31 paź 2021

Rozdział 44

 A no witam... Dawno mnie nie było, ale, że aż ponad miesiąc? Jak ten czas szybko leci, kiedy człowiek nie ma czasu na nic. No właśnie, dlatego mnie nie było - brak czasu, brak weny, brak pomysłów na powiązanie wątków i... Z tego powodu ten rozdział wyszedł krótki... Wiem o tym, że nawet na mnie jest krótki, nie bijcie, ale gdybym dalej kombinowała z pierdyliantem nowych pomysłów doczekalibyście się rozdziału dopiero za jakieś... Pół roku? No jakoś tak ^^'Ok, ok, wiem, długo czekaliście, więc już nie przeciągam...
Miłego czytania :3 

Rozdział 44: 

    W sumie to minęły już dwa tygodnie, od kiedy przylecieli do Polski. Kouyou nawet nie zauważył, kiedy ten czas zleciał. Nawet udało mu się, niby przypadkiem posłuchać, jak Anett gra. Niby przypadkiem, ponieważ akurat wyszedł po coś z Mateuszem, a że nie było ich dłużej, to blondynka postanowiła wykorzystać tą chwilę. No i kiedy wrócili, to Kouyou stanął w drzwiach ich pokoju i tak stał, słuchając, z zadowoleniem wymalowanym na twarzy. 
    Przez ostatnie kilka dni Anett zachowywała się nieco dziwnie. Jej ponury nastrój wywołany ostatnimi wydarzeniami w Tokyo, oraz walką z przeszłością nagle zniknął, a jego miejsce zastąpił wiecznie dobry humor i optymistyczne spojrzenie na wszystko. Uruha obserwując, jak jego ukochana nagle rozpromieniała, wiedział już co jest na rzeczy, jednak przeszkodą do całkowitego szczęścia był jej brat. No i tego dnia Mateusz wyjechał na dzień do stolicy, by pozałatwiać jakieś sprawy związane z jego pracą, w związku z tym Anett i Kouyou zostali sami na cały dzień, mając całe mieszkanie do swojej dyspozycji.  
Uruha od samego rana czuł, że coś się święci, kiedy niby to z powodu wysokiej temperatury na zewnątrz wokalistka ubrała na siebie czarny top z większym dekoltem niż zazwyczaj je nosiła, oraz krótkie szorty. Obserwując ją ciągle, nie potrafił się skupić na pracy, a przez tą nieszczęsną operacje, miał nad czym pracować. W końcu zaniósł gitarę do pokoju, odkładając ją na miejsce i zaraz wrócił do zajętej obiadem An.  
-Kochanie... -Objął ją delikatnie od tyłu, ale kobieta zaraz odwróciła się przodem do niego. -Powiedz mi, ale tak szczerze. Ty mi to dzisiaj robisz specjalnie, co? -Zapytał, sadzając wokalistkę na kuchennym blacie. 
-Yhym. -Anett odpowiedziała kiwnięciem głowy, zagryzając przy tym dolną wargę. Cholernie kusząco zagryzając tą dolną wargę. Uruha od razu zaserwował sobie mentalnego plaskacza w twarz dla opamiętania.  
-Widzę, że ładnie Cię wzięło. -Gitarzysta uniósł brew ku górze. 
-Agh, od kilku dni czekam, aż ta menda zostawi nas na dłużej samych. -Stwierdziła blondynka, z niecierpliwością odchylając się na kilka sekund w tył.  
-Na dłużej mówisz? No ja nie wiem. -Uruha pokiwał głową w udawanej zadumie. Z racji tego, że Anett w takich sytuacjach słodko się wkurzała, chciał się jeszcze chwilę z nią podroczyć. 
-Kyu, ty naprawdę chcesz w tej sytuacji dyskutować o tym? -An cicho jęknęła z niezadowoleniem i już chciała zejść z blatu, kiedy brunet ją przytrzymał. 
-No co? Moja ukochana złapała ogromną chcicę, a ja nie wiem, czy temu podołam. -Kouyou wzruszył lekko ramionami, widząc jak Anett patrzy na niego z politowaniem w oczach. 
-Ty sobie jaja robisz. Kyuuuuuu.... -Oburzona spojrzała na niego spod byka.  
-Ja? A skąd? Podchodzę do tego zadania z pełną powagą. -Nagle oboje się zaśmiali, a wokalistka oparła czoło o jego tors. Po chwili jednak podniosła głowę, patrząc mu w oczy.  
-Oj Panie Takashima, grabi Pan sobie. -Po tych słowach Anett poczuła jak Kouyou delikatnie ułożył dłoń na jej szyi i czule ją pocałował. Odwzajemniła z lekkim oporem, bo w końcu, skoro On może się z nim droczyć, to czemu Ona z nim nie? Jednak szybko poddała się pieszczocie, która niespodziewanie została przerwana przez dzwonek do drzwi. Anett zeskoczyła z blatu i psiocząc pod nosem poszła otworzyć. 
-A jak kupowałam to mieszkanie, matka zarzekała się, że w takich sytuacjach będzie warować pod drzwiami i pilnować by nikt nie przeszkadzał, to gdzie Ona teraz jest? -Kouyou słysząc to stwierdzenie z jej ust, zaśmiał się, oczywiście wiedząc, że to był jeden z dowcipów jej rodziny. Jednak szybko przyszło mu zmyć się do pokoju, kiedy tylko Anett otworzyła drzwi. Jak się okazało, nieproszonym gościem była Paulina, która bez słowa przywitania wparowała do środka. 
-Gdzie On jest?! -Brunetka spojrzała wściekle na zdezorientowaną An.  
-Mateusz? Wyjechał rano do Warszawy, przecież mówił Ci o tym od tygodnia. -Rzuciła wokalistka, lekko zdenerwowana.  
-Ta jasne, pewnie do kochanki pojechał, ale ja sobie na niego poczekam. -Paulina usiadła wygodnie na kanapie, od razu wyjmując z torebki pilnik do paznokci. 
-Em, no wiesz... Jesteśmy zajęci. -Anett zmarszczyła czoło, patrząc jak dziewczyna jej brata zaczęła piłować swoje długie paznokcie. Że też Ona swoje obcina dla gitary, a też kiedyś miała takie długie i to naturalne, a nie, że żele czy hybrydy.  
-Nie przeszkadzaj sobie. -Paulina nawet nie podniosła wzroku znad swoich paznokietków.  
-No, będziesz mi przeszkadzać i to tak trochę bardzo. -Ton blondynki lekko się zaostrzył. -Ja i Kyu od dawna nie byliśmy sami, wiesz, tak sam na sam i... No wiesz... -Anett złudnie miała nadzieję, że da kobiecie do zrozumienia, że lepiej, żeby wyszła, ale jej odpowiedź wyprowadziła wokalistkę z równowagi. 
-Nie mam zamiaru oglądać z wami tych waszych chińskich bajek, także naprawdę, za chwilę nie będziecie zwracać na mnie uwagi... -Słysząc te słowa Aneta zacisnęła wargi w cienką kreskę. “Kobieto, mam ochotę odstawić naprawdę niezłego Hentaica, więc rusz tymi swoimi szarymi komórkami i domyśl się, o co mi chodzi... A nie, dobra, nie bez powodu byłaś jedną z najgłupszych lasek w klasie. Jakim cudem ty w ogóle skończyłaś szkołę?” Pomyślała, po czym ciężko westchnęła. 
-Posłuchaj no! To moje mieszkanie i mam ochotę pieprzyć się ze swoim facetem, a twoja obecność będzie mi cholernie przeszkadzać, także... Wypierdalaj! -Od razu wskazała kobiecie kierunek do drzwi. Kouyou, który akurat wyjrzał z pokoju, widział jak Anett wręcz zagotowała się ze złości i nawet miał ochotę się z całej tej sytuacji śmiać, ale wolał obserwować niezauważenie dalszy rozwój sytuacji. 
Paulina na słowa Anety wstała i podeszła do niej, mierząc w jej stronę swoim pilniczkiem.  
-A kto wielce twierdził, że to mieszkanie, to nie burdel? -Brunetka zmrużyła powieki. 
-To moje mieszkanie i akurat ja będę tu robić co chcę. Także wyjdź w końcu, bo za chwilę zmarnujesz mi pół dnia kręcenia facetowi tyłkiem przed nosem. -Anett miała wrażenie, że zaraz złapie ją za te czarne, farbowane kudliska i wyprowadzi, jednak obyło się bez agresji. Paulina grożąc pod nosem, że poskarży się Mateuszowi, jak jego siostra go traktuje, w końcu wyszła.  
Anett słysząc zamykające się drzwi, poszła za nią, by pozamykać je na wszelkie możliwe zamki, by nikt niepowołany już im nie przeszkodził. Kiedy wróciła do salonu, odetchnęła jakby z ulgą.  
-No kochanie, tego bym się po tobie nie spodziewał. -Uruha cicho gwizdnął z podziwu, ale zaraz uniósł ręce w geście poddania, kiedy blondynka spojrzała na niego morderczym wzrokiem. -Ale Cię pocieszę. Twoje pół dnia kręcenia mi tyłkiem przed nosem nie pójdzie na marne, teraz już na pewno nie. -Dodał, obserwując jak Anett upiła łyk wody, patrząc na niego. Spokojnie do niej podszedł, przypierając jej ciało do lodówki. -To na czym skończyliśmy?  

     W końcu dotarł pod zapisany w telefonie adres. Nie sądził, że będzie się tak źle czuł po tak długim locie i jeszcze kilku dodatkowych godzinach za kierownicą, ale w końcu dotarł na miejsce. A to w sumie był dopiero początek podróży. Przed wejściem do klatki odczytał jeszcze sms od Kouyou, żeby trochę przedłużył wyjazd Rin. No, ta dwójka musi się nieźle bawić.  
W końcu pokonał schody na czwarte piętro i zapukał do drzwi. Kiedy czerwonowłosa je otworzyła, szybko trzasnęła nimi, po czym znowu je otworzyła.  
-T...Taka, co ty tu robisz? -Rin nie wierząc własnym oczom, otworzyła je szeroko.  
-Spodziewałem się po tobie więcej entuzjazmu, no ale... Jestem.  
-Takanori... -Niespodziewanie kobieta rzuciła się w ramiona wokalisty. -A już myślałam, że sobie gdzieś sam poleciałeś, kiedy wspominałeś o samolocie.  
-Kochanie, wiesz, że bez Ciebie bym nigdzie nie poleciał. -Ruki nawet cicho się zaśmiał.  
-Tylko wiesz... Moja mama i ojczym wyjechali na większe zakupy, więc ich trochę nie będzie, a ja zaraz musze wyjść na pociąg. -Rin, po wejściu wgłąb mieszkania, spojrzała na walizkę. 
-Wiem, ale nie idziesz na pociąg, tylko pojedziemy samochodem, ale muszę odpocząć. No i Kouyou coś pisał, że są z Anett zajęci i trochę im zajmie. -Wzrok Takanoriego zaraz utknął na widocznym pod cienkim ramiączkiem bluzki, tatuażu kobiety, który ta zaraz zasłoniła zakładając bluzę. Rin odwróciła się w jego stronę z widocznym zmartwieniem na twarzy. 
-No tak, An coś pisała, że Mateusz im ciągle siedzi na głowie, a dzisiaj wyjechał i ma zamiar to wykorzystać. Biedy Kouyou. -Katherine wręcz się zaśmiała. -Napijesz się czegoś. -W odpowiedzi Takanori jedynie kiwnął głową i zaraz poszedł za nią do kuchni. Tam objał ją od tyłu, wtulając się w jej plecy, a twarz schował z zagłębieniu jej szyi.  
-Tęskniłem. -Szepnął cicho. -Ale widzę, że coś Cię gryzie.  
-To nic, po prostu nie byłam przygotowana na to, że przylecisz. -Rin odwróciła się w stronę wokalisty, z lekkim uśmiechem. 
-To znaczy? -Takanori pytająco uniósł brew ku górze. 
-To znaczy, że mogłeś mi dać znać, że przylecisz, przesunęłabym wtedy wyjazd do An o kilka dni. 
-Nic nie mówiłem, bo w końcu to niespodzianka kochanie. Tutaj tylko Kouyou wie o moim przyjeździe. -Takanori wyszczerzył się, a Kathy spojrzała na niego z oczami niczym pięciozłotówki. 
-Przecież jak Anett Cię zobaczy, to Cię zamorduje. -Rzekła czerwonowłosa. -Tylko mi nie mów, że masz zamiar ją teraz jeszcze próbami męczyć.  
-Nie, spokojnie. W końcu jesteśmy na urlopie, co nie? -Ruki zaśmiał się głupkowato, lekko drapiąc się po głowie. W sumie to nawet o tym nie pomyślał. 

     Niepotrzebnie spędził godziny w samochodzie, jadąc tam i z powrotem. Gdyby poinformowali go wcześniej o zmianie terminu spotkania, pewnie od razu by zawrócił, ale nie... Poinformowali go dopiero gdy dotarł na miejsce, mimo, że wiedzieli wcześniej. Szlag by ich wszystkich trafił. W drodze powrotnej jeszcze telefon od jego dziewczyny, skarżącej się na zachowanie jego siostry. Jak On miał jej dość- dziewczyny oczywiście. Anett miała rację, powinien znaleźć sobie kogoś mądrzejszego. A odebrał tylko dlatego, że Paulina wydzwaniała do niego od samego rana i w końcu nie wytrzymał.  
Kiedy dotarł do mieszkania, wszedł cicho i już wiedział, dlaczego jego kochana siostrzyczka tak „brutalnie” wyprosiła Paulinę z mieszkania, w końcu mieli być sami. Z laptopem i słuchawkami na uszach usiadł w salonie. W końcu miał tydzień na dopracowanie swojego projektu. Nagle dotarła do niego cisza z pokoju blondynki. 
-Skończyliście już tam?! -Zawołał z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Fakt, musiał chwilę poczekać, aż jego siostra wyszła z pokoju, ale jej mina od razu poprawiła mu cały dzień. 
-Kiedy wróciłeś? -Zapytała blondynka z wyraźnym zaskoczeniem na twarzy, no i oczywiście zażenowaniem. 
-Nie dawno, ale zdążyłem swoje wysłuchać. No siostra, nie wiedziałem... 
-Cicho bądź. -Warknęła Anett, przerywając bratu. 
-Spokojnie, nie powiem ojcu o waszych zabawach. A tak swoją drogą, to nie zapomniałaś o czymś, a właściwie o kimś? -Mateusz uniósł brew ku górze, obserwując jak cała para z blondynki nagle zeszła. 
-Cholera. Rin, miałam ją odebrać z dworca. -Po tych słowach wokalistka spojrzała na zegarek. -Za Chiny ludowe nie zdążę. – W tym momencie po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. -A teraz kogo to licho niesie? -Z potworem nabuzowana An poszła otworzyć drzwi. Kiedy to zrobiła, z jednej strony się ucieszyła, ale z drugiej... Co ta mała wredna blond Chihuahua robiła przed jej drzwiami?! 
-R...Ru...Ruki? -Zaskoczona mina Anett była wystarczająco zabawna, żeby Rin parsknęła śmiechem. Anett wyglądała, jakby całe powietrze z niej uszło, a brew wraz z dolną wargą lekko drgały. 
-Tak, dokładnie. Twój Kat we własnej osobie przybył na miejsce egzekucji. - Wokalista uśmiechnął się szeroko i wszedł do mieszkania, mijając Anett, która odwróciła się za nim. 
-Na mnie nie patrz, sama nie wiedziałam, że przyleci. -Mruknęła Katherine, lekko klepiąc przyjaciółkę po ramieniu.  
-Mój urlop właśnie się skończył, a już zaczęło być tak miło. -Blondynka cicho westchnęła, patrząc jak Takanori powoli zmierza w kierunku salonu. Ten jednak po przywitaniu się z Mateuszem i Kouyou zaraz się wrócił, wychodząc, ponieważ przypomniał sobie o walizkach pozostawionych w samochodzie. 
-Wydaje mi się, że Ruks też chce odpocząć, także spokojnie. -Rzuciła Rin idąc z Anett do salonu. Blondynka jednak weszła do swojego pokoju by trochę tam posprzątać i zrobić miejsce w szafie. Ledwo skończyła, gdy do pokoju wszedł Kouyou wraz z dwójką nowych gości. 
-No Anett, ty jednak minęłaś się z powołaniem, bo byłby z Ciebie świetny dekorator wnętrz. Chociaż... Trochę za dużo Uruhy w tym pokoju. -Zaśmiał się wokalista, od razu czując na sobie wrogie spojrzenie blondynki. 
-A mi się tam podoba. -Kouyou wzruszył ramionami, zarazem posyłając w stronę przyjaciela wredny uśmieszek.  
-Narcyz z Ciebie Kouyou, to już pewne. -Westchnęła Katherine lekko kręcąc głową.   

     Gdy Rin z Takanorim się rozpakowali, dziewczyny udały się na wieczorny spacer z psem. Mateusz w sumie też gdzieś wyszedł, twierdząc, że musi coś załatwić. Kouyou i Takanori zasiedli na kanapie w salonie, mogąc w końcu spokojnie pogadać. 
-Martwisz się? - Zapytał wokalista, kątem oka spoglądając na gitarzystę.  
-W sumie to już nie. An wraca do siebie, z dnia na dzień jest w coraz lepszym humorze. Bardziej to Kiyomi ze swoimi pomysłami mnie przeraża. Nie mówiłem jej jeszcze tego, ale ta cała sprawa z Yakuzą to Mitsutake. -Kouyou cicho westchnął. 
-Kiedy o tym pisałeś, wyglądało to groźnie. - Takanori oparł się wygodnie, spoglądając w sufit. 
-Mikoto zbadał sprawę. Okazuje się, że mimo wyjazdu tej mendy, nadal ma kontakt z Kiyomi. Chyba --Chcieli nastraszyć An, żeby nie chciała wrócić do Japonii.  
-Co za idioci,  Akuma musi wrócić, trasa za niedługo. Przecież gdyby teraz zrezygnowała, to dopiero było by po nas... -Nagle Ruki zauważył, jak Kouyou spogląda na niego kątem oka. -Aaaa, że o to im chodziło, niezłe zagranie. A ty jak się trzymasz? 
-Wiesz... Pierwszy tydzień tutaj jeszcze mnie trzymało, ale chyba cała ta sytuacja z Anett mnie po prostu oderwała od tego. W tym jednym An ma rację, to też jej dotyczy, a wszyscy skupili się na mnie i na Miko. No, ale dość o mnie, lepiej mów, co Ci odbiło nagle tu przyjeżdżać. Rin pewnie chciała Cię zabić za tą niespodziankę. -Uruha cicho się zaśmiał. 
-Etto, no stęskniłem się za Rini. Polecieliście zostawiając nas z całym tym bałaganem przed trasą, więc zrobiłem swoje no i jestem. -Ruki zaśmiał się głupkowato. 
-No wzięło Cię stary, nieźle Cię wzięło. -Brunet wstał i podszedł do lodówki, śmiejąc się pod nosem. 
-A Ciebie to nie wzięło? Jakoś pamiętam jeszcze, jak chciałeś ją tylko przelecieć, a teraz chcesz zakładać z nią rodzinę. No i latasz za nią przez pół świata, bo Ona tego chce. -Blondyn uniósł brew ku górze, patrząc cały czas na przyjaciela. 
-Nie wracajmy do tego co było, a w dodatku ty przeleciałeś pół świata, bo się stęskniłeś za swoją lubą, a An chciała, żebym z nią leciał, niechętnie w dodatku, żeby mnie wyrwać od tego co się stało. -Nagle gitarzysta ponownie się zaśmiał. -Wiesz... W sumie to nas obu nieźle wzięło. 

     Anett i Katherine spacerowały po osiedlu. W tym czasie wokalistka opowiadała przyjaciółce co się działo przez ostatnie kilka dni. 
-... Ja rozumiem, że się zaprzyjaźnili, ale nie muszą wszędzie razem łazić, przez to Kris ciągle go przyprowadza. Ale w sumie ma to też swoje plusy. -Anett spojrzała w tym momencie przed siebie. 
-Czekaj, czekaj. Marcinek i plusy? No An, nie spodziewałam się. -Czerwonowłosa parsknęła śmiechem, a Anett spojrzała na nią kątem oka, unosząc brew ku górze. 
-Marcin chce, żebym do niego wróciła co nie? A to drażni Kouyou, więc Kyu stara się mu zrobić na złość, jeśli wiesz co mam na myśli. -Nagle na twarzy wokalistki zagościł ten jej wredny uśmieszek. 
-Oj, doskonale wiem co masz na myśli. -Kobieta przytaknęła głową. 
-No, a że Kouyou ma więcej za uszami niż nam się wydawało, to musi się starać.  
-Czy mi się wydaje, czy paskuda się z Ciebie robi? -Zapytała Rin, podchodząc z Anett pod dom. Blondynka odpowiedziała tylko krótkim “A no” i powoli otworzyła drzwi. 
Kiedy weszły do mieszkania, pies od razu uciekł w stronę salonu, zadowolony wskakując na kanapę między Takanorim, a Kouyou. 
-O, a co to za słodziaczek? -Ruki lekko się uśmiechnął i zaraz zaczął głaskać psa. 
-Pies Anett, ale z tym słodziakiem bym nie przesadzał, wredny jest. -Rzucił Kouyou, patrząc kątem oka na psa, a ten spojrzał na niego najsłodszym wzrokiem jakim tylko mógł. 
-Nie wredny, tylko inteligentny, ale już zaczyna Cię lubić kochanie. -W tym momencie przed nimi pojawiła się wokalistka, dzierżąca w rękach jakiś ręcznik. -Kiko, a łapki to kto umyje, co? Chodź. -Dodała, a pies niczym sarenka zeskoczył z kanapy i wesoło pobiegł za nią do łazienki.  
-Teraz Cię rozumiem stary, robisz psu konkurencję. -Takanori parsknął śmiechem, o mało samemu nie lądując pod stolikiem ze śmiechu. 
-Z tego co wiem, to Kiko nie jest u was codziennie, więc nie przesadzaj Kyu. -Wtrąciła Rin.  
-Od teraz, przez tydzień z nami będzie, to sami się przekonacie. -Gitarzysta przewrócił oczami. -Lubię tego małego futrzaka, ale ostatnio jest okropnie zazdrosny o nią, czasami nawet nie mogę się do niej zbliżyć, bo zaraz szczeka. 
-Wiesz Kouyou, nie chcę Cię martwić, ale jemu raczej chodzi o to, żebyś się w tym czasie z nim pobawił, a nie tylko mną się zajmował. -W tym momencie Anett ponownie weszła do salonu, a Kiko z rozbiegu wskoczył Kouyou na kolana.  
-An ma chyba rację. -Stwierdziła Katherine i zaraz wszyscy z wyjątkiem Uruhy zaczęli się śmiać.  

  W nocy Kouyou próbował zasnąć, jednak leżący na jego nogach Kiko skutecznie mu to uniemożliwiał. Nawet wolał się nie poruszać, by nie zbudzić śpiącego, jak mu się wydawało, psa. Kiedy w końcu czuł, jak odpływa w objęcia morfeusza, nieświadomie obrócił się w stronę Anett chcąc ją przytulić. Nagle się rozbudził ze strachu, kiedy coś poruszyło się w jego stronę, a nad uchem usłyszał ciche warczenie. Powoli podniósł powiekę, spoglądając na siedzącego obok jego głowy psa. Odetchnął z wielką ulgą, że to jednak tylko mały piesek, ale nie dawało mu spokoju, że Kiko reagował tak za każdym razem, gdy u nich nocował. Kiedy gitarzysta chciał przytulił An, pies zaraz do niego podbiegał i warczał.  
-O co Ci mały chodzi, co? -Kouyou cicho szepnął, drapiąc zwierzaka za uchem. Ten ku jego zdziwieniu położył się zadowolony obok. Brunet przewrócił oczami i sięgając ręką, by objąć An, objął również psa przytulając go do siebie, a Kiko polizał go po ręce i zaraz ułożył się wygodnie wtulając się w niego. No i oczywiście okazało się, że Anett, znowu miała rację, a może po prostu dobrze zna swojego zwierzaka, skoro od razu wiedziała, że ten mały, głupiutki piesek jakby się wydawało, naprawdę jest inteligentny na swój sposób, a przez ten cały czas chodziło mu tylko o odrobinę czułości ze strony gitarzysty. “Reszta na pewno padnie ze śmiechu, kiedy to odkryją” pomyślał Kouyou, w końcu zasypiając.