3 kwi 2021

Rozdział 34

 A no witam :)
No i w sumie nic do powiedzenia nie mam, bo wyrobiłam się w czasie i tak jak obiecałam, tym razem rozdział jest dłuższy. 
W sumie zostaje mi życzyć wam Zdrowych i Wesołych Świąt :)
Miłego czytania :3

Rozdział 34: 

    Minęło zaledwie kilka dni, a rodzina Anett szykowała się już do powrotu do Polski. Jednak tydzień to cholernie krótki czas. 
Tego ranka z racji, że miała ostatni dzień wolnego, które dostała by spędzić czas z rodziną, wraz z bratem udała się do pobliskiej kawiarni po kawę, by potem odbyć przyjemny spacer po parku. Oboje roześmiani w świetnych nastrojach weszli do środka Jednak za chwilę ten wesoły czar prysł. Dlaczego? A no dlatego, że Anett już wcześniej zauważyła, że Miko coś kombinuje. Z nikim nie dzieliła się swoimi podejrzeniami, póki nie miała dowodów. Z jakiegoś powodu widok blondynki siedzącej przy stoliku z obcym dla wokalistki mężczyzną, sprawił, że jej podejrzenia wróciły z ogromną siłą.  
-Zamów kawę, ja muszę coś załatwić. -Powiedziała szatynka, odchodząc od brata. Z racji, że Miko jej nie zauważyła, Anett usiadła przy stoliku za nią, tak, by nikt nie zorientował się, że to Ona, a tym bardziej, że podsłuchuje. A to co usłyszała wyprowadziło ją z równowagi. 
-Miko, wiesz, że druga taka okazja się nie zdarzy. Musisz przyjąć tą propozycję. -Usłyszała troskliwy głos mężczyzny. 
-Wiem, ale Kouyou się wścieknie jak się dowie. Jedyny sposób to podrzucić mu dziecko po porodzie i wyjechać. Inaczej nigdy się nie zgodzi, żebym zostawiła dziecko i wyjechała za granicę na tyle czasu. Wiesz Amane, On jest teraz z tą młodą i świata poza nią nie widzi. -Miko cały czas mówiła spokojnie, jednak w jej głosie była nutka niepewności. 
-No to tak zrób, nie będzie miał wyjścia. Będzie musiał zająć się dzieckiem... -To były ostatnie słowa mężczyzny, które usłyszała, kiedy Mateusz podszedł do niej z papierowymi kubkami w dłoniach. Wokalistka bez słowa wstała i wraz z brunetem udała się do wyjścia.  
-Aneta, co jest grane? -Zapytał zaskoczony zachowaniem siostry Mateusz. 
-To była ex Kouyou. Będę musiała z nim porozmawiać. Nie wiem co wymyśliła, ale to nie brzmiało dobrze. -Kobieta spojrzała na brata z zmartwieniem w oczach.  
-A co wymyśliła tym razem? Bo myślałem, że zamknięcie Cię w mróz na tarasie to maksimum jej możliwości. -Brunet spojrzał na kobietę kątem oka. Anett milczała przez chwilę do czasu, aż nie byli wystarczająco daleko od kawiarni. 
-Chce zostawić dziecko Kouyou i wyjechać, tak bez słowa. -W głosie An słychać było zdenerwowanie. 
-Co za idiotka. -Skomentował brunet chichocząc pod nosem i kręcąc głową w rozbawieniu. 
-I Ciebie to śmieszy? 
-Tak. Nie wiem z jakiego powodu chce wyjechać, ale tak po prostu tego nie zrobi. Na pewno jakoś się wyda. -Stwierdził Mateusz, przystając na chwilę, a wzrok spod przymrużonych powiek skierował na swoją siostrę. 
-Dlatego mówiłam, że muszę porozmawiać z Kouyou. -Nagle do uszu wokalistki dotarł dźwięk jej telefonu. Po wyjęciu urządzenia z kieszeni spodni zorientowała się, że dostała wiadomość, właśnie od gitarzysty. 
-Kyu zarezerwował stolik na dzisiaj, zaprasza nas do restauracji.  
-No, to będziesz miała okazję, by z nim porozmawiać. -Mateusz uśmiechnął się chytrze. 
-Nie, wolę to zrobić jak będzie spokojniej. Wiesz, jutro rano wylatujecie, nie będzie takiego zamieszania. Wtedy mu powiem. -Powiedziała szatynka, układając w głowie plan. 

    W mieszkaniu Kathy również tego dnia panował chaos, głównie z powodu wyjazdu Gabrieli i Takemi. Tak, dziewczyny następnego dnia również miały wylecieć do Polski wraz z rodziną Anett. Rin w sumie nigdy nie wnikała w czyjąś orientację, ale od kilku dni miała wrażenie, że Gigi i kuzynka Uruhy są razem. W sumie jakoś tego nie ukrywały, mimo, że też otwarcie się nie przyznawały.  
Katherine w sumie też miała co robić- musiała się wyszykować na randkę z Takanorim. Tak, w końcu po kilku dniach błagania przez mężczyznę zgodziła się z nim spotkać, w sumie... Przecież tak jej radziła An.  
-Wychodzisz dzisiaj? -Zapytała Gigi, widząc biegająca między swoim pokojem, a łazienką Rin.  
-Tak, jestem umówiona z Takanorim. -Czerwonowłosa nie miała zamiaru już ukrywać z kim i po co się spotyka. Te kilka dni naprawdę pomogły jej zrozumieć co czuje do mężczyzny. 
-W sumie... Ruki jest słodki. -Skomentowała Gigi. 
-Ty jesteś słodsza skarbie. -Odpowiedziała Takemi, a Rin postanowiła się ewakuować z tej niezręcznej sytuacji. Zaraz schowała się w swoim pokoju, by dalej wybierać, w co się ubrać na spotkanie. Chociaż Takanori uprzedzał, żeby nie wpadła na pomysły z elegancją itd. Nie chciał powiedzieć, co wymyślił, ale skoro mężczyzna stwierdził, że na sportowo, to będzie na sportowo. No ale przecież Kathy nie mogła wyglądać byle jak. 
-Coś ty wymyślił ty złe człowiecze. -Zajęknęła czerwonowłosa przeglądając zawartość swojej szafy. Po chwili sięgnęła za swój telefon by sprawdzić ile zostało jej jeszcze czasu. 

     Kobieta po powrocie do domu miała ochotę rozłożyć się na kanapie w salonie. Najpierw badania, a później zakupy sprawiły, że czuła się wykończona. Kiedy weszła do kuchni, jej mąż rozpakowywał już zakupy. Chciała mu pomóc, ale Kai zaraz ją objął, odciągając ją od jej zamiarów. 
-Kochanie, dam sobie radę, ty może się połóż? Nie powinnaś się przemęczać. -Yutaka uśmiechając się, zaprowadził Ayuko do salonu. 
-I tak będę musiała sobie radzić jak wyjedziecie. -Odpowiedziała kobieta, spoglądając na męża. 
-To Cię tak cały dzień martwi? Ayu, skarbie, przecież jest tyle osób, które Ci pomogą. Zresztą do trasy jest jeszcze sporo czasu. -Kai próbował uspokoić brunetkę, jednak widział po jej minie, że na marne.  
-A potem miesiącami Cię nie będzie. -Ayuko mówiąc to, usiadła na sofie, spoglądając na stertę papierów, leżących na stoliku obok. 
-Tak trasa wydaje się taka długa. Przecież będziemy mieli trochę przerw, więc co kilka tygodni będę w domu. -Yutaka usiadł obok niej. -Niczym się nie martw. 
-Staram się, ale to jest silniejsze ode mnie. -Kobieta spokojnie rozsiadła się wygodniej. -A Anett już wie? -Zapytała, spoglądając kątem oka na lidera. 
-Jeszcze nie. Raczej się dowie przy ogłoszeniu światowej trasy. -Kai dobrze wiedział, co jego żona miała na myśli. 
-Chcę zobaczyć jej minę, jak się dowie. -Ayuko cicho się zaśmiała, wtulając w Kaia, który właśnie ją objął. 
-Pewnie będzie szczęśliwa. -Perkusista zaśmiał się na samą myśl. -A teraz odpoczywaj i nie myśl o pracy. -Delikatnie ucałował czoło ukochanej i powoli wrócił do swoich obowiązków. 

     W końcu udało jej się dostać w umówione miejsce. Kathy nie znała tej części miasta i miała coraz większe wątpliwości, czy na pewno trafiła pod dobry adres. Kiedy rozglądała się po okolicy, nagle ktoś zasłonił jej oczy od tyłu. 
-Spóźniłaś się skarbie. -Nagle usłyszała wesoły głos Takanoriego, który po chwili odwrócił ją w swoją stronę. Tak słodko się uśmiechał, że Rin miała wrażenie, że zaraz się rozpłynie. „Nie, chwila! Dość!” pomyślała, próbując wrócić na ziemię. 
-Coś ty znowu wymyślił? -Kathy spojrzała błagalnie na wokalistę, nie będąc pewną, czy chce poznać odpowiedź.  
-Trochę ruchu nam nie zaszkodzi. -Ruki ponownie rzucił w stronę Rin tym swoim uśmiechem i ruszył w stronę hali, która stała nieopodal. Budynek okazał się ogromnym torem wrotkarskim.  
-Na kilka godzin mamy spokój. -Słysząc te słowa Katherine zatrzymała się na chwilę. Takanori naprawdę wynajął całą tą halę tylko dla ich dwójki? Chociaż z jakiegoś powodu się zarumieniła na myśl, że zrobił to dla niej. 
-Ty naprawdę nie masz czego z pieniędzmi robić. -Rzuciła czerwonowłosa, idąc za wokalistą. 
-No jak widać, nie. -Zaśmiał się Takanori, kątem oka spoglądając na kobietę. 
    Kiedy już znaleźli się na torze, Kathy nie czuła się zbyt pewnie z powodu wrotek na jej stopach, ale przecież była z Takanorim, który zdążył objechać kółko, zanim kobieta wykonała jakikolwiek ruch. Blondyn zaraz podjechał do niej, od razu ujmując jej dłoń. 
-No chodź, samemu to nie zabawa. -Delikatnie pociągnął ją za sobą, jednak nie zbyt gwałtownie, by Kathy nie straciła równowagi. 
-To prawda, że faceci to mentalne dzieciaki. -Mruknęła czerwonowłosa pod nosem, jadąc za wokalistą. Po chwili gdy nabrała pewności, dorównała jego tempa.  
Jeździli tak razem w kółko długi czas, czasami się ścigając. Uśmiechy nie schodziły im z twarzy, a śmiech nie ucichał. Nagle Katherine poczuła jak zakręciło jej się w głowie. Już miała upaść, gdy szybko znalazła się w objęciach wokalisty. Dopiero po kilku sekundach zdała sobie sprawę w tego, że jej dłoń znajduje się na jego torsie, a zarumieniona twarz była zbyt blisko jego twarzy. 
-Mówiłem, że nie pozwolę by coś Ci się stało. -Szepnął Ruki, opierając czoło o jej, cały czas patrząc jej w oczy.  
-Taka, ja... -Kathy już miała coś powiedzieć, kiedy Ruki jej przerwał. 
-Nic nie mów. Dopóki nie jesteś pewna, nie musisz nic mówić. Po prostu chcę być blisko Ciebie. -Słowa Takanoriego wydawały się kobiecie takie szczere, a jej serce zaczęło bić szybciej.  
-Tylko, że ja chcę. -Odpowiedziała kobieta, delikatnie się uśmiechając. Ruki na chwilę szerzej otworzył oczy, jakby nie dowierzając w to, co przed chwilą usłyszał. Powoli przesunął dłonią po jej policzku, by za chwilę złożyć na jej wargach czuły pocałunek, który bez zastanowienia został przez Rin odwzajemniony. Jednak ponownie nie na długo, gdyż kobieta ostrożnie uwolniła się z objęć mężczyzny, odjeżdżając od niego kawałek. 
-No ruchy Panie Matsumoto, bo noc nas zastanie. -Zawołała, oddalając się od wokalisty. 
-I tak jestem szybszy. -Rzucił Ruki, ruszając za czerwonowłosą.  

     Nastał wieczór. Walizki już prawie spakowane zajmowały połowę salonu, ale przynajmniej nie torowały już nikomu drogi. Przygotowania do wyjścia przerwał dzwonek do drzwi. Anett jak zwykle poszła otworzyć. Widząc gitarzystę, uśmiechnęła się. 
-Już jesteś? -Zapytała, wpuszczając Kouyou do środka.  
-Wiem, wcześniej, ale nie miałem nic do roboty. -Kouyou zaśmiał się głupkowato, po czym ucałował policzek ukochanej. 
-Em, no ok. -Anett otworzyła szeroko oczy. Wiedziała, że Kouyou miał tego dnia napięty grafik i mieli spotkać się dopiero w restauracji.  
-A tak ogólnie, masz chwilę? -Zapytał gitarzysta, a szatynka zauważyła, jak ten lekko zmrużył powieki. 
-Możemy porozmawiać jutro? Też mam Ci coś do powiedzenia. 
-To dlaczego chcesz czekać? -Wtrącił Kouyou, jakby ze złością. 
-Chcę, żeby było trochę spokojniej. Widzisz co się tutaj dzieje. -Anett kiwnęła głową w kierunku salonu. 
-O, cześć Kyu. -Nagle odezwał się Mateusz, który pojawił się tuż za nimi.  
-Dobra, gotowi? -Powiedziała Anett, próbując wyjść z tej niezręcznej sytuacji.  
    Kolacja mijała w wesołej atmosferze, a Anett z racji tego, że nie było z nimi Takao i musiała bawić się w tłumacza, nawet nie miała czasu myśleć o tym, jak powinna powiedzieć gitarzyście o tym co usłyszała rano w kawiarni. Chociaż cały czas czuła napięcie między nią a Kouyou. Miała dziwne wrażenie, że mężczyzna jest na nią za coś zły, ale idealnie to ukrywał.  
W pewnym momencie odeszła od stolika, by udać się do toalety, a gdy z niej wyszła, zauważyła, że Kouyou na nią czeka. 
-O co Ci dzisiaj chodzi? -Zapytała szeptem, patrząc na gitarzystę z zmartwieniem o oczach. 
-Ty naprawdę cały czas chcesz udawać, że nic się nie stało? Wiem o wszystkim. -Słysząc te słowa, serce Anett na chwilę zamarło. Ale, że o czym gitarzysta wiedział? Przecież nic takiego nie zrobiła, ani nie powiedziała, a przez cały tydzień widywała się tylko z nim i oczywiście rodziną, jakoś tak wyszło, że wspólnie w piątkę spędzali sporo czasu.  
-Kouyou, nie wiem o czym mówisz, ale nie przy nich. -Powiedziała szatynka proszącym głosem. -Porozmawiajmy jutro. -Dodała, chociaż miała co do tego pomysłu coraz więcej wątpliwości, ale nie chciała nikogo więcej mieszać w sprawy między nią, Kouyou, a Miko. 
-Skoro tak uważasz, to chyba nie mamy o czym rozmawiać. -Rzucił Uruha, kierując się w stronę pozostałych. Gdy wrócili do stolika, oboje udawali, że nic się między nimi nie stało, jednak wokalistka przeczuwała najgorsze. To miał być wspaniały wieczór spędzony z jej ukochanym i jej rodziną, a z nieznanego jej powodu, chciała już jak najszybciej wyjść.  

    Kathy i Takanori postanowili jeszcze pospacerować po parku, mimo późnej godziny. Chodzili beztrosko, ciesząc się wzajemnie swoją obecnością. Nic nie było w stanie zepsuć ich dobrych humorów, nawet psująca się pogoda. Kiedy zaczęło padać, Takanori zaproponował by schować się pod jedną z parkowych altan i spróbować przeczekać deszcz. Rin na to zaraz wyjęła parasol, z wrednym uśmieszkiem na twarzy.  
-Jednak nie jesteś przygotowany zawsze na wszystko mój drogi. -Powiedziała czerwonowłosa, podając mężczyźnie otwarty już parasol. Takanori odebrał go i obejmując Rin, osłonił ich oboje przed spadającymi kroplami wody.  
-Na część przygotowuje się ja, na część ty. Widzisz idealnie się uzupełniamy. -Zaśmiał się wokalista, idąc nadal wolnym tempem. Nie miał ochoty kończyć tego wieczoru, jednak pora była by kierować się już w stronę bloku w którym mieszkała Rin.  
Czerwonowłosa szła, wtulając się w wokalistę. Czasami zdarzyło się, że lekko zmrużyła powieki, rozgrzewając się jego ciepłem. Kiedy koniec końców dotarli pod drzwi jej mieszkania, odsunęła się od niego niechętnie, szukając kluczy w kieszeniach kurtki. 
-O, są. -Wyszeptała kobieta, odwracając się w stronę drzwi. Kiedy otworzyła zamek, Takanori nagle odwrócił ją w swoją stronę by ją pocałować. Tym razem pocałunek był dłuższy, powoli przechodząc z czułego w namiętny. W końcu Rin odsunęła się od wokalisty, swoje niezadowolenie ogłaszając cichym mruknięciem.  
-Dobranoc kochanie. -Szepnął blondyn. Szybko jeszcze ucałował jej usta i skierował się w kierunku windy. Kathy stała jeszcze przez chwilę, patrząc za mężczyzną, nie mogąc już się doczekać ich kolejnego spotkania. 

     Na szczęście udało im się wrócić do domu przed deszczem. Anett wraz z Kouyou idealnie udawali, że wszystko jest w porządku, chociaż wokalistka miała ochotę rzucić to wszystko w cholerę. Po co postanowiła poczekać?  
Kouyou tłumacząc się nadmiarem pracy, nie skorzystał z zaproszenia, kiedy dotarli do mieszkania. „Wiele pracy? A przecież nie miałeś nic do roboty” pomyślała Anett, żegnając się z gitarzystą. 
Tej nocy nie potrafiła zasnąć. Nie budząc nikogo siedziała na parapecie okna w swoim pokoju, obserwując spływające po szybie krople deszczu. Nadal nie miała pojęcia, o co poszło gitarzyście, cały czas analizowała w głowie wydarzenia z ostatniego miesiąca i nadal nic. Czuła w sercu charakterystyczny ból, a w jej głowie panowała niepewność. Nie zasnęła, nie spała w ogóle, nie mogła. 
    Rano odwiozła rodzinę na lotnisko. Gabriela i Takemi dotarły na miejsce taksówką, a Anett nabrała coraz większych podejrzeń do związku obu kobiet. „Chociaż im się układa” pomyślała, starając się ukryć smutek. Po czułych pożegnaniach, pełnych przytulania i wysłuchiwania, że ma o siebie dbać, a szczególnie na siebie uważać, w końcu została sama. W końcu polecieli.  
Wokalistka szybko udała się na spotkanie z Takanorim, z którym miała udać się na wywiad w radiu. A czas mijał jej niesamowicie wolno. W dodatku to zmęczenie wywołane brakiem snu. Na szczęście przez makijaż Ruki nie zauważył jej niewyspania.  
    Ale wróćmy do wolno mijającego czasu. W trakcie wywiadu wokalistka myślała, że zwariuje. Nie dość, że każda sekunda w jej odczuciu trwała wieczność, to ponownie odpowiadała na te same, powtarzające się co wywiad pytania, tylko dobierała inne słowa, by nie mówić ciągle jednego i tego samego. Nikt na szczęście nie zauważył jej podenerwowania, czy nawet poirytowania. Jednak brak snu to bardzo zły pomysł, ale co miała zrobić, skoro mimo jej usilnych prób w nocy, nie potrafiła zasnąć. Dobrze, że nie zebrało jej się na łzy, wtedy każdy by zauważył, że coś jest nie tak, a nie chciała ani rodzinie, ani nikomu innemu niczego tłumaczyć. 
Gdy wywiad dobiegł końca, postanowiła coś z tym zrobić. Jednak po pożegnaniu się z Takanorim na parkingu, stała jeszcze chwilę, patrząc na logo zespołu widniejące na masce jej samochodu. W końcu wsiadła i po chwili ruszyła. Wiedziała, że gitarzysta o tej porze powinien być w domu. Nie wiedziała jednak czego może się spodziewać, kiedy pojawi się u jego drzwi. Ale jak to mówią „Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana”.  
Po długich dla niej kilkunastu minutach stania w korkach i powolnej jazdy, w końcu zaparkowała przed jego domem. Zanim wysiadła, zastanawiała się jeszcze, czując jak jej dłonie drżą. Ale czego się tak bała? Przecież nic gorszego już nie mogło się wydarzyć. Po kolejnych minutach westchnęła głęboko i zadzwoniła do drzwi gitarzysty. Kiedy ten długo nie otwierał, spojrzała do pewności na zegarek, upewniając się, czy nie pomyliła godziny. No nie, jego wywiad dla jakiegoś pisma o gitarach dawno się skończył, a samochód mężczyzny stał na podjeździe.  
-Cholera. -Mruknęła praktycznie niesłyszalnie pod nosem i już miała się odwrócić by ruszyć w kierunku samochodu, kiedy usłyszała otwierające się drzwi. Z powodu czasu, jaki minął od kiedy wcisnęła ten przeklęty dzwonek, jej serce zamarło. 
-Co ty tu robisz? -Usłyszała za sobą głos Kouyou. Powoli na palcach obróciła się w jego stronę. Jego mina nie wyglądała na zadowoloną z powodu jej obecności. 
-Chyba musimy porozmawiać, nie uważasz? -Anett zmarszczyła czoło, udając jakaś cholerną odwagę.  
-Mówiłem, że już nie mamy o czym. Przegięłaś. -Głos Kouyou był oschły, a szatynka w ogóle nie rozumiała dlaczego. W sumie z tego powodu nie przespała nocy. 
-Przy nich chciałeś rozmawiać? Naprawdę? To nie był odpowiedni moment, a naprawdę mam Ci coś ważnego do powiedzenia. -Szatynka była nie ugięta w swojej decyzji. Jednak wcześniej miała nadzieję, że ta rozmowa odbędzie się w bardziej sprzyjającej atmosferze.  
-Wejdź. -Rzucił krótko gitarzysta, wpuszczając kobietę do środka. -Rozumiem, że Miko może coś kombinować, ale ty? -Zaczął, zanim wokalistka zdążyła cokolwiek powiedzieć. 
-Właśnie o Miko chodzi. -Powiedziała szatynka, całkowicie spokojnie. 
-Wiem, że to ty kazałaś komuś ją obserwować, zresztą sama zaczęłaś za nią chodzić. Co Ci odbiło?! -Kouyou niemal wykrzyczał jej to prosto w twarz. Czyli jednak Miko widziała ją w tej cholernej kawiarni. Kobieta zagryzła wargę, próbując się uspokoić, ponieważ oskarżenia bruneta wyprowadziły ją z równowagi. 
-Dobrze wiesz, że nie mam tutaj takich znajomości, by wynajmować ludzi do obserwowania jej. Byłam w tej kawiarni, prawda, ale nie byłam sama. Nawet nie zauważyłam, że tam była, po prostu usiadłam za nimi, czekając, aż Mateusz przyjdzie z kawą. Poznałam ją po głosie oraz po tym, że mówiła o tobie i waszym dziecku. Nie mówili szeptem, każdy mógł usłyszeć ich rozmowę! -Anett zacisnęła pięści, mając ochotę się wycofać. Naprawdę Uruha wierzył Miko tak po prostu na słowo? 
-Miko jest przerażona, nie miała by powodu, by kłamać... 
-A powiedziała Ci, że chcę po porodzie zostawić Ci dziecko i wyjechać bez słowa za granicę?! -Szatynka nie wytrzymała, po prostu wykrzyczała to co usłyszała z ust samej Miko.  
-Nie zrobiła by tego. -Kouyou skrzyżował ręce, patrząc ze złością na wokalistkę.  
-A wierz jej, mam to już gdzieś. Masz rację, to koniec. -Mówiąc to, Anett chwyciła za klamkę i od razu wyszła, trzaskając za drzwiami. W biegu wsiadła do samochodu i bez zastanowienia odjechała.  

     Gitarzysta po wyjściu Anett z całej siły kopnął w ścianę, przeklinając pod nosem. Jeszcze ten cholerny ból głowy wywołany kacem. Prawda była taka, że rano ledwo zwlekł się z łóżka, by dotrzeć na wywiad, w trakcie którego tylko marzył o powrocie do domu, ale w sumie to nie pierwszy raz. Kiedy w końcu wrócił do domu, postanowił zrealizować swój plan i położył się spać, jednak obudził go dzwonek do drzwi. Kiedy tylko zobaczył w drzwiach ukochaną, zaraz sobie przypomniał, dlaczego poprzedniego wieczora wlał w siebie tyle alkoholu. Po prostu czuł się zawiedziony, że Anett kombinuje za jego plecami jak jeszcze bardziej pogorszyć jego relację z Miko, której przecież praktycznie już nie było. Łączyło ich tylko dziecko 
Jednak teraz, gdy wyszła, jej słowa wciąż odbijały się echem w jego głowie. Przecież Miko nie wymyśliła by czegoś takiego. Z drugiej strony Anett też by sobie tego nie wymyśliła. Westchnął zrezygnowany, wiedząc, że musi wyjaśnić tą sprawę najszybciej jak się da. Po raz kolejny sięgnął po jakieś prochy na ból głowy, przebrał się i udał do mieszkania blondynki. W drodze cały czas myślał nad tym wszystkim. To prawda, Miko już wcześniej wspominała mu, że ktoś ją obserwuje, a An raczej nie miała powodu by posunąć się do takich rzeczy. Szatynka po prostu żyła z myślą, że On i jego była będą mieli dziecko, nie chciała się w to wtrącać.  
Kiedy stał już pod drzwiami do mieszkania kobiety, nie musiał długo czekać, żeby ta mu otworzyła. 
-Kouyou? Nie byliśmy umówieni. -Miko była zaskoczona obecnością Uruhy, ale od razu wpuściła go do środka. 
-Jest coś, co nie daje mi spokoju. Może ty mi to wyjaśnisz? -Zapytał Kouyou, idąc za blondynką do salonu. 
-Niby co? Przecież powiedziałam Ci wszystko wczoraj. Ona mnie przeraża. Przecież jesteście razem, czego Ona jeszcze chce? -Kouyou na te słowa musiał ugryźć się w język, by nie wygadać się, że najprawdopodobniej rozstali się z An. 
-Ona ma imię. Anett powiedziała mi coś bardzo ciekawego... -Uruha specjalnie przerwał wypowiedź, obserwując reakcję blondynki, która jakby się wystraszyła. -Chcesz wyjechać, prawda? Zostawić mi dziecko i wyjechać? -Zmrużył niebezpieczne powieki, robiąc krok w stronę Miko.  
-Kouyou, to nie tak... -Miko jakoś automatycznie się zaśmiała, nie wierząc, że szatynka naprawdę słyszała jej rozmowę z Amane.  
-A jak?  
-Widzisz, podsłuchiwała! -Blondynka głośno przełknęła ślinę, mając nadzieję, że odciągnie Kouyou od tego tematu.  
-Każdy mógł was usłyszeć, a to, że ją spotkałaś, to po prostu przypadek. Odpowiedz mi, to prawda? -Brunet jednak nie miał zamiaru odpuszczać, w końcu od tego zależało, na ile może ufać swojej ukochanej. Miko jedynie pokręciła głową w zrezygnowaniu.  
-Tak. Przyjęli mnie na ten staż do Stanów. Sam wiesz ile czasu się o niego starałam, jednak nie przyjmą mnie z dzieckiem. -Miko spojrzała na Kouyou z niepewnością w oczach, obserwując, jak ten po prostu się zaśmiał. 
-Nie wierzę... Chciałaś na siłę skłócić mnie z Anett, żebym nie dowiedział się prawdy. -Mężczyzna jeszcze przez chwilę się śmiał z niedowierzania, aż nagle całkowicie spoważniał. -Nie zrobisz tego. Po moim trupie. -Kouyou powiedział to ostro, a zarazem oschle. 
-Gdyby nie ta dziwka, cała ta sytuacja wyglądała by zupełnie inaczej! -Wykrzyczała blondynka, swoimi słowami wyprowadzając gitarzystę z równowagi.  
-Sama jesteś dziwką. Gdyby nie ty i twoje genialne pomysły, w ogóle nie było by tej sytuacji. -Uruha od razu poczuł piekący ból na policzku. -No co? Sama tego chciałaś, sama do tego doprowadziłaś. -Nie musiał długo czekać na kolejny policzek wymierzony przez Miko. Widział jak ta gotowała się ze złości.  
-Nie masz prawa... -Zaczęła kobieta, ale przerwał jej śmiech mężczyzny. 
-Mam, w końcu to moje dziecko, prawda? -Kouyou nie miał już ochoty ciągnąć tej rozmowy. Zrezygnowany pokręcił głową i udał się do wyjścia. Mimo błagań kobiety, żeby został, że ta mu wszystko wyjaśni po prostu wyszedł. Nie miał wątpliwości co do swojego ojcostwa, jednak ten pomysł blondynki przerósł jego najśmielsze oczekiwania.  

     Anett jeszcze długo jeździła po mieście by się uspokoić. Jednak  po powrocie do mieszkania nadal nie wierzyła w to, co się wydarzyło. Miała już tylko ochotę schować się w jakimś ciemnym kącie i dać upust swoim emocjom, czego jednak nie mogła zrobić od razu. Po zaledwie kilku minutach usłyszała dzwonek do drzwi. Przeklinając, że kogo to licho niesie, podeszła do drzwi i spojrzała przez wizjer. Zobaczyła kobietę, którą skądś kojarzyła, jednak nie była pewna skąd. Mając nadzieję, że kobieta po prostu pomyliła mieszkania, otworzyła drzwi. 
-Anett, prawda? -Zapytała uśmiechnięta, długowłosa brunetka. Szatynka stała zaskoczona, a nawet nie zdążyła odpowiedzieć, jak kobieta wprosiła się do jej mieszkania. -Jestem Kiyomi i chyba mamy do porozmawiania. -Dodała brunetka, a uśmiech z jej twarzy nie znikał. Anett gdy tylko usłyszała jej imię, od razu domyśliła się kim kobieta jest. Naprawdę nie miała ochoty na rozmowy, a tym bardziej nie z kolejną byłą Kouyou. Wokalistka już miała wyprosić kobietę, kiedy ta po prostu usiadła w salonie. Anett niechętnie zamknęła drzwi i poszła w jej stronę.  
-O czym? -Zapytała ostro, mając nadzieję, że da kobiecie do zrozumienia, że nie ma ochoty na rozmowy. 
-Nie podoba mi się, że kręcisz się koło mojego Kouyou. -Każde słowo Kiyomi było starannie dobrane, tak, by wytrącić wokalistkę z równowagi. 
-O czym ty mówisz? -Anett poczuła ponownie dziwną nutkę niepewności. Czyżby Kouyou uknuł całą tą kłótnie, by wrócić do swojej byłej? Nie, nie zrobiłby tego, przecież jej nienawidził za całą tą sprawę z Temari.  
-Wiem o twoim romansie z Kouyou i radziłabym Ci go szybko zakończyć. Już niedługo ja i Kouyou znowu będziemy razem. -Głos brunetki działał na nerwy Anett, w dodatku ten jej nie znikający wredny uśmiech. Wokalistka była już niemal pewna, co do swoich podejrzeń, jednak nie chciała pokazać kobiecie, że pomiędzy nią, a gitarzystą coś się wydarzyło. 
-Ja i Kouyou jesteśmy razem i jakoś nie wspominał, by pałał do Ciebie szczególną sympatią. -Odpowiedziała Anett poważnym, lecz oschłym głosem, mrużąc oczy. Powoli wstała podchodząc do drzwi, które otworzyła. -A teraz wyjdź. Nie mam czasu i ochoty na bezsensowne rozmowy. -Szatynka cały czas uważnie obserwowała kobietę, która o dziwo bez żadnego sprzeciwu wstała i udała się w stronę wyjścia. 
-Lepiej się mnie posłuchaj dziecko, albo tego pożałujesz. Gorzko pożałujesz. -Dodała Kiyomi wychodząc. Anett bez zastanowienia zamknęła za nią drzwi, czując jak łzy napływają do jej oczu. Jak On mógł jej to zrobić? Jak Kouyou mógł tak po prostu ją okłamać.  
Szatynka chwyciła za stojącą na pobliskiej półce figurkę, którą cisnęła przed siebie, patrząc jak ta roztrzaskuje się w drobny mak poprzez spotkanie z podłogą. Wyłączyła telefon i udała się do kuchni, by sprawdzić, czy po wizycie jej rodziny, został jej jeszcze jakiś alkohol. ‘No co? To niby pomaga” pomyślała, chwytając za butelkę wina. Nie mogła jednak nacieszyć się samotnością. Ledwo zasiadła w salonie z pustym jeszcze kieliszkiem, gdy usłyszała ponownie ten cholerny dzwonek do drzwi. Odłożyła szkło na stoliku i podeszła do drzwi od razu je otwierając. 
-Mówiłam Ci, żebyś dała mi spokój! -Krzyknęła, myśląc, że to Kiyomi się wróciła by jeszcze bardziej ją dobić, jednak gdy spojrzała przed siebie zobaczyła...