30 paź 2020

Rozdział 24

Przypominam o ankiecie trwającej do 10 listopada: TUTAJ


Rozdział 24: 
 
          Gdy się obudził, odkrył, że kobieta zgarnęła całą kołdrę. Pokręcił głową w niedowierzaniu i obracając się w jej stronę, miał już chwycić za materiał, gdy odkrył, że Anett cała drżała, majacząc coś pod nosem. Zaraz się podniósł i przyłożył dłoń do jej czoła. “Cholera” przeklną w myślach, odkrywając, że prawie godzina, którą kobieta spędziła dzień wcześniej na mrozie, nie odbije się bez echa. Fakt, w kuchni, tuż przed snem wyczuł, że temperatura jej ciała lekko wzrosła, ale miał nadzieję, że to wina zmęczenia.  
Wstał, wiedząc, że w szafie specjalnie ukrył kilka koców. No, kilka to za dużo powiedziane, gdyż odnalazł na szybko dwa. Mając nadzieję, że to wystarczy, przykrył nimi Anett i chwytając za swój telefon, wyszedł z sypialni, zasuwając za sobą drzwi. Nagle dopadł go ból głowy, uniemożliwiający mu szybkie myślenie, ale postanowił zadzwonić do Takanoriego. W końcu dochodziła pierwsza popołudniu, może wokalista go nie zabije.  
-Kouyou, obyś miał ważny powód, że dzwonisz. -Warknął zaspany Ruki, gdy w końcu odebrał telefon. -Mam nadzieję, że Anett jest ważnym powodem. -Wyszeptał gitarzysta, spoglądając w stronę drzwi do sypialni, jakby upewniając się, że kobieta nadal śpi. 
-Co się stało? -Takanori można rzec, że wręcz się rozbudził, wstając na równe nogi.  
-Miko i jej durne pomysły się stały. Pamiętam, że znasz jakiegoś dobrego lekarza. -Kouyou nie musiał dłużej tłumaczyć, wokalista od razu domyślił się o co chodzi. 
-Super, akurat teraz się rozchorowała. -Mruknął Ruki pod nosem, mając nadzieję, że przyjaciel przez telefon niezbyt dobrze go usłyszy. 
-Wiesz, że Ona nie... 
-Wiem. Dobra. Będziemy najszybciej jak się da. -Takanori w ułamku sekundy się rozłączył, a Kouyou cicho westchnął, zastanawiając się, co powinien teraz zrobić. W sumie dobrze by było zacząć od ubrania się. 
    
          Kiedy się obudził, kobiety już nie było. Wstał i cicho wyszedł z sypialni. Chodząc na palcach by brunetka go nie usłyszała przeszukał poszczególne pokoje. W końcu, gdy zajrzał do łazienki, zobaczył ubraną już Ayuko stojącą przed lustrem. Nadal cicho podszedł do niej i objął ją od tyłu. 
-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? -Zapytał Yutaka, opierając podbródek o jej głowę.  
-Wczoraj dopiero upewniłam się u lekarza. Nie chciałam Ci mówić zanim nie miałam pewności. Wiem... Nie planowaliśmy na teraz dziecka, ale... -Ayuko mówiła, cały czas patrząc w lustro. Przerywając, od razu posmutniała. Zbliżająca się trasa uniemożliwiała przecież perkusiście obecność przy niej w tylu wspaniałych momentach, a nie było już możliwości na poważniejsze zmiany w trasie, w końcu lada dzień mieli ją ogłosić.  
-Ale się stało, a ja jestem najszczęśliwszym facetem na świecie. Nawet Kouyou mnie nie przebije. -Po tych słowach, Kai przyłożył swoje wargi do skroni kobiety. Ayuko delikatnie się uśmiechnęła i odwróciła w jego stronę, obejmując go w szyi.  
-Tylko wiesz, że nie będzie Cię przy porodzie... 
-Wiem i przez kilka pierwszych tygodni. -Yutaka cicho westchnął. -Przecież nie bez powodu planowaliśmy dziecko dopiero po trasie. Będę żałował, że mnie z wami nie będzie, ale od dłuższego czasu przygotowywałem się na to, że może tak być i to nie dotyczy tylko mnie. Chyba tylko Kouyou będąc z Anett miałby takie szczęście, że nie ważne, kiedy to by się stało, byłby przy niej cały czas. -Dodał, zamyślając się. 
-No tak, w takim przypadku musielibyście odwołać trasę. Anett nie występowała by przecież z brzuchem. -Ayuko cicho się zaśmiała, odsuwając się od męża, ale zaraz pewna męcząca ją od poprzedniego wieczora myśl, wróciła. -Pchaliśmy ich w swoje ramiona, a nikt nie pomyślał o tym, jakie ich związek będzie miał konsekwencje dla zespołu. Życzę im oczywiście jak najlepiej, ale jak wczoraj przez chwilę rozmawiałyśmy o ciąży to, dotarło do mnie, że w przypadku Anett, nie ważne, kiedy to by się stało, zniknęlibyście na kilka ładnych lat. -Brunetka zacisnęła wargi. 
-Czym się martwisz? My z chłopakami się na występowaliśmy i objechaliśmy kawał świata. Fakt, zniknęlibyśmy ze sceny, ale nie z rynku. Przecież nadal byśmy mogli pracować, tworzyć i wydawać, od czasu do czasu dać jakiś koncert, a jak dzieci podrosną, to wybrać się na dłuższą trasę. -Yutaka cicho się zaśmiał widząc zmartwienie malujące się na twarzy jego żony.  
-Powiedziałeś “dzieci” nie bez powodu, prawda? -Ayuko spojrzała na męża podejrzliwym wzrokiem.  
-Kochanie, jak zdecydujesz się wrócić do pracy, to też bym się nie zgodził na to, żeby dziecko zostało pod czyjąś opieką na kilka miesięcy... Prawda kochanie? -Robiąc przerwę kucnął przed kobietą, a ostatnie słowa skierował w stronę jej brzucha. Zaraz jednak się wyprostował. -Ale dość zamartwiania się na najbliższe miesiące, chodź, zrobię śniadanie. -Dodał z uśmiechem, kierując się do drzwi.  
-To idź, ja muszę najpierw ubłagać nasze maleństwo, by dało mi chwilę spokoju. -Odpowiedziała brunetka, czując, jak ciąża daje jej się we znaki, kierując ją w stronę porcelany.  
           
          Takanori po wyjściu lekarza zaraz pobiegł do apteki. Niestety chwilę mu to zajęło przez kolejkę, ale w pół godziny, zdyszany, wszedł do mieszkania, wymachując małą reklamówką w stronę gitarzysty.  
-Dzięki. A mógłbyś z nią trochę posiedzieć? Menadżer dzwonił, musze natychmiast podjechać do studia. -Kouyou nie wyglądał na zadowolonego, jednak szybko chwycił za swoją kurtkę. 
-Co się tam wczoraj tak naprawdę wydarzyło? Bez powodu by Cię pilnie nie wzywali. -Takanori spojrzał podejrzliwie na przyjaciela.  
-Noritoshi dobierał się do Anett. Gdyby nikt tamtędy nie szedł, zgwałciłby ją. Akurat miał pecha, że trafiło na mnie. -Kouyou mówiąc to sięgnął po swoją kurtkę. 
-No tak, po nim można spodziewać się wszystkiego. Obyś miał twarde dowody, bo inaczej jest już po nas. - Stwierdził wokalista, opierając się o ścianę. 
-W tym jest problem, nie mamy nic, nawet jej nie uwierzą. Noritoshi jest wspaniałym kłamcą. -Gitarzysta westchnął i chwycił za klamkę. -Wracając podjadę do siebie po jakieś rzeczy, mam nadzieję, że za niedługo wrócę. -Dodał, wychodząc z mieszkania.  
          -… więc to zrobiłem. Nie ważne nawet, że to była Anett. Nie ważne która by to była, zrobiłbym to samo. -Kouyou spokojnie opowiedział o tym, co wydarzyło się poprzedniego wieczora, jednak musiał się kontrolować, by nie okazać złości. Wzrok pozostałych jednoznacznie wskazywał na to, że nikt mu nie wierzy. No prawie nikt, bo Kai zastanowił się na chwilę. “Czyli to koniec... Po prawie dwudziestu latach, przez tego cholernego szczyla...” Kouyou zacisnął pięść, starając się nie zbierać w swojej głowie kolejnych negatywnych myśli.  
-Ale na ten korytarz co mówisz, jest kamera. -Yutaka szybko uprzedził menadżera. -A każda kamera w budynku ma noktowizor. -Dodał, mrużąc oczy. 
-Obyś miał rację, obyście oboje mieli rację. Sprawdzę to od razu. -Menadżer dłużej się nie zastanawiał, od razu wyszedł, zostawiając lidera i gitarzystę samych.  
-Oby to był ten korytarz... Naprawdę musiałeś akurat jemu złamać ten pieprzony nos? -Zapytał Yutaka, patrząc na gitarzystę z wyrzutem w oczach.  
-Gdyby to była Ayuko, zrobiłbyś to samo. -Na te słowa, mina perkusisty natychmiast diametralnie się zmieniła. 
-Gdyby to była Ayuko, zamordowałbym go na miejscu. -Warknął Kai pod nosem. Chyba w tym momencie zrozumiał gitarzystę. 
Yutaka i Kouyou nie byli świadomi, że od momentu, kiedy menadżer wyszedł, byli podsłuchiwani. Miko wiedziała, że nie powinna pokazywać się Kouyou na oczy. Jednak wszystko miało wyglądać inaczej. Potrzebowała chwili, żeby porozmawiać z gitarzystą, dlatego zamknęła Anett na tarasie, ale to miało być maksymalnie 15 minut. Jednak sytuacja się skomplikowała i nie zdążyła... Kouyouuprzedził. Miała mu coś ważnego do powiedzenia, ale przez ciągle zadających pytania gości nie potrafiła znaleźć gitarzysty, a kiedy udało jej się go zlokalizować, to albo On był zajęty, albo ją ktoś ponownie zaczepiał. Teraz Kouyou pewnie nie chce jej znać, a reszta uważa ją za potwora... Gdyby kilka tygodni wcześniej wiedziała jak to się skończy, nie wpadałaby na durne, nastoletnie pomysły. 
-No to teraz chyba rozumiesz. Ja wtedy nie myślałem, po prostu, działałem. Nawet gdyby to był sam prezes, zrobiłbym to samo. A najgorsze, że Temari też była na tej imprezie... -Miko słyszała tylko głos gitarzysty. Oparła się o ścianę, głośno wzdychając. Nie wiedziała, że Kouyou właśnie wyszedł z pomieszczenia.  
-O Miko... My chyba też mamy do pogadania. -Kouyou warknął, widząc blondynkę. Miko opuszczając głowę, uciekła wzrokiem w bok. Ze względu, że z imprezy wyszła zaraz po jej rozpoczęciu, nie wiedziała o tym co wydarzyło się między Noritoshim, a Anett.  
-Kouyou, to wszystko nie tak... -Zaczęła powoli, analizując w głowie sytuację, w jakiej się znalazła. Uruha był już wystarczająco wściekły... Postanowiła poczekać z informowaniem go o czymkolwiek. Przynajmniej kilka dni, aż ochłonie. 
-A dowiem się jak Anett znalazła się na tarasie? -Uruha oparł się ręką o ścianę, przylegając ciałem do blondynki. Miko poczuła, jak do jej oczu napływają łzy. 
-To miała być chwila. Po prostu chciałam z tobą porozmawiać, ale wiedziałam, że jak ją spotkasz to... -Przerwała kobieta, biorąc głęboki wdech. -Ale ciągle ktoś, coś i... Nie, nie zapomniałam, po prostu nie zdążyłam... 
-Czy ty zgłupiałaś go reszty?!! -Krzyknął Kouyou, nie wierząc własnym uszom. -Wiesz w jakim jest teraz stanie? Tylko zapalenia płuc jej brakuje! -Gitarzysta gwałtownie się odsunął, na chwilę zakrywając dłonią twoją twarz. Że kiedykolwiek, cokolwiek do niej czuł... -O czym tak ważnym chciałaś pogadać? -Ponownie na nią spojrzał, nie ukrywając złości na swojej twarzy. Kobieta oparła głowę o ścianę, przez chwilę się zastanawiając, czy powinna powiedzieć prawdę. 
-Już... Nie ważne. -Odpowiedziała, zaciskając wargi.  
-Miko!!  
-Ja naprawdę nie chcę się już w między was wtrącać, przepraszam. Też chciałabym zapomnieć, ale nie mogę... -Po tych słowach ze łzami w oczach Miko oderwała się od ściany i szybko od niego uciekła.  
Kouyou nadal stał w miejscu, zasłaniając usta dłonią. Powoli wszystko zaczęło mu się układać w logiczną całość. 

          Takanori ostrożnie usiadł obok Anett, trzymając w dłoni kubek. Delikatnie ogarnął jej niesforne kosmyki z twarzy, kierując kubek w jej stronę. 
-Herbata z miodem i cytryną dla Ciebie. -Powiedział z uśmiechem na twarzy. Kobieta kiwnęła głową i po kolejnym ataku kaszlu, odebrała od niego herbatę.  
-Dzięki. -Rzuciła na tyle szybko, na ile było to możliwe, zanim ból rozprzestrzenił się po jej gardle.  
-A jak się czujesz? -Ruki wiedział, że to było naiwne pytanie. Dokładnie przyglądał się, kiedy szatynka upijała łyk napoju.  
-Lepiej, dziękuję. -Głos Anett był tak zachrypnięty, że sama go nie poznawała. Zaraz szybko sięgnęła po kolejną chusteczkę, co wywoływało u niej ból. Przez wysoką temperaturę czuła jak każda jej kość się po prostu gotuje. -A gdzie Kouyou? -Spojrzała kątem oka na wokalistę, wydmuchując zapchany nos. 
-Musiał pojechać do studia. Ale powinien za niedługo wrócić. -Takanori nie chciał dodatkowo denerwować kobietę, wolał nie wspominać, że gitarzysta pojechał tam w sprawie wczorajszego wydarzenia. W odpowiedzi dostał jedynie kiwnięcie głową. -Pij, wiesz, że musisz dużo pić. -Powiedział, widząc jak Anett wpatruje się w zawartość kubka. A niby to faceci są jak dzieci, kiedy zachorują. Chociaż zaraz musiał w myślach przeprosić za to stwierdzenie. Anett miała 40 stopni gorączki i nic dziwnego, że czasami nie kontaktowała. Trudno było jej ogarnąć to, co działo się wokół niej. Do tego kaszel, katar, a o stanie jej gardła wolał nawet nie myśleć. Nie myśleć o tym, kiedy głos kobiety wróci do formy.  
-A ty jak? -Zapytała szatynka, jednak szybko została zmuszona do odłożenia kubka, starając się nie wypluć płuc w trakcie kaszlu.  
-Na pewno lepiej niż ty. Lekarze robią co mogą, ja zresztą też, o czym wiesz. Ale już jest lepiej. Trochę, ale jednak lepiej. -Takanori delikatnie się uśmiechnął.  
-Yhym... -Anett ponownie pokiwała głową, ponownie się kładąc. Nie miała siły na nic, a powracająca senność ponownie zamykała jej powieki. Ruki widząc, że kobieta powoli zasypia, po cichu wyszedł z sypialni, zasuwając za sobą drzwi. ‘Gdzie ten Kouyou?” Zapytał sam siebie, spoglądając na zegarek.  
            
          -Miałeś rację Kai, wszystko się nagrało, powtarzam, wszystko. -Powiedział menadżer, siadając ponownie naprzeciw Kouyou. -Noritoshi najprawdopodobniej wyleci z pracy, ale... Ma wystarczające dowody, by zgłosić pobicie. -Dodał.  
-Daliście mu te nagranie? -Kouyou szeroko otworzył oczy, po czym zaraz wstał.  
-Nie. Dzisiaj rano ukradł kopie. Dobrze wiedział, że tam była kamera. Miał pewnie w planach po wszystkim pozbyć się tego materiału, ale mu przeszkodziłeś. -Kouyou słysząc te słowa pokiwał głową. “Czyli już wcześniej to planował” pomyślał, chodząc w kółko.  
-Jak to się skończy na samym wypłaceniu odszkodowania, to będzie dobrze. -Wtrącił Yutaka, mimo niezadowolenia gitarzysty. W ogóle perkusista zauważył, że od rozmowy z Miko, Uruha stał się strasznie drażliwy.  
-Powiesz to jej? Gdyby nikt tamtędy nie przechodził, wiemy jakby się to skończyło! Proszę, jedź do niej i powiedz jej, że jak fakt, że ktoś ją uratował skończy się tylko odszkodowaniem, to będzie dobrze! Nie dość, że po tym, jak Miko zamknęła ją na prawie godzinę jest chora, to jeszcze mam ją dobijać? Kai, nie widziałeś jej po tym. Coś w niej wtedy pękło. -Ostatnie stwierdzenie gitarzysty lider doskonale zrozumiał. Kouyou sam był zdziwiony tym, że chwila bezradności tak po prostu ją złamała.  
-Co do Miko. Myślałem nad tym, żeby się z nią pożegnać, za dużo kłopotów z nią, jednak... -Menadżer przerwał na chwilę ponownie skupiając wzrok na gitarzyście. -Od kilku dni jest nietykalna. Zresztą, za niedługo pewnie sami się dowiecie. Teraz do domów i bez bójek. -Dokończył, powoli wstając.  

          Jadąc do swojego domu, był już niemal pewien. Brakowało mu tylko, żeby Miko to potwierdziła, jednak postanowił z tym jeszcze chwilę poczekać. Myślał, że wyrobią się wcześniej, dlatego chciał od razu podjechać po rzeczy i jechać do Anett. Chciał ją po prostu zobaczyć, upewnić się, że jest chociaż trochę lepiej niż było rano.  Temari nie było w domu, więc szybko się spakował, wysyłając dziewczynie wiadomość, że jakiś czas będzie przebywał w mieszkaniu. Po kolejnych 30 minutach w końcu opuścił windę, podchodząc do drzwi. Gdy wszedł do środka, Takanori siedział na kanapie, przeglądając coś na telefonie. -Dzięki stary. -Rzucił gitarzysta, siadając zaraz obok niego. 
-Nie ma sprawy. Ale miałem nadzieję, że szybciej wam zejdzie. 
-Tak, ale okazało się, że tam była kamera... A daj spokój, długa historia, nie mam siły. Co z Anett? -Kouyou starał się wyminąć ten temat jak tylko było to możliwe.  
-Niby coś lepiej. Budzi się średnio co godzinę lub dwie. Zaraz powinna wziąć leki, nie zapomnij. Ja idę, na razie. -Takanori szybko zebrał swoje rzeczy i wyszedł.  
Kouyou westchnął ciężko i wstał by zajrzeć do szatynki. Po cichu do niej podszedł, przykładając dłoń do jej czoła. Westchnął, czując, że od rana niewiele się zmieniło.  
Wrócił do salonu, gdzie położył się na kanapie, zasłaniając oczy ręką. Próbował sobie to wszystko poukładać w głowie i dość do tego, kiedy to się stało. Przecież uważał... To była jedyna rzecz, której naprawdę nie chciał. Nie chciał też stracić Anett, a wiedział doskonale, jak to się skończy, jeśli kobieta się o tym dowie. 
Po jakiś piętnastu minutach z myśli wyrwał go kaszel szatynki... Zbliżający się kaszel. Kiedy otworzył oczy, zobaczył kobietę stojącą nad nim.  
-Kochanie, powinnaś leżeć. -Powiedział, od razu się podnosząc. 
-Ale... Do toalety to chyba mogę. -Wychrypiała Anett, zaraz odksztuszając zebraną w jej gardle flegmę i szybko poszła w kierunku łazienki. Kouyou powoli wrócił do siadu, próbując się obudzić z tego koszmaru, przecierając swoją twarz dłońmi. Zaraz Anett wyszła z łazienki i usiadła obok niego. 
-Kyu, coś się stało? – Usłyszał zatroskany głos kobiety. Ale zaraz się uśmiechnął. Sposób w jaki szatynka zdrabniała jego imię był dla niego uroczy. Uruha spojrzał na nią i zaraz ją objął, pozwalając szatynce, by ta wtuliła się w niego. 
-Nie, wydaje Ci się kochanie. -Skłamał. Nie chciał mówić jej jeszcze o swoich podejrzeniach. W ogóle uważał, że to nie najlepszy pomysł, by w najbliższym czasie jej cokolwiek mówić, nawet jeśli to prawda. W tej chwili liczyło się dla niego tylko jedno... Nie mógł jej stracić, nie teraz. 

_____
Oj, no wiem, wiem. Czekaliście z niecierpliwością na ten rozdział, ale uwierzcie mi... Starałam się! Trzy razy zmieniałam ten rozdział, kilka razy zmieniając koncept i specjalnie nie czekałam z dodaniem go. Jakoś... Dorwałam na szybko jakiś komputer z internetem zamiast czekać, aż wrócę dzisiaj do domu :)
Mogę was uspokoić, że w następnych rozdziałach pojawią się przyjemniejsze wątki, bardziej... radosne xD Fakt, nie możemy się całkowicie pozbyć tych smutnych, czy nieprzyjemnych, ale pewnie będzie lepiej... Przecież... Akuma i Uruha są w końcu razem!! Jej! (Tak, nawet ta menda Akuma się cieszy. -Powiedział jej japoński klon) 
Oczywiście przypominam o ANKIECIE i o KOMENATARZACH!
Do następnego :3