26 wrz 2021

Rozdział 43

 A no witam :) Wiem, znowu rozdział dodaje z opóźnieniem, ale mimo tego, że był wcześniej gotowy, musiałam go dopracować. I tak ogólnie, to chciałabym coś wyjaśnić przed rozdziałem, więc będzie trochę dłużej niż zazwyczaj.
Wiecie, bardzo zależy mi na waszych komentarzach i cieszę się, że ostatnio pokazało się ich trochę więcej (Mówię również o tych poza rozdziałami) i mam nadzieję, że idąc za przykładem coraz więcej z was zacznie komentować :)
Jednak do jednego komentarza chciałabym się odnieść: 
1. Dramy -No, takie opowiadanie no, które składa się z dram, bo inaczej byłoby nuuudno i w sumie gdzieś na 24 rozdziałach mogłabym skończyć. Mamy 43ci rozdział z zaplanowanych około 180ciu i uwierzcie mi, jeszcze nie raz będziecie chcieli mnie zamordować za moje pomysły. I oczywiście NIE będę przepraszać za gatunek, jaki wybrałam dla tego opowiadania...
2. Nazwanie babci Anett "gestapo" -Jeżeli ktoś się zaśmiał z tego stwierdzenia, proszę bardzo, nie potępiam, bo jak wpadłam na ten pomysł, też się nawet zaśmiałam, ale potem do pewności zajrzałam w te nasze magiczne internety. Tak, praktycznie zawsze, jak chcę użyć jakiegoś stwierdzenia, nazwy, czy o czymś napisać, robię sobie reaserach. I teraz do osób OBURZONYCH: Nie użyłam tego określenia w celach humorystycznych!! To, że coś wyjdzie zabawnie, lub wydaje się żartem nie zawsze nim jest! Użycie określenia "gestapo" miało na celu jedynie pokazać jaki bohaterka ma stosunek do danej osoby. Jak ktoś nie zauważył, to An nie cierpi swojej babci, plus to, dlaczego ją tak nazywa było opisane na samym początku poprzedniego rozdziału.
3. I teraz będzie brutalnie -Jeżeli nie chce wam się czytać tego opowiadania... NIE CZYTAJCIE! Przecież nikt was nie zmusza, nie przywiązuje do krzesła i nie każe czytać... Ja piszę hobbystycznie, nie zarabiam na tym i uwierzcie mi, nie, żeby nie zależało mi na cyferkach w statystykach, jednak wolałabym chyba mniej wejść, ale osób, które komentują. A i jeszcze jedno... Komentujcie proszę z sensem. Akurat komentarz do którego się odniosłam był według mnie i według jeszcze kilku osób bezsensowną krytyką, niewnoszącą niczego, a nie, przepraszam, wniósł... Ale tylko tyle, że ja i te kilka osób mieliśmy się z czego pośmiać, ale przecież nie o to w tym chodzi. 
Miłego czytania :3

Rozdział 43: 
 
Minęło zaledwie kilka dni, a Kouyou zdążył się przyzwyczaić do pobytu w Polsce, chociaż nadal nie wiedział, co Anett przed nim ukrywa. Jednak postanowił się tym nie przejmować, z nadzieją, że w swoim czasie się o wszystkim dowie. Tego ranka postanowił, że sam wyprowadzi Kiko, zarazem układając plan na ten dzień. Nie, żeby nie zwiedział, w tej kwestii Mateusz był bardzo aktywny, ale gitarzysta chciał spędzić trochę więcej czasu sam na sam z Anett.  
Blondynka w tym czasie siedziała przed komputerem, odczytując maile z wytwórni, które nazbierały się w ciągu tych kilku dni. Nagle zadzwonił jej telefon. Mimo nieznanego numeru, postanowiła odebrać, w końcu, skoro to z Japonii, to pewnie praca.  
-Słucham? 
-Uważaj, jesteś na celowniku Yakuzy... -Anett usłyszała nieznajomy, męski głos i w sumie, tylko tyle usłyszała, bo osoba po drugiej stronie natychmiast się rozłączyła.  
-Co jest grane? -Warknęła Anett pod nosem. 
-Coś się stało kochanie? -Zapytał Kouyou, który właśnie wrócił. Zmartwiony podszedł do blondynki. 
-Nie nic. Pewnie znowu jacyś ankieterzy. -Odpowiedziała spokojnie wokalistka, ale Kouyou jakoś nie chciał w to wierzyć. 
-No skoro tak twierdzisz. Co powiesz na małe zakupy dzisiaj? -Uruha się uśmiechnął.  
-Przecież lodówka jest pełna. -Rzuciła An.  
-Wiesz, że nie o to mi chodzi. 
-Naprawdę chce Ci się po wczorajszym latać po centrach handlowych? -Anett przewróciła oczami w niezadowoleniu. Dobrze wiedziała co ją czeka na zakupach z Uruhą. 
-Obiecałaś mi. -Mruknął Kouyou, pochylając się nad An.  
-Ty się lepiej ciesz, że ta menda Cię jeszcze do Auschwitz nie wywiozła. Chociaż nie, to akurat szkoda, bo po tym nie chciałoby Ci się iść na zakupy.  
-Słyszałem! -Rzucił Mateusz krzątający się po kuchni. No tak, Anett w ciągu tych kilku dni tak przywykła do tego, że Kouyou starał się mówić po polsku, że japońskiego używali tylko w przypadku “prywatnych” rozmów, gdzie lepiej, żeby nikt ich nie rozumiał.  
-Raczej myślałem o tym, że Mateusz na pewno nie pójdzie, więc będziemy mieli więcej czasu dla siebie. -Uśmiech z twarzy bruneta nie znikał, a Anett nagle odwróciła głowę w jego stronę. 
-Ty... Ty jednak dobrze kombinujesz. -Blondynka pokiwała głową. -Ale jak będzie tak jak ostatnio w Tokyo, to zawiśniesz na miejscu swojej gitary. -Dodała, po czym wstała i udała się do łazienki, bo przecież mimo wszystko powinna jakoś wyglądać.  

     Akira gryziony wyrzutami sumienia, postanowił sam spotkać się z Kiyomi i spróbować coś od niej wyciągnąć. Nie był pewien, czy przypadkiem nie pogorszy sprawy, ale przecież tu nie chodziło tylko o Kouyou, czy Anett.  
Czekał już w umówionym miejscu, na parkingu pod szpitalem, nieświadomy, że to był jedyny ślepy punkt dla kamer. W końcu dostrzegł brunetkę zmierzającą w jego stronę.  
-Nic się nie zmieniłaś. -Warknął basista, kiedy kobieta do niego podeszła.  
-A ty za to mnie zaskoczyłeś. Nie spodziewałam się, że odezwiesz się do mnie po tylu latach. -Kiyomi jak zwykle nabrała na twarz ten swój wykurzający każdego, wywyższający uśmieszek.  
-W co ty grasz? -Akira nie miał zamiaru ukrywać, dlaczego się z nią spotkał.  
-Ja? W nic. Staram się tylko odzyskać to co moje. -Warknęła Kiyomi, mrużąc niebezpiecznie powieki.  
-Wiem, że maczałaś palce przy wypadku Miko. I wiem o tobie i Kouyou. -Basista nie schodził z agresywnego tonu.  
-Ładnie, ładnie, ale nic na mnie nie masz. Ale za to ja coś wiem o tobie i bardzo mi się to nie podoba. Nie wiem czy Kouyou jest taki ślepy, czy udaje, że o niczym nie wie, ale raczej to pierwsze. W końcu sam lata za tą małą suką, niczym zakochany piesek, no chociaż tak się wam wydaje.  
-Skąd o tym wiesz. -Akura zacisnął pięść.  
-Nie jestem ślepa, a po drugie jakoś specjalnie się nie ukrywacie. Robisz to z zemsty, że zwinął Ci tą małą sprzed nosa, co? -Brunetka przechyliła lekko głowę w bok. 
-Kocham ją. -Warknął ponownie basista, wkurzony tym, jak kobieta zaczęła się nim bawić. 
-Taa, tak jak Kouyou kocha Anett. Ona pewnie się zastanawia, gdzie jej ukochany znika po nocach i szkoda, że biedaczka nie wie, że nasz drogi Kouyou najpierw pieprzy się z nią, a potem potulnie wraca do mnie. -Po tych słowach Kiyomi jak gdyby nigdy nic odwróciła się i poszła w swoją stronę. Akira potrzebował jeszcze chwili, by przetrawić w myślach słowa, które właśnie słyszał. Czyżby naprawdę, aż tak pomylił się co do swojego przyjaciela?  
-Fuck. -Mruknął pod nosem, powstrzymując się, by nie przywalić z pięści w swój ukochany samochód. 

    “Któż to wymyślił, żeby w jednym mieście znajdowały się trzy centra handlowe? Cholera” myślała Anett, pokonując labirynt wśród sklepów, a mimo, że to miejsce znała najlepiej, zawsze się tutaj gubiła. Odetchnęła z ulgą, kiedy w końcu udało im się wyjść na część jadalną. 
-Jakoś dziwnie się czuje... -Zaczął Kouyou, kiedy w końcu usiedli przy jakimś stoliku. 
-Tak anonimowo? Masz rację, to dziwne uczucie. -Anett nie spuszczała wzroku z grupy nastolatków siedzących nieopodal. -Ale jak się nie zamkniesz, to ja anonimowość się skończy. -W tym momencie spojrzała w stronę gitarzysty. 
-Mangowcy. Też kiedyś siedzieliśmy tak całymi dniami, dlatego daje im rok, góra dwa i każde pójdzie w swoją stronę. -Blondynka cicho westchnęła, zanurzając się myślami w wspomnieniach. W końcu się zaśmiała, kręcąc delikatnie głową.  
-Tęsknisz za tym. -Stwierdził brunet, dokładnie przyglądając się wokalistce.  
-Czasami. Człowiek był wtedy młody, nie myślał o tym, co będzie dalej, a kłopoty w które się pakowało, były błahe. -Anett spokojnie odłożyła kubek z napojem, którego łyk wcześniej upiła. Kiedy Akuma zaczynała mówić w ten sposób, Kouyou czuł niepokój. 
-Chodzi o ten telefon z rana? -Zapytał, nie będąc pewnym, czy dostanie odpowiedź. 
-Trzymałam się od tego najdalej jak się dało, pilnowałam Krisa, żeby nie pakował się w kłopoty, a i tak coś ode mnie chcą. -Akuma nie wychodziła z zamyślenia, tak jakby wszystko wokół okryte było mgłą, docierał do niej jedynie głos bruneta, ale nadal jej z tego nie wyrywał.  
-O czym ty mówisz? -Uruha zmarszczył czoło, próbując coś zrozumieć z tego bełkotu.  
-Dziwne, że ktoś z Japonii dzwonił na mój polski numer, skąd w ogóle go miał...  
-Anett, tutaj jestem. -Przerażony już Kouyou próbował zwrócić na siebie uwagę wgapionej w grupkę niezwracających na nikogo uwagi osób Anett, a Ona miała wrażenie, jakby wszystko jeszcze bardziej pokrywało się mgłą, jakby oderwała się od rzeczywistości, nie zwracając uwagi na to, że swoje myśli wypowiada na głos. 
-Yakuza. -Szepnęła blondynka, a Uruha przełknął głośno ślinę, wręcz momentalnie go sparaliżowało. -Kiyomi... -Szepnęła ponownie, jakby wracając. Spojrzała na Kouyou tymi swoimi lodowatymi tęczówkami. -Nie rozumiesz? -Zapytała, cicho wzdychając. 
-Co Kiyomi ma.... -Mężczyzna nagle przerwał, układając wszystko w głowie.  
-To tłumaczy to zacieranie śladów. -Anett zmrużyła powieki. -To tłumaczy, dlaczego jest tak pewna swego.  
-Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu?  
-Nie chciałam Cię martwić. -Wokalistka wzruszyła ramionami. 
-Wcale się nie zmartwiłem, jak odleciałaś przed chwilą. Co się z tobą dzieje? -Uruha przyglądał się jej uważnie, czy przypadkiem zaraz znowu nie pochłonie się w myślach, tak jak przed chwilą. To nie był przyjemny widok. -Co to był za numer? -Anett zaraz podała mu odblokowany telefon. Brunet na spokojnie przejrzał listę ostatnich połączeń, a numer, który znalazł wydawał mu się dziwnie znajomy.  
-I co? -Blondynka uniosła brew ku górze, mając dośc tej niezręcznej ciszy. 
-Kojarzę ten numer. Pogadam z Mikoto, może coś znajdzie, ale mam wrażenie, że ktoś chce Cię nastraszyć, żebyś nie wracała do Tokyo. -Uruha oddał kobiecie telefon.  
-Kiyomi... -Szepnęła blondynka. -Kiedy to się skończy? -Dodała, a jej twarz wyglądała na zmartwioną.  
-Spokojnie kochanie, pewnie niedługo jej się znudzi i zrozumie, że nic z tego. -Kouyou słabo się uśmiechnął, ujmując dłoń wokalistki.  

     Kiedy przyjechał do Temari, nadal miał w głowie słowa brunetki. Czuł, jakby w tamtym momencie wszystko się rozpadło. Przecież wierzył, a przez głupi żart okazało się, że okłamywał nie tylko siebie. 
-Gdzie byłeś? -Zapytała młoda dziewczyna, otwierając mu drzwi. 
-Widziałem się z Kiyomi. -Mruknął Akira wchodząc do środka.  
-Zwariowałeś?  
-Prosto w twarz mi powiedziała, że On ją zdradza, rozumiesz? Nadal chcesz to ukrywać? -Basista nie ukrywał rozczarowania.  
-Ale... Jak? Przecież... -Zaskoczona Temari nie potrafiła się wysłowić.  
-Przecież twierdzi, że ją kocha, wiem. -Dokończył basista, powoli wchodząc na górę. -Kłamie. Okłamuje nas wszystkich. -W końcu usiadł na kanapie. -Tylko nie rozumiem, po cholerę to wszystko planował. No tak, dziecko.  
-O czym ty mówisz? -Dziewczyna usiadła obok niego.  
-Kouyou zabrał Anett ze sobą do rodziców z jeszcze jednego powodu. Chciał się jej oświadczyć. Zakłamana gnida.  
-Skąd ty o tym wiesz? -Zaskoczona Temari przez chwile nawet się ucieszyła, ale koniec końców przypomniała sobie, co Akira powiedział jej przed chwilą.  
-Widziałem ten pierścionek. Do dzisiaj mu wierzyłem, że ją kocha i to jest najgorsze, wiedzieć, że twój najlepszy przyjaciel tak oszukuje osobę, która go kocha. -Basista odchylił głowę w tył. 
-Ty też go oszukujesz. -Wtrąciła brunetka.  
-Ale nie oszukuje Ciebie, a to różnica. Musimy jej powiedzieć. -Reita ciężko westchnął. 
-Teraz? Są w Polsce. Co? Zadzwonisz do niej i powiesz jej, że Kouyou ją zdradza? Albo wyślesz jej wiadomość. Musimy poczekać, aż wrócą, a wtedy rozpęta się chyba jakieś piekło. -Temari rozsiadła się wygodnie, próbując coś wymyślić.  
-Masz rację, musimy poczekać, a potem na spokojnie jej powiedzieć, zanim Kiyomi to zrobi. -Akira spojrzał na Temari ze słabym uśmiechem na twarzy. 

      Ledwo przekroczyli próg mieszkania, gdy do ich uszu dotarły jednoznaczne dźwięki z pokoju Mateusza. Anett podeszła do drzwi, w które uderzyła z pięści.  
-Mati, nie rób mi z mieszkania burdelu! -Po tych słowach blondynka skierowała się do swojego pokoju, a Kouyou obładowany zakupami poszedł za nią. Kiedy rozpakowali zakupy, Anett niby zmęczona zasiadła przy komputerze ze słuchawkami na uszach, a Kouyou postanowił popracować nad powrotem do formy. Przez chwilę siedział wgapiony w tą jedną jedyną nieopisaną tabulaturę na ścianie, aż w końcu zaczął grać. Z każdą kolejną minutą coraz bardziej przekonywał się, że skądś to doskonale zna. 
-Sayonara... -Szepnął, kierując swój wzrok na siedzącą w bezruchu i patrzącą na niego z przerażeniem w oczach Anett. 
-Tak. -Odpowiedziała An. 
-Ale jak? -Kouyou obserwował, jak kobieta wstała i powoli podeszła, siadając zaraz obok niego. 
-Nie mówiłam wam, że gram, bo nie chciałam wtrącać się do waszej pracy, ale kiedy Takanori stwierdził, żebym zajęła się balladą, już to miałam.  
-Przecież mogłaś powiedzieć, nie musiałaś kombinować. -Uruha zmrużył powieki. 
-Gdyby nie Kris, nie musiałabym kombinować. Jak plan “A”, w którym miałam zająć Yuu, żeby nie miał czasu się tym zająć, nie wypalił, musiałam kręcić nosem, aż w końcu nie wyszło tak, jak ja chciałam. -Anett wiedziała, że Kouyou od razu połączy fakty i domyśli się, co miała na myśli. 
-Spałaś z Yuu, tylko po to, by twój pomysł przeszedł. Wykorzystałaś go. -Brunet wstał odkładając swoją gitarę.  
-Brawo, zgadłeś od razu. -Rzuciła An, po czym ciężko westchnęła. 
-Wykorzystałaś Yuu, dla jakiegoś swojego durnego planu, zamiast od razu powiedzieć o co chodzi. Wykorzystałaś Akire żebym był zazdrosny, więc czego chcesz ode mnie? -Na twarzy gitarzysty pojawiło się rozczarowanie 
-Wróć do tego, co powiedziałeś o Akirze, a po drugie, nie wykorzystałam go, sam chciał pomóc, to On wpadł na pomysł z zazdrością. -Kobieta lekko się uniosła, od razu wstając. 
-Ostatnio naprawdę Cię nie poznaje. -Rzucił Kouyou, patrząc jej w oczy. 
-Bo wiesz o mnie trochę więcej? Nie udawaj takiego zaskoczonego. -Warknęła Anett oschłym tonem głosu. 
-Po prostu... -Gitarzysta od razu ugryzł się w język.  
-Po prostu co? Masz kolejną rzecz, którą możesz mi wypominać? Chociaż, gdybyś się wtedy tak nie uparł, żeby się mnie pozbyć, gdybyś nie negował wszystkiego co było ze mną związane i gdybyś to ty mnie nie sprowadził do Japonii, nie miałbyś mi czego wypominać.  
-Jeżeli tak osiągasz swoje cele, to naprawdę jesteś zwykłą dziwką. -Po tych słowach Kouyou stał chwilę nieruchomo, całkowicie zaskoczony. Spodziewał się piekącego bólu na policzku, ale nie tym razem. Tym razem Anett nie przyłożyła mu z liścia, tylko po prostu wyszła, przy okazji zabierając ze sobą psa. Uruha wiedział, że przegiął i to bardzo przegiął, a jej wyjście zabolało go nawet bardziej. Wiedząc, że Anett mu szybko tego nie odpuści, usiadł z powrotem na łóżku, a po kilku minutach dołączył do niego Mateusz. 
-Co? Kłopoty w raju? -Zapytał młodszy, siadając obok gitarzysty. 
-Po prostu powiedziałem o dwa słowa za dużo. -Kouyou schował twarz w dłoniach. -I chyba czeka mnie spanie na kanapie, aż do wyjazdu. 
-No to grubo. Wole nie wiedzieć o co wam poszło ani co jej takiego powiedziałeś, ale musiałeś ją nieźle wkurzyć, skoro wyszła. -Mateusz rozsiadł się wygodnie.  
-Ostatnio jej nie poznaje, jakby to nie była Ona. W dodatku te jej odloty... -Uruha zamyślił się na chwilę. 
-Taa, to mnie też martwi. Miewała tak przy stanach depresyjnych, chociaż kto ją tam wie, co jej teraz po głowie chodzi. -Młodszy westchnął, zaraz się prostując. 
-A ja przyczepiłem się o głupotę, która od dawna nie jest istotna.  
-Stary, mam do Ciebie jedną prośbę. Uszanuj to, że wpuściła Cię do swojego świata, bo dla niej to nie jest łatwe. Tutaj wraca do niej pełno niemiłych wspomnień, ale widzę, że w końcu postanowiła walczyć z przeszłością, nawet unika znajomych, żeby to do niej nie wracało, dlatego, jeżeli jej nie pomożesz, Ona nie da sobie z tym rady. Ona znika w myślach, a ty jej nie poznajesz przez przeszłość, której lepiej, żebyś nie ruszał. -Mateusz na koniec poklepał Kouyou po ramieniu, po czym wstał i wyszedł.  

    Muzyka w słuchawkach, chłodne powietrze i wieczorny spacer, chociaż blondynka i tak do końca nie potrafiła się uspokoić, nawet kolejny odpalony papieros nie pomagał. Nagle zauważyła idącego w jej stronę Krystiana, tyle, że ten nie był sam. 
-Fuck, tylko nie teraz. -Warknęła Anett sama do siebie, patrząc na dwójkę osób, które w rozmowie nawet nie zwróciły na nią uwagi. 
-O An, hej. -Powiedział Kris, kiedy “przypadkiem” wpadł na blondynkę. 
-Ta menda co tu robi? -Kobieta głową kiwnęła w stronę Marcina.  
-Dobrze Cię widzieć. -Wydusił Marcin, przyglądając się temu, jak Anett przez te kilka lat się zmieniła. -A twierdziłaś, że nigdy nie zafarbujesz się na blond. -Dodał z lekkim uśmiechem na twarzy. 
-To przejściowe. -Rzuciła An, przewracając oczami. 
-Matko, a Ciebie co ugryzło? -Odezwał się Kris, wyczuwając, że Anett jest na coś zła. 
-Nic mnie nie ugryzło, po prostu jestem zmęczona. W sumie to już wracamy do domu, co nie Kiko? -Ostatnie słowa Akuma skierowała do swojego psa, który w swój słodki sposób próbował się przywitać z nowo poznanym mężczyzną.  
-O, to świetnie, akurat dawno nie widziałem się z Kyu. -Kris uśmiechnął się szeroko, mimo niezadowolenia blondynki. 
-Kris, to nie jest dobry pomysł. -Anett przechyliła głowę w bok, wskazując wzrokiem na Marcina. 
-Oj tam, nie przesadzaj. -Po tych słowach Krystian ruszył w stronę jej domu.  
    Kiedy weszli do mieszkania, Kouyou wraz z Mateuszem siedzieli w salonie i gadali o jakiś głupotach. Sądząc po tym jak siedzieli rozłożeni na kanapie, ewidentnie im się nudziło.  
-Jestem i jest ktoś jeszcze. -Mruknęła Anett z niezadowoleniem w głosie wchodząc do salonu, a za nią Kris razem z Marcinem, jednak wokalistka zaraz zniknęła w swoim pokoju.  
-A jej co? -Zapytał Krystian po dłuższej chwili, gdy w końcu każdy zasiadł z piwem w ręku. 
-Pokłócili się. -Rzucił Mateusz, kiwając niby ukradkiem w stronę Kouyou. 
-Ty chyba nie... -Kirs spojrzał na przytakującego mu gitarzystę. -No ja Cię kiedyś dojadę, ile jeszcze będziecie to wałkować? To było zanim byliście razem, ale może mam Ci przypomnieć, co ty wtedy odwalałeś. 
-Kris... -Zaczął Kouyou powoli wstając. -Wiem, ale pojawiły się kwestie, o których nawet ty nie wiedziałeś. -Po tych słowach Uruha podszedł do drzwi pokoju. 
-A ty, gdzie? -Szatyn uniósł brew ku górze. 
-Pogadać, póki jeszcze nie wypiłem, bo jak spróbuje później, to ta diablica mnie zabije. -Po tych słowach zniknął w pokoju. Od razu zauważył Anett siedzącą przy komputerze z słuchawkami na uszach. No przynajmniej nie słyszała o czym rozmawiał z Krisem. Cicho wzdychając podszedł do niej, kładąc delikatnie dłonie na jej ramionach.  
-Przepraszam... -Zaczął, kiedy kobieta odłożyła słuchawki, jednak nie odwróciła się do niego. -Nie powinienem tak mówić. To co było wcześniej między nami... Żałuję tego, ale w jednym miałaś rację, chciałem się wtedy Ciebie pozbyć. Miałaś być na chwilę, taki był mój plan. I po tym wszystkim nadal się dziwię, że jesteś ze mną, twierdząc, że mnie kochasz... 
-A ty nadal usilnie starasz się to zmienić. -Warknęła blondynka, odwracając się w jego stronę.  
-An, kochanie, to nie tak... -Niestety Kouyou nie było dane znowu dokończyć, kiedy wokalistka ponownie mu przerwała z wściekłością wymalowaną na twarzy. 
-A niby jak? Wiem, miałam być na trzy miesiące, ty miałeś się zabawić i zniknąć, jak tylko wróciłabym do Polski, ale bum! Nie udało Ci się, zostałam na stałe. I kto tu kogo wykorzystuje, co? - Anett nie chciała dać mu dość do słowa, jednak gitarzysta zasłonił jej usta dłonią, chociaż z lekką obawą, że ta go zaraz ugryzie. 
-Anett, posłuchaj. To, że zostałaś, wiele zmieniło. Wiem, byłem dla Ciebie okropny, ale w końcu dotarłem do tego, że Cię kocham i każda myśl, że ty... Z kimś innym, przeze mnie, sprawia, że się wściekam, sam na siebie. -Uruha spojrzał błagalnym wzrokiem na Anett, a ta ciężko westchnęła, kiedy w końcu odsłonił jej usta. 
-Spałeś ze mną, kiedy byłeś z Miko, potem okazało się, że byliście już zaręczeni, a na koniec zrobiłeś jej dziecko. -Nagle Anett skrzyżowała ręce z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. -Chyba jesteśmy kwita, oboje mamy się o co wściekać... 

     Tym czasem w salonie Kris stał pod drzwiami podsłuchując. Nagle odbiegł od nich, zajmując swoje miejsce. 
-Remis, pozamiatała go pod najcięższy dywan świata i już są pogodzeni. -Rzucił, szybko chwytając za swoje piwo.  
-Stary, ale z nią się tak nie da, wiesz o tym. -Stwierdził Marcin, przewracając oczami. 
-No wiesz, Kyu ma trochę więcej za uszami niż my oboje razem wzięci, chociaż... Ty w porównaniu do niego powinieneś się już dawno smażyć w piekle, ale no. I jak się kłócą, to sobie tak wypominają swoje grzeszki, aż do momentu, dopóki An nie wyciągnie swojego asa z rękawa, który będzie działał już zawsze, a po tym Kyu zawsze przez kilka dni lata wokół niej na każde jej zawołanie, także no, nie chcesz być na jego miejscu. -Kris na koniec się zaśmiał.  
-Kto lata, ten lata. -Rzucił Kouyou, stojący nad Krisem. -An zaraz przyjdzie, tylko coś dokończy. -Dodał, siadając na kanapie.  
-No co? To nie mnie bierze pod pantofel, tylko Ciebie, a ty się nawet postawić nie umiesz. 
-Kris, nie teraz. I może nie chce się stawiać, nie chce się z nią kłócić? Szczególnie nie teraz, nie kiedy Kiyomi grasuje i nie wiem co znowu wymyśli, wystarczy, że próbuje ją nastraszyć. -Kouyou szybko przeszedł na japoński, by pozostała dwójka go nie zrozumiała. Szatyn na tą wieść zrobił oczy niczym pięciozłotówki, jednak nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ do salonu weszła Anett.  
Blondynka rozejrzała się po chłopakach po czym podeszła do lodówki, którą otworzyła. 
-Który bezszczel zabrał moją koronę? - Spojrzała złowrogo po każdym z nich. 
-Spójrz na półkę na drzwiach, powinna jeszcze jedna być. -Rzucił szybko Mateusz.  
-A no tak, tu jest jeszcze jedno. -Stwierdziła An głosem niewiniątka, a reszta głośno się zaśmiała. Wyjęła piwo z lodówki, od razu je otwierając i podeszła do nich. Chcąc zrobić Marcinowi na złość, usiadła Kouyou na kolanach, lekko się w niego wtulając. Od razu zauważyła jak pewność siebie jej byłego nagle osłabła.  
-Ej, jest nas nawet spoko ekipa, może zrobimy sobie “Horror night”? -Pomysłem nagle, jakby znikąd rzucił Kris, patrząc ciekawsko po reszcie. 
-Nie, nie dzisiaj. -Zamarudziła An, zaraz przystawiając butelkę do ust.  
-Aneta przecież nie cierpi horrorów. -Wtrącił Marcin z dziwną satysfakcją w głosie. 
-No nie, nie przesadzajmy, jeden to akurat trawi i to całkiem dobrze, nawet sama gra. -Kris wyszczerzył się szeroko w stronę przyjaciela. 
-Nie chce mi się dzisiaj grać, serio. Wystarczy, że ten gra po nocach. -Palcem wskazała na Kouyou, na którego zaraz spojrzała, a ich wzrok nagle się spotkał. -Nie patrz tak na mnie. Myślisz, że nie wiem co robisz “po wszystkim” jak ja śpię? -Dodała, z zwycięską miną na twarzy, sięgając dłonią po paczkę papierosów.  
-No stary, tego bym się po tobie nie spodziewał. -Krystian głośno się zaśmiał.  
-Skąd ty w ogóle o tym wiesz? -Zapytał Kouyou, obserwując, jak An powoli zaciąga się dymem papierosowym. 
-No bo czasami w nocy robi mi się zimno, to sprawdzam, czy przypadkiem nie zszedłeś mi na zawał. -Wokalistka powiedziała to dziecięcym, niewinnym głosikiem, jakby chciała go udobruchać. 

    No i wieczór tak mijał w miarę przyjemnej atmosferze. Chociaż, Marcin czuł nutkę zazdrości patrząc na Anett i Kouyou. Mimo wszystko postanowił się nie poddawać i poczekać jeszcze na pijackie potknięcie jego “konkurenta”. 
Anett spojrzała do swojej paczki papierosów, z smutkiem stwierdzając, że powoli się kończą. Nagle spojrzała przed siebie pustym wzrokiem, myśląc, ile paczek jej jeszcze zostało schowanych przed wszystkimi. Spokojnie stwierdzając, że ma jeszcze spory zapas wzruszyła ramionami, po paczkę Kouyou, którą przed chwilą otworzył.  
-Ej. -Gitarzysta natychmiast się wyprostował, a blondynka z papierosem w ustach spokojnie na niego spojrzała, odpalając zapalniczkę. -Ja już więcej z tobą nie pije. -Mruknął Kouyou udając oburzenie. 
-Ty to w ogóle nie powinieneś pić po ostatnim. -Syknęła An z przekąsem w głosie. 
-A co było ostatnio? -Zapytał Mateusz, szybko mrugając. 
-Ogólnie to po prostu się dziwię, że nie wywieźli go dwa metry pod ziemię, po czym budzi mnie rano i oznajmia mi, że wyglądam jak jego była. No trzymajcie mnie narody.  
-To przez włosy. Ja naprawdę przez chwilę myślałem, że to Miko śpi na kanapie w salonie. Chociaż nadal nie rozumiem, dlaczego na kanapie, a nie w łóżku. -Uruha próbował się jakoś wybronić, jednak na marne.  
-W sumie to ty powinieneś spać na kanapie w tym stanie, ale jakoś było mi Cię szkoda i w końcu twój dom, więc... Nie rozwijajmy tego tematu. -Wokalistka starała się okrężną drogą wytłumaczyć Kouyou o co jej chodzi, nie chcąc wchodzić w szczegóły przy Marcinie. A ten uważnie ich obserwował, czekając, aż z tego rozwinie się jakaś kłótnia, ale nie. Wszyscy zareagowali zgodnie, jakby wiedząc o co chodzi, poza nim i po prostu zmienili temat, w sumie to Anett go zmieniła oznajmiając, że jest głodna.  
-… Ale chipsy się skończyły. -Odpowiedziała bratu, pokazując mu pustą miskę. -Popcorn też. W sumie w zamrażalniku jest pizza i to chyba trzy, więc na nas wszystkich wystarczy. -Tym razem odpowiedziała sama sobie po czym wstała i przeszła do części kuchennej. Mateusz nagle stwierdził, że musi iść tam, gdzie król chodzi piechotą, Kouyou wstał i podszedł do An, a Kris z Marcinem zajęli miejsca na kanapie.  
-Kochanie, ale Ona jest zamrożona. -Stwierdził Uruha, widząc na ile minut Anett ustawiła mikrofalówkę, bo z piekarnikiem nie chciało jej się bawić. Zaraz objął ją od tyłu.  
-Oj, jak dam za dużo, to nie da się tego jeść. -Odpowiedziała, odwracając się w jego stronę z lekkim uśmiechem na twarzy. 
-Racja i przez to w końcu się przyzwyczaję, że ty zawsze masz rację. -Kouyou szepnął cicho, patrząc kobiecie w oczy. 
-O nie i się okaże, że jestem nieomylna i co ja wtedy zrobię? -Anett się zaśmiała, ale zaraz poczuła na swoich ustach pocałunek, który z miłą chęcią odwzajemniła. Pogłębiając pieszczotę, kątem oka spojrzała na Marcina, który wyglądał, jakby gotował się ze złości. 
Kris już wcześniej groźnym wzrokiem dał Marcinowi do zrozumienia, że nie przetłumaczy tego śpiewu dwóch zakochanych gołąbków. 
-Daruj sobie. Wiem, że czekasz, aż się pokłócą czy coś, ale Oni oboje ewidentnie robią Ci teraz na złość. -Rzucił Kris, patrząc na migdalącą się parkę. 
-To może jeszcze na złość mnie pójdą do łóżka. -Marcin starał się jakoś przekazać Krystianowi, że ten wcale nie ma racji. 
-Raczej nie, An ma taki mały problem, wiesz... Ludzie... -Szepnął Kris, patrząc jak drugi zrobił duże oczy patrząc na niego.  
-Kiedyś jej to jakoś nie przeszkadzało.  
-Kiedyś i chyba zbyt przyjemnie to jej nie było. A może to po prostu kolejna trauma po tobie. -Kris rzucił w stronę przyjaciela pytającym spojrzeniem, a odpowiedź otrzymał, kiedy Marcin ponownie spojrzał na całującą się dwójkę.  

19 wrz 2021

Rozdział 42

  A no dzień dobry wieczór. Jak też czas szybko leci, co nie? Wiem, nastąpiło małe opóźnienie, ale... Są sprawy ważne i ważniejsze, a składanie mebli należy do tych ważniejszych, wybaczcie ^^'
Do osób nienależących do grupy na FB (Do której serdecznie zapraszam) mam informację, że w zakładce "Bohaterowie" zaszło kilka zmian :)
No i mogłabym teraz wam płakać, że po ostatnim rozdziale chciałam się pobawić w An, ale wyszedł mi jakiś dziki blond i muszę teraz czekać, żeby rudy w końcu zrobić, ale wiecie co... Się chyba przyzwyczaiłam do wyglądania jak Miko xD (Tak Rin, nie wybaczę Ci tego!). Także no ten tego...
Miłego czytania :3

Rozdział 42: 
 
Niestety, tak jak blondynka się spodziewała, wredne Gestapo nie dało im pospać dłużej niż dwie godziny. Mateusz próbował powstrzymać starszą kobietę przed wejściem do pokoju Anett, ale bezskutecznie. 
-Babciu, ale naprawdę. Ja ją obudzę, ogarnie się i wszystko Ci opowie.  
-A czyja to walizka? To nie jest jej walizka, czemu są dwie? -Dociekliwa babka nie dawała za wygraną. 
-Naprawdę, Aneta Ci wszystko zaraz wyjaśni... -Mateuszowi nie udało się koniec końców zatrzymać starszej kobiety, a z racji tego, że przez półtora godziny nie było go w mieszkaniu, sam wolał nie wiedzieć, czy ta dwójka coś robiła czy nie, a jeżeli tak, to lepiej, żeby babcia nie odkryła tego sama. Niestety, kobieta z impetem otworzyła drzwi do pokoju. 
-Chryste Panie! A tu co się dzieje?!?! -Anett słysząc głos babci, najpierw otworzyła oczy, mówiąc: 
-Kurwa, Gestapo. - Po czym powoli się podniosła. -Cześć babciu. -Powiedziała z uśmiechem. 
-Dziecko kochane, co ty tu robisz? Z obcym facetem w łóżku?! -Na te słowa starszej kobiety Mateusz stojący za nią parsknął śmiechem.  
-Jaki On obcy? -Zapytał młody brunet, ale jego słów przez śmiech nikt nie zrozumiał. 
-C...Co się dzieje? -Zapytał Kouyou półprzytomny.  
-Nic, nic, śpij dalej. -Odpowiedziała Anett, a z racji tego, że odpowiedziała po japońsku, to nie spodobało się starszej Pani.  
-Co tam mamroczesz? Mów żesz po ludzku, a nie jakieś cin ciang ciong. -W odpowiedzi Anett jedynie wciągnęła głośno powietrze, by zaraz jak nie parsknąć śmiechem.  
-Ona chce mnie obrazić? -Zdezorientowany Kouyou próbował rozeznać się w sytuacji. 
-N...Nie... Wiesz... Idź już... Do łazienki... Lepiej... -Wydusiła z siebie An w salwie śmiechu jaka ją opanowała. -Cin, ciang, ciong... Muszę to zapamiętać. - Blondynka nadal nie potrafiła opanować ataku śmiechu.  
-Aneta, jesteś w Polsce, mów po Polsku. -Kobieta stała oburzona całą sytuacją.  
Kouyou postanowił posłuchać An i wstał, ale nie zdążył nawet wyjść z pokoju, gdy usłyszał charakterystyczne “Chrum”. Kolejna rzecz, której nie wiedział-Anett chrumka niczym świnka, gdy za mocno się śmieje.  
-Mateusz! Chodź tu szybko! Aneta ma chyba jakiś atak, albo naćpało się to czegoś, biednie dziecko. -Zawołała babka. 
-O nie! Świnka i kaczka w jednym mieszkaniu. Ale ja poczekam, aż Ona zrobi Hong Kong. -Mateusz w rozbawieniu oglądał całą sytuację. -Ale spokojnie, to tylko 48 godzin bez snu i jedynie dwie godziny spania po długim locie samolotem babciu. -Dodał, a kiedy usłyszał swoje wyczekiwane “Hong Kong”, wiedział, że trzeba zacząć działać. Mateusz podszedł do Anety, mimo, że ta przez chwilę nawet zaczęła się uspokajać 
-Dzięki, dałam radę sama. Już mi lepiej. -Anett wstała i wyszła z pokoju, a jej zdezorientowana babcia poszła za nią.  
-Kto to jest? Ledwo przyleciałaś, już sobie facetów sprowadzasz?  
-Babciu, po pierwsze, jakbyś nie zauważyła, byliśmy ubrani. Ja i Kouyou jesteśmy razem i przyleciał ze mną. Po prostu spaliśmy po podróży. -Aneta odpowiedziała bardzo spokojnie, chociaż cała sytuacja nadal ją bawiła.  
-No tak, twoja mama mi mówiła, że znalazłaś sobie jakiegoś faceta o trzynaście lat starszego. -Kobieta pokręciła głową w niezadowoleniu. 
-Em... No trafiłam sławnego, bogatego faceta to co? Mam nie korzystać? -Anett rozchyliła ręce, jakby nie do końca wiedziała co powinna powiedzieć w tej sytuacji.  
-A to czym zajmuje się ten twój cały Ko... Nawet imienia nie idzie normalnie wypowiedzieć.  
-Kyu, po prostu Kyu. I... -W tym momencie blondynka uciekła wzrokiem w bok. -Gra na gitarze. 
-A zawodowo? -Dopytała babcia, nie zwracając uwagi, że jej starszy wnuk, składa się ze śmiechu na kanapie. 
-No gra na gitarze. 
-Aneta, dziecko moje drogie, nie żartuj sobie ze mnie. 
-Ale ja nie żartuję. Jesteśmy w jednym zespole. -Młodsza starała się zachować spokój.  
-Muzyk, serio? Nie mogłaś sobie jakiegoś biznesmena wziąć albo informatyka? Chociaż twarz wydaje się znajoma. Ale ja nie znam się na tych waszych chińskich czy japońskich muzykach. -Kobieta machnęła ręką. Akurat w tym momencie Kouyou wyszedł z łazienki już odświeżony i ubrany.  
-Wiesz babciu po prostu wejdź do mojego pokoju.  
-Ten babochłop!  
-O! I teraz Cię obraziła. -Powiedziała Anett, orientując się, że Uruha stoi obok niej.  
-Spokojnie, do tego już się przyzwyczaiłem. -Odpowiedział Kouyou, czekając na reakcję An. 
-Ale w tej sukience naprawdę ślicznie wyglądałeś. -Powiedziała Anett używając japońskiego, ale nagle się zawiesiła, analizując to, co gitarzysta powiedział, a raczej po jakiemu powiedział.  
-Widzisz kochanie, On mówi po polsku, a ty nie potrafisz. -Babcia Anett uśmiechnęła się wrednie.  
-Jego kuzyn jest moim tłumaczem, a Kyu wziął sobie za punkt honoru, że nauczy się polskiego, w efekcie czego ja już nawet nie rozróżniam, kiedy mówi po polsku, a kiedy po japońsku. -Aneta sprytnie skłamała. Przecież nie mogła przyznać, że mężczyzna ją po prostu zaskoczył. -Ale wiecie co? Mam pomysł. Ja idę się ubrać i pójdę wyprowadzić psa, bo już chodzi w kółko, a wy sobie pogadajcie. -Jak powiedziała, tak z uśmiechem na ustach zrobiła.  

     Yuu wrócił ze studia niesamowicie zmęczony. Fakt, że Namiko z nim mieszkała ułatwiało wiele rzeczy, jak na przykład gotowanie, sprzątanie czy zakupy. Aoi od razu padł na kanapę, ciężko wzdychając. 
-Już jesteś? -Do jego uszu dobiegł głos kobiety, wychodzącej z kuchni.  
-Taa. Że też musieli wyjechać właśnie teraz. Szczególnie Kouyou. -Gitarzysta odchylił głowę w tył. -Jeszcze Takanori chce do nich dołączyć.  
-Martwisz się. -Namiko usiadła obok niego.  
-Nie. Akuma nie pozwoli mu odpuścić rehabilitacji, mimo, że już praktycznie wrócił do formy. A ten miesiąc przerwy wszystkim dobrze zrobi. Tylko te wywiady... 
Nagle rozległ się dźwięk telefonu kobiety. Ta zerwała się z miejsca i uciekła odebrać do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Yuu został w salonie, chociaż słyszał, że kobieta z kimś się kłóciła przez telefon.  
-Coś się stało kochanie? -Zapytał brunet, kiedy kobieta wyszła. 
-Nie, to nic. -Namiko uśmiechnęła się delikatnie, a Yuu wiedział, że kłamie. Już od kilku dni miał wrażenie, że Namiko coś przed nim ukrywa. Nie chciał jednak poruszać kwestii dziwnych telefonów oraz jej zachowania, głównie z obawy, że ją straci. 
-Mówiłeś coś o wywiadach. -Kobieta przechyliła lekko głowę w bok. 
-Nie masz czym się martwić kochanie. -Yuu mimo złych przeczuć, powoli wstał, podszedł do Namiko i delikatnie ją przytulił. 

     Anett spokojnie spacerowała po osiedlu, starając się zebrać myśli, a piękna słoneczna pogoda tylko temu sprzyjała.  
Przecież spodziewała się, że ludzie nie będą zadowoleni z jej związku z Kouyou, w końcu to polska. I szybko przekonała się, że miała rację. Akurat przechodziła za ławką, na której siedziały dwie kobiety grubo po pięćdziesiątce, a jedną z nich była sąsiadka, która specjalnie wyszła na balkon, kiedy rano przyjechali.  
-...No i mówię Ci, że nie przyjechała sama. Jakiś skośnooki z nimi był i razem weszli do klatki. Chyba to jej jakiś facet albo kto ją tam wie.  
-Jakby porządnych chłopaków w Polsce nie było... -Kobiety pewnie rozmawiały by dalej, gdyby Aneta powoli do nich nie podeszła, niby za prowadzącym ją psem. Jako że blondynka sąsiadki dobrze znała, uśmiechnęła się tylko wrednie. 
-No jak widać nie, skoro musiałam polecieć aż do Japonii, żeby kogoś porządnego znaleźć. A tak w ogóle, to dzień dobry. -Powiedziała wokalistka, a kobiety zamilkły, uciekając wzrokiem.  
-A no dzień dobry Anetko. Nie wiedziałam, że tu jesteś. -Na odpowiedź jednej z kobiet, blondynka przewróciła oczami, wiedząc, że zaczęły jej temat, kiedy tylko zobaczyły ją wychodzącą z bloku. Z racji, że Kiko zwrócił uwagę na innego psa, zaczął biec wesoło w jego stronę, ciągnąć Anett za sobą, przez co ta jedynie machnęła ręką na pożegnanie i pobiegła za psem.  
    Kiedy weszła do mieszkania, z salonu wydobywał się radosny gwar. Kiedy tam zajrzała zobaczyła, że to towarzystwa dołączyła jej mama- na szczęście, jak to stwierdziła w myślach wokalistka.  
-A ty co masz taką minę? -Zapytał Mateusz.  
-Już siedzą na swojej ławeczce i obgadują. -Mruknęła Anett pod nosem.  
-Bożenka z Ulą? -Zapytała mama wokalistki.  
-Taa, Pani Bożenka niby na papierosa wyszła za balkon jak przyjechaliśmy, to teraz mają temat do rozmów. -Aneta dołączyła do pozostałych, zajmując miejsce na kanapie. 
-A czego się spodziewałaś? -Pytanie babci zaraz zostało skrytykowane krzywym spojrzeniem każdego z pozostałych zebranych. No poza Kouyou, który nie do końca rozumiał sytuację.  
-Zrobiłam Ci kawę. -Powiedziała rodzicielka podając blondynce kubek.  
-Dziękuje. -Aneta od razu upiła łyk gorącego napoju. 
-W sumie to właśnie rozmawialiśmy o tym, że blok nam się jakiś multikulti robi. -Stwierdził Mateusz, cicho chichocząc. 
-No tak, Mateusz, sąsiad, nie ten kretyn, jest z Ukrainką... 
-Amerykanka się nawet pojawiła. -Wtrącił Mateusz. 
-Ooo, to już wiadomo, po co młody tak do tych Stanów co roku lata. No i ty. -Anett kiwnęła głową w stronę Kouyou. - Ale za to, że jesteś Azjatą i jesteś starszy, oberwie mi się najbardziej.  
-Przejmujesz się starymi plotkarami. Pogadają kilka dni i im się znudzi. -Stwierdziła mama Anett, wzruszając ramionami. 
-Czekam na moment, aż dojdzie do nich, że chodzi o kasę. -Na samą myśl, Aneta się zaśmiała.  
-Ty tak na poważnie? -Uruha uniósł brew ku górze.  
-Nie pamiętasz komentarzy pod artykułem? A nie, przepraszam, tam wtedy o łóżko chodziło. -Akuma się roześmiała, ale zaraz zauważyła minę swojej babci, która zaraz odezwała się z oburzeniem: 
-Aneta, wy chyba nie... 
-Chwila. -Wokalistka od razu jej przerwała. -Kto mi tłumaczył, że sprzęt trzeba najpierw wypróbować? Wy obie tłukłyście mi to do głowy, więc teraz wara od mojego łóżka. Phi. -Aneta udając oburzenie, skrzyżowała ręce.  
-A więc to tak. -Szepnął Kouyou, który w rozbawieniu pokiwał głową, jednak szybko poczuł na sobie morderczy wzrok wokalistki.  
-Po drugie, my przyjeżdżamy do niej, a Ona otwiera w samym ręczniku, Kyu też zaraz wychodzi z łazienki owinięty w ręcznik, a w salonie świeczki, kieliszki z niedopitym winem. Niestety, już było za późno na interwencje. -Mateusz zaraz się roześmiał. 
-Powiedział ten, co jego dziewczyna ma na imię Ręka, a na nazwisko Prawa. -Warknęła Anett. 
-Spokój. -Wtrąciła rodzicielka owej dwójki, wyczuwając kłótnie. 
-Akurat moja dziewczyna nazywa się Paulina i w sumie znacie się. Chodziłyście do jednej klasy w gimnazjum. -Oznajmił z zadowoloną miną Mateusz. 
-O kurwa...  
-Aneta, jak ty się wyrażasz. -Tym razem wtrąciła babka. 
-Przepraszam, za przeproszeniem, kurwa, lepiej? A ty Mati, naprawdę mądrzejszych to już nie ma? -Aneta pokręciła głową.  
-A ty w końcu skończ przeklinać, jak to wygląda, żeby... 
-Tak babciu, wiem. -Wokalistka przewróciła oczami, a zaskoczona mina gitarzysty zwróciła uwagę jej brata. 
-No Kyu, poczekaj, jak poleci z wiązanką. -Mateusz w szerokim uśmiechu aż pokazał ząbki.  
-Już słyszałem. -Kouyou wzruszył ramionami.  
-Aa, to czyli już się nasłuchałeś o chujach. -Mimo morderczego wzroku siostry, Mateusz kontynuował.  
-Nadal nie rozumiem o co w tym chodzi, ale tak. -Kouyou nadal niewzruszony patrzył w stronę młodszego.  
-Chuj, to mnie zaraz strzeli przy waszej dwójce. -Warknęła blondynka, rzucając w brata jakimś papierkiem, który miała akurat pod ręką.  
-Dobra, ja idę zrobić jakiś obiad. Mamo, idziesz ze mną? -Mama Anett i Mateusza powoli wstała i zaraz obie opuściły mieszkanie w akompaniamencie śmiechu.  
-Nawet wesoło tutaj macie. -Stwierdził Kouyou, kiedy Aneta wróciła do salonu.  
-Bo ojca nie było. -Rzuciła Anett, kierując się do pokoju, a gitarzysta poszedł za nią. 
-Wytłumaczysz mi w końcu, o co z nim chodzi? -Uruha zaraz objął Anett.  
-Kiedy Sylwia wróciła, On wrócił do picia. Teraz to albo pracuje, albo pije, albo śpi, albo leczy kaca. Pokłóciliśmy się i nie gadamy ze sobą, ja nawet mam zakaz przychodzenia na górę, jak jest w domu, bo zaraz robi awantury. Zdziwiłam się, kiedy przyleciał do Japonii, ale to nic nie zmieniło. Dlatego, to co widziałeś, to była tylko iluzja. -Anett na koniec jedynie wzruszyła ramionami, a Uruha poczuł, jak poczucie winy wręcz go skręca. Nadal gryzło go sumienie za to, że Anett go wtedy widziała.  
-Rozumiem. -Gitarzysta delikatnie ucałował jej czoło.  

     -Ona nie może się o tym dowiedzieć. -Stwierdziła Temari, siadając obok Akiry.  
-Powinna wiedzieć. Wiem, głupio wystrzeliłem i cała ta gadka była bez sensu, ale jeżeli Kouyou naprawdę ciągnie do innych... -Basista zacisnął wargi. Naprawdę żałował tego co powiedział wcześniej. Wyrzuty sumienia skłoniły go do spotkania się z Temari, by mieć pewność w to co od niej usłyszał. 
-Ojciec właśnie napisał, że wylądowali. -Młoda brunetka odłożyła telefon, cicho wzdychając. -Myślałam nad tym, nawet chciałam jej powiedzieć, ale zrozumiałam, że to bez sensu.  
-Temari, oszukujemy ich oboje. Kouyou nie wie, ale to lepiej, a Anett... Rozumiem, że go kocha, ale jeżeli jest tak jak mówisz, to po prostu ją wykorzystuje.  
-Kouyou na razie nie wie, bo by Cię zamordował na miejscu. Ale nie wykorzystuje jej, przecież inaczej nie chciałby wychowywać tego dziecka z nią. -Brunetka ułożyła głowę na ramieniu basisty. 
-Ona zajmowała by się dzieckiem, a On bawiłby się w najlepsze, tak to chyba miało działać. -Akira patrzył przed siebie bez ruchu. -Znam go i naprawdę wierzyłem, że się zmienił. Ale nie, On się nigdy nie zmieni. -W tym momencie pokręcił głową. 
-I tak uważam, że nie powinniśmy tego ruszać. Kiyomi robi co chce, w końcu go zmusi, żeby ją zostawił. Nie komplikujmy tego bardziej, rozstaną się, a ta suka będzie miała drogę wolną. 
-Mówisz o swojej matce. -Reita spojrzał na dziewczynę. 
-Moja matka nie żyje i to dzięki niej. Bez wahania zaproponowała tą podmianę, to Yumi mnie wychowywała, nie Kiyomi. Oddała mnie, żeby pozbyć się ojca, a teraz miesza w jego życiu, bo boi się, że wszystko się wyda. -Temari na samą myśl zagotowała się ze złości. Nagle wstała, zaciskając pięści. -Właśnie dlatego nie chcę mówić An o tym co widziałam. To Kiyomi miesza, manipuluje wszystkimi, żeby dostać to czego chce. Nie wiem skąd, ale wie o Anett wszystko i jest gotowa wykorzystać każdą informacje. Wszyscy wiemy, że wypadek Miko to jej sprawka, ale nikt z tym nic nie zrobi, bo przecież za kierownicą był ktoś inny. Nienawidzę jej.  
-Rozumiem Cię... -Akira powoli wstał, podchodząc do dziewczyny, po czym ją objął. -I masz rację, tylko byśmy jej pomogli... 

     I w Polsce nastał w końcu wieczór. Zmęczona dniem Anett w końcu doczekała się wieczornego spaceru z psem, ale nie dane było jej iść samej. Do spaceru dołączył Kouyou, który mimo zmęczenia, uparł się, że po godzinie 21ej nie puści jej samej i tak oto spokojnym krokiem chodzili po okolicy.  
-Muszę Ci przyznać, że ładnie tutaj. -Kouyou uśmiechnął się pod nosem. 
-Tak wiem, myślałeś, że to wiocha zabita dechami. -Anett się zaśmiała. 
-Bardziej mnie zastanawia, dlaczego tak nagle zmieniłaś zdanie. -Uruha zamyślił się na chwilę, a kiedy weszli na mały plac między blokami, stanął przed wokalistką. 
-Chciałam Cię wyrwać od tego co dzieje się w Tokyo. Nie powiesz mi, że jest w porządku, widzę to. -Akuma spojrzała na niego zmartwiona.  
-Masz rację, nie jest, ale... Najpierw uparłaś się, że polecisz sama, jak zmieniłaś zdanie, widziałem, że Ci to nie pasuje. A teraz wiem, że nie minął nawet dzień, ale widzę, że Ci przeszkadzam.  
-To nie tak. Mam tutaj kilka nie do końca zamkniętych spraw. I jest wiele rzeczy, o których nikt w Japonii nie powinien wiedzieć, tym bardziej ty. Szczególnie, że Kiyomi nadal węszy, a Mitsutake może sprzedać jakikolwiek materiał byle komu. -Anett głośno westchnęła.  
-Czyli ty też uważasz, że to Kiyomi stoi za tym wszystkim? -Zmartwiony Kouyou objął delikatnie wokalistkę.  
-Kouyou, Oni mieli to zaplanowane. To mnie przesłuchiwali przez kilka godzin, to ja miałam mieć motyw, Kiyomi nawet nie wzięli pod uwagę. Znikąd niby mieli dowody, że to ja śledziłam Miko i że to ja nasłałam na nią tego gościa. Gdyby nie Amane, nikt by mi nie uwierzył, a kiedy sama Miko powiedziała jak było, policja nagle zaczęła zacierać ślady. Nie wydaje Ci się to dziwne? -Blondynka uniosła brew ku górze, a na twarz nabrała pytającą minę. 
-Tak, to jest dziwne, ale dlaczego uważasz, że zacierają ślady? -Nieświadomy Kouyou, zaczął się zastanawiać, o co wokalistce chodzi.  
-No tak, Miko niczego Ci nie mówiła. -Akuma cicho westchnęła. -Nagle nikt nie wie nic o sprawie. Jakby tego wypadku nie było. Policja nic nie wie, a szpital nie ma żadnych dokumentów. Kiedy Miko zgłosiła się, żeby odebrać papiery, które miała zabrać ze sobą do stanów, okazało się, że nie ma nic, żadnej kartoteki, żadnego wypisu, żadnego śladu, że tam w ogóle była. Co najlepsze, zniknęła nawet historia ciąży, jakby jej nie było.  
-Dlaczego Miko mi o tym nie powiedziała? -Gitarzysta zmarszczył czoło. 
-Bo nie chciała Ci dodawać i nie chciała, żebyś zaczął szukać. Chciała po prostu wyjechać i zapomnieć. A ja nawet nie wiem czego się spodziewać po Kiyomi, Ona mnie przeraża.  
-Anett, skarbie, nie martw się. Wiesz, że nie pozwolę Cię skrzywdzić. -Kouyou delikatnie ucałował czoło Anett, przytulając ją do siebie. 
Jaka na złość całą sytuację widziała Pani Bożenka z Panią Ulą, które teraz o tej porze postanowiły wyprowadzić swoje pieski na spacer. Z racji odległości nic nie słyszały z rozmowy Anett i Kouyou, a nawet jeśli, to i tak by nic nie zrozumiały.  
-Nawet urocza z nich para. -Rzekła z uśmiechem na twarzy Pani Urszula. 
-Na śmierć bym zapomniała Ci powiedzieć. Wiesz, że Oni w tej Japonii to sławni są? Mój Piotruś coś w tych internetach wyszukał i w sumie On jest od niej sporo starszy. -Pochwaliła się informacjami Pani Bożenka wyciągając z kieszeni bluzy telefon i zaraz zaczęła pokazywać koleżance jakieś zdjęcia. 
-To serio On? O matko, taki stary chłop a się maluje. No, ale to już wiadomo, że to o kasę chodzi. -Pani Ula pokiwała głową, patrząc na ową dwójkę.  
Anett w tym czasie, słysząc czyjąś rozmowę, spojrzała z niezadowoleniem na twarzy w kierunku starszych kobiet. 
-No nie, jeszcze te dwie. Mogłyby rozmawiać ciszej, ale chociaż w końcu dotarły do tego, że chodzi o kasę. -Roześmiała blondynka z powrotem spojrzała a gitarzystę, który chytrze się uśmiechnął.  
-To ja już wiem, czemu nie chciałaś, żebym leciał z tobą. -Kouyou sam się zaśmiał, kładąc dłoń na policzku wokalistki.  
-Chcesz im zadziałać na nerwy? -Aneta uniosła brew ku górze, a w odpowiedzi usłyszała ciche “yhym”, a zaraz poczuła czuły pocałunek na swoich wargach.  
-No, ale żeby tak na środku placu się obściskiwać? Przecież obok plac zabaw dla dzieci jest. -Stwierdziła Pani Ula, patrząc na całującą się dwójkę, której nawet siedzący obok i szczekający Kiko nie przeszkadzał w namiętnym pocałunku. 
    Kiedy w końcu wrócili do mieszkania, do ich uszu dotarł krzyk jakieś kobiety.  
-Cały dzień?! Jasne! Pewnie byłeś u innej, dlatego nie miałeś czasu się odezwać! 
-Paula, mówiłem Ci, że Aneta dzisiaj przyleciała, w dodatku nie sama. Zrobiło się zamieszanie, nie miałem czasu, a potem pracowałem. Nawet nie zauważyłem, że pisałaś... -Nagle po mieszkaniu rozległ się głos Mateusza. Anett spokojnie weszła do salonu. 
-O hej, kopę lat. -Powiedziała z uśmiechem blondynka, patrząc jak niewiele wyższa od niej farbowana brunetka, otworzyła szeroko oczy na jej widok. 
-Aneta, cześć. -Zaczęła zaskoczona. -To nawet miło, że Mateusz pozwala Ci u siebie mieszkać. -Te słowa Pauliny sprawiły, że Anett zakrztusiła się własną śliną. 
-Co? Chwila. Wybacz moja droga, ale to mieszkanie jest moje. -Powiedziała Anett, marszcząc czoło i spoglądając na brata. 
-Ale to On tu mieszka, myślałam... 
-To źle myślałaś. To moje mieszkanie i to ja pozwalam mu tu mieszkać, głownie ze względu na to, że na stałe mieszkam w Japonii, więc na ogół mnie nie ma. -Warknęła wokalistka, przerywając brunetce. 
-Ja jej nie mówiłem, że to moje mieszkanie, to Ona sama. -Rzucił szybko Mateusz, unosząc ręce ku górze, jakby się poddawał. -Teraz mi wierzysz kochanie?  
-Niech Ci będzie, ale mówiłeś, że nie przyleciała sama, a nikogo poza nią nie widzę. -Brunetka nie dawała za wygraną, patrząc ze złością na młodego bruneta. 
-Kyu akurat telefon zadzwonił i pewnie słysząc twoje krzyki, zwiał do pokoju. A teraz was przepraszam, ale padam. -Anett ostentacyjnie ziewnęła i poszła do swojego pokoju. 

     Kris zgodził się spotkać z Marcinem, mimo, że nie miał jakieś większej ochoty go widzieć. Ciągły temat Anett powoli już przytłaczał szatyna.  
-To się nie uda. -Stwierdził znudzony Krystian, po wysłuchaniu jakże genialnego pomysłu Marcina. 
-Niby czemu nie? Przecież Ciebie przy tym nie będzie. -Stwierdził zaskoczony, młodszy przyjaciel.  
-Ty jej się lepiej na oczy nie pokazuj, dobrze? Nie rozumiesz, że Ona nie chce Cię znać? I w sumie ja też mam już dość tej twojej chorej gadki. -Kris momentalnie wstał. 
-No weź, stary. Miałeś mi pomóc. 
-Ale to było zanim się dowiedziałem, że chodzi o An-chan. -Krystian ciesząc się, że jeszcze niczego nie zamówił, bez słowa pożegnania opuścił Marcina.  
Chodził spokojnie po mieście, zbierając myśli. Że też był takim idiotą i zaprzyjaźnił się z tym debilem, że mówił mu o tym co się działo. Że też nie wiedział, że chodzi o jego przyjaciółkę, w sumie to też byłą.  
Nagle z myśli wyrwał go znajomy głos. Kiedy się odwrócił, zobaczył Artura –w sumie tego samego wzrostu, blond chłopaka idącego w jego stronę. 
-A ty jak zwykle kręcisz się wieczorem po mieście. -Zażartował szatyn, witając się z kumplem. 
-No jak zwykle. A ty co? Nieudane spotkanie. -Artur uśmiechnął się słabo. 
-Za dobrze mnie znasz. Ale może nie gadajmy o tym na środku miasta, co? 
-Jasne. To co? Piwo i nasza miejscówka? -Artur poklepał Krisa po ramieniu. 
-Może być, tylko się pośpieszmy, bo zaraz prohibicja się zaczyna i nici z planów. -Zaśmiał się Kris i ruszył na blondynem. 
    Kiedy byli już na miejscu, czyli pod mostem przy rzece gdzieś na obrzeżach miasta, po trzech piwach rozwiązały im się języki, w skutek czego, Kris na spokojnie opowiedział o całej sytuacji z Marcinem. 
-Mówisz, że spiknąłeś się z Marcinem. Akuma musiała się wściec jak się o tym dowiedziała. -Blondyn pokiwał lekko głową. 
-Raczej się wystraszyła. Ta cała Kiyomi daje im mocno popalić, a An pewnie nie chce drugiej takiej sytuacji z Marcinem w roli głównej. Wiesz, w Japonii się zmieniła, w sumie to wróciła stara dobra An, ta zimna, wyrachowana podła suka. Fakt, po czasie spotulniała, jednak dopiero tam zauważyłem, że nie ma siły udawać. -Krystian po tych słowach upił łyk piwa, po czym spojrzał na mur przed sobą, na którym widniał napis “Jeszcze tu wrócimy i zawładniemy światem”, a pod nim kilka podpisów osób z ekipy. Mimo, że napis był wynikiem pijackiej, żartobliwej dyskusji, jednym z podpisów pod nim, był podpis Akumy. W tym momencie Kris cicho westchnął. 
-Oboje dobrze wiemy jaka Ona jest. Nie zostawia bliskich sobie osób, aż do końca. Nie wiem, jak to było z wami, ale Ona jako jedyna została przy mnie, kiedy wszyscy się poddali. Pamiętam, jak mnie wkurzała, kiedy po raz ęty tłukła mi do głowy, żebym z tym skończył i wziął się do roboty, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Wiesz, kiedy przestałem ćpać? Po tej imprezie w styczniu, po tym jak widziałem, jak ostatnia osoba, która walczyła o mnie do końca, pełna energii i pasji zgasła, potrafiąc jednego wieczoru się tak zniszczyć. Dalej nie wiem co takiego się stało, ale to mnie przerosło. -Artur pokręcił głową, patrząc pustym wzrokiem w puszkę z piwem. 
-Teraz mogę Ci powiedzieć, że chodziło o Kyu. Tak, An doprowadziła się do takiego stanu przez faceta i Rin do teraz nie wie, że to nie był tylko alkohol. Ale spokojnie, to była jednorazowa akcja w jej wykonaniu i szczerze... Po tej imprezie widziałem, jak stanęła na nogi, jak bardzo tego potrzebowała, żeby zrozumieć to, co się wokół niej dzieje. Teraz trzyma się najlepiej ze wszystkich, mimo, że cholernie boi się Kiyomi, mimo, że tego nie pokazuje. Ale to tylko Ona wróciła i zawładnęła światem.  
-Czekaj. Kiyomi nie ma przypadkiem na nazwisko Nomada? -Zapytał nagle Artur z miną, jakby go właśnie oświeciło.  
-Nie jestem pewien, bo tylko coś mi się obiło o uszy przy ostatniej sprawie, ale raczej tak, a co? -Krystian spojrzał na kumpla, unosząc brew ku górze. 
-No to wpadła w niezłe bagno. Szary poprosił mnie jakiś czas temu o pomoc, bo zaczęły dziwnie wyciekać informacje o Akumie i nie tylko, nawet te zaszyfrowane. Osobą odpowiedzialną za to zamieszanie jest właśnie Kiyomi Nomada, nie wiem czego od niej chce... 
-Chodzi o szantaż i o faceta, mówiłem Ci przed chwilą. -Kris spojrzał błagalnie na kumpla. 
-No tak, racja. -Artur sam z siebie się zaśmiał. 
-Ktoś jeszcze o tym wie? 
-Nie i lepiej, żeby nikt więcej nie wiedział. -Artur w tym momencie spojrzał w stronę muru. -Ale masz rację, Akuma jako jedyna z całego zespołu wróciła do gry i zawładnęła światem... 

11 wrz 2021

Rozdział 41

 A no witam w ten jakże słoneczny dzień. Wiem, że czekaliście z niecierpliwością, ale w końcu wracam, chociaż na jakiś czas ^^" Nie no, żart, obiecuję się poprawić jeżeli chodzi o moją regularność w dodawaniu rozdziałów. 
No to co? Z odświeżonym wyglądem bloga i niedokończonymi wątkami z drugiego sezonu, zaczynamy sezon trzeci, bo może w końcu wszystko się powyjaśnia... No powiem wam już, że nie, raczej to pomiesza się jeszcze bardziej, buahahahaha.
Miłego czytania :3

Rozdział 41: 
 
-...On Cię naprawdę kocha i za wszelką cenę nie pozwól mu odejść. Sama zrobiłam wiele złego, przez co go straciłam, ale zrozumiałam, dlaczego pokochał Ciebie. Byłaś gotowa odejść, by był przy mnie i dziecku. Byłaś gotowa się dla niego poświęcić i zająć się tym dzieckiem. Jeżeli On tego kiedykolwiek nie doceni, to oznacza, że jest kompletnym kretynem i nie zasługuje na Ciebie. Mimo wszystko, zaopiekuj się nim. I przepraszam Cię za wszystko co zrobiłam, mimo tego, że dzięki temu jesteście razem, naprawdę przepraszam... -Te słowa Miko, kiedy Anett odwiozła ją na lotnisko, ciągle siedziały w głowie młodej blondynki, a szczególnie, kiedy w trakcie lotu do Polski, próbowała poukładać myśli i przygotować się na to, co ją tam czeka. 

     Tak, od tamtego dnia minęły dwa tygodnie. Kouyou wtedy za namową Anett pojechał do Miko do szpitala, ale następnego dnia wrócił, twierdząc, że nie jest tam teraz potrzebny. To z jakim spokojem mężczyzna podszedł do utraty dziecka niepokoiło Anett. W sumie już po kilku dniach zauważyła, że zaczęło się to na nim odbijać. Tuż po tym jak wrócili do Tokyo, Kouyou zamknął się w sobie, unikał każdego. Niby jedna sesja z najlepszym dla niego terapeutą, czyli alkoholem, pomogła mu się pozbierać, ale Anett i tak się martwiła. 
A Miko? Miko załatwiła szybsze rozpoczęcie stażu i już po kilku dniach od wyjścia ze szpitala poleciała wraz z Amane do Stanów. Jak to możliwe? Okazało się, że Miko tak naprawdę nic się nie stało. Tak, ta blond menda wyszła z tego wypadku prawie bez szwanku. Żadnego złamania, żadnego urazu. Jedyne co straciła, to dziecko, którego przecież i tak chciała się pozbyć, właśnie po to by wyjechać. Lekarze nie widzieli przeciwskazań, pod warunkiem, że będzie pod kontrolą Amerykańskich lekarzy przez jakiś czas. Miko chciała po prostu wyjechać by zostawić to wszystko i zapomnieć.  
    Wraz z Takanorim ustalili, że Akuma w sumie mogłaby trochę zmienić swój wygląd na czas trasy, tak jak i reszta zespołu. Postanowili, ekhem... Anett postawiła na swoim, że zafarbuje się na rudo. W sumie to miał być marchewkowy rudy, ale powstał pewien problem. Naturalny kolor włosów wokalistki był za ciemny by uzyskać taki odcień, więc postanowiła najpierw rozjaśnić włosy, a po powrocie z polski przefarbować się na wybrany przez siebie kolor.  
Tuż po wyjściu spod pędzla Hitomi, mimo, że był wieczór, postanowiła pojechać do Kouyou. W sumie była ciekawa jak mężczyzna zareaguje, widząc ją w blondzie. No i oczywiście się martwiła, od dwóch dni nie miała z Uruhą żadnego kontaktu. Jednak to był wieczór jego terapii. Temari jak zwykle gdzieś zwiała, chociaż Anett doskonale wiedziała do kogo młoda bruneta uciekała wieczorami. Po tym wszystkim co się stało stwierdziła, że nie będzie mówić gitarzyście o nowej miłości Temari.  
Drzwi do domu były otwarte, a gdy blondynka weszła na górę, widok jaki zastała nawet ją uspokoił. Puste butelki walające się po stoliku w salonie, pełno brudnego szkła po trunkach i Kouyou opróżniający kolejną butelkę wódki prosto z butelki. W końcu od dnia wypadku usłyszała jego szloch, a na jego twarzy zauważyła łzy. Fakt, alkohol nie był rozwiązaniem, ale Anett wiedziała, że dzięki temu w końcu do niego dotarło to, co się stało. Nawet chciała wyjść niezauważenie, by mu nie przeszkadzać, ale dzwoniący do niej telefon ją zdradził.  
-An, co ty tu robisz? -Kobieta prawie go nie zrozumiała, przez jego stan “upojenia”.  
-Już idę. -Anett uśmiechnęła się słabo i już miała się odwrócić w stronę schodów, kiedy usłyszała: 
-Zostań. Nie daje sobie już z tym rady. -Jego głos brzmiał jak błaganie. Blondynka podeszła do niego i usiadła obok, cały czas mu się przyglądając. Pozwoliła mu się w nią wtulić i delikatnie ułożyła dłoń na jego głowie. 
-To było moje dziecko... -Te słowa Kouyou powtarzał w kółko, nie potrafiąc opanować płaczu, aż w końcu zasnął, a An spokojnie siedziała, podejmując w głowie pewną decyzję, którą wiedziała, że może pożałować.  
Kiedy gitarzysta zasnął, z trudem zaprowadziła go do sypialni, a sama zabrała się za sprzątanie. Salon, a w sumie całe mieszkanie wyglądało, jakby Uruha całe te dwa dni po prostu pił. Nic dziwnego, że Temari zwiała na czas “terapi”. 
Kiedy w końcu wyniosła ostatni wór z butelkami, których nawet nie miała siły zliczyć, sama postanowiła położyć się spać. Cicho weszła do sypialni, by zabrać jakąś koszulkę gitarzysty, po czym udała się do łazienki, a stamtąd z powrotem do salonu. Tak, postanowiła przespać się na kanapie dla własnego świętego spokoju.  

    -Anett, co ty tu robisz? -Nagle obudził ją męski głos. Gdy otworzyła oczy, jasne światło dochodzące z okna przez chwilę raziło ją po oczach, a zaraz zauważyła Kouyou pochylającego się nad nią. -I dlaczego wyglądasz jak Miko?  
-O wypraszam sobie, nie obrażaj mnie. -Warknęła Anett, powoli się podnosząc. -Musiałam rozjaśnić włosy, na jakiś czas będę blondynką, ale nie wyglądam jak Miko. -Blondynka ziewnęła, po czym się rozejrzała. Kouyou stał przy sofie już odświeżony, ale i tak widziała po jego minie, że kac to nie odpuści mu przez tydzień.  
-Dobra, ale co tu robisz? -Gitarzysta ponowił pytanie. 
-Przyjechałam wczoraj, martwiłam się. Nawet chciałam wyjść, ale zadzwonił mi telefon i chciałeś, żebym została. -Czyżby Anett zobaczyła jak Kouyou spalił buraka na twarzy?  
-No tak, przepraszam, miałaś się przefarbować. Nie powinnaś mnie widzieć w takim stanie. Nawet nie zauważyłem, że minął dodatkowy dzień, naprawdę przepraszam. -Kouyou miał powody, dla których nie chciał, żeby Anett go wtedy widziała i nie chodziło o łzy. Przecież obiecał sobie, że przystopuje z alkoholem.  
-Pytanie raczej brzmi skąd miałeś tyle alkoholu i jakim cudem po tym żyjesz. Pomijając butelki po piwie, czy innym alkoholu, ale samej wódki było z pięć czy sześć butelek. No i kolejne pytanie, czy Ci to pomogło. -Akuma uśmiechnęła się słabo. 
-Bo to zaplanowałem, czułem, że pękam. Zrobiłem zapasy plus w barku zebrała mi się niezła kolekcja przez kilka ładnych lat. I fakt, ledwo żyje, sam się dziwie, że mnie nigdzie nie wywieźli nogami do przodu. -Uruha pokręcił głową i usiadł obok Anett. -Ale w końcu do mnie dotarło co się stało, w końcu to poczułem. To było gorsze od informacji o tym, że Asami nie żyje. Ale już mi lepiej. -Kyu delikatnie ucałował jej czoło.  
-Tak sobie myślałam wczoraj... -Anett zacisnęła powieki, próbując to z siebie wydusić. W końcu miała być sama w swoim świecie, a ten pomysł wszystko przekreślał. -Może polecisz ze mną do Polski? Oboje oderwiemy się na miesiąc od tego wszystkiego, co się tutaj dzieje... 

     Kouyou początkowo był przeciwny pomysłowi Anett, która nawet go nie namawiała, ale koniec końców postanowił polecieć razem z nią.  
I tak właśnie blondynka analizowała słowa Miko, spoglądając na spokojnie drzemiącego Kouyou. Trzynaście godzin lotu to jakiś koszmar.  
Ale w końcu wylądowali, a An odetchnęła z ulgą, wiedząc, że Japonia jest gdzieś cholernie daleko i równie daleko jest od tego “stanu umysłu”.  
W trójkę, bo przecież Kris również leciał, spotkali się z Mateuszem przed lotniskiem.  
-W końcu Polska. -Rzuciła Anett, rozciągając się.  
-Em, An... Nie mówiłaś, że Kouyou też przylatuje. -Powiedział Mateusz, widząc mały problem logistyczny, szczególnie widząc gitarę Uruhy.  
-Zdecydował się dwa dni przed wylotem i tak cud, że się załapał. A, dobra rozumiem. Kluczyki, bo papierów i tak pewnie nie masz. -Aneta wyciągnęła dłoń w stronę brata. Po jego minie od razu domyśliła się, że to nie Kouyou był problemem, a to, którym samochodem jej brat przyjechał. Mateusz zrezygnowany pokręcił głową i podał Anett kluczyki. 
-An-Chan, na pewno chcesz prowadzić po tylu godzinach lotu? -Zapytał Kris, czując, że to zły pomysł. 
-Przecież nie dam temu imbecylowi prowadzić, jak ja jestem. Chociaż problem jest w tym, że nawet moja walizka nie bardzo wejdzie do bagażnika, ale damy radę. -Blondynka zakręciła kluczykami na palcu. -Gdzie zaparkowałeś? -To pytanie skierowała do swojego brata.  
-Chodźcie. -Mruknął Mateusz i ruszył, a pozostała trójka za nim. Nagle Anett wystrzeliła do przodu jak poparzona. 
-Reita!! -Zawołała biegnąc w stronę samochodu. -Moje kochanie ty, moje najdroższe.  
-Sławny Reita wersja 2.0? -Zapytał Kouyou, idąc z tyłu razem z Krisem.  
-Tak, ale zapomnij, że kiedykolwiek siądziesz za kierownicą. Anett nikomu nie daje prowadzić swojego cudeńka. -Stwierdził Kris, podchodząc do samochodu. Kiedy Uruha zobaczył owe “cudeńko” niemal nie opadła mu szczęka z wrażenia. Nagle przypomniał sobie rocznik samochodu, jedynie rok starszego od ich zespołu, ponieważ samochód był utrzymany naprawdę w idealnym stanie. No ale i tak problem logistyczny naprawdę zaistniał. Bagażnik nadawał się co najwyżej na średniej wielkości zakupy, a Oni mieli trzy walizki, futerał z gitarą i sami musieli się pomieścić, ale An jakoś szybko to ogarnęła. Krystian wraz z Mateuszem zasiedli z tyłu, a Anett między nimi umieściła gitarę. Dwie walizki jakimś cudem udało jej się wrzucić do bagażnika, a trzecią kazała Kouyou wziąć do swoich nóg, dzięki czemu Mateusz siedział ściśnięty, bo fotel pasażera trzeba było odsunąć maksymalnie do tyłu.  
-Gotowe. -Stwierdziła Anett wsiadając za kierownicę.  
-Anett, jesteś pewna, że chcesz tym jechać? -Zapytał Kouyou, chociaż mógł spodziewać się reakcji. 
-Czy ty właśnie obraziłeś Reite? Wspomaganie kierownicy jest, klimatyzacja jest, elektryczne lusterka, są. Samochód świeżutko po remoncie, na który wydałam masę kasy, żeby sprowadzić niektóre części, a ty chcesz go nazwać gratem? To mój Japoński złom i tylko ja mogę go tak nazywać. -Anett nadęła usta i zabrała się za ustawienie lusterek. Z tyłu przez chwilę było słychać śmiech, ponieważ Krystian odważył się wszystko przetłumaczyć. 
-Ale mi chodziło raczej o wielkość tego samochodu i to, jak jest zapakowany... -Kouyou westchnął bezradnie 
-No szwagier, tak trochę sobie nagrabiłeś. Mogłem Cię uprzedzić. -Mateusz nie mógł się powstrzymać, ale zaraz i On oberwał od Anety, która z przodu trafiła w jego rękę. -Ała! A to za co?  
-Za poziom inteligencji poniżej normy. -Warknęła wokalistka po czym odpaliła silnik, połączyła telefon z radiem i w akompaniamencie śmiechu i jakieś wesołej muzyki ruszyła.  
Ledwo wyjechali na autostradę, a na twarzy Anett pojawił się jakiś dziwny uśmieszek. 
-Mateusz, jak myślisz, jakie mamy obciążenie? -Zapytała, blondynka, skupiając się na drodze. 
-Takie, że nic nie powiem ojcu. -Taka odpowiedź wystarczyła Anett, która podśpiewując, nagle zjechała na lewy pas. Kouyou spojrzał na licznik, a widząc, że jadą już prawie 150km/h zrobił duże oczy.  
-Tak, jestem piratem drogowym, nie wiedziałeś? Pytałam o obciążenie, żeby się upewnić, że żaden tir nas nie zdmuchnie. -Powiedziała An widząc minę gitarzysty, po czym wzruszyła ramionami i odpaliła papierosa.  
-To, ile to waży?  
-Teraz Ci nie powiem, bo zaczniesz panikować. -Te słowa blondynki wcale go nie uspokoiły. Kouyou wbił się w fotel, mając nadzieję, że jak przeżyje tą podróż, to nazwie ją najlepszym kierowcą na świecie. W końcu w Japonii Anett prowadziła przy nim, ale nigdy nie rozwijała takich prędkości, tym bardziej małą, wysoką puszką na kółkach. Kiedy zobaczył na liczniku prędkość powyżej 160 km/h, zbladł. 
-Spokojnie stary, poczekaj, jak zacznie przeklinać za kierownicą. A tak w ogóle to witamy w Polsce, kraju absurdów. -Powiedział Kris, klepiąc bruneta po ramieniu.  

     Gdy dojechali na miejsce, Uruha cały spocony wysiadł z samochodu. Nigdy nie podejrzewał, że kobieta może tak prowadzić.  
-Dobra, przyznaję, jesteś mistrzem kierownicy. -Stwierdził, unosząc ręce do góry.  
-Może i jest to stare Suzuki, ale daje radę. -Anett się zaśmiała, otwierając bagażnik. Zaraz zauważyła, że niektóre sąsiadki z bloku naprzeciwko zaczęły patrzeć przez okno, a jedna nawet wyszła na balkon- niby na papierosa, a fakt, że Kouyou mówił po japońsku, wcale nie pomagał.  
-Na tym zakręcie na autostradzie myślałem, że walniesz w barierki, albo w tego tira. -Gitarzysta zaraz podszedł, by pomóc z walizkami.  
-Umiem jeździć swoim samochodem i wiem na co mogę sobie pozwolić. -Wokalistka przewróciła oczami. Oj już ją uszy piekły od tych plotek na osiedlu.  
-Dobra, to ja zwijam do siebie, na razie. -Rzucił nagle Kris zabierając swoje rzeczy, po czym machając im na pożegnanie, poszedł.  
-A my do mnie. -Aneta cicho westchnęła, po czym zamykając samochód chwyciła za swoją walizkę i weszła do bloku. Zaraz otworzyła drzwi do mieszkania na parterze, do którego w trójkę weszli. Kouyou nagle znalazł się w niewielkim przedpokoju prowadzącym do aneksu kuchennego. Po drodze znajdowało się dwoje drzwi, a w aneksie jeszcze jedne.  
-Po lewej jest łazienka, po prawej miało być moje biuro, ale Mateusz tu mieszka jak akurat nie jest w Warszawie. -Powiedziała blondynka, wchodząc wgłąb mieszkania. Nagle podeszła do ostatnich drzwi. -A tu śpię ja i aktualnie też ty, chyba, że wolisz kanapę. Jest wygodna. -Dodała, otwierając drzwi. Uruha rozejrzał się po mieszkaniu. W pomalowanym na piaskowy kolor przedpokoju nie znajdowało się zbyt wiele, jedynie półka na buty, wieszak na ubrania, mała komoda i krzesło. Od razu zajrzał do małej beżowej łazienki, gdzie poza kabiną prysznicową, toaletą i umywalką znajdowała się jedynie mała wisząca szafka. Idąc do salonu zauważył, że jedna z ścian w pokoju Mateusza była pomalowana na czerwony kolor, ale wolał tam na razie nie zaglądać. Ściany aneksu pomalowane były na jasny kolor trawy cytrynowej, który idealnie komponował się z jasnymi meblami, oraz ciemno-brązową kanapą i fotelem w tym samym kolorze. W części kuchennej znajdował się jeszcze mały, kwadratowy stół z dwoma stylowymi krzesłami w kolorze brudnej oliwki.  
-Em, nie chcę się czepiać, ale... Gdzie jest pralka albo zmywarka? -Kouyou zapytał niepewnie, wiedząc, że na pewno bez tego drugiego urządzenia Anett nie mogła żyć. Kobieta natomiast w odpowiedzi uniosła jedynie palec ku górze.  
-Zmywarki akurat jeszcze nie kupiłam, może w końcu to zrobię. A pralka piętro wyżej u twoich “teściów”, a i ogrzewanie jest na piec, ale to nie zima, więc nie będziesz musiał co chwilę biegać po węgiel do piwnicy. -Wredny uśmieszek nie znikał z twarzy Akumy. -Właśnie, muszę iść po Kiko.  
-Po co? -Uruha uniósł brew ku górze. Ta sytuacja chyba lekko go przerastała.  
-Po psa. Tylko przypominam, że to jej mała dzidzia. - Rzucił Mateusz wychodząc ze swojego pokoju. -A i Aneta, zapomniałaś o małym, takim malutkim szczególiku w twoim pokoju. Jakbyś dała mi znać wcześniej, to bym to pościągał.  
-A no tak, Uruhocepcja. Trudno, Kouyou nie będzie potrzebował lustra. -Anett wzruszyła ramionami i otworzyła drzwi do pokoju.  
-Wow. -Uruha nie mógł się powstrzymać, kiedy wszedł do środka. Węższe ściany pokoju były w kolorze szarości, a pozostałe dwie w kolorze ciemno-niebieskim. Pod jedną z szarych ścian stała ogromna, czterodrzwiowa szafa, a obok niej stało dwuosobowe, metalowe, czarne łóżko. Po drugiej stronie łóżka znajdował się niewielki regał na książki, a wzrok gitarzysty utknął w miejscu tuż za regałem. W końcu zrozumiał, o co chodzi z Uruhocepcją. W tym rogu pokoju stało niewielkie rogowe biurko, nad którym w rogu wisiał duży monitor. Na ścianie przy regale wisiał również obraz z napisem “Warning, Genius at work”, a pod nim jedno z kilku jego zdjęć. Z kilku, ponieważ reszta przyczepiona była do tablicy korkowej, wiszącej na ścianie nad biurkiem. W sumie naliczył ich osiem, do tego kilka innych rzeczy związanych z zespołem, jak bilet na koncert czy kartki noworoczne, które wysyłane są dla członków fanclubu. Przyglądając się temu kątowi Kouyou znalazł jeszcze jedno swoje zdjęcie przyklejone do deski regału, a kolejne pod tablicą, zasłonięte kalendarzem, czyli w sumie było ich dziesięć. Rozglądając się dalej dotarł wzrokiem do komody znajdującej się pod drugą węszą ścianą, wysoką do parapetu okna, które się tam znajdowało. W sumie ta komoda wyglądała na coś w rodzaju “przedłużenia biurka”. Jednak to, co zobaczył następne dopiero go zamurowało. On chciał uczyć Anett grać na gitarze? Chyba o czymś nie wiedział, na pewno o czymś nie wiedział!  
Pod ostatnią już ścianą znalazł pufę, a zaraz obok niej stojak na gitarę, z gitarą, a jakże by inaczej. Tym razem akustyczno-elektryczną, tuż obok niej znajdował się niewielki stolik, na którym znajdował się kilku calowy wzmacniacz i ku jego zaskoczeniu procesor do efektów. Nad stolikiem znajdował się uchwyt na jeszcze jedną gitarę, ten akurat był pusty, a Uruha domyślił się, że pewnie tutaj wisiał jej akustyk. Ściana dodatkowo ozdobiona była kilkoma kartkami z różnymi tabulaturami. Dopiero po chwili zwrócił uwagę na jeszcze jedną gitarę, tym razem elektryczną, stojącą po drugiej stronie stolika. Piękny, błękitny Schecter przykuł całą jego uwagę.  
-Jeszcze jest bas, ale On jest u Mateusza w pokoju. -Nagle Anett stanęła w drzwiach, trzymając na rękach psa rasy Shih tzu. -A to właśnie jest Kiko. -W tym momencie się uśmiechnęła, i położyła psa na podłodze.  
-Chwila. Omijając fakt, że jestem chyba w jakimś raju... To. -W tym momencie Kouyou wskazał ręką w stronę biurka. -Na to byłem przygotowany, ale to. -Tym razem wskazał na gitary. -Nie mówiłaś, że grasz. 
-Od dziecka. Fakt, z kilkuletnią przerwą, ale tak, gram. Na gitarze, bo na basie zaczęłam się uczyć jakieś pół roku przed wyjazdem. -Kobieta stała niewzruszona, patrząc jak brunet podszedł do niej i ją objął.  
-Dlaczego nam nie powiedziałaś? Przecież Akira spokojnie... 
-Właśnie dlatego. Nie byłam wtedy przygotowana, w dodatku od miesiąca miałam jakąś blokadę twórczą. - Po tych słowach brunet przyjrzał się jednej kartce na ścianie, której zapis skądś znał. Jako jedyna nie była podpisana, ale postanowił na razie o to nie pytać.  
-Mogłaś mi chociaż powiedzieć, jak przyniosłem Ci gitarę.  
-Fajnie było poudawać, że nic nie wiem i nic nie umiem. Chociaż czasami myślałam, że padnę ze śmiechu. -Anett pokręciła głową i poszła do salonu po walizkę. Gitarzysta w końcu zwrócił uwagę na biegającego wokół niego psa, którego niepewnie pogłaskał po tym jego łaciatym łebku. Następnie usiadł na łóżku rozglądając się jeszcze raz po pokoju, zaraz odpływając myślami. 
Anett wróciła z walizką i zaczęła się rozpakowywać. Mówiła coś do Kouyou, ale ten nie reagował. Nawet kiedy mówiła mu o miejscu w szafie, On nawet nie drgnął. 
-Kyu, kochanie... -Blondynka właśnie chciała coś powiedzieć, kiedy przerwał jej dzwonek do drzwi. -Kogo to licho niesie? -Anett wstała, ale wychodząc z pokoju spojrzała na Kouyou, który siedział na łóżku w bez ruchu, a po jego policzku spłynęła łza.  
-O już jesteście. -An usłyszała głos swojej mamy dobiegający z przedpokoju. 
-Mamo, to nie jest dobry moment. Ale Aneta przyleciała z Kyu.. -Powiedział Mateusz, który zdążył otworzyć drzwi. Aneta zdążyła jedynie do nich podejść, po czym wprowadziła ich oboje do pokoju brata.  
-Mati ma rację, to nie jest dobry moment, chcemy odpocząć. Dodatkowo Kouyou jest w rozsypce. Dwa tygodnie temu Miko miała wypadek i stracili to dziecko... -Dalej Anett postanowiła mówić szeptem. -Pierwszy tydzień był dla mnie koszmarny, bo Kouyou zachowywał się, jakby to się w ogóle nie stało, wiedziałam, że jak to w końcu do niego dotrze, to się na nim odbije. I tak się stało, najpierw zamknął się w sobie, nie chciał z nikim rozmawiać, potem dwa dni pił, a potem ciągle tylko by pracował. Chciałam, żeby przyleciał ze mną, bo myślałam, że ten wyjazd pomoże mu się od tego oderwać.  
-Kochanie, nic nie mówiłaś przed lotem, że jest między wami źle. Ale ładnie Ci w tym kolorze. -Mama Anett próbowała jakoś rozweselić atmosferę, jednak na marne. 
-Nie między nami, tylko z nim. Najgorsze jest to, że chyba nie do końca przemyślałam ten jego przylot tutaj, bo przecież to co widział w Japonii, jeżeli chodzi o tatę, to jakaś pieprzona iluzja. Przecież jak Oni się zgadają, to ta pijacka impreza nie wiem, ile potrwa. -Załamana An schowała twarz w dłoniach. 
-Niczym się nie martw. Najlepiej się połóż, bo jesteś zmęczona. Przyjdę wieczorem. -Matka Anett wstała i posyłając im uśmiech wyszła, opuszczając mieszkanie.  
-On nie wie, że masz zakaz przychodzenia na górę? -Zapytał Mateusz, obejmując siostrę. 
-On o niczym nie wie i to jest najgorsze... 

     Takanori przedstawił Kaiowi swój plan, jednak lider nie był z tego zadowolony. Temari z racji tego, że miała za Kouyou zanieść jakieś dokumenty, trafiła na spotkanie reszty zespołu. 
-Dziewczyny poleciały, no i Kris też, bo wiza, Kouyou poleciał wszyscy wiemy, dlaczego, a teraz ty nagle chcesz lecieć. -Yutaka nie ukrywał swojego niezadowolenia. 
-Sprawdzałem swój grafik, te dwa tygodnie, kiedy chce lecieć nie mam nic, nawet małego wywiadu. Chcę tylko zrobić Rin niespodziankę, a Kouyou już tam jest, więc może być ciekawie. -Takanori nie dawał za wygraną. 
-Ruki, jest sezon wywiadów przed trasą, Uruhy nie ma cały miesiąc, my jesteśmy zajęci, jak coś wypadnie to kto pójdzie? Plus papierkowa robota. -Kai rozsiadł się wygodniej na kanapie.  
-To nic nie umawiajcie. Przecież między ich powrotem a trasą jest jeszcze trochę czasu, wtedy wszyscy razem odbębnimy te wywiady. Kouyou wystrzelił dwa dni wcześniej, że leci na cały miesiąc.  
-Taka, na miejscu Kouyou, osobiście, nie wiem jak, dorwałbym tego kierowcę i własnoręcznie ukatrupił w męczarniach. Widziałeś w jakim był stanie przez ostatnie dni. Może ten czas sam na sam im pomoże to jakoś poukładać. Ale dobra, leć i daj mi spokój. Jakbym nie miał wystarczająco roboty. -Yutaka pokręcił w zrezygnowaniu głową.  
-Jeżeli o Uruhe chodzi, to mam dziwne wrażenie, że jego problemy zaczęły się jak tylko Anett się tu pojawiła. -Nagle odezwał się Yuu.  
-Coś w tym jest. -Stwierdził Akira patrząc przed siebie.  
-No chyba jej teraz nie będziecie obwiniać. -Wtrąciła oburzona Temari.  
-Nikt jej nie obwinia... -Zaczął basista. -Po prostu twój ojczulek sprowadził ją dla siebie, po to, by się zabawić. Kiedy okazało się, że zostaje na stałe narobił sam sobie bałaganu, a teraz wielką miłością próbuje to naprawić.  
-Jakby nie patrzeć to artykuły były o niej. -Stwierdził Yuu. 
-Ale gdyby nie sprawa z Lisą, Mitsutake nie miałby się za co mścić, a Kiyomi zawsze była jakaś dziwna, a Miko mogła odpuścić, kiedy był na to czas. -Akira zagryzł wargę. 
-Czyli to jego wina? -Zapytała brunetka. 
-Wychodzi na to, że tak. Kiedy widziałem go przed lotem, wyglądał tak samo, jak wtedy, kiedy dowiedział się o twojej rzekomej śmierci, Asami. O niczym nie masz pojęcia. Od tamtego momentu był, jest i zawsze będzie dupkiem, pieprzonym skurwysynem, szczególnie jeżeli chodzi o kobiety. Nie wierze, że miłość do An tak go zmieniła, skrzywdzi ją jeszcze nie raz, a mógł odpuścić. Mógł odpuścić, kiedy się pojawiła, mógł odpuścić, kiedy chciała odejść ze względu na jego dziecko z Miko. To On wprowadził ją na tą całą mine z twoją matką. Najpierw chciał, żeby go nienawidziła, potem mu się odwidziało, zaciągnął ją do łóżka kilka godzin po tym, jak oświadczył się Miko. Mógł to już zostawić, ale nie, znowu włączyła mu się faza na nienawiść i obrażanie jej. To, że wcześniej spała ze mną czy Akirą nie było wtedy istotne, nie miał prawa wyzywać jej od dziwek, tylko dlatego, że wykorzystał fakt, że coś do niego czuła. Wykorzystał ją, a potem obrażał, nic dziwnego, że nie chciała wrócić. Jak w końcu wróciła, nawet się do niej nie odezwał i nagle na pstryknięcie palcami zaczęli być razem. Dlatego stwierdziłem, że jego problemy zaczęły się od kiedy pojawiła się Anett. Twój ojciec chciał się po prostu zabawić, jak to miał w zwyczaju, a potem kombinował, tylko szkoda, że nie w tą stronę, żeby jego zamiary nigdy nie wyszły na jaw. -Yuu na koniec swojego wywodu ciężko westchnął.  
-Tylko, że na ile ich znam, na tyle wiem, że są razem szczęśliwi, a z tego co mówicie, w ogóle nie powinni być razem. -Temari patrzyła na każdego z kolei. -Przecież sami chcieliście, żeby zakończyli tą grę i się związali w końcu.  
-Tak, to prawda, ale to było zanim okazało się, że Miko była w ciąży i zanim twoja matka się pokazała. Czyli zanim wyszły te wszystkie komplikacje. To nie tak, że Anett jest idiotką, że z nim jest, nie. Kochają się, są razem, są szczęśliwi, ale ich związek generuje ciągle same problemy. Cieszymy się, że są razem, ale Kouyou musi w końcu ponieść konsekwencje tego co robił. -Tym razem wypowiedział się Kai. 
-Jestem w stanie założyć się o to, jak to się skończy. Albo zostawi ją w najbardziej nieodpowiednim momencie, albo w najgorszy możliwy sposób, albo będzie ją zdradzał. -Reita spokojnie wymienił wszystkie trzy “albo”, jak gdyby nigdy nic, a do Temari coś dotarło. 
-Już ją zdradza. -Szepnęła dziewczyna pod nosem. 
-Co? - Zapytał Takanori. 
-Nie, nic. -Temari się speszyła. Przecież obiecała, że nikomu nie powie. 
-Dobra, nie ma co gdybać, zbieramy się. -Zarządził lider i zniknął za drzwiami, jak i Takanori i Yuu. Temari i Akira zostali sami.  
-Nie wierze, że taki jesteś. -Rzuciła nagle brunetka. 
-O co Ci chodzi? -Akira zmarszczył czoło zaskoczony.  
-Zakład o to, jak się rozstaną, serio?! Spoko, załóżmy się i już Ci powiem jaki jest wynik. Zdradza ją, i co najlepsze, to zdradza ją z Kiyomi. No i co tak patrzysz? -Temari dopiero po chwili zrozumiała, dlaczego basista tak nagle szeroko otworzył oczy. -Cholera, miałam nikomu nie mówić.  
-Temari, skąd ty to niby wiesz? -Akira nie wierzył w to co usłyszał, przecież to przed chwilą, to był tylko głupi żart.  
-Widziałam ich jak się całowali. W sumie jakbym nie przyszła, to pewnie skończyli by w łóżku, tak to wyglądało. Błagał mnie, żebym nic nikomu nie mówiła, w sumie jak Anett się dowie, to się załamie. Ale z drugiej strony powinna wiedzieć, przecież Kouyou tą swoją wielką miłością może się co najwyżej podetrzeć.  

     Anett weszła do pokoju z szklanką wody, którą podała gitarzyście. 
-Kouyou, mam taki pomysł, że może pójdziemy spać, chociaż na chwilę? Jestem padnięta, ty pewnie też. -Słowa wokalistki zostały bez reakcji. Uruha nawet się nie ruszył, by spojrzeć w jej stronę. -Kochanie, to nie twoja wina, przecież nie mogłeś przewidzieć... 
-Czego? Że Miko będzie miała ten cholerny wypadek? Czułem to, ale uparłem się, żeby spotkać się z Hiroto, myślałem, że Kiyomi skupi się na tobie i chciałem pogadać o tamtym wypadku, więc zaproponowałem, żebyś jechała ze mną. Dopiero pamiętnik Yumi uświadomił mi, że to Miko jest w niebezpieczeństwie. Ledwo co o tym rozmawialiśmy, a po chwili dostałem wiadomość ze szpitala. A miałem tyle okazji, by tego uniknąć. 
-O czym ty mówisz? -Blondynka usiadła obok niego. 
-Mogłem do niej nie wracać, potem mogłem z nią zostać, bylibyśmy już po ślubie i było by po wszystkim. Mogłem Cię posłuchać i być z nią ze względu na dziecko, a na koniec, mogłem po prostu nie jechać. -Brunet westchnął, a Anett wiedziała, że to co za chwilę powie, nie będzie odpowiednie do tej sytuacji, ale miała dziwne przeczucie, że powinna nim wstrząsnąć.  
-Kouyou, ale to było i nic na to nie poradzisz. Nie cofniesz czasu, dlatego błagam Cię, wróć do teraźniejszości, do rzeczywistości, bo jeszcze jestem ja i też Cię potrzebuje. Mam Ci przypomnieć, że jesteśmy w tym razem? Mam Ci przypomnieć, że oboje czekaliśmy na to dziecko? Że zgodziłam się być z tobą i je wychowywać? Razem czekaliśmy, razem urządzaliśmy pokój, razem zastanawialiśmy się, co dla niej będzie najlepsze. Tak, miałam Ci tego przez jakiś czas nie mówić, ale Miko nawet zdradziła mi płeć, kiedy tylko się dowiedziała. Przez te dwa tygodnie nikt poza Miko nie zapytał się mnie, jak ja się czuję, wszyscy skupili się na was, nawet ja na tobie. Wszyscy odsuwają mnie na bok, bo to nie moje dziecko, ale przecież to my mieliśmy stworzyć rodzinę. Mimo, że mnie to przerażało, czekałam z nadzieją, że wszystko się ułoży, ale nie mam już siły w to brnąć. Przestań się obwiniać za coś, na co nie miałeś wpływu. Jeśli naprawdę tego nie widzisz, to rzeczywiście byłeś, jesteś i zawsze będziesz dupkiem. -Po tych słowach Anett wstała, przeszła na drugą stronę łóżka i po prostu się położyła. Kouyou spojrzał na zegarek, uświadamiając sobie, że przesiedział nieruchomo prawie godzinę, oraz że An miała rację. W końcu się podniósł i poszedł się przebrać w coś wygodniejszego. Sen to nie był głupi pomysł. Szybko wrócił do pokoju i położył się obok blondynki, przytulając ją do siebie.  
-Wszystko się ułoży, zobaczysz. -Szepnął cicho, a kobieta jedynie obróciła głowę w jego stronę.  
-Mam do Ciebie jedną, jedyną prośbę na czas jak tu jesteśmy. Pod żadnym pozorem nie pij z moim ojcem, nawet niech Ci to przez myśl nie przejdzie. Później wytłumaczę Ci, o co chodzi, teraz naprawdę nie mam siły. Mam nadzieję, że to przeklęte gestapo da mi chociaż trochę pospać zanim przyjdzie. -Anett od razu wtuliła się w Kouyou, ale zaraz poczuli, jak coś małego wskoczyło na łóżko.  
-O nie, nie ma opcji. -Uruha spojrzał na psa idącego w stronę jego twarzy.  
-Jak to nie? -W tym momencie można by powiedzieć, że Anett i Kiko mieli takie same miny, a kiedy pies położył się obok blondynki, spojrzeli na niego wzrokiem zbitego szczeniaczka. -Patrz jaki jestem śliczny i słodki, zaraz naprawdę sobie pójdę. -Powiedziała An. 
-Przyszło mi spać z psem, świetnie. -Kouyou nagle poczuł, jak pies kopnął go tylnymi łapami. 
-Wybacz, ma taki tik nerwowy. -Wokalistka uśmiechnęła się głupkowato. 
-Świetnie... -Mruknął Kouyou pod nosem i w końcu zamknął oczy. Na szczęście oboje szybko zasnęli, a Kiko po kilku minutach znudzony leżeniem po prostu sobie poszedł.