20 mar 2020

Rozdział 5

Witam.
Tydzień ciągnął się niesamowicie, aż miałam wrażenie, że ten dzień nie nadejdzie. Zdecydowałam się jeszcze nie obwieszczać, co ile, albo w jakie dni tygodnia posty będą się pojawiać. Może po tym weekendzie coś się wyjaśni... A jak na razie- Miłego czytania ;)

Rozdział 5: 

      -Ruki zamknij mordę. -Warknęła szatynka, sięgając po telefon, żeby wyłączyć budzik, jednak szybko zawróciła uwagę, że to nie budzik, a Takao wydzwania do niej z samego rana. Po kilku sekundach namysłu odebrała bez słowa. 
-Otworzysz mi w końcu drzwi? Bo stoję i stoję od pół godziny, a mój czas jest cenny.  
-” Tak, cenny, jak moja kolekcja zabytkowych samochodów, której nie mam” - Pomyślała jedynie dziewczyna, wyczołgując się z łóżka.  
Otworzyła drzwi tłumiąc ziewnięcie, a w drzwiach zobaczyła młodego bruneta. 
-Ty jeszcze nie gotowa? Kobieto... -Takao wszedł do mieszkania, a zdezorientowała szatynka patrzyła na niego unosząc brew. 
-Obudziłeś mnie to co się dziwisz. -Anett ponownie ziewnęła z teatralnym mlaśnięciem. 
-No to widzę, że gruba impreza była. -Mężczyzna się zaśmiał, patrząc na zaspaną Anett, która rozglądała się dookoła jakby czegoś szukała. 
-Nie, nawet nie było “grubo”, po prostu zasnęłam jak już było jasno. Daj mi chwilę, ogarnę się. -Po tych słowach szatynka zniknęła za drzwiami łazienki.  
-Czyli spałaś jakieś 4 godziny... -Tyle zdołała usłyszeć zza drzwi. 
Takao zaczął rozglądać się po mieszkaniu. Doskonale wiedział, że zanim jego kuzyn zaczął je wynajmować, wyglądało całkowicie inaczej, ale osoby wynajmujące to lokum uparły się na remont. Miał wrażenie, że te jasne ściany odebrały pomieszczeniom ich dusze.  
Tylko dlaczego jego kuzyn ze wszystkiego robił taką tajemnice, fakt, jest skryty, ale mógłby nie przesadzać w drugą stronę. 
-Już jestem. -Z zamyślenia wyrwał go głos kobiety. 
-Dobra, to bierzmy się do roboty, bo naprawdę nie mam dzisiaj za dużo czasu. 

      Kouyou wstał jeszcze przed południem, lekki kac dawał się we znaki, ale miał kilka spraw do załatwienia tego dnia. Już ubrany, wraz z kubkiem w dłoni podszedł do sofy, a raczej do zwłok szatyna, które się na niej wylegiwały.  
-Młody wstawaj. -Burknął pod nosem, podając Krisowi kubek z kawą pod nos, mając nadzieje, że zapach porannej kawy go obudzi. 
-Kouyou, mógłbyś raz w życiu być człowiekiem? Weekend jest i sam chlałeś, a i odpadłeś jako pierwszy. -Szatyn jedynie lekko uniósł głowę, patrząc na gitarzystę błagalnym wzrokiem. 
-Nie odpadłem, po prostu nie chciałem wyglądać tak jak ty teraz. -Uruha się zaśmiał, przysiadając na stoliku znajdującym się obok sofy. Cały czas dręczyło go to co szatyn mu powiedział poprzedniej nocy. Nie wracali już do tematu Anett ani Miko, skupili się na zwykłych męskich tematach. Jednak w Anett było coś co go zastanawiało. 
-Taa, a pamiętasz jak... 
-Skończ Kris, tak pamiętam, jak trafiłem do swojego łóżka. - Gitarzysta mu przerwał wiedząc, że ten zaraz będzie sprawdzać jego pamięć. 
-To co Cię tak zastanawia? -Kris powoli się podniósł, ale za chwilę poczuł skutki poprzedniej nocy. “Moja głowa” warknął cicho pod nosem wiedząc, że Kouyou go nie zrozumie. Zaraz usiadł na kanapie i sięgnął po swój telefon, żeby sprawdzić godzinę.  
-Szczerze? -Gitarzysta przyjrzał się szatynowi, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. -Twoja droga Anett mnie zastanawia, -Kris na jego słowa jedynie uniósł brew ku górze.  
-Stary, daj spokój. Nie udusiła Cię przy pierwszym spotkaniu ani żadnego z was. -Szatyn spoglądał na Kouyou z politowaniem, naprawdę, ten nie miał nad czym się zastanawiać, no chyba że... -Wpadła Ci w oko.  
-Zwariowałeś? Nie jest w moim typie!  
-Ciszej człowieku, ciszej. -Szatyn upił łyk kawy, ale reakcja Uruhy go rozbawiła. 

      Ayuko od rana chodziła nerwowa, czekała aż perkusista w końcu wstanie by chociaż spróbować z nim na spokojnie porozmawiać. Była pewna, że Yutaka został do późna w pracy, ale po telefonie od Yuu, żeby po niego przyjechała do baru, poczuła jakby dostała w twarz.  
Przecież nie mieli przed sobą tajemnic ani nie zabraniała mu widywać się z resztą zespołu poza godzinami pracy, a ślub coraz bliżej. 
-Kochanie, czy musisz tak trzaskać z samego rana? -Zapytał zaspany lider wchodząc do kuchni. 
-Z samego rana? Czy ty wiesz, która jest godzina? -Kobieta odwróciła się w jego stronę obserwując, jak ten siada przy stole. 
-No nie... -Wymamrotał pod nosem, chowając twarz w dłoniach. Brunetka cicho westchnęła i podała mu butelkę wody. 
-Ty w ogóle pamiętasz cokolwiek z wczoraj? I dlaczego nic mi nie powiedziałeś? -Jak zwykle Ayuko nie potrafiła tak po prostu nie zadawać ciągle pytań. 
-Mówiłem Yuu, żeby do Ciebie nie dzwonił, że dam radę sam wrócić. A nie mówiłem Ci, bo chcieliśmy spotkać się jedynie w szóstkę, tak, żeby nikt poza nami nie wiedział. -Te słowa mężczyzny po raz kolejny jakby ją uderzyły. Że piątka facetów i jedna kobieta? No poszaleli.  
-To co wyście tam robili?! 
-Nie krzycz błagam. Nic nie robiliśmy, siedzieliśmy i gadaliśmy, nic więcej, ale widzę jak wczoraj reagowałaś na Anett, mimo, że Ona nie jest w moim typie. -Kai spojrzał na narzeczoną kątem oka, po czym wyciągnął do niej ręce, żeby do niego podeszła. 
-Siedzieliście, gadaliście i piliście. -Brunetka westchnęła, siadając na kolanach lidera. 
-No z tym piciem, to raczej później. Na spotkaniu za dużo nie wypiliśmy, w dodatku Kouyou zaczął się dziwnie zachowywać, dogryzał Anett praktycznie w każdym temacie. W końcu jak zauważyliśmy, że Anett za chwilę nie wytrzyma nerwowo, postanowiliśmy się rozejść i z Yuu zmieniliśmy lokal. -Kai po krótce opowiedział Ayuko o tym co działo się poprzedniego wieczoru, a właściwie poprzedniej nocy, delikatnie ją do siebie przytulając. 
-No to jest gorzej niż myślałam. Sądziliśmy, że się zauroczy, ją wykorzysta i dziewczyna mu się znudzi, tak jak było z Miko... 
-A On robi coś całkowicie innego, jakby chciał ją odsunąć od siebie jak najdalej się da. -Kai dokończył za nią, na końcu zdania cicho wzdychając. 
-No a o czym rozmawialiście z Yuu? -Nie mogła się powstrzymać, żeby o to nie zapytać. 
-Jemu też odbiło na starość. Stwierdził, że chce utrzeć nosa Kouyou... -Tutaj Kai przerwał, wiedząc, że Ayuko od razu się domyśli o co chodzi. -Anett jest mądra i jeżeli odkryje w co ta dwójka zaczyna grać, to będzie prawdziwe piekło. -Dokończył spokojnie. 
-Rozmawiałam z nią wczoraj przez chwilę i wydaje mi się osobą, która nie zrobi niczego, co sprawiłoby, że zespół by na tym ucierpiał. -Ayuko uśmiechnęła się delikatnie i powoli wstała, wracając do swoich obowiązków. 

      Najpierw Takao ją męczył przez kilka godzin z językiem. Potem o umówionej dzień wcześniej godzinie pojawił się Yuu, żeby pojeździć z nią po mieście. Anett od razu zauważyła, że u gitarzysty na ich spotkaniu się skończyło, ale jak sam stwierdził “Skoro obiecał...”  
Wróciła do mieszkania dopiero w później porze obiadowej i od razu zabrała się do pracy, chociaż miała wrażenie, że o czymś ważnym zapomniała.  
Mimo rezygnacji z pracy w poradni, było kilka spraw, które musiała dokończyć. Skoro była sama w mieszkaniu, to nie przejmując się, puściła muzykę na głośnikach laptopa i zaczęła przeglądać jakieś teczki i inne kartki papieru. Jeszcze nie wiedziała, że za zaledwie pół godziny ktoś stanie po drugiej stronie drzwi.  
     Kouyou po rozmowie z Krisem nie był pewien, czy to dobry pomysł, ale postanowił przynajmniej dać sobie szanse i spróbować bliżej poznać Anett. Wiedział, że poprzedniego wieczora nie był dla niej zbyt przyjemny, ale stwierdził, że może uda mu się to naprawić, spędzając z nią trochę czasu sam na sam, co nie było trudne. 
Po wyprowadzce do domu po siostrze, która wyjechała do innego miasta, najpierw wynajmował to mieszkanie jakimś ludziom, aż w końcu sami się wyprowadzili, a mieszkanie stało puste. Kiedy na szybko trzeba było znaleźć jakieś lokum dla Anett od razu zaproponował, że może tu zamieszkać, ale zapasowe klucze cały czas miał przy sobie, przez co bez problemu wszedł do środka. 
Bezszelestnie zamknął za sobą drzwi, a piosenka, która leciała w kółko jeszcze mu w tym pomogła. Na wejściu zauważył kobietę siedzącą na kanapie i przeglądającą jakieś papiery. Nagle warknęła coś po swojemu, rzucając papiery na stół. Bezwładnie opadła na oparcie sofy, odchylając głowę w tył na tyle, że bez problemu go zauważyła. Od razu się wyprostowała i odwróciła w jego stronę. 
-Jak tu wszedłeś?! -Krzyknęła wystraszona, gdyż wiedziała, że na pewno zamknęła drzwi. Gitarzysta jedynie uśmiechnął się pod nosem i podszedł do niej, kręcąc kluczami na palcu. 
-To moje mieszkanie, więc mogę sobie tutaj przychodzić, kiedy chcę, a ty tu młoda tylko mieszkasz, więc muszę kontrolować, czy mi zaraz tego wszystkiego w powietrze nie wysadzisz. -Zaśmiał się cicho widząc jej minę. Jej szeroko otwarte usta i wskazujący palec skierowany w jego stronę mówił wszystko –Nie spodziewała się. 
-Czekaj... Ty jesteś właścicielem tego mieszkania? I... Beż, serio? -No dobra, ostatniego pytania dotyczącego koloru ścian w niemalże całym mieszkaniu się kompletnie nie spodziewał. Miał wrażenie, że informacja o tym, że to jego mieszkanie totalnie po niej spłynęła bez większego zainteresowania.  
Kouyou bez odpowiedzi usiadł obok niej i sięgnął po jedną z teczek leżącą na stole i zaczął się jej przyglądać, ale kobieta szybko wyrwała mu ją z ręki. 
-Ej! Ochrona danych osobowych. -Anett spojrzała na niego mrużąc groźnie oczy. 
-Spokojnie, byłem ciekaw czym takim się teraz zajmujesz. -Uruha uniósł ręce jakby się poddawał. 
-Muszę postawić kilka diagnoz, dokończyć opinie i jak widzisz, nie mam czasu na twoje inspekcje. -Szatynka wróciła wzrokiem na ekran swojego komputera. Kouyou cicho wzdychając wstał i udał się do kuchni. Otwierając lodówkę w celu wyjęcia z niej soku zauważył pustki. Fakt, robił zakupy na jej przyjazd, ale to były totalnie podstawowe produkty. Szybko napełnił szklankę soku i wyszedł do salonu. 
-Kobieto, czy ty cokolwiek jesz? -Zapytał, opierając się o ścianę. 
-Jedzenie... To o tym zapomniałam. -Jej odpowiedź sprawiła, że musiał zbierać szczękę z podłogi. Wiedział, że Takao miał być u niej w okolicach godziny dziewiątej rano, a zbliżała się piąta popołudniu. 
-Anett, czy ty w ogóle dzisiaj cokolwiek jadłaś? -Dopytał marszcząc czoło. 
-Nie. -Szatynka odpowiedziała ze spokojem w głosie, nie odrywając wzroku od ekranu. Uruha jedynie lekko się uśmiechnął, bo w jego głowie zrodził się plan. Podszedł do niej powoli i zamknął pokrywę jej laptopa, co oczywiście spotkało się z oburzeniem kobiety. 
-Idziemy na zakupy. -Oznajmił stając przed nią i zabierając jej kartki papieru z rąk. 
-I może jeszcze zaczniesz mi gotować? Uruha, naprawdę nie mam czasu na wygłupy. 
-Wygłupy? Cały dzień nic nie jesz i to ty się teraz wygłupiasz. -Po tych słowach gitarzysta lekko chwycił jej rękę, a kobieta w reakcji wstała, stając z nim twarzą w twarz. Przez chwilę miał okazję dokładnie przyjrzeć się jej twarzy, a w szczególności jej lodowato- błękitnym oczom, ale zaraz odwróciła głowę, jakby się rumieniąc. 
-Dobra, tylko się ogarnę. -Mruknęła pod nosem i udała się do łazienki, chociaż zauważył, że bez makijażu wyglądała na jeszcze młodszą.  
Dziewczyna na szybko poprawiła włosy, nałożyła delikatny makijaż i po około piętnastu minutach wyszła z łazienki. Następnie narzuciła na siebie parkę w kolorze khaki i chwytając za swoją torbę, spojrzała na niego. 
-To idziemy? -Zapytała, otwierając drzwi. Kouyou spojrzał zaskoczony na zegarek. “Szybka jest” pomyślał i po zebraniu swoich rzeczy wyszedł za nią...  

      Brunetka siedziała w salonie oglądając jakiś film. Kiedy Yutaka przechodził obok niej, chwyciła go za rękę. 
-A tobie co się stało kochanie? -Perkusista się zaśmiał, siadając obok niej. 
-Po prostu zastanawiam się cały czas, czy powinnam tak na wszelki wypadek ostrzec Anett przed Miko, w końcu mają razem pracować, a Miko... Zaczyna się naprawdę dziwnie zachowywać. - Ayuko naprawdę wyglądała na zmartwioną. Kai musiał chwilę pomyśleć, ale od razu ją przytulił do siebie. 
-Kochanie, całego świata nie zbawisz, to po pierwsze. Po drugie, nie wiadomo, czy tą dwójkę cokolwiek połączy. -Po tych słowach Kai przyłożył swoje wargi do jej czoła. Kobieta przez chwilę wtulała się w niego, po czym nagle się od niego odsunęła. 
-Wiesz, też zdążyłam Kouyou już trochę poznać i mam wrażenie, że jeżeli naprawdę wczoraj się zachowywał tak jak mówisz, to będzie miał powód. Albo Miko mu tak zalazła za skórę, że nie ma ochoty na romanse, albo woli, żeby go znienawidziła, zanim On ją zrani... 
-Możesz mieć rację. -Mężczyzna jej przerwał. -Ale od kiedy przyszedł z tym nagraniem, to ciągle mógł o niej nawijać, chociaż nie wiedział o niej nic, a teraz? Jak tylko pojawiła się osobiście, to przeszedł z skrajności w skrajność. 
-Kryzys wieku średniego... -Ayuko cicho westchnęła, ale po chwili oboje zaczęli się śmiać z jej stwierdzenia.  

      Anett szybko zaczęła żałować, że nie uprzedziła gitarzysty o jej niechęci do chodzenia po sklepach. Myślała, że mężczyzna się nad nią zlituje i szybko załatwią jakieś małe zakupy, ale nie! Ten musiał sobie wybrać centrum handlowe. 
-Kouyou, ty jesteś gorszy niż stereotypowa kobieta na zakupach. -Stwierdziła podchodząc do gitarzysty, który po raz kolejny zatrzymał się przy wystawie sklepowej. 
-Bo ty taka święta jesteś. Chociaż i tak najpierw muszę przejrzeć twoją szafę. -Zażartował, spoglądając na nią kątem oka. 
-Ty się z dala trzymaj od mojej szafy i wybacz, że nie płaczę, jak złamie mi się paznokieć, że nienawidzę chodzić po centrach handlowych i że w ogóle nadaje się do leczenia. -Na koniec wypowiedzi Anett delikatnie wysunęła język w jego stronę. 
-Ale ty marudzisz. Pogadamy jak kiedyś Takanori Cię wyciągnie na zakupy. -Na samą myśl gitarzysta się zaśmiał, a Anett cicho jęknęła z bezsilności. 
-Ale to Takanori chodzi na obcasach, nie ja. -Szatynka wzruszyła ramionami. 
-A przydało by Ci się. -Mężczyzna w duchu się zaśmiał, ale Anett jedynie spojrzała na niego jak na idiotę. 
-Powiedział “wysoki” Japończyk. -Szatynka ponownie westchnęła, kręcąc przecząco głową po czym zaczęła iść, a Kouyou grzecznie ruszył za nią. 
-Dzisiaj to ty się czepiasz. -Na te słowa kobieta nagle się zatrzymała i spojrzała na niego groźnym wzrokiem. 
-Bo nie mam czasu. Zgodziłam się, bo nie dałbyś mi spokoju, ale myślałam, że chodzi Ci o zwykły sklep, szybkie zakupy i do domu, ale nie... Pan WIELKI postanowił wybrać się na większe zakupy, bo co? Nową parę butów musi sobie kupić? -Gestykulacja, której użyła przy wypowiedzi i jej mina u uświadomiły gitarzyście, że kobieta zaczęła się denerwować. Wolał jednak nie przekraczać dalej tej i tak już cienkiej granicy i wymyślić coś innego. 
-No już dobrze, dobrze. Słońce moje najdroższe już się tak nie denerwuj. Poczekam, aż ty będziesz chciała wyjść na zakupy. -Przez chwilę mówił do niej jak do dziecka, co jeszcze bardziej ją zirytowało, ale Anett szybko sobie przypomniała, że w mieszkaniu widziała jakieś świeczki. Ogień po prostu ją uspokajał.  
Miała coraz mniej czasu, w dodatku Kouyou czasami jak coś powiedział, to myślała, że zabije go czymkolwiek, co będzie miała pod ręką. A co do ognia, czy Uruha nie wspominał wcześniej czegoś o wysadzaniu jego mieszkania w powietrze? No to najlepiej z nim w środku. 
-No to wtedy pójdę sobie sama. -Ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy klasnęła w ręce.  
     Po kolejnej godzinie w końcu wsiedli do samochodu. Kouyou nie zdążył nawet odpalić samochodu, gdy zauważył, jak szatynka wygodnie rozłożyła się na miejscu pasażera i zamknęła oczy.  
-Wygodnie Ci? 
-Esu! Człowieku! Daj mi chociaż te 5 minut na drzemkę w spokoju. -Tak, to była reakcja, której się spodziewał. Nadal była na niego wkurzona i pewnie tylko czekała, aż w końcu zostawi ją samą, ale wedle jego planu, musiała jeszcze trochę wytrzymać.  
Gdy wrócili do mieszkania szybko rozpakowali zakupy i Anett zabrała się dalej do pracy, a Uruha postanowił zabrać się za ugotowanie czegokolwiek. Z kuchni był idealny widok na salon, a szczególnie tą cześć, gdzie znajdował się stół i zestaw wypoczynkowy, przez co mógł co chwilę spoglądać na Anett.  
-Wariatka. -Zaśmiał się sam do siebie, kręcąc głową. Nie miał na myśli złego tego słowa znaczenia, po prostu musiał, a w sumie cała piątku musiała się przyzwyczaić do jej stylu bycia i jej dziwnych przyzwyczajeń.  
-Co tam buczysz pod nosem? -Kobieta spojrzała w jego stronę, ale Kouyou oczywiście jej nie zrozumiał. Czy Oni, czyli i Kris, i Anett zawsze musieli mówić “po swojemu” kiedy nie chcieli, żeby ich zrozumiał? Mogli po prostu nic nie mówić.  
-Może jak w końcu zjesz to będziesz trochę milsza. -Stwierdził podchodząc do niej i kładąc jedzenie tuż przed nią.  
-Wątpię. -Mruknęła pod nosem, zabierając od niego talerz i odkładając go na bok, a przez cały ten czas nawet na sekundę nie spuściła wzroku z ekranu. Gitarzysta jedynie zwrócił uwagę, że coś pisała. -No już, tylko skończę tą wiadomość. -Dodała, czując na sobie jego pytający wzrok.  
-A co takiego ważnego robisz? -Nie mógł się powstrzymać, żeby nie zajrzeć przez jej ramię, a do jego nozdrzy dostał się zapach jej perfum. Poczuł taki spokojny, nie za słodki, a raczej świeży zapach. 
-Muszę wysłać kogoś na dodatkowe badania, ale, że ja się już nie zajmę, to muszę kogoś poprosić o zajęcie się tym, a szkoda, ciekawy przypadek. -Ostatni raz kliknęła coś na klawiaturze i sięgnęła po talerz. 
-Ty naprawdę brzmisz jak lekarz. -Uruha stwierdził z pełną powagą, przyglądając się jej uważnie. 
-Gdyby psychologia była dziedziną medycyny, nigdy bym na nią nie poszła, chociaż jakim cudem skończyłam dwa kierunki to się sama sobie dziwie. - Po tych słowach gitarzysta ponownie musiał zbierać szczękę z podłogi. 
-Dwa? 
-No i jeszcze pracowałam, także nie dziw się, że zapominam o jedzeniu. -Kobieta wzruszyła ramionami, jak gdyby nigdy nic się wielkiego nie stało. 
-Zaczynam się zastanawiać, czy nie jesteś cyborgiem. -Tymi słowami udało się ją rozbawić, w końcu mógł usłyszeć jej śmiech.  
-Uspokoję Cię, nie jestem cyborgiem... 

1 komentarz:

  1. Uruha, ty wredna Kaczucho
    ale z drugiej strony, Anett w końcu coś zjadła
    ciekawi mnie czy dojdzie do konfrontacji Anett-Miko i czy ktoś inny przy tym nie oberwie

    OdpowiedzUsuń