20 mar 2020

Rozdział 5

Witam.
Tydzień ciągnął się niesamowicie, aż miałam wrażenie, że ten dzień nie nadejdzie. Zdecydowałam się jeszcze nie obwieszczać, co ile, albo w jakie dni tygodnia posty będą się pojawiać. Może po tym weekendzie coś się wyjaśni... A jak na razie- Miłego czytania ;)

Rozdział 5: 

      -Ruki zamknij mordę. -Warknęła szatynka, sięgając po telefon, żeby wyłączyć budzik, jednak szybko zawróciła uwagę, że to nie budzik, a Takao wydzwania do niej z samego rana. Po kilku sekundach namysłu odebrała bez słowa. 
-Otworzysz mi w końcu drzwi? Bo stoję i stoję od pół godziny, a mój czas jest cenny.  
-” Tak, cenny, jak moja kolekcja zabytkowych samochodów, której nie mam” - Pomyślała jedynie dziewczyna, wyczołgując się z łóżka.  
Otworzyła drzwi tłumiąc ziewnięcie, a w drzwiach zobaczyła młodego bruneta. 
-Ty jeszcze nie gotowa? Kobieto... -Takao wszedł do mieszkania, a zdezorientowała szatynka patrzyła na niego unosząc brew. 
-Obudziłeś mnie to co się dziwisz. -Anett ponownie ziewnęła z teatralnym mlaśnięciem. 
-No to widzę, że gruba impreza była. -Mężczyzna się zaśmiał, patrząc na zaspaną Anett, która rozglądała się dookoła jakby czegoś szukała. 
-Nie, nawet nie było “grubo”, po prostu zasnęłam jak już było jasno. Daj mi chwilę, ogarnę się. -Po tych słowach szatynka zniknęła za drzwiami łazienki.  
-Czyli spałaś jakieś 4 godziny... -Tyle zdołała usłyszeć zza drzwi. 
Takao zaczął rozglądać się po mieszkaniu. Doskonale wiedział, że zanim jego kuzyn zaczął je wynajmować, wyglądało całkowicie inaczej, ale osoby wynajmujące to lokum uparły się na remont. Miał wrażenie, że te jasne ściany odebrały pomieszczeniom ich dusze.  
Tylko dlaczego jego kuzyn ze wszystkiego robił taką tajemnice, fakt, jest skryty, ale mógłby nie przesadzać w drugą stronę. 
-Już jestem. -Z zamyślenia wyrwał go głos kobiety. 
-Dobra, to bierzmy się do roboty, bo naprawdę nie mam dzisiaj za dużo czasu. 

      Kouyou wstał jeszcze przed południem, lekki kac dawał się we znaki, ale miał kilka spraw do załatwienia tego dnia. Już ubrany, wraz z kubkiem w dłoni podszedł do sofy, a raczej do zwłok szatyna, które się na niej wylegiwały.  
-Młody wstawaj. -Burknął pod nosem, podając Krisowi kubek z kawą pod nos, mając nadzieje, że zapach porannej kawy go obudzi. 
-Kouyou, mógłbyś raz w życiu być człowiekiem? Weekend jest i sam chlałeś, a i odpadłeś jako pierwszy. -Szatyn jedynie lekko uniósł głowę, patrząc na gitarzystę błagalnym wzrokiem. 
-Nie odpadłem, po prostu nie chciałem wyglądać tak jak ty teraz. -Uruha się zaśmiał, przysiadając na stoliku znajdującym się obok sofy. Cały czas dręczyło go to co szatyn mu powiedział poprzedniej nocy. Nie wracali już do tematu Anett ani Miko, skupili się na zwykłych męskich tematach. Jednak w Anett było coś co go zastanawiało. 
-Taa, a pamiętasz jak... 
-Skończ Kris, tak pamiętam, jak trafiłem do swojego łóżka. - Gitarzysta mu przerwał wiedząc, że ten zaraz będzie sprawdzać jego pamięć. 
-To co Cię tak zastanawia? -Kris powoli się podniósł, ale za chwilę poczuł skutki poprzedniej nocy. “Moja głowa” warknął cicho pod nosem wiedząc, że Kouyou go nie zrozumie. Zaraz usiadł na kanapie i sięgnął po swój telefon, żeby sprawdzić godzinę.  
-Szczerze? -Gitarzysta przyjrzał się szatynowi, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. -Twoja droga Anett mnie zastanawia, -Kris na jego słowa jedynie uniósł brew ku górze.  
-Stary, daj spokój. Nie udusiła Cię przy pierwszym spotkaniu ani żadnego z was. -Szatyn spoglądał na Kouyou z politowaniem, naprawdę, ten nie miał nad czym się zastanawiać, no chyba że... -Wpadła Ci w oko.  
-Zwariowałeś? Nie jest w moim typie!  
-Ciszej człowieku, ciszej. -Szatyn upił łyk kawy, ale reakcja Uruhy go rozbawiła. 

      Ayuko od rana chodziła nerwowa, czekała aż perkusista w końcu wstanie by chociaż spróbować z nim na spokojnie porozmawiać. Była pewna, że Yutaka został do późna w pracy, ale po telefonie od Yuu, żeby po niego przyjechała do baru, poczuła jakby dostała w twarz.  
Przecież nie mieli przed sobą tajemnic ani nie zabraniała mu widywać się z resztą zespołu poza godzinami pracy, a ślub coraz bliżej. 
-Kochanie, czy musisz tak trzaskać z samego rana? -Zapytał zaspany lider wchodząc do kuchni. 
-Z samego rana? Czy ty wiesz, która jest godzina? -Kobieta odwróciła się w jego stronę obserwując, jak ten siada przy stole. 
-No nie... -Wymamrotał pod nosem, chowając twarz w dłoniach. Brunetka cicho westchnęła i podała mu butelkę wody. 
-Ty w ogóle pamiętasz cokolwiek z wczoraj? I dlaczego nic mi nie powiedziałeś? -Jak zwykle Ayuko nie potrafiła tak po prostu nie zadawać ciągle pytań. 
-Mówiłem Yuu, żeby do Ciebie nie dzwonił, że dam radę sam wrócić. A nie mówiłem Ci, bo chcieliśmy spotkać się jedynie w szóstkę, tak, żeby nikt poza nami nie wiedział. -Te słowa mężczyzny po raz kolejny jakby ją uderzyły. Że piątka facetów i jedna kobieta? No poszaleli.  
-To co wyście tam robili?! 
-Nie krzycz błagam. Nic nie robiliśmy, siedzieliśmy i gadaliśmy, nic więcej, ale widzę jak wczoraj reagowałaś na Anett, mimo, że Ona nie jest w moim typie. -Kai spojrzał na narzeczoną kątem oka, po czym wyciągnął do niej ręce, żeby do niego podeszła. 
-Siedzieliście, gadaliście i piliście. -Brunetka westchnęła, siadając na kolanach lidera. 
-No z tym piciem, to raczej później. Na spotkaniu za dużo nie wypiliśmy, w dodatku Kouyou zaczął się dziwnie zachowywać, dogryzał Anett praktycznie w każdym temacie. W końcu jak zauważyliśmy, że Anett za chwilę nie wytrzyma nerwowo, postanowiliśmy się rozejść i z Yuu zmieniliśmy lokal. -Kai po krótce opowiedział Ayuko o tym co działo się poprzedniego wieczoru, a właściwie poprzedniej nocy, delikatnie ją do siebie przytulając. 
-No to jest gorzej niż myślałam. Sądziliśmy, że się zauroczy, ją wykorzysta i dziewczyna mu się znudzi, tak jak było z Miko... 
-A On robi coś całkowicie innego, jakby chciał ją odsunąć od siebie jak najdalej się da. -Kai dokończył za nią, na końcu zdania cicho wzdychając. 
-No a o czym rozmawialiście z Yuu? -Nie mogła się powstrzymać, żeby o to nie zapytać. 
-Jemu też odbiło na starość. Stwierdził, że chce utrzeć nosa Kouyou... -Tutaj Kai przerwał, wiedząc, że Ayuko od razu się domyśli o co chodzi. -Anett jest mądra i jeżeli odkryje w co ta dwójka zaczyna grać, to będzie prawdziwe piekło. -Dokończył spokojnie. 
-Rozmawiałam z nią wczoraj przez chwilę i wydaje mi się osobą, która nie zrobi niczego, co sprawiłoby, że zespół by na tym ucierpiał. -Ayuko uśmiechnęła się delikatnie i powoli wstała, wracając do swoich obowiązków. 

      Najpierw Takao ją męczył przez kilka godzin z językiem. Potem o umówionej dzień wcześniej godzinie pojawił się Yuu, żeby pojeździć z nią po mieście. Anett od razu zauważyła, że u gitarzysty na ich spotkaniu się skończyło, ale jak sam stwierdził “Skoro obiecał...”  
Wróciła do mieszkania dopiero w później porze obiadowej i od razu zabrała się do pracy, chociaż miała wrażenie, że o czymś ważnym zapomniała.  
Mimo rezygnacji z pracy w poradni, było kilka spraw, które musiała dokończyć. Skoro była sama w mieszkaniu, to nie przejmując się, puściła muzykę na głośnikach laptopa i zaczęła przeglądać jakieś teczki i inne kartki papieru. Jeszcze nie wiedziała, że za zaledwie pół godziny ktoś stanie po drugiej stronie drzwi.  
     Kouyou po rozmowie z Krisem nie był pewien, czy to dobry pomysł, ale postanowił przynajmniej dać sobie szanse i spróbować bliżej poznać Anett. Wiedział, że poprzedniego wieczora nie był dla niej zbyt przyjemny, ale stwierdził, że może uda mu się to naprawić, spędzając z nią trochę czasu sam na sam, co nie było trudne. 
Po wyprowadzce do domu po siostrze, która wyjechała do innego miasta, najpierw wynajmował to mieszkanie jakimś ludziom, aż w końcu sami się wyprowadzili, a mieszkanie stało puste. Kiedy na szybko trzeba było znaleźć jakieś lokum dla Anett od razu zaproponował, że może tu zamieszkać, ale zapasowe klucze cały czas miał przy sobie, przez co bez problemu wszedł do środka. 
Bezszelestnie zamknął za sobą drzwi, a piosenka, która leciała w kółko jeszcze mu w tym pomogła. Na wejściu zauważył kobietę siedzącą na kanapie i przeglądającą jakieś papiery. Nagle warknęła coś po swojemu, rzucając papiery na stół. Bezwładnie opadła na oparcie sofy, odchylając głowę w tył na tyle, że bez problemu go zauważyła. Od razu się wyprostowała i odwróciła w jego stronę. 
-Jak tu wszedłeś?! -Krzyknęła wystraszona, gdyż wiedziała, że na pewno zamknęła drzwi. Gitarzysta jedynie uśmiechnął się pod nosem i podszedł do niej, kręcąc kluczami na palcu. 
-To moje mieszkanie, więc mogę sobie tutaj przychodzić, kiedy chcę, a ty tu młoda tylko mieszkasz, więc muszę kontrolować, czy mi zaraz tego wszystkiego w powietrze nie wysadzisz. -Zaśmiał się cicho widząc jej minę. Jej szeroko otwarte usta i wskazujący palec skierowany w jego stronę mówił wszystko –Nie spodziewała się. 
-Czekaj... Ty jesteś właścicielem tego mieszkania? I... Beż, serio? -No dobra, ostatniego pytania dotyczącego koloru ścian w niemalże całym mieszkaniu się kompletnie nie spodziewał. Miał wrażenie, że informacja o tym, że to jego mieszkanie totalnie po niej spłynęła bez większego zainteresowania.  
Kouyou bez odpowiedzi usiadł obok niej i sięgnął po jedną z teczek leżącą na stole i zaczął się jej przyglądać, ale kobieta szybko wyrwała mu ją z ręki. 
-Ej! Ochrona danych osobowych. -Anett spojrzała na niego mrużąc groźnie oczy. 
-Spokojnie, byłem ciekaw czym takim się teraz zajmujesz. -Uruha uniósł ręce jakby się poddawał. 
-Muszę postawić kilka diagnoz, dokończyć opinie i jak widzisz, nie mam czasu na twoje inspekcje. -Szatynka wróciła wzrokiem na ekran swojego komputera. Kouyou cicho wzdychając wstał i udał się do kuchni. Otwierając lodówkę w celu wyjęcia z niej soku zauważył pustki. Fakt, robił zakupy na jej przyjazd, ale to były totalnie podstawowe produkty. Szybko napełnił szklankę soku i wyszedł do salonu. 
-Kobieto, czy ty cokolwiek jesz? -Zapytał, opierając się o ścianę. 
-Jedzenie... To o tym zapomniałam. -Jej odpowiedź sprawiła, że musiał zbierać szczękę z podłogi. Wiedział, że Takao miał być u niej w okolicach godziny dziewiątej rano, a zbliżała się piąta popołudniu. 
-Anett, czy ty w ogóle dzisiaj cokolwiek jadłaś? -Dopytał marszcząc czoło. 
-Nie. -Szatynka odpowiedziała ze spokojem w głosie, nie odrywając wzroku od ekranu. Uruha jedynie lekko się uśmiechnął, bo w jego głowie zrodził się plan. Podszedł do niej powoli i zamknął pokrywę jej laptopa, co oczywiście spotkało się z oburzeniem kobiety. 
-Idziemy na zakupy. -Oznajmił stając przed nią i zabierając jej kartki papieru z rąk. 
-I może jeszcze zaczniesz mi gotować? Uruha, naprawdę nie mam czasu na wygłupy. 
-Wygłupy? Cały dzień nic nie jesz i to ty się teraz wygłupiasz. -Po tych słowach gitarzysta lekko chwycił jej rękę, a kobieta w reakcji wstała, stając z nim twarzą w twarz. Przez chwilę miał okazję dokładnie przyjrzeć się jej twarzy, a w szczególności jej lodowato- błękitnym oczom, ale zaraz odwróciła głowę, jakby się rumieniąc. 
-Dobra, tylko się ogarnę. -Mruknęła pod nosem i udała się do łazienki, chociaż zauważył, że bez makijażu wyglądała na jeszcze młodszą.  
Dziewczyna na szybko poprawiła włosy, nałożyła delikatny makijaż i po około piętnastu minutach wyszła z łazienki. Następnie narzuciła na siebie parkę w kolorze khaki i chwytając za swoją torbę, spojrzała na niego. 
-To idziemy? -Zapytała, otwierając drzwi. Kouyou spojrzał zaskoczony na zegarek. “Szybka jest” pomyślał i po zebraniu swoich rzeczy wyszedł za nią...  

      Brunetka siedziała w salonie oglądając jakiś film. Kiedy Yutaka przechodził obok niej, chwyciła go za rękę. 
-A tobie co się stało kochanie? -Perkusista się zaśmiał, siadając obok niej. 
-Po prostu zastanawiam się cały czas, czy powinnam tak na wszelki wypadek ostrzec Anett przed Miko, w końcu mają razem pracować, a Miko... Zaczyna się naprawdę dziwnie zachowywać. - Ayuko naprawdę wyglądała na zmartwioną. Kai musiał chwilę pomyśleć, ale od razu ją przytulił do siebie. 
-Kochanie, całego świata nie zbawisz, to po pierwsze. Po drugie, nie wiadomo, czy tą dwójkę cokolwiek połączy. -Po tych słowach Kai przyłożył swoje wargi do jej czoła. Kobieta przez chwilę wtulała się w niego, po czym nagle się od niego odsunęła. 
-Wiesz, też zdążyłam Kouyou już trochę poznać i mam wrażenie, że jeżeli naprawdę wczoraj się zachowywał tak jak mówisz, to będzie miał powód. Albo Miko mu tak zalazła za skórę, że nie ma ochoty na romanse, albo woli, żeby go znienawidziła, zanim On ją zrani... 
-Możesz mieć rację. -Mężczyzna jej przerwał. -Ale od kiedy przyszedł z tym nagraniem, to ciągle mógł o niej nawijać, chociaż nie wiedział o niej nic, a teraz? Jak tylko pojawiła się osobiście, to przeszedł z skrajności w skrajność. 
-Kryzys wieku średniego... -Ayuko cicho westchnęła, ale po chwili oboje zaczęli się śmiać z jej stwierdzenia.  

      Anett szybko zaczęła żałować, że nie uprzedziła gitarzysty o jej niechęci do chodzenia po sklepach. Myślała, że mężczyzna się nad nią zlituje i szybko załatwią jakieś małe zakupy, ale nie! Ten musiał sobie wybrać centrum handlowe. 
-Kouyou, ty jesteś gorszy niż stereotypowa kobieta na zakupach. -Stwierdziła podchodząc do gitarzysty, który po raz kolejny zatrzymał się przy wystawie sklepowej. 
-Bo ty taka święta jesteś. Chociaż i tak najpierw muszę przejrzeć twoją szafę. -Zażartował, spoglądając na nią kątem oka. 
-Ty się z dala trzymaj od mojej szafy i wybacz, że nie płaczę, jak złamie mi się paznokieć, że nienawidzę chodzić po centrach handlowych i że w ogóle nadaje się do leczenia. -Na koniec wypowiedzi Anett delikatnie wysunęła język w jego stronę. 
-Ale ty marudzisz. Pogadamy jak kiedyś Takanori Cię wyciągnie na zakupy. -Na samą myśl gitarzysta się zaśmiał, a Anett cicho jęknęła z bezsilności. 
-Ale to Takanori chodzi na obcasach, nie ja. -Szatynka wzruszyła ramionami. 
-A przydało by Ci się. -Mężczyzna w duchu się zaśmiał, ale Anett jedynie spojrzała na niego jak na idiotę. 
-Powiedział “wysoki” Japończyk. -Szatynka ponownie westchnęła, kręcąc przecząco głową po czym zaczęła iść, a Kouyou grzecznie ruszył za nią. 
-Dzisiaj to ty się czepiasz. -Na te słowa kobieta nagle się zatrzymała i spojrzała na niego groźnym wzrokiem. 
-Bo nie mam czasu. Zgodziłam się, bo nie dałbyś mi spokoju, ale myślałam, że chodzi Ci o zwykły sklep, szybkie zakupy i do domu, ale nie... Pan WIELKI postanowił wybrać się na większe zakupy, bo co? Nową parę butów musi sobie kupić? -Gestykulacja, której użyła przy wypowiedzi i jej mina u uświadomiły gitarzyście, że kobieta zaczęła się denerwować. Wolał jednak nie przekraczać dalej tej i tak już cienkiej granicy i wymyślić coś innego. 
-No już dobrze, dobrze. Słońce moje najdroższe już się tak nie denerwuj. Poczekam, aż ty będziesz chciała wyjść na zakupy. -Przez chwilę mówił do niej jak do dziecka, co jeszcze bardziej ją zirytowało, ale Anett szybko sobie przypomniała, że w mieszkaniu widziała jakieś świeczki. Ogień po prostu ją uspokajał.  
Miała coraz mniej czasu, w dodatku Kouyou czasami jak coś powiedział, to myślała, że zabije go czymkolwiek, co będzie miała pod ręką. A co do ognia, czy Uruha nie wspominał wcześniej czegoś o wysadzaniu jego mieszkania w powietrze? No to najlepiej z nim w środku. 
-No to wtedy pójdę sobie sama. -Ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy klasnęła w ręce.  
     Po kolejnej godzinie w końcu wsiedli do samochodu. Kouyou nie zdążył nawet odpalić samochodu, gdy zauważył, jak szatynka wygodnie rozłożyła się na miejscu pasażera i zamknęła oczy.  
-Wygodnie Ci? 
-Esu! Człowieku! Daj mi chociaż te 5 minut na drzemkę w spokoju. -Tak, to była reakcja, której się spodziewał. Nadal była na niego wkurzona i pewnie tylko czekała, aż w końcu zostawi ją samą, ale wedle jego planu, musiała jeszcze trochę wytrzymać.  
Gdy wrócili do mieszkania szybko rozpakowali zakupy i Anett zabrała się dalej do pracy, a Uruha postanowił zabrać się za ugotowanie czegokolwiek. Z kuchni był idealny widok na salon, a szczególnie tą cześć, gdzie znajdował się stół i zestaw wypoczynkowy, przez co mógł co chwilę spoglądać na Anett.  
-Wariatka. -Zaśmiał się sam do siebie, kręcąc głową. Nie miał na myśli złego tego słowa znaczenia, po prostu musiał, a w sumie cała piątku musiała się przyzwyczaić do jej stylu bycia i jej dziwnych przyzwyczajeń.  
-Co tam buczysz pod nosem? -Kobieta spojrzała w jego stronę, ale Kouyou oczywiście jej nie zrozumiał. Czy Oni, czyli i Kris, i Anett zawsze musieli mówić “po swojemu” kiedy nie chcieli, żeby ich zrozumiał? Mogli po prostu nic nie mówić.  
-Może jak w końcu zjesz to będziesz trochę milsza. -Stwierdził podchodząc do niej i kładąc jedzenie tuż przed nią.  
-Wątpię. -Mruknęła pod nosem, zabierając od niego talerz i odkładając go na bok, a przez cały ten czas nawet na sekundę nie spuściła wzroku z ekranu. Gitarzysta jedynie zwrócił uwagę, że coś pisała. -No już, tylko skończę tą wiadomość. -Dodała, czując na sobie jego pytający wzrok.  
-A co takiego ważnego robisz? -Nie mógł się powstrzymać, żeby nie zajrzeć przez jej ramię, a do jego nozdrzy dostał się zapach jej perfum. Poczuł taki spokojny, nie za słodki, a raczej świeży zapach. 
-Muszę wysłać kogoś na dodatkowe badania, ale, że ja się już nie zajmę, to muszę kogoś poprosić o zajęcie się tym, a szkoda, ciekawy przypadek. -Ostatni raz kliknęła coś na klawiaturze i sięgnęła po talerz. 
-Ty naprawdę brzmisz jak lekarz. -Uruha stwierdził z pełną powagą, przyglądając się jej uważnie. 
-Gdyby psychologia była dziedziną medycyny, nigdy bym na nią nie poszła, chociaż jakim cudem skończyłam dwa kierunki to się sama sobie dziwie. - Po tych słowach gitarzysta ponownie musiał zbierać szczękę z podłogi. 
-Dwa? 
-No i jeszcze pracowałam, także nie dziw się, że zapominam o jedzeniu. -Kobieta wzruszyła ramionami, jak gdyby nigdy nic się wielkiego nie stało. 
-Zaczynam się zastanawiać, czy nie jesteś cyborgiem. -Tymi słowami udało się ją rozbawić, w końcu mógł usłyszeć jej śmiech.  
-Uspokoję Cię, nie jestem cyborgiem... 

15 mar 2020

Rozdział 4

Witam. Dzisiaj się nie rozgaduje tylko od razu zapraszam do czytania ;)

Rozdział 4:

      -Akuma.- Powtórzył jeszcze raz Ruki, mrużąc oczy... -Dobra, to jak już jesteś i to uzgodniliśmy to idziemy do Miko popracować nad twoją stylizacją. -Blondyn zaraz po tych słowach chwycił Anett za rękę i poprowadził za sobą.
-Oho, zaczęło się. -Zaśmiał się Yuu, patrząc w stronę zamykających się drzwi.
-Lepiej też tam chodźmy, żeby go nie poniosło, bo jak Takanori się rozpędzi. -Stwierdził Kai i śmiejąc się ruszył do drzwi, a reszta poszła w jego ślady.
     Młoda blondynka próbowała dopasować makijaż, ale przeszkadzał jej fakt, że wokaliści zaczęli się kłócić o kolor włosów.
-Ruki, przestańcie, bo ta kredka prędzej to się znajdzie w jej oku. -Powiedziała Miko.
-Po prostu mu wytłumacz, że nie zgadzam się ani na blond, ani na czarny i niech o tym zapomni. -Szatynka spojrzała groźnie na wokalistę.
-A może tak? Jak kiedyś. -Zapytał Kouyou przeglądający coś na swoim telefonie, po czym pokazał coś Rukiemu.
-Brązowo-srebrne ombre, dobre. -Powiedział blondyn spoglądając raz na ekran telefonu, a raz na dziewczynę. Za chwilę Aoi spojrzał na ekran przez jego ramie.
-Jaki stalker. -Zaśmiał się mówiąc o Kouyou. 
-Próbuje pomóc, bo ta dwójka się zaraz zje żywcem. -Odrzekł speszony młodszy gitarzysta.
-Tak, mów mi tak jeszcze i tak wiemy swoje. -Yuu zaczął się śmiać.
-Ej chłopaki, nie macie nic lepszego do roboty? -Zapytała Miko, patrząc na stojącą nad jej głową trójką, gitarzyści jedynie coś pomruczeli pod nosami i sobie poszli. -Nie przejmuj się, czasami zachowują się jak kretyni. -Dodała, kierując swoje słowa do Anett.
-Naprawdę? Nie zauważyłam. A tak szczerze, to faceci zawsze się tak zachowują, jak nowa kobieta pojawia się w ich męskim środowisku. -Szatynka się zaśmiała.
-Ja tu jestem. -Warknął Takanori słysząc stwierdzenie Anett.
-Ty naprawdę myślisz, że pierwszy raz pracuje praktycznie z samymi facetami? No to Cię zawiodę, bo nie, ale spokojnie, tamtej ekipy jeszcze nie przebijacie na głupotę i mam nadzieje, że tego nie da się przebić. - Kobieta cicho westchnęła na te wspomnienia, chociaż musiała przyznać, że to był miły, a raczej wesoły czas w jej życiu. 
-Nie znasz jeszcze trójcy. -Stwierdziła Miko, przyglądając się swojej palecie cieni, żeby coś wybrać.
-Trójcy. -Szatynka uniosła brew ku górze.
-No Ruki, Reita i Uruha, chociaż... Cała piątka ma czasami takie pomysły, że ręce opadają. -Blondynka spokojnie odpowiedziała. -Takanori, ja bym z czarnego zrezygnowała, Anett ma piękny naturalny kolor oczu, raczej bym je podkreśliła niż zasłoniła. -Tym razem zwróciła się do wokalisty.
-Wiesz co Miko? Pół twarzy zrób tak jak Ci mówiłem, a drugie pół jak ty uważasz i potem wszyscy zdecydujemy, jak będzie lepiej, ja idę siedzieć nad piosenką. -Odpowiedział jej spokojnie, po czym zostawił kobiety same.

     Miał poczucie, że Yuu niepotrzebnie nazwał go stalkerem przy szatynce. Starszy gitarzysta przecież wiedział tylko tyle, co sam wymyślił z resztą zespołu. 
Uruha wszedł za Aoi’m na salę prób, gdzie pracowali od kilku dni.
-Stary, musiałeś? Mamy razem pracować, a nie konkurować, którego będzie wolała. - Warknął chwytając za swoją gitarę. 
-Kouyou, uspokój się. Pewnie i tak jesteś dla niej za stary i raczej nie wzięła tego na poważnie. -Aoi spojrzał na Uruhe kątem oka, zastanawiał się, dlaczego ten tak się przez to zdenerwował. 
-Chyba. -Rzucił krótko Kouyou, kręcąc przecząco głową. W tym momencie wszedł Kai i Reta.
-Skoro wokaliści są teraz zajęci, to możemy w końcu w spokoju poćwiczyć. -Stwierdził Kai patrząc na gitarzystów. -A i nie planujcie niczego na wieczór.
-Reita Cię przekonał do imprezy? -Yuu patrzył na perkusistę z podejrzeniem w oczach.
-Nie, akurat tym razem to Ruki jest za to odpowiedzialny, po prostu nagle stwierdził, że dobrze by było poznać Anett poza studiem. -Westchnął Kai siadając za swoją perkusją. -I w sumie ma rację, czeka nas kilka dni wolnego, a ostatnio widujemy się jedynie w pracy.
-Dobra, niech wam będzie, ale nie tyle co ostatnio, bo przecież z rana wyjeżdżam. -Rzucił basista.

     Anett siedziała przed lustrem, a cała piątka mężczyzn wraz z Miko stali nad jej głową.
-No Takanori, tym razem nie trafiłeś. -Zaśmiał się lider.
-Nad włosami popracujemy jeszcze za kilka dni, żeby farba na pewno dobrze chwyciła. -Powiedziała Miko bawiąc się włosami dziewczyny.
-Dobra, do sesji jest jeszcze trochę czasu, więc możemy spokojnie nad tym popracować. -Takanori przyglądał się odbiciu dziewczyny w lustrze. Akurat zadzwonił telefon Miko, która niemalże natychmiast wyszła odebrać. 
-Mogę to już zmyć, bo czuje się, jakbym miała skorupę na twarzy. -Anett miała już dość siedzenia od kilku godzin w dodatku czuła, że Miko grubo przesadziła z ilością kosmetyków na jej twarzy, aż jej oczy zaczęły łzawić. 
-Przyzwyczaisz się, początki zawsze są trudne. -Kouyou natychmiast złośliwie się uśmiechnął. 
-A właśnie. -Nagle wokalista sobie o czymś przypomniał. -Zbieramy się, Akira Cię zawiezie do domu, a my widzimy się wieczorem na mieście. -Powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.

    Kiedy gitarzysta podjechał pod swój dom zauważył młodego szatyna, czekającego przed drzwiami. 
-Cześć, dobrze, że jesteś, ale nie mam za wiele czasu. -Zawołał Kouyou wysiadając z samochodu. 
-Cześć. Wybacz, ale wczoraj nie miałem czasu, w sklepie to była jakaś masakra. Co chciałeś? -Młody mężczyzna wszedł za gitarzystą do jego domu. Uruha zamknął za drzwi, odstawił gitarę i udał się do salonu. 
-Po prostu stwierdziłem, że może ty mi coś wyjaśnisz. -Uruha od razu zauważył pytającą minę rozmówcy. -A dokładnie, dlaczego Anett nawet się nie zastanowiła, tylko od razu zgodziła się zostać. 
-O! No to w Polsce musiało zrobić się grubo. Albo chodzi o Artura i resztę ekipy, albo jej siostrzyczka coś narozrabiała i to porządnie. -Kris zaczął się zastanawiać, a ponieważ ze znajomymi z ich zespołu jakiś czas temu również urwał kontakt, bo to co wyprawiali zaczęło go coraz bardziej przerażać, to nie miał, jak się dowiedzieć, no chyba, że u źródła, ale wolał jeszcze poczekać, zanim odezwie się do szatynki.
-Możesz mi w końcu do cholery powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi? W co dokładnie mnie wkręciłeś?! -Kouyou wcale nie miał ochoty ukrywać przed Krisem swojej złości. Szatyn jedynie westchnął siadając na kanapie.
-Aneta jest świadoma z kim się zadaje, jednak jakiś czas temu zaczęła się odsuwać. Poznała nowych ludzi, a z naszą ekipą widuje się sporadycznie, co sprawiło, że jest łatwym celem, żeby w coś ja wrobić... -Przerwał na chwilę, chowając twarz w swoich dłoniach. -A ja chcę ją uchronić przed wpakowaniem jej do pierdla za coś, z czym nigdy nie miała nic wspólnego. 
-To o to jej chodziło z tym zaczęciem od nowa, jednak nadal nie rozumiem, dlaczego...
-Dlaczego każe Ci trzymać łapy z dala od niej? Ja sam zawiodłem jako przyjaciel już dwa razy i po prostu nie chce, żeby cierpiała. -Szatyn nagle mu przerwał, kierując wzrok w jego stronę.
-Dobra rozumiem, ale jak na nią patrzę, to mam dziwne wrażenie jakbym gdzieś już ją widział i nie, nie chodzi o nagrania, tylko tak... Naprawdę.
-Może koncerty... -Szatyn jedynie wzruszył ramionami.

      Kilka godzin później zespół spotkał się w znanym chłopakom barze.
-Poważnie? Uruha się nawet na picie spóźnia. -Skomentował basista, gdy po kolejnych 5 minutach gitarzysty nadal nie było. 
-Co ty się tak o niego martwisz? -Lider zaczął dokładnie przyglądać się basiście. Anett jedynie się im uważnie przyglądała, unosząc brew ku górze, ale gdy zauważyła, że swoją uwagę zwrócili na nią, szybko upiła łyk trunku. 
-A Takao nie chciał wyjść? Mógłby się przydać. -Takanori postanowił szybko zmienić obiekt rozmowy, widząc reakcję kobiety.
-Stwierdził, że będzie za dużo ludzi. W ogóle On nie wydaje wam się trochę dziwny? -Te słowa perkusisty sprawiły, że Anett od razu zaczęła analizować zachowanie Takao. 
-Za krótko go znam i za mało wiem, ale jakieś przypuszczenia mogłabym mieć. -Stwierdzenie kobiety wywołała zdziwienie u reszty towarzystwa.
-Cześć. O kim rozmawiacie? -Nagle usłyszeli i ujrzeli Kouyou. 
-No w końcu jesteś, bo już zaczęliśmy się martwić, że zostałeś abstynentem. -Zażartował wokalista.
-Poważnie? To podejrzewacie? -Gitarzysta spojrzał na nich z politowaniem w oczach.
-No akurat świat nie kręci się tylko wokół Ciebie mój drogi, rozmawialiśmy o Takao. -Tym razem głos zabrał lider. -To, kiedy będziesz wiedziała? - Kolejne słowa skierował w stronę szatynki.
-Jeżeli sam nie powie, to nigdy- Kobieta wzruszyła ramionami. -Przecież nie przyleciałam tutaj, żeby stawiać diagnozy.
-Jesteś lekarzem? -Zapytał Uruha siadając obok niej.
-Ja i medycyna? Ty jesteś poważny? -Anett uniosła brew, ale musiała przyznać, że to stwierdzenie nawet ją rozbawiło. 
-No powiedziałaś o stawianiu diagnoz. - Uruha rozejrzał się po reszcie, która próbowała powstrzymać śmiech.
-Widzisz, jakbyś się nie spóźnił, to wiedziałbyś, że Anett... Przepraszam Akuma przed dołączeniem do nas pracowała jako psycholog. -Kiedy tylko do uszu gitarzysty dotarły słowa Kaia musiał zacząć udawać, że przecież nic o tym nie wiedział, dopiero teraz zrozumiał, że to wyjście będzie dla niego trudne, żeby się nie wygadać. -I postanowiliśmy utworzyć grupę Anty AA*, ale Anett nie chce się podjąć leczenia nas. -Dodał, na co reszta zaczęła się śmiać.
-Tłumaczyłam wam, że jestem diagnostą, a nie terapeutą, w dodatku z terapią uzależnień miałam styczność tylko na wykładach, w dodatku zajmuje się młodzieżą, także byście musieli mieć tak z... 25 lat mniej. -Po ostatnich słowach Anett sama się zaśmiała. 
-Kai... Ciebie to już się nie da z niczego wyleczyć. -Rzucił Kouyou. -Nawet Ayuko się poddała. -Dodał, patrząc jak mina perkusisty się diametralnie zmienia.
-Nie mów o niej głośno, bo zaraz zacznie dzwonić, gdzie jestem. -Warknął Kai.
-To już nie pozwala Ci wychodzić z kumplami? -Ruki się zdziwił. Uważał, że Ayuko ma trochę inne podejście niż większość kobiet, ale jak widać im bliżej ich ślubu, tym bardziej staje się “normalna”.
-Takanori, mamy na głowie ślub i przeprowadzkę, przez co niby nie mam czasu co nie? Jakby się dowiedziała, że zamiast siedzieć nad papierami, siedzę z wami przy piwie, to by mnie zabiła. 
-Grubo. - An krótko skomentowała, patrząc na nich.
-Powiedziała ta, co siedzi z piątką facetów przy jednym stoliku. - Kouyou wręcz musiał spróbować w jakiś sposób jej dogryźć. 
-W każdej chwili mogę sobie iść. -Reakcja kobiety wcale nie była taka oczywista, gitarzysta spodziewał się, że lekko ją tym zdenerwuje, a ta odpowiedziała tak po prostu, na spokojnie.
-Uuuu. -Cała czwórka jednogłośnie postanowiła podkreślić moment tej małej “porażki” gitarzysty.
Uruha pokręcił głową, zarazem przewracając oczami, a Anett uważnie mu się przyglądała.

      Akira postanowił odprowadzić kobietę, w sumie przecież miał po drodze. Szli powoli w ciszy, która zaczynała go męczyć.
-Nie masz się czym przejmować, Kouyou ostatnio lubi robić z siebie idiotę. -Powiedział, spoglądając na nią kątem oka.
-Naprawdę myślisz, że o jego docinki mi chodzi? Słyszałam gorsze. Raczej myślę o tym gościu, który siedział przy barze, kiedy wychodziliśmy. Mam wrażenie, że bardzo dobrze go znam.
-Czekaj, chodzi Ci o tego faceta, który udawał, że niby się na Ciebie nie patrzy? -Dopytał basista zainteresowany tym, co kobieta powiedziała.
-Tak, o tego. Ale... Nawet jeżeli to ktoś kogo znam, to nikt ważny. -Odpowiedziała, kopiąc kamyk. 
-Nikt ważny, a minę miałaś, jakbyś miała zaczął mordować wszystkich wokół. -Nie no, nie mógł się powstrzymać, żeby nie zażartować. 
-Wy jesteście bezpieczni, On ma raczej pewne, że urwę mu głowę, jak ponownie dopadnę tego człowieka w swoje ręce. - W jej głosie można było usłyszeć złość, a Akira wolał nie wnikać, dlaczego tak jest.
Nagle zauważył, że dziewczyna zatrzymała się kilka kroków wcześniej i patrzyła na niego, jakby się nad czymś zastanawiała.
-A tobie co? -Zaśmiał się, odwracając w jej stronę.
-Myślę o Reicie. -Odpowiedziała z ogromnym sentymentem w głosie.
-Że o mnie? -Basista uniósł brew ku górze.
-Nie, nie o tobie.
-Zaczynasz mnie przerażać. -W odpowiedzi na jego słowa kobieta podeszła do niego i ułożyła dłoń na jego ramieniu. 
-A to dopiero początek Akira, dopiero początek. -Szatynka się zaśmiała poklepując basistę po ramieniu i ruszyła dalej.

      Szatyn widząc, że wszyscy inni już poszli, przysiadł się do gitarzysty.
-Co tobie odbiło tutaj przychodzić? -Zapytał Kouyou, patrząc na mężczyznę. -Przecież mogła Cię poznać. 
-Pewnie i tak mnie zauważyła i poznała, sam chciałem ją zobaczyć w końcu. Jak się trzyma i tak dalej. -Odpowiedział Kris.
-Kristian, po prostu się do niej odezwij, bo to zaczyna wyglądać, jakbyś ją szpiegował. -Gitarzysta upił łyk trunku. Nie był zadowolony, że Kris tak po prostu przyszedł, po jasną cholerę mu mówił, gdzie się spotykają.
-To niech to tak wygląda, ważne, że....
-Cześć Kouyou, a reszta już poszła? -Nagle gitarzysta usłyszał za sobą znajomy, damski głos.
-Cześć Miko, co ty tu robisz? Mieliśmy w planach spotkać się tylko w szóstkę i tak, reszta już poszła. -Odpowiedział, patrząc jak blondynka się do nich przysiada.
-Stary, o co chodzi? -Zapytał zdezorientowany szatyn, spoglądając to na Kouyou, to na kobietę. Uruha w odpowiedzi jedynie pokiwał przecząco głową, dając mu do zrozumienia, że lepiej teraz o tym nie rozmawiać, po czym spojrzał na zegarek.
-Czas już na mnie, ty pewnie szukasz kryjówki, żeby wujek nie wyczuł alkoholu? - Rzucił do szatyna, a ten jedynie kiwnął głową. -No to chodź. -Warknął szybko z nadzieją w oczach, blondynka nawet nie zwróciła uwagi, kiedy została sama.
-Stary, co to za dziewczyna? -Kris nie wytrzymał, zapytał zaraz po wyjściu z lokalu.
-Raczej moja pomyłka i nie chcę o tym gadać. Kiedy Ona w końcu się nauczy. -Gitarzysta westchnął ze rezygnacją w głosie. -Jeszcze pracuje z nami. -Dodał warcząc sam do siebie.
-No to musiałeś ostro zabalować. -Szatyn wręcz parsknął śmiechem.
-Dalej ostro baluje, ale już raczej nie łącze alkoholu z kobietami. -Kouyou zastanowił się chwilę, chowając dłonie w kieszeniach.
-O! To mam pretekst, żeby się spotkać z An-chan. -Na te słowa Uruha się skrzywił, nie rozumiejąc co kobieta ma do tego.
-No stary, nie patrz tak na mnie. Ty wiesz o niej cokolwiek? A w szczególności co ona wie o tobie? - Kristian mówił z pełną powagą i w głosie, i na twarzy. Kouyou patrzył na niego z szeroko otwartymi oczami, domyślając się, co szatyn ma na myśli.

__________

*Z tego co znalazłam, to w Japonii nazywa się Arukōru isonshō.

10 mar 2020

Rozdział 3

Witam.
Ah, 10 marca to taka piękna data, a w dodatku w tym roku the Gazette obchodzi już (albo dopiero, kto jak woli) osiemnastolecie. W związku z tym nie mogłam się powstrzymać, przed dodaniem kolejnego rozdziału.
Miłego czytania :)

Rozdział 3:

      Kobieta dobrze zrozumiała co wokalista powiedział, ale jakoś to do niej nie trafiało przez co patrzyła na niego jak na wariata.
-Czekaj, chcesz, żebym dołączyła do zespołu na stałe, jako szósta osoba? Nie zabraknie wam miejsca na scenie? -W odpowiedzi dostała jedynie kiwnięcie głową. Przez ułamek sekundy myślała, że po prostu się zgodzi, bo kto głupi by tak nie zrobił? Ale jednak nie ugryzła się w język, myśląc, co miała by do stracenia zostając w Japonii. -Dobra, zostanę. -Odpowiedziała po chwili pewnym głosem, uświadamiając sobie, że to pozwoli w dużej mierze się odciąć od tego co było.
-Czyli, że się zgadzasz? -Na to pytanie lidera dziewczyna również odpowiedziała kiwając głową z uśmiechem na twarzy.
-No dobra, to papierkową robotę załatwicie sobie później, a ty chodź ze mną. -Rzekł uradowany wokalista i chwytając kobietę za rękę, zaczął prowadzić ja do jednego z pomieszczeń. Takao jedynie się zaśmiał, kręcąc głową i poszedł za tą dwójką.
     Yutaka lekko zrezygnowany wszedł do pokoju, gdzie zazwyczaj wspólnie, całą piątką pracowali. Reszta zespołu już tam była, nawet nie zauważył, kiedy przyszli, ale był pewien, że przyszli spóźnieni.
-Uruha, będziesz musiał się dzielić miejscem. -Powiedział, siadając na czarnej sofie.
-Czemu ja? -Zapytał z oburzeniem gitarzysta, odwracając się w stronę perkusisty.
-Rukiemu poszło za łatwo, zgodziła się. A właśnie. -W tym momencie jednak postanowił wstać. -Bo ja w sumie tutaj po was. Ruki poszedł z Anett do studia coś nagrać, dobrze by było, jakbyście też przyszli posłuchać. -Cała trójka z cichym jękiem niezadowolenia ruszyła swoje szanowne cztery litery z miejsc i ruszyli za liderem.
Kiedy przybyli na miejsce zobaczyli Takanoriego, który majstrował coś przy urządzeniach, a w uszach zabrzmiała dobrze znana im melodia.
-Sono... -Yuu nawet nie zdążył zapytać, kiedy wokalista kiwnął twierdząco głową. Kouyou podszedł bliżej blondyna, uważnie przyglądając się kobiecie stojącej po drugiej stronie szyby, miał wrażenie, jakby skądś ją znał i to nie były nagrania.
-I co myślisz? -Zapytał Yutaka stojącego obok siebie Yuu, nie odrywając wzroku od szatynki.
-Uruha miał rację, jej głos nie jest delikatny, ale też nie jest za mocny. Tą dwójkę czeka dużo pracy, ale jak Ruki się na coś uprze... -Gitarzysta odpowiedział, cały czas patrząc przed siebie. Oboje nawet nie zwrócili uwagi, kiedy kobieta stała przed nimi, a z zamyślenia wyrwał ich głos wokalisty.
-… A to jest Anett. -Tyle starszy gitarzysta zdołał usłyszeć z wypowiedzi Rukiego. “Aha, czyli zdążył nas przedstawić, trzeba by było się w końcu skupić” pomyślał, spoglądając po reszcie zespołu. Ale miał wrażenie, że nikt nie był się w stanie skupić, no oprócz Kaia. Perkusista raczej chciał mieć to już po prostu za sobą.
-Dobra, bierzmy się do roboty, chyba, że znowu chcecie wrócić do domu o szóstej... Nad ranem. -Powiedział lider, patrząc po reszcie.
-Raczej myślałem nad jakimś wypadem integracyjnym, skoro jest nas więcej. -Rzucił Reita, na co uśmiech z twarzy Anett nagle zniknął, a na jej twarzy pojawiło się zakłopotanie.
-Szczerze, to chciałabym się wyspać... I zjeść. -Ostatnie akurat dodała po polsku, przypominając sobie w końcu, że kawa to nie posiłek. Jej uwagę szybko zwrócił basista razem z gitarzystami, którzy wpatrywali się w jej stronę z szeroko otwartymi ustami.
-Nie było was wcześniej to nie wiecie. Anett sobie nawet radzi z Japońskim, więc nie widzę problemu z waszym dogadaniem się. -Głos Takao dobiegał gdzieś z kąta pomieszczenia, aż w końcu wyszedł z swojej kryjówki.
-Dobra, wszystko nad czym trzeba będzie popracować dogadamy później, a teraz do roboty. -Pogonił zniecierpliwiony perkusista, który miał wrażenie, że tylko jemu zależało, żeby tego dnia skończyć jak najwcześniej.

      Anett wraz z Takao zostali sami, a reszta zespołu się jakiś czas temu rozeszła załatwiając swoje sprawy. Po pomieszczeniu rozlegał się śmiech tej dwójki.
-Nie, nie tak... Jakby Ci to wytłumaczyć. -Szatynka zamyśliła się, szukając w głowie odpowiednich słów.
-Dobra, nie ważne, zostanę raczej przy tłumaczeniu z polskiego, niż używania go.
-Dobrze, to postaram się mówić wolno, wyraźnie, tak, żebyś zrozumiał. -Powiedziała powoli w swoim ojczystym języku, a ich wspólną reakcją był śmiech.
Ruki wraz z Reitą akurat weszli do środka, zastając roześmianą dwójkę. Anett siedziała skulona na sofie, chowając twarz w kolanach ze śmiechu, a Takao zasiadał na jednym z biurek.
-Mamy sushi, ale widzę, że tutaj impreza trwa w najlepsze, a jak tam papiery? -Ruki odłożył torby z jedzeniem.
-Nawet szybko poszło, zwykła... -Szatynka przerwała pstrykając palcami, jakby to miało jej pomóc w znalezieniu słowa.
-… Papierologia. -Dokończył  Takao, odwracając głowę w ich stronę.
-O to, to! O to mi właśnie chodziło -Wskazała palcem w stronę tłumacza.
-Lepiej, żebyście nie odegrali takiej scenki na jakimś wywiadzie. -Basista się zaśmiał siadając na swoim miejscu.
-Spokojnie, zanim ogłosicie, że jest was szóstka, to powinna już biegle mówić...
-Może jeszcze czytać i pisać. -Anett przerwała młodemu mężczyźnie z oburzeniem.
-Najważniejsze, żebyś mówiła, z resztą sobie jakoś poradzimy. -Powiedział spokojnie Takanori, kątem oka spoglądając na nią. Nagle drzwi znowu się otworzyły, a przez nie, jakby wparowała Ayuko.
-Widzieliście Kaia? Bo ganiam za nim od dwóch godzin... O! Jedzenie. -Rzuciła ciemnowłosa kobieta, rozglądając się po pomieszczeniu.
-Akurat Kai gania za menadżerem i załatwiają jakieś sprawy, ale jak go znajdziesz, to powiedz, że jego sushi dotarło bezpiecznie do celu. -Odpowiedział wokalista, cicho się śmiejąc.
-Mam nadzieje, że celem nie jest żołądek Reity, bo znowu tygodniami będzie myślał, jak się zemścić. -Ayuko również się zaśmiała, już miała wychodzić, kiedy nagle przed nią pojawił się Reita.
-Przeprosiłem? Przeprosiłem. A tak w ogóle, to jedzenie zauważyłaś, ale drugiej wokalistki, to już nie, nie ładnie Ayuko, nie ładnie. -Po głosie Akiry oczywiście można było się domyślić, że powiedział to żartobliwie, ale Ayuko lekko się speszyła i szybko odwróciła się w stronę dziewczyny.
-Przepraszam! Przez to całe zamieszanie całkowicie zapomniałam, że to dzisiaj. Anett, dobrze pamiętam? -Szatynka nawet nie zdążyła otworzyć ust, kiedy wtrącił się Ruki.
-Tak. A to jest Ayuko, nasza najukochańsza asystentka menadżera i zarazem narzeczona Kaia, chociaż ja tego małżeństwa nie widzę, za dobra dla niego jesteś Ayu. -Kobieta nawet tego nie skomentowała, po prostu przywitała się z nową najmilej jak tylko potrafiła, zarazem dokładnie się jej przyglądając. Miała wrażenie, że kobieta wygląda na jeszcze młodszą niż była, a lodowaty błękit jej oczu wcale nie wydawał się taki groźny jak na zdjęciach. Już nawet nie brała pod uwagę faktu, że szatynka wyglądała trochę inaczej, bo przecież po tylu latach pracy z chłopakami wiedziała, że makijaż potrafi  zrobić swoje
Po chwili rozmowy brunetka wyszła w celu dalszych poszukiwań lidera, a pozostała czwórka wzięła się za jedzenie, gdy drzwi ponownie się otworzyły, a do środka wszedł lider wraz z gitarzystami.
-O! Obiad. -Zawołał Yuu sięgając po pojemnik z jedzeniem.
-Ayuko dosłownie przed chwilą wyszła Cię szukać. - Powiedział Takanori.
-Wiem, mijaliśmy ją, zaraz tu przyjdzie., ale w końcu prawie wszystko załatwione. -Yutaka usiadł na sofie między Akirą, a Anett, sięgając ręką po pudełko, które podał mu Ruki.
     Kiedy powoli kończyli już posiłek, Anett nagle poczuła się jakoś dziwnie, dopiero po chwili, gdy się rozejrzała, zwróciła uwagę, że jeden z gitarzystów patrzy na nią jak na... Kosmitę?
-Uruha, o co Ci chodzi? -Zapytała patrząc na mężczyznę spod łba, a cała reszta zaczęła spoglądać to na nią, to na niego.
-Może chodzi o to, że dajesz radę jeść pałeczkami. -Odezwał się Takao nie przerywając jedzenia. Szatynka cicho westchnęła i wplatając palce w swoje włosy i przesuwając dłonią w tył odgarnęła kosmyki włosów zakrywające jej twarz.
-Europa to nie średniowiecze. -Powiedziała spokojnie po polsku, co Takao za chwilę przetłumaczył.
-Nie o to mi chodziło, po prostu się zamyśliłem, przepraszam. -Mężczyzna odpowiedział z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy.
-To ty w ogóle myślisz? -Zapytał perkusista, a w odpowiedzi dostał śmiech pozostałych członków zespołu, a na twarzy Kouyou pojawiło się zakłopotanie.
-Po prostu sam mówiłeś, że PRAWIE wszystko załatwione. -Gitarzysta odpowiedział złośliwym głosem.
-A no tak! Bo tym sushi wyrwaliście mnie z kontekstu i zapomniałem powiedzieć dalej. Rozmawiałem z menadżerem i wspólnie ustaliliśmy, że nie ma sensu dawać młodej teraz samochód, więc ty Kouyou i ty Akira przez jakiś czas pobawicie się w szoferów, żeby nam się Anett nigdzie nie zgubiła po drodze. -Po tych słowach na twarzy perkusisty pojawił się złośliwy uśmiech.
-Czekaj... Czyli mamy ją jeszcze wozić? -Odezwał się basista lekko oburzony.
-Taa, bo nie mamy co robić. -Uruha burknął pod nosem.
Anett próbowała nadążyć za ich rozmową, ale bez pomocy Takao się nie obyło. Musiała przyznać, że teraz to Oni wprowadzili ją w niezłe zakłopotanie, ponieważ zazwyczaj radziła sobie ze wszystkim sama, no, ale lider miał rację.
-Spokojnie, jak się postaracie, to nie zajmie to za wiele czasu. -W tym momencie odezwała się Ayuko patrząc w stronę młodszej kobiety.
-Ale ja umiem jeździć, problem jest jedynie w tym, że u was ruch jest lewostronny, no i kierownica jest nie po tej stronie. Ale jeżeli mam zostać na stałe, to trzeba będzie przeżyć to piekło jeszcze raz -Powiedziała jakby sama do siebie, nie spodziewając się, że Takao natychmiast to przetłumaczy.
-Dobra Ayuko, rozumiemy o co Ci chodzi, postaramy się nad tym popracować, ale wiesz, ktoś będzie musiał poświęcić samochód. -Wtrącił szybko Yuu, zanim Kai zdarzył cokolwiek powiedzieć.
-Dobra... -Zaczął Kai patrząc na zegarek. -To sobie dogadajcie harmonogram kto i kiedy, no i kto poświęci swoją furę. -Po tych słowach wstał i wyszedł.

      -Dobra, skoro dzisiaj padło na mnie, to się zbieraj. - Powiedział Uruha zbierając swoje rzeczy. Nie był zadowolony z tego, że Akirze udało się wykręcić z dodatkowych kilometrów, a jemu się po prostu nie chciało, no ale Kai skróciłby go o głowę, gdyby się dowiedział, że kobieta wracała sama, a na pewno by się dowiedział.
W odpowiedzi z jej strony dostał jedynie kiwnięcie głową, a po kilku minutach podchodzili do jego samochodu.
-Ale nie zasypiaj na stojąco. -Gitarzysta się zaśmiał, widząc jak szatynka oparła się o samochód, zanim otworzył jej drzwi.
-Nie czepiaj się, bo zaraz będę mogła o śnie zapomnieć. -Odpowiedziała wsiadając na miejsce pasażera. Czuła się dziwnie, nie potrafiła się przyzwyczaić, że siadając po lewej stronie, tuż przed nią nie ma kierownicy. 
-Coś Ci nie pasuje? -Kouyou widział jej minę, od razu zaczął mieć nadzieje, że Anett nie należy do tych kapryśnych.
-Ale ty się czepiasz Kouyou, po prostu czuje się nieswojo siadając na miejscu kierowcy, które nie jest miejscem kierowcy. -Odpowiedziała jakby rozdrażniona.
-Jak chcesz możesz prowadzić. -Zaproponował krótko, przyglądając się jej.
-Nie mogę, nie wzięłam dzisiaj ze sobą okularów. -Kobieta cicho się zaśmiała, a mężczyzna lekko się załamał jej odpowiedzią, no ale tak, każda wymówka jest dobra. W końcu sam się zaśmiał pod nosem i powoli ruszył.
-Wiesz nad czym się wtedy naprawdę zastanawiałem? Że ty tak po prostu się zgodziłaś, nawet się nie zastanowiłaś, co nie? -Zapytał, nie spuszczając wzroku z drogi.
-Szczerze? -Anett spojrzała na niego uważnie. -Skoro mam okazję, tak jakby zacząć od nowa, to na moim miejscu chyba nie znalazłabym nikogo, kto by się zastanawiał. -Powiedziała z pełną powagą. Po jej słowach Kouyou miał coraz więcej pytań, ale wolał nie dopytywać, żeby przypadkiem kobieta się nie domyśliła, że komuś jeszcze spoza zespołu zależało, żeby ją tutaj ściągnąć.
     Gdy dojechał w końcu do domu odetchnął z ulgą, ale wiedział, że musi skontaktować się ze znajomym, żeby chociaż spróbować się czegoś więcej dowiedzieć.
Zaklął po raz kolejny, kiedy mężczyzna nie odbierał telefonu, ale stwierdził, że po prostu poczeka, aż ten będzie mógł się z nim skontaktować.

      -Ja pierdole. -Kobieta warknęła pod nosem zamykając za sobą drzwi. Dopiero w trakcie rozmowy z Kouyou w samochodzie dotarło do niej na co się zgodziła. I wcale nie chodziło o to, że tego nie chciała, tylko o to ilu osobom będzie musiała o tym powiedzieć i jak grubo będzie musiała się tłumaczyć ze swojej decyzji. A jakież było jej zdziwienie, kiedy po niecałej godzinie zobaczyła już kilka nieodebranych połączeń na komunikatorze, a chciała tylko odpocząć po całym dniu w studiu. 
     Rozmowa z rodzicami okazała się najdłuższa i jak na razie jedyna. Niby na spokojnie przyjęli informację o tym, że będzie ich jedynie od czasu do czasu odwiedzać, jednak musiała wysłuchać pretensji ze strony swojego ojca, a po porównaniu do jej siostry o mały włos, a sama by się z nimi pokłóciła.
W końcu mogła oddać się w objęcia morfeusza, jednak to nie było zbyt proste. Łóżko w sypialni było duże, więc przyzwyczajona do mniejszych przestrzeni czuła się nieswojo, a kanapa w salonie była przecież niewygodna, ale postanowiła jakoś przetrwać przy sporej przestrzeni wokół siebie, a w jakiś luźniejszy dzień przyjrzeć się sofie znajdującej się w drugim pokoju.
Ale to był tylko jeden z jej problemów przez które nie mogła zasnąć. Poza łóżkiem i sprawą z rodzicami był jeszcze Kouyou.  Rano ponownie to z nim miała jechać do studia i miała nadzieje, że nie zacznie zadawać jej niewygodnych pytań, jednak postanowiła się na to przygotować, co spędzało jej sen z powiek.

      Rano w studiu brakowało tylko Kouyou i Anett. Kai jednak nie wziął pod uwagę, że przez ostatnie miesiące gitarzysta się spóźniał, przez co nawet szatynka będzie później.
Właśnie dyskutowali o tym jak wprowadzić kobietę do zespołu, kiedy drzwi się otworzyły.
-Cześć, co chcecie zostawić takie jakie jest? -Zapytała Anett wchodząc do środka, a za nią Kouyou.
-Cześć. Uruha, możesz mi powiedzieć, czemu znowu jesteś później? -Zapytał lider, patrząc na roześmianą pytaniem dwójkę.
-Pozwól, że to ja powiem. -Zaśmiała się Anett. -Bo Uruha rano stwierdził, że to ja mam prowadzić, ale jak tylko wsiedliśmy to spanikował i był gotowy błagać mnie na kolanach, żeby się przesiąść. Jakbyście widzieli jego minę. -Po tych słowach wskazała na gitarzystę, dopiero w tym momencie reszta zauważyła mały szczegół, którego dzień wcześniej nie było.
-Czekaj... Ty wczoraj cokolwiek widziałaś? -Zapytał Yuu przyglądając się jej.
-O matko. -Westchnęła. -Nie każdy, kto nosi okulary to bez nich nic nie widzi, a ja jestem akurat takim przypadkiem, że mimo sporej wady, radzę sobie bardzo dobrze bez nich, no ale miałam prowadzić, a to jest jedyna czynność, przy której moim oczom nie ufam. Dobra, koniec o mnie, powiecie w końcu o czym rozmawialiście?
-Dobra, no bo Takanori to Ru...
-Dobra, rozumiem. -Kobieta przerwała perkusiście, a Uruha jedynie ją minął i usiadł na swoim miejscu.
-Akuma...- Powtórzył Akira, a wszyscy skierowali wzrok na kobietę.
-Jeżeli tak chcecie, akurat tutaj zdaje się na was. -Anett wzruszyła ramionami i usiadła na sofie.
-Akuma.- Powtórzył jeszcze raz Ruki, mrużąc oczy...

6 mar 2020

Rozdział 2

Witam.
Jak widać nad oprawą wizualną trochę popracowałam i mam nadzieję, że się wam podoba, przez co blog nie będzie się za często zmieniał.
Druga sprawa, jaką chcę poruszyć przy okazji tego posta jesteście wy moi drodzy. W ostatnich dniach statystyki bloga poszły do góry bardziej niż się spodziewałam, za co jestem wam wdzięczna. Zarazem mam do was prośbę, żebyście również komentowali. I to nie tylko dlatego, żebym wiedziała ilu z was tak naprawdę czyta, ale też chce poznać wasze opinie, a nawet lekkie sugestie.
Dobra, przejdźmy do rozdziału, bo się rozpisałam.
Miłego czytania :)

Rozdział 2

    Zamieszanie z pakowaniem, w dodatku co chwila ktoś dzwonił. Nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić jaką ulgę poczuła, kiedy samolot w końcu wystartował.
Spokojnie odetchnęła, wiedząc, że chociaż na chwilę wyrwała się od tego co się w jej życiu działo. Mogła spokojnie skupić się na poukładaniu swoich myśli w czasie lotu, ale cały czas zastanawiała się, co tak naprawdę będzie się działo. Nikomu nie mówiła o wyjeździe do momentu otrzymania wizy, w dodatku nikomu nawet nie mówiła o szczegółach jej wyjazdu, a właściwie o szczegółach propozycji, którą dostała, zresztą, sama nie była do końca przekonana, czy to nie jakiś przekręt, byle by ściągnąć ją do Japonii....

     Z godziny na godzinę atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Menadżer cały czas chodził z jakimiś papierami, Yutaka sklinał pod nosem widząc rosnącą stertę papieru, a Takanori ciągle chodził w kółko, co chwilę spoglądając na zegarek, a reszta zespołu ciągle gdzieś znikała.
Najczęściej znikał Kouyou, ale raczej robił to, ponieważ za każdym razem, gdy pojawiał się w polu widzenia perkusisty, czuł na sobie jego groźny wzrok. W końcu z całym tym zamieszaniem to lider miał najwięcej roboty.
Akira spokojnie wszedł do pomieszczenia i zajął swoje miejsce, po czym rozejrzał się dookoła.
-Ale wiecie, że dzisiaj to raczej nie przyjedzie? -Zapytał basista, widząc pytającą minę wokalisty postanowił kontynuować. -Data się zgadza, ale wyląduje po jedenastej w nocy, tak żeście to załatwili.
-Kaii...- Warknął Takanori podchodząc do perkusisty, który z sterty papieru wyciągnął jakąś kartkę i dokładnie się jej przyjrzał.
-No tak, Akira ma rację, nie wziąłeś pod uwagę zmiany czasu, czy jak? -Lider spojrzał na Rukiego, podając mu kartkę, która natychmiast została mu wyrwana.
-No to równie dobrze możemy iść do domów, a jutro nas czeka ciężki dzień. -Westchnął wokalista, sięgając po swoje rzeczy.
-Kto może sobie iść, ten może iść. Może sam byś się zajął tym bałaganem? -Burknął pod nosem perkusista, dając mu do zrozumienia, że to On musi siedzieć przez pomysły blondyna.
-Dobra, dobra, przecież można to jutro dokończyć, zresztą bez jej podpisów nic więcej nie zrobisz.
-A wziąłeś pod uwagę, że jak powiesz jej, że to propozycja jednak na stałe, to może się nie zgodzić? -Gdy tylko Yutaka usłyszał od Takanoriego o podpisach dziewczyny, postanowił go uświadomić, że jego szaleńczy plan może się nie udać, a On zachowywał się jak dziecko, które czekało na swój wymarzony prezent.
-No to będziemy mieli mniej pracy nad płytą. -Akira wzruszył ramionami, jakby cała sprawa totalnie po nim spływała. - W końcu kilka piosenek jest już gotowych, a dziewczyna była potrzebna do chórków, a z nią, trzeba będzie wszystko zmieniać.
-Ale taki właśnie jest mój koncept, żeby zmienić the GazettE.- Warknął wokalista, w końcu stając w miejscu, a jego ręce nagle skrzyżowały się na wysokości klatki piersiowej.
-A, to tak, zmienić wszystko bez przegadania tego z nami, to może my w ogóle sobie odejdziemy, a ty znajdziesz sobie kogoś na nasze miejsca, skoro stary zespół Ci nie odpowiada. -Odparł Yutaka, rzucając przed siebie właśnie trzymane papiery. Spojrzał na wokalistę, nie wiedząc do końca o co temu chodzi, ale ostatnimi czasy jego zachowanie drastycznie się zmieniło.
-Inaczej, nie chcę zmieniać, tylko dodać coś nowego...
--Raczej kogoś. - Tym razem to perkusista warknął, przerywając Rukiemu.
-Przegadaliśmy to i zgadzamy się, okej, jest to to ryzyko, więc po co się teraz kłócicie? -Zapytał Akira, który zdziwiony im się przyglądał.
-Bo próbuje go zrozumieć. Jego pomysły i decyzje ostatnio przyprawiają mnie o ból głowy. - Perkusista wyciągnął rękę, dłonią wskazując na Takanoriego.
Nagle drzwi się otworzyły, a cała trójka ujrzała ciemnowłosą kobietę, trzymająca kilka papierowych teczek.
-Yutaka, kochanie, proszę, daj spokój. Powiedziała spokojnym, melodyjnym głosem,
-Ayuko, jesteś kochana. -Rzekł Takanori delikatnie się uśmiechając.
-Taka, uważaj, bo po ich ślubie zamieni się w potwora. - Stwierdził Reita, po czym cała czwórka wybuchła gromkim śmiechem.
-Takanori, ty lepiej pilnuj swojego krocza. - Roześmiana kobieta nagle spoważniała. -Gitarzyści się już rozjechali, więc nie ma sensu dalej tu dzisiaj siedzieć. - Powoli wstała zbierając kartki ze stołu. -My dokończymy w domu, a ty Ruki dokładnie się zastanów, jak chcesz to przeprowadzić...

     Nagły telefon sprawił, że musiał szybciej wyjść ze studia. W sumie mógł się tego spodziewać przez sam fakt, kto tego dnia miał pojawić się w mieście. W co On znowu dał się wkręcić? Nadal sam do końca nie rozumiał, po co to komuś było, w dodatku Ruki... Wokalista zaczął przekształcać ich plan, o którym nawet nie wiedział.
W końcu zaparkował w umówionym miejscu, a po chwili młody mężczyzna wsiadł do samochodu.
-Cześć. I jak tam? Przez telefon nie brzmiałeś zbyt dobrze.
-Daj spokój, zrobiliśmy niezłe zamieszanie. Ona będzie u nas jutro, ale Takanori myśli, że mnie rozgryzł i chce ją przyjąć na stałe. -W tym momencie mina mężczyzny w odpowiedzi na słowa Kouyou była mocno zdziwiona. On sam raczej nie wierzył w to co właśnie usłyszał, przez co zamilkł na dłuższą chwilę, jakby się zastanawiając.
-W sumie to nawet dobrze. Tutaj nikt nic nie wykombinuje...
-Wiesz... W sumie to nie do końca wiem o co chodzi i nawet chyba nie chcę wiedzieć, ale...- Gitarzysta westchnął krótko. -Reszta zespołu myśli, że ściągam ją “dla siebie”. -Pokazał cudzysłów w powietrzu, obserwując dokładnie jak mina rozmówcy zmienia się w pełną gniewu i politowania.
-Nikt, nigdy nie może się dowiedzieć, że mam z tym cokolwiek wspólnego, sam mam zamiar odezwać się do niej dopiero po czasie, a ty dla własnego bezpieczeństwa, nie próbuj się z nią zaprzyjaźniać na swój sposób i to nie chodzi o mnie.
-Skoro nic od niej nie chcesz, to dlaczego... -Kouyou nawet nie skończył pytania, jak zaczął odczuwać, jakby mentalnie jakiś prąd przeszedł jego ciało, ale wiedział, że to była raczej reakcja wywołana paraliżującym wzrokiem mężczyzny. -Dobra, nie chcę wiedzieć co masz w głowie, jedźmy już. -Szybko dodał, przekręcając kluczyk w stacyjce.

     Z lotniska odebrał ją tłumacz zatrudniony przez zespół. Akurat jechali do wynajętego dla niej lokum, a kobieta z zachwytem przyglądała się miastu przez szyby samochodu.
Błysk ulicznego światła, czy kolorowych neonów praktycznie ją zahipnotyzował do tego stopnia, że nawet nie zwróciła uwagi, kiedy byli już na miejscu.
Po chwili została sama w pustym mieszkaniu i dopiero w tym momencie zaczęła odczuwać stres. Postanowiła na początek, na spokojnie obejrzeć mieszkanie, które w sumie nie było za duże. Ale jak Oni pomieścili tutaj dwa pokoje?!
Od razu po otworzeniu drzwi wchodziło się do w miarę przestronnego salonu, w którym po prawej stronie znajdowały się duże, rozsuwane drzwi do średniej wielkości sypialni, a tuż obok nich, jasne dębowe drzwi do drugiego, już mniejszego pokoju. Oba pokoje były połączone ze sobą rozsuwaną szafą. “No Narnia po prostu" zaśmiała się w myślach i ruszyła dalej w stronę łuku kierującego ją do kuchni, który znajdował się naprzeciwko rozsuwanych drzwi. Ona jedynie odbijała się od reszty mieszkania. Ściany poprzednich pokoi pomalowane były jasnym odcieniem beżu, kuchnia jako jedyna prezentowała się w odcieniach szarości. Nie była duża, ale przecież dla jednej osoby wystarczy.  Na koniec zostawiła sobie łazienkę, która również była w kolorach beżu, jednak tym razem trochę ciemniejszego.
-Trafiłam na fanów jasnych pomieszczeń. -Westchnęła sama do siebie, kierując się w stronę jasnej, skórzanej sofy, umiejscowionej na środku salonu.
Siadając, podciągnęła kolana do klatki piersiowej, skulając się. Dopiero teraz poczuła, jak od odczuwalnego stresu jej ciało zaczęło lekko drżeć. “Kiedyś naprawdę PTSD* mnie dopadnie” pomyślała, sięgając powoli po swój telefon, który musiała wydobyć z kieszeni spodni, byle tylko sprawdzić godzinę. Była już druga w nocy, a z rana miała być już w studiu. Nie miała już siły się ruszyć, jednak tak długa podróż robiła swoje, przez co postanowiła, że ogarnie się rano. Ustawiła budzik, chociaż dobrze wiedziała, że nie wstanie tak po prostu i na pewno o wiele później niż planuje, ale kiedy tylko ułożyła się wygodnie, od razu zasnęła.

     Takanori całą noc rzucał się na łóżku nie mogąc zasnąć. Cały czas zastanawiał się czy i jak powiedzieć reszcie zespołu prawdę. W sumie, kiedyś będzie musiał im o tym powiedzieć, bo w końcu sami to zauważą, a właściwie usłyszą. Ale najpierw musi skupić się na nowej. Nie chciał jej przesłuchiwać, przecież już w miarę znał jej głos, a to zajęłoby za dużo czasu. Ayuko w jednym miała rację, przyjęcie dziewczyny spowoduje duże zamieszanie. Zarazem w ostatnich dniach zauważył dziwne zachowanie Kouyou. Gitarzysta ciągle gdzieś wychodził, żeby rozmawiać przez telefon, byle by nikt z zespołu go nie usłyszał, dla Takanoriego było to trochę podejrzane. Przecież znali się tyle lat i nie mieli przed sobą tajemnic... No właśnie, nie mieli, a to przecież On zaczął przed nimi ukrywać stan swojego zdrowia, nawet menadżer nie wiedział o wynikach badań.
“Zresztą...” pomyślał, zrywając się z łóżka. Za oknem robiło się już powoli widno, nie było sensu próbować zasnąć, skoro zaraz i tak by musiał wstać i to nie będzie pierwszy raz, kiedy przeżyje kilka dni z rzędu bez jakiejkolwiek dawki snu. Nie czuł zmęczenia czy senności, ba! Nawet nie potrzebował kawy, czy innych napojów pobudzających.
Postanowił na spokojnie się zebrać i pojechać do studia, by przynajmniej postarać się przygotować większość spraw zanim reszta zespołu się zjedzie na ten jakże ważny dzień...

     Obudził ją dźwięk budzika. Po takiej nocy najchętniej rzuciła by grającym urządzeniem o ścianę. Powoli wstała z łóżka i narzuciła szlafrok na swoje zmarznięte ciało. Lekko przecierając swoje zaspane powieki udała się do kuchni, gdzie mogła spokojnie wtulić się w plecy swojego ukochanego.
-Znowu zabrałeś całą kołdrę. -Wyjęczała z niezadowoleniem w głosie.
-W nocy twoje jęki były bardziej przyjemne. -Zaśmiał się perkusista, a w odwecie kobieta zbliżyła swoją dłoń do jego głowy, udając, że chce go uderzyć, a ten jedynie odsunął głowę i zaraz odwrócił się w jej stronę.
-Denerwujesz się kochanie? -Kobieta spokojnie zapytała, z dokładnością przyglądając się jego twarzy.
-Nie, wcale. -W głosie Kaia można było wyczuć nutkę ironii. -Jak chociaż jeden dokument nie będzie się zgadzać, to ja ich pozabijam.
-Kai, naprawdę chodzi Ci tylko o dokumentacje? Ona Cię nie interesuje?
-Ayuko, skarbie, mam Ciebie i ty całkowicie mi wystarczysz. -Po tych słowach czule ucałował jej usta i odsunął się, by podejść do ekspresu do kawy, a kobieta jedynie cicho się zaśmiała pod nosem.
-Dobra, to ty dokończ kanapki, a ja zajmuję łazienkę. - Odpowiedziała, spoglądając w kierunku pysznie wyglądającego śniadania.

     W końcu wstała, czując się, jakby właśnie przejechał po niej tir, chociaż skąd mogła by znać takie uczucie, skoro nic takiego nic jej się nigdy nie stało, ale stwierdziła, że spanie na tej kanapie nie kończy się za dobrze.
Biegiem udała się do łazienki, chociaż poranna toaleta zajęła jej zdecydowanie za dużo czasu, w dodatku ogarnięcie się. Naprawdę tęskniła za czasami, gdy do pracy w ogóle nie nakładała makijażu, bo to było po prostu bez sensu, żeby później to wszystko zmywać razem z brudem.
Tym razem postawiła na delikatny makijaż, tak by widoczny był jedynie eyeliner, ale niedoskonałości na twarzy trzeba przecież jakoś zakryć... Oczywiście, jeżeli się da. Kolejnym i już ostatnim wyróżniającym elementem była jej ciemna bordowo-fioletowa szminka.
Nad ubiorem długo się nie zastanawiała. Zdecydowała się na połączenie białego T-shirtu z czarnymi spodniami.
W trakcie, gdy zabrała się za prostowanie swoich średniej długości, brązowych włosów usłyszała pukanie do drzwi. Szybko sprawdziła godzinę i stwierdziła, że jeszcze ma trochę czasu. Lekko zaskoczona poszła otworzyć, a w drzwiach zobaczyła Takao- znanego już jej tłumacza, który odbierał ją z lotniska.
-Miałeś być za pół godziny. -Skomentowała, gdy ten bez niczego wszedł do mieszkania.
-Chciałem tylko sprawdzić, jak tam przed spotkaniem z wielką piątką. - Odpowiedział jej z uśmiechem na twarzy, przyglądając się każdemu detalowi jej wyglądu.
-Chyba Costy i McCrae**. -Zawołała wracając do łazienki, gdzie ponownie chwyciła za prostownice.
-Kogo? -Mężczyzna zapytał zdezorientowany, idąc za nią.
-Doczytaj, nie chce mi się teraz tłumaczyć różnic indywidualnych. -Odpowiedziała, spoglądając w jego stronę.
-Musze przyznać, że z językiem sobie dobrze radzisz. -Stwierdził, widząc jak ręce dziewczyny zaczynają drżeć.
-Tak, teraz. Na miejscu to ja nawet Polskiego zapomnę. -Skierowała w jego stronę błagalny wzrok, -Jak masz tak na mnie patrzeć, to może jednak zrobiłbyś coś dla mnie? Kawa by się przydała. -Spokojnie kontynuowała prostowanie swoich włosów, próbując spokojnie oddychać.
-Dobrze, że Uruha-san zrobił zakupy tuż przed twoim przyjazdem.
-Że kto? -Ze zdziwienia nie wyczuła, że zaczęła prostować swoje ucho. -AŁ! -Krzyknęła, czując poparzoną skórę.
-A no tak, przecież nic nie wiesz. -Mężczyzna się zaśmiał, widząc jej minę, chociaż poczuł, że jego reakcja nie bywa odpowiednia do sytuacji. -Dobra, to ja zrobię Ci tą kawę, zanim sobie dłonie poparzysz. -Jak szybko powiedział, tak szybko zniknął.
Dziewczyna cicho westchnęła i spokojnie skończyła przygotowania. Udała się do kuchni, gdzie oczywiście zastała Takao, zalewającego kawę.
-Powiesz mi czego nie wiem? -Zapytała marszcząc czoło.
-Wydaje mi się, że nie jestem odpowiednią osobą do informowania Cię o czymkolwiek, ja tu tylko tłumaczę. -Takao  wzruszył ramionami.  Zobaczył jedynie jak kobieta skrzyżowała swoje ręce na piersiach, głośno wzdychając. -Nie jestem od Ciebie wiele starszy, a zatrudnili mnie tylko po to, żebym tłumaczył i żebyś miała z kim pogadać. Chyba nic złego w tym, że ktoś pomyślał, że przylecisz w nocy i nie będziesz miała nawet głowy, a co dopiero czasu, żeby zaopatrzyć się w podstawowe produkty. -Dodał, podając szatynce kubek z kawą.

     W trójkę, oczywiście spóźnieni spotkali się przed windą. W milczeniu czekali, spoglądając na siebie, ale gdy tylko w końcu znaleźli się w środku, jakby odetchnęli.
-Dzisiaj Kai z Rukim to nas po prostu zabiją. -Skomentował Yuu patrząc przed siebie.
-Wczoraj Kai mnie i Rukiego chciał zabić, mam nadzieję, że Ayuko udało się go chociaż odrobinę uspokoić. - Dodał Kouyou, kierując wzrok w górę.
-Przesadzacie. Zazwyczaj się w trójkę spóźniamy...
-Ale dzisiaj jest wyjątkowy dzień, chyba, że zapomniałeś, że nowa przyjeżdża. - Przerwał Reicie starszy gitarzysta, kierując głowę w jego stronę.
-Nie, nie jest dane mi o tym zapomnieć. -Odpowiedział basista, patrząc jak drzwi windy się rozsuwają na ich piętrze. Ledwo przekroczyli próg windy, gdy zauważyli Kaia, Rukiego, Takao i jakąś młodą kobietę, rozmawiających ze sobą. Natychmiast się zatrzymali, przyglądając się rozmawiającej czwórce, a Kouyou nagle poczuł, jak z niewiadomych przyczyn zrobiło mu się gorąco, a jego serce zabiło szybciej, chociaż uznał, że nie tylko jemu. Może to po prostu stres.
-To Ona? -Zapytał Akira, przyglądając się kobiecie.
-T..tak.- Uruha odpowiedział jakby się jąkając. -Ale lepiej zniknijmy z ich pola rażenia, bo zginiemy w męczarniach w trybie natychmiastowym. -Dodał, kierując się do pomieszczenia, gdzie zazwyczaj przebywali.
     Ta chwila rozmowy z kobietą, przekonała wokalistę, że raczej nie wybrał źle. Niby taka urocza, niewinna, ale widział w jej oczach tą trudną do nazwania iskierkę. Widział, że się denerwowała, w dodatku bardziej niż On sam. Postanowił więc nie przeciągać rozmowy, a po prostu “wyłożyć karty na stół”.
-Słuchaj, bo jest taka sprawa, nie do końca się dogadaliśmy. -Anett doskonale zrozumiała do Takanori powiedział, mimo dokładnego tłumaczenia młodego mężczyzny. Poczuła jak jej serce nagle zamarło, chociaż nie wiedziała o co tak naprawdę chodziło. -Nie informowaliśmy Cię, ponieważ w razie twojej odmowy nie chciało nam się szukać kogoś innego od nowa... -Takanori kontynuował, mimo że sam słyszał, że jego słowa nie są zbytnio dobrane. -Bo przez ten czas dużo myśleliśmy nad tym, rozmawialiśmy i postanowiliśmy zaproponować Ci, żebyś do nas dołączyła jako drugi wokalista...

__________

*PTSD- https://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_stresu_pourazowego (tu: poziom odczuwanego stresu może działać traumatycznie)
**Wielka piątka Costy i McCrae- https://pl.wikipedia.org/wiki/Wielka_pi%C4%85tka

2 mar 2020

Rozdział 1

Witam.
Pewnie post pojawi się w godzinach mojej pracy, więc dodam kilka słów. Jeszcze pracuje nad blogiem pod kątem wizualnym, także na dniach coś może się zmieniać, jak i powinnam dodać kilka linków, które mogą być przydatne/ciekawe dla was.
No to tyle z mojej strony.
Miłego :)


Rozdział 1:
     Młoda dziewczyna czekała pod drzwiami, aż pacjent wyjdzie z gabinetu. Wiedziała, że mężczyzna ma teraz chwilę przerwy, więc postanowiła z nim w tym czasie porozmawiać. Po propozycji, którą dostała jakiś czas wcześniej, nie do końca była pewna czy jej decyzja jest właściwa, w końcu po rozpadzie zespołu inaczej widziała swoją karierę, a raczej w innej dziedzinie.
W końcu chłopiec w wieku około ośmiu lat wyszedł z gabinetu ze swoją mamą. Grzecznie i z uśmiechem na twarzy odpowiedziała na ich „do widzenia” i szybko niczym szpieg wślizgnęła się do środka.
-Aneta? Coś się stało? – Zapytał mężczyzna, patrząc z zaskoczeniem na dziewczynę siadającą przy biurku.
-Tak i zarazem nie.-Odpowiedziała na jednym wdechu patrząc na niego jakby zmartwiona.
-Jeżeli chodzi o tego pacjenta to mówiłem Ci, nie uratujesz wszystkich, zrobiłaś co mogłaś i w tempie jakim mogłaś i tak zrobiłaś dla niego dużo...
-Właśnie to... Mogłam to przewidzieć wcześniej, ale nie o tym chciałam porozmawiać. – Przerwała, nie chcąc już słuchać o swojej marnej porażce, zresztą, przerobiła już ten rozdział w swoim życiu.
-Więc chodzi o wyjazd. Anett, mówiłem Ci, że nic Cię tutaj nie zatrzyma, po drugie, z tego co pamiętam nadal Cię ciągnie do tego gitarzysty... – Na te słowa dziewczyna uciekła wzrokiem, wiedziała, że nie ma sensu teraz przerywać, bo i tak nie zdąży nic powiedzieć. – Po drugie od tyłu lat Cię obserwuje, pamiętam jaka byłaś, kiedy pierwszy raz do mnie przyszłaś, potem widziałem, jak się zmieniłaś przez te kilka lat między terapią, a praktykami i widzę teraz jak się zmieniasz z roku na rok i jesteś całkowicie kimś innym niż te lata temu, ale zawsze jesteś sobą...
-Ale ja podjęłam już decyzję i wyjeżdżam. - W końcu znalazła w jego wypowiedzi tą krótką chwilę, by móc coś powiedzieć. Widząc minę mężczyzny niemal się nie zaśmiała. – Myślałam nad tym długo, chcę trochę odpocząć od tego psychologicznego kieratu i wiem, że nie powinnam, ale tak już mam, chcę spróbować, a to tylko kilka miesięcy, tyle, że nie wiem, jak powiedzieć o tym Pani dyrektor. - Jej twarz nabrała niezadowolonego wyrazu.
-Tym się nie przejmuj moja droga, lubi Cię i też chce dla Ciebie jak najlepiej. – Mężczyzna uśmiechnął się, dokładnie przyglądając się młodej dziewczynie. Niby niedawno skończyła studia, ale było w niej coś... Niby chciała być kim jest od lat i dotarła do celu, ale jednak to nie dawało jej pełni szczęścia. – Idź, nie martw się, wszystko się uda, trzymam kciuki.
-Jak zawsze. – Zaśmiała się powoli wstając z krzesła. Podchodząc do drzwi rzuciła krótkie „do widzenia” i wyszła by biegiem udać się do gabinetu Pani dyrektor...

   Takanori kolejną noc bił się z myślami, w jego planie było małe „ale”, na które reszta zespołu nie chciała się zgodzić. Nawet menadżer za bardzo nie chciał słuchać, długo dał się prosić, zanim pozwolił Takanoriemu powiedzieć o wszystkich za i przeciw by ostatecznie przyznać mu rację.
-Kto jest zwycięzcą? – Z tymi słowami I z uśmiechem na ustach wszedł do sali.
-Taki mały, blond skrzat. – Burknął pod nosem Uruha nie przerywając strojenia swojej gitary. Jedynie lekko podniósł głowę by z wrednym uśmieszkiem na twarzy spojrzeć na wokalistę.
-Ty... – Ruki przerwał rozglądając się czy są sami, żeby nie wydać przed resztą zespołu jego słodkiego miłosnego sekretu. Kiedy już się upewnił, że w pomieszczeniu znajdują się tylko On i gitarzysta kontynuował. – Wredny zakochany kundlu, masz problem.
-” Zakochany kundlu”, teraz, żeś wymyślił i niby jaki problem co? – Gitarzysta uniósł brew i rozsiadł się wygodnie na kanapie by w udawanym spokoju wysłuchać tego co jego młodszy kolega ma do powiedzenia.
-Jak sama się zgodzi, to twoja europejska bogini zostanie z nami na stałe. Kai w końcu stwierdził, że “niech będzie” i nawet menadżer dał się przekonać. – Uśmiech z twarzy Takanoriego nie znikał, nawet w momencie, kiedy pewnie siadł obok gitarzysty, rozkładając się ramionami na oparciu.
-Jaka moja bogini? Coś ty sobie wmówił, zresztą twoja sprawa, ale nadal nie rozumiem, dlaczego mam mieć w związku z tym problem?
-Bo nie będziesz mógł sobie pozwolić na krótki, intensywny romans. – Po tych słowach Rukiego mina Kouyou diametralnie się zmieniła. Musiał przyznać, że przyjaciel go przejrzał na wylot, no tak jakby.
-O czym ty mówisz do cholery? Chciałeś kogoś, to Ci znalazłem, a ty sobie już całe historie wymyślasz. – Warknął wstając z sofy i nerwowo podszedł do drzwi, w których pojawił się Akira.
-Uważaj na niego, jego wyobraźnia zaczyna świrować. – Dodał, mijając basistę, żeby w końcu wyjść. Reita spojrzał na Rukiego zdziwiony, a ten jedynie wzruszył ramionami...

      -Moje dziecko, jeżeli jesteś pewna to śmiało. Zawsze będziesz mogła tu wrócić tylko... Co na to twoja rodzina? - Starsza kobieta siedząca naprzeciwko szatynki wraz z pytaniem, zmieniła pozycję siedzenia, opierając łokcie o blat swojego biurka, zarazem opierając podbródek o swoje lekko zaciśnięte pięści.
-Wie Pani dyrektor...- Dziewczyna cicho westchnęła, a nawet zaczęła nerwowo bawić się swoimi palcami. - Od kiedy córka marnotrawna wróciła do łask, świata poza moją siostrą nie widzą. Ojciec przez chwilę nawet próbował się przeciwstawiać mojej decyzji, ale... W końcu sam uznał, że jestem dorosła i będę i tak robić co chcę. - Przy ostatnim zdaniu młoda szatynka ponownie westchnęła, opierając się wygodnie o oparcie krzesła.
-Dobrze więc, tylko o nas nie zapomnij w tej Japonii, tym bardziej, że japoński znasz lepiej, niż angielski.
-No.- Skwitowała krótko szatynka kierując się już do wyjścia z gabinetu.
-” Japoński znasz lepiej niż angielski...” -Tuż po zamknięciu za sobą drzwi usłyszała karykaturalnie piskliwy głoś swojego... Wroga?... Nie, raczej konkurenta, chociaż nie do końca wiedziała o co mu chodzi, w końcu oboje zostali przyjęci do poradni tuż po studiach. Jednak Łukasz miał chyba do niej żal, że nie dostał się na praktyki do osoby, do której chciał, tylko dlatego, że Ona była już w trakcie, w dodatku na czas do zakończenia studiów została przyjęcia na “staż”, a On cudem został przyjęty, bo taka była potrzeba.
-Łukasz, proszę cię, nie mam nastroju do odgryzania się tobie.
-O, nie będzie niczego wrednego w rytmie tego twojego dziwacznego zespołu. -Na te słowa wargi odwróconej już Anett zacisnęły się w cieniutką linie. Unosząc i lekko kiwiąc wskazującym palcem, odwróciła się do niego.
-Mam dla Ciebie dobre wieści, przez kilka miesięcy nie usłyszysz ode mnie ani nutki, chyba, że sam sobie zapodasz.
-Urlop? Ty i urlop, a to śmieszne.
-Nie urlop, lecę do Japonii pracować, aż żałuję, że się zgodziłam, bo nie będę miała tak długo okazji, żeby Cię wkur...- Ostatnie słowo urwała, ze względu na pacjentów czekających na korytarzu poradni, mimo, że mówiła szeptem, ktoś mógł to usłyszeć.
-Uważaj, żeby Ci tam kataną głowy nie ucięli. - Na te słowa kobieta, idąca już powoli w stronę swojego gabinetu dyskretnie, po uprzednim upewnieniu się, że nikt tego nie zobaczy, pokazała mu środkowy palec.
-Dzień dobry, Państwo do mnie? Zapraszam. - Powiedziała spokojnie i z uśmiechem witając osoby czekające w małym aneksie tuż przed jej gabinetem.
W tym czasie starsza kobieta rządząca placówką wyjrzała z swojego gabinetu.
-Panie Romku. - Powiedziała, widząc zaprzyjaźnionego z młodą kobietą psychologa. - Wiem, że ma Pan teraz pacjenta, ale chciałam prosić na dosłownie pięć minut. - Gestem ręki zaprosiła mężczyznę do środka, a ten jak na ścięcie poszedł za nią, w końcu należał do tych, dla których każde 5 minut zwłoki to wieczność.
-Coś się stało?
-Co myślisz o decyzji Anety? Tak nagle, z dnia na dzień zdecydowała się wyjechać na drugi koniec świata. - Mężczyzna kompletnie nie spodziewał się takiej troski ze strony Pani dyrektor wobec młodego pracownika.
-Wydaje mi się, że Ona chce się po prostu wyrwać z swojej rzeczywistości. Dopiero co skończyła studia i myśli o specjalizacji, ale szybko doszło do tego nieszczęsnego wypadku, no i sytuacja rodzinna daje jej do odczucia, że została odsunięta od życia, do którego zdążyła się już przyzwyczaić. - Oznajmił spokojnie mężczyzna, dokładnie przyglądając się kobiecie. - A jeśli mogę zapytać, co się stało, że się tak Pani o nią martwi?
-Po prostu znam ją już kilka ładnych lat, oboje wiemy, ile przeżyła, nawet w związku z rozpadem zespołu i nie chcę, żeby w końcu skończyła na psychotropach.
-Spokojnie, nie jest może taka silna jak jej się wydaje, ale dobrze wie co robi i jeżeli zdecydowała się wyjechać, to Ona sama czuje, że ten wyjazd dobrze jej zrobi...

      Już wczesnym wieczorem zaczynał panować półmrok, co strasznie utrudniało perkusiście pracę. Ostatnimi czasy miał wrażenie, że praca w naturalnym świetle wszystkim idzie lepiej, chociaż ostatnie pomysły wokalisty zwalały go z nóg, no ale przecież Rukiego nikt nie przegada, nawet jeżeli miałoby to przekreślić te wszystkie lata ich ciężkiej pracy.
Siedział jeszcze w studiu, wszyscy już dawno poszli, no, ale przecież z przyjęciem nowej osoby jest teraz tyle papierkowej roboty. Nie było by tyle, gdyby to był ktoś z Japonii, a nie Europy, w dodatku ten jego pomysł... Na stałe... Na stałe... Yutaka wręcz był w stanie błagać kobietę na kolanach, by się nie godziła, byle nie musieć siedzieć po nocach nad papierami.
Aż w końcu okazało się, że nie pracował o tej porze sam. Jakież było jego zdziwienie, kiedy do pokoju wszedł Takanori, taki niby zamyślony, niby szczęśliwy, a jednak wychodziła z niego bestia.
-Ty jeszcze tutaj, kto Korona wyprowadzi? -Zapytał niby żartobliwie, patrząc na wokalistę znam stery papierów.
-Przecież nie zostawię Cię z tym samego, może i chce dogryźć Kouyou, ale nie kosztem naszego Pana Lidera. - Powiedział spokojnie wokalista, siadając naprzeciwko perkusisty.
-Czekaj, dogryźć Kouyou? O Co Ci chodzi? - Dopytał Kai z niedowierzaniem. Naprawdę nie wierzył własnym uszom, że takie słowa padły z ust Rukiego.
-A wy naprawdę tego nie widzicie? Kolejna dziewczyna, którą przyjmiemy nie ważne w jakim charakterze, ale z jego “widzi-mi się”.  Wiesz, jak będzie? Skończy z nim w łóżku maksymalnie trzy razy i tyle będzie z jego zakochania, jeszcze, że to ja pokazałem mu to samo nagranie kilka miesięcy temu...
-Więc to o to chodzi. -Westchnął Kai, kiwając lekko głową.  -Ale wydaje mi się, że przez to, co stało się lata temu, skoro nadal sobie z tym nie poradził, nie powinniśmy pchać go w związek, w dodatku na stałe.
-Niee...- Takanori aż wstał by przejść się po pokoju. - To co było niech zostanie w przeszłości i niech nikt tego nie rusza. ALE... To nie powód, żeby panienkę na jedną noc sprowadzać sobie, aż z Europy! -Ruki wręcz nie mógł się powstrzymać od gestykulacji każdego słowa. Sam nie wiedział, czy był zły, czy zmartwiony o przyjaciela, ale był pewien jednego... Że nikomu nie mógł się przyznać, jaki był prawdziwy powód, że tak się uparł i że wcale nie chodziło o Kouyou...

      Kobieta powoli zeszła do pełnej już dymu papierosowego piwniczki. Od kiedy przestali chodzić do swojego ulubionego pubu, musieli znaleźć sobie miejsce na przesiadywanie do rana w gronie przyjaciół, a tym miejscem stała się mała piwniczka domu jednego z jej bliższych przyjaciół.
-Już jestem, wybaczcie za spóźnienie i że was tak nagle zebrałam. -Powiedziała, spokojnie siadając w wygodnym fotelu.
-I tak jest piątek, właściwie już weekend, to możemy siedzieć. -Powiedział jeden z zgromadzonych, który coś brzdąkał na swojej gitarze.
-Nie ma wszystkich, ale to najwyżej kiedyś się dowiedzą. Mam dwie sprawy, w sumie...- Zrobiła sobie krótką przerwę w wypowiedzi, niby, żeby otworzyć podane jej piwo, a tak naprawdę strasznie się bała ich reakcji. -W sumie jedna to informacja, a druga, to sprawa z tym związana.
-No mów, umierasz czy co? -Zapytał krótko ścięty blondyn, siedzący obok niej.
-Artur, nie przerywaj. Dostałam propozycje wyjazdu do Japonii na kilka miesięcy. - Ostatnie słowa wypowiedziała szybko, by nikt nie zdążył jej przerwać. -Wylatuje jutro w nocy. -Dodała, widząc miny przyjaciół. Kilkoro z nich milczało z zachwytu, ale reszta stwierdzając, że to była informacja, domyślała się, jaka sprawa może być z tym związana.
-No tak, jakiś rok temu Kris wyleciał, a teraz nagle ty...-Powiedział mężczyzna trzymający gitarę, ale Artur mu przerwał.
-Przypomnę Ci, że On z dnia na dzień zapadł się pod ziemię i dopiero po kilku miesiącach raczył się do kogokolwiek odezwać.
-Ale to i tak wspaniale, że nasza Akumcia w końcu spełni swoje marzenia i zwiedzi Japonię. -Do dyskusji dołączył się długowłosy szatyn, na którego nagle wszyscy złowrogo spojrzeli.
-Fotograf, zaraz i tę kwestię poruszymy. -Szatynka w końcu zabrała głos w tej krótkiej chwili. Wszyscy uważali ich wspaniałego fotografa za dziwnego, a Ona czasami żałowała, że tylko Ona wie, dlaczego taki jest. -I tak macie rację, chodzi o Krisa. Wiem, że to moja wina, że tak nagle postanowił zniknąć, ale ja z nim kontaktu nie mam, nie lecę tam dla niego, nie tym razem. Ale skontaktujcie się z nim i przekażcie mu, żeby się do mnie odezwał, jak tam będę, chce się z nim przy okazji spotkać i przeprosić, niepotrzebnie wtedy zaczęłam go podejrzewać. -Anett westchnęła i w końcu upiła łyk złocistego trunku...

1 mar 2020

Prolog

Prolog:

     Takanori leniwym krokiem wszedł do pomieszczenia, gdzie przebywali już pozostali członkowie zespołu.
-Kto durny wymyślił, żeby w wolny dzień, w dodatku z rana zwołać zebranie? - Warknął, patrząc na nich. Był zmęczony i wściekły, przecież nawet pracoholicy chcą czasami odpocząć, czy jednak nie?
-Ja- Odpowiedział Kouyou, podnosząc wzrok znad swojego laptopa -A tak w ogóle to cześć.
-Taa, cześć. Mam nadzieję, że to coś ważnego. - Przywitał się z resztą i usiadł obok gitarzysty.-No to co ty tam masz?
-Może w końcu znajdziesz kogoś do chórków. - Uruha się zaśmiał, podając wokaliście słuchawki.
-A reszta? -Zaskoczony Takanori spojrzał na niego.
-Już słyszeli. -Ruki kiwnął już jedynie głową. Miał konkretny pomysł na płytę, ale nikt mu nie odpowiadał, aż w końcu to usłyszał...
Głos, który przez kilka miesięcy miał w głowie. Spojrzał na gitarzystę, a potem rozejrzał się po reszcie, każdy kiwał głową, a On sam zaskoczony, nie dowierzał w to co słyszy.
-Stary, skąd ty ją żeś wytrzasnął? - Uniósł brew ku górze, spoglądając to na gitarzystę, a to na ekran.
-Z Europy, zresztą nie ważne, tak czy nie?  Menadżer chce wiedzieć jak najszybciej, bo ściągnięcie jej może trochę zająć. - Powiedział Tanabe zniecierpliwiony już całą sytuacją. Takanori tylko narzekał i marudził, nikt mu nie odpowiadał, a trzeba było zacząć już prace nad kolejną płytą. Miał małe wrażenie, że reszcie to zwisało, nawet Kouyou, chociaż dziwnie z dnia na dzień wziął sprawę w swoje ręce. 
-No oczywiście, że tak i to jak najszybciej. - Takanori odpowiedział, patrząc na perkusistę jakby ten właśnie sobie z niego zażartował.- Dobra, a teraz mogę już iść? Bo szczerze to się nie wyspałem. - Dodał, ale nawet nie czekał na odpowiedź. Wstał, rzucił tylko w stronę Kouyou, żeby mu podesłał to nagranie i wyszedł.
-A temu co? - Zapytał Akira, patrząc w stronę właśnie zamykających się drzwi.
-Ciężka noc, tak mi się wydaje. - Odpowiedział mu Yutaka, leniwie wstając z krzesła.- Dobra. Kouyou, masz jakieś informacje na jej temat, jakiś kontakt? Czy lecisz w ciemno? - Spojrzał na gitarzystę, a za sobą usłyszał cichy śmiech Yuu.
-Kai, On ją stalkuje od jakiś dwóch miesięcy. - Rzucił starszy gitarzysta, patrząc jak mina Uruhy diametralnie się zmienia, a zarazem jak jego twarz nabiera czerwonego koloru ze złości.
-Wcale nie.…- Przerwał wiedząc, że jego zaprzeczenie nic nie da.- Nie ważne, tak mam. Nie chciałem mówić przy tej marudzie, ale Ona najpierw też musi się zgodzić przylecieć.
-No racja, to trochę daleko. -Skwitował krótko Akira, obracając w swoją stronę komputer Kouyou i patrząc na dziewczynę na ekranie.
-Nie tylko to, ten zespół rozpadł się jakiś rok temu, nawet nie zdążyli wydać płyty, ale nikt nie wie, dlaczego, po ich działalności zostało jedynie kilka nagrań. - Na koniec wypowiedzi Uruha westchnął, a jego mina wyglądała, jakby się zastanawiał.
-I pousuwała zdjęcia na Insta......- Powiedział wolno, lecz żartobliwie Reita zaczynając grzebać coś przy laptopie. Kouyou jedynie warknął coś w stylu, żeby się odczepił i zamknął pokrywę, udając, że zatrzaskuje nią palce basisty.
-Dobra, to nie ważne. – Rzucił krótko Tanabe, wyczuwając spięcie między basistą a gitarzystą. – Załatw co trzeba załatwić, a ja pogadam z menadżerem. – Po tych słowach wyszedł, zostawiając gitarzystów samych...

      Późnym wieczorem postanowił wyjść na spacer, zabierając ze sobą psa. Nawet po powrocie do domu sen nie przychodził mu łatwo, a z każdą godziną powieki stawały się coraz cięższe, dlatego stwierdził, że „świeże” Tokijskie powietrze mu pomoże.
Jednak ciągle zastanawiał się, skąd ten głos wziął się w jego głowie. Przecież nie mógł wziąć się znikąd, na pewno skądś zna tą barwę. Na tą myśl postanowił na spokojnie wysłuchać nagrania, które Kouyou mu wysłał. Gdzieś po kilku krokach spaceru do jego uszu doszedł ten sam dźwięk, który słyszał w studiu, ten głos. Wsłuchiwał się w dźwięk wydobywający z słuchawek, cały czas mając wrażenie, że gdzieś już to słyszał.
Nagle jakby go olśniło, przecież On dobrze znał to nagranie! Szybkim krokiem skierował się w drogę powrotną do swojego mieszkania. Nie bez powodu to właśnie Uruha pokazał mu to nagranie, ale jeszcze nie miał pewności, czy to na pewno Ona.
W mieszkaniu niedbale rzucając buty i bluzę w kąt pobiegł do pokoju, w którym zazwyczaj pracował, a już po chwili na ekranie komputera wyświetliła się wyszukiwarka.
-A to żmija. – Syknął pod nosem znajdując w końcu to, co chciał znaleźć, a sam patrzył z niedowierzaniem. Ta dziewczyna...
Wiedział, że gdzieś już ją widział i słyszał, a Uruha nie zrobił tego przypadkowo. Sam jakiś czas wcześniej pokazał gitarzyście inne nagranie tego zespołu, po prostu pod pretekstem, że fajnie grają, ale jakoś ten głos utkwił mu w głowie i do tego momentu nie mógł sobie przypomnieć skąd się wziął.
Patrząc na stertę papierów leżących obok, postanowił zostawić to już tak jak jest. Nie miał siły szukać dalej kogoś, kto by się nadawał, a zarazem w jego głowie zrodził się pewien plan i została mu jedynie nadzieja, że się powiedzie...

__________

Cześć :) I wam się prolog podoba?
Myślę, że pierwszy rozdział pojawi się już jutro, tak, żeby dobrze zacząć.
Miłego :)