29 sty 2023

Rozdział 63

 Rozdział 63: 

         Podjechali do studia, a kiedy pojawili się na odpowiednim piętrze, wokalista zasłonił kobiecie oczy i zaczął ją prowadzić. Kathy nic z tego nie rozumiała, a Takanori też nie odpowiadał na jej pytania, rzucał jej jedynie, że sama zobaczy. 
-Poczekaj chwilę. -Usłyszała, gdy nagle się zatrzymali. Rin miała wrażenie, że zaraz wybuchnie śmiechem, bo nie rozumiała po co była ta cała szopka. Czekając, już miała zdjąć opaskę, kiedy drzwi przed nią się otworzyły i została wciągnięta do środka pomieszczenia.  
-Takanori, coś ty wymy... -Nie skończyła mówić, bo gdy zdjęła w końcu opaskę z oczu, zorientowała się, że znajdowali się w sali prób, tyle, że nie wyglądała Ona tak, jak na co dzień. Pomieszczenie oświetlały jedynie świeczki. -Taka... 
-Przygotowywałem to na jutro, ale jakoś cierpliwość mi się kończy, bo chcę się dowiedzieć... 
-Poczekaj. -Kathy nagle przerwała wokaliście, patrząc mu w oczy. Ruki poczuł się zbity z tropu, kiedy nie pozwoliła mu dokończyć. -Wiem co chcesz powiedzieć... 
-Ale nie tak to sobie wyobrażałaś?  
-W ogóle sobie tego nie wyobrażałam, nie sądziłam, że ty... -Kathy coraz trudniej było cokolwiek sensownego powiedzieć, więc Takanori postanowił wykorzystać okazję.  
-To... Zgodzisz się zostać moją żoną? -Blondyn uklęknął, wyciągając pudełko, które w trakcie zapalania świeczek, schował do kieszeni.  
-Wstawaj wariacie... Znaczy się... Tak. -Kathy cicho się zaśmiała.  
-Znaczy, że zgadzasz się wyjść za wariata? -Takanori wedle jej życzenia wstał.  
-Tak... Takanori... -Rin nawet nie spojrzała na pierścionek, który kilka sekund później znalazł się na jej palcu, po czym wokalista krótko, lecz namiętnie ją pocałował.  
-Wiem, że się nie spodziewałaś, tak w sumie miało być. -Takanori lekko się uśmiechnął, patrząc jej w oczy.  
-Błagam, tylko nie zaczynaj mi z monologiem w typie Uruhy, bo jeszcze się rozmyślę. -Powiedziała Kathy, obejmując go w szyi.  
-Dobrze, już milczę. -Odpowiedział Takanori, po czym znów ich usta złączyły się w pocałunku.  

         Następny ranek, tak jak się zapowiadał, by dla Anett trudny. Najpierw dłużyło jej się czekanie na wiadomość od Yuu, że jest już w mieszkaniu. Później musiała zmusić siostrę, by pojechała z nią, zaprowadzić ją i wszystko dokładnie wyjaśnić. Miała tylko nadzieję, że Sylwia i Yuu nie pozabijają się już pierwszego dnia. Potem chwila w korkach, by dostać się do studia i w końcu zrealizować plan pod kryptonimem “Reksio się żeni”. Na szczęście zdążyła przed przyjazdem kwiatów, pączków itd. Nagle obok niej przeszła Kathy.  
-Cześć. -Rzuciła czerwonowłosa, wyraźnie w znakomitym nastroju. 
-Cześć. A co ty tak wcześnie? Przecież spotkanie jest za dwie godziny. -Anett z podejrzeniem w oczach spojrzała na przyjaciółkę.  
-Chciałam zobaczyć, jak się dla mnie starasz. -Kathy uśmiechnęła się wrednie, ale wzrok brunetki utkwił na samochodzie z dostawą kwiatów.  
-Dla Ciebie? Co ty... -Wokalistka nagle spojrzała na rękę przyjaciółki, a zauważając na jej palcu pierścionek, zagotowała się ze złości. -No ja debila zabije. -Warknęła, zaraz wchodząc do studia.  
    Takanori siedział spokojnie, wiedząc, że brunetka będzie na niego wściekła, jak tylko się dowie, ale jakoś tak wyszło, że Rin nie miała czasu się pochwalić, a On był zbyt zajęty, by poinformować Anett o odwołaniu ich planów. Akurat spojrzał przez okno, kiedy dostawczak z kwiaciarni dojechał i zobaczył Anett rozmawiającą z Kathrine. Kilka minut później, tak jak się spodziewał, wściekła wokalistka weszła do pomieszczenia. 
-Nie mogłeś wytrzymać jeszcze tego jednego dnia?!  
-Wiedziałem, że się wkurzysz, ale jakoś tak wyszło. Wiesz... idealna okazja sama przyszła. -Wyjaśnił Takanori, lekko wzruszając ramionami.  
-Gdybyś mnie poinformował, nie traciłabym czasu, żeby tu przyjechać. Sylwia jest u Yuu, ja mam wolną chatę i mogłabym w spokoju popracować, ale nie. -Oburzona Anett skrzyżowała ręce, dodatkowo cicho prychając pod nosem.  
-No ja wiem, wiem, ale jakoś tak wyszło, że... 
-Że wylądowałeś nago w jej łóżku, tak domyślam się. -Brunetka przewróciła oczami, a w tym momencie weszła Rin. 
-Mam dobrze rozumieć, że ta góra pączków to dla mnie? -Zapytała patrząc po wokalistach.  
-No tak, były częścią planu, który ktoś zepsuł. -Warknęła Anett, patrząc spod przymrużonych powiek na Rukiego. 
-O ja... A ja narzekałam na brak kwiatów... -Kathy w tym momencie patrzyła przed siebie, nie będąc pewną, czy chce wiedzieć, co ta dwójka wymyśliła. 
-A tak w ogóle... -Zaczęła Anett, obejmując przyjaciółkę ramieniem. -Ty w ogóle wiesz na co się piszesz?  
-Ja się Ciebie nie czepiałam, jak zgodziłaś się wyjść za Kaczuche. -Katherine zdjęła z ramienia rękę Anett i podeszła do Takanoriego, lekko całując jego policzek. 
-Ale ja pytałam Reksia, nie Ciebie. -Anett westchnęła, kręcąc głową.  
-Raczej bym się zastanawiał, czy Kouyou wie na co się pisze, biorąc sobie taką wredną zołzę za żonę. -Stwierdził półżartem Takanori.  
-Skoro już po wszystkim, to może wytłumaczycie mi w końcu, o co chodzi z tym Reksiem? -Zapytała Kathy, wiedząc, że jak ta dwójka zacznie sobie dogryzać, mimo, że w żartach, to do wieczora nie skończą.  
-Aaa, to. No bo biega za tobą niczym kundelek, wiesz... Ruki, Ruks, Ruksio, Reksio... -Wyjaśniła Anett machając ręką i cicho chichocząc pod nosem.  
-Przynajmniej już nie glonojad. -Westchnęła Rin, kręcąc głową.  

         Yuu był już znudzony swoim uziemieniem przez gips, a to był dopiero początek. Wylegiwał się na kanapie przed telewizorem, a dzięki lekom, znów chociaż na chwilę zapominał o bólu. W dodatku biegająca wokół niego i na każde jego zawołanie, Sylwia. Jakoś nie czując potrzeby, by znów ją przeganiać, wstając o kulach, udał się do kuchni by się napić, no i musiał w końcu ruszyć swoje cztery litery.  
-Mogłeś powiedzieć, to bym Ci przyniosła. W końcu po to tu jestem. -Powiedziała Sylwia, widząc Yuu, który próbując utrzymać równowagę na jednej nodze, nalewał sobie wody do szklanki.  
-I tak będziesz musiała zanieść. -Aoi wzruszył lekko ramionami, po czym odwrócił się do niej przodem i zmęczony swoimi wyczynami, oparł się o blat.  
-Tak jak powiedziałam, przecież jestem tu by Ci usługiwać. -Warknęła Sylwia.  
-Trzeba było nie zadzierać z już wystarczająco wkurzoną An. Nie bez powodu jest na Ciebie zła, że nie uprzedziłaś jej o swoim przyjeździe.  
-Chciałam tylko zrobić jej niespodziankę. -Szatynka przechyliła lekko głowę, przyglądając się gitarzyście i zastanawiając się, do czego On zmierza.  
-Super, ale zrobiłaś to w najgorszym możliwym momencie. Posłuchaj, zazwyczaj po trasie mamy urlop, ale nie tym razem. W trakcie jednej z przerw zaczęliśmy pracować nad singlem, w sumie to z inicjatywy twojej siostry, która prawie wszystko z tym związane ma na swojej głowie. Ona się do tego nie przyzna, ale to wszystko powoli ją przerasta, wiesz, praca nad singlem, ślub, Kouyou, wywiady, sesje i mógłbym tak jeszcze wymieniać, ale uwierz mi, Anett naprawdę nie ma teraz czasu by pokazać Ci chociaż kawałek Tokyo. Wiedziałabyś o tym, gdybyś chociaż do niej zadzwoniła albo napisała, żeby pogadać. -Wyjaśnił Yuu, ale to nie było wszystko, co miał kobiecie do powiedzenia.  
-Osądzasz mnie? -Sylwia poczuła się lekko zbulwersowana jego słowami. 
-Nie, po prostu staram Ci się wytłumaczyć, dlaczego tu jesteś. Anett potrzebuje spokoju i mimo, że mógłbym po prostu kogoś zatrudnić, postanowiłem jej pomóc. Zrozum, że twoja siostra nie potrzebuje jeszcze dodatkowo martwić się o Ciebie, biegającą po obcym mieście, w obcym kraju. -Dodał gitarzysta to, co miał na myśli i powoli zebrał się do powrotu na kanapę. Sylwia chwyciła za szklankę z wodą, udając się za nim.  
-Nie potrzebuje niańki, naprawdę. -Sylwia postawiła szklankę na stoliku, po czym usiadła w fotelu. 
-Ty naprawdę niczego nie rozumiesz? Chodzi o to, żeby nie było Cię w domu, kiedy Anett pracuje, bo potrzebuje się skupić, a nie chce, żebyś szwendała się sama po mieście. Nie jestem twoją niańką, tylko raczej, ty moją. -Aoi miał powoli dość mówienia do Sylwii jak do ściany. Że też istnieje ktoś gorszy w tej kategorii od Anett.  
-Masz rację, przez osiem tygodni muszę Cię niańczyć. -Sylwii nadal nie podobał się ten pomysł, jednak coś chodziło jej po głowie, że może uda jej się coś wyciągnąć od Yuu na temat jej siostry, albo jakoś za jego pomocą ją wkurzyć.  
-No, na tyle mnie uziemili. Ale spokojnie, potem jakoś Ci to wynagrodzę. -Brunet westchnął, wiedząc, że ta znajomość po tych dwóch miesiącach tak po prostu się nie skończy.  
-A tak w ogóle, to jak to się stało? -Sylwia znów zaczęła się mu przyglądać.  
-Ktoś mnie napadł, jak wracałem do domu. Także nie wkurzaj się, że tu jesteś. -Stwierdził Yuu, z zadowoloną miną. Nie chciał wchodzić w szczegóły, dlaczego szedł sam, pijany, w środku nocy. Po prostu szatynka od samego początku nie wzbudzała jego zaufania, by się jej wygadać.  
 
Brunetka po powrocie ze studia, starała się wykorzystać brak obecności swojej siostry w mieszkaniu i zabrała się za pracę, ale nadal nic nie przychodziło jej do głowy, a terminy coraz bardziej ją goniły. W końcu przyszła pora, żeby odebrać Sylwię od Yuu i już była gotowa, miała właśnie chwycić za kluczyki do samochodu, gdy Kouyou wszedł do mieszkania. 
-Hej, pisałaś, że już nie dajesz rady, to jestem. -Rzucił gitarzysta, jakby z czegoś zadowolony. 
-Właśnie miałam jechać po Sylwię, a przy niej, to już na pewno się nie skupię. Nie mam zielonego pojęcia, jak do tego podejść, skoro chcecie tam trzecią gitarę i chyba potrzebuję odpoczynku. -Odpowiedziała Anett z wyraźnym niezadowoleniem na twarzy.  
-To może... Pojadę po nią, odstawię ją do mieszkania i pojedziemy do mnie? Będziesz miała jeszcze chwilę spokoju, a Sylwia może będzie tak zmęczona marudzeniem Yuu, że nawet nie zauważy, że nie wróciłaś na noc. -Zaproponował Kouyou. 
-Dobry pomysł, ale pojadę z tobą. Jakoś nie mam przekonania do zostawiania Cię z nią sam na sam. -Odpowiedziała Anett, w myślach przekonując samą siebie, że dłuższa przerwa dobrze jej zrobi.  
-No to chodźmy. -Rzucił Kouyou, czekając, aż Anett wyjdzie z mieszkania.  
    Drzwi otworzyła im Sylwia.  
-Yuu jest w sypialni, właśnie go tam odeskortowałam, bo nagle zachciało mu się spać. -Rzuciła szatynka, wpuszczając ich do środka. 
-Czyli się nie pozabijaliście, to dobrze. -Anett uśmiechnęła się wrednie w stronę siostry.  
-Po tych lekach przeciwbólowych się nie dziwię, że chce mu się spać. Zajrzę do niego. -Kouyou cicho westchnął, wyczuwając napiętą atmosferę, między siostrami. Kierując się w odpowiednim kierunku, przewrócił oczami, z nadzieją, że to się niedługo skończy.  
-Nie śpię. -Szepnął Yuu, gdy drzwi się otworzyły. Leżał na łóżku ze swoją konsolą, którą odłożył na bok, widząc Kouyou. 
-Masz teraz sporo czasu na granie, co? -Uruha cicho się zaśmiał podchodząc bliżej. 
-Sam byś chciał, co nie? Lepiej mów, co tam w studiu. -Yuu żart przyjaciela wcale nie rozbawił, w ogóle nie miał ochoty na żarty po prawie całym dniu z Sylwią. 
-No co ja mam Ci powiedzieć? Z powodu twojej nogi przesunęli terminy, Takanori się pośpieszył z zaręczynami, a Anett pewnie po powrocie do domu siedziała nad tą piosenką... Martwię się. -Kouyou usiadł obok przyjaciela.  
-Dobrze wie, że jej pomożemy. Ja jestem uziemiony w domu, mam sporo czasu, zresztą, ty chyba teraz też. -Aoi przyjrzał się dokładnie Kouyou.  
-Wiesz, że jest bardziej uparta od Akiry i skoro powiedziała, że zrobi to sama, to zrobi to sama. Ja jedynie mogę jej pomóc, dbając o jej odpoczynek. Martwię się, że ma za dużo na głowie, w końcu przyjazd Sylwii trochę namieszał.  
-Próbowałem jej to dzisiaj wytłumaczyć, ale nic z tego. Sam widzę, że An to zaczyna przerastać i też się martwię. -Wyjaśnił Aoi 
-Mam wrażenie, że problem jest inny, niż nam się wydaje. - Uruha lekko zmrużył powieki, patrząc w stronę drzwi. 
-Kyu, idziemy? -Zawołała Anett, nerwowo spoglądając na zegarek.  

         Temari wraz z Ikano oglądały film w pokoju przyjaciółki, jednak komedia, którą Ikano wybrała, była dla młodej brunetki strasznie nudna.  
-Co z tobą? -Zapytała szatynka, wyłączając film.  
-Nic, po prostu nie mam nastroju na durnowate filmy. -Odpowiedziała Temari. 
-Oho, czyli jednak. Uruha, czy Reita? -Ikano spojrzała na Temari swoim przeszywającym na wylot wzrokiem.  
-Akira... Coraz częściej traktuje mnie jak dziecko, albo się zachowuje, jakby był moim ojcem. -Brunetka cicho westchnęła, opierając się plecami o ścianę.  
-To go nie słuchaj, proste. Jest twoim facetem, nie ojcem. -Ikano przewróciła oczami, uważając problem przyjaciółki jako błahy.  
-Męczy mnie to, że coś się między nami psuje, ale nie mam pojęcia co. Akira stara się rozumieć i mnie wspierać, ale mam wrażenie, że nie jest z tego zadowolony. Nawet to, że jestem dzisiaj u Ciebie niezbyt mu się podoba... 
-Może jest zazdrosny? -Wtrąciła szatynka.  
-Nie, to coś innego. Coś z czego chyba nawet On nie zdaje sobie sprawy. Próbuję go zrozumieć, ale nawet nie mam z kim o tym pogadać.  
-Jestem ja, możesz też pogadać z Akumą z tego co wiem. 
-No właśnie o tym nie bardzo mogę. Wiesz, wolałabym nie rozmawiać o tym z jego byłą... 
-Chwila, co?! -Ikano zerwała się na równe nogi. -Że Akuma i Reita? Jaja sobie robisz? Przecież Oni do siebie nie pasują.  
-No właśnie... Oni bardziej do siebie pasują niż Akuma i Uruha, uwierz mi. W sumie ich związek to nawet tak naprawdę nie był związek, ale to... Skomplikowane. -Temari lekko się skrzywiła, nie chcąc wyjawiać więcej z sekretów. Oczywiście znała i rozumiała to, jak było naprawdę, ale wiedziała też, że Ikano nie potrafi utrzymać żadnej tajemnicy.  
-Może to właśnie o nią chodzi? Skoro byli razem, to może Akira nadal coś do niej czuje? -Zapytała Ikano, patrząc z dziwnym podejrzeniem na Temari, mrużąc przy tym powieki.  
-Ty sobie jaja robisz? Nie chodzi o nią, to byłoby zbyt proste... -Rzuciła Temari, żałując, że poruszyła ten temat przy Ikano. 

         Kiedy strażnik ją prowadził, bała się tego, kogo zobaczy po drugiej stronie. Patrząc na brunetkę, potrzebowała chwili by zebrać się z sobie i chwycić za słuchawkę. 
-Witaj Meggy. Naprawdę myślałaś, że się mnie tak po prostu pozbędziesz? -Kobieta delikatnie się uśmiechnęła, mrużąc przy tym powieki.  
-Czyli to jednak twoja sprawka. Od początku wiedziałam, że maczałaś w tym swoje palce. -Odpowiedziała szatynka z niezadowoloną miną. 
-Ja? Skądże... Przecież moich odcisków palców tam nie było. -Kobieta z dumą się uśmiechnęła.  
-Moich też nie. -Warknęła Meggy. 
-Ale to była twoja walizka... 
-Posłuchaj Kiyomi... Dobrze Ci radzę, żebyś skończyła. W końcu popełnisz błąd i tej machiny nie zatrzymasz, za to Oni zatrzymają Ciebie. Ja mogę spędzić w pierdlu kolejne kilka lat, mam to już gdzieś, ale prawda jest taka, że Kouyou tak naprawdę nic Ci nie zrobił. -Na te słowa mina brunetki się zmieniła. Kiyomi w tym momencie wyglądała na niezadowoloną z tego, co usłyszała.  
-Posłuchaj mnie ty mała kurwo... Kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt lat, jestem w stanie o to zadbać. Miałaś jedno zadanie, które spieprzyłaś, ale pociesza mnie wspomnienie twojej miny, kiedy łykałaś każde kłamstwo na jego temat. Teraz nie masz już odwrotu, teraz nie tylko Oni Cię pilnują, ale również ja i niech Ci nawet nie przyjdzie do głowy, by spróbować stąd uciec... 

         Następnego ranka, Anett po raz pierwszy od dawna poczuła się wyspana, ale nadal nie miała ochoty opuszczać łóżka. Zmuszona do tego została, kiedy zorientowała się, że gitarzysty nie ma u jej boku. Szybko poszła do łazienki, by przywrócić się do życia, a później podążyła do kuchni, gdzie zastała Kouyou.  
-Wyspana? -Zapytał, unosząc lekko brew ku górze. 
-Nawet, chociaż znowu jakoś tak nagle zimno mi się zrobiło. -Odpowiedziała wokalistka, podchodząc do niego od tyłu i obejmując go, wtuliła się w jego plecy.  
-Mam dzisiaj wywiad, a jeszcze muszę się przygotować... 
-Nic wczoraj nie mówiłeś. -Anett momentalnie się od niego odsunęła.  
-Gdybym Ci wczoraj powiedział, to wróciłabyś do siebie. -Kouyou uśmiechnął się do niej.  
-No tak i twój plan dobierania się do mnie by nie wypalił, racja. -Wokalistka pokiwała lekko głową, wzdychając do tego z rezygnacją. -Ale mogłeś mnie obudzić.  
-Tak słodko spałaś, to stwierdziłem, że trochę więcej snu Ci nie zaszkodzi. 
-Taa, chociaż przez ostatnie trzy godziny ciągle się budziłam. -Mruknęła An pod nosem, siadając przy stole.  
-Wiem, bo się wierciłaś. A co do kradnięcia kołdry... 
-Kołdra jest moja. -Wypowiedź Kouyou została szybko przerwana przez Anett, której wzrok w tym czasie utknął na ekranie jej telefonu. -O cholera.  
-Coś się stało? -Uruha natychmiast odłożył przygotowywanie śniadania na bok i usiadł naprzeciw niej. 
-Meggy jest w areszcie. Ayuko sama nie wie, ile i co dokładnie, ale w Stanach w walizce Meggy znaleźli narkotyki. -Powiedziała Anett, cały czas analizując wiadomość od asystentki.  
-Ale z Japonii wyleciała bez problemu. -Stwierdził gitarzysta. -Myślisz o tej samej osobie co ja, prawda? -Dodał po chwili.  
-To musiała być sprawka Kiyomi, w końcu nie wykonała jej polecenia. -Wokalistka odłożyła telefon na stole, kręcąc głową z rezygnacją.  
-To oznacza, że Kiyomi wróciła do gry... Ona naprawdę nie odpuści i boję się, co wymyśli dalej... 

__________
A no witam i o zdrówko pytam! Musicie mi wybaczyć, że rozdziały ostatnio są trochę rzadko, ale wena robi sobie ze mnie jakieś żarty, a i wzięłam sobie trochę za dużo na głowę ostatnio i jakoś tak mi czasu brakuję. Oczywiście obiecuję poprawę, ale nie wiem co z tego wyjdzie :3

1 komentarz:

  1. Ehh, a mogła się ta menda nie odzywać i byłoby dobrze
    ale nie, bo po co
    jak to mówią "licho nie śpi"

    Reksio nie wytrzymał xD
    Aż cud że nie zginął od morderczego wzroku Anett

    OdpowiedzUsuń