31 lip 2020

Rozdział 14

Zmiany, zmiany, zmiany... Jak widać, cały czas pracuję nad blogiem i jeszcze wiele pracy przede mną. Ostatnio myśląc nad dalszymi losami bohaterów, wpadłam na pomysł, że podzielę to opowiadanie na sezony. Nie będą one równe, to na pewno, ale chociaż mi ułatwi osadzenie wątków w tym opowiadaniu, a może i wam co nie co to ułatwi.
Na blogu poza spisem treści, o którym wspominałam wcześniej, pojawi się na pewno opis bohaterów, to szczególnie dla osób, które nie znają zespołu, ale czeka mnie ciężka praca nad tym i nie mogę obiecać kiedy będzie gotowy (Możliwe, że nawet już się coś pojawiło między napisaniem tego postu, a jego publikacją).
Uff, ale się rozpisałam. Jak zawsze przypominam o zostawieniu po sobie śladu w komentarzach i...
Miłego czytania :3

Rozdział 14:

           -Coś ty najlepszego narobiła?!! - Krzyknął Takanori, patrząc, to na plamy, to na Miko.
-Co się stało? -Akurat obok przechodził Kai. Zaniepokojony krzykiem Rukiego postanowił zajrzeć i spróbować załagodzić sytuację.
-Potraktowała tą sukienkę rozjaśniaczem! Teraz jest do niczego! -Takanori był niesamowicie wkurzony zaistniałą sytuacją. Perkusisty to nie dziwiło, w końcu nad tym projektem, wokalista pracował dobre kilka dni.
-W sumie na dobre wyszło, zamówimy tym razem dłuższą, żeby Anett nie miała pretensji, ale czy zdążą ją uszyć przed sesją. -Kai ze spokojem oglądał sukienkę, jednak zauważył jak mina kobiety się zmieniła. Miko patrzyła na nich, zaskoczona słowami lidera. Nie wiedziała, że niszcząc sukienkę, pomoże szatynce.
-A sesja za dwa tygodnie, oby zdążyli. -Rzucił Takanori, wracając na swoje miejsce.
-No Miko, gratulacje. -Rzucił Kai, wychodząc z pomieszczenia, a w ręce trzymał materiał. Po wyjściu cicho westchnął, mając nadzieję, że Miko w końcu się uspokoi i da wokalistce spokój.
     Z udawaną miną zbitego psa wszedł do dużej sali, gdzie odbywały się próby. Pozostali siedzieli i nad czymś zacięcie dyskutowali. Pewnie Anett znowu miała problemy z wejściem w piosenkę, o co najczęściej rzucał się Kouyou, który przez jej niby opóźnienia tracił rytm.
-Mam dla Ciebie dobre wieści Anett i tak musimy zamówić nową. -Yutaka podszedł do wokalistki i podał jej sukienkę. Anett niepewnie wzięła materiał do rąk i zaczęła oglądać. Od razu poznała, że to robota blondynki. Syknęła, próbując ukryć przed nimi swój gniew. Że też Miko zniża się to takich działań na jej niekorzyść, chociaż w tym momencie, to na jej korzyść.
-Naprawdę, świetna robota z jej strony. -Skomentowała wokalistka, kładąc sukienkę obok siebie. Pozostała czwórka spojrzała na nią pytająco. -No co? Przecież widzę, że to robota Miko i wiem, że nie zrobiła tego przypadkiem. -Odpowiedziała, jeszcze zanim ktokolwiek zdążył się odezwać.
-A z czym mieliście problem? -Zapytał lider, wiedząc, że zaraz będzie tego żałował.
-Próbujemy wytłumaczyć Kouyou, że to On się spóźnia, kiedy Anett ma wejść z wokalem po refrenie. -Wytłumaczył Aoi, uciekając wzrokiem, przed gniewnym spojrzeniem drugiego gitarzysty.

           Brunet podczas przerwy postanowił przejść się po kawę. Miał na ten dzień już dość komentarzy lidera, że coś grają źle, a papieros po drodze na pewno go uspokoi. W dodatku zauważył, że wyczyn Miko wytrącił Anett z równowagi, ale też wiedział, że Miko nie zrobiła tego bez powodu i miał nadzieje, że to nie On był tego powodem. Na szczęście czekoladowa kawa z bitą śmietaną działała cuda, jeżeli chodziło o poprawienie humoru wokalistce.
Kawiarnia znajdowała się po drugiej stronie ulicy, więc nie miał daleko. Właśnie wyrzucał niedopałek, gdy zobaczył dziewczynę swojego kuzyna.
-Cześć Mino. -Przywitał się z dziewczyną, która niepewnie do niego podeszła. -Co tutaj robisz? -Ze względu, na wcześniejsze zażalenia Takao i jego związku postanowił wybadać sytuację.
-Takao zostawił u mnie swój telefon i postanowiłam mu go przynieść, zanim zacznie się denerwować. -Słysząc słowa brunetki, Kouyou nie mógł dać po sobie poznać, że doskonale wie, że dziewczyna kłamie. Przecież Takao dzwonił do niego tuż przed tym, jak pojawił się w studiu, a i w trakcie pracy go używał.
-Takao jest na górze, tylko uważaj, taka napięta atmosfera tam dzisiaj panuje. -Rzucił gitarzysta na odchodne i ruszył w stronę kawiarni. Zastanawiał się, co dziewczyna wymyśliła i czy jedna kawa na pewno wystarczy.
     Całkowicie się nie spodziewając, że gitarzysta czegoś się domyśla, udała się na piętro, na którym cały zespół pracował.
Zaraz po wyjściu z windy zauważyła szatynkę, którą widziała dzień wcześniej, gdy śledziła Takao. Postanowiła wykorzystać okazję i z udawanym, miłym uśmiechem podeszła do kobiety.
-Cześć. Wiesz może gdzie znajdę Takao? -Mino dokładnie przyjrzała się szatynce. Przez chwilę podziwiała delikatne, europejskie rysy twarzy dziewczyny, od razu zauważając, że jej makijaż ograniczał się do zbędnego minimum. Zaraz przeniosła swój wzrok na sylwetkę dziewczyny i nie zauważyła niczego szczególnego poza jednym... Biust. “Na pewno nie są naturalne” pomyślała, próbując zgadnąć jaki rozmiar stanika kobieta może nosić.
Anett zaraz wyczuła na sobie badawczy wzrok dziewczyny i przez chwilę w ogóle nie docierało do niej co się dzieje. Ale nagle zauważyła bruneta, o którego dziewczyna pytała. Takao wychylił się zza drzwi do pokoju, gdzie spędzali najwięcej czasu w studiu i zaczął wymachiwać do Anett, żeby odesłała Mino z kwitkiem.
-Em... Cześć. -Anett uśmiechnęła się niepewnie do dziewczyny. -Czekaj, skądś Cię znam... Ty jesteś Mino, dziewczyna Takao, prawda? -Zapytała, chociaż dopiero po ułamku sekundy dotarło do niej, że właśnie weszła na pole minowe.
-Tak, a ty jesteś?... -Mino miała teraz idealną okazję, by wyciągnąć coś od szatynki, a ta przeklinała siebie w myślach.
-Anett, pracuje z chłopakami od niedawna. -Odpowiedziała szybko, czując się jak na przesłuchaniu.
-Hymm, Takao nic o tobie nie wspominał. -Mino udała zamyślenie. Akurat fakt, że Takao nie wspominał o kobiecie, była prawdą.  “Czy Ona myśli, że ja i Takao...” pomyślała wokalistka, śmiejąc się w myślach. Jednak, bardzo musiała uważać na swoją odpowiedź, aczkolwiek postawiła na połowiczną szczerość.
-Wiesz, w sumie oboje zajmujemy się tłumaczeniami, ale, tak jakby w osobnych działach. Fakt, czasami pomaga mi się przygotować do egzaminów, ale większość czasu spędzam z zespołem. -Odpowiedziała z uśmiechem, mając nadzieję, że nie palnęła czegoś na niekorzyść Takao.
Nagle na horyzoncie pojawił się Kouyou, z kubkiem kawy w ręku, co szatynka postanowiła wykorzystać.
-O, już jesteś kochanie. -Rzuciła Anett w stronę gitarzysty, gdy ten podszedł do niej, podając jej kawę. Nagle ku jego zaskoczeniu, kobieta cmoknęła jego policzek i obejmując go, delikatnie się w niego wtuliła.
-Em, to wy... - Skołowana Mino pokazywała palcem raz na Anett, a raz na Kouyou.
-Widzę, że już się poznałyście. -Kouyou posłał brunetce uśmiech. Szybko domyślił się, dlaczego szatynka się tak zachowała, chociaż nie wiedział, czy powinien się cieszyć z tego, że wykorzystała akurat jego.
-A, Takao... Niestety, dzisiaj ma spotkanie na mieście, nie będzie go w studiu. -Wtrąciła Anett, zanim Mino zdążyła się odezwać.
-Takao przecież... -Mężczyźnie przerwał kopniak ze strony wokalistki skierowany w jego kostkę. -A no tak, tak. Zapomniałem ci powiedzieć. -Uruha zaśmiał się głupkowato.
-A, to szkoda, spróbuje go złapać później. Cześć. -Dziewczyna jakby zrezygnowana, pożegnała się i udała się do windy. Anett i Kouyou stali jeszcze przez chwilę, upewniając się, że dziewczyna zniknie za drzwiami windy.
-Uff. -Odetchnęła szatynka, odsuwając się od gitarzysty. Upijając łyk kawy, udała się do pomieszczenia, zajmowanego przez Takao, a Kouyou niczym grzeczny pies podreptał za nią, by przypadkiem nie zabiła jego kuzyna. “Ona naprawdę jest dzisiaj jakaś nerwowa” pomyślał, gitarzysta.
-Takao, co to miało być? - Zapytała wokalistka, stając przed mężczyzną. Takao jedynie westchnął.
-Wygląda na to, że Mino myśli, że ją zdradzam, z tobą. -Brunet zamyślił się na chwilę. -Ale nie wiedziałem, że wy... -W tym momencie Takao palcem zaczął wskazywać to na Kouyou, to na Anett, z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Kouyou podszedł do kuzyna i palnął go w głowę.
-Młody, ja i Ona? Zapomnij. -Rzucił gitarzysta, jakby na ułamek sekundy zapominając, że Anett stoi za nim. ‘Tak teraz grasz? Okej” pomyślała szatynka, mrużąc niebezpiecznie powieki.
-A tobie co? -Dopytał starszy brunet, spoglądając na nią.
-Zastanawiam się, którego z was zamordować jako pierwszego za tą akcję z Mino.
-Wiesz, ja się nie dziwie, że jest zazdrosna. Jesteś nowa, nikt o tobie nic nie mówi, w dodatku, naprawdę się zastanawiam, czy Ciebie naprawdę nigdy nie było stać na operację plastyczną. -Takao cicho zaśmiał się pod nosem.
-Wiesz, mnie nikt nie zabije, jak sprawdzę, czy są naturalne. -Rzucił Kouyou, śmiejąc się, a Anett ponownie poczuła, jak zaczęła się cała gotować ze złości.
-Ja cię zabije i odwalcie się od moich piersi! Są prawie normalne, no może trochę większe, ale moja siostra ma większe. -Anett ściskała pięści, chociaż ostatnie słowa skierowała w stronę gitarzysty.
-Mężatka? -Dopytał, z chytrym uśmieszkiem.
-Nie, rozwódka i może przy niej nie będziesz czuł się jak przy dziecku. -Odpowiedziała ostro szatynka, zabierając w końcu gitarzyście kawę. “Cholera, zaprzeczenie było zdecydowanie złym pomysłem” Kouyou patrzył z przerażeniem na kobietę.
Nagle, jako że za oknem było pochmurno, nastał ich półmrok. W trójkę rozejrzeli się po pokoju, za osobą, która mogła zgasić światło, po czym Anett usiadła na kanapie z telefonem w dłoni.
     Takanori był w trakcie nagrywania, kiedy wysiadł prąd. Razem z Akirą spotkali się na korytarzu, a zaraz dołączył do nich Yutaka. W trójkę po chwili rozmowy o tym, co się stało, dołączyli do Anett, Kouyou i Takao. Od razu na wejściu usłyszeli utwór, wydobywający się z głośnika telefonu wokalistki.
-Marsz toreadora? -Zapytał lider, marszcząc czoło, a wzrok kierując na wokalistkę.
-Taa, puszcza to w kółko i nie wiem czemu. Kouyou wie, ale nie chce powiedzieć. -Takao pokręcił głową w zrezygnowaniu.
-Oni już tu są... Już po nas idą. -Wyszeptała tajemniczym głosem Anett, po czym razem z Kouyou zaczęli się śmiać. Nowo przybyłej trójce nie było do śmiechu, po prostu stali i patrzyli na nich jak na wariatów. Nagle muzyka ucichła, ale Uruha nadal śmiał się pod nosem.
-Nie Kouyou, nie tłumacz, kiedyś sami zrozumieją. -Anett uśmiechnęła się w taki... Tajemniczy sposób, niby wredny, niby przebiegły, ale było w tym uśmiechu coś niepokojącego.
Akurat, gdy pozostała trójka się rozsiadła, weszła Ayuko, z niezadowoloną miną. Usiadła obok lidera i rozejrzała się po nich.
-A Aoi gdzie? -Rzuciła, patrząc po wszystkich pytająco. Wszyscy następnie spojrzeli po sobie i po kolei zaczęli wzruszać ramionami. -Zresztą, nie ważne. Okazuje się, że to jakaś większa awaria, bo w całym budynku nie ma prądu i szybko tego nie naprawią. -Ayuko cicho westchnęła, wtulając się w narzeczonego. -Także jesteście wolni, ale od jutra rana nagrywacie. -Dodała, ku radości pozostałych.
-Dobrze, że chociaż z singlem się wyrobiliśmy na czas. -Skwitował Takanori z uśmiechem na twarzy zebrał swoje rzeczy i poza krótkim “cześć” tyle go widziano. W drzwiach minął się z Yuu, który jeszcze przez krótką chwilę patrzył za nim.
-Awaria, idziemy do domu. -Rzucił Reita, również się zbierając.

           Takanori zadowolony z wcześniejszego wyjścia ze studia, postawił na spacer po parku, ale nie samotnie. Wiedząc, że Ohara miała wolne, zaraz po chwilowym powrocie do domu, podjechał po nią, po czym udali się na spacer. Przechadzając się pustymi alejkami spokojnie rozmawiali, aż zastał ich wieczór.
-Czegoś nie rozumiem. -Zaczęła kobieta, zastanawiając się nad wcześniejszą wypowiedzią wokalisty, który unikając drażliwych informacji, opowiedział jej o dniu w pracy. -Jakimś cudem?
-Nastąpiły małe zmiany w trakcie, przez co myśleliśmy, że się nie wyrobimy w terminie. Ale wraz z Anett wzięliśmy się ostro do pracy i się udało -Ruki zaśmiał się, wiedząc, że najgorsze już za nimi.
-Nie wiedziałam, że jakimikolwiek koncepcjami zajmuje się ktoś spoza zespołu. -Ohara zaczęła podejrzewać, że Takanori nie mówi jej całej prawdy, ale w sumie wolała nie wnikać za głęboko w sprawy jego pracy.
-No wiesz, czasami przydaje się ktoś z zewnątrz, kto powie, czy to jest dobre, czy nie, tak jak w tym przypadku. -Stwierdził Ruki, przeklinając siebie w myślach za ten pomysł. Gdyby wiedział, że ukrywanie nowego członka zespołu będzie takie trudne, zdecydowanie inaczej przeprowadziłby zatrudnienie Anett.
Widząc, jak kobieta zadrżała z zimna, delikatnie objął ją ramieniem, kierując się w stronę wyjścia.
-Wieczory już takie zimne. -Rzucił, patrząc przed siebie, a kobieta jedynie spojrzała na niego kątem oka, z delikatnym uśmiechem na twarzy. Podchodząc do samochodu, otworzył jej drzwi pasażera, a po chwili zasiadł za kierownicą. Dopiero po chwili drogi kobieta zorientowała się, że Takanori jedzie w przeciwną stronę niż do jej domu.
-Gdzie my jedziemy? -Zapytała, rozglądając się po okolicy, przez samochodowe szyby.
-Obiecałem Ci przedstawić Korona i udowodnić Ci, że jestem słodszy od niego. -Ruki zaśmiał się pod nosem.
     Po chwili byli już w jego mieszkaniu, lecz ku ich zaskoczeniu, po przekroczeniu progu, przywitało ich psie warczenie. Ohara spokojnie przykucnęła i z uśmiechem na twarzy wyciągnęła dłoń w stronę psa, ten jednak nadal stał najeżony, warcząc.
-Koron, co z tobą chłopie? -Zaśmiał się Takanori, biorąc psa na ręce. -Rozgość się, zaraz przyniosę Ci herbaty. -Odezwał się, gdy znaleźli się w salonie, a sam zniknął z psem gdzieś w odmętach dużego mieszkania. Zajmując miejsce na dużej, wygodnej sofie, słyszała głos Rukiego, który mówił coś do zwierzaka. Zaraz jednak wokalista wrócił z kubkami napełnionymi herbatą i usiadł obok niej.
-Nie wiem o co mu chodzi, nigdy na nikogo nie warczy. -Takanoriego zaczęło zastanawiać dziwne zachowanie jego pupila.
-Może chodzi o to, że mam kota. -Stwierdziła Ohara, lekko wtulając się w mężczyznę, który wcześniej objął ją ramieniem.
-Może, wole sprawdzać coś innego. - Takanori z uśmiechem patrzył na kobietę popijającą herbatę.
-Pyszna. A co takiego chcesz sprawdzać? -Zapytała, kierując swój wzrok na niego, zarazem odkładając kubek na pobliskim stoliku.
-No wiesz, jest taka jedna rzecz, którą lubię sprawdzać. -Po tych słowach Takanori lekko pochylając się nad nią, złożył na jej ustach czuły pocałunek, który jednak nie trwał długo. Zaraz oboje poczuli, jak pewien osobnik wskoczył najpierw na kolana wokalisty, a widząc, że Oni w ogóle nie zareagowali na jego przybycie, zaczął się wciskać między nich.
-Koron, co z tobą? -W odpowiedzi Ruki otrzymał jedynie słodkie spojrzenie psa, który lekko przechylił swoją główkę. Takanori pogłaskał psa i odstawił na podłogę. Jednak po chwili, gdy owa para wróciła do pocałunków, sytuacja się powtórzyła w akompaniamencie wesołego, psiego poszczekiwania.

            Jako że wziął ze sobą gitarę, postanowił pomęczyć trochę wokalistkę nauką, zanim przyjdzie Kris. Wiedział, że Anett kiedyś grała, ale jak sama stwierdziła, to było lata temu. W końcu, gdy nastał wieczór, postanowił przygotować coś do jedzenia, zastanawiając się, jak człowiek może cały dzień wytrzymać bez jedzenia, jak to Anett miała w zwyczaju.
Nagle z czynności wyrwał go dźwięk dzwonka. Szatynka była akurat zajęta dalszym wypakowywaniem pudeł, także poszedł otworzyć, wiedząc, że zobaczy szatyna.
-Ty znowu tutaj? -Zapytał Kris, unosząc w zaskoczeniu brew.
-A ty znowu się nie witasz. -Kouyou poczynił to samo ze swoją brwią i wpuścił szatyna do środka. Po chwili w salonie pojawiła się Anett, a Uruha wrócił do kuchni.
-A On co? Twoja niańka? -Kris się roześmiał, siadając na kanapie.
-Samozwańcza niańka. -Anett również się zaśmiała i zabrała za sprzątanie papierów ze stolika.
-Dobra dzieci, rozmawiałem z tą firmą i nie ma problemu, by zajęli się kuchnią i łazienką jak wyjedziecie, ale co z salonem i sypialnią? -Zawołał Kouyou wychodząc z kuchni z talerzem kanapek i kubkiem herbaty. Zaraz usiadł w fotelu tuz przed swoim laptopem. Był zadowolony z swojego pomysłu przeprowadzenia remontu w mieszkaniu, jednak ze względu na to, że mieszkała tutaj Anett, a po powrocie z polski miał się wprowadzić również Kris, musiał brać pod uwagę ich zdanie.
-No w salonie chciałeś wymienić podłogę, a sypialnie stwierdziłeś, że zostawiasz. Chyba, że salon chcesz zrobić po japońsku? * -Rzuciła zaciekawiona wokalistka, sięgając po kanapkę.
-Aż takim tradycjonalistą nie jestem. -Gitarzysta uciekł wzrokiem w bok. -Ale wracając, mój pomysł na łazienkę zostaje.
-Dodatkowo jesteś bezguściem, gdzie szary i złoto? -Oburzona szatynka zmrużyła oczy. -Jeżeli chcesz złoto, to najlepiej beż, ale beż jest, coś kremowego też by pasowało. Błękit też byłby dobry, ale nie pasuje do tej łazienki, a zielony będzie za ciemny. Żeś se złote fugi wymyślił. - Wokalistka cały czas mówiła mrużąc oczy w zamyśleniu, zarazem cały czas gestykulując. Ostatnie zdanie jedynie wypowiedziała po polsku.
-Zielony nie brzmi źle. -Gitarzysta pokiwał głową, próbując uruchomić swoją wyobraźnie.
-Najlepiej szmaragdowy, ale wtedy złoto musi być dodatkiem, a nie elementem ścian, bo wtedy będzie go za dużo.
-Skąd ty bierzesz te pomysły? -Na pytanie Kouyou, Kris lekko pochylił się w jego stronę.
-Za dużo domów w simsach wybudowała, nie zrozumiesz. -Wyszeptał szatyn, ale Anett słysząc jego komentarz, chwyciła za dekoracyjną poduchę i wycelowała nią w jego ramię. -Ał! Zaczęła bić!
-Sam się prosisz, a tak w ogóle, to jak oboje chcecie zostać na noc to... Oboje do sypialni. - Usłyszała oburzenie mężczyzn, ale sama się uśmiechnęła. -Tylko proszę Kris, nie dobieraj się do jego tyłka, chciałabym się wyspać. -Udając ziewnięcie, patrzyła na reakcję Uruhy.
-Że co, proszę? -Dopytał lekko zmieszany gitarzysta. Szatynka lekko pochyliła się w stronę przyjaciela i zasłaniając usta dłonią, szepnęła:
-Nie uświadomiłeś go?
-O tym wiem, ale ty chyba nie myślisz, że my.... -Mruknął Kouyou, ponownie uciekając wzrokiem od pozostałej dwójki. -I jeżeli miałbym wybierać tylko między waszą dwójką, to wybrałbym Anett.
-Złapany. -Kris pstryknął palcami i wstał udając się do łazienki.
-Powiedział, że jakby miał wybór tylko między naszą dwójką. -Powtórzyła Anett po polsku, patrząc na szatyna, znikającego za drzwiami.
     Zbliżała się północ, Anett spała już od godziny, jednak Kouyou wraz z Krisem nadal rozmawiali, leżąc w łóżku.
-A tyś się uparł ją przekonywać, to teraz nie narzekaj, że mamy tylko jedną kołdrę. -Mruknął Kris, patrząc w sufit.
-Wiesz, ja tam nic do Ciebie nie mam, jednak dziwnie się czuję, leżąc obok faceta praktycznie w własnym łóżku. -Brunet skierował wzrok w jego stronę.
-Ile kobiet tu jęczało?
-Nie mam siły liczyć. -Odpowiedział krótko, nie chcąc wnikać w ten temat. -A tak swoją drogą, jak to jest między tobą, a Anett? -Zapytał, myśląc, że może dowie się czegoś więcej na temat kobiety.
-Długa historia. Przez pracę ojca często się przeprowadzaliśmy i przy takiej jednej przeprowadzce ją poznałem. W sumie dość długo byliśmy razem, ale jakoś tak do mnie dotarło, że jednak wolę facetów...
-Czekaj, byliście razem? -Dopytał Kouyou, podnosząc się.
-Hej, spokojnie, jeżeli o to Ci chodzi, to my nic nie ten. -Szatyn patrzył na gitarzystę z błagalną miną, widząc jego reakcję.
-Nie, po prostu nic wcześniej o tym nie mówiłeś. -Uruha uniósł brew ku górze, przyglądając się szatynowi.
-Bo nie ma o czym. Związek się rozpadł, a my przyjaźniliśmy się dalej, ale An wtedy jeszcze nawet nie zaczęła podejrzewać, że biorę. Potem nastała kolejna przeprowadzka na drugi koniec kraju, tam popłynąłem, Anett próbowała mnie jakoś z tego wyciągnąć, ale po jakimś roku zniknąłem z jej życia. -Na koniec Kris jedynie cicho westchnął. -Ma rację, to wszystko dla uspokojenia własnego sumienia. -Dodał, obracając się na bok i zamykając oczy. -A ty już śpij, a nie zadawaj głupich pytań.
     Kris po chwili zasnął, a Kouyou gapił się w sufit, cały czas myśląc o relacji między nim, a wokalistką. Przez chwilę skupił się na konflikcie, między Anett, a Miko. Wiedział, że to jego była zaczęła atakować szatynkę, która oddawała jej różnymi przytykami. Pewnie tym razem też poszło o jakiś “zabawny” tekst ze strony wokalistki. Nie rozumiał, dlaczego Miko tak bardzo próbowała się zaprzyjaźnić z Anett, by jej zaszkodzić, a nie da sobie po prostu spokoju. Szczególnie, że numery blondynki zaczęły się odbijać na reszcie zespołu.
Po chwili zrozumiał, że nie ma wyjścia. Stwierdził, że dla dobra Anett, jakoś się zmusi i da Miko jeszcze jedną szansę. Ale nie od razu, wiedział, że będzie musiał tak to wszystko przeprowadzić, żeby blondynka nie zorientowała się, o co jemu naprawdę chodzi...
__________

*W japońskich domach istnieje zwyczaj urządzania przynajmniej jednego pokoju w tradycyjnym, japońskim stylu. Jego podłogę obowiązkowo pokrywa tatami, a prowadzące do niego, papierowe bądź płócienne drzwi zwane fusuma, są rozsuwane i obite drewnianą ramą...

24 lip 2020

Rozdział 13

Cześć! xD
Słowem wstępu, wiem... Kris podnosi ciśnienie, nie mam słów, na jego obronę, aczkolwiek, czy opowiadanie nie było by nudne, bez takiego bohatera? I czy wy nie za szybko chcecie, żeby ta dwójka była razem? 
Dobra, już nie próbuje się bronić...
Miłego czytania :)

Rozdział 13: 

 -No i jakoś tak potem wyszło, że nie miałam już, kiedy mu tego wyjaśnić. - Anett zżerało poczucie winy, że opowiedziała brunetce o sytuacji, jaka miała miejsce między nią, a Yuu. Zarazem poczuła się lepiej, mogąc się w końcu komuś wygadać ze swoich “grzechów”. 
-Myślę, że jeszcze nie jest za późno, byście w końcu pogadali. Aoi widać, że zachowuje się, jakby nic się nie stało, ale po tobie w jego towarzystwie widać, że coś przeskrobałaś... 
-Bo ja nigdy taka nie byłam. Nie wiem co się ze mną stało, ale od kiedy wyleciałam z Polski, robię rzeczy, o które nigdy bym siebie nie podejrzewała. -Wokalistka wzruszyła ramionami, jednak zaraz zobaczyła gitarzystę wchodzącego do środka, który nie był sam. 
-Z doświadczenia przy tej piątce powiem Ci jedno. Póki nie jesteś w stałym związku, to poszerzanie swoich doświadczeń seksualnych jest nawet wskazane. 
-Ekhem, co jest wskazane? -Zapytał Kouyou, pochylając się nad brunetką, która wcześniej go nie zauważyła, siedząc tyłem do wejścia. Ayuko się skuliła, jakby chcąc stać się niewidzialną. Anett natomiast przyjrzała się brunetce, która weszła razem z gitarzystą i od razu zauważyła, że z twarzy są nawet do siebie podobni... “Ale Takanori mówił, że Asami nie żyje” pomyślała, marszcząc czoło. 
-A co to za niewiasta? -Zapytała irytującym głosem Anett, jakby celowo chciała skupić ich uwagę na młodej dziewczynie. 
-To jest Temari, córka znajomego. Nie ważne zresztą. Jedziemy? -Kouyou próbował jak najzwinniej wywinąć się z tej niewygodnej sytuacji, ale chyba było za późno, by Anett nie zaczęła czegoś podejrzewać. 
     W samochodzie ponownie panowała cisza. Anett z tylnego siedzenia ukradkiem spoglądała na Temari, która z pewnością siebie zajęła miejsce pasażera. W głowie szatynki cały czas brzmiały słowa Takanoriego, który opowiedział jej o przeszłości gitarzysty. 
-A to, dlaczego Yutaka nie mógł po was przyjechać? -Tą niezręczną ciszę przerwał Kouyou, spoglądając raz po raz na tył samochodu za pomocą lusterka. Ayuko przeklęła w myślach, przecież mogła się domyślić, że Uruha zacznie o to pytać. 
-Miał coś jeszcze do załatwienia, a wiesz jaki jest. Nie ruszy tyłka, dopóki nie skończy. -Skłamała, mając nadzieję, że gitarzysta nie będzie nadal drążył tematu, a jednak. 
-I z tego co pamiętam, to Miko miała z wami być. -Uruha zauważył zmieszanie asystentki, kiedy tylko poruszył ten temat, ale chyba nie do końca był pewien, czy chce wiedzieć, co między dziewczynami zaszło. Wiedział, że Miko nie przepada za Anett, a wokalistka reagowała na blondynkę z wzajemną niechęcią. 
-Taa, ale nagle musiała gdzieś pojechać. Znasz ją... 
-Tak, takie roztrzepane dziecko. -Skomentował gitarzysta, mrużąc oczy ze wzrokiem skierowanym w wsteczne lusterko, przez które przyglądał się szatynce przez kilka sekund.  
Anett pogrążona w myślach nawet nie słyszała konwersacji między Kouyou, a Ayuko, nawet nie zareagowała. Po prostu czekała, aż będzie mogła wysiąść, by w samotności móc wszystko przemyśleć. 

           Kiedy kobiety wysiadły, Temari poczuła się swobodniej, jednak widziała, że mężczyznę coś zżerało od środka.  
-Pojechałeś po nie, tylko po to, by zobaczyć tą hojnie obdarzoną przez naturę szatynkę, prawda? -Odezwała się dziewczyna, gdy zatrzymali się na światłach. Kouyou zerknął na nią na chwilę, z miną, jakby musiał dokładnie przeanalizować jej pytanie. Jako że wyczuł poważną rozmowę, gdy tylko ruszył, podjechał na pobliski parking. 
-Posłuchaj Temari... To nie jest do końca tak. Po prostu chcę, żeby była bezpieczna i żeby nie cierpiała. A w szczególności, żeby nie uroniła ani jednej łzy z mojego powodu. -Sam nie wiedział, dlaczego jej to mówi, w sumie to był zaskoczony, bo w końcu sam przed sobą to przyznał. 
-Czyli... Ty ją kochasz, ale Ona nic o tym nie wie. Dorośli naprawdę sami sobie wszystko komplikują. -Temari pokiwała głową, cicho chichocząc pod nosem. 
-Z opinią na mój temat, nie było by trudno ją zranić. -Słysząc słowa mężczyzny coś nagle ją tknęło. Jako że patrzył na nią, przyjrzała się jego twarzy. Znała jego imię i nazwisko, ale nie wzięła pod uwagę, że to może być... 
-Uruha z the GazettE to ty! 
-Nie wiedziałaś o tym? -Kouyou zaskoczony jej stwierdzeniem, sam się zaśmiał. 
-No bo bez makijażu wyglądasz tak troszeczkę inaczej i nie brałam pod uwagę, że ktoś taki mógłby być moim ojcem. O ja cię... -Brunetka oparła głowę o zagłówek, patrząc przed siebie z szeroko otwartymi oczyma, niedowierzając własnym myślą. “Uruha moim ojcem...” 
-Mówiłem Ci, że twoja gitara u mnie będzie miała towarzystwo, czyli inne gitary. -Kouyou zaśmiał się wesoło, patrząc na dziewczynę. 

           Następnego dnia, z samego rana u progu do mieszkania szatynki pojawił się Kris. Poprzedniego wieczora prosiła go o rozmowę jeszcze przed pracą, więc czego się nie robi dla przyjaciół.  
Gdy Anett mu otworzyła, nie wyglądała najlepiej. Czyżby znowu w nocy nie zmrużyła oka? Jeżeli tak, to szatyn był ciekawy, czemu tym razem. 
-No siema młoda, co się dzieje, że karzesz mi się stawiać na audiencję u wielkiej Akumy. -Kris się zaśmiał, wchodząc do środka, ale kobieta nie odpowiedziała. Mocno zdziwiony jej zachowaniem, usiadł wygodnie na kanapie, a Ona obok niego. 
-Powiedz mi Kris... Jak do nas przyjechałeś, to czym się zajmowałeś? -Anett mówiła spokojnie, bez jakichkolwiek emocji, w ogóle na niego nie patrząc. 
-Przecież wiesz. Mieszkałem u Artura i pomagałem mu w realizacji zleceń. -Szatyn był niezwykle zaskoczony jej pytaniem. Wcale nie spodziewał się, że Anett mogła wiedzieć coś więcej. 
-A poza tym? Nie było czegoś innego? -Jej głos nadal pozostawał bez jakichkolwiek emocji, a Kris zauważył, że musi zacząć uważać na zadawane przez nią pytania, ponieważ każde jej słowo w tym momencie było dokładnie wyważone. Była zbyt dobra w zbieraniu informacji. 
-Nie, przecież sama wiesz. -Odpowiedział jej spokojnie, ale w środku czuł podenerwowanie.  
-To ty jesteś wtykom, dlatego wyjechałeś. -Szatynka nawet na niego nie patrzyła. Jej pusty wzrok skierowany był gdzieś w bok. -A my Ci zaufaliśmy. -Dodała, po czym powoli zamknęła swoje powieki. Nie zaciskała ich, po prostu siedziała z zamkniętymi oczami i kręciła głową, jakby nie mogła w to uwierzyć. Szatyn nagle się poderwał i wstał. 
-Skąd o tym wiesz?! -Krzyknął, chodząc w kółko. Przecież nikt nie mógł o tym wiedzieć. -Posłuchaj mnie, to nie tak jak myślisz... 
-Skąd wiesz, co ja myślę?!!- W końcu szatynka spojrzała na niego. -Wiesz co by było, gdyby ktokolwiek nawet teraz się dowiedział? Wydałeś ich dla własnej kartoteki. -W końcu na jej twarzy pojawił się gniew. Nie była na niego zła za to, że to zrobił, ale za to, że w ogóle zgodził się na coś takiego. 
-Wiem. Anett, posłuchaj mnie. -Kris usiadł obok niej i delikatnie ujął jej dłonie. -Kiedy wyszedłem, nie miałem nic. Wtedy poznałem Artura i Szarego. On już wtedy was obserwował, a kiedy tylko się dowiedziałem od Artura, że się z nim przyjaźnisz... 
-Czekaj. Szary to przecież ten tajniak... -Anett mu przerwała, mówiąc jakby do siebie. 
-Jeszcze zanim przyjechałem, zaproponował mi współpracę. Zgodziłem się, żeby Cię chronić. Myślisz, że dlaczego nie powiązali Cię z tym wypadkiem. -Na same słowa, przed oczami Anett pojawiło się wspomnienie tego felernego dnia i obraz chłopaka, który zginął pod pociągiem. 
-To, dlatego tylko nas tak szybko wypuścili. -Powiedziała szatynka jakby do siebie, następnie kierując wzrok na mężczyznę. -I tak nadal twierdzę, że to było nierozsądne. Jeżeli ktokolwiek się dowie... 
-Oboje nie mamy życia w Polsce, wiem. -Kris jej przerwał, ponownie wstając. -Ale proszę Cię, zrozum. Chciałem Cię chronić ze względu na to, co nas kiedyś łączyło i jak wiele dla mnie kiedyś zrobiłaś. To był czas by się odwdzięczyć. -Mężczyzna przykucnął przed kobietą, ponownie ujmując jej dłonie w swoje. -Siostra... -Już dawno tak jej nie nazywał, przez co wokalistka rozumiała, że mówił poważnie. 
-Trzeba było nie znikać bez słowa na kilka ładnych lat. -Anett ponownie zamknęła oczy i głośno westchnęła. -Tylko, czy naprawdę robisz to dla mnie, czy dla uciszenia własnego sumienia. -Dodała powoli otwierając powieki, by skupić swój wzrok na jego twarzy, jakby chciała odczytać z niej odpowiedź. Kris natomiast wstał i skierował się w stronę drzwi. 
-Nie wiem, tego naprawdę nie wiem. Do zobaczenia wieczorem. -Z tymi słowami spojrzał na szatynkę zza ramienia, po czym po prostu wyszedł. 

           Tak jak byli umówieni kilka dni wcześniej, gitarzysta przyjechał po kobietę. Rozmowa z Temari nadal tkwiła w jego głowie. Nie był pewien czy ją kocha, ale za to obiecał sobie, że jej tego nie zrobi. Nie skrzywdzi jej.  
W drzwiach mieszkania minął się z Krisem, który po prostu go wyminął bez słowa. Zaskoczony jego reakcją, wszedł do środka. 
-A temu co się stało? -Zapytał, zamykając za sobą drzwi.  
-Cześć, już jesteś. -Szatynka spojrzała na niego, kładąc dłonie na swojej głowie. -A ja nawet nie jestem gotowa. Nim się nie przejmuj, po prostu mieliśmy... poważną rozmowę. -Po tych słowach Anett, jak gdyby nigdy nic poszła do łazienki. Kouyou spojrzał na zegarek, po czym zasiadł na sofie. Opierając wygodnie głowę, spojrzał w sufit. Zauważył, że Anett nie była tego ranka w najlepszej kondycji, ale jego bardziej interesowało, co kobieta zaczęła podejrzewać poprzedniego dnia, ponieważ w samochodzie milczała, a gdy później próbował się z nią skontaktować, żeby upewnić się, że ma po nią przyjechać, szatynka nie odpowiadała.  
     Minęło dobre pół godziny zanim kobieta wyszła. Uruha uśmiechnął się na jej widok. Cienkie kreski eyeliner’a na górnych powiekach delikatnie dawały wrażenie, jakby jej oczy były większe, podkreślając błękit jej tęczówek. Natomiast szaro-beżowa, matowa pomadka na jej ustach, idealnie komponując się z jej karnacją podkreślała powagę jej twarzy. 
-Urocza jak zawsze. -Skomentował brunet wstając i podchodząc do niej. 
-I kto to mówi. -Stwierdziła ironicznie szatynka, poprawiając swoje włosy, których kilka kosmyków opadło na jej twarz. 
-Słyszałem, że dobrze poszło Ci z teorią, w związku z tym mam coś dla Ciebie. -Mówiąc to, Kouyou powoli wyjął z kieszeni swoich spodni kluczyki do swojego samochodu i pomachał nimi przed twarzą dziewczyny. 
-Chcesz, żebym prowadziła twój najukochańszy samochód? Panie Takashima, nie poznaje Pana. - Powiedziała Anett, spoglądając brunetowi w oczy. Ten natomiast delikatnie objął ją pasie. 
-Bo ja nie jestem taki zły na jakiego wyglądam. No i dogadałem się z chłopakami, że biorę twoje dodatkowe jazdy na siebie. -Uśmiechnął się wrednie, unosząc kącik warg ku górze. 
-Jednak zdążyłam przywyknąć do tego, że “miłość mojego życia” jest wrednym... -Kobieta wyswobodziła się z jego objęcia, robiąc palcami cudzysłów w powietrzu, a zdania nie dokończyła specjalnie, chociaż gitarzysta wiedział co miała na myśli. 
-Ponieważ ktoś musi Cię wychować, moja droga. Chodźmy, bo się spóźnimy.  
-Ale ja już jestem za duża na wychowywanie. -Odburknęła szatynka, sięgając po swoją kurtkę. 
     Gdy wsiedli do samochodu, Kouyou czuł się jakoś tak dziwnie, siedząc na miejscu pasażera. Spojrzał kątem oka na szatynkę, która przystąpiła do ustawienia lusterek, po uprzednim przeklinaniu pod nosem, że faceci zawsze fotel odsuwają najdalej jak się da. 
-Jeszcze możemy się zamienić. -Rzuciła Anett, spoglądając na gitarzystę. 
-Jedź, po prostu jedź. -Odpowiedział jej spokojnie, przymykając powieki. Wiedział, że kobieta dobrze prowadzi i może jej zaufać, jednak czuł dziwny niepokój. 
-Jak masz się zachowywać, jak mój ojciec, kiedy prowadzę, to sobie darujmy. -W głosie wokalistki pojawiła się nutka stresu, najgorszego wroga każdego kierowcy. W końcu po dłużącej się w nieskończoność chwili, kobieta ruszyła. 

           W studiu, Anett i Ayuko siedziały w pomieszczeniu, gdzie przechowywane były stroje zespołu i jak gdyby nigdy nic, popijały sobie herbatę, czekając na Takanoriego, który miał przyjść z paczką. 
-A tak wracając do wczorajszej rozmowy... -Zaczęła Anett, spoglądając kątem oka na brunetkę, zarazem unosząc kącik ust w wrednym uśmieszku. -To co miałaś na myśli mówiąc o poszerzaniu doświadczenia? -Zapytała z dziecięcą ciekawością w głosie. Ayuko jedynie się zaśmiała i na chwilę zadumała nad swoimi wspomnieniami. 
-Nie myślisz, chyba że Kai jest pierwszy i jedyny. -Brunetka cicho się zaśmiała. -Tak między nami... -Ayuko pochyliła się w stronę Anett, by wyszeptać jej na ucho. -Takanori jest mistrzem krótkich, intensywnych romansów, dlatego mogę się założyć, że do końca miesiąca już będzie po jego obecnym związku... -Anett słuchając tego, musiała zacisnąć mocno wargi, by nie wydobyć z siebie śmiechu. 
-Ty i Takanori? -Dopytała szatynka szeptem, patrząc na nią z niedowierzaniem w oczach, po czym sięgnęła po łyk herbaty. 
-No... Najpierw był Yuu. -Na to wyznanie, Anett opluła się herbatą, szybko zasłaniając usta dłonią. Kiedy udało jej się przełknąć napój, obie głośno się zaśmiały. 
-Czy Yuu leci na każdą kobietę, którą zatrudniają? -Zapytała szatynka, marszcząc czoło. 
-Nie... -Odpowiedziała roześmiana Ayuko. - Dopiero po roku, jak z nimi pracowałam, się z nim związałam. Zresztą, sama wiesz, przy bliższym poznaniu Aoi punktuje wyżej niż Uruha. Byliśmy razem kilka miesięcy, no, ale niestety, coś się zepsuło, a Aoi stwierdził, że nie ma sensu tego ciągnąć. Nie rozpaczałam, znając upodobania Takanoriego, było to dla mnie idealne pocieszenie. Miesiąc i masz faceta z głowy i... -W tym momencie Ayuko się zacięła, a Anett zauważyła lekkie rumieńce na jej twarzy. 
-I?  
-Nie mów Kaiowi, ale to było cudowne, za każdym razem znajdowałam się w niebie... No, ale wtedy przyszedł moment, że Yutaka, nie wiedząc o mnie i Rukim, postanowił w końcu wyznać mi, co czuje i moja miłość do niego wygrała z umiejętnościami Rukiego. Także z Kouyou Ci nie pomogę, to Miko jest specjalistą od dogadzania Panu Ślicznemu*... 
-O jakim dogadzaniu znowu mówicie. -Do pokoju weszła Miko, rozglądając się, jakby czegoś szukała. 
-Wiesz, takim seksualnym. -Rzuciła Ayuko, spoglądając na blondynkę 
-Tak, mówimy o tym, że jesteś ekspertem od dogadzania pewnemu gitarzyście, ale nie wiedzieć czemu, zrezygnował z twoich usług. -Po komentarzu ze strony wokalistki, Ona i Ayuko głośno się zaśmiały, a Miko mrucząc coś pod nosem, wzięła telefon, którego szukała i wyszła. 
-Czasami mam wrażenie, że jesteś dla niej bardziej wredna, niż Ona dla Ciebie. -Stwierdziła Ayuko, nadal się śmiejąc, jednak nagle spoważniała. -Ale ku mojemu niezadowoleniu, to chyba Ona wygra wyścig o Kouyou. -Po tych słowach brunetka westchnęła, a pytający wzrok Anett skupił się na niej. 
-O czym ty teraz mówisz, jaki wyścig? Między mną, a Kouyou nic nie ma i nie będzie. -Rzuciła szatynka jakby ze złością w głosie, ale mimo, że nie przyznawała się do tego, co działo się między nią, a gitarzystą, chociaż w części rozumiała, co kobieta ma na myśli. 
-Anett, ty naprawdę tego nie widzisz? Myślisz, że dlaczego wczoraj przyjechał? Bo ty tam byłaś i od samego początku, jak przyjechałaś, nie ważne jaki dla Ciebie jest... Kouyou nie pozwoli cię skrzywdzić, ani nikomu nic złego o tobie powiedzieć, a ja nigdy wcześniej go takiego nie widziałam, nawet jak był z Miko. Jednak do niej ma pewien sentyment, a Miko robi wszystko, by do niego wrócić. Zauważyłam ostatnio, że zaczyna jej ulegać. -Po tych słowach brunetka westchnęła, jednak nagłe pojawienie się wokalisty, nie pozwoliło jej kontynuować.  
-Jest i Ona. -Zawołał Ruki, wchodząc wgłęb pomieszczenia, trzymając sukienkę. 
-Ja naprawdę zgodziłam się występować w sukience? -Powiedziała Anett, wskazując palcem na blondyna. 

          Takanori czekał na rozjaśnienie swoich odrostów, a pozostała czwórka, razem z nim, niecierpliwie czekała na pojawienie się Anett. 
Nagle do środka weszła wokalistka w zaprojektowanej przez nich sukience. Dolną warstwę stanowiła, krótka, ku niezadowoleniu szatynki, ledwo zasłaniająca jej pośladki, czarna sukienka bez rękawów, z lekkim dekoltem, bo przecież Anett na większy się nie zgodziła. Na to nałożona była długa, kloszowana suknia z długimi rękawami, wykonana z czarnego tiulu. 
-Ja mam w tym wyjść na scenę? Nie ma mowy. -Powiedziała Anett, patrząc, jak szczęki chłopaków upadają. Pierwszy otrząsnął się Uruha. 
-Nie w takich rzeczach się na scenę wychodziło, co nie chłopaki? -Rzucił, cicho się śmiejąc. 
-Nie mówimy o twoich udach Uruha, które swoją drogą... -Kobieta na chwilę się rozmarzyła, ale szybko wróciła do rzeczywistości. -Nie ważne! Ten spód jest za krótki.  
-Jak za krótki? Pokaż. -Takanori wstał z swojego miejsca i podszedł do niej. 
-Nie! -Oburzona szatynka skrzyżowała ręce na wysokości swoich piersi, patrząc na wokalistę. 
-Odwróć się. -Powtórzył wokalista, jakby tracąc cierpliwość. 
-Nie, nie będziecie gapić mi się na tyłek.  -Wokalistka zacisnęła wargi w cienką kreskę, próbując zrobić groźną minę. 
-Stary, tak to się robi. -Kouyou wstał i podszedł do Anett. Chwytając ją za ramiona, szybko ją obrócił. -Nie no, dla mnie idealnie... -Nawet nie zdążył dokończyć, gdy chwycił rękę szatynki, która dłonią mierzyła w jego policzek. Gitarzysta jedynie się zaśmiał i przylegając do jej pleców, powoli puścił jej rękę. -Kusisz, skarbie. - Wyszeptał cichuteńko do jej ucha, tak, by nikt poza nią tego nie słyszał, po czym spokojnie wrócił na swoje miejsce.  
-Wredna menda. -Mruknęła szatynka po polsku, odwracając się i patrząc na pozostałą piątkę spod przymrużonych powiek. 
          Miko nie było w pomieszczeniu, kiedy Anett przyszła w sukience, więc nie poznała jej reakcji, jednak cały czas wściekała się, za jej wcześniejsze słowa. Mieszając rozjaśniacz, chodziła w kółko, cały czas kombinując, jak dopiec szatynce. Nagle na sofie zauważyła czarną, krótką sukienkę, która była częścią stroju wokalistki. Widząc ją, uśmiechnęła się pod nosem i przechodząc obok, niby przypadkiem pozwoliła, by kilka kropel rozjaśniacza spadło na czarny materiał. 
-Ups. -Powiedziała, wiedząc, że Takanori mógł zauważyć to w lustrze, jednak na szczęście ten wzrokiem utknął w telefonie. Słysząc jej głos, Ruki odwrócił się i poderwał, zaraz chwytając materiał w ręce. 
-Coś ty najlepszego narobiła?!... 

__________ 
*W sensie, że Ayuko nazwała Kouyou mianem Kawaii-san, zamiast Uruha-san (Jeszcze nie raz ktoś będzie go tak nazywał...  :3)

19 lip 2020

Rozdział 12

Cześć. Żeby wynagrodzić wam długie oczekiwanie na poprzednie rozdziały, postanowiłam ten dodać trochę wcześniej. 
Na blogu zaszły pewne zmiany, została dodana zakładka "Warto zajrzeć" gdzie umieszczać będę opowiadania, które czytam (Na razie skromnie, bo więcej piszę, niż czytam). Pojawiła się również playlista bez której ja osobiście, nie widzę tego opowiadania, ale wiadomo, każdy ma swoje zdane (Oczywiście Arytmia i Gdybyś wiedział muszą być na samym szczycie listy, bo bez nich to tego opowiadania by chyba nie było). W międzyczasie pewnie pojawi się gdzieś spis treści, ale to dopiero w planach.
Z ogłoszeń parafialnych to tyle...

Miłego czytania :3

Rozdział 12: 

           Gdy otworzył oczy, za oknem panowała szarość. Minęła chwila nim się zorientował, że kobieta śpi wtulona w niego. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, odgarniając jej wilgotne jeszcze kosmyki włosów z twarzy, po czym powiódł zewnętrzną stroną dłoni po jej policzku. Dla niego wyglądała słodko, gdy spała, jednak jej twarz wcale nie była spokojna. Jej mina wyglądała tak, jak za każdym razem, gdy czymś się denerwowała.  
Odwrócił się na moment by sięgnąć po swój telefon w celu sprawdzenia godziny. Było gdzieś w okolicach szóstej rano, a jako że nagrania mieli dopiero przed południem, mógł jeszcze chwilę spać. Ponownie przytulił śpiącą szatynkę do siebie. ale gdy tylko zamknął oczy, ponownie wróciły myśli, które dręczyły go ostatnimi dniami. W końcu w jego wyobraźni pojawił się On sam, Temari oraz Anett... Razem... 
     -Kouyou, wstałbyś już. Ja wiem, że macie jeszcze trzy godziny do nagrań, ale ja też muszę się zabrać do pracy. -Obudził go jej słodki, wręcz błagalny głos, a gdy otworzył oczy, zobaczył szatynkę pochylającą się nad nim. Ponownie miała okazję by patrzeć mu prosto w oczy, a gitarzysta poczuł się, jakby chciała spojrzeć wprost w jego myśli. Tylko jakim cudem szatynka wstała przed nim, wcale go nie budząc? Jeszcze zaspany gitarzysta co chwila mrugał spoglądając na nią.  
-No już, już... -Z tymi słowami rozciągnął się i usiadł na łóżku. -A ty co tak wcześnie wstałaś? -Zapytał, po czym ziewnął, cały czas patrząc na szatynkę, która stała z skrzyżowanymi rękoma i lekko tupała nogą, jakby chciała go pośpieszyć. Ale gdy tylko dotarło do niej, jego pytanie, jakby się zarumieniła. 
-No wiesz... Obudziła mnie twoja dłoń obmacująca mój tyłek. -Kobieta mruknęła, uciekając przed nim wzrokiem. 
-A ty miałaś do wyboru albo zrzucić mnie z łóżka, albo uciec. Ale muszę Ci przysiąc, że to było nieświadomie. -Kouyou wyciągnął ręce w jej stronie i delikatnie ją obejmując, przyciągnął ją ku sobie, posyłając jej przy tym spokojny uśmiech dla niepoznaki. Nagle Anett ponownie poczuła jego dłonie na swoich pośladkach i instynktownie wymierzyła otwartą dłonią w jego policzek. Mężczyzna jedynie ją puścił i się zaśmiał. -Tylko zębów mi nie wybij, skarbie. -Kouyou z wrednym uśmieszkiem wstał i mijając szatynkę, udał się do łazienki.  
     Anett miała już gotowe śniadanie, gdy Kouyou wszedł do kuchni. Szatynka stała tyłem do blatu, opierając się na nim, a gdy tylko go zauważyła, sprężystym ruchem podskoczyła, siadając na kuchennym blacie. 
-Czasami mam wrażenie, że jesteś jak takie bezbronne dziecko. O twarożek. -Gitarzysta sięgnął po kanapkę, zarazem stając naprzeciw Anett. Z tak bliskiej odległości ponownie poczuł wspaniałą woń jej perfum. Ze świeżej, kwiecistej mieszanki zdecydowanie wybijał się zapach konwalii i brzoskwini, jednak w tle można było wyczuć różę. Przez chwilę zadumał się, próbując poczuć jak najwięcej tego zapachu. “Czy Ona robi mi to specjalnie?” Zapytał sam siebie, kończąc powoli kanapkę i nagle zauważył, jak wzrok kobiety utknął na jednym miejscu jego twarzy.  
-I kto tu zachowuje się jak dziecko, nawet zjeść nie umiesz. -Stwierdziła szatynka, przykładając na chwilę kciuk do kącika jego ust, w celu pozbycia się odrobinki twarogu z jego twarzy. 
-Wolałbym jednak, żebyś zrobiła to językiem. -Mówiąc to, spojrzał na nią spod przymrużonych powiek, uśmiechając się zalotnie, jednak nie wierzył, że kobieta to zrobi. 
Ta jedynie wzruszyła ramionami i lekko się prostując, przesunęła językiem po miejscu, które wcześniej dotknęła palcem. Zaskoczony gitarzysta postanowił nie tracić kolejnej okazji i lekko obracając głowę, złożył na jej wargach czuły pocałunek, opierając się dłońmi o blat. Kolejnym zaskoczeniem dla niego był fakt, że Anett bez żadnych wątpliwości odwzajemniła pocałunek, zarazem go pogłębiając. Kouyou ostrożnie ułożył dłoń na tyle jej głowy, zarazem wplatając palce w jej włosy, by upewnić się, że teraz mu nie ucieknie, gdy jego delikatny pocałunek zamienił się w jeden z tych namiętnych. W pewnym momencie wręcz zadrżał, próbując powstrzymać swoje pożądanie, wywołane miękkością jej słodkich warg oraz jej bliskością.   
Serce Anett biło jak szalone, a Ona starała się za każdym razem nadążyć za jego wargami, a gdy lekko rozchyliła swoje, szybko poczuła jak jego sprawny język zagościł między nimi. Po raz kolejny zmrużyła powieki, wydobywając z siebie cichy pomruk, zarazem oddając się tej chwili. 
Gdy oboje zaczęli tracić kontrolę nad rosnącym między nimi napięciem, a powietrze wokół nich zaczęło się robić gęstsze, rozproszył ich dźwięk dzwonka do drzwi. 
-Kto do cholery... -Rzucił Kouyou wychodząc z kuchni i zostawiając skołowaną Anett samą. Głęboko oddychając by się uspokoić podszedł do drzwi i szybkim ruchem je otworzył. Niemal zdębiał jak zobaczył szczerzącego się Krisa. Przez myśl przeszło mu nawet, że właśnie teraz i w tym miejscu go udusi, albo znajdzie jakiś ostry przedmiot by go zadźgać na śmierć. 
-O, cześć Kyu. Nie wiedziałem, że też będziesz. -Rzucił szatyn, lekko zaskoczony widokiem gitarzysty, a w szczególności, że Uruha niebezpiecznie zmrużył oczy. -Byłem umówiony z An. Cześć An. -Dodał, widząc szatynkę wychodzącą z kuchni. Cały czas trzymała zgięty palec wskazujący przy swoich wargach. Kris zaczął się domyślać, że coś między nimi zaszło. 
-Przyjechałem na chwilę zobaczyć jak remont, ale już się zbieram. -Jak Kouyou powiedział, tak postanowił zrobić. Szybko zebrał swoje rzeczy i żegnając się z nimi po prostu wyszedł z mieszkania. 
-Co się działo zanim przyszedłem? -Zapytał szatyn, patrząc nadal, na zamknięte już drzwi. 
-Nic, tylko rozmawialiśmy. -Odpowiedziała kobieta całkowicie obojętnie.  

           Mino wstała z samego rana, a z racji, że tego dnia miała wolne, postanowiła śledzić Takao i dowiedzieć się co mężczyzna robi całymi dniami. Pożyczając od swoich rodziców samochód podjechała pod dom, w którym mieszkał jej chłopak, jednak zaparkowała trochę dalej, by od razu jej nie zauważył. Nie musiała czekać długo, żeby Takao wyszedł z domu i wsiadł do swojego auta. Gdy odjechał, ruszyła za nim.  
Najpierw zaparkował pod domem swojego kuzyna, ale jako że nikt mu nie otwierał drzwi, wrócił do samochodu i ruszył dalej. “Gdzie ty teraz jedziesz kochanie” pomyślała, wiedząc, że Takao miał mieć tego dnia wolne do popołudnia. Po chwili jazdy przez centrum znalazła się pod wieżowcem. Chwilę się zastanawiała, zanim wysiadła, miała wrażenie, że Kouyou wcześniej mieszkał właśnie w tym wieżowcu, ale to było dobre kilka lat temu. Po chwili opuściła pojazd i udała się w kierunku bruneta. Żeby się nie zdradzić wybrała drogę schodami, przecież to tylko piąte piętro.  
Gdy dotarła na miejsce, schowała się za rogiem, obserwując Takao stojącego przed drzwiami jednego z mieszkań. Po chwili w drzwiach ukazała się średniego, a może jeszcze niskiego wzrostu szatynka. Nie wyglądała Ona na Azjatkę, a jej akcent to potwierdził.  
-Cześć Anett, jest u Ciebie Kouyou? -Rozległ się głos jej chłopaka. 
-Cześć. Nie, wyszedł jakieś 15 minut temu. 
-Czyli był u Ciebie. - Stwierdził zaskoczony Takao. 
-Tak, przyjechał na chwilę sprawdzić jak tam po remoncie pokoju i zaplanować resztę. Wejdź. -Kobieta z uśmiechem na twarzy zaprosiła bruneta do mieszkania. Kiedy zniknęli za drzwiami, Mino szybko do nich podeszła, mając nadzieję, że uda jej się cokolwiek podsłuchać. 
-Krisa z tego co wiem, znasz. -Usłyszała głos kobiety, a później słyszała jedynie jak Takao przywitał się z jakimś mężczyzną. -W ogóle, mam coś dla Ciebie. -Kiedy Mino usłyszała ten radosny ton szatynki, niemal się w niej zagotowało. Co ktoś taki jak Ona może mieć dla jej chłopaka?  
-Wczoraj przyszło z Polski, kilka moich podręczników i takie tam jak uczyłam się sama, może Ci się przydać, jeżeli tak bardzo chcesz mnie przygotowywać do egzaminu. - Usłyszała po chwili ciszy.  
-Dobra, to ja przejrzę to w między czasie. Do zobaczenia za kilka godzin. - Po tych słowach Mino szybko udała się w stronę schodów, by jak najszybciej uciec z budynku. 
W sumie po tym małym szpiegowaniu miała w głowie jeszcze większy mętlik niż wątpliwości pozostawionych poprzedniego dnia.  

           Takao po wizycie u Anett postanowił złapać kuzyna na planie. W międzyczasie podjechał zawieść paczkę od szatynki do domu i załatwić jeszcze kilka innych rzeczy.  
Gdy był na miejscu nie musiał długo szukać mężczyzny. Jak tylko osoby zajmujące się charakteryzacją go puściły, podszedł do niego i kiwając głową poszli w ustronne miejsce. 
-Takao, coś Cię gryzie? -Zapytał Kouyou, patrząc na kuzyna z zaciekawieniem w oczach.  
-Taa, chodzi o Mino. Wczoraj przez przypadek wygadałem się, że tą osobą, z którą pracuje jest kobieta i się wściekła, a dzisiaj miałem wrażenie, że mnie śledziła. Chciałem z tobą wcześniej o tym pogadać, ale nie było Cię w domu, a jak podjechałem do Anett, to okazało się, że się minęliśmy... 
-Czekaj, widziała, jak rozmawiałeś z Anett? - Uruha natychmiast mu przerwał. Takao i Mino byli razem już od kilku lat i Kouyou znał dziewczynę. Należała Ona do tych nadmiernie zazdrosnych, a aktualna sytuacja w zespole wcale nie poprawiała sytuacji w związku jego kuzyna, w szczególności, że nie mógł jej niczego wytłumaczyć. 
-Miałem się jej wczoraj oświadczyć, ale teraz mam tylko nadzieję, że Mino nie ubzdura sobie, że ją zdradzam i ten związek przetrwa.  
-Oświadczyć powiadasz? No, no Takao, poważna decyzja. -Kouyou poklepał kuzyna po ramieniu jakby chcąc mu dodać otuchy. -Ale wiesz, do tego trzeba się odpowiednio zabrać.  
-Mówisz, jakbym nie wiedział. Ale następna okazja nie zdarzy się tak szybko. -Takao cicho westchnął, opuszczając głowę w dół.  
-Spokojnie, okazję stworzysz ty, a ja Ci pomogę. Mino nie zapomni tego wieczoru do końca życia albo nie jestem Takashima. -Zadeklarował Uruha, cały czas się uśmiechając. 

           Gdy tylko pożegnała się z Takao, poszła w umówione miejsce na spotkanie z Ayuko i Miko. Fakt, że i Miko zaczęła się z nimi spotykać ją nie zadowalał, ale co mogła zrobić.  
Po chwili była już w odpowiednim miejscu, o odpowiednym czasie. Ayuko też już czekała, a gdy zobaczyła szatynkę, szeroko się uśmiechnęła. 
-Jesteś, punktualna jak zawsze. -Ayuko podeszła do kobiety. 
-A Miko, gdzie? -Anett niepewnie zapytała, mając nadzieję, że blondynka jednak nie przybędzie na spotkanie. 
-Poszła po samochód. Znalazła jakąś kawiarnie za miastem i uparła się, żeby tam pojechać. Ale uważaj, coś jej się z twarzą porobiło. - Ayuko mówiąc to zmarszczyła nos, lekko kiwając głową. Szatynka na te słowa cicho westchnęła, nie wiedząc, czego może się spodziewać. 
-Dobra, postaram się nie śmiać i tego nie skomentować. -Anett przewróciła oczami, a Ayuko już miała coś powiedzieć, gdy przed nimi pojawił się znajomy dziewczyną samochód. 
-Wsiadajcie. -Rzuciła krótko, lecz wesoło Miko przez otwartą szybę. Ayuko usiadła z przodu na miejscu pasażera, a Anett oddelegowała się na tylnie siedzenie.  
     Długo nie jechały, raptem po dwudziestu minutach ciszy były już na miejscu. Kawiarnia była przytulnie urządzona, a spokojny klimat miejsca pozwalał się dziewczyną wyluzować. Na zmówione napoje też nie trzeba było długo czekać. 
Rozmawiały w trójkę, śmiejąc się i plotkując, jednak Anett niemal od razu zauważyła niezbyt starannie zakryte makijażem, różowe plamy na twarzy blondynki. Nawet nie miała ochoty tego komentować, bo widziała, że Miko specjalnie nie przyłożyła się do zakrycia tych... “Defektów”. Jednak sama zainteresowana zaczęła o tym mówić. 
-Mówię wam, ten krem jest beznadziejny. - Stwierdziła Miko, jednak słychać było w jej głosie, że starannie dobierała słowa. Anett wraz z Ayuko w tym momencie postanowiły upić łyk kawy, spoglądając na siebie nawzajem, w celu zweryfikowania, która pierwsza powinna się odezwać. Wiadomym było, że jeżeli zrobi to Anett, to Miko odbierze to jako atak, jednak, jeżeli Ayuko, to Miko zwycięsko poczuje się jak ofiara koncernów dermatologicznych. -No, dlaczego nic nie mówicie? -Odezwała się blondynka zniecierpliwiona tą nagłą ciszą, jaka między nimi nastała. Zarazem zauważyła, jak dziewczyny wymieniały się wzrokiem. 
-Wiesz Miko... Powinnaś jednak czytać to, co jest na etykietach. -Na te słowa brunetki, Anett wybuchła gromkim śmiechem. 
-Tak, zdecydowanie. Chyba, że chcesz zostać różowym dalmatyńczykiem. -Skomentowała szatynka, próbując powstrzymać śmiech, ale na jej słowa nawet Ayuko się zaśmiała. Miko jedynie zmrużyła niebezpiecznie powieki, wzrok kierując na Anett. Minę miała jakby coś planowała, jednak pozostałe dziewczyny postanowiły się tym nie przejąć. Nagle zadzwonił telefon blondynki, a ta odebrała tak szybko, że nikt nie byłby w stanie się zorientować kto właśnie do niej dzwonił. Po szybkim “Hallo” z jej strony wstała od stolika, by się od niego na chwilę oddalić. Brunetka i szatynka dokładnie obserwowały rozemocjonowaną blondynkę, próbując odgadnąć z kim i o czym rozmawia. 
-Kouyou dzwonił, chciał, żebym do niego teraz przyjechała. Na pewno chce, żebym do niego wróciła. -Jak szybko Miko wróciła do stolika, tak szybko zebrała swoje rzeczy i wyszła. Zaskoczone dziewczyny spoglądały po sobie. Ayuko nie mogła uwierzyć, że gitarzysta jest na tyle głupi, żeby się ponownie wiązać z Miko, a Anett poczuła, jak coś ścisnęło jej serce. Przecież kilka godzin wcześniej ją całował i to nie był zwykły, przyjacielski buziak, tylko namiętny, pełen pasji pocałunek. Dopiero po kilku minutach dotarło do nich, że skoro Miko już pojechała, to One nie mają, jak wrócić.  
-Dobra, to jak my wrócimy? -Anett zacisnęła wargi w cienką kreskę, oczekując odpowiedzi od asystentki. Obie nie miały zielonego pojęcia jak wrócić. 
-Czekaj, mówiła, że dzwonił Kouyou, prawda? -Ayuko w odpowiedzi od Anett dostała jedynie twierdzące kiwnięcie głową. -No to przy okazji sprawdzimy jej prawdomówność. -Po tych słowach brunetka sięgnęła po swój telefon i zaraz zadzwoniła do gitarzysty. -No cześć, słuchaj, jest taka sprawa... Ogólnie długa historia, później Ci opowiem, przyjechałbyś po mnie i Anett?... Tak, tak, wiem... Wyślę Ci adres... Za godzinę? Dobra, poczekamy. Na razie. - Gdy brunetka się rozłączyła, z uśmiechem na twarzy spojrzała na zaskoczoną Anett. 
-Przyjedzie? 
-Tak. Fakt, ma coś jeszcze do załatwienia, ale za godzinę po nas będzie. Nawet dobrze, że Miko poszła i mamy trochę czasu, bo chciałam z tobą porozmawiać. -Rzekła Ayuko, a przy ostatnim zdaniu jej zmartwiony wzrok utknął na wokalistce. 
-O czym? -Dopytała szatynka z niepewnością w głosie. Nie spodziewała się, że Ayuko będzie chciała rozmawiać z nią o czymś bardzo ważnym, bo przecież nic szczególnego ostatnimi dniami się nie działo, a brunetka miała w zwyczaju załatwiać sprawy na bieżąco.  
-Chodzi o twojego znajomego. Krystiana, czy jakoś mu tak... -Kiedy Ayuko wspomniała o Krisie, oczy Anett momentalnie się rozszerzyły. -Nie ważne. Wiesz, że przed zatrudnieniem kogokolwiek, muszę taką osobę sprawdzić dokładnie, nawet samego cesarza. Z tobą nie było problemów, ale z nim... -Ayuko zadumała się na chwilę, szukając odpowiednich słów, nie będąc pewną, czy Anett cokolwiek wie o tym, co jej za chwilę powie. W końcu westchnęła i kierując wzrok ponownie na wokalistę postanowiła kontynuować. -Najpierw ćpanie, potem odwyk, a potem współpraca z policją... -Anett w reakcji na ostatnie dwa słowa niemal nie wypluła kawy, której łyk akurat postanowiła upić.  
-Współpraca z policją? O czym ty mówisz? O narkotykach i odwyku wiem, ale Kris nigdy nie współpracował z policją, raczej ucieka przed nimi. -Zaskoczona wokalista z zrobiła zamyśloną minę i przykładając palec do warg zaczęła myśleć. 
-Tuż przed wyjazdem do Tokyo pomagał im w schwytaniu kilku dilerów, których swoją drogą ty znasz.  -Ayuko z spokojem w głosie wypowiedziała ostatnie słowa, krzyżując ręce na wysokości swoich piersi. 
-Jeżeli o to Ci chodzi, jestem czysta, zresztą, możesz sprawdzić... 
-Spokojnie, wszyscy o tym wiemy. Ja wiem, że to były przypadkowe znajomości, zdarza się w większej grupie znajomych. Po prostu zastanawiałam się, czy wiesz, dlaczego Krystian tak nagle wyjechał- Brunetka szybko przerwała Anett, widząc, że ta zaczęła panikować.  
-Po złapaniu Nochala ludzie zaczęli się zastanawiać, czy wśród nas nie ma wtyki i wtedy właśnie Kris wyjechał, twierdząc, że boi się, że wróci do tego. -Anett mówiła jakby sama do siebie, próbując to wszystko, czego się właśnie dowiedziała, poukładać w głowie. 
-Może tak, może nie. Powiedziałam Ci co wiem. A tak swoją drogą... -Ayuko uśmiechnęła się złośliwie. -Jak tam z Yuu? - Jej pytanie wręcz wstrząsnęło kobietą. Akuma zdążyła już całkowicie zapomnieć o sprawie z Yuu. 
-Wiesz... W sumie to nic. -Szatynka uśmiechnęła się głupkowato, ale Ayuko jedynie kiwnęła głową. -Dooobra. On nie ma zielonego pojęcia, że potraktowałam go jak zabawkę, ale nikomu ani słowa. -Zbulwersowana, wysyczała przez zęby ostatnie słowa, mając nadzieję, że asystentka się odczepi. 
-Wiedziałam! -Zawołała podekscytowana brunetka. -To było zbyt podejrzane. Najpierw niemal nie spijacie sobie z dziubków, a nagle z dnia na dzień rozmawiacie, jakby nigdy nic albo jakbyście za sobą nigdy nie przepadali... 

           Kouyou wraz z Temari wyszli z laboratorium. Gitarzysta wolał załatwić to jak najszybciej, jednak oboje wiedzieli, że teraz czeka ich kilka tygodni czekania na wyniki. Nie wiedzieć czemu, ale mimo, że znał Temari niecałą dobę, czuł z nią jakąś więź, co sprawiło, że zaczął się o nią martwić.  
-Zaczęłaś coś wcześniej mówić. -Odezwał się, patrząc jak dziewczyna niepewnie spogląda na niego, idąc obok. 
-Bo chciałam Pana... Kouyou przerwał jej swoim głośnym westchnięciem. 
-Mówiłem Ci, żebyś mówiła do mnie normalnie. W końcu nas oboje wpakowali w to gówno po same uszy. -Wiedział, że jego ton zabrzmiał dla Temari ostro, ale nie miał zamiaru słuchać “Panowania”, za każdym razem, rozmawiając z nią. -To co chciałaś? 
-Muszę podjechać do domu po kilka ważnych rzeczy, a wiem, że On mnie nawet nie wpuści, jak będę sama. -Dziewczyna uciekła wzrokiem w bok. Miała wrażenie, że prosząc mężczyznę o pomoc, prosi go o zbyt wiele, tym bardziej, że ledwo co pojawiła się w jego życiu. 
Kouyou widział, że nie było łatwo jej o tym wspomnieć, w dodatku już nie mówiła “ojciec”, tylko “On”, co dodatkowo zaczęło go zastanawiać.  
-Mam kilka pudeł w bagażniku, mogą się przydać. -Uruha rzucił jedynie, otwierając Temari drzwi do swojego samochodu.  
-Po co Ci pudła?  
-A przewoziłem ostatnio jakieś graty i tak jakoś zostały. Wsiadaj. -Dla niego oczywistym było, żeby jej pomóc w tej sytuacji. Nadal nie mógł sobie wyobrazić, żeby ktoś, kto ją wychowywał, tak po prostu wyrzucił ją z domu. Temari w odpowiedzi jedynie delikatnie się uśmiechnęła i wsiadła na miejsce pasażera. 
     W końcu po godzinie drogi byli na miejscu. Chwilę musieli postać pod drzwiami, zanim ktokolwiek postanowił im otworzyć. W końcu w drzwiach pojawił się trochę niższy od Kouyou, siwiejący mężczyzna w okularach. Ubrany w nienagannie wyglądający garnitur wyjrzał, spoglądając to na Temari, to na Kouyou. 
-Czego chcesz i kogo mi tu sprowadzasz? -Ton mężczyzny nie spodobał się gitarzyście, dlatego gdy mężczyzna zaczął zamykać drzwi, Kouyou przytrzymał je ręka i powoli otworzył na tyle, by mogli spokojnie wejść. 
-Znajomym, znajomego Pańskiej córki. Chcieliśmy tylko zabrać jej rzeczy. -Mimo podniesionego ciśnienia, Uruha mówił spokojnie, a na koniec wskazał wzrokiem pudła, które Temari trzymała. Bez dodatkowych wyjaśnień weszli do środka i udali się do pokoju brunetki. 
-To nie jest i nigdy nie była moja córka! A tobie dobrze radzę, znajdź lepiej swoich biologicznych rodziców, bo inaczej skończysz na ulicy! -Mężczyzna krzyczał coś jeszcze za nimi, ale gdy Temari zamknęła drzwi, jego głos został stłumiony.  
Uruha znalazł się w pokoju o jasnoróżowej barwie ścian, co według niego nie pasowało do dziewczyny. Kolorystyka pokoju odpowiadała raczej grzeczniej, ułożonej dziewczynce, a Temari wcale na taką nie wyglądała. 
-Chyba wiem o co mu chodzi... -Szepnął Kouyou, spoglądając kątem oka w stronę drzwi. -Ale jeszcze za mało Cię znam, żeby stwierdzić, czy się nie mylę. -Dodał, widząc pytające spojrzenie Temari. Nagle w rogu pokoju zauważył gitarę. Wręcz się uśmiechnął, ale w tym momencie zadzwonił jego telefon. Gdy spojrzał na wyświetlacz po uprzednim wyciagnięciu go z kieszeni, musiał się powstrzymać, żeby nie przekląć, a po chwili namysłu odebrał. 
-Tak Ayuko... Co się stało? Znowu twojemu narzeczonemu coś nie pasuje?... Po Ciebie i Anett. W sumie jestem zajęty, mówiłem Ci, że muszę coś załatwić... Dobra, przyjadę, ale powiedz mi, gdzie... No dobra, jestem poza miastem, więc będę za jakąś godzinę... No cześć. -Gdy skończył rozmowę z Ayuko, zauważył, że Temari niemal wszystko zdążyła już spakować. 
-Nie masz tego za wiele. -Stwierdził, rozglądając się. 
-Bo większość wzięłam wcześniej, przecież musiałam coś wziąć, skoro miałam tu już nie wracać, ale nie dałam rady wziąć wszystkiego. -Temari wzruszyła ramionami, ponownie spoglądając na gitarzystę z niepewnością w oczach. Po kilku sekundach otworzyła drzwi i chwyciła za karton. 
-A jej nie zabierasz? -Uruha podszedł do gitary, którą chwycił i jej podał. 
-Tam, gdzie teraz mieszkam, nie mam, gdzie jej przechować, więc chyba lepiej, żeby została tutaj.  
-Jak chcesz, mogę ją przechować. U mnie będzie miała towarzystwo. - Szybko wziął od niej pudło, a dziewczyna wzięła instrument. 
-Naprawdę mógłbyś? -Temari patrzyła na niego zaskoczona. Chociaż w tyle głowy coś jej ciągle podpowiadało, że jeżeli wynik będzie negatywny, to miły Pan Takashima się skończy. 
-Jasne, chodźmy już, bo musimy podjechać jeszcze po pewne dwie damy, które kiedyś mnie wykończą. Ciekawe czemu Yutaka nie mógł po nie pojechać... -Z tym komentarzem wyszedł za nią z pomieszczenia.  
W akompaniamencie kolejnych krzyków ze strony mężczyzny opuścili dom i ponownie znaleźli się w samochodzie, a Kouyou miał nadzieję, że Temari nie będzie musiała już tam wracać... 

16 lip 2020

Rozdział 11

Cześć i czołem wszystkim urlopowiczom xD
Z góry dziękuje tym, który odważyli się mnie osobiście pośpieszyć do pisania, bo w trakcie urlopu się strasznie rozleniwiłam z pisaniem.
Kolejne posty będą już o wiele szybciej, o ile wena za szybko mnie nie opuści, także mam nadzieję, że zostawiając swój ślad po sobie w komentarzach do czego zachęcam, bądź pisząc do mnie osobiście nie będziecie musieli mnie poganiać xD
(Nie, nie zapomniałam...)
Oczywiście dzisiejszy post sponsored by KatheRINe ;*

Rozdział 11:

           Młoda dziewczyna wyszła ze szpitala i zaraz usiadła na schodach przed budynkiem, a po jej policzkach spływały łzy. W dłoni trzymała otwartą już kopertę, a jej zawartość nie dawała jej powodu do radości. Jakim cudem jej rodzice nie byli jej rodzicami? Nawet jej mama, która zmarła kilka dni temu. Wszystko zaczęło się, gdy jej matka zachorowała i okazało się, że dziewczyna nie może być dla niej dawcą. Gdyby nie nadgorliwy ojciec wszystko było by w porządku, ale nie, musiał uprzeć się na badania, w których jawnie wyszło, że nie jest ich córką. 
Po chwili gdy się uspokoiła, szybkim krokiem udała się na cmentarz, jak by to wyglądało, gdyby ich kochana „córeczka” spóźniła się na pogrzeb, co ludzie by powiedzieli. Dla jej rodziny zawsze liczyło się tylko to, co inni o nich myślą, w końcu jej rodzice byli poważnymi prawnikami. 
          Po pogrzebie, gdy wszyscy się rozeszli, Ona postanowiła zostać i przejść się pomiędzy grobami i spróbować zebrać myśli. Dzięki swoim znajomością udało jej się dowiedzieć w ciągu kilku ostatnich dni o wypadku, który cudem przeżyła w wieku dwóch lat. Zastanawiało ją, dlaczego rodzice nigdy jej o tym nie wspominali. A przypomniała sobie o tym, kiedy tylko zauważyła na jednej z płyt datę, kiedy to się wydarzyło. Jednak ze względu na dwóch mężczyzn stojących przy grobie, postanowiła na razie nie podchodzić bliżej, tylko schować się za pobliskim drzewem. 

            Całą noc nie spał, przeklinał w myślach Krisa i jego idealne wyczucie chwili. Niby udało mu się zasnąć nad ranem, ale co z tego, skoro po dwóch godzinach ponownie był na nogach. Miał w tym roku tego nie robić, miał do cholery raz sobie odpuścić, ale to w końcu jej urodziny i może chociaż na chwilę przestanie myśleć o Anett i tej całej sprawie. 
Jak pomyślał, tak zrobił, przecież droga w jego rodzinne strony nie trwała długo. Nawet nikogo nie uprzedzał, że w tym roku jednak przyjedzie. Ale przecież miał wolne, a i tak nie miał nic ciekawszego do roboty, bo niby co? Myśleć o Anett? Próbować odkryć tajemnice jaka jest pomiędzy nią, a Krisem? Po co? Nie widział powodu, dla którego miałby się w to mieszać, a jeszcze nie wiedział, że jedna chwila wywróci jego życie do góry nogami...
          Kouyou próbował zebrać myśli, stojąc w tym samym, jak co roku, przeklętym dla niego miejscu, wśród setek innych nagrobków. Nagle z myśli wyrwał go dość znajomy głos.
-Shima. -Gdy się odwrócił zobaczył swojego znajomego z czasów szkolnych, podchodzącego do niego wolnym krokiem.
-Mikoto? Myślałem, że wyjechałeś. -Kouyou lekko zdziwiony patrzył na mężczyznę.
-A no tak, ale właśnie odbył się pogrzeb mojej znajomej z starej pracy, a jako że cały czas byliśmy w kontakcie, głupio było się nie pojawić. - Widać było po mężczyźnie lekkie zakłopotanie, żadne z nich nie spodziewało się spotkania w takich okolicznościach. -No, ale mów co tam u Ciebie? Co to za rewolucje w zespole Takanori wprowadza? -” Cholera” pomyślał Kouyou, wiedząc, że nie może się wygadać i że to była sprawa, o której nie chciał myśleć.
-Wiesz, jak jest Mikoto, póki nic nie jest oficjalnie, nie mogę nic nikomu powiedzieć. -Kouyou delikatnie się uśmiechnął. -Szczerze? Miałem w tym roku zostać w Tokyo, nawet miałem nadzieję, żeby poukładać sobie w końcu życie, ale jak widzisz, jestem tutaj.
-Rozumiem. -Mikoto przytaknął. -Wiesz, Yumi miała córkę w wieku Asami, ale jak ją dzisiaj zobaczyłem... 
-O czym ty mówisz? -Oczy Kouyou nagle się rozszerzyły, a jego serce zabiło mocniej, ale dlaczego tak zareagował? Przecież wiedział, że to niemożliwe, żeby Asami...
-Nie, nic, po prostu miałem wrażenie, że skórę to zdarła z Ciebie, niż z któregoś, że swoich rodziców.
-Wiesz, że to co mówisz...
-Wiem, nie powinienem, ale ja na twoim miejscu porozmawiał bym w końcu z Kiyomi, tym bardziej, że wiem, że od kilku dni jest w Tokyo i raczej zostanie na dłużej. Nagle po śmierci Yumi się tam przeniosła, a mi ta sprawa naprawdę śmierdzi. 
-To niemożliwe, Asami nie żyje...
-Wiem. -Odpowiedział Mikoto spoglądając na zegarek. -Ja się muszę zbierać plus tutaj jest dużo prawniczej śmietanki towarzyskiej, chodź pogadamy po drodze. -Kouyou w odpowiedzi jedynie kiwnął głową i poszedł za mężczyzną.
          Kiedy tylko mężczyźni poszli, dziewczyna odczekała chwilę dla pewności, że jej nie zauważą i niepewnie podeszła w miejsce, gdzie przed chwilą stali.
-Asami Takashima. -Przeczytała półszeptem niedowierzając własnym oczom. Ta dziewczyna była zaledwie miesiąc od niej młodsza, a data jej śmierci była taka sama jak data tego wypadku. Brunetka cicho westchnęła, nie wiedząc nawet od czego ma zacząć poszukiwania.
          Kouyou po odprowadzeniu Mikoto postanowił zostać jeszcze chwilę, by chociaż spróbować zebrać myśli, co było silniejsze od niego. Nagle nad grobem swojej córki zauważył kogoś. Dokładnie młodą dziewczynę, wyglądającą tak, jak opisywał Mikoto. Mając pewność, że dziewczyna go nie zauważyła, zawrócił, mając przeczucie, że jeszcze się spotkają...

           Minęły kolejne dwa tygodnie ciężkiej pracy. Kouyou niby wygadał się Takanoriemu o tym, co spotkało go na cmentarzu, jednak cały czas nie dawało mu to spokoju. Nawet nie myślał o Anett, cały czas w głowie zastanawiał się nad tym, co się wtedy naprawdę wydarzyło lata temu bądź skupiał się na nagraniach. 
          Od kilku dni nagrywali teledysk, w sumie zostały im ostatnie dwa dni, ale z jakiś powodów Anett i Takanori uznali, że lepiej będzie, jak nie będzie wtedy obecna, ale oczywiście Kouyou musiał być pochłonięty myślami, kiedy to to ustalali. 
Niestety Ruki musiał ściągnąć tego dnia szatynkę na plan, żeby coś z nią ustalić, bo nie był pewien swojego konceptu, a przecież nad wszystkim pracowali razem. Nie trzymał jej długo, w sumie chodziło tylko o ustawienie do jakiegoś ujęcia i tyle, także wyszło na to, że Anett dla pięciominutowej rozmowy z Takanorim straciła pół dnia. Nudząc się, szatynka chodziła po planie, jednak nie wiedziała, gdzie zostały umieszczone terraria z pająkami, bez których Ruki nie wyobraża sobie tego teledysku... “No jeszcze czego?!” Pomyślała szatynka, rozglądając się, by nie natrafić na ten nieprzyjemny dla niej widok, ale niestety nie miała za dużo szczęścia.
Kouyou postanowił zobaczyć o jakiej ilości pająków Takanori mówił, ale kilka terrariów nie zrobiło na nim wrażenia.
-Chodź tu malutki, niech Cię zobaczę. -Szepnął, powoli wyciągając jednego z pająków. Akurat w tym momencie w tym samym pomieszczeniu pojawiła się Anett.
-Tu jesteś, zaczynają Cię już szukać. -Stwierdziła, odwracając się w jego stronę i przyglądając się gitarzyście, jednak, gdy ten się odwrócił...
-Patrz jaki fajny. -Powiedział Uruha z uśmiechem, wyciągając rękę w stronę Anett, jednak szybko zauważył, że coś jest stanowczo nie tak. 
Anett stała przez chwilę jakby sparaliżowana, z lekko rozchylonymi wargami, a jej twarz wyglądała, jakby miała zaraz się rozpłakać.
-Anett, wszystko w porządku? -Zapytał, robiąc krok w jej stronę, ale jej odpowiedzią było zrobienie kroku w tył i kolejnego, i kolejnego, aż natrafiła na ścianę.
-Nie zbliżaj się z tym! -Krzyknęła, zamykając, wręcz zaciskając powieki. Kouyou widząc jej reakcję szybko odstawił zwierzątko na swoje miejsce i zaczął powoli do niej podchodzić. -Nie, nie, nie!! -Usłyszał jej krzyk, o ile nie można było nazwać tego piskiem, kiedy szatynka tylko się zorientowała, że gitarzysta do niej podchodzi, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Spokojnie, przecież nic się nie dzieje. -Uruha powoli ułożył dłonie na jej ramionach, ale zaraz szybko tego bardzo, ale to bardzo pożałował. Nagle poczuł znienawidzony przez mężczyzn ból, który wręcz wstrzymał jego oddech na kilka sekund.
-Co się tu.... -Nagle w przejściu pojawił się Aoi zaniepokojony krzykami, a za nim Reita. Oboje niemal nie wybuchli śmiechem widząc Kouyou zwijającego się z bólu po podłodze i trzymającego się za krocze.  Akira, gdy tylko spojrzał na wokalistkę podszedł do niej i mocno ją przytulił, a ta po chwili, głęboko oddychając, zaczęła się uspokajać.
-Myśl o chomikach, tak... Chomiki są słodkie i mają takie milusie futerko. -Powtarzała Anett jakby mantrę, mimo, że nikt w tym momencie jej nie rozumiał, a Takao był za daleko, żeby to przetłumaczyć.
-Pozbyła mnie mojej męskości -Wyjęczał przez zaciśnięte z bólu zęby Uruha, nawet na nikogo nie spoglądając.
-A to nawet na dobre Ci wyjdzie. -Skomentował chłodnym głosem Yuu, patrząc na przyjaciela. Nagle do całej czwórki dołączył Kai, który wielkimi oczyma przyglądał się jak Uruha leży na podłodze i jęczy z bólu, a Aoi z wrednym uśmieszkiem się temu przygląda, a na dodatek Reita przytulający Akumę, która majaczy coś po polsku. 
-Dobra przedszkole, ja nawet nie pytam, co się tutaj stało, ale się domyślam... -Przerwał lider, ciężko wzdychając. -Uruha, miałeś ją stąd wygonić w razie potrzeby, ale oczywiście jak o tym rozmawialiśmy, to przeniosłeś się do krainy tysiąca gitar. -Kai kręcił głową z niedowierzaniem, zasłaniając oczy dłonią.

           W końcu dzięki znajomością, a właściwie znajomością jej “ojca” udało się jej dostać adres człowieka, którego widziała dwa tygodnie wcześniej na cmentarzu. Stojąc pod domem widziała, że ktoś jest w środku, ale nie wiedziała kto mógłby jej otworzyć i czego może się spodziewać. Przecież to takie... Niewiarygodne i niby co miała by powiedzieć? 
W końcu przez fakt, że furtka była otwarta, podeszła do drzwi, do których po chwili zapukała.
          Kouyou po powrocie do domu miał nadzieję na spokojny wieczór. Właśnie sprzątał po posiłku, kiedy niespodziewanie usłyszał pukanie do drzwi. Przeklinając w myślach powoli zszedł na dół by otworzyć drzwi, a kiedy to zrobił przeżył niemały szok. Dziewczyna, która stała przed nim, to była ta sama, którą widział dwa tygodnie wcześniej. Kiedy tak przez chwilę stali w ciszy, Kouyou dokładnie przyjrzał się jej twarzy. Dziewczyna wyglądała niemalże jak Kiyomi w czasach, gdy chodzili do szkoły. 
-Wiedziałem, że przyjdzie taki dzień, że przyjdziesz, wejdź. -Ciszę przerwał gitarzysta, zapraszając dziewczynę do środka ręką.
-J... Ja nazywam się Temari i … -Dziewczyna zaczęła niepewnie, idąc za mężczyzną po schodach ku górze. Była w szoku reakcji mężczyzny na jej widok, jego mina naprawdę wyglądała, jakby się jej spodziewał, ale chyba oboje nie byli przygotowani na to spotkanie.
-Do tego zaraz przejdziemy. Napijesz się czegoś? -Zapytał Kouyou, wprowadzając brunetkę do salonu znajdującego się na piętrze. W sumie na dole oprócz sporego przedpokoju Temari zauważyła jedynie troje drzwi, czyżby reszta jego domu znajdowała się na piętrze?
Brunetka czekała w salonie, bawiąc się nerwowo palcami bądź rozglądając się po pomieszczeniu. Nigdzie nie zauważyła jakichkolwiek śladów, żeby ktoś z nim mieszkał, typowe mieszkanie samotnego mężczyzny. 
-Proszę. -Nagle z myśli wyrwał ją jego głos, gdy podał jej kubek z herbatą. Kouyou spokojnie usiadł w fotelu znajdującym się obok sofy, na której siedziała Temari. Cicho westchnął, odkładając swój kubek na stoliku. -Teraz. Co Cię do mnie sprowadza Temari? -Zapytał, kierując wzrok w jej stronę. 
-Ja wiem, jak zabrzmi to co powiem, ale... Chcę się dowiedzieć, co naprawdę stało się siedemnaście lat temu i kim są moi biologiczni rodzice, a jedyny trop trafia na Pana. -Słysząc ostatnie słowa, serce Kouyou na chwilę zamarło, a jego oczy momentalnie się rozszerzyły. Nagle odetchnął, kręcąc głową.
-O czym ty mówisz? -Zapytał niemal ostrym tonem, chociaż nie chciał wystraszyć dziewczyny, po prostu... Przecież jego córka nie żyje od 17tu lat.
-Wszystko zaczęło się, kiedy mama zachorowała... - Temari powoli zaczęła z opuszczoną głową, a wzrokiem błądziła na boki, ale po chwili ponownie skierowała wzrok na gitarzystę. -Potrzebowała dawcy, a ja nie mogłam nim być. Ojciec zaczął drążyć sprawę, mimo, że mama prosiła, by zostawił to spokoju, teraz mam wrażenie, że Ona coś wiedziała, ale tajemnice zabrała do grobu. W wynikach testów DNA, na które ojciec się uparł, wyszło, że nie jestem ani jego córką, ani jej. Tuż przed pogrzebem dowiedziałam się o wypadkach siedemnaście lat temu, oba w tym samym mieście, w ten sam dzień o podobnej godzinie i o dwóch dziewczynkach, które trafiły do tego samego szpitala, tyle, że jedna z nich nie przeżyła. -Kiedy skończyła, w jej oczach pojawiły się łzy, ale to dlatego, że bała się jego reakcji. 
-Wiesz Temari... -Kouyou lekko przechylił głowę w bok i zmrużył oczy, patrząc na dziewczynę. -Ktoś inny pewnie w tym momencie by Cię wyprosił, ale ja sam chcę się dowiedzieć, co wtedy naprawdę się wydarzyło i wiem, że bez powodu byś mnie nie szukała. -Kouyou siedział niewzruszony, ale jego słowa zaskoczyły brunetkę, której oczy się rozszerzyły w zdziwieniu. 
-Bo jest powód, nie mam nikogo. Całe życie czułam, że nie pasuje do ich świata, ale kiedy tylko wyszło na jaw, że nie jestem ich córką, ojciec postanowił wyrzucić mnie z domu i zrzec się wszystkiego, co ze mną związane, a że jest prawnikiem, to dobrze wie, jak to zrobić. -Po tych słowach Temari schowała twarz w dłoniach ukrywając przed Kouyou łzy. Ten natomiast poczuł gniew, aż jego dłonie zaświerzbiały, żeby w coś uderzyć, ale jedynie zacisnął je w pięści. Po chwili wstał, tylko po to by usiąść obok niej, a następnie delikatnie ją przytulił. 
-Wiem, że będziesz musiała przejść przez to po raz kolejny, ale jeżeli jest tak jak myślimy, to kłopoty dopiero się zaczną...

           Wieczory były już chłodne, ale Mino uparła się, by wyjść wraz ze swoim chłopakiem na spacer po parku. Przez ostatnie tygodnie nie mieli zbytnio czasu by się widywać, ponieważ Takao ciągle był zajęty swoją pracą, o której nic kobiecie nie mówił. Wiedziała jedynie, że pracuje jako tłumacz w zespole, w którym gra jego kuzyn, ale niepokoił ją fakt, że często pracował całymi dniami jako jedyny, nawet kiedy pozostali członkowie zespołu mieli wolne, On musiał pracować. 
-No byliśmy na chwilę, trochę niepotrzebnie. -Odpowiedział Takao, na zadane wcześniej przez Mino pytanie. Znowu powiedział “byliśmy”, nigdy nie mówił, że On był, czy coś z tych rzeczy, nie. Zawsze chodzi o kogoś jeszcze, co strasznie irytowało kobietę.
-A coś ciekawego się działo? -Zapytała Mino, unosząc brew ku górze. Zauważyła, że jej chłopak tego dnia strasznie się denerwował, a zarazem na samą myśl o pracy prawie wybuchał śmiechem.
-Taa, Kouyou to chyba przez trzy dni nie będzie normalnie chodził... -Takao zaśmiał się pod nosem. -Kobieta, a ma tyle siły.
-Kto? -Mino uniosła brew, nagle się zatrzymując. Najpierw myślała, że chodziło o którąś z dziewczyn zajmujących się makijażem, ale mina bruneta wskazywała na to, że chyba powiedział za dużo. 
-A! Nikt ważny. -Mężczyzna zaprzeczył lekko spanikowany. -Okazało się, że jedna z statystek ma arachnofobię, a nasz kochany Kouyou postanowił pochwalić się jednym z egzemplarzy uroczych pająków, które dzisiaj przyjechały, więc oberwał od niej kolanem prosto w krocze. -Takao podrapał się po głowie w zakłopotaniu, jednak Mino patrzyła na niego, lekko mrużąc powieki. 
-Statystka tak? Przecież statyści opuścili plan wczoraj. Co ty mi wkręcasz Takao?
-Mino... -Takao westchnął po chwili namysłu. -Wiesz, że to odgórna decyzja, że na razie nikt nie może nic powiedzieć, ale nie masz o co być zazdrosna. Wyjdzie singiel, to wszystko Ci wyjaśnię, dobrze? -Mężczyzna delikatnie ją objął, patrząc swojej ukochanej w oczy, jednak ta niespodziewanie odsunęła się od niego i odwróciła. 
-Chcę wrócić do domu. -Rzekła krótko i zaczęła iść przed siebie. Do tego dnia nie wiedziała, że chodzi o kobietę, a tajemnica, jaką Takao z tego robił jeszcze bardziej ją zirytowała. 
-A to miał być taki cudowny wieczór. -Szepnął Takao cicho pod nosem i wsunął dłoń do kieszeni swojej kurtki, ściskając w niej małe pudełeczko, po czym ruszył za nią już nawet się nie odzywając. Nie wiedział po czyjej stronie powinien teraz być, czy powinien przeciwstawić się umowie i powiedzieć Mino o sytuacji w zespole, czy powinien jednak siedzieć cicho i spokojnie przeczekać do premiery nowego singla z nadzieją, że ten związek wytrzyma do tego czasu.

           Mężczyzna wolał odwieźć dziewczynę o tej porze pod podany przez nią adres. Wcześniej dał jej swój numer telefonu, gdyby miała kiedyś jakiekolwiek kłopoty, no i ze względu na badania musieli mieć ze sobą jakiś kontakt. 
Kouyou robił to wszystko raczej ze względu na to, że dzięki Temari mógł w końcu dowiedzieć się, dlaczego Kiyomi tak nagle zniknęła po śmierci Asami i może w końcu dowie się, co tak naprawdę się wtedy wydarzyło.
Kiedy tylko Temari zniknęła za drzwiami domu, Uruha nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Przez chwilę siedział w samochodzie, zastanawiając się nad tym, co najlepszego mógłby teraz zrobić dla siebie samego. Znowu samotne picie albo... W pewnym momencie delikatnie się uśmiechnął i w końcu ruszył w kierunku swojego domu, układając w głowie dokładny plan, który pewnie i tak mu nie wyjdzie. 
W domu był dosłownie na chwilę, tylko po to by spakować najpotrzebniejsze rzeczy i wiedząc doskonale jaka jest pora, udał się do jej mieszkania...
          Anett spojrzała na zegarek i widząc, że zbliża się godzina dziesiąta w nocy, spojrzała jedynie na pudła porozstawiane po pokoju, a jeszcze kilka z nich było w salonie. Fakt, mówiła rodzicom, żeby spakowali z jej pokoju wszystkie rzeczy, ale nie myślała, że wezmą to na tak poważnie. Przecież rachunek za takie przesyłki z Polski do Japonii będą kosmiczne, a rozpakowanie tego zajmie jej kolejne kilka dni. Dobrze, że wcześniej odwiedził ją Kris by złożyć kilka mebli. 
Nagle wśród cichej muzyki puszczonej w tle usłyszała pukanie do drzwi. Zaklęła pod nosem, myśląc, że to przyjaciel czegoś zapomniał, jednak, gdy otworzyła drzwi zobaczyła Kouyou opierającego się nonszalancko o framugę drzwi.
-No witam, mam nadzieję, że nie przeszkadzam. -Uruha delikatnie się uśmiechnął, a Anett dopiero po chwili się zorientowała, że gitarzysta znowu chowa coś za plecami.
-Miło, że w końcu zapukałeś, a nie sam sobie otworzyłeś, ale jeżeli chowasz alkohol, to wybacz, ale nie mam ochoty dzisiaj pić, a jeżeli trzymasz tam jakiegoś pająka, to jesteś skazany na kastrację. -Po tych słowach kobieta się odwróciła i weszła w głąb mieszkania, zarazem wpuszczając Kouyou do środka, a ten wchodząc zaśmiał się pod nosem. 
-Ładnych słów Cię Takao uczy, będę musiał z nim porozmawiać i pudło. -Uruha podszedł do niej i stojąc za nią objął ją ręką, podając jej różę. Zaskoczona wokalistka odwróciła się w jego stronę i spojrzała mu w oczy. 
-Po pierwsze, nie chcę wiedzieć, skąd o tej porze dnia wziąłeś róże, a po drugie ja wiem jakie historie się tak zaczynają, więc po prostu powiedz o co Ci chodzi.
-Chciałem Cię przeprosić, naprawdę powinienem was słuchać...
-To ja powinnam Cię przeprosić, nie mogę wyjaśnić mojej reakcji, to była raczej obrona... -Szatynka westchnęła. -Już kilku debili wykorzystywało fakt, że często mnie paraliżuje i pająki znajdowały się na moim ramieniu lub kolanie, a w ostateczności reaguje jak przy łaskotkach, zaczynam kopać. -Po minie Anett widać było skruchę, ale Kouyou jedynie się uśmiechnął.
-Normalnie pewnie stwierdziłbym, że nic nie mówiłaś, ale wiem, że kiedy o tym rozmawialiśmy, to ja akurat myślałem o kimś. -W tym momencie Uruha szybko uciekł wzrokiem w bok, lekko przechylając głowę. 
-O kimś, w końcu to przyznałeś. -W tym momencie Anett postanowiła wykorzystać okazję na wyciągnięcie od gitarzysty informacji o tym, co go męczy od dwóch tygodni i delikatnie ułożyła dłonie na jego torsie.
-Skąd wiedziałaś? -Zapytał, obserwując jak kobieta powoli staje na palcach, zarazem zbliżając swoją twarz do jego, a jego serce ponownie mocniej zabiło tego dnia.
-Pamiętaj... -Anett mówiła powoli, patrząc Kouyou głęboko w oczy. -Wystarczy mi chwila, by odkryć twój umysł. -Gitarzysta zatracił się w jej słodkim głosie i przez ułamek sekundy miał nadzieję na kolejną, idealną okazję na pocałunek, ale w ostatniej chwili kobieta odsunęła się od niego i z wrednym uśmieszkiem na twarzy patrzyła na niego. -A ta torba to po co Ci? -Szatynka przerwała trwającą kilka sekund ciszę, wskazując na torbę gitarzysty. 
-Nie chciałem siedzieć sam w domu, to postanowiłem przenocować u Ciebie. W końcu to mieszkanie w papierach nadal należy do mnie, a nie do wytwórni. -Ostatnie zdanie dodał szybko, widząc jej niezadowolenie. 
-Jak chcesz, sypialnia jest cała twoja. - Kobieta w odpowiedzi jedynie machnęła ręką i udała się do drugiego, tego mniejszego pokoju. Kouyou zostawił swoje rzeczy w salonie i poszedł za nią, ale widok tego pokoju po “małym” remoncie, na który się zgodził go zaskoczył. 
Poza kilkoma kartonami w jego oczy rzucił się kolor ścian, już nie były beżowe. Jedna z nich była szara, a reszta fioletowa. W dodatku zauważył nowe biurko stojące przy oknie i rozłożoną kanapę, dokładnie pościeloną. Czyżby kobieta mówiąc, że sypialnia jest jego miała na myśli, że tutaj też i śpi? Poza innymi nowościami jak regał, który szatynka zaczęła zapełniać książkami czy fotelem stojącym przy biurku niczego specjalnego nie zauważył, jednak przecież trochę pudeł do wypakowania jeszcze zostało...

           Blondynka szykowała się już do snu. Tego wieczora postanowiła wypróbować nowy krem do twarzy. Wychodząc z łazienki jeszcze krzątała się po mieszkaniu, a tu coś posprzątała, a tu obejrzała jakąś zabawną reklamę w telewizji, jednak cały czas zastanawiając się nad tym, jak odzyskać Kouyou, a zarazem oddalić go od Anett, ale za mało o niej wiedziała. Jej plan zaprzyjaźnienia się z szatynką powoli się udawał, ale problemem było to, że Anett dobrze dogadywała się z Ayuko, przy której Miko czuła, że ta ją pilnuje. 
-Już niedługo znowu będziemy razem. -Szepnęła blondynka patrząc na ostatnie ich wspólne zdjęcie. Nagle Miko poczuła coś dziwnego na swojej twarzy, jakby pieczenie. Zrzucając ramkę ze zdjęciem z półki pobiegła do łazienki. Gdy tylko spojrzała w lustro niemalże nie krzyknęła z przerażenia. Na jej twarzy pojawiło się pełno różowych plam. Dobrze wiedziała, że szybko się tego nie pozbędzie, mimo, że niemalże natychmiast umyła twarz, a jeżeli ktokolwiek to zauważy, to nie dają jej żyć przez najbliższe tygodnie, w szczególności Ayuko i... Kouyou, który ostatnimi dniami traktował ją, jakby w ogóle nie istniała.

          Dochodziła północ, Kouyou właśnie zwolnił łazienkę i zajrzał do Anett, która nadal nad czymś pracowała. Zastanawiało go to, ponieważ zakończyła już pracę w poradni, a nadal przeglądała jakieś skany na komputerze i coś notowała, ciągle coś podliczała. A może po prostu uwielbiała diagnozować ludzi. Kouyou cicho podszedł i rozłożył się wygodnie na jej “łóżku”. Dopiero kiedy kobieta zdjęła z ucha jedną ze słuchawek, w ogóle zauważył, że czegoś słuchała pod jego nieobecność.
-Tylko nie zaśnij. -Rzuciła krótko, spoglądając na mężczyznę kątem oka, po czym zdjęła słuchawki i odkładając je na bok, odsunęła fotel od biurka. -Dobra, to teraz ja idę... A tak właściwie... -Nagle coś sobie przypomniała, patrząc na leżącego gitarzystę. -Powiesz mi o kim ciągle tak myślisz? -Zapytała, przyglądając mu się, a Uruha jedynie uniósł brew ku górze.
-Jeżeli powiem, że o tobie, to mi nie uwierzysz, prawda? 
-Prawda, gdybyś myślał o mnie, to cały czas patrzyłbyś na mnie, a ty wzrokiem ciągle gdzieś uciekasz, a pod nosem powtarzasz jakieś imię i nawet o tym nie wiesz. - Ostatnie słowa go zaskoczyły, naprawdę nie wiedział, że w czasie, gdy myśli o Asami go pochłaniały cokolwiek mówił. 
Kobieta nie słysząc odpowiedzi pokręciła jedynie głową i wstała udając się do łazienki. 
     Anett wróciła do pokoju po jakiś dwudziestu minutach, ale Kouyou zdążył już w tym czasie odejść w objęcia morfeusza. Kobieta cicho westchnęła patrząc na niego. Dobrze, że zajął zewnętrzną stronę, bo to Ona zawsze spała od strony ściany, była przez to pewna, że nie spadnie w trakcie snu. Gdy tylko udało się jej dostać na łóżko bez budzenia gitarzysty zauważyła, że czegoś jej brakuje. 
-No nie, nawet moją podusie z nimi zabrał i się przytula do siebie, narcyz jeden. -Szepnęła na tyle cicho, że sama siebie ledwo słyszała, wyciągając poduszkę spod głowy Kouyou na tyle ostrożnie, żeby go nie obudzić, i zaraz umiejscawiając ją pod swoją głową. “Od razu lepiej” pomyślała, kładąc się na boku tyłem do Uruhy. 
Gdy już powoli zasypiała, poczuła ruch obok siebie, a zaraz Kouyou objął ją ręką. Anett przez chwilę leżała nieruchomo. 
-Anett... -Usłyszała jego cichy szept przez sen, ale czy na pewno przez sen. Otworzyła oczy i obracając głowę spojrzała na niego, upewniając się, że ten nadal śpi. Zaśmiała się w duchu sama do siebie i wtulając się w jego rękę zamknęła oczy. A może On właśnie myślał o niej? Może akurat co do niego się myliła?...