8 lut 2022

Rozdział 49

 Witam. Wiem, spodziewaliście się rozdziału w weekend, ale wybaczcie, brak czasu i zmęczenie robi swoje... Dlatego korzystam w prawdopodobnie jedyny dzień przy komputerze w tym tygodniu, żeby dodać rozdział i coś wyjaśnić...
W zależności, na ile wystarczy mi gotowych rozdziałów z "Undead Hearts", to opowiadanie zostaje zawieszone najpóźniej do końca marca. W każdą wolną chwilę, czy wolny weekend będę siedziała i starała się wyjść z tego momentu opowiadania, który mnie blokuje, ale na to potrzebuje duuuużo czasu i jeszcze więcej weny. Dlatego będziemy się jak na razie widzieć co tydzień na wattpadzie, do odwołania. 
Do zobaczenia i miłego czytania :3

 
Rozdział 49: 

    ... Całkowicie się tego nie spodziewała, ale nagle poczuła jego pocałunek na ustach. Otworzyła szeroko oczy odsuwając się od niego. 
-Naprawdę wierzyłaś, że wyjdę? -Kouyou cicho się zaśmiał, patrząc jej w oczy. 
-Teraz już w ogóle Cię nie rozumiem. -Anett uciekła wzrokiem. 
-Po prostu nie chcę, byś miała jakiekolwiek wątpliwości... -Kouyou ujął jej twarz w dłonie i kciukami otarł jej łzy, które mimowolnie spływały po jej policzkach.  
-Ty też je masz i jakoś to nie jest problem. -Głos wokalistki nagle się załamał.  
-Bo One nie dotyczą tego, czego chcę. Może to zabrzmi zabawnie, ale cała ta sprawa z Miko coś mi uświadomiła i wcale nie chcę rezygnować z naszych planów. Sam spanikowałem, kiedy mówiłaś, że nie jesteś jeszcze gotowa. Poczułem, że już tego nie chcesz. -Kouyou opuścił lekko głowę, spoglądając na kobietę zza swoich włosów, które opadły na jego twarz. Ruda na te słowa cicho westchnęła. 
-I zamiast powiedzieć mi o tym od razu, urządziłeś sobie jakąś pieprzoną szopkę?! Ty naprawdę sobie żarty ze mnie robisz? -Anett odsunęła się od niego.  
-Właśnie dlatego nie chciałem Ci mówić, wiedziałem, że nie zrozumiesz.  
-Omijając już fakt, że wychodzi na to, że mnie okłamałeś, bo wcale nie chcesz „zwolnić”, potem próbujesz wmówić mi, że to ja mam jakieś wątpliwości... Wiesz co? Teraz? Po tym? Mam i to ogromne. Zawiodłam się na tobie i może to nie pierwszy raz, ale teraz naprawdę... Lepiej będzie jak już pójdziesz. -Kobieta odwróciła głowę, zaciskając wargi. 
-An, ja... 
-Naprawdę, nie chcę Cię już dzisiaj widzieć.  
-Ale... 
-Dam sobie radę, idź już. -Wściekła wokalistka odwróciła się od niego, czekając, aż w końcu usłyszy zamykające się za nim drzwi.  

     Następny dzień, to był istny chaos, szczególnie, że w nocy nie spała zbyt wiele. Próbując jakoś się odnaleźć w tym przed koncertowym cyrku, starała się też na ile mogła unikać Kouyou. Nadal czuła się zawiedziona i nawet po wielu godzinach rozmyślania, nie wiedziała co będzie dalej.  
Nie pomogło jej również pojawienie nowej osoby. Długonoga szatynka zwana Meggy. Kobieta już wcześniej pracowała z chłopakami przy poprzednich światowych trasach, jednak ze względu na brak Miko, Ayuko postanowiła poprosić amerykankę, by ta zaczęła pracę od początku trasy. A dlaczego pojawienie się jej nie pomagało wokalistce? Bo Meg była ładną, zadbaną kobietą, która od początku dnia posyłała w stronę Uruhy charakterystyczne uśmieszki. 
-An, coś Cię gryzie? -Zapytała Kathy, przysiadając się obok uwięzionej pod pędzlem Meggy, Anett. Doskonale wiedziała, że w tym towarzystwie lepiej będzie rozmawiać po polsku. 
-Kyu mnie gryzie. On mnie kiedyś doprowadzi do szału. -Wokalistka spojrzała kątem oka na przyjaciółkę, z racji tego, że nie mogła ruszyć głową. -Wczoraj odstawił jakąś idiotyczną szopkę, sam nie wie o co, a to naprawdę było niepotrzebne. 
 -Faceci. Oni zawsze muszą sobie sami problemy wymyślać? Szczególnie kaczuszka. -Rin rozbawiona pokręciła głową. 
-Powiedziałam mu tylko, że jeszcze nie jestem gotowa, żebyśmy zwolnili. On najpierw się ze mną zgadza, a na następny dzień stwierdza, że jednak nie, bo On nie chce zmieniać swoich planów i w ogóle to ja mam jakieś wątpliwości, a On nie chcę tracić czasu na coś, co nie ma sensu. Po prostu myślałam wczoraj, że go uduszę. -Anett westchnęła z bezradności.  
-Wiecie, ja też tu jestem. -Wtrąciła Meggy niezadowolona z tego, że nie rozumiała ich rozmowy. 
-Wiesz, to nasze prywatne sprawy, o których wiedzieć nie musisz. -Rzuciła szybko Kathy, uśmiechając się wrednie. -A tak wracając, wy chyba nie... 
-Niestety, twoje marzenie nie zostało spełnione. -Anett szybko przerwała przyjaciółce. 
-Od razu moje marzenie. Po prostu wiesz co o tym myślę i tyle. -Rin wzruszyła ramionami po czym powoli wstała. -Ale unikając go nie załatwisz tematu, tyle Ci powiem. Dobra, ja idę przypilnować reszty. 
-Tak, tak, szczególnie przypilnuj swojego Ruksia. -Odpowiedziała wrednie wokalistka, machając Rin, żeby ta już poszła.  

     Kiedy skończyły pracę, a przed zespołem został już jedynie koncert, Meg nadal nie rozumiała, o co chodziło wokalistce i jej “asystentce od siedmiu boleści”. Postanowiła podpytać swoje dawne przyjaciółki, czyli Tsune i Fumi, całkowicie olewając obecność Hitomi. 
-...Z tego co zrozumiałam, to pokłócili się z Uruhą, ale to raczej nic poważniejszego. -Jedna z brunetek wzruszyła ramionami. 
-Tsune, jak tak możesz? -Skrytykowała zaraz Fumi, a Hitomi dokładnie im się przyglądała.  
-Po prostu uważam, że to ich sprawa i radziłabym od ich związku trzymać się jak najdalej. Dobrze Ci radzę Meg, to jest zbyt pogmatwane, żeby zrozumieć tą dwójkę. -Tsune najpierw skrytykowała Fumi wzrokiem, a potem delikatnie uśmiechnęła się w stronę Meggy.  
-Tsune ma rację. Akuma ma charakterek, gorszy od Miko. -Wtrąciła nagle Hitomi.  
-Tylko, że ja i Miko się przyjaźnimy. -Meg uśmiechnęła się w stronę Hitomi. 
-Taa, zaprzyjaźniłyście się, kiedy chciałaś jej odebrać faceta. Ja w sumie nadal nie rozumiem, co wy wszystkie w nim takiego widzicie, ale nie mi oceniać. -Tsune spojrzała po każdej z zebranych dziewczyn z błagalnym wyrazem twarzy. 
-Chodzi mi tylko o to... 
-Hitomi, nie ważne o co Ci chodzi, a ty Meggy trzymaj się od niego jak najdalej, szczególnie, że widziałam jak Ci te twoje zielone oczka zaświeciły na jego widok. I nie wmówisz mi, że o nim zapomniałaś. Wasze macice powariowały, że tak za nim ganiacie? Nie ważne, nie chcę wiedzieć. -Po tych słowach Tsune wyszła, unosząc ręce ku górze, a Meg gwizdnęła, oglądając się za nią. 
-A tej co się stało? -Szatynka cicho się zaśmiała. 
-Facet jej życia znowu jest wolny, ale nadal nie zwraca na nią uwagi. -Odpowiedziała Fumi, jakby sama do siebie. 
-Ona nadal choruje na Yuu? -Meg uniosła brew.  
-Niestety, tak.  
-To wszystko jasne, czemu się tak wścieka. -Meggy zamyśliła się na chwilę, mrużąc przy tym lekko oczy, a zarazem układając w głowie pewien plan.  

     Do koncertu została godzina, a Anett ciągle gdzieś znikała. Kouyou w końcu udało się wyciągnąć od Krisa, gdzie rudowłosa zniknęła kilka minut wcześniej, ale przed tym i od niego musiał się nasłuchać. W końcu znalazł ją na palarni i w sumie przyszedł by minutę później i znowu straciłby okazję do rozmowy. Akuma akurat miała wychodzić, kiedy stanął przed nią. 
-An, nie możemy tak dłużej... -Zaczął, patrząc na nią. 
-Ja nadal nie wiem co mam Ci powiedzieć. -Anett spojrzała na niego tym swoim smutnym wzrokiem. -Nie rozumiem, dlaczego, nie wiem po co Ci to wczoraj było. Chciałeś, żebym Ci coś udowodniła?... 
-Anett, zanim się rozpędzisz. -Kouyou szybko jej przerwał. -Masz rację, powinienem powiedzieć Ci od razu, ale wiedziałem, że jak CI powiem, ty zaczniesz patrzeć na to wszystko inaczej i jeszcze więcej się między nami zepsuje. Widzę, że Cię tracę i nie rozumiem, dlaczego, ale zaczynam się przed tym bronić.  
-Kyu. -Akuma cicho się zaśmiała. -Widzisz nie to co powinieneś. Tak naprawdę, to w tym wszystkim od początku brakuje mi Ciebie. Od samego początku zajmujesz się wszystkim wokół, tylko nie nami. Gdyby tak nie było, zrozumiałbyś mnie i nie potrzebowałbyś jakichkolwiek dowodów na to, czy chcę z tobą być. Kocham Cię i to powinno być dla Ciebie jasne, ale nadal nie rozumiem, dlaczego mnie okłamałeś, zamiast powiedzieć mi od razu co myślisz. Szczerze, to decyzja teraz należy do Ciebie, czy chcesz być w końcu ze mną, czy nadal obok mnie, bo jeżeli to drugie, to masz rację... Nie ma sensu dłużej tego ciągnąć. -Anett już miała wyjść, kiedy Uruha chwycił ją za rękę. 
-Przepraszam. Wiem, że dużo razy nadużyłem twojego zaufania i równie wiele razy się na mnie zawiodłaś. Nie chcę się kłócić, szczególnie o coś, na co już nie mamy wpływu...  
-Już nie mamy?...-Ruda cicho powtórzyła, mrużąc powieki. 
-Przecież nie mam wpływu na to, kiedy będziesz gotowa.  
-Masz i to większy, niż Ci się wydaje. -Kobieta delikatnie się uśmiechnęła, po czym czule ucałowała jego usta. -Chodźmy, bo zaraz zaczną nas szukać.  

     Wszystko szło zgodnie z planem, można by rzec, że nawet za dobrze i zbyt szybko. Anett mimo hałasów wokół i muzyki słyszała i czuła bicie swojego serca, a raczej walenie. Czuła też, jak cała drży, mając wrażenie, że zaraz ucieknie, ale nagle na scenie nastała ciemność. W końcu taki był plan, a rudowłosa wiedziała, że nie ma już odwrotu.  
-Pierwszy raz jest najgorszy, ale dasz radę, a potem będzie już tylko lepiej. -Nagle usłyszała głos schodzącego ze sceny Takanoriego, który poklepał ją po ramieniu. Anett w odpowiedzi pokiwała mu głową, nadal patrząc przed siebie. 
-Chciałaś, to masz. -Warknęła sama do siebie, wzięła głęboki wdech, po którym wyszła na scenę. 
    Niedługo później było już po wszystkim. Po kilku godzinach stali już w hotelowym holu, odbierając klucze do pokojów.  
-Mam być w pokoju z Kouyou? Jego wycieczki do Anett nie dadzą mi spać. -Pierwszy ze swoim niezadowoleniem odezwał się Yuu. 
-O to się akurat nie martw, bo ja mam na głowie Rin. -Ruda wrednie się uśmiechnęła.  
-Hym, czyli mając pokój z Takanorim też mogę spać spokojnie. -Akira cicho się zaśmiał. 
-Słyszałem. -Rzucił swoim niezadowolonym głosem Ruki.  
-Hej, z pretensjami to nie do mnie. Ayuko wszystko planowała, ja nic nie mogę na to poradzić. -Kai z bezradną miną pokręcił głową. 
-A ty to jakaś księżna, że śpisz sam? -Zapytał wokalistka z podejrzliwą miną na twarzy. 
-Chciałbym, ale jestem z wami. -Warknął Kai z jeszcze większym niezadowoleniem, niż reszta kilka sekund wcześniej. 
-Chwila... -Zaczął Aoi. -Dwie dwójki i jedna trójka, o co chodzi tak naprawdę? -Nagle wzrok wszystkich skupił się na liderze, który ciężko westchnął. 
-To tylko dzisiaj, przeżyjecie. Tak jak już mówiłem, z pretensjami kieruje do Ayuko, ale Ona jest ostatnio strasznie nerwowa, więc nie radzę. -Po słowach lidera, wszyscy pomarudzili pod nosami i rozeszli się po pokojach. 
    -Niech zgadnę, ze względu na mnie i Kouyou będziesz mi siedzieć na głowie całą trasę, prawda? -Zapytała wokalistka, kiedy z Katherine weszły do pokoju.  
-Można tak powiedzieć. Ktoś was musi pilnować. -Kathy uśmiechnęła się wrednie. 
-Nie jesteśmy dziećmi. -Warknęła Anett, siadając na łóżku, nie zwracając nawet uwagi, że wyjmując wyciszony telefon z kieszeni spodni, przez przypadek odebrała połączenie. Z racji tego, że wokalistka od razu ułożyła urządzenie ekranem do dołu na łóżku, obie nie zauważyły tego faktu.  
-To, kiedy mu powiesz, że postanowiłaś odstawić tabletki? -Czerwonowłosa lekko przechyliła głowę w bok patrząc na przyjaciółkę. 
-Skąd ty o tym...Rin. -Anett jęknęła bezsilnie. -Wiesz, że w tym nie chodzi o niego i właśnie dlatego nie chcę mu na razie o tym mówić.  
-Ale zwiększasz ryzyko, powinien wiedzieć. -Kathy jeszcze raz spojrzała na nią błagalnym wzrokiem. 
-I mam mu robić nadzieję? Teraz, po tym co zrobił wczoraj? -An nagle wstała.  
-Z tego co widziałam, to mu wybaczyłaś.  
-Nie wybaczyłam. -Warknęła ruda. -Po prostu zostawiłam to tak jak jest i zobaczę co będzie dalej. Tyle, że mam dość powtarzania mu jednego i tego samego, jak i mam dość wysłuchiwania od niego jednego i tego samego, bo od początku, cały czas jest tak samo. Kouyou w jednym ma rację, to między nami się sypie. -Na koniec Anett ciężko westchnęła.  
-Nie wydaje mi się, żeby między wami było cały czas tak samo, skoro podejmujesz tak ważne decyzje, szczególnie teraz. -Kathy teatralnie przewróciła oczami.  
-Podejmuje je ze względu na siebie, nie na niego. Nie wiem jak dalej to wszystko się potoczy, ale przecież nikt nie powiedział, że to właśnie Kouyou będzie ojcem moich dzieci... 
    Kouyou w tym momencie się rozłączył. Powoli odłożył telefon i westchnął bezsilnie. 
-Zrozumiałeś cokolwiek z tego? -Yuu spojrzał na niego, unosząc brew. 
-Zrozumiałem wszystko i nie wiem, dlaczego odebrała, ale raczej miałem tego nie słyszeć. -Po tych słowach Uruha usiadł na łóżku. 
-A tak w wielkim skrócie? -Aoi zapytał, chociaż widząc minę blondyna, nie był pewien, czy chce zaspokajać swoją ciekawość. 
-W wielkim skrócie jestem skończony. -Kouyou zaśmiał się głupkowato. -Jestem tylko ciekaw, kiedy to postanowiła.  
-Wiesz co? Idź pod prysznic, a ja sam im powiem o spotkaniu. -Yuu po tych słowach wstał ciężko wzdychając i powoli podszedł do drzwi, wychodząc. 
        -… Chociaż, wolałabym, żeby tak było. -Anett zmarszczyła czoło patrząc na Kathy. 
-Próbuję, ale nadal nie rozumiem, dlaczego ty w ogóle z nim jesteś.  
-Wiem, najchętniej byś go wykastrowała i odesłała do najgorszych czeluści piekielnych, ale ja go kocham i dlatego z nim jestem. -Ruda posłała przyjaciółce wredny uśmieszek, po czym udała się do łazienki.  
-Ej, ja jeszcze z tobą nie skończyłam! -Rin zawołała za nią, jednak na próżno. Odetchnęła ciężko, rozkładając się na łóżku, ale zaraz musiała wstać, słysząc pukanie do drzwi. Gwałtownie otworzyła drzwi, jednak spodziewała się zupełnie kogoś innego. -Yuu? -Zapytała zaskoczona. 
-Taa, za godzinę widzimy się u chłopaków w pokoju, przekaż Anett. -Aoi uśmiechnął się słabo i już miał odejść, kiedy powstrzymał go głos czerwonowłosej. 
-Co kombinujecie?  
-Nic. Po prostu to pierwszy koncert tej trasy i pierwszy koncert An, więc trzeba oblać ten sukces. -Mężczyzna wzruszył ramionami, zostawiając zdezorientowaną Katherine. 
-Że wy jeszcze macie siłę... 

     Mino siedziała z niezadowoloną miną na łóżku i obserwowała, pakującego się Takao. Niezbyt była zadowolona, że jej narzeczony musi wyjeżdżać na kilka miesięcy przed ich ślubem. 
-Naprawdę musisz jechać? -Mruknęła z niezadowoleniem w głosie. 
-Tak muszę, taka praca i za to mi płacą. Mino, wszystko jest już dopięte na ostatni guzik, a nasz ślub jest w przerwie, między częściami trasy, więc o co Ci chodzi tym razem? -Takao odwrócił się w jej stronę, unosząc brew ku górze. Oj, jak mu się ta jej mina nie podobała. Od razu wyczuł kłopoty. Mino nadęła policzki, a jej oczy wyglądały, jakby miała z nich ciskać w niego piorunami.  
-Anett, Katherine, Hitomi i wszystkie inne... -Brunetka nie zdołała dokończyć, kiedy przerwał jej śmiech mężczyzny.  
-Naprawdę? Znowu jesteś zazdrosna? Dobrze wiesz, że żadna inna poza tobą mnie nie interesuje. -Takao spokojnie usiadł obok niej i objął ją ramieniem. -Szczególnie, że za niedługo się pobieramy.  
-Wcale nie jestem zazdrosna. -Mino nagle wstała, oburzona.  
-Oh, naprawdę? A sama kilka sekund wcześniej... 
-Takao! -Brunetka tupnęła nogą.  
-No dobra, dobra, ja nic nie mówię. -Takao przewrócił oczami. -Ale jechać muszę i nie możesz mnie zatrzymać. -Patrząc na narzeczoną uśmiechnął się delikatnie i powoli wstał, podchodząc do niej. -Ja też będę tęsknił. -Szepnął cicho i delikatnie ją pocałował. 

     Na miejscu wszystko zaczęło się wymykać spod kontroli. Szczególnie, kiedy Meggy postanowiła do nich dołączyć i usiadła obok Kouyou. Wszyscy zebrani pijąc swoje trunki, śmiali się i rozmawiali o czymkolwiek, byleby przez chwilę nie myśleć o pracy. Jedynie Uruha więcej milczał niż zwykle, zastanawiając się, czy powinien powiedzieć wokalistce o tym, że przez przypadek słyszał jej rozmowę z Katherine i już o wszystkim wie... W sumie to nie o wszystkim, bo tak naprawdę nie miał pojęcia o niczym. Nagle coś wyrwało go z tego zamyślenia, a dokładnie to damska dłoń na jego udzie. “Cholera, kolejna...” Warknął w myślach, mając nadzieję, że Anett siedząca przy drugim końcu stolika tego nie zauważyła. Szybko zdjął dłoń Meg ze swojej nogi i wstał, by wyjść na zewnątrz zapalić.  
Niestety, Anett kątem oka zauważyła tą sytuację i już miała pójść za nim, kiedy zielonooka szatynka ją uprzedziła. 
-Co za menda. -Syknęła wokalistka pod nosem, patrząc za kobietą.  
-Amerykański temperament, jak u Miko. -Wtrąciła siedząca obok niej Tsune. Sala była zajęta tylko przez nich, więc nikt obcy na szczęście tego nie widział, ale Anett martwiło, że tą scenę z wyjściem widział każdy, z którymi pracowali. Ruda wiedziała, że nie może teraz wyjść, chociaż wewnętrznie gotowała się ze złości. 
-Dawno się nie widzieliśmy. -Meggy powoli podeszła do gitarzysty.  
-Meg, mogłabyś więcej tak nie robić? -Uruha warknął, spoglądając na nią z ukosa. -Nie chcę mieć przez Ciebie jeszcze większych problemów niż już mam. Miko i Kiyomi na głowie mi wystarczają. 
-No tak, Miko coś wspominała, kiedy przyleciała na staż. Ale ja widzę, że z Anett tylko udajecie przed wszystkimi szczęśliwą parę, a tak naprawdę, coś wam nie wychodzi. -Meggy cicho się zaśmiała, uśmiechając się słodko. Nagle stanęła przed nim i objęła go w szyi. -Ale w końcu... Coś mi kiedyś obiecałeś.  
-Niby co? -Kouyou od razu odsunął ją od siebie. -Ubzdurałaś coś sobie. Od początku mówiłem Ci jasno, jak sprawa wygląda, że chodziło tylko o seks. Najpierw Miko, teraz An... 
-Z Miko się zaprzyjaźniłam, ale wy naprawdę byliście razem tacy szczęśliwi... 
-Meg. -Uruha ponownie warknął, przerywając jej. -Jeżeli chcesz się mieszać, dam Ci dobrą radę... Spakuj się i wracaj do siebie. Nie potrzebujemy powtórki z rozrywki ani ja, ani tym bardziej An.  
-Czyli, że Ona nic o nas nie wie? -Meggy ponownie się zaśmiała. 
-Już wiem. Tsune zdążyła mi na szybko wyjaśnić sytuację. -Nagle obok nich pojawiła się Anett ze swoim najsłodszym możliwym uśmiechem na twarzy, a Kouyou od razu wyczuł kłopoty. -Wiesz Meggy, Kouyou nie ma obowiązku spowiadać mi się z każdej kobiety, z którą sypiał, no chyba, że łączyło ich coś więcej... A skoro do teraz o tobie nawet nie wspomniał to... Odpowiedź nasuwa się sama. -Ruda delikatnie wtuliła się w gitarzystę, a ten jej dziwny uśmieszek nie znikał.  
-An... -Zaczął Kouyou. 
-Kochanie, mógłbyś? -Wokalistka spojrzała na niego, a potem na drzwi, dając mu do zrozumienia, żeby lepiej wrócił do środka.  
-Wolałbym... 
-Ja jednak wolałabyś, żebyś zostawił nas same. -Nagle głos rudej już nie był słodki, tylko ostry, a atmosferę między kobietami można by spokojnie kroić. Kouyou w odpowiedzi kiwnął i postanowił się ewakuować. 
-Nie wierzę, że zrobiłaś z niego pantofla. -Rzuciła Meg. 
-Nie, nie zrobiłam, po prostu Kouyou wie, kiedy się wycofać. Wiesz Meggy, miałam cały dzień, by się czegoś o tobie dowiadywać, ale nie sądziłam, że jesteś tak bezczelna, by posuwać się do takich zagrań na oczach jego ukochanej. Radzę Ci, żeby to się nie powtórzyło, ponieważ nie mamy już cierpliwości do takich jak ty. -Ostatnie zdanie Anett wycedziła przez zęby, po czym odwróciła się na pięcie i wróciła do środka.  
Meggy stała jeszcze przez chwilę zaskoczona tym, co się przed chwilą stało. Fakt, Miko opowiadała jej o Anett, a szatynka nie rozumiała, dlaczego tamta nagle zaczęła ją lubić. Szczególnie, że wokalistka okazała się psychicznie być kruchą osóbką z ogromnym temperamentem.  
Kiedy wróciła do reszty, Anett siedziała już obok Kouyou i gdy tylko się pojawiła, ruda wysłała jej ostrzegawcze spojrzenie. No, nie tylko Ona, bo wszyscy zebrani.