27 mar 2022

Rozdział 50

 Cześć i czołem! Taa, w czasie tej przerwy za wiele nie napisałam, ale będę się starała nie robić już dłuższych, niezapowiedzianych przerw. W ogóle... 1 marca minęły już dwa lata, od kiedy zaczęłam publikować to opowiadanie i jak sami widzicie, to już pięćdziesiąty rozdział, także, chyba nie idzie mi tak źle, skoro jeszcze nie porzuciłam tego opowiadania, co nie? 
A co do wattpada... Oczywiście od jakiegoś czasu to opowiadanie jest również tam, tyle, że jakoś zapominam ciągle je aktualizować. Jednak widząc wasze zainteresowanie, postanowiłam, że jak tylko wszystko tam ogarnę, to opowiadanie będzie pojawiać się regularnie tam i tutaj. 
Dobra, już nie przedłużając, zapraszam na rozdział :3

Rozdział 50: 
 
Minęło kilka długich tygodni, w sumie to trzy miesiące zleciały tak szybko, że większość miała wrażenie, że minął dopiero tydzień trasy. Kouyou nadal nie powiedział Anett, że słyszał jej rozmowę z Katherine, chociaż niedomówienia między nimi cały czas narastały, a to głównie za sprawką Meggy, która za nic wzięła sobie radę wokalistki.  
    To był dzień ostatniego koncertu tej części trasy, a później miesiąc przerwy ze względu na termin Ayuko i oczywiście ślub Takao. Uruha miał nadzieję, że w tym czasie uda mu się wszystko poukładać z Anett, szczególnie, że nawet ostatnio nie mieli zbyt wiele czasu na rozmowy, jedynie kilka minut w ciągu dnia, kiedy mieli spokój od reszty i nawet nie wiedział, że wokalistka zauważyła, że coś go gryzie.  
Jak zwykle Meggy pracowała nad An, reszta była już gotowa, więc chłopaki porozchodzili się za swoimi obowiązkami. Tsune, Fumi i Hitomi sprzątały, nieświadomie wchodząc na temat tego, co ostatnimi tygodniami chodzi Uruszce po głowie.  
-Nie wiem, ostatnio nawet nie byliśmy bliżej, bo nie ma na to czasu, a co dopiero mówić o poważniejszych rozmowach. -Anett spokojnie odpowiedziała na wcześniejsze pytanie Tsune. 
-A może Cię olewa, bo już mu się znudziłaś? -Wtrąciła Meggy, jak gdyby nigdy nic. 
-Ktoś prosił Cię o zdanie? -Mruknęła Anett. 
-Może i nie, ale wszyscy widzą, jak Uruha trzyma Cię na dystans. Przyznaj, kiedy ostatnio Cię pocałował, ba, kiedy ostatnio Cię chociaż przytulił.  
-Meg, dość. -Warknęła groźne Tsune.  
-No co? Ja tylko mówię, jak jest. Wiem o nim tyle, żeby wiedzieć, że specjalnie ją olewa... 
-Wiesz Meg... -Nagle zaczęła mówić Anett, patrząc groźnym wzrokiem w lustro. -Wyjęczałam jego imię tyle razy, żeby wiedzieć, że nic o nim nie wiesz. Uprzedzałam Cię już, żebyś się nie wtrącała. 
-Tsa, zwykła dziwka myśli, że będzie mi rozkazywać. -Nagle Meg poczuła pieczenie na policzku. Nawet nie zorientowała się, kiedy Anett wstała i odwróciła się w jej stronę. Kładąc dłoń na policzku patrzyła, jak wokalistka wychodzi. 
-Hitomi, idź za nią i od dzisiaj ty się nią zajmujesz, a ty Meggy... Zawiodłam się na tobie. -Powiedziała Tsune, a Hitomi od razu wybiegła za wokalistką. 
-A nie miałam racji. Przecież same opowiadałyście... -Zaskoczona reakcją “przyjaciółek”, szatynka uniosła brew. 
-Nie, nie masz. Miko tak o niej mówiła, bo w końcu Kouyou zdradził ją z Anett, ale ty? Pragnę Ci przypomnieć, że dla niego to ty jesteś zwykłą dziwką, w końcu tylko sypialiście ze sobą. -Tsune nawet na nią nie spojrzała. 
-Tutaj ma rację. W dodatku wiesz, że w twoim przypadku lepiej, żebyś się między nimi nie mieszała. Tsune chciała tylko ją pocieszyć, a ty musiałaś się oczywiście wtrącić. -Stwierdziła Fumi. 
-Chwila, przecież ty też... 
-W żartach! Wcale mi na nim nie zależy, po prostu pracujemy razem. -Fumi na krótko spojrzała na Meg. -Ale z Tsune pamiętamy, jaki horror rozkręciła nam Miko, jak Anett tylko się pojawiła i nikt w zespole nie chce powtórki z rozrywki. 
-Wiesz Meggy, skończyłaś na dzisiaj, więc zejdź mi z oczu. -Warknęła Tsune. 
-A ty co? Wściekasz się, bo nadal nie potrafisz powiedzieć Yuu, co do niego czujesz? -Meggy wybrała sobie idealny moment na to stwierdzenie, widząc zmieszanego Yuu, stojącego w drzwiach, który niemalże natychmiast zniknął. Tsune na szczęście stała tyłem do drzwi, przez co tego nie widziała.  
-Nie, drażni mnie twoje podejście do Anett. Wszyscy ją lubimy i mówiłyśmy Ci, że ma charakterek i dobrze, że w końcu pokazała Ci pazurki. Lepiej już idź. - Po tych słowach Tsune, Meggy postanowiła jednak wyjść. W drzwiach minęła się z Hitomi uspokajającą Anett.  
Przez jakiś czas kręciła się wśród ludzi, jednak każdy zajęty swoją pracą zachowywał się, jakby wiedział, co powiedziała rudej. Pech też chciał, że nigdzie nie potrafiła znaleźć Kouyou, a w sumie to była idealna okazja, by zniechęcić go do wokalistki. Znalazła go w końcu, chodzącego w kółko po korytarzu i rozmawiającego przez telefon. Postanowiła się ukryć i poczekać, aż gitarzysta zakończy rozmowę. Podsłuchała, że rozmawiał z Temari, jednak wiedziała, że Temari to dziewczyna Akiry, więc dlaczego On z nią rozmawiał o zakupach i tym podobnych? Kiedy w końcu zakończył rozmowę, kobieta przyłożyła dłoń do obolałego policzka i wymuszając łzy ruszyła w jego stronę, wpadając na niego niby przypadkiem. 
-Meg, coś się stało? -Kouyou zmarszczył czoło, patrząc na szatynkę. 
-Anett, całkiem jej już odbiło. Dziewczyny zaczęły mówić o tobie, a Ona nagle, tak po prostu mnie uderzyła.  
-Meggy, a Miko nie uprzedzała Cię, że stosowała tą bajeczkę wiele razy? Niestety, to już na mnie nie działa. -Słowa Uruhy sprawiły, że mina kobiety momentalnie zrzedła, ale nadal udawała smutną. 
-Ale Kouyou... -Szybko ułożyła dłoń na jego ramieniu, podchodząc do niego bliżej. -Nie rozumiem, dlaczego z nią jesteś. Dobrze wiesz, że dałabym Ci wszystko czego tylko chcesz, a Ona...  
-Tylko, że to czego ja chcę, jest związane z Anett i skończ te gierki. Byłem przy tym i widziałem co się stało. Akuma nie pobiegła do mnie, tak jak myślisz, tylko wyszła, żeby się uspokoić. A i widziałem, jak podsłuchiwałaś, więc zanim znowu zaczniesz kręcić, uprzedzę Cię, że Temari, tak ta Temari z którą jest Reita, to moja córka, więc Anett ma rację- nic o mnie nie wiesz. -Meg słysząc te słowa, stała przez chwilę w bezruchu, patrząc na niego. Jakby przez chwilę nie docierało do niej, to co mężczyzna przed chwilą powiedział.  
-Ty... Ty masz córkę? -Szatynka cicho się zaśmiała, unosząc brew ku górze. -I Ona niby jest z Akirą? Dobre.  
-Tyle, że to nie żart, a smutna prawda. -Powiedział Kouyou całkowicie poważnie. Można by rzec, że zaraził ją tą powagą. -Jeżeli zastanawiasz się, dlaczego nie powiedziałem Ci o tym wcześniej, to po prostu... Nie jest twoja sprawa, jasne? -Po tych słowach gitarzysta po prostu ją wyminął, idąc dalej. Megg stała jeszcze chwilę w miejscu, analizując każde jego słowo, a szczególnie informację, że ma córkę.  

     Kiedy znalazła chwilę spokoju, schowała się gdzieś między wieszakami pełnymi ubrań. Przysiadła pod ścianą, chowając twarz w dłoniach, oczywiście uważając na makijaż. Niestety nie było jej dane na długo posiedzieć w spokoju, gdy znalazł ją Kouyou.  
-Anett...  
-Wiem, przesadziłam. Pierwszy raz naprawdę nie wytrzymałam. -Wokalistka spojrzała na niego, jakby błagała go o litość. 
-Pierwszy? A ja to co? Nie raz ober... -Kouyou chciał zażartować, ale nagle groźny wzrok Anett go powstrzymał. -Dobra, masz rację. Ale wiesz co? Dobrze zrobiłaś, mnie Meggy też strasznie wkurza, ale niestety ze względu, że jestem facetem, nie wypada mi jej przyłożyć, a bardzo bym czasami chciał. -Mówiąc to, przysiadł obok niej, od razu obejmując ją ręką. 
-Możemy o niej nie mówić? Mamy chyba coś innego do omówienia. -Kouyou czasami bawiło to, jak nastrój Anett się zmieniał. Teraz mówiła z głosem pełnym zmartwienia, zresztą jej oczy też wskazywały na to, że coś ją martwiło.  
-Kochanie, ale niby o czym chcesz rozmawiać? -Uruha zmarszczył czoło, dokładnie jej się przyglądając. 
-Powiesz mi w końcu do cholery, co Ci chodzi po głowie od początku trasy? Jeżeli myślałeś, że nie zauważę, że coś Cię gryzie tyle czasu, to naprawdę masz mnie za idiotkę.  
-An, to nie tak. Po prostu wiem, że jak Ci powiem, to się wkurzysz. -Słowa gitarzysty jeszcze bardziej zaintrygowały kobietę. 
-Kouyou, ty chyba nie... 
-Nie... -Przerwał jej szybko, śmiejąc się głupkowato ze stresu. -Nie zdradziłem Cię. Po prostu... -Uruha głośno westchnął. -Możemy o tym porozmawiać innym razem?  
-Innym razem, wiedząc, że ja wiem, będziesz uciekał od tej rozmowy. Mów, zanim skończy mi się cierpliwość. -Ruda wydała się bardzo poirytowana. -Albo wiesz co? Nie mów, może rzeczywiście lepiej, żebym nie wiedziała. -Anett nagle się podniosła. 
-An... -Kouyou chwycił ją za rękę, wstając za nią. Kobieta odwróciła się w jego stronę, krzyżując ręce, a jej oczy mogłyby ciskać piorunami. -Sam czekałem, aż sama mi powiesz. Nie chciałem, żebyś wiedziała, że już wiem. Wtedy w hotelu po pierwszym koncercie, dzwoniłem do Ciebie, nie wiem, jak to zrobiłaś, że odebrałaś, nie wiedząc o tym, ale przez to słyszałem twoją rozmowę z Kathy. -W tym momencie na twarzy Anett pojawiło się przerażenie.  
-Ile z tego słyszałeś?  
-Wystarczająco, żeby wiedzieć, że nikt przecież nie powiedział, że to ja będę ojcem twoich dzieci, wtedy się rozłączyłem i do teraz nie potrafię uwierzyć, że to powiedziałaś. 
-Kouyou... -Anett poczuła się, jakby opadła z sił. -Gdybyś wytrzymał jeszcze jakieś 10 sekund, wiedziałbyś, że jednak wolałabym, żebyś to był ty. Gdybyś wytrzymał jeszcze chwilę dłużej, wiedziałbyś, że jestem z tobą dlatego, że Cię kocham, idioto.  
-To nie zmienia faktu, że nic mi nie powiedziałaś. -Uruha spojrzał na nią, jakby chciał dać jej do zrozumienia, że nie jest zły, a raczej rozczarowany.  
-I myślisz, że przez ten cały czas nie chciałam Ci powiedzieć? To, że wtedy powiedziałam, że nie byłam gotowa, nie oznacza, że o tym nie myślę. Chciałam Ci powiedzieć, ale zawsze coś się dzieje, a w dodatku drażni mnie Meggy, kiedy próbuje się do Ciebie kleić, jak tylko może. Postanowiłam poczekać, aż będzie między nami trochę spokojniej. -Anett wzruszyła ramionami, chociaż wiedziała, że jej słowa nic tu nie pomogą. Jednak Kouyou skupił się na jej jednym słowie, a szczególnie na tym, że użyła czasu przeszłego. 
-To nie zmienia faktu, że raczej powinienem wiedzieć o tym wcześniej.  
-Odstawiłam je miesiąc temu, nie masz o co się martwić... -Ruda chciała coś jeszcze powiedzieć, jednak przerwał jej Kai.  
-Tu jesteście. Pora zaczynać. -Rzucił szybko lider, po czym odszedł, a pozostała dwójka poszła za nim.  

     Po koncercie zrobiło się jakieś zamieszanie. Kai każdego poganiał, cały czas próbując gdzieś dzwonić. Dopiero po chwili reszta zespołu domyśliła się o co chodzi. 
-Ciekawe, ile miał nieodebranych. -Zaśmiał się Akira, patrząc z boku, jak i reszta na to całe przedstawienie. 
-Yutaka, za dwie godziny będziemy do Tokyo, jeszcze zdążysz. -Rzucił w stronę lidera roześmiany Ruki. 
-Powiedział co wiedział. -Mruknął Kai pod nosem podchodząc do nich.  
-Spokojnie, jeszcze zdążysz zemdleć. -Zaśmiała się Katherine. -Dobra, do busa i jedziemy, jak tak Ci się śpieszy.  
-Rin, nie dziw się, że chłopak się stresuje, w końcu Ayuko miała termin na za tydzień. -Nagle, jakby znikąd odezwała się Anett. Mimo, że cały czas stała przy nich, odezwała się dopiero teraz. Powoli odsunęła się od ściany, o którą się opierała i ruszyła w stronę wyjścia. -To idziecie?  
    W drodze powrotnej, mimo panującego wokół gwaru rozmów, wokalistka milczała, patrząc przez szybę. Uruha domyślił się, czego Anett nie zdążyła powiedzieć i nawet nigdy nie pomyślałby o tym w ten sposób, w końcu Anett by mu tego nie zrobiła. Jednak jej stwierdzenie, że wcześniej nie była gotowa, w jakiś sposób go uspokajało. A może tylko dawało złudną nadzieję, że chociaż trochę jest lepiej.  
A Anett była po prostu zmęczona i starała się chociaż przez chwilę o tym wszystkim nie myśleć- O trasie, o Kouyou czy nawet o Meggy, która na szczęście była już w drodze powrotnej do USA. Chociaż myśl, że za miesiąc znowu ją zobaczy napawała ją niepokojem, ale nie miała już po prostu siły o tym myśleć.  
    Kouyou postanowił odwieźć Anett do domu, jednak ta cisza między nimi go niepokoiła. Stwierdził jednak, że jeszcze chwilę poczeka.  
Wchodząc do mieszkania, wokalistka rzuciła swoją torbę w kąt, marząc już jedynie o śnie. 
-Kouyou, nie musisz zostawać, naprawdę. -Mruknęła cicho, spoglądając na gitarzystę. 
-Wiem, ale mamy coś do dokończenia, no i sporo się tego zebrało w te kilka miesięcy. -Uruha lekko się uśmiechnął.  
-Kyu, naprawdę jestem zmęczona, już ledwo myślę. -Anett spojrzała na niego błagalnym wzrokiem, na co blondyn uśmiechnął się szerzej. 
-Też mam już dość dzisiejszego dnia, ale chcę w końcu wiedzieć, jak to wszystko między nami tak naprawdę wygląda. Wiem, co chciałaś wtedy powiedzieć i nigdy do głowy by mi nie przyszło, że byłabyś w stanie coś takiego mi zrobić, tak, masz tutaj rację, nie jesteś Miko. Po prostu chciałem, żebyś sama mi to powiedziała. Wiem też, że zachowanie Meggy Cię drażni, że Ona doprowadza Cię do furii, ale to za tobą cholernie tęsknie... -W tym momencie Kouyou podszedł do niej bliżej, na chwile ujmując jej twarz w dłonie.  
-Też za tobą tęsknie i nie chcę, byś mnie teraz źle zrozumiał, ale ja nic od Ciebie nie chcę, poza tym, żebyś był. Nie patrzę na to kim jesteś, na to, ile zarabiasz, gdzie mieszkasz czy czym jeździsz, nie obchodzi mnie to. A że inni myślą inaczej? Mam to, gdzieś. Twoje żartobliwe flirty z dziewczynami? W sumie mnie to też bawi, szczególnie, kiedy rzucasz Tsune tekstem o jej pięknych oczach, zawsze specjalnie myląc kolor. Tu nie chodzi o to, że ogólnie jestem zazdrosna, ani o to, że trzymam Cię specjalnie przy sobie z jakiegoś powodu. Tu chodzi o tą jedną, jedyną osobę, która robi wszystko, żeby za każdym razem wyprowadzić mnie z równowagi. -Anett cicho westchnęła, kręcąc głową. -Wiem, że mi nie wierzysz w to, że chciałam Ci powiedzieć, nie dziwię się... -Nagle Kouyou przerwał jej krótkim pocałunkiem.  
-Wierzę Ci. Fakt, mogłem powiedzieć Ci od razu, że wiem. I czasami jesteś zazdrosna, ale w twoim wykonaniu to nawet słodkie.  
-Taa, słodkie... Dopóki kogoś nie zamorduje. -Ruda cicho się zaśmiała. -Przepraszam Cię, ale ja naprawdę już ledwo stoję. -Dodała, udając się w stronę łazienki. 
-Ej... Ale, że sama? -Rzucił pośpiesznie Kouyou, idąc za nią.  

     Następnego dnia obudził ja kolejny dźwięk wiadomości, który wydał z siebie jej telefon. Kiedy otworzyła oczy, upewniła się, że w łóżku jest sama, a przecież pamiętała, że zasnęła w objęciach gitarzysty. Doskonale też wiedziała, czyje były wiadomości, które ją obudziły. To Ayuko i Kai ciągle wysyłający wszystkim kolejne zdjęcia nowonarodzonej Echiko.  
Ruda powoli zwlekła się z łóżka i powoli poczłapała do kuchni, gdzie oczywiście zastała Kouyou. Przez chwilę, oczywiście nie zauważona, przyglądała mu się, kiedy próbował stworzyć jakieś śniadanie. Gitarzysta był też gotowy do wyjścia, a to oznaczało, że wstał o wiele wcześniej.  
Anett nadal niezauważona, po cichu podeszła do niego i obejmując go od tyłu, wtuliła się w jego plecy. 
-Już nie śpisz? -Kouyou cicho się zaśmiał, lekko obracając głowę w jej stronę.  
-To ja powinnam Cię o to zapytać. -Mruknęła cicho wokalistka. 
-Muszę po prostu coś załatwić. No i sprawdzić, czy mój dom jeszcze stoi.  -Uruha się zaśmiał i powoli odwrócił w jej stronę. -Ale spokojnie, cały wieczór mam dla Ciebie. 
-Wieczór powiadasz? -Anett uniosła brew ku górze. -To ja już wiem co Ci chodzi po głowie.  
-Oj tam, od razu, że coś mi chodzi po głowie. Po prostu chcę w końcu spędzić z tobą trochę więcej czasu. Czy to źle? -Kouyou spojrzał na nią z miną zbitego psa. Ruda przewróciła oczami, lekko kręcąc głową.  
-Nie mówię, że źle. Po prostu już dobrze wiem czego się po tobie spodziewać. -Anett się zaśmiała. 
-No dobrze, już nie wnikam, ale ty w końcu na spokojnie coś zjesz. -W tym momencie Kouyou podstawił jej pod nos talerz z kanapkami.  
-Ale nie jestem głodna. -Miauknęła Ruda z niezadowoleniem. 
-Nie wyjdę, dopóki nie zjesz. -Rzucił bezmyślnie Uruha, dopiero po chwili orientując się, co właśnie powiedział.  
-Czyli, że ja nie zjem, a ty mnie nie zostawisz na cały dzień? Mi pasuje. -Anett zaśmiała się złowieszczo, powoli się od niego odsuwając. 
-Wiesz, że nie o to mi chodziło.  
-O to, dokładnie o to. -Rzuciła An szybko w odpowiedzi marudzącemu gitarzyście i udała się do łazienki. 

     Na lotnisku nikt na nią nie czekał- Jak zawsze. Przez tyle lat zdążyła się przyzwyczaić. Dopiero następnego dnia zgodziła się spotkać z... Nikim innym jak Miko. Wieczorem spotkały się w kawiarni, żeby porozmawiać, jednak Meggy coś nie pasowało w zachowaniu jej “przyjaciółki”.  
-...Bronisz jej? -Zapytała szatynka, kiedy po raz kolejny zauważyła, że Miko jest po stronie Anett. 
-W sumie to tak. Tak naprawdę nic mi nie zrobiła, a nawet był moment, że próbowała pomóc. -Odpowiedziała spokojnie blondynka.  
-No ja nie wierzę. Kouyou Cię z nią zdradził, zostawił Cię dla niej, a ty jeszcze jej bronisz? -Oburzona Meggy spojrzała wściekle na blondynkę. 
-Tyle, że to nie do końca jej wina. Kouyou mnie zdradził, bo chciał to zrobić, a zostawił mnie, bo nie chciał ze mną być. Nie zrobił tego dla niej, bo Ona wtedy nawet nie chciała go znać. Tyle, że kiedy dowiedziała się, że byłam w ciąży, chciała by od niej odszedł, dla mnie... 
-Czekaj, ty byłaś w ciąży? -Zaskoczona szatynka otworzyła szeroko oczy. 
-Tak, ale to naprawdę długa historia i... Minęło za mało czasu, bym potrafiła do tego spokojnie wrócić... 
-Ale przecież... -Meggy niemal nie zerwała się z miejsca, ale Miko spojrzała na nią błagalnym wzrokiem. 
-Mówiłam, długa historia. Posłuchaj Meg, dobrze Ci radzę, trzymaj się od tego z daleka... -Miko przerwała na chwilę, cicho wzdychając. -Oni naprawdę się kochają, a każdy wokół chce ich rozdzielić, nawet ty. Wiem, to dziwne, że to mówię, że ja to mówię, bo też nie chciałam, żeby byli razem, ale dla własnego bezpieczeństwa... Po prostu odpuść...