26 cze 2021

Rozdział 37

Em, no... Dzień dobry :) Mam nadzieję, że ten tydzień był dla was przyjemny, a upał nie dał wam za bardzo w kość :) No cóż, ja za wiele do napisania nie mam, więc...
Miłego czytania :3

Rozdział 37: 

     Gdy tylko dojechali do studia, udali się na spotkanie z pozostałymi członkami zespołu. Każdy już czekał, zastanawiając się co dalej. Ten artykuł może i dotyczył tylko Akumy i Uruhy, ale zagrażał całemu zespołowi. 
-Czyli już wiecie. -Powiedziała Anett, tuż po wejściu do pokoju.  
-Tym razem Mitsutake nie szczędził papieru na kłamstwa. -Stwierdził Takanori, patrząc przed siebie. 
-Postanowiliśmy z Anett, że opublikujemy w mediach informację, że to prawda, że jesteśmy razem, ale, że reszta artykułu to brednie. -Powiedział Uruha, siadając na swoim miejscu. 
-Dobry pomysł, ale to nie wystarczy. -Stwierdziła Ayuko, siedząca obok męża. 
-A oficjalny wywiad? -Zaproponowała zrezygnowana wokalistka. 
-W sumie od momentu ukazania się artykułu, ciągle mam telefony w sprawie jakiegoś wywiadu z wami, pewnie da się coś zorganizować na szybko, zanim fani uwierzą w te kłamstwa. -Ayuko pokiwała głową, po czym wstała. -To ja idę coś załatwić. A, prawie bym zapomniała, dzisiaj zaczyna pracę ta dziewczyna, która ma być za Miko. -Kobieta lekko się uśmiechnęła do reszty, po czym wyszła. 
-Wiecie coś o tej nowej? -Zapytał Akira, jakby przerażony, że pojawił się ktoś nowy, w dodatku w takim momencie.  
-Poza tym, że nazywa się Hitomi i jest nawet lepsza od Miko, to niewiele. -Rzucił Kai. -A i chyba szaleje za Ślicznym. -Dodał, wrednie się uśmiechając. 
-A ja idę na pierwszy ogień, świetnie. -Mruknęła Akuma, z myślą, że jeżeli nowa przeczytała artykuł, to nie wokalistce żyć. 
-Będzie dobrze, Miko was przypilnuje. -Wredny uśmieszek nie schodził z twarzy Yutaki, a An niepewnie chwyciła za klamkę, po czym pełna niechęci wyszła, kierując się w stronę ich jakże cudownego “salonu urody” 
    Kiedy wolnym krokiem, dotarła na miejsce, niezauważona stanęła w drzwiach, słuchając rozmowy Miko i Hitomi.  
-Myślisz, że to prawda? -Zapytała nowa, która okazała się szczupłą brunetką, niewiele niższą od wokalistki. “Czy w Japonii naprawdę większość ludzi ma czarne włosy? Okazuje się, że tak” pomyślała An w międzyczasie. 
-Prawdą jest tylko to, że są razem, reszta to bzdury. Akuma dostała się do zespołu w sprawiedliwy sposób i naprawdę ma talent. Chociaż... Jest wredną suką. -Miko nie ukrywała swojej niechęci wobec wokalistki, ale nie chciała wchodzić w szczegóły.  
-Miko, weź przestań w końcu. -Powiedziała Anett, wychodząc z “ukrycia” -Wredną suką, to jesteś ty. -W tym momencie wokalistka uśmiechnęła się chytrze.  
-Jeszcze czego? Pojawiasz się znikąd i się rządzisz. -Miko przewróciła oczami.  
-Ja się nie rządzę, to ty się mścisz. Ty zniszczyłaś sukienkę, ty zamknęłaś mnie na tarasie i to ty wrobiłaś Kyu w dziecko, mam wymieniać dalej? -Anett cały czas niebezpiecznie mrużyła oczy, jednak nie poruszyła się ani o krok.  
-To dziecko Uruhy? -Zapytała Hitomi, wydając się zaskoczona rozmową kobiet. 
-Ups... Nowa jeszcze nic nie wie? Jak mi przykro, już wie. -Skomentowała szatynka, zajmując miejsce na krześle.  
-Za to ty oczywiście wiesz wszystko. -Warknęła Miko, po czym wyszła. Anett wraz z Hitomi patrzyły jeszcze przez chwilę w stronę drzwi, po czym bez słowa brunetka zabrała się do pracy. Nowa przez cały czas w ogóle się nie odzywała, a wokalistka czuła się jakoś dziwnie. Wcześniej Hitomi z Miko nadawały prawie cały czas, a teraz brunetka jakoś tak podejrzanie milczała. Chociaż Anett nawet się cieszyła. W ciszy mogła pomyśleć, jak wyjść z tej całej sytuacji z artykułem.  
-Tu jeszcze jesteś. -Nagle po pomieszczeniu rozległ się głos Uruhy. Akuma spojrzała na niego kątem oka, a Hitomi jakby zastygła w miejscu. “Oho, kolejna...” pomyślała Anett i zaraz zrozumiała, czemu brunetka cały czas się do niej nie odzywała- ten przeklęty artykuł.  
-Przepraszam, że tak długo... 
-Tak wiem, Miko miała Ci pomóc. -Kouyou przerwał nowej, podchodząc do kobiet.  
-Niech zgadnę, już się poskarżyła, że byłam dla niej wredna. -Wtrąciła szatynka, patrząc przed siebie, prosto w stronę lustra.  
-Taa, ale chyba zdążyłem się już pogodzić z myślą, że nigdy się nie dogadacie. -Uruha się zaśmiał i zaraz zajął miejsce na kanapie, a Hitomi jak gdyby nigdy nic wróciła do pracy. -A tak w ogóle, to stroje przyjechały.  
-Co? -Anett od razu odwróciła się w stronę gitarzysty. -Tylko nie ta przeklęta kiecka. -Warknęła wracając do swojej poprzedniej pozycji. Postanowiła z odpowiednią reakcją poczekać, aż Hitomi skończy z makijażem. W końcu nie miała zamiaru latać z jakimkolwiek pędzelkiem w oku.  
-No niestety kochanie, ta przeklęta kiecka też. I nie marudź, przecież wiadomym było, że Takanori choćby miał wysyłać ją na miliony poprawek, to Cię w nią wciśnie. -Kouyou się zaśmiał na samo wspomnienie, ile razy wokalistce coś nie pasowało.  
-Dobra, skończone. -Rzuciła brunetka, a Anett przejrzała się w lustrze. Musiała przyznać, że nowa wykonała kawał dobrej roboty. Górne warstwy jej włosów zostały spięte w staranny kok, a reszta włosów pozostała rozpuszczona i dokładnie wyprostowana, wedle życzeń Pana Matsumoto. W sumie od samego początku, gdy myśleli nad stylizacją wokalistki, Ruki chciał zostawić jak najwięcej z jej naturalnego stylu. -Częściowo spięte włosy, nie za mocny makijaż... Chociaż co do tego drugiego, to Anett nadal nie przyzwyczaiła się do tak grubej warstwy kosmetyków na swojej twarzy. No, zostały jeszcze stroje i tego akurat Anett bała się najbardziej.  
-Dziękuję. -Powiedziała An, delikatnie uśmiechając się do brunetki, po czym powoli wstała. -Dobra, to pora pobawić się w modelkę. -Szatynka cicho westchnęła, patrząc jak Kouyou niechętnie wstał i oboje bez słowa wyszli. 
    Stała przed piątką facetów, ubrana w długą, czerwoną koszulę w kratę, pod którą znajdowała się koszulka zaprojektowana oczywiście przez Takanoriego i obcisłe, skórzane spodnie. Anett chyba gdzieś umknęła ta mała zmiana dotycząca dolnej części garderoby.  
-… A ta menda będzie mi się cały czas gapić na tyłek, jeszcze się pomyli. -Rzuciła wokalistka w trakcie dyskusji o spodniach. 
-Od pomyłek jestem tutaj ja. -Wtrącił lider, zaraz karcąc się w myślach za te słowa. 
-Oj, przecież nie chciałaś się zgodzić na dekolt, a nogi masz idealne. Każda chciała by takie mieć. -Powiedział Takanori, po raz kolejny obchodząc wokalistkę dokoła i dokładnie się przyglądając. 
-Od idealnych nóg to jest Uruha. -Warknęła Akuma. 
-Przepraszam, ale ja ten etap mam już za sobą. -Kouyou podniósł ręce jakby w geście poddania się. 
-Nie pomagasz. -Anett spojrzała błagalnie na ukochanego. 
-Nie chcę dostać w twarz. -Uruha posłał wokalistce wredny uśmiech, a ta cicho westchnęła.  
-Dobra, to dajcie tą sukienkę. -Szatynka przewróciła oczami, wiedząc, że przy piątce facetów jest na przegranej pozycji. Zaraz sięgnęła po wieszak i poszła się przebrać.  
Na szczęście tym razem sukienka znajdująca się pod warstwą tiulu okazała się dłuższa. Sięgała wokalistce do polowy uda, na co w końcu mogła się zgodzić. Żeby tyle czasu protestować, że nie będzie świecić tyłkiem...  
Kiedy w końcu wyszła, ukazując się reszcie zespołu, usłyszała gwizd, a patrząc na Kouyou, zauważyła jak ten przełknął ślinę, robiąc krok w bok, jakby siedzący przed nim Akira miał coś zasłonić. Anett miała kolejną okazję by przewrócić oczami i nawet nic nie powiedziała. Gdy wszyscy podziwiali reakcję, ta poruszyła jedynie wargami w stronę gitarzysty, jakby chciała mu coś przekazać.  
-No to, skoro wszystkim już wszystko pasuje, wracamy do roboty. -Powiedział Kai po dłuższej chwili wstając z miejsca, a reszta grzecznie ruszyła za nim by się z powrotem przebrać. Anett jednak zrzuciła z siebie jedynie tiulową warstwę i poszła w “umówione” miejsce.  
    Czekała już przy drzwiach damskiej toalety i w sumie nie musiała długo czekać. Kouyou zaraz podszedł do niej i lekko się pochylając w jej stronę, ręką oparł się o ścianę.  
-Te spodnie jednak okazały się za ciasne? -Anett uśmiechnęła się wrednie.  
-Za dobrze mnie znasz kochanie. -Szepnął Kouyou. -Chociaż przez chwilę się zastanawiałem, o co Ci chodzi z tą “toaletą” -Mężczyzna cicho się zaśmiał, ale natychmiast został jakby skarcony błagalnym wzrokiem Anett.  
-Przecież od razu by zauważyli, że nas nie ma, jakbyśmy pojechali do mnie. -Wokalistka zagryzła lekko dolną wargę, patrząc brunetowi oczy. 
-W sumie masz rację. -Kouyou pokiwał lekko głową i zaraz chwycił Anett za rękę, by od razu razem z nią zniknąć za drzwiami.  

     Ayuko w końcu udało się załatwić jakiś sensowny wywiad. Idąc korytarzem, by poinformować Anett i Kouyou o porannym wywiadzie następnego dnia, zauważyła jak ta dwójka znika w damskiej toalecie. Kobieta najpierw westchnęła kręcąc głową, a po chwili się zaśmiała, przypominając sobie, że Ona i Yutaka w sumie też święci nie byli. Brunetka postanowiła wrócić do swoich spraw i poczekać, aż wokalistka będzie wolna, jednak wcześniej dla pewności wysłała Anett sms’a, że chce się z nią widzieć.  
Zajęta swoimi sprawami, całkowicie zapomniała o wiadomości, którą wysłała wokalistce. Przypomniała sobie dopiero kilka godzin później, kiedy zobaczyła ja na korytarzu po próbie zespołu.  
-Szukałam Cię, ale nigdzie Cię nie było, a wiesz jaki jest Ruki. -Powiedziała Anett podchodząc do brunetki.  
-Przepraszam, zapomniałam, że macie jeszcze próbę. -Ayuko uśmiechnęła się jakby głupkowato i poszła z Anett do pomieszczenia zespołu. Gdy były już w środku, zamknęła drzwi i zaraz wygodnie usiadła. -Jutro rano macie z Kouyou wywiad w radiu, wszelkie informacje macie już na mailu, tylko nie spieprzcie tego. A druga sprawa, wy tak przypadkiem nie przesadzacie? -Ayuko uniosła brew, a Anett spokojnie usiadła, przez chwilę się zastanawiając, o co asystentce chodzi. Po chwili do niej dotarło.  
-Ayuko... 
-Spokojnie, może i jestem po ślubie i w ciąży, ale pamiętam, jak to jest. Tak między nami, to my z Kaiem też nie byliśmy święci... -Brunetka przerwała na chwilę, widząc jak wokalistka otworzyła szeroko oczy. -Też nam się zdarzało, nawet tutaj... Ale wróć. To była inna sytuacja. Chodzi mi tylko o to, byście uważali. No wiesz, Miko jeszcze pracuje, cała ta sprawa z artykułem plus ta Hitomi jest jakaś... Dziwna. -Kobieta spojrzała w bok, jakby się zastanawiając. 
-Tak między nami, nie masz się o co martwić. Takie miejsca to jednak nie moja bajka. Kouyou wczoraj coś rzucił, że w trasie będzie szlaban i chciałam wykorzystać okazję, żeby sprawdzić, czy dałabym radę. -Anett zacisnęła wargi, uciekając wzrokiem w bok. 
-W trasie jest inaczej, macie więcej prywatności. W ostateczności Kouyou po prostu Cię zaknebluje. -Ayuko cicho się zaśmiała, a Anett zasłoniła oczy dłonią kręcąc głową.  
-Tak wiem, dodaj jeszcze, że oczywiście bez żadnych dzieci i tak dalej. Zostawmy już tą sprawę, bo dowiesz się za dużo. -Rzuciła Anett, cicho wzdychając. -Wspomniałaś o Hitomi i może masz rację. Z Miko rozmawiała normalnie, a kiedy została ze mną sam na sam, cały czas milczała, jakby się mnie bała, a jak nagle pojawił się Kyu, na chwilę zastygła w miejscu. -Wokalistka oparła się wygodniej. 
-Kolejna z wielkich fanek Uruhy, co się dziwisz? Po tym artykule nie zdziwię się, jak większość z nich Cię znienawidzi. -Stwierdziła Ayuko z spokojem w głosie. 
-Ten artykuł wszystko zniszczył. Nawet jak jutro oboje przyznamy, że “Tak, jesteśmy razem”, to dalej będę wrogiem publicznym numer jeden dla setek czy nawet tysięcy fanów. A chcieliśmy to załatwić spokojnie. Najpierw, żeby ludzie zaczęli coś podejrzewać, co się nawet udało i tak powoli do oficjalnej informacji, że no sorry, Uruha jest zajęty. -Anett gwałtownie wstała, zarazem zrzucając z kanapy torbę Kouyou, którą mężczyzna rano tam zostawił. Wśród rzeczy, które z niej wypadły, jedna przykuła uwagę wokalistki.  
-Wiem, ale nikt nie przewidział, że Mitsutake wyda was pierwszy, w dodatku okłamując wszystkich fanów. -Powiedziała brunetka, obserwując jak wokalistka powoli się podniosła, trzymając w ręku buteleczkę jakby z jakimiś lekami. -Co to jest? -Dopytała z ciekawością w głosie. 
-Nie wiem, pierwszy raz to widzę na oczy, a Kouyou poza problemami z ręką na nic się nie skarżył. -Anett spojrzała w stronę drzwi, upewniając się, że nikt teraz nie wejdzie. Szybko zebrała rzeczy gitarzysty z podłogi, wrzucając je od razu do jego torby, którą odłożyła na miejsce. Podchodząc do Ayuko otworzyła pojemnik, a zaraz jakby zbladła. -Co za... -Przerwała, zaciskając wargi. Ayuko szybko zabrała jej buteleczkę i zajrzała do środka, a jej oczom ukazały się małe, niebieskie tabletki.  
-Ale to chyba nie są...  
-Narkotyki? Nie. Viagra albo jakieś inne chujstwo na potencje. - Powiedziała Anett, czując jak jej poczucie własnej wartości spada poniżej zera. Bezsilnie usiadła obok Ayuko. 
-Nie zauważyłaś nic wcześniej? -Zapytała niepewnie Ayuko, patrząc na wokalistkę. 
-Coś zauważyłam, ale... Od dwóch tygodni praktycznie nie wychodzimy z łóżka, fakt, zauważyłam ostatnio, jakiś spadek formy z jego strony, ale myślałam, że albo to ten etap, albo już się mną znudził. A patrząc na to, że zostało ich kilka, okazuje się, że musi się wspomagać, żeby iść ze mną do łóżka. Świetnie. -Anett zaraz sięgnęła palcami swojej dolnej wargi, głowiąc się nad tym, jakim cudem nic nie zauważyła.  
-Powinnaś z nim porozmawiać, ale na spokojnie. Znając Kouyou, też to dla mnie dziwne. -Brunetka westchnęła, podając Anett zamknięta już buteleczkę. 
-Chłopaki załatwiają jeszcze coś ze sprzętem, pewnie trochę czasu im to zajmie. Musze pomyśleć, także nie będziesz zła, jak już pójdę? I błagam, nie mów Kouyou, że wiem. -Anett uśmiechnęła się słabo i powoli wstała, zbierając swoje rzeczy.  
-Jasne, idź. I tak dzisiaj już nie masz nic do roboty i nic mu nie powiem. Jakby pytał, powiem, że gorzej się poczułaś. A nie, bo zacznie świrować, że czemu mu nie powiedziałaś, by cię odwiózł... 
-Powiedz mu po prostu, że musiałam coś załatwić. -Rzuciła An, po czym zaraz wyszła, a Ayuko westchnęła, mając nadzieję, że Uruha nie będzie dopytywał.  

    Katherine zajęta papierkową robotą, nawet nie zwróciła uwagi, że zespół skończył już próbę. Kiedy do nich dołączyła w ich pokoju, zauważyła brak wokalistki. W sumie nie tylko Ona. 
-Anett już poszła? -Zapytał zdziwiony Kouyou, sięgając po swoją torbę.  
-Tak, mówiła, że musi jeszcze coś załatwić. A i jutro macie wywiad. -Odpowiedziała asystentka, próbując uśmiechem ukryć, że kłamie.  
-Tak, widziałem, że coś wysłałaś. -Kouyou powiedział, zaglądając do torby, w poszukiwaniu kluczyków od samochodu. Nagle zmarszczył czoło, spoglądając ukradkiem na Ayuko, gdy odkrył, że czegoś brakuje. Ufał Anett i był pewien, że ta nie grzebałaby w jego rzeczach, a gdyby chciała dostać się do samochodu, przecież by mu powiedziała.  
Ayuko zaczęła się stresować, kiedy Kouyou przeklinał pod nosem szukając tych nieszczęsnych kluczyków. Nie wiedziała, czy powinna powiedzieć, że widziała, jak jego torba spadła, ale wtedy Uruha domyśliłby się, dlaczego wokalistka na niego nie poczekała... Albo już się domyślił.  
-Są. -Gitarzysta udawanie odetchnął z ulgą. Bez dalszych pytań po prostu się pożegnał i pognał w stronę windy. Miał nadzieję, że zostawił je w domu, bezpiecznie schowane, niżeli Anett miałaby je znaleźć. Przecież kobieta urządzi mu piekło, kiedy odkryje jego mały sekret. W drodze do samochodu próbował dodzwonić się do szatynki, ale na marne. Cały w nerwach wsiadł do samochodu i zaczął jeszcze raz przeszukiwać torbę, ale to było na nic. Postanowił od razu pojechać do An i przekonać się, czy to Ona je zabrała. Ale jeżeli tak, to był pewien, że zawiodła jego zaufanie.  

     Szatynka wróciła do domu pieszo, cały czas myśląc o tym, co znalazła. Przez to, że nie była pewna, jak długo to trwa, nie potrafiła znaleźć żadnego punktu zaczepienia, dla jakiegokolwiek logicznego wyjaśnienia, dlaczego gitarzysta w ogóle trzyma przy sobie coś takiego. Przez chwilę pomyślała nawet, że to może z powodu różnicy wieku jaka jest między nimi, ale przecież nie wiedziała jak długo i dlaczego Kouyou w ogóle po nie sięgał.  
Gdy wróciła do mieszkania, nie musiała długo czekać, aż zadzwonił jej telefon. Nie chciała odbierać, nie chciała swoim głosem rzucić podejrzeń, że coś wie, kiedy tylko zobaczyła, że to gitarzysta do niej dzwonił. Miała tylko nadzieję, że ten się nie zorientował, że coś z jego rzeczy zniknęło.  
Nie odbierając, wiedziała też, ile ma mniej więcej czasu, na przemyślenie tego, jak powinna bruneta w ogóle o to zapytać.  
Siedziała w salonie i tak jak się spodziewała, po jakiś dwudziestu minutach usłyszała otwierający się zamek w drzwiach. Szybko schowała buteleczkę pod poduszką i poszła w stronę drzwi. 
-Kochanie, przecież mogłaś na mnie poczekać. -Powiedział Kouyou wchodząc do środka, gdy tylko zauważył Anett. 
-Przepraszam, musiałam jeszcze pójść na zakupy. I przepraszam, że nie odebrałam, nie miałam jak. -Akuma uśmiechnęła się delikatnie.  
-Tym nie odbieraniem zmartwiłaś mnie jeszcze bardziej. Myślałem, że coś się stało. -Gitarzysta objął kobietę, delikatnie całując jej czoło. -Po drugie przecież pojechałbym z tobą. -Dodał zmartwionym głosem. 
-Ale dałam sobie radę, a jakbyś pojechał ze mną, tylko stracilibyśmy czas. -Anett powoli odsunęła się od niego. Miała o wiele za mało czasu by się przygotować. -A tak w ogóle, to wszystko w porządku? -Zapytała niepewnie. “Tak Anett, brawo! A gdzie twoje wykształcenie psychologiczne? Przecież nie tak się zaczyna takie rozmowy!” skarciła sama siebie, widząc zmieszanie na twarzy Kouyou. Ten jedynie poczuł się zawiedziony, ponieważ wiedział, co wokalistka miała na myśli. 
-Nie, wszystko w porządku. -Kouyou uśmiechnął się głupio, udając, że nie wie o co chodzi. 
-Bo... -Anett nie wiedziała, jak powinna była to powiedzieć, w końcu postanowiła powiedzieć prawdę. -Rozmawiałam z Ayuko i przypadkiem zrzuciłam twoją torbę. Kilka rzeczy z niej wypadło, między innymi to. -W tym momencie kobieta wyjęła zza poduszki białą, nieoznakowaną buteleczkę na leki. -Możesz mi powiedzieć co to jest? Nie, inaczej. Ja wiem co to jest, więc powiedz mi, na cholerę Ci One? -Anett w tym momencie nie ukrywała swojej złości połączonej z rozczarowaniem, a Kouyou nie był pewien, czy powinien wierzyć w to, że “przypadkiem” je znalazła. 
-Kochanie, to nie tak jak myślisz. - Mężczyzna westchnął, myśląc jak powinien jej to powiedzieć. Powoli do niej podszedł i ostrożnie objął. -Ostatnio jest między nami dość... Intensywnie. Bałem się, że nie dam rady, że za tobą nie nadążę. Nagle dotarło do mnie, że między nami jest trzynaście lat różnicy i po prostu nie chciałem Cię zawieść... -Kouyou delikatnie przesunął dłonią po jej policzku, a An lekko się zaśmiała. 
-Czekaj, czy ja dobrze rozumiem? Boisz się, że nie nadążysz za mną, kiedy ja się boję, że nie nadążę za tobą? -Anett ponownie się zaśmiała, chowając twarz w dłoniach.  
-Chwila. O czym ty mówisz? -Gitarzysta uniósł brew ku górze.  
-Dla mnie przez ostatnie dni było tego trochę za dużo. Nie wiedziałam, jak Ci to powiedzieć, chciałam przeczekać. -Wokalistka uciekła wzrokiem w bok. -Ale teraz rozumiem skąd u Ciebie taki spadek formy, zmuszasz się tabletkami. A mówiłam Ci, że chcę prawdziwego Ciebie, nawet jeżeli miałoby to być rzadziej. -Anett spojrzała błagalnym wzrokiem na gitarzystę.  
-Wiem, powinienem Ci powiedzieć, w sumie tak jak ty mi. Ale to nie daje Ci pozwolenia na grzebanie w moich rzeczach.  
-Ale Ona naprawdę spadła. Nie wierzysz, zapytaj Ayuko, była przy tym. -Szatynka przewróciła oczami, a zaraz poczuła, jak mężczyzna objął ją ciaśniej.  
-To teraz rozumiem, dlaczego Ayuko tak nagle spanikowała, jak szukałem kluczyków. -Uruha cicho się zaśmiał. -Ale nadal czegoś nie dokończyliśmy. Przysięgam, nie ruszyłem dzisiaj ani jednej. 
-Hymm... No skoro tak... Ale i tak je rekwiruje. I ani się waż znowu o tym pomyśleć. -Po tych słowach Anett czule musnęła jego wargi swoimi. 
-Już nigdy o tym nie pomyślę. -Rzucił Kouyou, zaraz odwzajemniając jej pocałunek. 

     Po powrocie do domu, postanowiła się położyć. Nie sądziła, że była tak zmęczona, żeby zasnąć, a jednak. Gdy się obudziła, w całym domu panował półmrok. Powoli przeszła się po pomieszczeniach, szukając męża, którego dostrzegła dopiero wychodząc na taras.  
-Znowu palisz? -Zapytała Ayuko, podchodząc bliżej. Yutaka siedział w fotelu, zaciągając się dymem, ale kiedy zobaczył kobietę, zakaszlał, krztusząc się. 
-Przepraszam. Wiem, że obiecałem, ale ta sytuacja mnie przerasta. -Kai cicho westchnął, spoglądając na Ayuko.  
-Dadzą radę. -Brunetka spokojnie usiadła naprzeciw niego.  
-A jeżeli znowu pytaniami zaczną atakować Anett? Nie pamiętasz tego ostatniego wywiadu? 
-Tego, co Takanori chciał go przerwać? Pamiętam. Kouyou też się wtedy nieźle wściekł za te pytania, ale pamiętaj, że An udało się z tego wyjść obronną ręką, da radę. -Ayuko po tych słowach zamyśliła się na chwilę. -Ale to drugi artykuł napisany przez Mitsutake, w którym jest pełno kłamstw. Powiesz mi, o co chodzi z tym człowiekiem? -Ayuko miała wrażenie, że pyta dość naiwnie, ale wolała wiedzieć, z kim mają do czynienia. 
-Oh, to było dawno... -Zaczął Kai, powoli sobie przypominając. -Pamiętam, że Kouyou i Mitsutake nawet się przyjaźnili, tyle, że Kou był wtedy z taką Lisą... Tak nazywała się Lisa. Nie trwało to długo, zaledwie kilka miesięcy, ale to było jeszcze, kiedy Kouyou dopiero zaczął się zbierać po utracie Asami i Kiyomi, wtedy właśnie powstała ta opinia o nim i to dzięki Mitsutake. Kouyou nie myślał o niej poważnie, po prostu się nią zabawiał i nawet tego nie ukrywał. Lisa zakochana po uszy tego nawet nie zauważała, nic do niej nie docierało. Zdradzał ją, wiedziała o tym, ale nic z tym nie robiła. Wiem, że to, czego Kouyou najbardziej żałuje, to fakt, że rozstał się z nią w okrutny sposób. Po prostu ją przeleciał, po czym powiedział jej, że to koniec. Lisa po tym wyjechała za granicę, a jak się okazało, zakochany w niej Mitsutakę postanowił polecieć z nią, na odchodne obiecując Kouyou, że nigdy nie zapomni, jak ją traktował i kiedyś go zniszczy. To kiedyś jest teraz. -Opowiedział Yutaka cały czas mówiąc spokojnym głosem. 
-Nie sądziłam, że Uruha był kiedyś takim gnojem. -Ayuko cicho szepnęła, lekko kręcąc głową. 
-W sumie nadal jest. Przypomnij sobie sprawę z Miko i Anett. Fakt, związek z Miko go zmienił. Ale nadal mam wrażenie, że w tym wszystkim dodatkowo miesza Kiyomi. -Lider zastanowił się chwilę. -Nie bez powodu Mitsutake wybrał sobie ten moment, by wszystko zniszczyć.  
-Nadal nie rozumiem tego, co się wtedy wydarzyło z Kiyomi, jednak co Ona ma wspólnego z tym wszystkim? -Brunetka zmarszczyła czoło, przyglądając się mężowi. 
-Wiem, że Kiyomi coś kombinuje i Mitsutake też nagle stał się bardzo aktywny... Mam tylko nadzieję, że to nie skończy się źle. -Kai z nadzieją w oczach spojrzał w nocne niebo. -I mam nadzieję, że Kiyomi nie namiesza, tak jak wtedy... 

     “Nie potrafił się doczekać, by zobaczyć córkę, z którą miał spędzić cały weekend. Dziewczyna powoli odsuwała ich od siebie, coraz rzadziej pozwalając mu na widywanie się z dzieckiem. Wściekał się, jednak próbował zrozumieć. W końcu kariera jego zespołu się rozkręcała, dziewczyna pewnie chciała przygotować córkę na rzadsze widywanie się z ojcem. 
Kiedy dojechał na miejsce, zobaczył przed drzwiami walizki, a jego serce zabiło mocniej. W końcu nie po to jechał taki kawal drogi. Szybko wysiadł z samochodu, by dowiedzieć się, co jest grane.  
-Jadę do rodziców na weekend. Przepraszam, zapomniałam, że miałeś zabrać małą. -Powiedziała Kiyomi  z tym swoim wrednym uśmieszkiem na twarzy.  
-W sumie też tam jadę, możecie jechać ze mną. -Zaproponował Kouyou, mając nadzieję, że po drodze przekona Kiyomi, żeby zostawiła Asami pod jego opieką. W końcu przez półtora roku to On głównie się nią zajmował.  
-Niech Ci będzie. -Rzuciła jakby od niechcenia Kiyomi i zaraz z jego pomocą zapakowała walizki do bagażnika samochodu. 
    Dwuletnia Asami spała już słodko w swoim foteliku na tylnym siedzeniu. Kouyou starał się skupić na drodze, w końcu do domu rodziców Kiyomi zostało już tylko kilkanaście kilometrów, jednak mrok i ulewa nie były najlepszymi warunkami do jazdy. 
-Kiedy z tym skończysz? -Zapytała spokojnie Kiyomi, patrząc przez okno.  
-O czym mówisz? -Młody gitarzysta spojrzał kątem oka na brunetkę. 
-O gitarze i tym cholernym zespole. Kiedy z tym skończysz i w końcu zabierzesz się za normalną pracę?  
-To jest moja praca. -Kouyou starał się zachować spokój, mocniej ściskając kierownicę. 
-To nie jest praca. Te makijaże, fryzury, stroje. Robisz z siebie dziwadło i naprawdę twoja córka ma na to wszystko patrzeć i może być jeszcze dumna? -W głosie Kiyomi można było usłyszeć żal. 
-Dlaczego nie potrafisz zrozumieć? Od kiedy zaszłaś w ciąże, negujesz całą moją ciężką pracę. A jak w końcu nam się z chłopakami udało, chcesz mnie zmusić, bym to zostawił. -Kouyou nie był zadowolony z takiego obrotu spraw, to mogło wiele skomplikować.  
-Bo cały ten zespół jest dla Ciebie ważniejszy od twojej córki Panie Śliczny! -Krzyknęła brunetka, ukazując złość.  
-Wiesz, że tak nie jest. Po porodzie po prostu mi ja zostawiłaś, bo studia. Przyjeżdżałaś raz na miesiąc, przez półtora roku i nagle ją zabrałaś, zabraniając mi się z nią widywać! Ja w tym czasie pracowałem i zajmowałem się nią! -Uruha też nie potrafił powstrzymać złości. Jednak ich krzyki sprawiły, że mała Asami się obudziła i zaczęła płakać.  
-I wszystko byłoby w porządku, gdybyś mnie posłuchał, ale nie! Gitara i koledzy najważniejsi! -To były ostatnie słowa, jakie Kouyou usłyszał. Nie zdążył odpowiedzieć, gdy poczuł silne uderzenie w tył samochodu, ale przecież nie hamował, a płacz dziecka z tyłu nagle ucichł. 
-Asami!! -Wykrzyczał gitarzysta, wybiegając z samochodu... 

     Kiyomi była już w szpitalu razem z Asami, a Kouyou musiał zostać na miejscu wypadku. To nie tak, że go nie rozumiała, jednak nie takiego życia chciała dla siebie i jej małej córeczki. Nie chciała prasy ani mediów wtrącających się w ich życie, chciała po prostu spokojnego, normalnego życia. Chodząc tak w kółko po szpitalnym korytarzu, nagle zauważyła swoją przyjaciółkę ze szkoły. 
-Yumi, co ty tutaj robisz? -Brunetka podeszła do zrozpaczonej przyjaciółki, siadając obok niej. 
-Mieliśmy wypadek. Wpadliśmy w poślizg i nie wiadomo, czy Temari to przeżyje. Hiroto nie może się dowiedzieć, że go zdradzam... -Słowa Yumi sprawiły, że Kiyomi wpadła na pewien pomysł. 
-Ja próbuję się pozbyć Kouyou, ale On nie daje za wygraną. Ale właśnie coś przyszło mi do głowy, coś szalonego.  
-O czym ty mówisz? -Yumi spojrzała na młodszą przyjaciółkę.  
-Też mieliśmy wypadek z Shimą. Jakiś pijany idiota postanowił nas przywitać z tylnego siedzenia. Ale wiesz co? Znam tu kilka ważnych osób, a dziewczynki są przecież do siebie tak podobne. Możemy ogarnąć podmianę. W razie, gdyby Temari przeżyła, odkręcimy to z łatwością. Jeśli jednak nie, wyjdzie na to, że Asami nie żyje. Twoja tajemnica się nie wyda, a ja będę miała spokój od tego gitarzyny. Ale do tego potrzebne też są twoje znajomości, muszą zatrzymać Kouyou na jakiś czas. -Objaśniła Kiyomi zadowolona z swojego pomysłu.  
-Wiesz, brzmi to sensownie. -Yumi kiwnęła jedynie głową i zaraz obie poszły w swoim kierunku, załatwiając to co miały załatwić. 
Kiyomi myślała, że to poszło zbyt łatwo, jednak dotarło do niej co zrobiła dopiero w momencie, gdy nieświadomy niczego lekarz podszedł do niej, informując ją o tym, że jej córka nie żyje. Stała oparta o ścianę i nawet się rozpłakała, ale nie miała już możliwości odwrotu. Nagle podeszła do niej Yumi. 
-Załatwione, ale mogą go potrzymać maksymalnie tydzień. Zdążysz wszystko załatwić? -Zapytała przyjaciółka. 
-Powinnam zdążyć z pogrzebem, zanim go wypuszczą, ale nie może się o niczym dowiedzieć, zanim nie wyjdzie. -Dopiero po tych słowach zrozumiała, że właśnie przekazała Yumi, że jej córka nie żyje. -Yumi, przepraszam, nie tak... 
-Moja mała Temari nie żyje... -Yumi usiadła, chowając twarz w dłoniach i zalewając się łzami, a Kiyomi jedynie patrzyła na nią, wiedząc, że będzie musiała brnąć w to dalej. W końcu sama tego chciała... 

    Kouyou myślał, że już po wszystkim, że będzie mógł w końcu dołączyć do Kiyomi w szpitalu, że dowie się, co się dzieje z jego córką. Jednak, gdy policjanci już mieli wsiadać do radiowozu, nagle dostali jakąś dziwną informację. Kouyou nie rozumiał o co chodzi, kiedy tych dwóch policjantów wróciło do niego, praktycznie bez podania powodu go aresztując.  
W areszcie siedział tydzień, nikt go o niczym nie informował, nikt nie mógł go odwiedzić, nawet rodzina. Policja, a nawet adwokat nie podawali mu żadnych szczegółów dotyczących zatrzymania, cały czas odpowiadając wymijająco na jego pytania. Niby to dotyczyło wypadku, ale przecież nie hamował i to nie On był pijany.  
    Kiedy w końcu wychodził, nikt nawet nie został o tym poinformowany. Udało mu się jakoś z tej dziury dostać do domu jego rodziców. Tuż po przekroczeniu progu udał się od razu do kuchni, mając nadzieję, że jego rodzice są w pracy. 
-Kouyou, już Cię wypuścili? -Nagle upijając łyk wody usłyszał głos swojej matki. 
-Tak, nie mieli podstaw, by mnie dłużej trzymać. W ogóle nie mieli podstaw by mnie zatrzymać. -Kouyou warknął, ale to co stało się potem go zaskoczyło. 
-Kouyou, tak mi przykro... -Jego mama zaraz go przytuliła, a gitarzysta po chwili powoli ją od siebie odsunął. 
-Ale o czym ty mówisz? -Zapytał, niczego nie rozumiejąc. 
-To ty nie wiesz? Asami nie żyje, wczoraj był pogrzeb. Kiedy mieliśmy ją zobaczyć po tak długim czasie... -Wywód zapłakanej kobiety przerwał dźwięk rozbitego szkła. Kouyou słysząc te słowa, całkowicie zapomniał, że nadal trzymał szklankę w dłoni. Po prostu ją puścił, a szkło roztrzaskało się w drobny mak przy uderzeniu z podłogą. 
-Ale jak to nie żyje? -Dopytał, zauważając swojego ojca stojącego w wejściu do kuchni. Nagle jakby wszystko zrozumiał. -Kiyomi. -Warknął i pobiegł do swojego pokoju. Tam próbował dodzwonić się do brunetki, jednak na marne, jej telefon był wyłączony. Niewiele myśląc wziął bluzę i pobiegł do domu rodziców Kiyomi, ale tam dowiedział się jedynie, że dziewczyna wyjechała od razu po pogrzebie, oraz gdzie została pochowana jego córka. 
Wolnym krokiem dotarł na cmentarz, nie musiał długo szukać grobu, w końcu był świeży. Padł przed nim na kolana, a po jego policzkach spłynęły łzy. Jego mała kochana Asami nie żyje...”  

 

19 cze 2021

Rozdział 36

 A no dzień dobry :) Wiem, trochę mi to zajęło, a i tak nie skończyłam :/ Jednak postanowiłam, że będąc trochę już do przodu, zacznę dodawać rozdziały, żebyście nie musieli nie wiadomo ile czekać, aż skończę jeden rozdział X'D Także no ten... Wracam do regularności, chociaż do końca tego sezonu. Cieszycie się? Oj wiem, że tak :)
Miłego czytania :3

Rozdział 36: 
 
-Dlatego chciałbym, żebyś była matką dla tego dziecka. -Kouyou powiedział to z pełną powagą, cały czas patrząc szatynce w oczy.  
-Kouyou, ja... -Anett zacisnęła wargi, kręcąc przez chwilę głową. Miała pojęcie, że Uruha dokładnie to przemyślał i wiedział, na co Ona się pisze, zgadzając się, ale sama nie była pewna, czy powinna. Zaraz poczuła, jak mężczyzna delikatnie ujął jej podbródek, podnosząc jej głowę do góry, by złożyć na jej wargach czuły pocałunek.  
-A Miko co na to? -Anett natychmiast przerwała pocałunek, odsuwając Kouyou od siebie.  
-Jeszcze nic nie wie. -Uruha westchnął, widząc zrezygnowanie ze strony wokalistki. -Chciałem najpierw porozmawiać z tobą. Zrozum, jedyne co mi zostało, by pozbyć się Miko, to zająć się tym dzieckiem z nadzieją, że Ona nigdy nie wróci, a bez Ciebie tego nie widzę.  
-Kyu... -Akuma spojrzała na niego kątem oka, po czym ułożyła dłoń na jego policzku. -A co, jeśli się nie zgodzę? -Zapytała, tym razem patrząc mu w oczy.  
-Nie wiem. Pewnie wykombinuje coś, żeby nie mieć kontaktu z tym dzieckiem. Nie mogę Cię stracić przez jej głupotę. -Słysząc te słowa Anett chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Jednak to było silniejsze od niej, musiała wystrzelić: 
-To trzeba było pomyśleć o tym, z kim chcesz sypiać. Sypiałeś z nią z własnej nieprzymuszonej woli... -Na szczęście An nie dokończyła tego co chciała powiedzieć. Patrzyła tylko jak wargi Kouyou zmieniły się w cienką kreskę.  
Uruha wiedział, że za każdym razem, każdy będzie wyciągał tą zdradę. Nawet go to nie zabolało, przecież sam był sobie winny. Jednak postanowił coś sprawdzić. Bez dalszego zastanowienia, jakby chcąc zamknąć jej usta, by dalej nie mówiła, objął szatynkę i ją pocałował. Sam był zdziwiony, że Anett odwzajemniła ten pocałunek, ale zaraz go pogłębił, po chwili całując ją tak, jak jeszcze nie dawno całował Kiyomi. Tym razem nie poczuł nic, jakby żadne uczucie do wokalistki nie istniało. Nie rozumiejąc, powoli się od niej odsunął, zarazem odwracając się od niej.  
-Może i z własnej woli, ale jednak z przymusu. -Brunet warknął, uderzając pięścią o drzewo stojące przed nim i odwrócił się w stronę wokalistki. Z jakiegoś powodu czuł złość, ale to była złość na siebie. Wiedział, że ją kocha, ale dlaczego tego nie czuł? - Byłem z nią, byliśmy zaręczeni, więc co niby miałem jej powiedzieć? Że dlaczego nie chce iść z nią do łóżka? Starałem się, żeby to było jak najrzadziej, ale nie mogłem dać jej poznać, że coś jest nie tak. Nie wiedziałem o jej genialnym pomyśle, nie wiedziałem, że chce zajść w ciąże, ale to ja ponoszę najcięższą karę. Nie każ mi żałować tej zdrady... Największą karą jest to, że Cię tracę. - Mężczyzna powoli odgarnął kosmyk jej włosów z twarzy, zakładając go za jej ucho, po czym od razu ułożył dłoń na jej policzku i wtedy zrozumiał. Patrząc w te jej błękitne oczy zrozumiał, że pocałunek z Kiyomi to był po prostu impuls, odskocznia od tego, co działo się między nim, a Anett, ale nie chciał tego powtarzać. Przy tym nagłym pocałunku z An nie poczuł nic, ponieważ czuł to cały czas. Przecież od kilku miesięcy żył tym uczuciem. Brunet uśmiechnął się delikatnie pod nosem. -Czy to źle, że chcę założyć z tobą rodzinę? Wiem, że to nie nasze dziecko, ale przecież kiedyś... -Kouyou uśmiechnął się szerzej na samą myśl, że może za kila lat ich rodzina się powiększy. Powoli powiódł kciukiem po delikatnej skórze jej twarzy, a widząc, że ta chce coś powiedzieć, po prostu ją przytulił.  
Stali tak wtuleni w siebie w milczeniu przez dłuższą chwilę. Znowu nic poza nimi nie miało znaczenia, jakby nic nie istniało. 
-Miko nie będzie zadowolona, ale musisz jej powiedzieć. -Wyszeptała cicho Anett, a gitarzysta wiedział, że jej słowa, były również odpowiedzią.  

        Kobieta krzątała się po ich nowym mieszkaniu, powoli chowając rzeczy po szafkach. Od czasu do czasu spoglądała kątem oka w stronę narzeczonego, który ze stosem kartek siedział jakby przyklejony do swojego laptopa. 
-Takao, może byś mi trochę pomógł? -Zapytała Mino, próbując sięgnąć z talerzami do jednej z wiszących szafek w kuchni.  
-Zaraz przyjdę, mówiłem Ci, żebyś z tym poczekała. Tylko to dokończę. -Rzucił Takao, nie odrywając wzroku od ekranu, ale nagły hałas z kuchni oderwał go od pracy. Szybko pobiegł do pomieszczenia, skąd wydobył się dźwięk tłuczonego szkła. Gdy wszedł do kuchni zobaczył Mino stojącą przy szafkach, a wokół niej pełno roztrzaskanego szkła. Brunet cicho się zaśmiał, kręcąc głową. -Naprawdę tak Ci się śpieszy? -Podszedł do niej spokojnie i powoli ją objął.  
-Po prostu ty ciągle tylko pracujesz. -Mino spojrzała na narzeczonego z oburzeniem na twarzy.  
-Kochanie, tłumaczyłem Ci. Ciąża Ayuko sprawiła, że jej sprawy spadły również na mnie, bo Rin nie da sobie ze wszystkim rady i naprawdę muszę się wyrobić z moją częścią, bo Kouyou wraz z menadżerem urwą mi jaja. -Takao z niezadowoloną miną spojrzał na chwilę w bok, próbując dać kobiecie do zrozumienia, że sprawa jest poważna.  
-Ostatnio zajmujesz się tylko pracą. -Mino odsunęła się od Takao i przykucnęła, zbierając szkło. Mężczyzna cicho westchnął i zaraz poszedł w jej ślady, pomagając jej.  
-Mino, kochanie, to nie tak. Przecież jestem przy tobie, tylko akurat dzisiaj, kiedy mam nawał pracy, ty postanowiłaś zająć się rozpakowywaniem pudeł, to naprawdę mogło poczekać jeszcze godzinę. -Po głosie bruneta można było usłyszeć, że nie był zadowolony i nie chciał wysłuchiwać od narzeczonej kolejnych pretensji o jego pracę. Ale ją kochał i zawsze starał się na czas reagować na jej zazdrość. Był moment, że kobieta nawet zaczynała być zazdrosna o Katherine, ale chyba przypomnienie jej o pierścionku zaręczynowym na jej palcu ją uspokoiło.  
-Po prostu mam wrażenie, że praca jest dla Ciebie ważniejsza. -Odburknęła Mino, wyrzucając kawałki talerzy do śmietnika. Takao stojąc za nią, przewrócił oczami, mając nadzieję, że po ślubie nie będzie gorzej.  
-Bo nie jest, po prostu teraz jest dużo spraw do załatwienia, ile razy mam Ci to mówić? Trasa, wywiady, sesje i wiele innych. -Brunet starał się mówić najspokojniej jak się da, jednak Mino od razu wyczuła o co mu chodzi.  
-I ty myślisz, że to się uspokoi? -Zapytała, jakby naiwnie, spoglądając na narzeczonego kątem oka, zarazem się prostując. 
-Jak tylko Rin się wdroży, w końcu Ayuko też kiedyś wróci do pracy na pełnych obrotach. -Takao ponownie spróbował przytulić kobietę, tym razem z sukcesem. 
-Trzymam Cię za słowo, a teraz bierz się za pudła. -Rzuciła Mino, odrywając się po chwili od niego. 
-Tak jest! 

         Tym razem Kouyou nie został u Anett na noc. Postanowił dać jej czas na zastanowienie się, jednak martwił się, że wywoła u szatynki kolejną nieprzespaną noc. Koniec końców nie odpowiedziała mu wprost czy się zgadza z jego pomysłem, ale postanowił poczekać, no i porozmawiać z Miko.  
Z samego rana, przed rozmową z Miko, postanowił jeszcze porozmawiać z Mikoto, by upewnić się, czy jego plan prawnie jest w stanie zadziałać. Fakt, okazało się, że będzie z tym sporo roboty, ale to i tak dało gitarzyście zielone światło do działania. Od razu po spotkaniu udał się do blondynki, nie byli umówieni, więc mina Miko, kiedy go zobaczyła, wcale jej nie zaskoczyła. 
-Myślałam, że spędzasz czas ze swoją nową niunią. -Rzuciła Miko wpuszczając go do mieszkania.  
-Możesz przestać ją obrażać? W końcu to Ona zajmie się twoim dzieckiem razem ze mną, kiedy ty wyjedziesz. -Początkowo na słowa Uruhy, Miko wydała się zezłościć, ale zaraz w jej oczach jakby pojawiła się nadzieja. 
-Czyli jednak się zdecydowałeś? -Zapytała niby naiwnie.  
-Tak, to prawda, myślałem o tym sporo i dobrze, zgadzam się, ale pod jednym warunkiem. Zajmę się dzieckiem, ale ty pozbędziesz się wszelkich praw... -W tym momencie oczy blondynki wyglądały jak pięciozłotówki, a szczękę spokojnie mogła zbierać z podłogi. Patrzyła tak na gitarzystę, dokładnie analizując każde jego słowo. 
-Ale jak to? Przecież to nasze dziecko... 
-Nasze dziecko, które ty chcesz zostawić. -Warknął Kouyou, potwierdzając jej tym, że nie żartuje.  
-Ale nadal to ja jestem jego matką, a nie ta szmata. -Słowa Miko sprawiły, że Kouyou zacisnął wargi, jak i pięści, powstrzymując się z całych sił. Miko naprawdę ostatnio przesadzała.  
-Posłuchaj, jeżeli chcesz wyjechać na ten staż, to nie masz wyjścia. Ty urodzisz, my wrócimy z trasy, załatwimy szybko to co trzeba i możesz lecieć. Może pozwolę Ci je widywać, nie mówię, że nie, ale to już zależy od Ciebie. Jeżeli nadal będziesz tak traktować Anett, to możesz zapomnieć, że po wylocie, kiedykolwiek je zobaczysz. -Kouyou stał niewzruszony, chociaż w środku gotował się ze złości. Było do przewidzenia, że blondynka tak po prostu się nie zgodzi, ale On nie mógł się zgodzić, by ta ciągle obrażała wokalistkę.  
-I co? Mam tak po prostu pozwolić, żeby ta dziwka zajęła się moim dzieckiem? Zapomnij! Co? Przyleciała, namieszała Ci w głowie, zaciągnęła Cię do łóżka i myśli, że może wszystko? - Jakim cudem, słuchając jej słów Uruha nadal po prostu stał niczym niesamowita oaza spokoju, sam tego nie rozumiał.  
-Po pierwsze, to ja zaciągnąłem ją do łóżka, jak już musisz to tak nazywać, po drugie, to jest mój pomysł. Anett też ma wątpliwości co do tego, ale One dotyczą tylko i wyłącznie twojej osoby.  
-Nie ma opcji, że się na to zgodzę. Ta mała, wredna suka nie zajmie się naszym dzieckiem... -Miko w ostatniej chwili odskoczyła, patrząc z przerażeniem na Kouyou, który nie wytrzymał. Nawet nie celował w nią, celował w ścianę obok niej. Uderzył z całej siły pięścią w ścianę, mając już dość, nie mógł już spokojnie słuchać tego, jak Miko tak po prostu obraża Anett. Na nieszczęście to była prawa pięść. Od razu poczuł ból, ale zbytnio się tym nie przejął. Powoli pochylił się w stronę blondynki, kierując usta na wysokość jej ucha.  
-W takim razie spotkamy się w sądzie. Zapomnij o wyjeździe i o jakiejkolwiek pomocy przy dziecku z mojej strony, poza alimentami, bo wiem, że tego mi nie odpuścisz. -Po tych słowach brunet po prostu się wyprostował i skierował w stronę wyjścia. Otwierając drzwi, spojrzał jeszcze raz w stronę Miko, po czym wyszedł trzaskając drzwiami.  

         Z samego rana z wizytą przybyła Rin. Ku swojemu niezadowoleniu, Anett wpuściła ją do środka. A niezadowolenie z odwiedzin jej przyjaciółki wywołane było kolejną nieprzespaną nocą. W sumie udało jej się zasnąć dopiero jakąś godzinę wcześniej. Rin wchodząc głębiej mieszkania do salonu, od razu zwróciła uwagę na pełną popielniczkę i kilka butelek bezalkoholowego piwa, chociaż te z zawartością alkoholu również się znalazły.  
-Znowu problemy z Kaczuszką? -Zapytała czerwonowłosa, z zawiedzioną miną patrząc na wokalistkę.  
-Z nim nie, z Miko. -Mruknęła Anett, zabierając się za sprzątanie pustych butelek.  
-Mówiłam Ci, żebyś dała sobie spokój i nie wiązała się z nim... 
-A jemu doradzałaś, żeby mnie przeleciał. -Warknęła An, kierując ostry wzrok w stronę przyjaciółki.  
-Chciałam Ci pomóc, ale nadal uważam, że wasz związek jest bez sensu. Co tym razem? -Katherine usiadła bezsilnie na kanapie, nie spuszczając wzroku z Akumy.  
-To tak, jakbym ja Ci powiedziała, że twój związek z Takanorim nie ma sensu. -Anett ponownie mruknęła, siadając obok niej. -Kouyou wymyślił, że zajmie się tym dzieckiem, ale pod warunkiem, że Miko pozbędzie się praw do niego. Haczyk dla mnie polega na tym, że On chce, żebym, cytuje: “Była matką dla tego dziecka”. -Anett pokręciła głową.  
-Tylko mi nie mów, że się zgodziłaś?!- Katherine natychmiast wstała.  
-Jeszcze nie dałam mu konkretnej odpowiedzi, ale chcę z nim być, w dodatku bez Miko. -Odpowiedziała szatynka jakby bez przekonania. 
-Zwariowałaś! Najpierw zrobił jej dzieciaka, a teraz tobie każe się babrać w pieluchach. -Rin westchnęła głęboko, myśląc sobie, że Anett naprawdę zgłupiała. 
-Jeśli się nie zgodzę, to Miko nie wyjedzie i nie zostawi nas w spokoju, a to dziecko nie będzie miało ojca. Oboje nie mamy wyjścia. -Szatynka zakryła twarz dłońmi. Nagle ich rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Akuma przeklinając pod nosem, że kogo to licho znowu niesie, otworzyła drzwi, w których zobaczyła Kouyou. Czerwonowłosa od razu zrozumiała, że mimo, że dopiero przyszła, to odpowiedni moment, by zostawić ich samych.  
-Dobra, to ja się zbieram, a ty pamiętaj. Nie warto... -Rzuciła Rin w stronę Anett i nie zwracając uwagi na Kouyou, wyszła. 
-Ona tak zawsze? -Zapytał brunet, patrząc jak Anett zamyka drzwi za swoją przyjaciółką. 
-Ogólnie to chyba Cię lubi, ale przez to wszystko między nami i że jesteśmy razem, to jednak Cię nie lubi. -Stwierdziła Anett i wróciła do sprzątania, jednak na marne. Kouyou zaraz chwycił za jedną z butelek.  
-Piłaś? -Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.  
-Zero, bo lepiej się myśli, a procenty, żeby zasnąć. Naprawdę? Ty, największy alkoholik w zespole będziesz mnie krytykował? Mam Ci przypomnieć, jak raz nie potrafiłeś wejść po schodach? Ah, co ten alkohol robi z wami Azjatami. -Ostatnie zdanie Anett wypowiedziała po polsku, cicho się śmiejąc.  
-Odezwała się Pani mocna głowa, która picie ma niestety w genach. -Mruknął Kouyou pod nosem, a An patrzyła na niego zaskoczona, nie spodziewając się, że ją zrozumie. No tak, Takao to jego kuzyn, a Kouyou uparł się, że nauczy się polskiego... “Cholera, japoński nie, angielski nie, polski też już nie, chyba tylko niemiecki mi już tylko zostaje, ale ta gnida też go nauczy...” Myślała wokalistka, nie umiejąc wyjść z podziwu.  
-Co? Kris opowiedział Ci już wszystko? -Anett nałożyła na twarz wredny uśmieszek numer pięć, ćwiczony specjalnie na takie okazje. -Nie ważne, o co chodzi? -Nagle spoważniała, przypominając sobie, że przecież byli umówieni, że gitarzysta się do niej odezwie, zanim się pojawi. Kouyou tylko spojrzał ponownie na butelkę, którą trzymał i ciężko westchnął.  
-Znowu nie spałaś... Wiedziałem, że tak będzie. - Gitarzysta odłożył szkło, podchodząc do niej.  
-Dlatego nie chciałam, żebyś został. Naprawdę musiałam pomyśleć. -Anett w tej chwili naprawdę wyglądała na zmęczoną, ale nie tyle, że brakiem snu, a całą tą sytuacją. 
-Rozmawiałem z Miko. Nie zgodziła się... -Kouyou nagle przerwał, kierując wzrok w bok. Przez chwilę się zastanawiał, czy powinien jej powiedzieć, ale nie miał komu, a sam siebie nie poznawał. -Jak nigdy w życiu nie uderzyłbym kobiety, tak nie wytrzymałem. Gdyby nie odskoczyła, przywaliłbym jej. -Uruha zacisnął pięść, ponownie czując ból.  
-Zwariowałeś? Ona jest w ciąży! -Anett lekko się uniosła.  

-I teraz wolałbym, żeby tego dziecka nie było. Że też wcześniej się uparłem, żeby je urodziła. -Warknął Uruha, po czym podszedł do wokalistki, delikatnie ją obejmując. -Ale nie mogę spokojnie słuchać, jak Cię obraża. Nie jesteś dziwką, szmatą, ani suką... Chociaż to ostatnie... W łóżku... -Kouyou przez chwilę lekko kiwał głową w zadumie, kiedy w końcu zobaczył ten błagalny wzrok kobiety, która patrzyła na niego spode łba. -No, ale wracając. Po prostu nie wytrzymałem, przestałem się kontrolować... 
-A myślałam, że tylko w łóżku się nie kontrolujesz. -Nagle Anett wybuchła śmiechem.  
-A mnie to się karci. -Rzucił oburzony gitarzysta, krzyżując ręce.  
-Dobra, ale jeśli się nie zgodziła, to co teraz?  
-Nie wiem, będę próbował ją jakoś przekonać. Tylko nadal nie wiem, czy jest sens ją przekonywać. -W tym momencie mężczyzna spojrzał na wokalistkę, jakby czekając na odpowiedź. 
-Kouyou, wiesz, że chcę z tobą być i oboje wiemy, że to dziecko nas nie rozdzieli. W dodatku ty naprawdę nie dasz sobie rady sam. -Anett odpowiedziała z wrednym uśmieszkiem na twarzy.  
-Jesteś cudowna. -Kouyou od razu ujął jej twarz w dłonie i ją pocałował.  

        Minął kolejny miesiąc ciężkiej pracy, prób, sesji i wywiadów. Ale mimo tego kwiecień tego roku był piękny, nawet święto Hanami* wydawało się wyjątkowo udane. W końcu Anett mogła podziwiać wśród tych tysięcy ludzi zebranych w parku Ueno, jak kwitnące wiśnie zamieniły to miejsce tak, by park wyglądał niczym z bajki. Nawet udało jej się wymknąć na cmentarz Ayoama, gdzie również nie mogła wyjść z zachwytu. 
        Miko przerażona wizją, że nie będzie mogła wyjechać i w dodatku będzie musiała włóczyć się po sądach, by Kouyou łaskawie zajmował się dzieckiem, postanowiła się zgodzić na jego warunki. Kouyou i Anett postanowili od razu zabrać się za urządzanie pokoju dla dziecka, przecież później nie będzie czasu. A co do tych dwóch gołąbków, przez ostatnie dwa tygodnie najchętniej nie wychodzili by z łóżka. Zakochani po uszy zapominali o całym świecie. 
Tak też było tej nocy. Temari wyszła na imprezę, więc byli pewni, że do rana będą sami. Jednak młoda dziewczyna wróciła o wiele wcześniej. Słysząc charakterystyczne odgłosy z sypialni jej ojca, od razu domyśliła się, co się dzieje. Kiedy szła do swojego pokoju, nagle posmutniała. Szybko schowała się u siebie, jednak zalewając się łzami, nie potrafiła zasnąć. 
Anett obudziła się w środku nocy. Już miała udać się do kuchni, by się napić, gdy przypomniała sobie, że prawdopodobnie słyszała, jak Temari wróciła do domu wcześniej niż szósta nad ranem, jak to młoda miała w zwyczaju. Próbując się rozbudzić, powoli uwolniła się z objęć gitarzysty, starając się go nie obudzić. Kiedy w końcu jej się to udało, usiadła na łóżku, rozglądając się po pokoju. No tak, przecież większość ich ubrań została w salonie. Cicho wzdychając podeszła cichutko do ogromnej szafy gitarzysty. Chociaż szafa to za mało powiedziane... To była ogromna garderoba. Po ciemku wyszukała jakąś jego koszulkę i shorty, a po chwili była już gotowa, by wyjść z pokoju. Przechodząc przez salon szybko zebrała ich ubrania w jedno miejsce, chowając je pod jedną z poduszek, z myślą, że potem zaniesie je do sypialni. Ziewając weszła w końcu do kuchni, gdzie omal nie dostała zawału. 
-Temari... -Szepnęła wystraszona wokalistka. Czyli jednak jej się nie wydawało. Dobrze, że było ciemno, ponieważ Temari nie mogła zauważyć, jak Anett nagle spaliła największego buraka w życiu. “Cholera, tylko mi nie mówcie, że wszystko słyszała” pomyślała An i podeszła do dziewczyny. 
-Przepraszam, nie chciałam Cię wystraszyć. -Temari powoli zeszła z parapetu, na którym siedziała, a Anett sięgnęła po butelkę wody i szklankę.  
-Coś się stało? -Zapytała starsza, nalewając sobie wody.  
-Dlaczego wszyscy faceci myślą tylko o jednym? -Zapytała Temari, jakby niewinnym głosem, ale było też usłyszeć w nim smutek. 
-Wypraszam, nie wszy... A nie dobra, twój ojciec też. -Wokalistka przewróciła oczami na samo wspomnienie ostatnich dwóch tygodni.  
-Jak to między wami jest? Wiesz, nie chcę wchodzić w szczegóły, ale jakoś nie słyszałam... -Temari nagle przerwała, nie wiedząc jak powinna się wyrazić. “Cholera, czyli słyszała” Anett pomyślała szybko, analizując, jak wyjść z tej sytuacji.  
-Żebym się na coś nie zgadzała? -Zapytała Anett, zaraz orientując się, na jaką minę weszła.  
-Coś w tym stylu. Wiesz, raz zdarzyło mi się was podejrzeć i... 
-Temari... -Wtrąciła Anett nie wierząc w to co usłyszała. Przełknęła głośno ślinę, patrząc w stronę brunetki. 
-Przepraszam, wiem, że nie powinnam, ale to było... Dziwne... -Temari wzruszyła ramionami, nie wiedząc, jakiego innego słowa mogła by użyć. 
-Że twój ojciec związuje mi ręce paskiem od spodni, albo czasami zawiąże mi oczy? Oj to już chyba wiem, co widziałaś. -Anett zagryzła wargę, unosząc brwi ku górze.  
-Obie wiemy, że to nie wszystko...  
-Ej, miałaś nie wchodzić w szczegóły. -Wtrąciła Akuma, po czym upiła łyk wody.  
-Uwierz, naprawdę nie chcę. Nawet nie chcę wiedzieć co wyście dzisiaj tam robili. -Brunetka cicho mruknęła.  
-Oj, dzisiaj to akurat grzecznie było. -Wokalistka, aż cicho się zaśmiała.  
-Chodzi mi o to, że... Czy Kouyou Cię do czegoś zmusza? -Dziewczyna postanowiła w końcu zapytać wprost. Anett przez chwilę zastanawiała się nad tym pytaniem, nawet drapiąc się po szyi, ale nagle zrozumiała sens słow młodej. Z przerażeniem patrzyła na nią przez chwilę, ale postanowiła odpowiedzieć na jej pytanie.  
-Kouyou... Jeszcze się nie zdarzyło, ale Temari... Jeżeli Daisuke Cię zmusza, zakończ to, nie wchodź w to głębiej, to nie skończy się dobrze. 
-Już się skończyło. -Młodsza cicho chlipnęła, siadając przy stole. Anett zaraz usiadła naprzeciw niej.  
-Co tam się stało? -Zapytała An z troską w głosie. 
-Dasuke jak zwykle zaczął się do mnie dobierać. Kiedy powiedziałam mu, że nie chcę, wściekł się, że po raz kolejny odmawiam, a przecież skoro z nim jestem, to mam się z nim pieprzyć, kiedy On tylko chce. Pół godziny później spotkałam go w damskiej toalecie z przypadkową dziewczyną. -W tym momencie młoda brunetka zaniosła się płaczem. -Ja nie rozumiem. Czy naprawdę tak jest? Że jak jesteś z kimś, to masz mu dawać na każde jego zachowanie? -Szatynka słysząc te słowa zamyśliła się na chwilę, a bardziej to wróciła do wspomnień sprzed kilku lat.  
-Temi, nie jest tak. Zdarzał się, że nie chcę, ale Kouyou to rozumie, Akira też rozumiał. W związku, to oboje powinniście mieć ochotę na seks. Ale wiem, jak to jest, przechodziłam przez to i też się zastanawiałam, czy tak musi być. Na początku miało być bez obrazy, ale później... Kiedy ja nie chciałam, sprawiał, że nie miałam nawet ochoty go widzieć, przez to go znienawidziłam... -Anett nagle posmutniała. -Kilka miesięcy po tym, jak z nim zerwałam, okazało się, że mnie zdradzał, dlatego mówiłam, że to nie skończy się dobrze. Pamiętaj. Nigdy nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. -Ostatnie słowa wypowiedziała szeptem, słysząc kroki zmierzające w ich stronę. 
-A wy nie śpicie? -Zapytał Kouyou, zapalając światło.  
-Pytanie powinno brzmieć, dlaczego ty nie śpisz. -Anett odwróciła się w jego stronę, mrużąc oczy z powodu rażącego ją jeszcze światła. Uruha ubrany w jakąś zwykłą koszulkę i w bokserkach podszedł do nich.  
-Bo w łóżku jakoś zimno się zrobiło. -Szatynka od razu wyczuła lekki podtekst w słowach gitarzysty. Z pewnych względów oraz trochę na pokaz, spojrzała błagalnie na niego, wiedząc, że nawet nie będzie musiała używać słów. Kouyou lekko przewrócił oczami, niszcząc plany wokalistki, ale widząc jak jej mina się zmienia, jakby chciała mu coś przekazać, nagle zrozumiał. -Ale naprawdę tylko o temperaturę chodzi kochanie. -Podszedł no niej i pochylając się nad nią, ją objął. -W dodatku musimy rano wstać. 
-Tak, wiem, już idę. -Mruknęła szatynka, po czym poczekała, aż gitarzysta postanowi wrócić do sypialni. -Widzisz? 
-Tak, widzę, że nie umiesz udawać. Głupi by się nie nabrał, że nie chcesz. -Temari cicho się zaśmiała. -Spokojnie, mam zatyczki do uszu.  
-Nie ratujesz, a naprawdę za kilka godzin musimy wstać. -Warknęła cicho An.  
-Oj, to nie będziecie spać, mi to nie przeszkadza. -Temari wstała od stołu i poszła do swojego pokoju. Akuma cicho westchnęła i poszła zaraz za nią, jednak rozstały się tuż przy drzwiach do sypialni gitarzysty.  
-Coś się stało? -Zapytał zmartwiony Kouyou, od razu przytulając Anett, kiedy ta usiadła na łóżku obok niego. 
-Lepiej, jak sama Ci powie. -An spojrzała na niego, delikatnie kładąc dłoń na jego policzku. -Jak dobrze, że mam to już dawno za sobą. A teraz idziemy spać. -Szatynka lekko się uśmiechnęła, składając buziaka na jego ustach. 
-No nie wiem. Tak seksownie wyglądasz w moich ubraniach... -Wargi Kouyou zaraz znalazły się na szyi wokalistki, która kładąc dłoń na jego torsie, odsunęła go od siebie. 
-Domyślam się, ale jak rano oboje będziemy nieżywi, to nas ukatrupią. W dodatku Temari jest... No wiesz... 
-Tobie to naprawdę przeszkadza. No to w trasie będzie szlaban... Ale okej, nic nie mówiłem. Tyle, że będziesz musiała to kiedyś powtórzyć. -Uruha cicho się zaśmiał, a An lekko pacnęła go w ramie, kładąc się. -No co? Jeszcze będzie wiele okazji. -Gitarzysta położył się obok, od razu ją obejmując, a po chwili oboje zasnęli.  

         -Rin, wstawaj, bo się spóźnimy. 
-Najpierw pół nocy mnie męczysz, a teraz każesz wstawać, wredna menda. -Zająknęła czerwonowłosa, powoli się podnosząc.  
-Śniadanie czeka. -Dodał Takanori, podchodząc bliżej łóżka. 
-No i co z tego, ja chcę spać. -Rin usiadła na łóżku, próbując się rozbudzić. Samo wspomnienie tego, co działo się w nocy, sprawiło, że kobieta lekko się zarumieniła, co Takanori zaraz zauważył, jednak postanowił tego nie komentować.  
-Niestety, praca czeka, a z tego co widziałem, będzie ostro. -Stwierdził Ruki, podając Katherine swój telefon. Kobieta spojrzała na ekran, szybko rozpoznając, że wokalista pokazuje jej artykuł. Zaraz wzięła urządzenie do ręki i z pomocą translatora zaczęła czytać. 
-Cholera, ale nikt miał jeszcze oficjalnie nie wiedzieć. Żaden wywiad tego nie dotyczył... -Rin zaraz wstała jak poparzona i oddając mężczyźnie telefon, pobiegła do łazienki, by się przygotować. Po jakiś dwudziestu minutach była już gotowa. Lekko zdenerwowana weszła do kuchni. 
-Kochanie, ale przecież to nie dotyczy nas. -Skomentował Takanori, podając jej kubek z kawą. 
-Wiem, ale to niszczy cały plan, nad którym siedzimy wszyscy razem. W dodatku wypisali tam takie brednie... 
-Wiem kochanie, wiem, ale nic już na to nie poradzimy. Najpierw się naradźmy wszyscy razem co mamy z tym zrobić... 

         Kiedy An wstała, Temari i Kouyou byli już na nogach, krzątając się po piętrze. W sumie Kouyou chodził ciągle między parterem, gdzie był jego gabinet, a salonem na piętrze. Anett, jak gdyby nigdy nic udała się do kuchni.  
Kouyou zajęty swoimi sprawami nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Bez zastanowienia je otworzył, a jego oczom ukazał się Daisuke- chłopak jego córki. 
-Dzień dobry, jest Temari? -Zapytał chłopak, mając nadzieję, że ojciec Temari jeszcze o niczym nie wie.  
-Jest, ale musisz chwilę poczekać, bo jest zajęta. Wejdź. -Nieświadomy Kouyou wpuścił chłopaka do środka i wrócił do swoich spraw.  
Anett krzątała się po kuchni, zbierając się do zjedzenia śniadania, ale najpierw kawa. Tak, kawa to był doskonały pomysł. Nawet nie zwróciła uwagi, kiedy ktoś wszedł, stając obok niej. 
-Nie wiedziałem, że Temari ma takie ładne koleżanki. -Nagle do uszu wokalistki dotarł nieznany męski głos. Kiedy spojrzała w stronę chłopaka, zaraz domyśliła się kim On jest.  
-A ty przypadkiem nie jesteś za młody? -Mruknęła z niezadowoleniem Anett pod nosem, na tą próbę podrywu.  
-No nie bądź taka nieśmiała. -Chłopak uśmiechnął się pod nosem, sięgając dłonią na jej pośladek. 
-Kochanie, widziałaś może... -Kouyou, wiedząc, że wokalistka już wstała, wszedł do kuchni. Nagle zobaczył, jak Daisuke dostaje od Anett z liścia w twarz. Niewiele myśląc, podszedł do tej dwójki, obejmując ukochaną. -Coś się stało? -Dopytał głupio. 
-Najpierw zdradza Temari, a teraz myśli, że może mnie bezkarnie obmacywać. -Warknęła Anett, a Kouyou wręcz zagotował się w środku.  
-Że co? -Gitarzysta zmrużył niebezpiecznie oczy, powoli zbliżając się do chłopaka, ale szatynka złapała go za rękę, zarazem go odciągając. Daisuke patrzył na tą dwójkę i dopiero po chwili poznał An. Musiał przyznać, że bez makijażu wyglądała o wiele inaczej, na pewno młodziej i mniej poważnie niż na zdjęciach z sesji, czy w teledysku.  
-Wynoś się i lepiej nie wracaj. Temari nie chce z tobą rozmawiać, a nawet jak zatęskni, to sama wybije jej ten pomysł z głowy. -Powiedziała Anett, nie spuszczając wzroku z chłopaka. 
-Ona ma rację, wynoś się. -Nagle wszyscy usłyszeli głos Temari, która również dołączyła do ich małego spotkania w kuchni. Daisuke jedynie warknął coś pod nosem, że Oni wszyscy są powaleni i grzecznie wyszedł. Temari podążyła za nim, jedynie po to, by zamknąć za nim drzwi i zaraz wróciła. -A wy lepiej zobaczcie to. -Powiedziała szybko Temari, podając im tablet. Oczom Anett i Kouyou pojawił się artykuł dotyczący muzyków, a konkretniej tej dwójki.  
-Cholera... -Mruknęła An po polsku, chociaż z artykułu niewiele rozumiała, ale zamieszczone zdjęcia wyjaśniły jej wszystko. Nagle Temari zabrała tablet i zaczęła czytać. 
-Uruha i Akuma jednak naprawdę są parą. Starają się robić z fanów debili, zarzekając się, że to nie prawda. Jednak na pewno prawdą jest, że młoda wokalistka dostała się do zespołu tylko i wyłącznie przez łóżko nikogo innego, jak samego Uruhy. Ich romans na pewno trwa już długo...  
-Dobra, rozumiem o co chodzi. -Nagle Anett przerwała Temari, zaraz siadając przy stole. 
-Te zdjęcia zostały zrobione z ukrycia. -Kouyou westchnął, analizując, kiedy i kto mógł je zrobić. Przecież uważali... No dobra, nie zawsze. 
-Mitsutake tym razem nawet się podpisał. -Rzuciła Temari, a pozostała dwójka zaraz na nią spojrzała. 
-Co za szuja. -Warknęła Anett, domyślając się, dlaczego dziennikarz nagle zamieszkał w mieszkaniu naprzeciw niej i dlaczego tak nagle zniknął. -Nagle zniknął, bo miał gotowy materiał.  
-Nie zostaje nam nic innego, jak oficjalnie ogłosić, że jesteśmy razem i spróbować jakoś wyprostować jego kłamstwa. -Stwierdził Kouyou z rezygnacją w głosie... 
__________ 
* https://pl.wikipedia.org/wiki/Hanami