13 mar 2021

Rozdział 32 (+18)

 Dzień dobry wieczór :)
Tak wiem, prawie miesiąc minął od poprzedniego rozdziału i wiele się działo w między czasie (W tym 1 marca minął rok od powstania tego bloga) i mimo wielu planów, niestety nie dałam rady nic dodać wcześniej. Wiecie, praca, praca i jeszcze raz praca... No i problemy z weną oraz dopracowywanie pomysłów. Oczywiście będę się starać wam to wynagrodzić, jednak nic nie mogę obiecać jak zwykle. 
Oczywiście zapraszam was na grupę na facebook'u i...
(EDIT: Zapomniałam! Chciałam was również poinformować, że postanowiłam zmienić dzień publikacji rozdziałów na sobotę. Wiecie, na piątki jakoś nie potrafię się wyrobić, a z racji tego, że soboty mam już raczej luźne, wygodniej mi będzie dodawać rozdziały w szósty dzień tygodnia)
Miłego czytania :3

Rozdział 32: (+18) 
 
-Przecież oboje wiemy do czego to prowadzi, więc już nic nie mów. -Anett po dosłownie kilku sekundach go pocałowała, a gitarzysta bez wahania odwzajemnił jej pocałunek, mimo tego, że zaskoczyła go przejęciem inicjatywy. Ostrożnie ułożył dłonie na jej talii, czując jak opuszki jej palców skupią skórę na jego policzkach, a potem szyi. Przez chwilę wodził tak rękoma wzdłuż jej boków, by zaraz powolnym ruchem ułożyć ją na kanapie, tak by leżała pod nim.  
-Nie moja wina, że wysyłasz mi sprzeczne sygnały, skarbie. -Uruha uśmiechnął się wrednie pod nosem, patrząc na twarz ukochanej.  
-Czy możesz w końcu przestać gadać i zająć się swoją robotą. -Wysyczała przez zęby zniecierpliwiona szatynka, której dłoń pewnym ruchem znalazła się pod jego koszulką. Kouyou jedynie zaśmiał się pod nosem i zbliżył wargi do jej ucha. 
-Jeżeli moją robotą nazywasz zadawalanie Ciebie... -Wyszeptał cicho kuszącym głosem, ale przerwał, czując jak wokalistka próbuje mu się wyrwać, pewnie po to by mu przyłożyć. Przytrzymał ją, ujmując jej talię, a zaraz szybko ujął jej nadgarstki. -To z wielką przyjemnością sprawię, że będziesz mnie jeszcze błagać o więcej. -Dokończył, kierując następnie swoje usta na jej szyję. Kiedy leniwie skubał wargami jej skórę poczuł jak kobieta zadrżała, wciągając powietrze. Kouyou uniósł kącik ust w lekkim uśmiechu czując jak bardzo jest zniecierpliwiona.  
Anett przez chwilę próbowała uwolnić ręce z jego uścisku, jednak bezskutecznie. Dopiero po chwili, gdy gitarzysta podniósł się, by powrócić do pieszczenia jej ust swoimi mogła swobodnie działać. Szybko pozbyła się jego koszulki, rzucając ją gdzieś za sofę, by zaraz wodzić opuszkami palców po jego nagim torsie. Mężczyzna nie pozostawał jej dłużny, gdy chwilę później i jej koszulka wylądowała gdzieś w kącie. Przez chwilę ją obserwował, a Anett przyglądała się temu, z jakim pożądaniem na nią patrzy. W jego oczach widziała coś, czego nie widziała nigdy wcześniej ani u nikogo, przez co głośno przełknęła ślinę. Poza pożądaniem i o dziwo troską widziała, jakby się przed czymś hamował, tylko nie była pewna, czy chce się dowiedzieć przed czym. Szybko poczuła jego dłoń pod swoimi plecami, sięgającą do zapięcia jej stanika. Zawahał się.  
Mimo, że ponownie składał na jej szyi leniwe, acz czułe pocałunki, chwilę trwał w bezruchu- Jakby się zastanawiał. Kobieta podniosła się lekko, opierając się na łokciach, by trochę dopomóc gitarzyście w kolejnym kroku. Brunet widząc jak szatynka chętnie nakłania go do kolejnego ruchu, bez dalszej zwłoki pozbył się górnej części jej bielizny. Pewnym ruchem ujął jej pierś w dłoń, czując jak jej skóra była już rozgrzana, a przecież to dopiero początek, jeszcze nic takiego nie zrobił. Dłonią masował jej pierś, drażniąc palcami sutek. Kolejny świst wdychanego powietrza usłyszał, kiedy wargami ujął drugi sutek, by móc bawić się nim swoim językiem.  
Dla Anett ta chwila mogła by trwać wiecznie. Nie chciała, żeby przerywał chociaż na moment. Jednak po zbyt krótkiej dla niej chwili, mimo jej niezadowolenia, Kouyou podniósł się, ciągnąc ją za sobą. Ponownie siedziała na jego kolanach, czując jak jego wargi znowu przywarły do jej szyi, od czasu do czasu skubiąc płatek jej ucha, a jego dłonie ponownie ujęły jej piersi. Szatynka sunęła dłonią w dół po jego torsie, zatrzymując ją na jego kroczu. Po raz kolejny miała okazję poczuć, jak wpływa na mężczyznę.  
-An... Przeszkadzasz... -Wyszeptał brunet, kiedy poczuł pieszczoty z jej strony. Chwycił jej nadgarstek, próbując powstrzymać ją od ruchów jej dłoni, jednak na marne. A On czuł, że zaraz zwariuje. Sprawiając, że objęła go nogami szybko wstał, zajmując jej usta swoimi. Tuż przed wejściem do sypialni, oparł ją jeszcze o ścianę, by móc upewnić się, że kobieta na pewno tego chce.  
-Kouyou, ja chcę Ciebie. Prawdziwego Ciebie. -Anett przerwała tą niewygodną ciszę między ich głębokim oddechem, czując jego dłoń na swojej szyi. Mówiąc to, patrzyła mu w oczy, obserwując, jak obawy, które go hamowały w końcu puszczają. Była już pewna, że to zrobią, nie było już odwrotu. Ale oboje chcieli, żeby to było naprawdę... 

     Kobieta odwzajemniła pocałunek, jednak nie trwał on długo. Kathy szybko odsunęła się od wokalisty, uciekając od niego wzrokiem. 
-Przepraszam. -Szepnęła, jakby zastanawiając się, co się właśnie stało. Od samego początku, gdy tylko zauważyła ten słodki wzrok wokalisty kierujący w jej stronę, postanowiła, że nie pójdzie mu tak łatwo. Chciała po prostu, żeby się postarał, porządnie postarał.  
-Nic się przecież nie stało. Późno już, odprowadzę Cię. -Takanori uśmiechnął się delikatnie pod nosem. Pewnym ruchem objął czerwonowłosą, na co ta o dziwo się zgodziła.  
Oboje szli spokojnym krokiem prosto pod blok, w którym mieszkała Kathy. Kiedy czerwonowłosa podeszła do drzwi, jakby niepewnie uśmiechnęła się w stronę mężczyzny. 
-Dziękuje. To był wspaniały wieczór. -Po tych słowach Rin delikatnie cmoknęła jego policzek i zaraz zniknęła za drzwiami.  
Takanori stał jeszcze przez chwilę, zastanawiając się nad tym, co się właśnie wydarzyło. Musiał przyznać, że kobieta go zaskoczyła, nie spodziewał się, że wykona jakiekolwiek ruch do przodu. Bo przecież ten niby zwykły buziak w policzek znaczył dla niego wiele. W końcu ruszył w stronę okolicy, w której mieszkał, całą drogę zastanawiając się, co jeszcze może zrobić, by przekonać Katherine do siebie. Czasami nawet śmiał się pod nosem ze swoich głupich pomysłów. Gdzieś w połowie drogi dotarło do niego, że Rin robi to specjalnie, ale On postanowił się nie poddawać. Dla niego Kathy była inna od tych wszystkich kobiet, które spotykał na swojej drodze. Wcale nie była trudna czy niedostępna, po prostu najprawdopodobniej postanowiła pobawić się w znaną mu dobrze grę. A jeszcze nie tak dawno przecież wkurzał się na Uruhę, za jego gierki z Anett.   
Kiedy w końcu dotarł do swojego mieszkania, postanowił na spokojnie usiąść i dokładnie przemyśleć swój plan. Jeszcze nie było na tyle późno, żeby nie mógł niczego załatwić, chociaż... Najważniejszą część niespodzianki mógł załatwić dopiero rano.  

     Kiedy ułożył kobietę na łóżku, od razu pochylił się nad nią. Zaczął od obdarowywania skóry jej dekoltu czułymi pocałunkami, schodząc coraz niżej i niżej. Anett wplotła palce w jego włosy, delektując się jego pieszczotami. Dla Kouyou oczywiście było to przyjemne, ale cholernie mu przeszkadzało, a bardzo nie lubił jak mu się przeszkadza. A skoro szatynka stwierdziła, że chcę go „prawdziwego” ... Tylko co by tu wymyślić? 
W przeciwieństwie do kobiety miał na sobie jeszcze spodnie. Nie myśląc wiele pozbył się swojego paska, którym związał jej nadgarstki nad jej głową. Ku jego zdziwieniu jej się to spodobało. Czy już wspominał, że ją kocha?  
Jedynym co zdobiło ciało Anett były majtki, ale przecież to nie problem. Jedna chwila mu wystarczyła, by w końcu leżała pod nim naga. W końcu mógł ponownie delektować się tym jakże pięknym dla niego widokiem. Kouyou podziwiał przez chwilę jej ciało, wodząc dłonią po jej udzie, dokładnie obserwując każdą jej reakcję, dokładnie wsłuchując się w każdy jej oddech czy pomruk. W sumie niewiele brakowało, by w końcu usłyszał jej słodki jęk. Przesunął opuszkami palców wzdłuż jej ciała, by następnie lekko rozchylić jej uda. Powolnym ruchem powiódł palcem po jej kobiecości, kończąc na łechtaczce. Anett zadrżała pod wpływem fali podniecenia, a z jej ust wydobył się głośniejszy pomruk. Poza palcem mężczyzny starannie pieszczącym jej czułe miejsce, poczuła jego wargi obejmujące jej sutek. Westchnęła, lekko się wyginając, ale przez związane ręce nie mogła nic za bardzo zrobić, tylko z jakiegoś powodu jeszcze bardziej ją to podniecało. Uruha zaczął pieścić językiem jej skórę, zaczynając od piersi, a kończąc na podbrzuszu. Spojrzał na szatynkę ukradkiem, gdy składał pocałunki na jej udach, po to by za chwilę przesunąć po niej językiem. Ten ruch wywołał u wokalistki długo wyczekiwany przez mężczyznę jęk, który wydarł się z jej ust. Brunet skupił się na pieszczeniu jej łechtaczki, cały czas wsłuchując się w jej pojękiwania. Powoli wsunął w nią palec, wywołując u kobiety kolejny głośniejszy jęk.  
Anett czuła jak jej ciało ogarniają kolejne fale podniecenia, którym się po prostu poddawała. Każdy, nawet najmniejszy ruch gitarzysty doprowadzał ją do szaleństwa. Wiedziała, że Kouyou nie da jej nawet chwili wytchnienia. Mimowolnie zaczęła rytmicznie poruszać biodrami, zachęcając go jeszcze bardziej do działania, a zarazem jakby pokazując, że go chce. Kouyou przez chwilę bawił się, na kilka sekund przerywając pieszczoty, a potem do nich wracając i tak kilka razy. Doskonale słyszał jej pomruki niezadowolenia, gdy przestawał, jednak późniejsze dźwięki zachwytu były dla niego cudowne. 
W końcu poczuł, że zaraz nie wytrzyma, ale Anett była tak bliska szczytu, że postanowił dać jej jeszcze trochę czasu. Wystarczyła mu chwila, by doprowadzić szatynkę do orgazmu. Postanowił dać jej kilka sekund oddechu, zarazem przygotowując kobietę na ciąg dalszy. W końcu przez fakt, że związał jej ręce, musiał poradzić sobie sam. 
-Gotowa? -Wokalistka nawet nie zwróciła uwagi, kiedy usłyszała kuszący głos Kouyou wprost do jej ucha, a z jej ust wykradł się głośny jęk, kiedy poczuła go w sobie.  

     Rin wchodząc do mieszkania zastała ciszę. Powoli zdjęła płaszcz odwieszając go na miejsce i buty, po czym weszła w głąb mieszkania. Gabriela pewnie już spała, co w sumie ucieszyło czerwonowłową- Nie musiała opowiadać jej o spotkaniu z Takanorim. Mogła na spokojnie pomyśleć o tym, co wydarzyło się w trakcie spotkania. W sumie to wokalista wyznał jej miłość.  
Biorąc prysznic, cały czas myślała nad słowami blondyna, nad tym, że niby traktuję ją poważnie. Ale przecież to facet, jeżeli naprawdę mu zależy to się postara, o to mogła być spokojna. Było jednak coś, co jej nie opuszczało, ta jedna myśl, że przecież coś do niego czuje. Po prostu chciała być pewna, że Ruki na nią zasługuje. Wolała się wycofać niż później cierpieć. Ciągle błądziła myślami nad tym, co powinna zrobić, do tego stopnia, że spędzało jej to sen z powiek, a przecież od rana miała tyle pracy. Nawet przez moment myślała, czy nie poradzić się An, ale przecież jej przyjaciółka to cholerna romantyczka, jak tylko się zakocha to zapomina o całym świecie. Chociaż z Kouyou jest inaczej. Rin nie potrafiła dokładnie wyczuć tego co jest między nimi i również tego chciała uniknąć dla samej siebie. W końcu udało jej się zasnąć, chociaż za oknem już zaczynało świtać. 

     Anett drżała jeszcze przez chwilę, uspokajając oddech. Spojrzała na Kouyou, który właśnie pojawił się w drzwiach. Obserwowała jak podszedł i położył się obok niej, od razu ujmując ją w swoje objęcia. Poczuła jego usta na swoim czole i jak na chwilę zastygł w bezruchu. Anett podniosła głowę by spojrzeć mu w oczy, a Kouyou spokojnie ułożył dłoń na jej policzku.  
-Mówiłem już, że Cię kocham? - Wyszeptał gitarzysta, delikatnie się uśmiechając. 
-Nie, chyba, raczej nie. -Szatynka lekko wysunęła język w jego stronę, a Kouyou wykorzystując okazję, szybko chwycił go zębami.  
-Kochanie, nie kuś, bo rano nie wstaniesz. -Te słowa Kouyou skierował wprost do jej ucha, ponownie mówiąc tym swoim głębokim, lecz kuszącym głosem. Anett dobrze zrozumiała co miał na myśli, ze względu na godzinę.  
-Zapomniałam, że jesteś długodystansowcem. -Kobieta zaśmiała się cicho. 
-Jeszcze wielu rzeczy nie wiesz... -Uruha ułożył się wygodnie, nadal przytulając kobietę do siebie.  
-Raczej wielu rzeczy się nie spodziewam. 
-Ja się tego po tobie też nie spodziewałem, skarbie. -Gitarzysta uśmiechnął się pod nosem, mocniej przytulając szatynkę do siebie. Ta jedynie wtuliła się w niego, powoli zamykając powieki. Wsłuchując się w bicie jego serca po prostu zasnęła. 
    Kiedy się obudził, nikogo obok nie było. Anett musiała wstać wcześniej i jakimś cudem go nie obudzić. Gdy spojrzał na zegarek dochodziło południe, chyba najwyższa pora by wstać. Leniwym korkiem poszedł do łazienki, gdzie, jak się spodziewał przebywała wokalistka. Kouyou z wrednym uśmieszkiem na twarzy postanowił zakłócić jej spokój podczas przebywania pod prysznicem. Po prostu wszedł do kabiny, obejmując ukochaną, składając pocałunek na jej ramieniu. 
-Kouyou, już wstałeś? -Anett odwróciła się do niego z uśmiechem na twarzy.  
-Mogłaś mnie obudzić, to bym Ci pomógł. 
-Oj, już wiem jakbyś mi pomógł. W dodatku tak słodko spałeś, że nie miałam serca Cię budzić. -Anett ucałowała jego policzek. 
-A ty chciałaś zostać sama. - Kouyou zaśmiał się pod nosem i już miał ją pocałować, kiedy usłyszeli dzwonek do drzwi. -Spodziewasz się kogoś? -Oboje spojrzeli w stronę drzwi z zaskoczeniem na twarzach. 
-Nie, z nikim się nie umawiałam. -Anett szybko opuściła kabinę, okryła się ręcznikiem i wyszła z łazienki. Poprawiając ręcznik podeszła do drzwi i bez upewnienia się, kto stoi po drugiej stronie, chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi.  
-Suprise!- Nagle szatynka zobaczyła przed sobą wyższego od siebie, niewiele starszego bruneta.  
-M... Mati, co ty tu robisz? -Po tym pytaniu Anett spojrzała nerwowo za siebie, patrząc na pozostałości w salonie po wieczorze dnia poprzedniego.  
-No wpadliśmy z rodzicami odwiedzić moją ukochaną siostrzyczkę. Starzy zaraz przyjdą, rozmawiają jeszcze na dole z Rin i tym Kakao,czy jakoś tak. -Brunet z szerokim uśmiechem na twarzy wszedł do środka, całkowicie ignorując niezadowolenie swojej siostry z jego obecności w tym momencie.  
-Takao... -Anett poprawiła brata, zaraz zaciskając wargi w cienką kreskę.  
-Tak, tak, dokładnie. Domyślam się, że nie jesteś sama, skoro jesteś tak wrogo nastawiona. -Rzucił brunet spoglądając w stronę stojących na stoliku pustych kieliszków, jak i butelek po winie.  
-Całkowicie nieodpowiedni moment... -Wokalistka wysyczała przez zęby placem wskazując w stronę drzwi z łazienki. Jednak żadne z rodzeństwa nie zdążyło zareagować, gdy w wskazanych wcześniej drzwiach pokazał się Kouyou, odziany jedynie w ręcznik. 
-Anett, jakiś problem? - Gitarzysta niestety nie doczekał się odpowiedzi, kiedy wzrok wszystkich zebranych skierował się na rodziców szatynki, którzy właśnie weszli do mieszkania. 

     Kiedy Katherine wstała, Gigi jeszcze spała. Czerwonowłosa mogła na spokojnie się ogarnąć przed wyjściem i coś na szybko zjeść. Takao zjawił się punktualnie, więc oboje bez problemu zdążyli przybyć na lotnisko by odebrać rodzinę An. Że musiała się zgodzić, by to była niespodzianka. Przecież An-chan ją zabije za takie konspiracje, jeszcze w dodatku z jej braciszkiem.  
Na szczęście bez jakichkolwiek możliwych opóźnień odwieźli rodzinę Anett na miejsce i mogła wrócić do domu, by móc urządzać się dalej.  
Jednak, gdy przekroczyła próg mieszkania, przez chwilę się zastanawiała czy otworzyła odpowiednie drzwi. Przedpokój, salon i jej pokój wypełnione były bukietami i koszami pełnymi kwiatów. Zresztą, dwójka mężczyzn wniosła jeszcze jeden ogromny kosz i kilka bukietów. Nie były to same róże, ale kobieta miała wrażenie, że Takanori zwariował i wykupił kilka kwiaciarni. Tak, Takanori, bo przecież kto inny wpadł by na tak absurdalny pomysł? Uśmiechnęła się pod nosem, z myślą, że Kouyou nie zrobił czegoś takiego dla Anett, tylko Takanori dla niej. Nagle przy jednym z bukietów zauważyła karteczkę z przyczepionym do niej pudełkiem. Postanowiła najpierw przeczytać karteczkę, z nadzieją, że będzie wiedziała czego spodziewać się w pudełku. 

 "Mam nadzieję, że niespodzianka Ci się podoba. A to dopiero początek, kochanie...” 

 Kathy zaśmiała się pod nosem. Teraz już była pewna, że to Takanori wpadł na ten pomysł. Delikatnie otworzyła pudełko, a jej oczom ukazały się piękne, srebrne kolczyki. Niczym małe dziecko od razu pobiegła je przymierzyć. Nawet nie zwróciła uwagi na nieobecność Gabrieli, po prostu cieszyła się niespodzianką. Dopiero po chwili się zreflektowała, a jej myśli zaczęły błądzić. Czuła, że zależy jej na mężczyźnie, ale czy powinna tak szybko... 
Rin w końcu chwyciła za swój telefon i wysłała jedynie sms’a do Rukiego z podziękowaniem za miłą niespodziankę.  

     Anett, kiedy tylko Uruha poszedł się ubrać, musiała wytłumaczyć całą tą “żenującą” sytuacje przed jej rodzicami i bratem. W sumie poszło jej to łatwiej niż się spodziewała, jednak wiadomo- “niesmak pozostał”. Kiedy gitarzysta opuścił łazienkę, szatynka szybko ją zajęła, by móc w końcu ogarnąć się do takiego stopnia, by wyglądać w końcu jak człowiek, przy okazji oddelegując gitarzystę do kuchni, by przygotował w tym czasie coś do jedzenia.  
Kouyou nie musiał długo czekać na towarzystwo w kuchni. Zaraz dołączył do niego brat szatynki wraz z jego niezadowoloną miną na twarzy. Uruha spojrzał kątem oka na bruneta, który również mu się przyglądał, opierając się o ścianę.  
-Tylko nie wmawiaj mi, że ją kochasz. -Mateusz zmrużył powieki, nie spuszczając wzroku z sylwetki gitarzysty.  
-Tylko, że to prawda. -Kouyou nawet się nie zająknął, kierując swój wzrok ponownie na mężczyznę. Z jednej strony się nie dziwił, jednak nie podobał mu się ton młodszego oraz jego wyraz twarzy.  
-I ile czasu pozawracasz jej głowę? Miesiąc, dwa? 
-Do końca życia, jeśli mi pozwoli. -Kouyou odpowiedział z wrednym uśmieszkiem na twarzy.  
-Mateusz, odpuść. -Nagle do kuchni weszła również wokalistka, zaraz karcąc wzrokiem swojego brata. -A i rodzice coś od Ciebie chcieli. -Anett uśmiechnęła się wrednie, obserwując, jak jej brat z niezadowoleniem wychodzi z kuchni.  
-An, przepraszam. Nie chciałem, żeby tak wyszło. -Uruha podszedł do wokalistki, lekko ją obejmując. 
-Nic się nie stało. Oboje nie wiedzieliśmy, że przyjadą. -Kobieta czule ucałowała jego usta, po czym objęła go w szyi. -Ale mam do Ciebie sprawę. Pogadałbyś z Krisem? Mam wrażenie, że od kiedy wie o nas, jakoś dziwnie się zachowuje.  
-Ależ oczywiście kochanie, ale najpierw śniadanie. - Odpowiedział Kouyou z uśmiechem na twarzy, całując szatynkę w czoło. 

     Anett miała rację, On też to zauważył. Kouyou nie wahał się ani chwili, ponieważ rozumiał, dlaczego szatynka poprosiła o to akurat jego. Brunet wiedział, że kobieta chce spędzić czas z swoją rodziną, skoro już przyjechali na drugi koniec świata. Postanowił ten czas wykorzystać. Zrobił większe zakupy, ponieważ lodówka od dłuższego czasu co chwilę świeciła pustkami. Wieczorem postanowił pojechać do szatyna, by z nim porozmawiać. 
Gdy podjechał pod dom, w którym Kris mieszkał ze swoim wujkiem, nagle poczuł dziwną niepewność. A dokładniej nie był pewien, czy chce wiedzieć, dlaczego Kris od kilku dni dziwnie się zachowuje. W końcu stojąc przed drzwiami, które szatyn otworzył, nie miał już drogi ucieczki.  
-Kouyou, nie pisałeś, że chcesz się widzieć. -Kris uniósł brew zaskoczony obecnością gitarzysty.  
-Taka nagła sprawa wypadła. Masz czas? Chyba musimy pogadać. - Kouyou z większą niepewnością wszedł do środka.  
-No, akurat nie mam nic lepszego do roboty. -Szatyn wzruszył jedynie ramionami i zaprowadził gitarzystę do swojego pokoju. -Więc, co jest takie ważne, że zostawiłeś An w spokoju? -Powiedział mężczyzna zamykając za sobą drzwi.  
-Właściwie to Anett mnie na Ciebie nasłała. Zresztą, oboje zauważyliśmy, że od jakiegoś czasu dziwnie się zachowujesz. -Powiedział Uruha, rozkładając się wygodnie na łóżku szatyna. Kris od razu usiadł obok niego, ciężko wzdychając.  
-Po prostu nie chcę wam przeszkadzać. Cieszę się, że wam się udało... -Szatyn na krótką chwilę uciekł wzrokiem, po czym znowu spojrzał na gitarzystę, który właśnie się wyprostował.  
-Ale to nie oznacza, że masz nas unikać. -Kouyou spojrzał błagalnie na przyjaciela.  
-To nie tak Kyu... -Słysząc głos szatyna, gitarzysta obserwował, jak ten spogląda na niego, jakby się czegoś obawiał. Tylko dlaczego jego twarz zbliżała się do jego? Kouyou po chwili otrzymał odpowiedź, kiedy poczuł wargi szatyna na swoich... 

1 komentarz:

  1. No no no :>
    Nieźle
    ale przyznaję że spodziewałam się większego armagedonu ze strony rodzinki An
    Kris kradnie An faceta, no ładnie

    OdpowiedzUsuń