15 lut 2021

Rozdział 31

 Witam moi mili. Wiem, długo czekaliście na rozdział, jednak o wszystkim co powodowało opóźnienia pisałam na grupie O TUTAJ. Także jeżeli chcecie być na bieżąco ze sprawami dotyczącymi rozdziałów to zapraszam :) 
Nie będę się już rozpisywać co wywołało u mnie tak nagłą, długą przerwę (Uwierzcie, niczego takiego nie planowałam), wystarczy, że dołączycie do grupy i dowiecie się wszystkiego. 
Jeszcze jedna uwaga. Wiem, że będziecie mi marudzić, że rozdział jest krótki... Wybaczcie, ale z pewnych powodów, które będą w kolejnym rozdziale, nie mogłam go przedłużyć o kolejne treści. Ale postaram się, żeby kolejne były już dłuższe :)
Miłego czytania :3

Rozdział 31: 
   
       -Czekaj... Radzisz mi, żebym zaciągnął twoją najlepszą przyjaciółkę do łóżka?  
-Może... Tak... -Kathy wymownie spojrzała na Uru i skierowała się w stronę drzwi. -A i szykujemy dla An niespodziankę na jutro. Tak mówię, żebyś nie był zdziwiony, jakby nie miała dla Ciebie czasu przez najbliższy tydzień. -Po tych słowach czerwonowłosa wyszła, a Kouyou stał jak stał z tym swoim kubkiem pełnym kawy, a gdy wyszła, ciężko westchnął.  
 
        Przez fakt, że pewna zapominalska gapa znowu czegoś zapomniała, musieli się wrócić. Anett czekała na Kaia na korytarzu i przez przypadek do jej uszu dotarła rozmowa Katherine z Kouyou. Na szczęście Yutaka zdążył zabrać to czego zapomniał i udali się razem do wyjścia, zanim Kathy wyszła z pomieszczenia.  
        Po powrocie do mieszkania, wokalistka cieszyła się samotnością. Mogła w końcu na spokojnie przebrać się w coś luźnego, wyjąc alkohol i w spokoju, bez niczyjego gadania się upić. O tak, to był plan idealny. Już kobieta zmierzała do swojego pokoju w celu przebrania się, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, co ją zaskoczyło, ponieważ nie była z nikim umówiona. Tak, nawet z Kouyou się nie umawiała. Po prostu chciała spędzić ten wieczór sama. No, ale najwyraźniej nie było jej dane. Z ciężkim westchnięciem podeszła do drzwi, ale gdy je otworzyła, przeżyła kolejne, niemałe zaskoczenie.  
-Mitsutake? -Szepnęła, patrząc na mężczyznę.  
-Cześć Anett. Dawno Cię nie widziałem. -Szatyn bez żadnych skrupułów wszedł do mieszkania z niby “miłym” uśmiechem na twarzy.  
-Bo ostatnio jestem bardzo zajęta i... Co ty tu w ogóle robisz? -Anett nie ukrywała niezadowolenia z obecności mężczyzny. 
-Mówiłem, dawno Cię nie widziałem i chciałem porozmawiać. -Mitsutake niebezpiecznie zbliżył się do wokalistki.  
-Teraz nagle chcesz się przyjaźnić? -Zachowanie sąsiada przerażało szatynkę, jednak postanowiła zachować zimną krew i jakoś pozbyć się nieproszonego gościa z mieszkania. 
-A myślałem, że będziesz bardziej grzeczna. -Dłoń szatyna nagle znalazła się na policzku kobiety. Anett zaraz ściągnęła jego dłoń i odsunęła się. 
-Bo co? Znowu napiszesz jakiś cholerny artykuł na mój temat?  
-Nie mów mi, że to nie była prawda moja droga. O tobie i Kouyou też wiem. -Mitsutake nie dając za wygraną podążył za Anett, próbując znowu się zbliżyć.  
-Może i prawda, ale przedstawiona w nieodpowiedni sposób. A co do mnie i Kouyou... Nic między nami nie ma, zresztą, nie powinno Cię to interesować. -Anett już miała ruszyć w stronę drzwi, ale kiedy tylko się odwróciła, Mitsutake chwycił ją za rękę, przyciągając do siebie. 
-I tak wiem. Może i między wami nic nie ma, ale wiem po co prawie codziennie tu przychodzi. Nawet przed przyjaciółkami się nie kryjesz. -Szatyn się zaśmiał, mocno chwytając jej podbródek. -Przyznaj się, że dostałaś się do zespołu, tylko dlatego, że dałaś dupy komu trzeba, a teraz regularnie obsługujesz naszego drogiego Kou.  
-Nikomu nic nie dawałam! -W tym momencie szatynka wyrwała się z jego uścisku. -I nie daje... I gówno Cię obchodzi, kiedy i po co Kouyou do mnie przychodzi, to jego mieszkanie, nie zapominaj. -Anett pomasowała swoją obolałą szczękę, patrząc na gotującego się ze złości dziennikarza.  
-Moja droga, chcesz czy nie i tak będziesz moja...  
-Coś ty powiedział? -Ani Anett, ani Mitsutake nie zauważyli, kiedy drzwi do mieszkania się otworzyły, a stał w nich sam Kouyou. Spokojnie zamknął za sobą drzwi i z wściekłą miną podszedł do młodszego. Ale nagle się zatrzymał, spoglądając na Anett, po czym ją objął. -To bez sensu An, kiedyś i tak się dowiedzą. Posłuchaj Mitsu, to moje mieszkanie i mogę tutaj być, kiedy i ile chcę. I tak, to prawda, ja i Anett jesteśmy razem, ale... -W tym momencie podszedł do szatyna, chwytając go za koszulkę. -Po starej dobrej znajomości wiem, że nikomu nie piśniesz o tym słówka. -Puścił go, nadal patrząc mu w oczy. -A jak zobaczę jakikolwiek artykuł na ten temat, to od razu będę wiedział do kogo uderzyć. A i jeszcze jedno, co do tego co już napisałeś. Ładnie wyskrobiesz oświadczenie z wyjaśnieniem każdego zarzutu, chyba, że stać Cię na odszkodowania, bo wydawca właśnie przed chwilą Cię wydał.  
-Kouyou, nie sądziłem, że jesteś taki głupi. Lepiej uważaj, bo ta twoja sielanka za niedługo może się skończyć. -Po tych słowach Mitsutake po prostu wyminął gitarzystę i wyszedł.  
-Kyu, co ty tu robisz? -Rzuciła Anett, patrząc na gitarzystę. 
-Chciałem pogadać i widzę, że wybrałem odpowiedni moment. -Uruha delikatnie się uśmiechnął i objął kobietę.  
-Poradziłabym sobie. -Anett odwzajemniła uśmiech, obejmując go w szyi.  
-Właśnie widziałem. Każdy do Ciebie po prostu lgnie. Chyba, że już szukasz sobie innego. -Te słowa bardzo nie spodobały się Anett. Kobieta od razu odsunęła się od gitarzysty. Patrzyła na niego przez chwilę, czując jak jej szczęka drży.  
-Naprawdę? Przy tym wszystkim wyjeżdżasz mi tu jeszcze z jakąś cholerną zazdrością! Serio?! -Szatynka zasłoniła twarz dłonią, którą zaraz zdjął Kouyou, podnosząc lekko jej głowę za podbródek. 
-Kochanie, przepraszam. Po prostu nie potrafię sobie wyobrazić, co by było gdybyś mnie zostawiła, a co dopiero... -Uruha na chwilę zacisnął wargi, po czym westchnął. -Wiem, nawaliłem po całości, ale chcę być przy tobie, a zarazem Cię chronić. Trzymam Miko z dala od Ciebie jak tylko mogę, ale cierpi na tym nasz związek. Nic nie poradzę na to, że z ciążą jest coś nie tak i w sumie do teraz myślałem, że ma jakąś paranoje, ale naprawdę ktoś ją obserwuje. Robię to wszystko, żeby Cię chronić, ale też mam już tego dość, nie potrafię znieść, kiedy się tak ode mnie odsuwasz.  
-Kouyou, gdybym chciała Cię zostawić, zrobiłabym to już dawno. Fakt, nadal nad tym myślę, ale tylko ze względu na Miko. Może po prostu przestań to robić, przestań mnie chronić. Po prostu w końcu bądź... 
 
        Katherine mimo zmęczenia cieszyła się na spotkanie z Takanorim. Już trzy godziny wcześniej zaczęła się przygotowywać. Gabriela zajmowała się swoimi sprawami, chociaż głownie było to pisanie z Takemi. Kiedy ciemnowłosa zobaczyła Kathy w sukience, ślęczącą nad makijażem, zaczęła się zastanawiać, czy o czymś nie zapomniała. 
-Nie mówiłaś, że wychodzisz. -Rzuciła Gigi stając w drzwiach do pokoju Rin.  
-Umówiłam się. Ale nic więcej Ci nie powiem. -Kathy spojrzała kątem oka na ciemnowłosą, zastanawiając się, dlaczego zgodziła się, by te dwa tygodnie pomieszkała mu niej. A no tak, chciała, żeby Anett i Kouyou mieli jednak trochę przestrzeni dla siebie, a Gigi... Jak Rin zdążyła zauważyć, bardzo lubi wtrącać się w nie swoje sprawy i wpychać się w nieodpowiednie momenty, no cóż.  
-Po prostu myślałam, że o czymś zapomniałam. Ale wyglądasz cudownie. Randka? -Gabriela uśmiechnęła się do Kathy, przyglądając jej się.  
-Może tak, może nie. Nie twoja sprawa. -Rin przewróciła oczami.  
-Jak chciałaś, żebym została u An, mogłaś powiedzieć. -Ciemnowłosa wzruszyła ramionami.  
-A nie uważasz, że Aneta i Kouyou potrzebują trochę spokoju i przestrzeni? Wystarczy, że Miko przeszkadza.  
-A więc to o to Ci chodzi. -Gigi weszła w głąb pokoju i usiadła na łóżku czerwonowłosej.  
-An nie powie wprost o co jej chodzi. Po prostu chce być teraz sama, nie zdziwiłabym się, gdyby nawet Uru dzisiaj wygoniła. -Rin spojrzała na Gigi. 
-Po prostu chyba przyjechałam w nieodpowiednim momencie.  
-To nie tak. Żadna z nas, nawet An nie wiedziała, że tak będzie. Po prostu Ona chce sobie poradzić z tym po swojemu. -Nagle Rin spojrzała na swój telefon w celu sprawdzenia godziny. -Cholera, muszę już iść. 
-A powiesz mi chociaż gdzie idziesz? -Gabi w zabawny sposób zacisnęła swoje wargi ze sobą i spojrzała na Rin robiąc duże oczy.  
-Jak wszystko się uda, to opowiem Ci jutro. -Kathy mówiąc to podeszła do drzwi, pokazując kobiecie kiwnięciem głową, że czas by wyszła. Kiedy opuściły jej pokój, Rin chwyciła za swój płaszcz, torebkę i zaraz wyszła bez jakichkolwiek wyjaśnień.  
 
        Mitsutake usłyszał dzwonek do drzwi. Wiedział kto przyszedł i dlatego poszedł szybko otworzyć, by nikt z sąsiadów nie widział jego gościa. Kobieta, wyglądająca na nieco starszą od niego, bez ogródek weszła do jego mieszkania.  
-I jak tam nasze sprawy. -Zapytała kobieta, kierując się w stronę salonu.  
-Przyznał się, że jest z tą młodą, ale zaczął mi grozić.  Tylko, że nadal nie rozumiem, dlaczego tak Ci zależy, żeby mu to rozwalić.-Mitsutake po chwili usiadł naprzeciw niej. 
-Po prostu zaczął interesować się sprawą, która, jeśli wyjdzie na jaw, pozbędzie nas luksusowego życia. -Kobieta uśmiechnęła się wrednie pod nosem. 
-Kto żyje w luksusach, ten żyje. -Warknął szatyn, pokazując swoje niezadowolenie. 
-Mitsutake, siedzenie całymi wieczorami w samochodzie też mnie nie bawi, tym bardziej, że ta blondi się zorientowała, że ktoś ją obserwuje. -Kobieta się zamyśliła, wygodniej opierając się plecami o sofę. -Nawet nie wiesz, jak bardzo żałuje, że wtedy posłuchałam Yumi, a tym bardziej, że postanowiłam jej pomóc. Ale jeszcze ich odzyskam, tylko muszę znaleźć odpowiedni moment, by namieszać mu w życiu. 
-Zrozum, nie wiem czy to dobry pomysł. On do Ciebie nie wróci... 
-Nie będzie miał wyjścia... -Kobieta ponownie wysłała w kierunku Mitsutake swój chytry uśmieszek. 
 
        Kouyou wypuścił w końcu Anett z swoich objęć. Nie chciał tego, ale przecież nie mógł dyskutować z jej głodem. Mimo, że wokalistka nie miała ochoty na towarzystwo, postanowił w końcu o nią zadbać, tym bardziej, że nie wiedział, co knuje Mitsutake.  
-Ale kochanie, mówiłam Ci już, że dam sobie radę. -Szatynka delikatnie uśmiechnęła się w jego stronę.  
-O nie, nie. Dzisiaj jestem cały twój... -Gitarzysta cicho się zaśmiał, idąc za kobietą w stronę kuchni. 
-Czyżby na pewno? -Anett spojrzała na niego, gdy usłyszała dzwonek jego telefonu. Kouyou wyciągnął urządzenie z kieszeni, od razu odrzucając połączenie. Jak oboje się domyślali, dzwoniła Miko.  
-Mówiłem. Miko sobie poradzi. -Brunet wzruszył ramionami, a Anett cicho westchnęła mamrocząc po swojemu pod nosem. 
-Ja przy was się nawet w samotności upić nie mogę. -Szatynka pokręciła głową, przewracając oczami. 
-Co ty tam znowu marudzisz kochanie? -Uruha minął kobietę w przejściu, uśmiechając się.  
-Marudzę, że wolałabym jednak zostać sama. Miałam już plany. -Anett skrzyżowała swoje ręce, patrząc na gitarzystę. Ten spojrzał na butelkę wina stojącą na kuchennym blacie.  
-Takie plany? Randka z winem? Zaskakujesz mnie. -Brunet zmrużył niebezpiecznie powieki, jakby chciał pokazać, że jest zazdrosny. Szatynka ponownie westchnęła, wiedząc, że będzie musiała tłumaczyć się mężczyźnie. 
-Chciałam w końcu, w spokoju pomyśleć. Tym bardziej, że słyszałam twoją rozmowę z Kathy. -Kobieta na chwilę uciekła wzrokiem. -Czasami mam wrażenie, że Ona zna mnie lepiej, niż ja sama siebie.  
-An-chan... Ja nie jestem tutaj... -Kouyou próbował coś z siebie wydusić, patrząc na szatynkę. W końcu przysunął ją do siebie, delikatnie kładąc dłonie na jej talii.  
-Wiem. Chodzi po prostu o to, że ma rację, a ja tak po prostu nie potrafię się przestawić. -Wokalistka ponownie uciekła wzrokiem, ale Kouyou ujął lekko jej podbródek, kierując twarz kobiety w swoją stronę.  
-Po prostu powinnaś porządnie odpocząć. -Mężczyzna stwierdził krótko, uśmiechając się. Powoli w głowie układał plan doskonały, gdy nagle zrobiło się całkowicie ciemno. Oboje rozejrzeli się, stwierdzając, że znowu nastąpiła nagła awaria prądu.  
-Dobra, ja i tak idę się przebrać. -Rzuciła Anett, włączając latarkę w swoim telefonie i skierowała się do łazienki, a Kouyou? A Kouyou jakby olśniło, gdy ponownie spojrzał w kierunku alkoholu. Postanowił wykorzystać brak prądu na swoją korzyść.  
 
        Czerwonowłosa czekała przed galerią, rozglądając się dookoła. Jak długo czekała, tak nigdzie w okolicy nie widziała wokalisty. Lekko tupała nogami, przeklinając pod nosem, że postanowiła ubrać sukienkę w ten zimny wieczór.  
-Piękna jak zawsze. -Nagle usłyszała znajomy głos. Gdy spojrzała przed siebie, zobaczyła wesoło uśmiechającego się blondyna.  
-Spóźniłeś się. -Mruknęła, trzęsąca się z zimna Kathy.  
-Nie, to ty przyszłaś za wcześnie. -Takanori jedynie cicho się zaśmiał i zaraz obejmując kobietę, poprowadził ją do środka.  
        Wewnątrz roiło się od wielu obrazów różnych artystów. Katherine w spokoju i w wielkim skupieniu przemierzała kolejne pomieszczenia galerii, pełne wspaniałych prac. Takanori natomiast z pełną uwagą przyglądał się kobiecie. Podziwiał każdy jej najmniejszy ruch, jakby chciał nauczyć się ich na pamięć. Starał się, by kobieta nie zauważyła z jakim pożądaniem ją obserwował, jednak coraz trudniej mu było ukryć fakt, jak bardzo mu się podobała.  
-Takanori... -Nagle do jego uszu dotarł jej głos. Musiał szybko się otrząsnąć z wrażenia, jakie na nim wywoływała. -Mógłbyś przestać się tak na mnie gapić. To jest okropnie... Krępujące. -Czyżby wokalista zauważył rumieniec na jej twarzy. Pokręcił w rozbawieniu głową.  
-Katherine, dla mnie jesteś najpiękniejszym arcydziełem w wszechświecie. -No tak, musiał się wysilić na najgorszy możliwy tekst w tej sytuacji. Kathy stała, patrząc z zaskoczeniem na Rukiego. Nie spodziewała się, że z ust człowieka piszącego tak wspaniale teksty usłyszy tak błachy tekst. Wręcz się zaśmiała, nie wiedząc co powinna odpowiedzieć.  
-Takanori... Ja... -Kathy uciekła wzrokiem, czując jak policzki jej płoną od rumieńców. Zaraz poczuła jego dłoń na swojej rozgrzanej do czerwoności skórze.  
-Spokojnie, to tylko spotkanie. -Ruki uśmiechnął się delikatnie, zaraz zabierając dłoń z jej policzka.  
 
        Jak postanowił, tak zrobił. Wiedział, gdzie Anett trzyma swoje ulubione świeczki i nie zawahał się ich użyć do oświetlenia salonu. Zaraz na stoliku pojawiły się puste kieliszki i schłodzone wino. Oby tylko Rin miała rację. Miał nadzieję, że w końcu uda mu się zbliżyć do ukochanej.  
Anett przebrała się w coś luźniejszego i wyszła z łazienki. Zaskoczona rozejrzała się po pomieszczeniu. Światło świec wprowadziło ten miły, romantyczny, lecz kojący nastrój. Nawet nie zdążyła dostrzec szkła na stoliku, gdy mężczyzna podszedł do niej od tyłu i ją objął.  
-Kouyou, naprawdę nie musisz tu ze mną siedzieć. -Wyszeptała, wtulając się plecami w jego tors. 
-Ale chcę. Ty masz się tylko zrelaksować, w końcu na to zasłużyłaś. -Kouyou uśmiechnął się pod nosem i powoli zaprowadził Anett do sofy, po czym napełnił kieliszki. Jeden z nich podał kobiecie i usiadł obok niej, -Zasłużyłaś kochanie. -Wyszeptał uśmiechając się do niej.  
-Niby czym takim? -Szatynka się zaśmiała, słuchając odgłosu jaki wydobyło stykające się ze sobą szkło.  
-Ciężką pracą, oczywiście. No i oczywiście twoją bezgraniczną miłością do mnie.  
-No ja nie wiem czy moja miłość do Ciebie jest taka bezgraniczna. -Anett się zaśmiała, po czym upiła łyk wina, uważnie przyglądając się gitarzyście. Obserwowała jak mężczyzna po wypiciu wina odłożył kieliszek, wstał i podszedł do niej od tyłu. Położył dłonie na jej ramionach i zaczął ja masować.  
-Jesteś strasznie spięta. –Uruha miał wrażenie, że masuje kamienie, a nie mięśnie kobiety.  
-Praca, Miko, ty... Długo by wymieniać. -Wokalistka zmrużyła oczy, skupiając się na jego dotyku.  
-Potrafisz chociaż na chwilę się zamknąć i odprężyć. -Kouyou warknął na chwilę przykładając dłoń do jej ust. Po chwili wrócił do masowania jej ramion. -No od razu lepiej...  
 
        Po obejrzeniu wystawy, postanowili przejść się po mieście. Przez większość czasu milczeli. Ponieważ obojgu zabrakło odwagi. Chociaż w przypadku wokalisty, to ta odwaga dotyczyła raczej tego, żeby znowu nie palnął czegoś głupiego. Rin czuła się już powoli zmęczona tą ciszą, dlatego postanowiła ją przerwać.  
-A nie martwi Cię, że ktoś nas zobaczy? 
-Niby kto taki? -Takanori uniósł brew ku górze, zaskoczony pytaniem czerwonowłosej. Zaraz jednak domyślił się, o co kobiecie chodzi.  -Nie, spokojnie. Gdyby ktoś nas obserwował, to bym zauważył. Ale ciekawscy to raczej polują na Anett, nie na mnie. -Ruki cicho się zaśmiał.  
-No i co Cię tak śmieszy? Przecież Ona jest z Kouyou. -Kathy od razu spojrzała w jego stronę.  
-Tak, a Kouyou nie da jej zrobić krzywdy, o to się nie bój. A nawet jakby “ktoś” nas zauważył, to co z tego? Poza pracą też mam życie. -Wokalista pewny siebie wyszczerzył kły, od razu słysząc śmiech kobiety. Sam również się roześmiał.  
-W sumie to dobrze, można by zwariować, spodziewając się, że na każdym kroku ktoś celuje w twoją stronę z aparatu. -Kobieta po tych słowach zamyśliła się na chwilę. 
-Jakbym miał się tym ciągle przejmować, to musiałbym zapomnieć o prywatnym życiu, romansach... 
-Nagle wokalista ugryzł się w język. Jednak Rin dokładnie wsłuchiwała się w jego słowa.  
-Czyli to też traktujesz jak romans. -Kobieta jakby trochę posmutniała.  
-To nie tak... -Takanori zatrzymał się, chwytając ją za rękę. -To, że tu jesteś, to podobna historia co z Anett, tyle, że przeze mnie. Anett wspominała o tobie, a kiedy zobaczyłem twoje zdjęcia... No sama wiesz... -Takanori szybko uciekł wzrokiem.  
-Nie, nie wiem. -Głos Rin był jakby oschły. Chciała po prostu usłyszeć wszystko, co wokalista miał jej do powiedzenia, nie lubiła niedomówień. Ruki pokręcił głową i podszedł do niej bliżej.  
-Co mam Ci mówić więcej? Zakochałem się i naprawdę traktuje to poważnie. -Ponownie ułożył dłoń na policzku kobiety. Delikatnie przesunął kciukiem po jej skórze, zbliżając się do niej jeszcze bardziej.  
-Taka, tylko, że ja nie wiem, czy powinniśmy. Przecież pracujemy razem. -Rin spojrzała blondynowi w oczy. Całkowicie nie spodziewała się takich wyznań z jego strony. Nie była też pewna swoich uczuć. Przecież starała się zbytnio nie zwracać swojej uwagi na niego, a jednak dała mu się zaprosić.  
-I co z tego? W dodatku pracujesz z Anett, nie ze mną... -Blondyn postanowił nie tłumaczyć nic dalej. Po prostu bez zastanowienia ją pocałował. 
 
        Kobieta zamruczała cicho, mrużąc oczy. Czuła jak cała się rozpływa pod wpływem dotyku mężczyzny, a przecież to był zwykły masaż, co nie?  Kiedy jednak poczuła jak Kouyou zdejmuje dłonie z jej ramion, miauknęła z niezadowoleniem. 
-Pusta. -Uruha pomachał butelką, tuż po tym jak reszta jej zawartości napełniła ponownie kieliszki.  
-Chcesz mnie udobruchać, upić i wykorzystać. -Anett zaśmiała się pod nosem, obierając kieliszek od mężczyzny, po czym upiła łyk czerwonego trunku.  
-Po prostu chcę Cię rozpieszczać moja droga. -Kouyou przesunął dłonią po jej policzku, spoglądając jej w oczy.  
-Wątpliwe są twoje słowa. -Szatynka wzruszyła ramionami, delikatnie się uśmiechając. Kouyou przyglądał jej się uważnie, próbując wyrzucić z tyłu głowy słowa Katherine, przecież nie chciał tak po prostu... Jednak szatynka nadal tak cholernie na niego działała.  
-Żałuję tylko, że straciłem tyle czasu na te głupie gierki i oszukiwanie samego siebie. 
-O czym teraz mówisz? -Wokalistka uniosła brew ku górze. Myślała, że teraz już pójdzie z górki.  
-Chodzi o to, że gdyby nie moja głupota, gdybym powiedział Ci od razu co do Ciebie czuje, nie było by tej całej sprawy z Miko. -Brunet pochylił się, całując delikatnie jej czoło.  
-Ale jest i już tego nie zmienimy. Ale chyba już zapomniałeś co było w między czasie. -Anett powoli tracąc cierpliwość, uśmiechnęła się kusząco.  
-Co takiego? Bo chyba zapomniałem. -Tym razem to Kouyou uniósł brew, nie spodziewając się takiej reakcji ze strony Anett, która wahała się jeszcze przez chwilę odkładając kieliszek, by następnie usiąść okrakiem na jego kolanach.  
-Przecież oboje wiemy do czego to prowadzi, więc już nic nie mów....