20 lis 2020

Rozdział 27

WARTO PRZECZYTAĆ PRZED ROZDZIAŁEM!!!!
Cześć! Wiem, że zauważyliście, że od drugiego "sezonu", wiadomości dla was piszę pod rozdziałami, jednak jest powód, dla którego tym razem postanowiłam napisać przed rozdziałem: Mam nadzieję, że przeczytacie to co mam wam do powiedzenia, zanim przystąpicie do czytania rozdziału. A mam do poruszenia dość ważne kwestie. 
1. Po prawie dwutygodniowym napadzie weny, dopadł mnie kryzys i nie chodzi o to, że nie chce mi się pisać, nie... Wzrastające z każdym rozdziałem statystyki sprawiają, że mam większą ochotę pisać kolejne rozdziały, jednak jest małe ale... Wejścia mi nic nie dają, ponieważ nie znam waszych opinii i to jest moim problemem. Mam ostatnio poczucie, że poupadam na jakości, że każdy kolejny rozdział staje się coraz gorszym gniotem, a przecież nie o to chodzi, tym bardziej, że to będzie dłuuugie opowiadanie. Dlatego mam do was prośbę: Zostawiajcie po sobie komentarze. Wystarczy kilka słów, czy jedno zdanie, żebym wiedziała, czy jest okej, czy jednak muszę coś pozmieniać w planach co do rozdziałów. Uwierzcie mi, że odzew z waszej strony będzie naprawdę bardzo pomocny! (Możecie również pisać do mnie prywatnie na Instagramie, oraz kto ma możliwość, to na fb).
2. W rozplanowywaniu co ma być w którym rozdziale trafiłam na poważny problem. Mianowicie Sezon 1 miał 20 rozdziałów, w drugim sezonie na pewno się nie zmieszczę w 20 rozdziałów, jak to będzie 25-30 to będzie dobrze, a sezon 3 planowany jest na 10-15 rozdziałów i... Zauważyłam, że zatrzymuje mnie błędne nazewnictwo tego, co chcę zrobić. Rozkładanie opowiadania na tzw. "Sezony" pomaga mi w lepszym zaplanowaniu który wątek, w której części opowiadania ma się pojawić i dlatego długo próbowałam ścisnąć sezon drugi w jak najmniejszej ilości rozdziałów powyżej dwudziestu, ale... Za dużo ma się dziać i albo musiałabym pisać rozdziały na 10-15 stron (Wierzę, samej mi by się nie chciało tego czytać, tym bardziej, że każdy rozdział czytam po kilka razy), albo właśnie... Nie przejmować się ilością rozdziałów. I doszłam to pewnego "pięknego" wniosku, że "Sezony" są w telewizji, w serialach, gdzie np. jeden sezon ma po 12 odcinków po 45 minut, a książki przecież są wydawane w TOMACH! I tomy już są różne, niektóre są dłuższe, niektóre krótsze, w zależności co się w danym tomie ma znaleźć. I to właśnie był mój błąd, który mnie zatrzymał. Dlatego, nazewnictwo zostawię, bo jakoś lepiej dla mnie brzmi, żeby opowiadanie rozdzielić na "Sezony", niż na "Tomy", jednak też chciałabym poznać waszą opinię na ten temat. Ponieważ to można zmienić, nie ma problemu, ale chcę wiedzieć, czy zgadzacie się, żeby na tzw. "Sezony" patrzeć z przymrużeniem oka, jeżeli chodzi o ilość rozdziałów w poszczególnych sezonach (tomach). 
3. Na koniec zostawiłam chyba najgorszą wiadomość. Wiecie, że pilnuję regularności jak mogę. Od dłuższego czasu nie było przerwy w dodawaniu rozdziałów. Jednak chciałabym uprzedzić, że w najbliższych tygodniach może nastąpić przerwa. Bardziej to możliwe, że po następnym rozdziale, ale o tym was poinformuję, oraz nie wiem ile ta przerwa potrwa (tydzień, dwa maksymalnie). Z powodu kryzysu nie tylko tego "twórczego", chciałabym dać sobie więcej czasu na rozplanowanie większej ilości rozdziałów, bo robi mi się już mały mętlik, no i oczywiście chciałabym przygotować sobie kilka rozdziałów, żeby na bieżąco je dodawać i mieć spokojnie czas na dalsze planowanie i pisanie, ponieważ jak wspominałam, mam pewien pomysł na drugi sezon i wiele wątków do zrealizowania, które muszą się pojawić właśnie teraz. Jeżeli je przesunę na później, to już nie będą miały sensu. Ale możliwe, że jak dobrze pójdzie, to tej przerwy nie będzie, ale o wszystkim będę was informować w rozdziałach (dlatego warto czytać, to co piszę pod rozdziałami)
Ok. koniec mojego ględzenia. Mam nadzieję, że miło mnie zaskoczycie i jednak przeczytacie tym wywód. Pamiętajcie o trzech MEGA WAŻNYCH rzeczach:
-Zostawiacie po sobie komentarze z opiniami! (Mogą być anonimowe)
-Dajecie mi znać co uważacie o nazewnictwie, czy mają zostać "Sezony", czy jednak wolicie, żeby zmienić to na "Tomy"
-Może nastąpić PLANOWANA przerwa w dodawaniu rozdziałów, ale będę was informować.


Miłego czytania :3

 Rozdział 26: 
           ...Jeszcze chwilę szli przez park. Gdy Kouyou w końcu się zatrzymał, oczom Anett ukazało się ogromne lodowisko. Zaskoczona spojrzała na mężczyznę, cicho chichocząc pod nosem. 
-Nie spodziewałaś się, prawda? -Zapytał brunet, obejmując mocniej kobietę.  
-A czy przy tobie mogę się spodziewać czegokolwiek? -Odpowiedziała Anett, obserwując, jak Kouyou stanął przed nią, ponownie ją obejmując. -Na przypale, albo wcale. -Powiedziała po polsku, cicho się śmiejąc. 
-Masz rację... -Kouyou spokojnie odpowiedział, jednak Anett zrobiła duże oczy. Czy Ona właśnie się przesłyszała? Nie dość, że zrozumiał, co powiedziała, to jeszcze jej odpowiedział. 
-No, Panie Takashima. Pan i język polski? -Tym razem postanowiła wrócić już do japońskiego. 
-Nie było Cię dwa miesiące, a pragnę Ci przypomnieć, że twoim tłumaczem jest mój kuzyn. -Kouyou się wyszczerzył, ukazując jej swoje zęby.  
-Już sobie wyobrażam minę Takao, jak oświadczyłeś mu, że chcesz się uczyć tego jakże trudnego języka. -Anett pokiwała głową, patrząc w bok. Wróciła wzrokiem na mężczyznę, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej, gdy Kouyou objął ją mocniej.  
-Mogę Cię zapewnić, że był mniej zaskoczony, niż ty. -Po tych słowach, Uruha krótko musnął jej wargi swoimi. Szybko ujął jej dłoń i pociągnął za sobą.  
Po niedługim czasie oboje znaleźli się na lodzie. Ku zaskoczeniu gitarzysty, to On przez pierwsze kilka minut radził sobie gorzej.  
-Dawno nie jeździłeś, co? -Usłyszał głos szatynki, gdy ta ponownie przejechała obok niego. Jednak zaraz ją dogonił. Przez chwilę nawet się ścigali, zanim większa liczba osób zebrała się na lodowisku.  
-No to powiesz mi, jak to jest z tą gitarą? Nie uwierzę, że okłamałaś mnie w takiej kwestii bez powodu. -Zapytał Kouyou, chwytając kobietę za rękę, a ujmując delikatnie jej dłoń, zwolnił tempo jazdy.  
-Nie, bo będziesz się ze mnie nabijał. -Anett zaraz poczuła ciepło na swoich policzkach, czyli znowu się zarumieniła. Uruha nagle się zatrzymał, obejmując szatynkę.  
-Nie będę, obiecuję. -Powiedział szeptem, patrząc kobiecie w oczy. Anett zamyśliła się na chwilę, zagryzając dolną wargę, po czym objęła go w szyi. 
-Wiem, to głupie, ale to był idealny sposób na to, by spędzić z tobą więcej czasu. -No, takiej odpowiedzi Kouyou się nie spodziewał. Przez chwilę patrzył na nią zaskoczony.  
-To nie było głupie, tylko genialne. Bo ja robiłem to z tego samego powodu. -Powiedział z uśmiechem, po czym ponownie musnął jej wargi. 
-Kochanie, mieliśmy nie rozrabiać. -Stwierdziła Anett, spoglądając mu w oczy.  
-Ale ja jeszcze nie zacząłem rozrabiać. -Kouyou niemal natychmiast przywarł do jej ust w czułym pocałunku. Anett nie wahała się ani chwili, czy powinna odwzajemnić pieszczotę. Oboje zatonęli w pocałunkach, w ogóle nie przejmując się tym, że stoją na środku lodowiska i że ktoś może ich rozpoznać. W ogóle nic poza nimi nie było teraz istotne, tak jakby cała reszta nie istniała. Na ziemię powrócili, gdy jakieś rozpędzone dziecko po prostu na nich wpadło, przewracając się. Anett i Kouyou odsunęli się od siebie cicho się śmiejąc, a zaraz pomogli kilkulatkowi stanąć na nogi.  
 
          Skończył pracę później. Zespół już skończył na ten dzień, a Oni jeszcze siedzieli, sprawdzając pierdyliant kabli i kabelków. Dobrze wiedział, czym miał się zajmować i odpowiadała mu ta praca. W dodatku był blisko Anett i Kouyou, ale na jego drodze do pełni szczęścia pojawiła się Katherine. Oboje wzajemnie za sobą nie przepadali. Krystian wiedział, z jakiego powodu czerwonowłosa nie pałała do niego sympatią, zresztą, nikogo kto kiedykolwiek skrzywdził Anett nie lubiła. A on nie miał ochoty się płaszczyć przed wielce królową. No ale kobiety się przyjaźniły, w sumie były dla siebie jak siostry no i... Rin nigdy nie opuściła An, nigdy nie zostawiła jej bez słowa na kilka lat.  
Postanowił wrócić do domu przez park, by pozbierać myśli. Dopiero co wrócił do Japonii, nie miał okazji, żeby spotkać się i pogadać z Kouyou o tym, co działo się między przylotem Anett, a jego. Próbował się dodzwonić do mężczyzny, ale bezskutecznie, jedynie kątem ucha coś w ciągu dnia usłyszał, że gitarzysta wieczorem jest zajęty. Anett też była zajęta, ale to pewnie było spowodowane przybyciem złej wiedźmy Rin. Nawet nie spodziewał się, jak bardzo się mylił. Właśnie jego oczom ukazało się lodowisko. W sumie, luty, śnieg, zimno... Zamyślił się podchodząc bliżej, ponieważ droga do mieszkania jego wujka przechodziła właśnie obok tego lodowiska. Nagle rozpoznając dwie znajome twarze, oparł się o barierkę, ale tak, by Ci go nie zauważyli. Dokładnie widział, jak Kouyou zatrzymał Anett, obejmując ją, a później przywarł do jej ust. Z zazdrością obserwował, jak się obściskiwali, w ogóle nie przejmując się tym, co dzieje się wokół. Ale nie był zazdrosny o Anett, czy coś z tych rzeczy, nie. Był zazdrosny z powodu ich szczęścia. Fakt, był zły, że nikt z owej dwójki nie raczył mu się przyznać, że są razem, ale może po prostu to przez brak okazji. Kouyou ją kochał, co było widoczne dla szatyna w każdym jego, nawet najmniejszym ruchu, a skoro są razem, to znaczy, że są szczęśliwi. Powoli się odsunął i ruszył dalej w drogę powrotną, rozmyślając nad tym, że gdyby świadomie nie wpadł w szemrane towarzystwo, wszystko wyglądało by inaczej. Pewnie nie byłby z Anett, w końcu wolał facetów, ale nie sprowadził by jej do Japonii i nie spełniał jej marzeń, pchając ją w ramiona gitarzysty.  
Kiedy dotarł do domu, rzucił swoje rzeczy w kąt i już chciał się udać do swojego pokoju, ale zatrzymał go głos jego wujka.  
-I jak tam? -Mężczyzna wyjrzał z kuchni na swojego siostrzeńca. -Wyglądasz bardziej na przybitego.  
-Nie chodzi o pracę, jeśli to masz na myśli. I nie, też nie wpakowałem się w kłopoty. -Odpowiedział szatyn, podążając za wujkiem, który wrócił do kuchni.  
-No tak, gdybyś miał kłopoty, to mógłbyś się pożegnać z tą pracą. Chociaż do pakowania się w kłopoty to masz nadzwyczajny talent. -Mężczyzna się zaśmiał. 
-Wiem o tym. Jedynie Aneta trzyma mnie od nich z daleka. -Mówiąc to, Kris usiadł na kuchennym blacie.  
-A właśnie. Co u niej? Nie powiem, dziewczyna ma talent i niewyobrażalnego farta, pewnie jest teraz rozchwytywana przez media. -Słysząc pytanie, Krystian zamyślił się na chwilę, a przed oczami nadal miał obraz z parku.  
-U niej chyba lepiej niż dobrze. Wujku, powiedz mi... Jeżeli dwójka bliskich mi osób coś przede mną ukrywa, ale ja o tym wiem... Powinienem im o tym powiedzieć, czy raczej poczekać, aż sami się przyznają? Racja. Dzisiaj po prostu nie było okazji, by z żadnym z nich porozmawiać. 
-Aneta i Kouyou? Można było się tego spodziewać. -Stwierdził mężczyzna, podając młodszemu puszkę z piwem. -Poczekaj. Przyjdzie moment, że sami Ci powiedzą, teraz pewnie chcą nacieszyć się sobą.  
-Taa, to na pewno, skoro w ogóle nie przejmują się tym, że obściskują się w miejscu publicznym, gdzie byle hiena może ich rozpoznać. Ale to już ich życie. -Kris zeskoczył w blatu i dzierżąc w dłoni puszkę udał się do swojego pokoju.  
 
          Jeszcze przez dwie godziny spacerowali po parku, a tematy do rozmów im się nie kończyły. Chociaż z tym nigdy nie mieli problemu. Mogli by się tak włóczyć po mieście godzinami, jednak Kouyou wolał nie przesadzać. Jak Anett znowu się rozchoruje, to tym razem będzie jego wina. Może jak się rozciepli, to wyciągnie tego włóczęgę na nocną eskapadę po Tokyo. Takim spokojnym krokiem dotarli w końcu do jego domu. Zaraz pobiegł do kuchni, by przygotować ciepłą herbatę, chociaż Anett tak słodko wyglądała z zarumienioną od zimna twarzą. Niedługo wrócił do siedzącej w salonie kobiety i podając jej kubek, usiadł obok niej.  
Szatynka od razu upiła łyk herbaty, której ciepło od razu zaczęło rozgrzewać ją od środka. Ukradkiem spoglądała na Kouyou, próbując opanować myśli. W końcu są sami, w jego domu, Temari na noc nie wróci, ale czy powinna tak po prostu wykorzystywać sytuację?  
-Kouyou...- Zaczęła Anett, odkładając kubek na stojący przed nimi stolik. -A powiesz mi w końcu, co od kilku dni tak Cię martwi? Najpierw myślałam, że chodzi o sprawę z Noritoshim, jednak teraz widzę, że to coś innego. -Wokalistka, obracając głowę w jego stronę, obserwowała, jak ten delikatnie uśmiechnął się pod nosem. Następnie objął ją ramieniem, zbliżając swoją twarz do jej.  
-Kochanie, póki jesteś obok, niczym się nie martwię. -Uruha cicho wyszeptał, patrząc w te jej piękne, lodowato błękitne tęczówki. Zaraz złożył na jej wargach pocałunek i nie musiał długo czekać na reakcję drugiej strony. Po chwili, gdy ich pocałunki były już o wiele głębsze, pozwolił, by Anett się położyła, pochylając się nad nią. Niechętnie odsuwając się od jej ust, schował twarz w zagłębieniu jej szyi, by wargami delikatnie skubać jej skórę, a dłonią powoli przesunął po jej udzie.  
Anett całkowicie się tego nie spodziewała. Nie, nie tego co zrobił Kouyou, tylko tego, że wydarzenia z bankietu automatycznie do niej wrócą. Przecież Noritoshi zadziałał tak samo i mimo, że wiedziała, że jest bezpieczna, ogarnął ją strach. Zaraz ułożyła dłoń na torsie gitarzysty, ale nie zdążyła nic powiedzieć, gdy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.  
-Jak to Kris, to przysięgam, że tym razem nie przeżyje. -Warknął Kouyou z niezadowoleniem i od razu wstał. Poprosił Anett, żeby ta chwilę zaczekała, a sam zszedł na dół zobaczyć, kto miał czelność mu przeszkodzić w takiej chwili. No jak to kto? Przecież tylko Kris miał tak idealne wyczucie czasu.  
Oj jak bardzo się mylił. Zdecydowanym ruchem otworzył drzwi, niemal gotując się ze złości, jednak to, kogo zobaczył sprawiło, że szczęka mu opadła. 
-Miko? Co ty tutaj robisz? -Kouyou zaskoczony wpuścił blondynkę do środka, ale zatrzymał ją przed wejściem na schody.  
-Nie odzywasz się od prawie tygodnia, a chyba mam prawo wiedzieć na czym stoję. -Słysząc jej słowa, Uruha zagryzł wargę. Fakt, obiecał jej, że jak sobie wszystko przemyśli, odezwie się do niej.  
-Miko... Nie jestem sam, a ty i Kris macie normalnie idealne wyczucie czasu. -Mężczyzna warknął, chcąc dać blondynce do zrozumienia, że lepiej jakby wyszła. Ta jedynie skrzyżowała ręce na wysokości swoich piersi, spoglądając ukradkiem w dół. 
-Oj, przeszkodziłam Ci w zaciągnięciu twojej dziewczyny do łóżka? Jak mi przykro. -Miko zmrużyła powieki, patrząc na mężczyznę.  
-Ekhem... Masz rację, lepszego momentu nie mogłaś sobie wybrać. -Kouyou doskonale widział, gdzie wzrok Miko sięga i tak, był cholernie pobudzony, szczególnie jego przyjaciel na dole. Tylko jak miał się pozbyć natręta w postaci blondynki? Przecież nie wyrzuci jej tak po prostu za drzwi.  
-Czyli jeszcze jej nie powiedziałeś. -Stwierdziła Miko, nie dając za wygraną. Wiedząc, że szatynka jest na górze i pewnie wszystko słyszy, postanowiła w kilku słowach zniszczyć ich “piękny” związek. -Kiedy zamierzasz jej powiedzieć o naszym dziecku? Kiedyś w końcu sama się domyśli, jak już będzie widać i no kiedyś w końcu to dziecko będzie musiało być dla Ciebie ważniejsze od niej... 
           Kiedy gitarzysta zszedł na dół, Anett sięgnęła po kubek. Upijając łyk herbaty, niemalże się nie zakrztusiła, słysząc, że to Miko postanowiła ich nawiedzić. Kiedy oboje stanęli przy schodach, Anett będąc na górze w salonie, do którego w sumie od razu się wchodziło po pokonaniu schodów, słyszała wyraźnie każe słowo przez nich wypowiedziane.  
-Czyli jej jeszcze nie powiedziałeś. -Te słowa blondynki nasunęły Anett myśl, że mężczyznę naprawdę nic nie martwiło, po prostu coś przed nią ukrywał, jednak to, co powiedziała później sprawiło, że w oczach szatynki pojawiły się łzy. Kouyou i Miko spodziewają się dziecka i nic jej o tym nie powiedział? Bez zastanowienia zerwała się z miejsca, zbiegając na dół. 
-Chyba macie do pogadania. -Rzuciła Anett, chwytając na swoje rzeczy i nie dając Kouyou dość do głosu po kilku sekundach wyszła. Płaszcz ubrała, dobiegając do furtki. Słyszała jak gitarzysta wołał za nią, nawet próbował ją dogonić, ale nie reagowała. Ciągle w głowie miała słowa blondynki.  
Do domu wróciła taksówką, całą drogę starając się, by nie uronić ani jednej łzy. Cały czas nad tym myślała. Przecież Kouyou i Miko byli razem, byli nawet zaręczeni, ale ta myśl, że Oni...  
Gdy weszła do mieszkania, zaraz podskoczyły do niej dziewczyny, z ciekawością w głosach wypytujące o spotkanie. Jednak szybko zauważyły jej smutną minę. 
-An-chan. Co się stało? -Zapytała Rin, zatrzymując przyjaciółkę, gdy ta kierowała się do swojego pokoju. 
-Długa historia. -Odpowiedział Anett bez przekonania. 
-No, teraz to już nie masz wyjścia. -Dodała Rin, ciągnąc szatynkę w stronę kanapy w salonie.  
 
          Kouyou wybiegł za szatynką, ale ta nie reagowała. Znając ją, wolał, żeby wróciła do domu. Przecież taka wiadomość musiała nią wstrząsnąć, a jeszcze będzie musiał jej wyjaśnić, dlaczego nie powiedział jej wcześniej. Wrócił do domu i razem z Miko udali się na górę do salonu. 
-Musiałaś to powiedzieć. Wiedziałaś, że usłyszy! -Krzyknął Kouyou, chociaż starał się jak mógł zachować spokój.  
-A ile jeszcze chciałeś to przed nią ukrywać? Przecież sama by się w końcu zorientowała, że coś się dzieje. -Miko nie ukrywała, że taki obrót sytuacji jej odpowiadał. Wiedziała, że mimo wszystko, relacja między tą dwójką jest nieco... Skomplikowana, że wystarczy jedna iskra, która to wszystko zniszczy. A Miko postanowiła nie zostawiać tego w spokoju. Okej, jak chcą, niech będą razem, w to nie chciała ingerować. Chciała tylko, żeby Kouyou pogodził się z faktem, że będzie ojcem, czy mu się to podoba, czy nie. 
-Posłuchaj. Chciałem stworzyć odpowiedni moment. Żeby Anett wierzyła, że ją kocham i że jej nie zostawię. Najdłużej dwa, trzy dni i bym jej powiedział, bez niedopowiedzeń, bez zbędnych emocji, ale to spieprzyłaś. Zresztą, jak całą cześć mojego życia, w której jesteś. -Kouyou bezsilnie usiadł w fotelu, łokcie opierając na kolanach. -Wiesz co masz wspólnego z matką Temari? Że obie ubzdurałyście sobie, że zostawię własne dziecko. Ale tobie nie pozwolę na to, nie odbierzesz mi go. -Ostatnie słowa wręcz wysyczał, patrząc na nią spod przymrużonych ze złości powiek.  
-Kouyou, ale to nie tak... -Zaczęła blondynka, ale mężczyzna zaraz jej przerwał: 
-Racja. Ty nie potrafiłabyś sfingować śmierci własnego dziecka. -Te słowa jeszcze przez chwilę docierały do Miko, która szerzej otworzyła oczy. 
-Kouyou, o czym ty... -Nadal nie wierzyła w jego słowa, bo... Przecież jak? 
-Nie pytaj o szczegóły, bo sam ich nie znam. Ale przez siedemnaście lat żyłem z świadomością, że moja córka nie żyje. Jak Kiyomi to zrobiła, nie wiem. Ale powiedziałem, że Ci pomogę, na tyle ile będę mógł. To, że kocham Anett i to z nią jestem, nie znaczy, że zostawię to dziecko. Teraz powinnaś rozumieć, dlaczego chciałem jej na spokojnie to wyjaśnić i w odpowiednim momencie. Anett zna więcej szczegółów historii z Temari, wie, jak było i jak jest. Dlatego tym bardziej będzie to dla niej trudne. -Kouyou zakrył twarz dłonią, wyobrażając sobie już, co się będzie działo, jak spotka się z ukochaną.  
-Jedź do niej. Najlepiej od razu. -Rzuciła Miko wstając. Bez słowa udała się w kierunku schodów, a chwilę później usłyszał zamykające się za kobietą drzwi. Tym razem blondynka miała rację, nie powinien czekać. Już po krótkiej chwili siedział w samochodzie, jadąc w kierunku centrum miasta. Miał tylko nadzieję, że szatynka będzie chciała z nim rozmawiać i na spokojnie go wysłucha.  
 
          -...No i jak tak siedziałam, to usłyszałam, że Miko jest z nim w ciąży. -Anett skończyła opowiadać przyjaciółką o tym wszystkim co działo się między nią, a Kouyou od kiedy przyleciała do Tokyo te pięć miesięcy temu. Upiła łyk swojego ulubionego piwa, kierując wzrok w stronę sufitu.  
-Co za dupek... -Warknęła Katherine. 
-Wiedziałam, że to powiesz, a Gigi stwierdzi, że przecież to Uruha. Wisicie mi dwie stówy. -Powiedziała spokojnie Anett, z racji tego, że na samym początku rozmowy, dziewczyny założyły się, jak zareagują, kiedy szatynka opowie im o wszystkim. Nagle usłyszały charakterystyczny dźwięk przekręcania klucza w zamku drzwi.  
-Cholera. Mnie tu nie ma. Nie wróciłam, nie wiecie, gdzie jestem. -Rzuciła wokalistka i zabierając ze sobą butelkę trunku uciekła do swojego pokoju. Kouyou w tym czasie, jak gdyby nigdy nic wszedł do pokoju. 
-Ej, a ty to tak zawsze wchodzisz jak do siebie? -Rzuciła Rin, próbując zatrzymać gitarzystę na dłużej w salonie. 
-Em... Bo wchodzę do siebie? To moje mieszkanie Kathy. A to kto? -Kouyou wskazał wzrokiem na Gabriele, która patrzyła na niego, z oczami jak pięć złotych, powoli zbierającą szczękę z podłogi. -Nie ważne. Wiem, że Anett jest, słyszałem ją. -Po tych słowach podszedł do drzwi prowadzących do pokoju szatynki, jednak... Były zamknięte. “W końcu jestem u siebie, co nie?” Pomyślał, kierując się do sypialni. Pamiętał o przejściu między szafami, w końcu sam był pomysłodawcą takiego rozwiązania, co było dla niego mega wygodne, gdyby ktoś właśnie miał zamiar się zamknąć 
 w drugim pokoju.  
          Anett usiadła na łóżku, dopijając alkohol, a po jej policzkach powoli spływały łzy. Nawet nie zwróciła uwagi, kiedy drzwi szafy się rozsunęły. Ale nawet chciała się zaśmiać, kiedy Kouyou przeklinając pod nosem na pudła pozostawione w tym przejściu, wyłonił się z wnętrza szafy.  
-Niepotrzebnie uciekłaś kochanie. -Kouyou usiadł obok niej. -Powinniśmy pogadać, bo to nie tak jak myślisz... 
-A skąd wiesz, co ja myślę?! Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? -Anett spojrzała na niego ze łzami w oczach.  
-Kochanie, wiem, że myślisz, że się nie zabezpieczałem, ale się mylisz. To bardziej skomplikowane. A chciałem Ci powiedzieć w bardziej odpowiednim momencie... 
-Aa, tak! Najpierw chciałeś mnie na legalu przelecieć, a potem oznajmić, że z Miko spodziewacie się dziecka! Nie no, świetny plan! -Anett, aż musiała wstać. Cała w środku wręcz się zagotowała. Kouyou również wstał, obejmując kobietę mocno, by ta mu się nie wyrwała.  
-Nawet nie wiesz jak się mylisz kochanie. Seks nie jest najważniejszy, najważniejsze jest, żebyś była blisko. Bez Ciebie nie dam sobie z tym rady. Nienawidzę jej za to co zrobiła, ale dziecko nie jest niczemu winne. Zrozum, z premedytacją mnie w to wrobiła, jak jeszcze byłem z nią. -Gitarzysta dokładnie obserwował twarz kobiety. Ta nagle uciekła wzrokiem w bok, zaciskając wargi, a złość na jej twarzy ustąpiła zdziwieniu. 
-Jak to z premedytacją? -Zapytała Anett, powoli się od niego odsuwając, na co w końcu jej pozwolił.  
-Dostała się do moich prezerwatyw, a przemycenie jakieś igły czy czegoś podobnego nie jest trudne. -Na jego słowa, Anett wręcz się zaśmiała. 
-Przecież to jest zachowanie z liceum. Musiała przecież myśleć o konsekwencjach. -Anett z tymi słowami, ponownie usiadła na łóżku, plecami opierając się o ścianę.  
-Może i myślała, to już nieistotne. -Kouyou usiadł obok niej i objął ją ramieniem. 
-Co chcesz z tym faktem zrobić? -Zapytała wokalistka, spoglądając na niego kątem oka.  
-Postanowiłem, że urodzi to dziecko... 
-Ale to wszystko komplikuje, szczególnie między nami. -Wtrąciła szatynka szeptem. 
-Wiem, że ty tak to widzisz, ale między nami to nie komplikuje niczego. Po prostu będę jej pomagał, ale obiecuję, że to co jest między nami na tym nie ucierpi. Anett... Ja chcę, by miała nauczkę. Gdybym się zgodził na to, żeby usunęła tą ciążę, wyszła by z tego zwycięską ręką, a tak już do końca życia będzie sobie pluła w twarz za swoją głupotę. -Uruha spojrzał na nią wzrokiem pełnym zmartwienia. Nastała chwila ciszy, a mężczyzna już czuł charakterystyczny ból w sercu. Opuścił głowę, zaciskając wargi. Przecież nie mógł jej zapewniać, że ją kocha, to by nic nie dało. A jednak powoli zbliżał się ich koniec. 
-Kyu... Wiesz, że dobro tego dziecka jest dla nas obojga ważne... -Anett zaczęła szeptem. -Dlatego my... 
-Nie kończ, błagam. Nie zgadzam się. -Kouyou spojrzał na nią. -Ja do Miko nie wrócę, nawet ze względu na dziecko. Kocham Ciebie i to z tobą chcę być, nie pozwolę Ci odejść. -Delikatnie ułożył dłoń na policzku kobiety. W jej oczach był niewyobrażalny smutek. Czyli naprawdę chciała to zrobić, naprawdę chciała od niego odejść. -Dlatego nie chciałem Ci mówić teraz. Damy sobie z tym radę, ale razem.  
-A jakbyś się poczuł, gdybym Ci powiedziała, że jestem w ciąży z Akirą? I nie wmawiaj mi, że to inna sytuacja. -Po tych słowach Anett zacisnęła szybko powieki, spod których wypłynęły kolejne łzy. Kouyou doskonale ją zrozumiał. Powoli wstał, tylko po to, by kucnąć przed szatynką. Delikatnie ujął jej dłonie.  
-Anett, ja to rozumiem. Ale to nie zmienia faktu, że kocham Ciebie... 
-Ale Ona już zawsze będzie między nami, a ciąża i dziecko da jej wiele pretekstów, żeby nas skłócić. Ja tak nie mogę. -Kobieta mu przerwała, patrząc mu w oczy.  
-Chociaż spróbuj. Ja się nie poddam, nie pozwolę Ci tak po prostu odejść. -Zapewnił gitarzysta, szukając w głowie jakiegokolwiek sposobu, by zatrzymać Anett przy sobie.  

13 lis 2020

Rozdział 26

 Rozdział 26: 

          Minęły kolejne trzy dni, a Anett mogła w końcu wrócić do pracy. Znaczy mogła w końcu wyjść. Jeszcze zdarzały się sprzeczki między nią, a Kouyou o to, że wtedy wyszła, ale gitarzysta zaraz wpadł na pomysł jak pozbyć się natręta. Screeny wiadomości, które otrzymywała Anett wysłał do jego ojca. Nagle wszystko ucichło, nawet zarzuty o pobicie zostały wycofane. 
Jednak wokalistka zostawała sama jedynie na czas, kiedy gitarzysta wychodził do studia. Tego ranka musiała sobie sama poradzić z dojazdem do studia. Kouyou w końcu zgodził się wrócić do siebie. Dodatkowo Anett wiedziała, że gitarzysta był z kimś umówiony, więc pewnym było, że mężczyzna nie będzie rano w stanie prowadzić. Nawet Temari zdążyła ją już poinformować o jego stanie, a raczej o tym, o której wrócił, kłócąc się z schodami o to, że istnieją. Raczej tego dnia nie spodziewała się, że Uruha zjawi się w pracy.  
Jakoś udało się wokalistce przeżyć te tłumy w metrze i na szczęście nikt jej nie rozpoznał. Ale tak odzwyczaiła się od podróżowania komunikacją miejską, że nie mogła się doczekać, aż w końcu wyjdzie z pociągu. W studiu każdy zajął się swoją robotą, a szatynce kazali czekać w ich pokoiku. Po niedługim czasie Anett usłyszała zza drzwiami śmiech Takao, Ayuko i jeszcze jakieś kobiety, ale... Dobrze znała ten głos. To nie mogła być... 
-Anett, poznaj proszę... -Zaczęła Ayuko, tuż po tym jak weszli w trójkę do środka. Nie zdążyła nawet dokończyć, gdy Anett zerwała się z miejsca. 
-RIN!! -Krzyknęła wokalistka, podbiegając do przyjaciółki i wieszając się jej na szyi. -Co ty tutaj robisz?  
-Pracuję. -Odpowiedziała czerwonowłosa, kiedy wokalistka w końcu się od niej odsunęła i pozwoliła jej oddychać. Takao w tym czasie wolał się ewakuować, więc po prostu opuścił pomieszczenie. 
-Tak. Katherine początkowo miała być tylko twoją asystentką do spraw japońsko-polskich, ale sama wiesz jaka jest sytuacja i zgodziła się też przejąć moje obowiązki, dopóki nie wrócę. -Powiedziała Ayuko, uśmiechając się do dziewczyn. 
-To ty już...? -Zapytała Anett, patrząc ze smutkiem w oczach na brunetkę. 
-Nieee. -Ayuko się zaśmiała. -Yutaka jeszcze pozwala mi pracować, no ale w trasie ktoś będzie musiał odwalić tą całą brudną robotę. Dobra, ja wracam do biura ogarniać te wasze terminarze i wywiady. -Po tych słowach Ayuko wyszła, zostawiając przyjaciółki same.  
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że przylatujesz? -Anett nadal nie mogła uwierzyć, że jej najlepsza przyjaciółka właśnie stoi przed nią, w wytwórni w Tokyo i że w dodatku będą razem pracować.  
-Bo chcieli zrobić Ci niespodziankę. Ale teraz będziesz musiała mi o wszystkim... Powtarzam WSZYSTKIM mówić. Ale najpierw, przywiozłam Ci kogoś. -Po tych słowach Rin otworzyła drzwi, znikając na chwilę za nimi, a gdy wróciła, oczom Anett ukazał się charakterystyczny futerał na gitarę.  
-Ruru! Skarbie mój kochany, w końcu tu jesteś. -Rin przez chwilę obserwowała zaskoczona, jak An z większym entuzjazmem przytulała gitarę na przywitanie niż ją. Zaraz szatynka postanowiła wyjąć gitarę i usiadła z nią na kanapie.  
-Zastanawiam się, dlaczego nie wzięłaś jej od razu. Jednak dogadałam się z twoimi rodzicami i ją wzięłam. -Czerwonowłosa usiadła naprzeciwko, obserwując, jak Anett zaczęła brzdąkać na swoim akustyku.  
-Bałam się, że się uszkodzi w transporcie, ale dzięki. -Anett posłała w stronę Kathrine uśmiech. -No i struny muszę w końcu wymienić. -W tym momencie zajrzała do kieszeni futerału. Było tam wszystko poza... Strunami. -No tak, zostawiłam je w szufladzie biurka. No nic, muszę się przejść do sklepu.  
-A propos sklepu... Widziałam dzisiaj Krisa jak się tu kręcił. -Rin zmarszczyła czoło. Nie przepadała za szatynem i wiedząc, że On też jest w Japonii wolała go nie spotkać. 
-Kris pracuje z nami od dzisiaj. Tyle, że On zajmuje się sprzętem, a nie papierkową robotą. -Anett wyszczerzyła się, spodziewając się reakcji przyjaciółki na tą wiadomość. 
-An... Nieee.- Katherine westchnęła, patrząc błagalnym wzrokiem na szatynkę.  
 
           Obudził go dźwięk jego budzika. Ból głowy jaki poczuł był ogromny... Nie, koszmarny... Nie! Makabryczny! Z trudem się podniósł, próbując sobie przypomnieć, jak w ogóle dotarł do domu. Obok jego łóżka znajdowała się butelka z wodą. Pewnie Temari ją tutaj położyła zanim wyszła na uczelnię. Siedział przez chwilę na łóżku, przecierając dłońmi twarz, żeby jakoś się rozbudzić. Przecież musiał jechać do studia, więc musiał szybko powrócić do żywych. Musiał! Przecież obiecał Anett, że razem gdzieś wyjdą wieczorem. Na samą myśli szeroko otworzył oczy. Kobieta go zabije, jeżeli odwoła spotkanie z powodu gigantycznego kaca mordercę. A obiecywał sobie, że nie wypije dużo. Cholerny Mikoto!  
W końcu udało mu się stanąć o własnych siłach i zajść do łazienki. W sumie nie miał daleko. Temari jeszcze nie odkryła, że za przesuwnymi drzwiami w jego sypialni znajdowała się spora łazienka... Tylko jego, prywatna łazienka. Gdyby dziewczyna odkryła tą wielką wannę albo wypasioną kabinę prysznicową, to nie wychodziła by stąd godzinami. A tak? Nikt o niej nie wiedział, więc miał spokój. Znaczy, Temari z powodu braku jego kosmetyków itd. W łazience na górze, domyślała się, że gdzieś jest ukryta jeszcze jedna, ale dotychczas nie odkryła, że drzwi do szafy na pół ściany w jego sypialni, wcale nie prowadzą do szafy, a do jego prywatnego królestwa.  
Masaż pod wręcz lodowatym prysznicem pozwolił mu się całkowicie rozbudzić, ale nadal pozostawał problem z bólem głowy. Reita coś mu wspominał o genialnym sposobie Anett, ale, że kawa z cytryną?! Ciężko wzdychając postanowił spróbować. Ubrał się, wysuszył włosy i poszedł do kuchni. Temari oczywiście znowu zostawiła wszystko na wierzchu. “Mogła by czasami po sobie posprzątać. Ja rozumiem, że rano się śpieszy, no ale... “Przeklinał w myślach, ale postanowił po prostu coś zjeść, wypić magiczną miksturę wiedźmy Anett i wezwać taksówkę. Tak to był plan idealny. 
Na śniadanie zjadł jajecznicę, zbytnio wyboru nie miał. W lodówce znajdowały się jedynie jajka, mleko i ta nieszczęsna cytryna, której teraz najbardziej potrzebował. Po kolejnej godzinie przekonywania się do życia w końcu znalazł się w taksówce, w drodze do studia. Nawet nie zauważył, kiedy ból głowy po prostu zniknął, zostało tylko wszechogarniające zmęczenie. Ale z tym sobie przecież da radę. Byle by Anett nie odkryła, do jakiego stanu doprowadził się poprzedniego wieczora, bo urwie mu głowę albo co innego. Ałć!! 
-No w końcu jesteś. Dwie godziny spóźnienia i nie powiesz mi, że Anett Cię przytrzymała. -Oczywiście na wejściu musiał spotkać Aoi’ego, który najwidoczniej miał nastrój do czepiania się. Naprawdę pod tym względem mógłby być ojcem Anett. Młodszy gitarzysta spojrzał na przyjaciela, ściągając na chwilę okulary przeciwsłoneczne.  
-Stary, serio? -Uruha spojrzał na niego błagalnie, gdy ten cicho zaśmiał się pod nosem, widząc, w jakim jest stanie. 
-Kouyou, ty naprawdę powinieneś przystopować z piciem. -Skomentował Yuu, kierując się za Uruhą do windy.  
-Od półtora tygodnia nie piłem nic. Wczoraj obiecałem sobie, że nie wypije dużo, a ostatnie co pamiętam, to jak Mikoto wyrywał jakąś laskę.  
-Ale ty chyba nie... -Yuu zaraz poczuł na sobie wzrok Kouyou ciskający piorunami w jego stronę. 
-Stary, ja nawet nie pamiętam, jak wróciłem do domu. Ale obudziłem się w ubraniach, żadnej obcej dziewczyny nie było obok i ani jednego kobiecego śladu na ciele, także spokojnie. Nie zdradziłbym jej, nawet po pijaku. -Kouyou wzruszył ramionami i oboje wysiedli z windy. Po chwili do ich uszu dotarł dźwięk gitary. Cholera! Przecież wczoraj zostawił swoją gitarę, żeby jej ciągle nie wozić. Kouyou poderwał się do biegu, a Yuu za nim. Kiedy otworzyli drzwi, oboje stanęli jak wryci. Anett siedziała na kanapie z obcą dla nich obu gitarą i coś przygrywała, chociaż oboje dobrze znali tą melodię. 
-Ładnie to tak kłamać? -Zapytał Uruha, kiedy dźwięk instrumentu ucichł. Anett spojrzała na nich, jak gdyby nigdy nic, chociaż obecność Kouyou ją zaskoczyła. 
-Widzę, że pogodziłeś się ze schodami. -Szatynka uśmiechnęła się wrednie. Uruha podszedł do niej, dając jej buziaka w czoło na przywitanie. 
-O czym ty mówisz? -Zapytał młodszy gitarzysta, siadając obok wokalistki. Anett chwyciła za swój telefon wchodząc w wiadomości. 
-O godzinie 3:42 Temari napisała mi, cytuję: “Właśnie wrócił. Kłóci się z schodami o to, że po cholerę istnieją, bo nie umie wczołgać się na górę”. -W tym momencie Yuu się roześmiał, klepiąc przyjaciela po ramieniu. Rin jedynie siedziała, patrząc na nich jak na wariatów, praktycznie ich nie rozumiejąc. Szatynka szybko rzuciła w jej stronę, że później jej wszystko wytłumaczy, a potem spojrzała na ukochanego, który prawdopodobnie ze złości zaciskał wargi.  
-Dobra, to twoje cudo zobaczę później i poważnie sobie porozmawiamy. -Kouyou się zaśmiał. -A my się bierzemy do roboty, masz jeszcze chwilę luzu, dobrze ją wykorzystaj. -Po tych słowach wstał i razem z Yuu wyszli. 
-Czyli mam jakąś godzinę. Zbieramy “Girl power” i idziemy na kawę? -Zapytała Anett, chowając gitarę. 
-Wiesz... Bo ktoś jeszcze przyjechał. -Powiedziała Katherine, uciekając wzrokiem przed przyjaciółką.  
-Kto jeszcze miał czelność zakłócić mój spokój? -Szatynka spojrzała na nią kątem oka.  
-Gabi przyleciała ze mną. W sumie Ona tylko na miesiąc, ale nie miałam serca jej odmawiać ze względu na Ciebie.  
-No to wyciągaj ją z ciepłego łóżka i idziemy! -Zawołała Anett pełna entuzjazmu. Zaraz obie wyszły, kierując się do królestwa Ayuko. Uprzednio pukając, weszły do biura. 
-Ayu, słońce... -Zaczęła wokalistka przysiadając na biurku brunetki. -Chodź na kawę i plotki, bo mam godzinę spokoju od tych pięciu napaleńców. -Ayuko w tym momencie spojrzała na szatynkę, jakby ta urwała się z choinki. 
-A nie możemy umówić się na wieczór? Nie wyrabiam z układaniem twojego terminarza. Wszędzie chcą wywiadów z tobą. -Brunetka patrzyła tym swoim błagalnym wzrokiem, chociaż wiedziała, że Akuma jest cholernie uparta.  
-Wiesz, mam już pewne plany na wieczór. -Odpowiedziała Anett z uśmiechem na twarzy, nie zwracając uwagi, że do biura właśnie wszedł menadżer. 
-Taa. Coś przed chwilą słyszałem, że Uruha też ma pewne plany na wieczór. -Powiedział mężczyzna, kątem oka spoglądając na szatynkę.  
-Ja nic na ten temat nie wiem. -Anett uniosła ręce do góry, podnosząc swoje cztery litery z biurka. -To jak Ayuko, idziesz? Mam ostatnie chwile wolności, zanim dopadnie mnie Ruki i te medialne hieny. Potem już nie będę miała czasu na kawę z przyjaciółkami. -Asystentka słysząc przemowę Anett, spojrzała to na papiery i jeszcze nie odebrane maile, a to kątem oka na menadżera, który jedynie skinął głową, żeby poszła.  
          Po drodze oczywiście przyczepiła się do nich Miko. Jako że nowo przybyłe polki mieszkały w hotelu niedaleko, to Gabriela czekała już na nie w kawiarni. Oczom Ayuko i Miko ukazała się dobrze zbudowana, ciemnowłosa kobieta, gdzieś na oko w wieku Anett i Katherine, jednak jej karnacja była lekko brązowa. Miko najbardziej zauroczył latynoski typ urody kobiety, mimo złagodzonych rysów twarzy. I te ciemne brwi wraz z idealnie zarysowanym łukiem brwiowym. Blondynka miała już w głowie pełno stylizacji, które mogła by na niej wypróbować. Gabriela tak jak Anett znała dobrze japoński, więc mogła spokojnie tłumaczyć to, czego Rin nie zrozumiała. Po krótkiej chwili dołączyła do nich Temari.  
-Ona serio musi być z nami wszędzie? -Zapytała z przekąsem Miko, niezadowolona z obecności młodej dziewczyny. 
-Czy mogę się powstrzymać od komentarza? -Rzuciła Anett w stronę Ayuko. 
-Możesz.  
-Dziękuję. A jak tam maleństwo? Pamiętaj, że chcę pierwsza wiedzieć o tym, czy to będzie mały Yutaka, czy mała Ayuko, a nie, że dowiem się ostatnia i to od twojego męża. Czekaj, z czym tak było... -Wokalistka udała zamyślenie, opuszkiem wskazującego palca wodząc po swojej dolnej wardze. -A! Już wiem. -W tym momencie spojrzała na Miko, mrużąc oczy w groźnym spojrzeniu. Dopiero po chwili zauważyła, jak Gabi siedziała, zbierając szczękę z podłogi. 
-Tak, to żona Kaia. -Powiedziała po polsku Katherine, starając się uspokoić kobietę.  
-Anett, lepiej uważaj, żebyś ty w ciąże nie zaszła. -Zażartowała Ayuko.  
-Spokojnie, poczekam z rok, dwa, a może nawet i trzy. -Odpowiedziała wokalistka, a Ayuko z kontynuacją tematu poczekała, aż kelner, który przyniósł im napoje odejdzie od stolika. 
-Tylko pamiętaj, że Kouyou nie staje się młodszy. 
-Ja też nie. -Szatynka wzruszyła ramionami.  
-Czekaj, ty i Uruha... -Szepnęła Rin robiąc duże oczy. 
-Tak, jesteśmy razem od tygodnia. -Wokalistka również odpowiedziała szeptem. -Ale wiecie, gęba na kłódkę. 
-Em, wiecie, ja już muszę jednak iść. -Powiedziała szybko Miko i zaraz zniknęła za drzwiami kawiarni.  
-W końcu sobie poszła. -Temari przewróciła oczami, siadając wygodniej. 
-Wydaje się miła, dlaczego jesteście dla niej takie wredne? -Zapytała niepewnie Gabriela, patrząc na Temari, Anett i Ayuko, a one chórkiem jej odpowiedziały: 
-Bo jest wredną suką i nie ma osoby, która znosiła by jej towarzystwo.  
-Dobra, mój ojciec próbował, ale mu nie wyszło. Jednak stwierdził, że woli stracić życie z rąk Anett niż tej mądrali. -Dodała Temari po chwili namysłu. Polki analizując każde jej słowo, zaczęły się przyglądać młodej brunetce.  
-Tak, to jest córka Kouyou. -Rzuciła Ayuko, jakby znudzona. 
-I to właśnie Miko zamknęła mnie na tarasie, przez co nie mogłam wychodzić przez tydzień. -Dodała Anett.  Jednak do uszu Gabi i Rin dotarła tylko ta pierwsza informacja. 
-Uruha ma córkę? -Zapytała szeptem Gabriela, robiąc duże oczy. 
-Jak widać, tak. -Powiedziała Temari, lecz spokojnie. W myślach już dawno się przyzwyczaiła, że ludzie tak właśnie będą reagować na wieść o tym, kim jest jej ojciec.  
-Tak poza tematem. Dziewczyny. -Ayuko zwróciła się do polek, chociaż sprawa bardziej dotyczyła Rin. -Niestety, wynajmowanie mieszkania się przedłuży, ale rozmawiałam z Kouyou i On nie widzi problemu, żebyście na te kilka dni zalokowały się u niego... Znaczy u Anett. -Ayuko szybko się poprawiła, słysząc charakterystyczne chrząkniecie wokalistki. 
-Ja sobie wypraszam, ale Kouyou w ciągu tamtego tygodnia pozbył się możliwości decydowania o czymkolwiek w tym mieszkaniu, dopóki ja tam mieszkam. -Powiedziała Anett, z wrednym uśmieszkiem na twarzy.  
-Lubię was, ale wolę się nie mieszać w sprawy damsko-męskie między wami. -Rzuciła Ayuko, po czym szybko upiła łyk ciepłej herbaty.  
          Z racji tego, że wraz z Ayuko musiały wracać do pracy, Anett dała dziewczyną klucze do mieszkania, by w międzyczasie się tam przeniosły, a Takao miał im pomóc. W studiu można by rzecz, że Takanori oszalał. Kilka godzin ciągłej próby sprawiało, że jej gardło po chorobie odmawiało posłuszeństwa. Kobieta wiedziała, że zależy mu na czasie, przecież trasa koncertowa zbliżała się wielkimi krokami, a Oni mieli zaledwie kilka miesięcy, by doprowadzić wszystko do perfekcji. Kiedy wokalista sam był już zmęczony, zarządził w końcu przerwę. Pewnie chciał pracować do wieczora.  
Na sali prób została tylko Anett i Kouyou, reszta gdzieś się pozmywała. Brunet podszedł do niej i ją objął.  
-Nie martw się, doskonale Ci idzie. Po prostu Takanori zawsze wariuje przed trasą. -Kouyou po tych słowach ucałował czoło szatynki, wtulając ją w siebie. 
-A ja za chwilę stracę głos. Jeszcze trochę za wcześnie na taki wysiłek. Ale w sumie go rozumiem, w końcu nie mogę nawalić. -Stwierdziła wokalistka, lekko się odsuwając od gitarzysty, ale nadal pozostając w jego objęciach. Po prostu chciała spojrzeć mu w oczy. Nadal jego bliskość sprawiała, że jej serce biło jak szalone. Może i jakiś czas temu, nie chciała ponownie tego przechodzić, ale teraz była szczęśliwa. Mężczyzna, którego pokochała był blisko niej, był z nią... W końcu.  
-Kochanie, lada moment wrócisz do formy, a od nawalania jest tutaj Kai. -Uruha się zaśmiał, na wspomnienia z poprzedniej trasy. 
-Jeżeli Kai się pomyli na koncercie, to leże. Wy jesteście na to przygotowani, ale ja... 
-Ja też wtedy leże, tak Ci tylko pragnę przypomnieć. -Słowa gitarzysty wywołały u kobiety uśmiech.  
-No tak, ty i twój rytm... -Nagle Anett zaczęła się śmiać. W tym momencie jej umysł przypomniał sobie o tej cholernej piosence z Phineas’a i Ferb’a, co wywołało u niej falę śmiechu. Odsuwając się od niego, zakryła usta dłonią, a palcami zacisnęła swój nos, byle powstrzymać się od zaśpiewania refrenu. Widziała, jak gitarzysta patrzy na nią pytającym wzrokiem. Wiedząc, że zaraz zapyta ją, z jakiego powodu się śmieje, zaczęła przecząco kręcić głową.  
-Dobra, już wiem o co Ci chodzi. “Nie czuje rytmu...” -Zacytował, kręcąc głową.  
-Kris! Czy On musi Ci o wszystkim mówić?  
-Nie wszystkie żarty rozumiem, ale tak. Wiem nawet o twojej Uruhocepcji moja droga. -Powiedział spokojnie gitarzysta, podchodząc do szatynki. 
-O nie! A brakowało tylko twojej podobizny w skali 1:1. -Anett ponownie się zaśmiała, a mężczyzna ją objął.  
-Teraz masz mnie. W skali 1:1 i w dodatku żywego. -Po tych słowach złożył na jej wargach czuły pocałunek. Nie musiał czekać, by kobieta go odwzajemniła. Niespodziewanie drzwi do sali się otworzyły, ale tej całującej się dwójce to nie przeszkodziło, chyba nawet nie zwrócili na to uwagi. 
-No to ja już wiem, jakie oboje macie “pewne” plany na wieczór. -Do ich uszu dotarł głos menadżera, sprawiając, że wręcz od siebie odskoczyli, przełykając głośno ślinę. On był chyba ostatnią osobą, którą chcieli, by się dowiedziała. No to czekał ich wykład. 
-Tylko o jedno was błagam. Nie naróbcie czegoś. Po trasie, przed wydaniem nowej płyty róbcie co chcecie. Możecie sobie nawet burdel tutaj zrobić, ale jeśli teraz narozrabiacie, to obiecuje Kouyou, urwę Ci jaja. -Po tych słowach mężczyzna, jak gdyby nigdy nic wyszedł. Akuma i Uruha stali jak wryci w podłogę, mogąc spokojnie zbierać z niej swoje szczęki. Spodziewali się godzinnego monologu o tym, że są niepoważni, że to zniszczy zespół, bo przecież zachowują się jak jakieś cholerne dzieciaki, a jak fani się dowiedzą, to będzie katastrofa. A menadżer po prostu ukrycie stwierdził, że powinni przyhamować z sprawach łóżkowych. Chociaż Kouyou wykrył w jego słowach drugie dno... Miko.  
 
           Rin jeszcze na chwilę wróciła do studia, pod koniec pracy, dlatego do mieszkania wróciła razem z Anett, po drodze zahaczając o kilka sklepów. Szatynka miała dwie godziny, żeby wyszykować się na spotkanie z Kouyou. Ale gdy tylko przekroczyły próg mieszkania, zobaczyły Gigi krzątającą się po salonie. Gabriela musiała być zachwycona wystrojem, ponieważ oglądała każdy szczegół pomieszczenia.  
-Sypialnie możecie sobie spokojnie wziąć. Łóżko jest duże, mega wygodne. Nie, z Uruhą jeszcze go nie wypróbowaliśmy, więc spokojnie. -Rzuciła Anett, od razu kierując się do swojego pokoju. Jak dobrze było w końcu z kimś tutaj porozmawiać po polsku. Fakt, był Kris, ale z nim to nie to samo.  
-A powiesz mi, dlaczego menadżer wyszedł po chwili z sali prób jakiś taki... Zadowolony? -Zapytała Katherine, podążając za przyjaciółką.  
-Nakrył mnie i Kouyou jak się całowaliśmy. I raczej powinien być NIE zadowolony z tego faktu, ale kto go tam wie. Oczekiwaliśmy godziny jego wrzasków, a On tylko stwierdził, że po trasie to możemy sobie w studiu prywatny burdel zrobić, byle byśmy teraz nie narozrabiali. -Powiedziała szatynka, przeglądając swoje ubrania w szafie. Zaraz usłyszała gwizd dziewczyn. 
-A czy wy... -Zaczęła Gabriela. 
-Tak, raz... Ale to było jak em... Kouyou był jeszcze z Miko... -W tym momencie Anett uśmiechnęła się głupkowato, spodziewając się krytykującej reakcji ze strony Kathy. -A ja byłam wtedy z Akirą. -Dodała szybko, nabierając na twarz powagę i zaciskając swoje wargi.  
-To ilu ich było? -Zapytała Rin, krzyżując ręce na wysokości swojej klatki piersiowej.  
-Em... Yuu, Akira i Kouyou. Ale z gitarzystami po razie, a z Akirą... No czasami popłynęliśmy, ale to raczej był układ niż związek. -Szatynka odpowiedziała i zaraz wróciła do przeglądania zawartości swojej szafy.  
-Czyli Kris na imprezie miał rację, twierdząc, że robi się z ciebie jakaś cholera nimfomanka. -Stwierdziła czerwonowłosa. 
-Eee, ja bym tam nie przesadzała. Wiem, chodzi tam o tego kumpla Artura. Oj, był przystojny i świetnie całował, ale do Uruhy mu daleko. I spokojnie, tam nie było, gdzie tego zrobić. -Anett zaraz usłyszała za sobą śmiech, a gdy się odwróciła, jej przyjaciółki tarzały się po jej łóżku. -Wiecie, łóżko w sypialni jest nowe i nie ochrzczone, ale ten raz z Kouyou był tutaj. -Dodała z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Przecież nie kłamała.  
          Długo nie potrafiła się zdecydować w co powinna się ubrać. W sumie to spotkanie z Kouyou to była randka. Postanowiła to zostawić na później, udając się do łazienki. Wzięła szybki prysznic i zabrała się za suszenie włosów, wtedy spojrzała na zegarek. Godzina. No przecież w godzinę się nie wyrobi, by zrobić się na bóstwo! Wiedziała, że dla gitarzysty, to mogła się nawet bez makijażu pokazać, bo taką chyba wolał ją najbardziej. A wydedukowała to przez ten tydzień, kiedy nie odstąpił jej na krok. Jednak... Czy Ona na coś liczyła? “Cholera” zaśmiała się sama do siebie. Może Kris wtedy na imprezie miał rację. Wiedziała, że Temari nie będzie w domu, miała zostać u koleżanki na noc i uczyć się do jakiegoś kolokwium, a Anett od samego początku zastanawiała się, jak najlepiej będzie wykorzystać tą okazję, z racji tego, że pewne dwie polki zalokowały się w jej gniazdku. Po wysuszeniu włosów, postanowiła zostawić je takie jakie są. Naturalne fale opadały na jej ramiona i plecy, jednak do wykonania makijażu musiała je spiąć. Przeglądając swój “kuferek” z kosmetykami, przez chwilę się zastanawiała. Przecież jak miała się umalować, nie wiedząc jeszcze w co się ubierze! Cholerny Kouyou, że musiał wyleczyć kaca, akurat wtedy, kiedy jej niezdecydowanie sięgało zenitu. W końcu postanowiła pójść na łatwiznę, czyli naturalny, lekki makijaż, pasujący do wszystkiego. Oczywiście na jej wargach zagościła ciemna, bordowa szminka, którą tak uwielbiała. Rozczesując ponownie włosy, niemalże biegiem wróciła do swojego pokoju. Dobra! Teraz musi coś wybrać. Ale nawet nie wiedziała, co będą robić. Uruha nie chciał jej powiedzieć, twierdząc, że to niespodzianka. No, ale chyba oświadczać się jej jeszcze nie będzie, a romantyczna kolacja w restauracji była zbyt banalna na tak skrywaną niespodziankę. Więc sukienki odpadały. Szybko znalazła swoje ciemne jeansy, doskonale podkreślające kształt jej nóg. No to mamy dół, co dalej? W tej chwili Gigi weszła do pokoju i bez słowa wyjęła jedną z jej koszul, oraz bluzkę typu bokserka, podając wokalistce.  
-To masz być ty, a nie wypindżona lalunia. Jeśli Cię kocha, to we wszystkim będziesz wyglądać świetnie. -Po tych słowach przyjaciółka opuściła pokój wokalistki. Szatynka spojrzała na zestaw, “Nie no, zbyt banalne, ale ma rację.” Pomyślała, wracając wzrokiem na zawartość jej szafy. Koniec końców, skończyło się na rzeczach, które podała jej Gabriela, w których prezentowała się mimo wszystko -świetnie. Szybki dobór dodatków, perfum i można by rzec, że była gotowa. Sięgnęła po jedną z torb, którą przyniosła ze sobą z zakupów. Wiedziała, że popsuje mężczyźnie zabawę, kiedy ubierze buty na wysokim obcasie, ale te piękne botki na słupku tak idealnie pasowały do jej stroju. W końcu chwytając za swój czarny płaszcz i torbę, rzuciła w stronę dziewczyn oglądających telewizję szybkie “cześć” i wyszła z mieszkania.  
 
          Kouyou zgasił papierosa, patrząc na zegarek. Kobieta spóźniała się już pół godziny. Jego ukochana, zawsze punktualna Anett spóźnia się na randkę. Mimo, że był przyzwyczajony, że kobiety ZAWSZE przychodziły spóźnione, to akurat ta myśl wywołała uśmiech na jego twarzy. Czekał niedaleko parku, lecz zaczynał się martwić. Anett nie wysłała mu żadnej wiadomości, nawet nie zadzwoniła. Rozumiał, że miała mało czasu, żeby się wyszykować, więc pewnie dlatego nie marnowała czasu na informowanie go, jak jej idzie, jednak po ostatnich wydarzeniach, cholernie się martwił. W końcu w tłumie zauważył szatynkę. Z uśmiechem na twarzy się schował, a kiedy go minęła, podszedł do niej, zasłaniając jej oczy. Kobieta momentalnie zastygła w bezruchu. Nie wiedziała, czy ma zacząć krzyczeć, czy uciekać. Miała tylko jedną nadzieję... “Tylko nie Noritoshi, błagam.” 
-To tylko ja skarbie. -Kouyou wyszeptał jej do ucha, a Anett od razu odetchnęła z ulgą.  
-Chcesz, żebym zawału dostała? -Zapytała kobieta, odwracając się do niego przodem. Zaraz objął ją w pasie, przyciągając ją bliżej siebie.  
-To ty kazałaś mi na siebie czekać bez słowa. -Po tych słowach Kouyou czule ją pocałował na przywitanie. -Ale muszę przyznać, że było warto. 
-Wiem, przepraszam. Powinnam Ci chociaż napisać, że się spóźnię, ale nie dość, że mało czasu, to jeszcze... Nie wiedziałam w co się ubrać. -Przyznała szatynka niechętnie, a Kouyou cicho się zaśmiał.  
-Ty? Najbardziej naturalna i szczera kobieta, z którą się spotykam? 
-No wiesz... -Anett uciekła wzrokiem w bok, a Kouyou zaraz zauważył, jak jej twarz się zarumieniła i to wcale nie z zimna.  
-Wiesz, że dla mnie zawsze jesteś zjawiskowa kochanie. Ale chyba trochę Ci się urosło przez te dwie godziny. -Kouyou ponownie się zaśmiał, kręcąc lekko głową. Anett w tym momencie już całkowicie spaliła buraka. Powoli odsunęła się do niego. 
-A co? Tylko ty możesz być wysoki? Takanori chodzi na obcasach, to ja też mogę. -Powiedziała z udawanym oburzeniem.  
-Takanori jest jeszcze niższy od Ciebie. Zresztą i tak zaraz przywrócę Cię do twojego oficjalnego wzrostu i to bez żadnych sztuczek. -Uruha ręką szybko objął Anett w pasie i zaczął prowadzić w stronę parku. 
-A powiesz mi w końcu, co wymyśliłeś? -Zapytała Anett, spoglądając na niego kątem oka.  
-Powiedziałem, że niespodzianka. -Kouyou uniósł kącik ust w uśmiechu. Nie chciał, żeby Anett czegokolwiek się domyśliła, w końcu myślał na szybko, a to była jedyna rzecz, która wydawała mu się wystarczająco niebanalna. Jeszcze chwilę szli przez park, aż nagle Kouyou się zatrzymał, a oczom Anett ukazało się... 
___________
Witam. Tak wiem. Nie mam dobrych wieści...
Mianowicie... Rozdziału z tego wielkiego wydarzenia nie będzie, ale może jakoś wam to zrekompensuję czymś innym. Jeszcze myślę, czym, spokojnie. 
Wiem, miała pojawić kolejna ankieta, dotycząca nowego opowiadania, ale ten tydzień tak mną przeciorał... (I że ja mam jeszcze dzisiaj iść do pracy? No chyba jaja se ktoś robi). Także spokojnie, w najbliższych rozdziałach możliwe, że jakieś informację będą się pojawiać, ale to oczywiście nic pewnego :P 
(A i chyba bloggera naprawili, bo nie miałam problemów z dodaniem rozdziału xD)
Do następnego :3

6 lis 2020

Rozdział 25

Przypominam o ankiecie Tutaj, tym bardziej, że zostało zaledwie kilka dni, a mamy jeden-jeden, więc... Do dzieła!
A! I przeczytajcie koniecznie to co napisałam pod rozdziałem :)

Rozdział 25: 


           Gdy Anett zasnęła, Kouyou postanowił zaryzykować i mając nadzieję, że kobieta się w tym czasie nie obudzi, wyszedł. Wiedział, że nie zajmie mu to dużo czasu. Po zaledwie 10 minutach drogi samochodem był pod blokiem, w którym mieszkała Miko. Miał nadzieję, że blondynka jest w mieszkaniu, przecież w razie czego, ze względu na Anett, nie mógł na nią czekać. 

Przełknął głośno ślinę i zapukał do jej drzwi. Po chwili zobaczył zaskoczoną blondynkę. 

-Kouyou? Co ty tu robisz? -Zapytała Miko, ale Uruha bez słowa wszedł do jej mieszkania, tak po prostu ją mijając.  

-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? Na imprezie, prawda? Dlatego zamknęłaś Anett na tym cholernym tarasie! -Kouyou się uniósł, mimo, że wiedział, że niepotrzebnie. Miko widząc jego wściekłą twarz zrozumiała, że mężczyzna domyślił się prawdy. 

-Dokładnie... -Szepnęła kobieta, uciekając wzrokiem w bok. -Wiedziałam, że zaraz do niej polecisz. W końcu to Anett, nic nie jest ważniejsze od niej! Nawet to, że jestem z tobą w ciąży! -Miko w tym momencie chciała to po prostu z siebie wyrzucić. Wyrzucić gniew jaki czuła szczególnie do swojej osoby. Kouyou patrzył na nią przez chwilę, jakby to co blondynka powiedziała usłyszał po raz pierwszy, a przecież wiedział. Tylko dlatego przyjechał, chciał to usłyszeć... Miko jest w ciąży i to jego dziecko. 

Gitarzysta pozwolił sobie usiąść na kanapie, chowając twarz w dłoniach. 

-Bo tak jest. -Spojrzał na kobietę, która usiadła właśnie obok niego. -Jak to się w ogóle stało? Za każdym razem byłem pewien... 

-To moja wina... -Zaczęła Miko. -Pomyślałam, że jeśli zajdę w ciążę zanim mnie zostawisz, to nie odejdziesz. Domyśliłam się, że mnie z nią zdradzałeś. Wszystko dokładnie zaplanowałam, wiedziałam, że nie zrezygnujesz... 

-Czyś ty zwariowała?!?! -Uruha jej przerwał, od razu stając na równe nogi. Miko nie musiała kończyć, wiedział co zrobiła. -Przekułaś moje prezerwatywy! Skąd wiedziałaś, gdzie je w ogóle trzymam, co? - Patrzył na nią z przerażeniem w oczach. Zaraz w jego głowie zrodziła się jedna myśl... A co, jeśli robiła to regularnie i mógł trafić na felerną sztukę wtedy... Z Anett. Wręcz się w nim coś zagotowało. -Kiedy?! Kiedy to zrobiłaś?! 

-Nie jestem głupia! Widziałam, gdzie je chowasz! -Krzyknęła Miło, mając już dość wrzasków gitarzysty. -To było na tydzień przed, zanim ty... Zanim mnie zostawiłeś. -Blondynka schowała twarz w dłoniach, ukrywając przed mężczyzną łzy. Kouyou poczuł, jak kamień spadł mu z serca. 

-I tylko wtedy? -Dopytał do pewności, a kobieta kiwnęła głową twierdząco w odpowiedzi. -No tak, gdyby Anett była w ciąży, było by już widać. -Mężczyzna zamyślił się na chwilę. -Miko, posłuchaj mnie teraz uważnie. Nie usuniesz tego dziecka, nawet o tym nie myśl. Urodzisz je. Ja wiem w jakiej jesteś sytuacji i pomogę Ci na ile to będzie możliwe, ale nie spodziewaj się nie wiadomo czego. Nie ważne co by się działo między mną, a Anett, nie wrócę do Ciebie. Łączy nas tylko to dziecko. -Powiedział chłodnym tonem, podchodząc do drzwi. -A i jeszcze jedno. Nikomu ani słowa o dziecku. Nie chcę by Anett dowiedziała się przypadkiem. Sam jej to powiem w najbardziej odpowiednim momencie, na pewno nie teraz. -Po tych słowach Miko usłyszała trzask drzwi. Od razu się rozpłakała. Od kiedy się rozstali błagała, by to nie wypaliło, żeby nie była w ciąży, ale jak na złość... Nosiła pod sercem dziecko jej ukochanego, który jej nienawidzi. 


           Kiedy Kouyou wrócił do mieszkania, Anett krzątała się po kuchni. Będąc niezauważonym podszedł do niej i objął ją od tyłu. Mimo tego wszystkiego co się wokół działo, Ona niesamowicie na niego działała. Boże, jaką On miał teraz ochotę się z nią kochać. Jednak zaraz odrzucił brudne myśli na bok, przecież Anett była chora i na pewno nie miała ochoty na skonsumowanie ich związku. Oby kobieta tylko nie wyczuła wybrzuszenia na wysokości jego krocza. 

-Myślałam, że pojechałeś do siebie. -Anett mówiąc to, odłożyła czajnik i wtuliła się w niego plecami. Była zdecydowanie za blisko, a gitarzysta niekontrolowanie zadrżał z podniecenia, przełykając przy tym głośno ślinę. „Cholera. Kobieto, czy ty zdajesz sobie sprawę z tego co właśnie ze mną robisz?” Pomyślał, czując ruch jej tyłka przy swoim kroczu. 

-Mówiłem, że zostanę u Ciebie, dopóki nie poczujesz się lepiej skarbie. Musiałem po prostu coś załatwić. -Brunet odpowiedział spokojnie, obserwując jak Anett odwraca się do niego przodem i ukradkiem spogląda w dół, tam, gdzie raczej teraz nie powinna.  

-A to nie przypadkiem tak, że chcesz poczekać, aż poczuję się lepiej, żeby się do mnie dobrać? -Zapytała Anett, posyłając w jego stronę swój wredny uśmieszek numer trzy.  

-Nie. -Uruha zaśmiał się głupkowato. -Na to poczekam, aż sama będziesz chciała... -Przerwał przykładając usta do jej ucha. -Słodko pojęczeć z rozkoszy, którą z wielką przyjemnością Ci dam. -Wyszeptał kuszącym głosem. Nagle poczuł, jak każdy mięsień kobiety się spiął. No, mówienie jej czegoś takiego do ucha i takim głosem po wydarzeniach na bankiecie nie było dobrym pomysłem. Jeszcze było o wiele za wcześnie. 

-Przepraszam.  -Szepnął, patrząc jej w oczy. Anett uciekła na chwilę wzrokiem.  

-Kiedyś to przejdzie... Jak przestanę o tym myśleć. -Anett spokojnie odpowiedziała, uśmiechając się do niego. Na siłę chciała go oszukać, że to nic nie zmieniło, ale oboje wiedzieli jaka była prawda.  

-No to ja się jednak przejdę do łazienki. -Kouyou ponownie głupkowato się zaśmiał, drapiąc po głowie z zakłopotania. 

          Gdy wyszedł po zimnym prysznicu, ogarnęło go zmęczenie. W końcu nawet kaca nie miał, kiedy wyleczyć. W sumie głowa przestała go boleć, gdy tylko zadzwonili z wytwórni, że ma przyjechać. Czyżby stres był jakimś cudownym lekiem na kaca mordercę? Nie, to raczej nie to. 

Gdy wszedł do sypialni, Anett już spała. Uśmiechnął się pod nosem, myśląc, że sen jej dobrze zrobi, przynajmniej przesypiając cały ten dzień, nie musiała myśleć o tym, co się wydarzyło. Położył się obok kobiety, jeszcze raz, spokojnie kładąc dłoń na jej czole. Westchnął, mając nadzieję, że za niedługo Anett będzie zdrowa i będzie miała wystarczająco siły, by udźwignąć to wszystko, a przecież Noritoshi to był dopiero początek. Mężczyzna ułożył się wygodnie, obejmując szatynkę, a ta przez sen wtuliła się w niego. Kouyou powoli zamknął oczy i mimo tak wielu myśli, które gromadziły się w jego głowie, udało mu się szybko zasnąć.  


           Minęły dwa dni. Anett czuła się już świetnie. Po chorobie nie zostało już praktycznie śladu, no prawie. Kaszel jeszcze dawał o sobie znać, ale nie występował tak często i nie był tak silny.  

Kouyou właśnie szykował śniadanie, gdy wokalistka okupowała łazienkę. Niespodziewanie Temari postanowiła ich odwiedzić, w końcu... Uruha nie widział córki od bankietu.  

Temari siedziała przy stole w kuchni, obserwując ojca. Wydawał się szczęśliwy, ale gdy miała okazję spojrzeć na jego twarz, w jego oczach widziała coś smutnego, jakby coś go męczyło. Ostatni raz widziała go takiego, na kilka dni przed przyjazdem Anett, a jeszcze wcześniej wtedy, gdy był w szpitalu.  

-Kouyou, a jak to z wami w końcu jest? No bo wtedy na imprezie widziałam, że coś się kręciło, ale teraz widzę, że coś Cię gryzie. -Zapytała młoda brunetka, nadal obserwując mężczyznę. Kouyou słysząc jej pytanie rozproszył się, a nóż przejechał po jego palcu. 

-Che!* -Krzyknął, odsuwając się od blatu.  

-No nie, zostawić to dziecko na chwilę samo w kuchni. -W tym momencie oboje spojrzeli na Anett, która pojawiła się w przejściu. Ubrana była w bluzę z jednej z ich tras koncertowych i wygodne jeansy, a na jej stopach gościły słodkie kapcie przypominające pandy. Świeżo wysuszone włosy spięła w niedbały kok, w ogóle nie przejmując się makijażem. Teraz tak patrząc, Kouyou miał wrażenie, że Anett bez makijażu wygląda, jak gdyby była w wieku jego córki, a przecież była od niej osiem lat starsza i nie była Azjatką. Specjalnych kosmetyków też w jej łazience, ani nigdzie nie widział, więc to może geny? Będzie musiał ją kiedyś o to zapytać.  

Szatynka podeszła do gitarzysty. Stając lekko na palcach czule ucałowała jego wargi. Następnie ujęła jego dłoń, oglądając krwawiący palec.  

-Do wesela się zagoi. -Rzuciła przewracając oczami, mówiąc po swojemu, a Uruha szybko sięgnął po chusteczkę. Dopiero po chwili do ich uszu dotarł gwizd i oboje spojrzeli na brunetkę, która patrzyła na nich z uśmiechem od ucha do ucha. 

-No w końcu! A tyle się was prosić trzeba było. To, kiedy doczekam się braciszka? -Ostatnie słowa Temari wypowiedziała oczywiście żartem, patrząc jak nagle mina mężczyzny się zmienia. Jakby coś go ugryzło. “Szybciej niż się spodziewasz” pomyślał Kouyou, patrząc na córkę, jednak zaraz się uśmiechnął. 

-Wiesz kochanie, nie taka jest kolej rzeczy. Raczej nie dotarliśmy jeszcze do tej bazy. -Odpowiedział gitarzysta, obejmując Anett.  

-Wiesz kochanie, my jeszcze nie dotarliśmy do bazy zwanej “seks”. -Tym razem odezwała się Anett, kierując swoje słowa w kierunku Uruhy. Temari cicho się zaśmiała, a Kouyou spojrzał na ukochaną, mrużąc niebezpiecznie oczy. 

-A tak w ogóle, to dlaczego przyszłaś? Mówiłaś, że chciałaś o coś zapytać. -Kouyou odezwał się do Temari, która zaraz zakryła oczy pod swoją grzywką, opuszczając delikatnie głowę. 

-Tak. Bo Daisuke wrócił do Tokyo i chciałam zapytać, kiedy wracasz do domu? -Temari uśmiechnęła się niepewnie.  

-Chciałabyś mieć chatę wolną co? Niestety, masz pecha, bo dzisiaj wracam. -Gitarzysta ubrał na twarz swój chytry uśmieszek, wiedząc, co ta młoda dwójka planowała. Sam przecież kiedyś był młody.  

-Ej! Wymyśliłeś to teraz, bo powiedziałam Ci, że mój chłopak przyjeżdża! -Temari nie ukrywała oburzenia. 

-Nie. Naprawdę dzisiaj wraca, bo go wyganiam. -Wtrąciła Anett, która akurat zabierała kubek spod ekspresu do kawy i sięgnęła po karton z mlekiem. -Nie chce mnie puścić na zakupy, więc niech chociaż w spokoju posprzątam, bo nawet się rozpakować nie zdążyłam.  

-Także, jak sama słyszysz wieczorem będę w domu. -Mówiąc to, Kouyou obserwował Anett, która po nagłym otrzymaniu sms’a wyszła, żeby go przeczytać.  

Anett nie znała tego numeru, ale treść wiadomości ją przeraził. Postanowiła jednak nikomu o niczym nie mówić, może to był po prostu głupi żart.  

-Kiedy zamierzasz jej powiedzieć? -Zapytała Temari, mrużąc oczy, a swoim głosem wyrywając gitarzystę z zamyślenia. 

-Ale... O czym? -Uruha zaskoczony pokręcił szybko głową. 

-No o Miko. Słyszałam, jak rozmawiała z kimś przez telefon o waszym dziecku. A po twojej mimice wnioskuje, że o tym wiesz. -Gitarzysta słysząc te słowa głośno westchnął.  

-Dlatego wystrzeliłaś z tym braciszkiem. Błagam, nic jej nie mów. Powiem jej w odpowiednim momencie, ale nie teraz. -Wyszeptał brunet, co chwilę zerkając, czy Anett nie wraca do kuchni.  

-O czym Temari ma mi nie mówić? -Zapytała szatynka, wchodząc i chwytając za swój kubek z kawą.  

-Em... Że te buty co Ci się podobały są na promocji. - Dziewczyna wymyśliła coś na szybko, a że wolała nie kłamać... 

-Co? -Anett skierowała swój wzrok na bruneta. -Widzisz Kyu, muszę wyjść!  

-Temari, o co chodzi? -Kouyou uniósł brew ku górze. Przecież Anett nie była zwolenniczką latania po galeriach handlowych. Młoda zaraz wyjęła z kieszeni telefon i podała go mężczyźnie.  

-O te chodziło? Dobrze pamiętam? -Temari jeszcze się upewniła, ale mina jej ojca ją rozbawiła. Kouyou patrzył to w ekran telefonu, to na Anett i tak kilka razy.  

-Anett, skarbie... Przecież ty się zabijesz na tych szczudłach. A tymi dziesięcioma centymetrami naprawdę nie masz się co martwić. -W tym momencie gitarzysta podszedł bliżej kobiety i spokojnie ucałował jej czoło**. -Widzisz jak idealnie? -Anett w odpowiedzi jedynie cicho się zaśmiała i spojrzała na niego.  

-Ale trafiasz w czoło, a nie w usta... Skarbie.  


           Kiedy Temari poszła, Anett zabrała się za sprzątanie. Kouyou postanowił jej pomóc i ogarnąć kuchnie i salon. Gdy skończył, zajrzał do jej pokoju. Z racji, że parapet był wystarczająco szeroki, Anett siedziała na nim, a patrząc przez okno, opierała głowę o szybę. Kouyou zauważył słuchawki w jej uszach. Ostrożnie do niej podszedł, przytulając ją.  

-Anett... -Szepnął, obserwując, jak kobieta wyjęła słuchawki z uszu. 

-Nie mogę o tym nie myśleć... -Jej wypowiedź przerwał dźwięk nowej wiadomości. -Od rana wypisuje. Co 5 minut, już nawet tego nie czytam. Nie chciałam Ci mówić, żeby Cię nie martwić, tym bardziej przy Temari, ale już nie mam siły. -Kiedy Anett mówiła dalej, Kouyou przechwycił jej telefon. Doskonale znał jej blokadę ekranu, nie była Ona dla niego żadną zagadką. Czytając wiadomości, które Anett otrzymywała od rana, wręcz się w nim zagotowało. Mężczyzna ją obserwował. Oprócz obleśnych treści, pisał jej co dokładnie robiła. Wiedział też, że Kouyou u niej był i skądś wiedział, że Anett na noc miała zostać sama.  

-Anett, posłuchaj. Ja podjadę do siebie, zrobię jakieś pranie, wezmę czyste ubrania i wracam, maksymalnie godzina, a ty nie wychodź. Błagam. -Mówiąc to, Uruha cały czas patrzył jej w oczy. Był przerażony wizją, że coś jej się stanie pod jego nieobecność. Anett jedynie pokiwała twierdząco głową. Wolała mu nawet nie wspominać, że pranie może zrobić u niej. W jej głowie zrodził się plan... 


           Temari wraz z jej chłopakiem siedzieli w jej pokoju. Dziewczyna po raz kolejny starała się mu wytłumaczyć, że nie mieszka już z swoim “ojcem”, tylko z jej biologicznym ojcem, czego chłopak nie rozumiał. Gdy po raz kolejny poczuła jego rękę na swoim udzie, chwyciła go za nadgarstek, ściągając jego rękę ze swojej nogi. 

-Daisuke, ty mnie w ogóle nie słuchasz! -Krzyknęła brunetka, odsuwając się od niego. -To nie On! On sobie mieszka dalej, gdzie mieszkał. Przez te pół roku jak Cię nie było tyle się działo... 

-Wiem kochanie, ale nadal nie mogę tego pojąć. -Odpowiedział chłopak, patrząc na dziewczynę. 

-Bo mnie nie słuchasz.  

-No to kim niby jest twój ojciec, co? Bo tej informacji unikasz jak ognia, a o tym, to chyba powinienem wiedzieć. -Słysząc jego słowa, wkurzona brunetka od razu zareagowała. Sięgnęła na półkę łapiąc za jakiś magazyn, który mu podała. 

-Po co mi to dajesz? -Oburzył się chłopak, patrząc na nią z niezrozumieniem w oczach. 

-Patrz na okładkę. -Temari spokojnie usiadła ponownie obok niego. 

-No Uruha z the GazettE, no i? Chwila, nie powiesz mi, że to twój ojciec. Nie powiesz mi, że facet, do którego zdjęć się śliniłaś to twój stary. -Daisuke zaczął się śmiać, ale widząc minę swojej dziewczyny spoważniał. -Ty mówisz serio. 

-Nie musisz mi przypominać. Na samą myśl o tym, chce mi się wymiotować, ale to prawda. Ale jest spoko. Nie kontroluje mnie na każdym kroku, zresztą... Teraz jest zajęty swoją nową dziewczyną. -Temari z racji tego, że okno jej pokoju znajdowało się z przodu domu, usłyszała cichnący warkot silnika, a zaraz zamykającą się bramę wjazdową. -Świetnie. Nawet go poznasz, bo serio wrócił.  

-W to, że jest twoim ojcem jakoś uwierzę, ale, że ma dziewczynę, taką na stałe, to jakoś nie. -Chłopak ponownie się zaśmiał, ignorując słowa brunetki. 

-Poważnie mówię. W sumie jakby nie ja, to pewnie nadal by się do niej tylko ślinił.  

-Wielki Uruha nie poradziłby sobie z poderwaniem dziewczyny? Serio? Temari, nie rozczulaj mnie.  

-Bo to nie ta liga. No i dużo przeszli, od kiedy przyjechała do Japonii. -Temari zauważyła, że Daisuke chciał coś powiedzieć, ale rozmowę przerwały im otwierające się drzwi do jej pokoju, w których pojawił się Kouyou. 

-Więc to ty jesteś Daisuke. -Powiedział Kouyou, krzyżując ręce na wysokości swojej klatki piersiowej. Patrzył na chłopaka mrużąc niebezpiecznie oczy. Jego czarne, długie włosy spięte były w kucyk, a na policzku chłopaka zauważył bliznę. Na jego ubiór nie zwrócił większej uwagi, po prostu bluza i jakieś jeansy. -Macie szczęście. Muszę u niej zostać jeszcze trochę. W sumie przyjechałem na chwilę.  

-Tato, coś się stało? -Zapytała Temari, podchodząc do mężczyzny. Oboje wyszli z pokoju, a Uruha zamknął za nimi drzwi. 

-Nic wielkiego, po prostu się martwię. Od rana dostaje dziwne wiadomości, chyba od Noritoshiego. Nie mogę jej zostawić samej. -Wytłumaczył gitarzysta. 

-Jasne, rozumiem. Tylko nie pakuj się w kłopoty. -Temari uśmiechnęła się do niego i wróciła do swojego pokoju. 

-Niech zgadnę. Akuha to prawda. -Daisuke uśmiechnął się złośliwie, gdy dziewczyna usiadła obok niego. 

-Akuma i Uruha? Powaliło Cię? Oni się nie cierpią. -Brunetka dobrze wiedziała, że prawda dotycząca tego, z kim jej ojciec jest powinna zostać tajemnicą. Jednak zaraz znowu poczuła na sobie jego dłonie. Serio? Czy On nie mógł sobie darować? Rozumiała, że wrócił kilka dni temu po tym, jak go długo nie było, ale przy każdym spotkaniu się do niej dobierał.  

-Daisuke, możesz przestać? Nie jestem w nastroju. -Dziewczyna powiedziała spokojnie, ponownie się od niego odsuwając.  

-Od kiedy wróciłem nie jesteś w nastroju... -Mówiąc to, zaczął delikatnie całować jej szyję. 

-Daisuke! -Temari wręcz została zmuszona by wstać. 

-Myślałem, że przez te pół roku coś zrozumiałaś. -Chłopak po prostu wstał i mijając ją, wyszedł trzaskając drzwiami. Dziewczyna oparła się o ścianę ciężko wzdychając, gdy zajrzał do niej jej ojciec. 

-Coś się stało? Wyszedł jak poparzony. -Kouyou podszedł do niej.  

-Nie, nic. Ja chyba po prostu nie rozumiem roli kobiet w związkach. -Temari ponownie westchnęła. Kouyou zrozumiał o co chodziło i pokręcił głową.  

-Temari, pamiętaj, nikt nie może Cię do niczego zmusić. Nie ważne, czy to pierwszy raz, piąty, czy setny, nie może. Nie na tym polega związek dwóch osób. Jak dobrze pamiętam to... Możesz porozmawiać o tym z Anett jak to wszystko się uspokoi. -Mężczyzna przytulił córkę, starając się ją pocieszyć.  


           Anett oczywiście nie miała zamiaru słuchać Kouyou. Zaraz po jego wyjściu i odczekaniu 10 minut ubrała się ciepło i wyszła na spacer. Chciała po prostu pochodzić, posłuchać muzyki i poukładać swoje myśli. Nagle w tłumie zauważyła Takao i... Rin? Nie, na pewno jej się przewidziało, to nie mogła być jej przyjaciółka. Chciała do nich podejść i się upewnić, jednak zatrzymał ją dźwięk powiadomienia. Wolała sprawdzić, czy to nie Uruha, który odkrył, że nie ma jej w mieszkaniu, ale pewnie w takiej sytuacji by dzwonił. Jednak nie, to znowu był ten obcy numer z informacją, że ją widzi. Zaraz dostała kolejną wiadomość z dokładnym opisem miejsca, gdzie stała i tym w co była ubrana. Postanowiła się nawet nie rozglądać, tylko od razu wrócić do mieszkania. Szła szybko, nie rozglądając się, nawet zbytnio nie patrzyła przed siebie i to był jej błąd. W pewnym momencie wpadła na kogoś, kogo teraz zdecydowanie nie chciała spotkać... 

          Temari obiecała, że wszystkim się zajmie, zarazem przekonując go, że powinien jak najszybciej wrócić do Anett. Szybko spakował potrzebne rzeczy i wsiadł do samochodu. Jadąc przez miasto, już niedaleko jej domu, sam nie wierzył swoim oczom. Anett szła przez miasto, jak gdyby nigdy nic! Widząc, że dziewczyna kieruje się w stronę blokowiska, na którym mieszka, nawet się nie rozglądając postanowił dać jej nauczkę. W miarę szybko udało mu się zaparkować kawałek dalej i poszedł w jej stronę. Specjalnie pozwolił, by kobieta na niego wpadła. 

-Kouyou? -Anett patrzyła na niego z przerażeniem w oczach. Przełknęła głośno ślinę, jednak nie uciekała. Ale przecież miał wrócić później.  

-Pogadamy w domu. -Warknął Kouyou, chwytając ją pewnie za rękę i prowadząc do samochodu. Po drodze żadne z nich się nie odezwało, ale złość gitarzysty była wyczuwalna. Po chwili byli już w mieszkaniu. Anett chciała pójść do swojego pokoju, jednak szybko poczuła ucisk na swoim nadgarstku. 

-Co ty sobie myślisz?! Nawet Cię nie prosiłem, ja Cię błagałem, żebyś nie wychodziła! Ale ty swoje! -Mężczyzna nie umiał powstrzymać złości, chociaż nie. To nie była złość ani rozczarowanie, to był po prostu strach o ukochaną.  

-Sam nie lubisz, jak ktoś Cię kontroluje, to nie kontroluj innych! -Anett wyrwała rękę z jego uścisku i już miała się odsunąć, gdy mężczyzna mocno ją do siebie przytulił. 

-Anett... Ja rozumiem, że czujesz się dobrze, ale jeszcze nie wyzdrowiałaś do końca. Po drugie, mogłaś nie trafić na mnie, tylko na niego i nawet bym nie wiedział. Gdyby coś Ci się stało, nigdy nie wybaczyłbym sobie, że zostawiłem Cię chociażby na minutę. Ja się o Ciebie martwię, w dodatku panicznie się boję, że Cię stracę... 

-Przepraszam. -Szepnęła kobieta, wtulając się w niego i słuchając bicia jego serca. 

 __________

 *No “cholera” no... Tylko chciałam, żeby tak jakoś lepiej brzmiało. Żeby nie było, że nie sprawdziłam: https://www.japonski-pomocnik.pl/wordDictionaryDetails/24099/-/%E3%83%81%E3%82%A7 

**Jeżeli ktoś wyobrażał sobie Akume z linijką przy twarzy i mierzącą, dokąd sięga Uruszce, to tak... Tak rzeczywiście było xD 


No idiotka... Skończona idiotka z tej Miko xD 

Nie wiem co się ostatnio ze mną stało, ale pisanie w tym tygodniu szło mi doskonale (Szczególnie, kiedy miałam kłaść się spać). Także jestem odrobinę do przodu. 

Zapraszam was też na The only way to free souls, gdzie pojawił się nowy rozdział. 

A co do mojego pisania to... Tak się zastanawiam, jednak ankieta pojawi się w następnym tygodniu. Ponieważ lektury na wattpadzie trochę mnie zainspirowały (Nie, nie yaoi, to tego nie jestem stworzona) i zaczęłam pisać coś nowego. Mam już kilka rozdziałów i nie będzie to takie długie jak to (Jakieś 15-25) rozdziałów) i się tak zastanawiam, czy chcielibyście już teraz coś w nieco innej odsłonie z Uruszką w roli głównej? Na spokojnie się zastanówcie, a głosowanie zaczniemy w przyszłym tygodniu.

Oj, wiem, długo dzisiaj, ale jest jeszcze jedna sprawa. To już drugi rozdział, z którym mam problem, żeby go dodać. Nie wiem czemu, ale blogger ma problem z wklejonym tekstem i nie używa do niego ustalonego przeze mnie koloru czcionki. Na dniach będę starała się to ogarnąć, jednak może być i tak, że przyszłe rozdziały też będą z problemami. Sami widzicie jak to wygląda, a ja nie mam pomysłu jak to naprawić, więc zostawiam już tak. Także jakbyście widzieli jakieś zmiany dotyczące tekstu, to znaczy, że próbuję zrozumieć i naprawić ten błąd. A jeżeli ktoś ma pomysł, co blogger takiego zrobił, że nie działa tak jak działał, to proszę, dajcie znać. 

Do następnego :3