18 cze 2020

Rozdział 10

Witam, witam... Wiem, znowu dodaje w jakąś "ważną" datę, wiem <Unosi ręce do góry w geście poddania się>, ale to tak jakoś dziwnie zawsze się składa. Przyznaje, że od tego momentu, rozdziały mogą zdarzać się dłuuuższe niż dotychczas, ale mam nadzieję, że bardziej was to zadowoli, niż odrzuci, a ja nie będę musiała zmieniać planów :3
Dobra, dobra, już znikam...
Miłego czytania:

Rozdział 10:

      Kouyou nie podobał się pomysł Rukiego, ale miał już kilka pomysłów. Postanowił jednak, że zanim wróci do domu i zabierze się do pracy, wykorzysta fakt, że odzyskał klucze. 
Pora była już późna, ponieważ w studiu siedzieli kolejne kilka godzin, ale nie chciał czekać. Już po niedługim czasie stał przed drzwiami. Zdziwił go brak reakcji, na dźwięk przekręcenia klucza, bo przecież Anett była na to uczulona i reagowała od razu, nawet przez chwilę pomyślał, że kobieta po prostu śpi, albo jej nie ma.
Gdy wszedł cicho do mieszkania, zastał go półmrok tworzony przez kilka świec stojących na stoliku w salonie. Na palcach podszedł do sofy i musiał naprawdę się powstrzymać, by nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku w reakcji na widok, jaki zastał. 
Anett leżała na sofie z zamkniętymi oczami, a jej brak reakcji na dźwięk otwieranych drzwi wyjaśniły słuchawki, z których wydobywała się głośna muzyka. Dla Kouyou to był naprawdę uroczy widok, a przez chwilę naprawdę uwierzył, że szatynka śpi.
Ale kobieta po prostu starała się zebrać myśli, nie spodziewając się nikogo tego wieczoru. Nagle wyczuła, że w jej otoczeniu coś się zmieniło.
-Kouyou? -Szepnęła pytająco, tuż po tym, jak powoli otworzyła oczy. Kilka razy mrugnęła wyjmując słuchawki z uszu jednym ruchem ręki, po prostu ciągnąć je za kable.
-Oddałaś klucze, więc stwierdziłem, że chcesz pogadać. -Odpowiedział spokojnie, również szeptem, pochylając się nad nią, a łokciem oparł się o oparcie sofy, przyglądając się jej. Gdy to mówił Anett powoli się podniosła do siadu, zarazem wyłączając muzykę, a gdy spojrzała na niego, ich twarze ponownie znalazły się blisko siebie. Przez krótką chwilę patrzyli sobie w oczy, a wokół panowała kompleta cisza. Kouyou działając instynktownie zaczął zbliżać swoją twarz do niej, ale szatynka nagle się odsunęła, zaciskając wargi w cienką kreskę. Na chwilę dodatkowo odwróciła wzrok cicho wzdychając.
-Tak, masz rację, ale myślałam, że zajmie Ci to tak z kilka dni. -Odpowiedziała spokojnie, ponownie kierując głowę w jego stronę, przybierając złośliwy uśmieszek.
-Wolę załatwiać sprawy na świeżo, ale... Nie przychodzę z pustymi rękami. -W tym momencie podał szatynce butelkę, wyjaśniając, co ukrywał za plecami.
-Nihonshu*? Poważnie? Chcesz mnie upić. -Pytająco uniosła brew ku górze, spoglądając raz na alkohol, a raz na mężczyznę. Kouyou się zaśmiał i w końcu usiadł obok niej, kładąc dłoń na jej kolanie.
-Tak, upić, wykorzystać, jeszcze jakieś życzenia? -Anett słysząc jego słowa zamyśliła się, skupiając na nim wzrok, zarazem sprawiając, że Uruha przez chwilę poczuł się nieswojo.
-Znalazło by się coś. - Odpowiedziała, lekko kiwiąc głową. -Ale mogłoby się to dla Ciebie źle skończyć, więc na twoim miejscu bym nawet nie próbowała. -Oboje się roześmiali, ale szatynka szybko spoważniała. 
-Chodzi o Krisa, prawda? -Zapytał Kouyou, zabierając rękę z jej kolana i rozsiadając się wygodnie na kanapie.
-Ty mnie pytasz? To ja powinnam zacząć prowadzić dochodzenie, o co w tym wszystkim chodzi. -W głosie kobiety słychać było oburzenie. -Co ty tak naprawdę o nim wiesz?
-Gram twoją rolę, kiedy był w Polsce, czyli go pilnuje. - Uruha jej przerwał, odruchowo spoglądając jej w oczy.
-Czyli wiesz... -Kobieta niemal warknęła mrużąc niebezpiecznie oczy, zaskoczona tym, co gitarzysta właśnie powiedział.
-Tak wiem, przyznał mi się kiedyś i dlatego tak ciągle znikam, muszę mieć go na oku. On obiecał coś mi, ja jemu.
-Coś ty mógł mu takiego obiecać, co? Jeżeli chodzi o mnie, to ja się w te gierki nie bawię. -Nozdrza satynki lekko się rozszerzyły ze złości, chociaż mężczyzna nadal jej niczego nie wyjaśnił.
-Chodzi o pracę, ale teraz to nie ważne, a ty nie masz z tym nic wspólnego. Kris po prostu mi pomógł kogoś znaleźć, tyle dotyczy Ciebie. -Uruha przerwał wzdychając. Na chwilę zacisnął wargi, zastanawiając się, jak jej to wyjaśnić. -Dobrze wiesz, że On zna się na sprzęcie, jak mało kto, a staff kogoś takiego potrzebuje, tyle, że najpierw musi zwolnić się miejsce. W dodatku, jak ktoś poza naszą dwójką dowie się o jego przeszłości, albo co gorsza On sam do tego wróci, to nie ma szans się dostać, a ta robota jest już praktycznie jego. -Kouyou patrzył na szatynkę błagalnym wzrokiem, mając nadzieje, że ta zrozumie sytuację. 
-Dobra, idź po kieliszki, bo na trzeźwo z wami to ja nie dam rady... -Anett cicho westchnęła, a jej wzrok z groźnego stał się wręcz błagalny.

      Yutaka w końcu wrócił do mieszkania, dziękując, że udało mi się przeżyć ten dzień bez jakichkolwiek problemów. Ayuko z powodów papierkowych nie mogła być na sesji, więc nie wiedziała o misternym planie wokalisty i perkusisty. 
-O, jesteś już. Myślałam, że przytrzymasz ich dłużej, w końcu deadline się wam zbliża. - Brunetka wyjrzała z kuchni, lekko zaskoczona. Wiedziała, że cały zespół miał jakiś dziwny zwyczaj pracowania do późnych godzin nocnych, jak nie do porannych następnego dnia. -A jak sesja? -Dopytała, podchodząc do narzeczonego, który na przywitanie delikatnie ucałował jej policzek.
-A daj spokój, Takanori na szczęście tekstu nie zmieni, ale Kouyou nie spodobał się koncept Yuu i postanowił sam nad tym popracować, ja nie wiem, kiedy to nagramy, żeby zdążyć z wydaniem singla. A sesja? Sama zobacz. -W tym momencie Kai wyjął z kieszeni spodni telefon i pokazał kobiecie zdjęcie, które wcześniej oglądał z Takanorim. Ayuko przez chwilę przyglądała się fotografii, po czym spojrzała na Kaia, jakby się nad czymś zastanawiała.
-Bo Kouyou o nią walczy, dlatego nie chce zgodzić się na pomysł Yuu. -Brunetka nie musiała długo myśleć, by dostrzec co dzieje się między tą dwójką. -Tak wiem... -Zaczęła, widząc, jak perkusista zabiera się do głosu z dziwną miną na twarzy, jakby nadal analizował słowa, które przed chwilą wypowiedziała. -Oboje twierdzą uparcie, że między nimi nigdy nic nie będzie, że nawet się nie lubią i ciągle to wszystkim udowadniają, ale naprawdę, Oni robią sobie wzajemnie na złość, żeby drugie nie pomyślało, że pierwszemu na nim zależy.
-Etto... -Yutaka jakby się zawiesił, próbując poukładać sobie słowa Ayuko w głowie. -Jeśli my tak kombinowaliśmy to Cię przepraszam... -W tym momencie Kai objął brunetkę w biodrach, przyglądając się jej twarzy.
-Oh, skarbie, o tym, że jesteś wrednym, zgryźliwym... -Ayuko w tym momencie przerwała, widząc jak mina Kaia momentalnie się zmienia. -To wszyscy, nawet Anett wiemy, ale nikt za karę, po kawę Cię nie wysyłał.
-Dobrze. -Yutaka jej przerwał, przykładając palec do jej ust. -A możemy na chwilę zostawić ich i zająć się nami? Ślub coraz bliżej, a my jeszcze niczego nie załatwiliśmy.
-Kto nie załatwił, ten nie załatwił. -Ayuko się zaśmiała, odsuwając powoli od mężczyzny. -Ty zajmowałeś się przyjęciem i opieką nad naszą drogą Anett, a ja zajmowałam się ślubem, spokojnie, Takanori mi trochę pomógł. -Na koniec wypowiedzi Ayuko nabrała na twarz złośliwy uśmieszek -Kwiaty które załatwił, no sam będziesz zachwycony jak Ci je pokaże, fakt, sukni Ci nie pokaże, ale jest przepiękna. -Zachwyt w głosie brunetki, która powoli cofała się do sypialni, sprawiał, że perkusistę wręcz skręcało. 
-Takanori powinien być zawodową swatką i organizatorką wesel, a nie wokalistą. -Kai rzucił z przekąsem podążając za narzeczoną, by oboje za chwile zniknęli za drzwiami sypialni.

      Kouyou wraz z Anett szybko z tematu ich wspólnego znajomego przeszli do gadania o jakiś głupotach w stylu opowieści z szkolnych lat, chociaż przecież dla szatynki to jakby było wczoraj.
Mimo, że nie zawsze rozumiał co mówiła, uwielbiał patrzeć na jej uśmiech, kiedy się śmiała, a jej żywa gestykulacja sprawiała, że miał wrażenie, jakby tam był. Nagle uświadomił sobie, że ostatni raz, kiedy czuł się tak przy kimś było lata temu, kiedy był z Kiyomi.
-Anett, posłuchaj... Ja tak naprawdę nie przyszedłem w sprawie Krisa, jest coś jeszcze, co chcę Ci powiedzieć... -Gitarzysta nagle przerwał wypowiedź szatynki z głosem pełnym powagi, a zarazem obawy. Anett patrzyła na niego zaskoczona, ciesząc się, że przerwał. Jej serce zaczęło walić jak szalone, a Ona bała się, że albo wyskoczy, albo Kouyou zdoła to usłyszeć. 
“Nie, nie, nie....” Powtarzała w myślach, domyślając się, co gitarzysta chce jej właśnie powiedzieć, a Ona przecież aktualnie była w jakieś cholernej, emocjonalnej rozterce czy w ogóle chce cokolwiek, do kogokolwiek czuć, a przecież Kouyou kilka dłuższych chwil temu prawie ją pocałował.
Nagle z opresji uratował ich dźwięk pukania do drzwi. Uruha bez zastanowienia wstał i poszedł otworzyć, przeklinając w myślach osobę, którą miał właśnie zobaczyć, a Anett cicho odetchnęła z ulgą, gdy gitarzysta się odwrócił.
-No witam! -Do uszu Anett dobiegł głos Krisa, na którego od razu skierowała wzrok. -Stary a ty co tutaj robisz? Dzwonię do was, piszę, a wy sobie tutaj jakieś potajemne narady urządzacie, no beze mnie to tak nieładnie. -Kouyou patrzył na szatyna z mordem w oczach, już wiedział kogo skrócić o głowę za przeszkodzenie w takiej chwili.
-Kris, nie umawialiśmy się. -Anett lekko zmrużyła oczy patrząc na przyjaciela, który podszedł do niej, żeby się z nią przywitać.
-No co ja tutaj widzę... Świece, alkohol, ale stary, ty wiesz, że Ona picie ma wpisane w rodowód? -Z tymi słowami Szatyn skierował się do gitarzysty, patrząc na niego z wrednym uśmieszkiem na twarzy i wzrokiem pełnym triumfu. Anett opuściła głowę w zażenowaniu, przykładając kciuk i palec wskazujący do nasady swojego nosa.
-Stary, o czym ty pierdolisz? -Zapytała na tyle spokojnie, na ile umiała w tym momencie, a użycie Polskiego jeszcze jej w tym pomogło.
-O! Księżniczka zrozumiała co powiedziałem. -Kris wręcz z jawną złośliwością odpowiedział jej, nie spuszczając wzroku z Kouyou, który stał nieruchomo, próbując zrozumieć sytuacje, już nawet nie to co mówili między sobą, a to co się właśnie działo.
-Dobra impreza, to co? Klimat widzę już mamy, FNAF’a** tylko brakuje. To co odpalamy? - Kris postanowił nie reagować na pozostałą, oburzoną jego obecnością dwójkę.
-Nie, błagam, tylko nie to. Znowu specjalnie wystawisz mnie na jumpscer’a. -Anett szybko złapała szatyna za rękę, którą zaraz pociągnęła, tak by szatyn usiadł na kanapie.
-No widzisz Kouyou, kolejna uwaga do twoich ciekawostek na temat An-Chan, nie lubi się bać. -Kris głupkowato się zaśmiał, a Uruha nadal stał zaciskając pięści, czując jak gotuje się ze złości. Nagle odetchnął i całkowicie na spokojnie do nich podszedł.
-Kris, wiem, że dopiero przyszedłeś, ale mieliśmy z Anett ciężki dzień i właśnie miałem wychodzić. Chodź, pogadamy po drodze, bo w sumie mam sprawę, to jutro nie będę musiał Cię gonić. -Gitarzysta powiedział całkowicie spokojnie, po czym podszedł do drzwi, ubierając swoją bluzę.
-Skoro nalegasz. -Szatyn nie był zadowolony, że Kouyou w taki sposób zmusza go do wyjścia, ale wystarczyło mu, że im przeszkodził i z tego co zdążył zauważyć, przeszkodził w najbardziej odpowiednim momencie. Powoli zwlekł się z kanapy i również udał się do wyjścia.
-To na razie. -Anett rzuciła za wychodzącymi mężczyznami i szybko zamknęła za nimi drzwi.

     Oboje szli spokojnym krokiem i oboje milczeli. Krystian zaczął się już męczyć, ponieważ gitarzysta najpierw twierdził, że chce z nim pogadać, a potem praktycznie całą drogę milczał. 
Kouyou natomiast cały ten czas przeklinał przyjaciela w myślach, bo przecież gdyby nie On, możliwe, że byłoby już po wszystkim. Powiedziałby Anett co do niej czuje, Ona stwierdziłaby, że go nienawidzi i było by po sprawie... Albo powiedziałaby, że też coś do niego czuje, a wtedy byłby chyba najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
-Hallo, słyszysz mnie? Powiesz mi w końcu o co Ci chodzi? -Dopiero po chwili głos Krisa dotarł do jego uszu, wyrywając go z zamyślenia.
W tym momencie po prostu się zatrzymał. Zatrzymał i spojrzał w bezchmurne niebo, co o tej porze roku było rzadkością. Westchnął, pozbywając się z głosu żalu, bo złości nie był w stanie się pozbyć.
-Co to było? Co to do cholery było?! Zbieram się na odwagę, bo wiem, że albo teraz, albo już nigdy, chcę powiedzieć jej coś ważnego i nagle pojawiasz się ty! Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że nie zawsze możesz mieszać się w czyjeś życie? Nawet w życie swoich przyjaciół?! Ale dzięki, przekonałeś mnie, że nie warto... -Kouyou przy ostatnich słowach zaczął się uspokajać kręcąc głową. -I ten tekst o rodowodzie? Anett nie jest psem, Korona sobie weź, jak chcesz rodowód.
-A co ty wiesz o jej rodzi...
-W tym momencie jej rodzina mnie nie interesuje tylko Ona. -Uruha stanowczo przerwał młodszemu szatynowi, dając mu do zrozumienia, że mówi całkowicie poważnie.
-Stary, zrozum, nie warto. Niech to się lepiej skończy zanim się naprawdę zacznie, bo Anett ma Cię gdzieś. -Kris dobrze wiedział jaka jest prawda, ale postanowił wykorzystać pewien fakt, o którym obiecał Anett nikomu nie mówić.
-O czym ty mówisz. -Kouyou niby mówił spokojnie, ale w środku czuł jak ponownie się gotuje ze złości, tyle, że tym razem nawet nie wiedział o co szatynowi chodzi.
-O tym, że byłem u niej nad ranem już wiesz i... -Szatyn przerwał dla zbudowania napięcia, co, widząc po minie gitarzysty mu się udało. -Anett nie była sama, a skoro upojną noc spędziła z Yuu, to znaczy, że o tobie nie myśli w ten sposób. -Kris dobrze wiedział, że to nie była do końca prawda, ale Kouyou poczuł się wyprowadzony z jakiejkolwiek równowagi, a słowa szatyna jeszcze dłuższą chwilę odbijały się echem w jego głowie. Fakt, zauważył, że przez ostatnie dni Anett i Yuu byli ze sobą bliżej, ale sądził, że to dlatego, że razem pracowali.
W końcu spokojnie podszedł do furtki swojego domu i nawet nie spojrzał na przyjaciela.
-Dzięki, ale chcę być sam, mam jeszcze sporo pracy. -Rzucił jakby od niechcenia, zamykając za sobą, a Kris bez słowa obserwował, jak gitarzysta po chwili znika za drzwiami swojego domu.
-No to się porobiło...

      Następnego dnia każdy miał wolne, no, prawie każdy. Takanori wiedział, że Anett cały dzień raczej spędzi z Takao, w końcu sam układał jej “grafik”, ale ze sobą nie wiedział co ma zrobić tego dnia.
Kiedy w końcu mógł na spokojnie usiąść przy porannej kawie, zaczął się zastanawiać, jak może wykorzystać ten dzień wolnego. Nagle go olśniło, przecież mógł spokojnie poszukać czegoś, co przyda się do teledysku w tej swojej ciągle rosnącej stercie gratów, a może skarbów. 
Podekscytowany poszedł do szafy, w której trzymał tego typu przedmioty, ale kiedy ją otworzył, chwycił się za głowę. Jak długo obiecywał sobie, że zrobi w tej szafie porządek? Chyba od kilku lat, więc najwyższa pora zanurkować i powyrzucać to, co na pewno nigdy się nie przyda. 
Gdy już prawie wszystko znalazło się na środku pokoju, jego uwagę przykuła laska, której używał na koncertach przy „My Devil On The Bed”. 
-To tu się schowałaś. -Zaśmiał się pod nosem oglądając dokładnie rekwizyt obracając go w dłoniach.
Od razu pomyślał, by wykorzystać laskę jeszcze raz, ale... No właśnie, w głowie wokalisty brzmiało ciągle jedno „ale”. Nie chciał, żeby ktokolwiek poza zespołem pomyślał, że to ta sama laska i zastanawiając się chwilę, wpadł na pewien pomysł. 
Zostawiając ten cały bałagan, wręcz wybiegł w stronę drzwi, uświadamiając sobie, że wystarczy zwykły spray... Zwykły złoty spray, ale nie był w posiadaniu żadnego. Niby mogli po prostu kupić nową, ale i tak nie miał nic ciekawego do roboty, a tak przynajmniej zajmie czymś swój czas. 
Szybko ubrał buty i zakładając okulary przeciwsłoneczne, szybko wyszedł z mieszkania. Ha! Nawet spacer zaliczy tego dnia, a pogoda jak na październik dopisywała samotnym wędrówką po mieście. 
Zanim dotarł do sklepu minęła godzina, ale przecież nigdzie się nie śpieszył, specjalnie po drodze odwiedził pusty jak to w godzinach porannych bywało park, ciesząc się ostatnim dniem bez nadmiernego pośpiechu i stresu, że z czymś nie zdążą. 
Nawet w sklepie trafiła się atrakcyjna ekspedientka, z którą nie omieszkał poflirtować przez dłuższą chwilę. W całym tym podekscytowaniu, zastanawiając się, jak wprowadzić w życie swój plan nie zwrócił w ogóle uwagi, że wychodząc z sklepu czegoś zapomniał i na pewno nie chodziło o numer telefonu ekspedientki, która przez chwilę za nim wolała, ale Takanori zaraz po wyjściu ze sklepu jakby się ulotnił. 
Do mieszkania akurat wrócił szybko, układając w głowie cały plan. Po powrocie odłożył zamiar bawienia się w ozłocenie laski na później, gdyż najpierw musiał posprzątać ten cały bałagan, który zostawił. Zajęło mu to kilka godzin i jak się spodziewał, niczego za bardzo nie wyrzucił, tylko z powrotem ułożył ładnie w szafie. Potem szybki obiad, spacer z Koronem i mógł zabrać się do pracy.
Po raz kolejny miał powód do cieszenia się z dużego tarasu, dobrze osłoniętego przed wścibskim wzrokiem sąsiadów. Na zewnątrz za ciepło nie było, ale przecież nie będzie robił tego w pomieszczeniu. Przy sprzątaniu znalazł kilka starych gazet, które okazały się przydatne, by rozłożyć je na stole i w końcu mógł chwycić za puszkę z farbą.
Druga warstwa złotego koloru powoli zasychała gdy Rukiego ogarnął dziwny niepokój i dopiero po chwili dotarło do niego, że jego portfel został na sklepowej ladzie. Zaraz po mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi wraz z szczekaniem psa, a Takanori stał na tarasie, umazany złotą farbą w kilku miejscach na twarzy i ubraniu.
Przez chwilę zastanawiał się, któremu z członków zespołu chciałoby się go nachodzić w wolny dzień, bez wcześniejszego kontaktu. Przeklinając każdego po kolei w razie czego poszedł do drzwi i bez spojrzenia w wizjer, gwałtownym ruchem otworzył drzwi, ale widoku jaki zastał w ogóle się nie spodziewał.
Przed drzwiami stała młoda, atrakcyjna brunetka, którą poznał w sklepie, której widok wywołał na twarzy wokalisty zakłopotanie.
-Dzień dobry, przyszłam tylko to Panu oddać, zapomniał Pan dzisiaj w sklepie. -Wypowiedziała nieśmiało brunetka, podając Rukiemu skórzany portfel. Takanori dokładnie się jej przyjrzał i szybko zauważył jej lekką niepewność, no, ale nie było czemu się dziwić, przecież kobieta przychodząc tutaj nie wiedziała czego może się spodziewać.
-Dziękuję, sam dopiero teraz się zorientowałem, że go zostawiłem. – Wokalista uśmiechnął się miło do kobiety, odbierając swoją zgubę. – Co Pani powie na wspólną kawę w podziękowaniu?...

      Następny dzień, ranek i szybki powrót do szarej studyjnej rzeczywistości. Takanori wszedł do pomieszczenia, mając wrażenie, że jest pierwszy, jednak na wejściu okazało się, że jednak grubo się pomylił.
-Kouyou, ty, tutaj o tej porze? – Zapytała zaskoczony Wokalista, patrząc na brzdąkającego na gitarze Kouyou, który w pierwszych sekundach w ogóle nie zwrócił na niego uwagi. Dopiero po chwili gitarzysta spojrzał w stronę wokalisty, odkładając swoją gitarę.
-Cześć, no jakoś tak wyszło, że nikogo poza nami jeszcze nie ma. -Uruha wzruszył jedynie ramionami, a w jego oczach widać było zmęczenie. Ruki wiedział, nad czym Kouyou siedział praktycznie do samego rana, a i tak był zaskoczony, że już udało mu się skończyć.
-A tak w ogóle, to świetna robota. -Takanori zasiadł wygodnie na sofie, mrużąc lekko oczy, jakby ponownie chciał przenieść się w objęcia Morfeusza.
-Dzięki, ale zobaczymy co reszta na to. – Rzucił Kouyou jakby od niechcenia i odwrócił się w stronę wokalisty, dokładnie mu się przyglądając. -A ty co? Kolejna ciężka noc? – Zapytała jakby żartem, a w odpowiedzi dostał groźny wzrok Rukiego skierowany w jego stronę.
-Miałem coś do załatwienia, a ty? Spałeś coś w ogóle? – Wokalista lekko uniósł brew ku górze, wiedząc jaka będzie odpowiedź. Kiedy Uruha miał spać, skoro nad ranem wysłał mu materiał?
-Nie, zresztą wiesz dlaczego i... Myślałem o czymś. -Kouyou chciał wykorzystać chwilę, że byli z Takanorim sami, by wygadać się o myślach, które go męczyły, ale odpowiedzi którą dostał się nie spodziewał.
-Raczej o kimś. Stary, weź przeleć jakąś laskę, może się w końcu uspokoisz. – Te słowa blondyna wręcz wbiły gitarzystę w fotel na którym siedział. Siedział z lekko opadniętą szczęka, patrząc na Rukiego dużymi oczyma. Czy Oni wszyscy powariowali? Czemu zawsze muszą myśleć, że chodzi o Anett? Kouyou po tych myślach szybko się wyprostował i z pełną powagą stwierdził:
-Jeżeli to działa tak jak uważasz, to ja już wiem, dlaczego Yuu ostatnio jest taki spokojny.
-O czym ty teraz gadasz? – Zapytała Takanori, ale nie było dane poznać mu odpowiedzi, ponieważ do środka weszła Anett.
-Nieważne. -Rzucił Kouyou, kątem oka spoglądając na szatynkę, jakby chciał wzrokiem pokazać wokaliście, że chodzi o nią i o Yuu.
-Cześć. Nie brakuje wam kawy do tych plotek? – Wesoły głos Anett rozbrzmiał w ich uszach, gdy ta spokojnie usiadła obok Rukiego. 
-Cześć. Kawa to nie o tej porze, zresztą coś już o tym wiesz. W ogóle, odsłuchałaś? -Takanori nie ukrywał, że bardzo ciekawiła go opinia na temat tego, co wysłał jej tuż przed wyjściem z mieszkania. 
-Tak i... – Kobieta przerwała wypowiedź, kierując wzrok w stronę Uruhy. -Kouyou, czy zawsze musi być po twojemu. Nawet za wiele nie zmieniłeś, może bardziej dopracowałeś szczegóły. – Stwierdziła, marszcząc gniewnie czoło. Takanori dokładnie przyglądał się sytuacji i coś zaczęło do niego docierać. Kiedy Uruha i Akuma byli z dala od reszty, zachowywali się normalnie, a kiedy tylko ktoś zbliżył się do nich, albo znajdował się w jednym pomieszczeniu, od razu zaczynali tą swoją dziwną wojnę między sobą. 
-Takanori, co ty jej wysłałeś? -Kouyou pytając, lekko przechylił głowę w bok. Wiedział o czym szatynka mówiła, a wiedział, że wersje były dwie: jedną wysłał wokaliście poprzedniego dnia wieczorem, drugą tego dnia nad ranem.
Wokalista spojrzał raz to na gitarzystę, raz na wokalistę i zaśmiał się głupkowato.
-Etto... Wychodzi na to, że musiałem pomylić plik. -Ruki wręcz schował twarz w dłonie, spoglądając na gitarzystę przez palce.
-TAKANORI! -Uruha i Akuma zawołali w tym samym czasie, po czym pomieszczenie wypełniło się śmiechem całej trójki.

      Cały dzień albo pracowali nad piosenką, albo nagrywali. Nawet nie spostrzegli, kiedy nastał późny wieczór. Wszyscy poza Takanorim i Kouyou już pozbierali się do domów, by odpocząć przed kolejnym ciężkim dniem.
Ruki akurat zbierał jakieś swoje papiery, mając zamiar pójść w ślady reszty, tylko taką okrężną drogą.
-Jeżeli ty zostajesz do tak późna, to oznacza jedno. Co powiesz na to, że Cię odprowadzę, a po drodze coś wypijemy? -Wokalista usłyszał za sobą głos Uruhy, ale nie był to ten roześmiany głos, jak zawsze w takich sytuacjach, nie. Wokalista od razu rozpoznał, że gitarzystę naprawdę męczy jakiś problem.
-A ty nie masz przypadkiem zabrać jutro Anett do studia? -Ruki odwrócił się w stronę przyjaciela, zakładając swoją torbę na ramię. Gitarzysta natomiast spojrzał na niego, podnosząc lekko głowę, gdy schylał się w celu spakowania swojej gitary.
-Z tym dam sobie radę, spokojnie. Oboje jutro będziemy na czas. -Stwierdził Kouyou, na co Takanori jedynie westchnął, zgadzając się na jego propozycję. 
   W końcu, gdy zasiedli w barze przy stoliku z szkłem pełnym trunku, Kouyou cicho westchnął, zbierając się w sobie, żeby cokolwiek powiedzieć.
-Wiem, miałem tego w tym roku nie robić, miałem nie jechać, ale nie mogłem...
-Spotkałeś Kiyomi? -Zapytał wokalista. Pełny zdziwienia uniósł brwi ku górze, przecież kobieta od lat z nikim nie utrzymywała kontaktu.
-Gorzej. Takanori, ze mną jest coś nie tak... -Gitarzysta przerwał, upijając szybko łyk trunku. -Ja ją widziałem... Widziałem Asami...
-Kouyou, ale to jest niemożliwe, Ona nie żyje od dobrych szesnastu lat. -Ruki sam nie mógł uwierzyć, w to co usłyszał.
-WIEM! .-Uruha uderzył pięścią o stół. Wiedział, że nikt mu w to nie uwierzy, ale inaczej nie umiał sobie tego wytłumaczyć. -Ale jest identyczna, jak Kiyomi w jej wieku, to nie może być przypadek... To była Asami... -Ostatnie słowa Uruha wyszeptał, jakby sam nie chciał ich dosłyszeć.

 __________
*cyt. “Alkohol przez nas nazywany Sake to po japońsku nihonshu”
** Chodzi o grę Five nights at freddy's - https://pl.wikipedia.org/wiki/Five_Nights_at_Freddy%E2%80%99s

8 cze 2020

Rozdział 9

Cześć i czołem w ten deszczowy (przynajmniej u mnie) dzień :)
Tak, wychodzi na to, że u mnie określenie na dniach oznacza ponad tydzień, ale mam nadzieje, że wybaczycie mi te małe opóźnienie, ale mój organizm odzwyczaił się od wstawania przed 5tą nad ranem... Rozumiecie, prawda?
Tak, ja wiem, jaki w Japonii mamy już dzień i nie, to nie było specjalnie, to tak przypadkiem wyszło (Nie bijcie!), także dodaje w końcu ten długo wyczekiwany rozdział i lecę "Świętować".
Miłego czytania :)

Rozdział 9:

           Yuu gdy tylko się przebudził, zauważył, że leży sam. Bez zastanowienia wstał, ubrał się i poszedł poszukać Anett po mieszkaniu. Dopiero po chwili, kiedy nigdzie jej nie było, postanowił sprawdzić balkon i cicho się zaśmiał pod nosem, widząc ją w luźnych dresach.
-Nie wiedziałem, że palisz. -Stwierdził krótko i gdy podszedł bliżej, również oparł się o barierkę obok niej. Kobieta jedynie zaciągnęła się dymem i po chwili na spokojnie go wypuściła.
-Taa, a czy wy musicie wszystko o mnie wiedzieć? -Szatynka spojrzała na niego lekko unosząc brew, jednak zaraz wróciła do patrzenia się przed siebie. Między nimi nastała cisza, a Yuu ponownie miał wrażenie, że Anett cały czas coś dręczy. Jeszcze dobrze nie świtało, a zawartość popielniczki upewniła gitarzystę, że szatynka nie spała w ogóle, a dopiero po chwili zauważył puszkę piwa stojącą na wyciągnięcie jej ręki.
-Myślałem, że udało mi się Ciebie wyrwać od tych twoich mrocznych myśli. -Aoi starał się, żeby dla Anett jego słowa zabrzmiały zabawnie, ale brak reakcji z jej strony jedynie dodatkowo go zmartwił.
-Raczej mi ich dodałeś... -Anett cicho westchnęła. -Nie, to ja sobie ich dodałam, ale ze mną już tak jest. -Mówiąc to, wzruszyła jedynie ramionami. 
-A nad czym tak myślisz? - Aoi nie mógł dać za wygraną, przecież wczoraj prawie widział jej łzy.
-Niech to zostanie między nami. -Szatynka spojrzała na niego mówiąc z pełną powagą. -Reszta nie musi wiedzieć, że... -Nagle jej wypowiedź przerwał dźwięk otwieranych kluczami drzwi do jej mieszkania. “Kouyou, idealnie” pomyślała Anett, uśmiechając się delikatnie, lecz wrednie...

           Oboje wspólnie uzgodnili, że Kris zostanie u Kouyou na noc. O ile gitarzysta ze względu na sesję zdjęciową następnego dnia położył się spać o w miarę normalnej godzinie, tak szatyn całą noc przesiedział przed jego konsolą ogrywając Yakuze. Kris dobrze znał Anett i wiedział, że po tym co stało się za dnia, kobieta na pewno nawet nie zmruży oka, ale będzie już na tyle będzie spokojna, że będzie można z nią w końcu porozmawiać, także szybko w swojej głowie ułożył plan. Gdy tylko za oknami zaczęło robić się trochę jaśniej, upewnił się, że Uruha śpi. Dobrze wiedział, gdzie gitarzysta trzyma klucze do mieszkania, w którym teraz mieszkała Anett i zabierając je ze sobą wyszedł, zostawiając po sobie jedynie kartkę, że musiał wyjść, żeby coś załatwić. 
Korzystając z taksówki szybko znalazł się przed blokiem, a po kilku kolejnych chwilach w końcu dostał się do mieszkania. Nie znał rozkładu pomieszczeń, ale jakby wiedział, gdzie szukać. Rozejrzał się po salonie i kuchni, a następnie wszedł do sypialni, gdzie zauważył otwarte drzwi balkonowe, ale gdy tylko je minął, przeżył niemałe zaskoczenie- Anett nie była sama! 
Chytry uśmieszek na twarzy szatynki szybko zniknął, gdy zobaczyła przyjaciela, wręcz na jej twarzy pojawiło się zmieszanie, a Kris od razu się domyślił, że nie jego się spodziewała.
-Cześć, co słychać? -Szatyn wystrzelił z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy, a słysząc jego słowa, Anett wręcz się zagotowała ze złości.
-Stare kurwy nie chcą zdychać.... Klucze. -Anett wyciągnęła rękę w stronę przyjaciela z miną, jakby miała go zaraz zamordować. 
-Dobra, to ja was lepiej zostawię samych, zobaczymy się w studiu. -Aoi szybko wyczuł atmosferę, jaka zaczęła się tworzyć, mimo, że nie rozumiał pozostałej dwójki. Anett w odpowiedzi jedynie kiwnęła głową, a gitarzysta niemalże natychmiast się ulotnił. 
Gdy tylko zostali sami, szatyn szybko sięgnął po puszkę piwa, orientując się, że alkohol został wypity dopiero w połowie.
-No ładne rzeczy wyczyniasz. Jednego mordujesz wzrokiem, z drugim sypiasz i pijesz jeszcze zanim dzień dobrze się zacznie. 
-Czepiasz się, klucze. -Kobieta stała niewzruszona, nadal wyciągając rękę w jego stronę, a szatyn nie miał wyjścia. Wyjął niechętnie klucze z kieszeni i jej oddał z niezadowoleniem na twarzy. -Jeden inspektor już mi wystarczy, drugiego nie potrzebuje. -Dodała, zabierając od niego puszkę z alkoholem i upijając łyk wróciła do mieszkania.
-Aneta, co się dzieje? To nie przypadek, to co robisz, robisz specjalnie i dopadają Cię wyrzuty sumienia....
-Nie wtrącaj się! -Kobieta mu przerwała podnosząc głos. Sama jego obecność w tym momencie jej przeszkadzała, a szczególnie, że szatyn miał rację. 
-An-chan... Siostra... Co się z tobą dzieje? Nawet jeszcze nie gadaliśmy, a ja Cię już nie poznaję. - W odpowiedzi na jego słowa kobieta jedynie zasiadła na kanapie w salonie, cicho wzdychając, a Kris cały czas uważnie ją obserwował. Nie znał tego wyrazu, jaki nabrała na twarz, co jeszcze bardziej go zmartwiło. Powoli do niej podszedł i przysiadł na stoliku przed nią.
-Czyli to twoja sprawka, że tutaj jestem... Jak Ci się to udało? Jak Ci się udało obrócić moje życie o 360 stopni? -Szatynka spojrzała na niego spode łba swoimi lodowatymi tęczówkami.
-Szczerze An? Cieszę się, że tu jesteś i postanowiłaś zostać, mimo, że tego nie rozumiem... -Szatyn przerwał cicho wzdychając i przysiadając się do niej na kanapie. -Kouyou poznałem w sumie przypadkiem, mieliśmy w sklepie jakieś zamieszanie związane z jego zamówieniem i dalej to jakoś poszło. W między czasie dowiedziałem się od niego, że nie mogą ruszyć z płytą, bo Rukiemu ciągle nikt nie pasował, no to zaproponowałem Ciebie, a co się działo dalej, to akurat ty wiesz lepiej. -Kris na koniec wypowiedzi spojrzał na kobietę katem oka z wrednym uśmieszkiem na twarzy, wiedział, że nie mówił jej wszystkiego, ale wolał, żeby szatynka wiedziała jak najmniej.
-Trzeba było najpierw MNIE zapytać o zgodę, żeby udostępnić IM nasze niewydane nagranie...
-Nie uwierzyłabyś mi. -Szatyn jej przerwał, wiedząc, dlaczego tak podkreślała poszczególne słowa w swojej wypowiedzi. Widział zmieszanie na jej twarzy, co nawet zaczęło go śmieszyć. 
-Kris, wyjaśnijmy coś sobie... -Tym razem to Anett spojrzała na niego zbierając powoli myśli. -To co widziałeś, ma zostać między nami. Jak się dowiem, że ktokolwiek, a w szczególności Kouyou o tym wie, to Cię własnoręcznie ukatrupię...
-Ha! Wiedziałem, że w tym wszystkim o niego chodzi. -Szatyn wręcz zaklasnął w dłonie z radości, co u Anett wywołało jedynie jeszcze większe podirytowanie, ponieważ jak mogło chodzić o Kouyou, skoro ten cały czas zachowuje się jak wredny, złośliwy dzieciak, który uwielbia robić jej na złość, chociaż... Może coś w tym jest.
-Serio? Sam zadbał o to, żebym jakoś nie pałała do niego sympatią, po prostu oboje jesteście największymi gadułami jakie znam, a plotkowanie to pewnie wasze ulubione wspólne hobby. -Anett od lat wiedziała, że niestety, ale to mężczyźni są większymi plotkarzami od kobiet, ale jednak było coś w tym, że miała nadzieję, że to właśnie gitarzysta postanowił ją odwiedzić nad ranem, a może po prostu w jakiś sposób chciała zrobić mu na złość. -Ale wiesz co? Ugadajmy się na jakąś normalniejszą godzinę, bo mam jeszcze jakieś dwie godziny snu, a trzy godziny, zanim po mnie przyjadą, więc sam rozumiesz. -Szatynka powoli wstała, patrząc wymownie na przyjaciela.
-Dobra i pamiętam, następnym razem Cię uprzedzę, żebym znowu nie wszedł w jakimś ciekawym momencie, chociaż szkoda by było coś takiego przegapić. -Szatyn się roześmiał, wstając i podchodząc do drzwi 
-Jak ja bym miała podliczyć wszystkie twoje jednonocne przygody, które przegapiłam... 
-Dobra, już idę! -Szatyn ponownie się zaśmiał i zaraz zniknął za zamykającymi się drzwiami. 
Anett jedynie cicho westchnęła i skierowała się w stronę sypialni, mając nadzieję, że uda jej się odejść w objęcia Morfeusza chociaż na godzinę, bo gdyby Takanori ją teraz zobaczył, przez kolejny tydzień nie dałby jej żyć.

           Całym zespołem zgodnie umówili się, że najpierw spotkają się w studiu, a potem pojadą razem na sesje. Yuu był pierwszy, chciał zaskoczyć Rukiego i Anett, zanim którekolwiek zdąży cokolwiek powiedzieć, ale następny w kolejności pojawił się Takao.
-No cześć stary i jak? Rozmawialiście? - Młodszy szatyn jednak miał coś wspólnego ze swoim kuzynem. Yuu jedynie spojrzał na niego kątem oka, myśląc, co dokładnie może mu powiedzieć z tego, co wydarzyło się poprzedniego wieczora. 
-Taa, cześć. -Gitarzysta lekko odkrzyknął spoglądając kątem oka na bruneta. -I tak, rozmawialiśmy... -W tym momencie Aoi przerwał. Dobrze wiedział, że musi teraz przyznać Takao rację, chociaż wolał przed tym w końcu zrozumieć w co tamta dwójka gra tak naprawdę. -Masz rację młody, ale jej nadal nie rozumiem. Niby twierdzi, że nie chce nic czuć, a z drugiej strony w jej oczach widać, że chce być bliżej niego. -Nie no, inaczej nie mógł tego ubrać w słowa. Chyba teraz do niego dotarło, dlaczego Anett nie chciała, żeby ktokolwiek dowiedział się o ich wspólnej nocy, przez co przeklął pod nosem.
-Yuu... -Takao lekko zmrużył powieki, przyglądając się gitarzyście, ale nie mógł kontynuować tematu przez pojawienie się jego kuzyna w pomieszczeniu.
-Cześć. -Rzucił Kouyou, patrząc po nich. -Wszystko w porządku? Yuu, nie wyglądasz najlepiej. -Uruha na spokojnie odłożył swoją gitarę i podszedł do kumpla.
-Tak, wszystko w porządku. Czy tylko Ciebie nikt nie może się czepiać, jak masz kaca?!- Na Yuu zadziałał sam głos Kouyou, taki pełen troski, której nie potrzebował... Aoi chciał po prostu wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego właśnie to Kouyou ją znalazł i dlaczego właśnie ją. 
Po chwili ciszy pokręcił głową i wyszedł trzaskając drzwiami.
-Taa, chyba moralnego. -Dorzucił Takao, patrząc w stronę zamkniętych już drzwi, a Kouyou patrzył pytająco na kuzyna, lecz nie dano mu poznać odpowiedzi.
     Yuu chciał po prostu wyjść na zewnątrz i tam poczekać na szatynkę, by dokończyć ich rozmowę i żeby wyjaśniła mu, kim był ten koleś, który tak po prostu wszedł sobie do mieszkania. W sumie długo nie musiał czekać, bo od razu zauważył Anett i Akirę zmierzających w stronę drzwi.
-Cześć... Anett, możemy porozmawiać? -Odezwał się, kiedy owa dwójka była już wystarczająco blisko. 
-Tak, jasne. -Szatynka w odpowiedzi lekko się uśmiechnęła, a Reita jedynie machnął w ich stronę i wszedł do środka. 
-Kto to był? -Aoi nawet nie czekał, aż Akira zniknie za drzwiami. Czuł, że w tym momencie ją zaatakował, ale wiedział, że inaczej niczego od niej nie wyciągnie.
-No Akira... Raczej się znacie. - Anett uniosła pytająco brew ku górze, przyglądając się gitarzyście. Od razu domyśliła się, że czeka ich trudna rozmowa, ale nie mogli jej zostawić na kiedyś indziej. 
Yuu słysząc jej odpowiedź, nerwowo skrzyżował ręce na wysokości swojej klatki piersiowej, wiedząc, że kobieta próbuje załatwić tą sprawę żartem. -Czyli chodzi Ci o tego dupka, który nawiedza mnie o każdej porze dnia i nocy. -Akuma cicho westchnęła, spoglądając na bruneta łaskawym wzrokiem. -To był Kris, znajomy Kouyou i mój przyjaciel. -Gitarzysta nagle poczuł, jak grunt się pod nim ugina. Ona i Uruha mają wspólnego znajomego? To by coś wyjaśniało, ale nadal nie rozumiał ich gry. 
-A to co mówiłaś zanim przyszedł? -Aoi zmarszczył czoło, nadal dokładnie przyglądając się szatynce, która wyglądała, jakby chciała po prostu uciec, ale nie mogła. 
Na jej szczęście ktoś postanowił ją “uratować” przed dalszą częścią tej rozmowy. Zza drzwi budynku wyjrzała Miko, która od razu z uśmiechem na twarzy do nich podeszła.
-Tutaj jesteś, a ja Cię wszędzie szukam. Chodź, bo nie zdążymy z makijażem przed sesją. -Blondynka nawet nie pozwoliła im cokolwiek powiedzieć, jak chwyciła Anett za rękę i pociągnęła za sobą do środka budynku. 
-Więc stąd o niej wiedział. -Westchnął Yuu, układając sobie w głowie to, czego właśnie się dowiedział.
      Akira, gdy wszedł do środka doznał szoku. Jedyne kogo widział to Takao i Kouyou, siedzących po dwóch stronach pokoju i nieodzywających się do siebie. Nie czuł napiętej atmosfery między nimi, ale przecież nie musi wiedzieć wszystkiego. Anett też tego dnia zachowywała się dość nietypowo. 
-Taa, cześć Akira. -Odpowiedział Kouyou, nie podnosząc wzroku znad swojej gitary, a basista stał i spoglądał na nich podejrzliwie, nie wiedząc, czy powinien wchodzić głębiej.
-Ale korki. -Rzucił Takanori, mijający basistę w drzwiach. -A ty co tak stoisz? -Dopiero po tym pytaniu zauważył, że Akira wskazywał na pozostała dwójkę, z pytającym wzrokiem utkwionym w wokaliście. Ruki jedynie westchnął, przyglądając się Kouyou, który nagle na nic nie zwracał uwagi. -Reita, nie mamy czasu zajmować się jeszcze ich konfliktami.
-Kouyou coś zgubił, nie chce się przyznać co i teraz cały czas myśli, gdzie to się podziewa. -Rzucił Takao, patrząc podejrzliwie na wokalistę. -Nikt się z nikim nie pokłócił. -Dodał, cicho wzdychając.
-Dobra, z tego co wiem, to Akuma i Miko pracują już nad makijażem, Yuu mam nadzieję, że długo nie będzie rozmawiać przez telefon, a Kai ma być na miejscu.
-No, a co z tą balladą? -Zapytał Akira, siadając na kanapie.
-Mam już wszystko nad czym możemy pracować, tekstu nie zmieniam, także po sesji zawieziesz Anett do mieszkania i bierzemy się do roboty.
-Czekaj, chcesz pracować nad piosenką Anett bez niej? -Uruha jakby nagle się ocknął i marszcząc czoło spojrzał na wokalistę.
-Powiedzmy, że chce jej zrobić małą niespodziankę, dlatego popracuje z nią dopiero przy nagrywaniu. -Takanori delikatnie się uśmiechnął, mając już cały plan w głowie i wręcz nie mógł doczekać się wieczora, kiedy będzie mógł im wszystkim wyjaśnić o czym myśli.
-Jak chcesz Ruki, jak chcesz. -Kouyou przewrócił oczami i wstał kierując się do drzwi.
-A ty, gdzie? -Zapytał Takanori, przyglądając się gitarzyście.
-Ja? Zapalić. -Uruha rzucił, jak gdyby nigdy nic i wyszedł.
-Co ta kobieta z nimi robi... -Wyszeptał Takao pod nosem, ale szybko pożałował, bo zaraz poczuł na sobie wzrok wokalisty i basisty. 
     Kris od rana nie odbierał telefonu, a Kouyou zaczynał się martwić, co szatyn miał tak pilnego do załatwienia, że wyszedł w środku nocy. 
Po raz kolejny nie mógł się dodzwonić do młodszego i chodził w kółko, czekając, aż Anett wyjdzie spod rąk Miko, żeby się zapytać, czy czegoś nie wie, przecież wielce się przyjaźnili. W końcu, żeby umilić sobie czas postanowił podsłuchać o czym kobiety rozmawiają.
-...Wiesz, Kouyou taki jest. Jemu zależy tylko na tym, żeby zaciągnąć Cię do łóżka, powinnaś dać sobie spokój. -Słowa blondynki sprawiły, że jego szczęka opadła z wrażenia. Kobieta tak po prostu zmieniła nagle temat z rodzajów kosmetyków, na oczernianie go.
-Ale Miko, mi na nim nie zależy, nawet nie próbuje i nie mam zamiaru próbować. -Akuma bezskutecznie próbowała urwać temat, a w jej głosie od razu usłyszał oburzenie, że Miko postanowiła w ogóle poruszyć jego temat, On sam nie był zadowolony i nie miał zamiaru tego tak po prostu zostawiać. Nagle pojawił się w drzwiach opierając się o framugę ze skrzyżowanymi rękoma, próbując zamaskować swoją złość na twarzy.
-Miko, mogę Cię prosić na chwilę, dosłownie kilka sekund. -Powiedział spokojnie, kiwając blondynce, żeby wyszła.
-Tak, oczywiście. -Miko bez żadnych oporów, a tym bardziej podejrzeń odłożyła wszystko co trzymała i niemalże wybiegła z pomieszczenia. Na korytarzu poczuła, jak Kouyou chwycił ją za rękę i przyparł do ściany.
-O czym ty do cholery gadasz Anett? -Uruha niemalże warczał półszeptem, żeby wokalistka przypadkiem go nie usłyszała. 
-A nie jest tak? Każdy widzi jak na nią patrzysz. -Miko była zaskoczona jego pytaniem, a tym bardziej jego zachowaniem.
-Nikt nic nie widzi, bo niczego między mną, a Anett nie ma. Nie musisz być o nią zazdrosna w dodatku, że nas już nigdy nie będzie, a to, co Ci powiedziałem, powiedziałem, żebyś w końcu dała mi spokój, kiedy ty się w końcu poddasz. -Kouyou w końcu puścił blondynkę, nadal patrząc na nią wzrokiem pełnym złości. -I nie życzę sobie, żebyś tak o mnie komukolwiek mówiła.
-Gdyby tak nie było, to nawet byś nie zwrócił uwagi na to co i komu mówię. -Miko jedynie warknęła i wróciła do Anett. 
Po chwili namysłu Kouyou musiał przyznać Miko rację. Nigdy wcześniej nie obchodziła go opinia na jego temat, szczególnie, że sam ją taką tworzył, bo tak było łatwiej ukryć przed wszystkimi, co naprawdę wewnętrznie przeżywał.

      Sesja zdjęciowa trwała w najlepsze już od kilku godzin. W końcu postanowili dać Anett spokój z kolejnymi zdjęciami, w końcu wałkowali ją przed ten cały czas. 
Akurat kręciła się po hali, przyglądając się oświetleniu pełna zachwytu tego całego specjalistycznego sprzętu. Nagle poczuła, jak ktoś staje za nią, a gdy się odwróciła, zobaczyła Kouyou.
-A ty nie masz już dość przytulania się do moich pleców? - Zapytała, unosząc brew ku górze.
-Mówisz o zdjęciach? Najchętniej poprzytulałbym się do twojego przodu, ale za takie zdjęcia, to fani by nas pozabijali. -Uruha się roześmiał, widząc rumieniec na twarzy wokalistki, która zaraz szturchnęła jego ramię.
-Zboczeniec. -Rzuciła szatynka, śmiejąc się razem z nim. -W ogóle, znalazłam dzisiaj coś twojego. -Mówiąc to, wyjęła z kieszeni klucze, kręcąc nimi na swoim palcu, a gdy Uruha wyciągnął po nie rękę, odsunęła swoją.
-Skąd je masz?
-O nie! Jeszcze się zastanawiam, czy Ci je oddam. A mam je od naszego wspólnego znajomego. Wiesz, nie życzę sobie nagłych nalotów na miejsce, gdzie mieszkam i sprawdzanie co i z kim robię. -W tym momencie odsunęła się od niego z poważnym wyrazem twarzy, a czerwone soczewki idealnie pasowały do jej powagi. Kouyou od razu domyślił się skąd miała klucze i dlaczego jest zła. 
-Czyli to Kris poszedł załatwić nad ranem. -Gitarzysta westchnął, drapiąc się z zakłopotaniem po głowie. -A ja ich cały dzień szukam. -Dodał, patrząc na kobietę błagalnym wzrokiem.
-Powiedziałam, zastanowię się. -Anett stała nieugięta jego wzrokiem. W końcu schowała ponownie klucze do kieszeni swojej bluzy i spokojnie odwracając się tyłem do gitarzysty zaczęła iść przed siebie.
     Ruki wraz z Kaiem dokładnie przyglądali się całemu zdarzeniu między Anett, a Kouyou. Takanori widząc, jak szatynka z dumnie uniesioną głową odchodzi od gitarzysty, spojrzał na perkusistę ze swoim chytrym uśmieszkiem na twarzy.
-Takiej okazji to my nie możemy przepuścić. -Głos wokalisty brzmiał całkowicie poważnie, a Yutaka pokiwał lekko głową, zgadzając się z nim, po czym sięgnął po swój telefon.
-Normalnie uwielbiam, jak bawisz się w swatkę, ale ja też nie mogłem się powstrzymać. -Mówiąc to, Kai odblokował swój telefon, ukazując Rukiemu zdjęcie owej dwójki. 
Anett stała, wyciągniętą ręką trzymając gitarę Uruhy, a gitarzysta stał za nią, delikatnie obejmując ją ręką w pasie. Ruki widząc to zdjęcie wręcz zagwizdał.
-No, ciężko ich było przekonać, żeby im takie zdjęcie zrobić i to akurat chętnie dałbym na okładkę. -Na koniec wypowiedzi wokalista się zaśmiał.
-To odpada, ale na tym zdjęciu widać, co się między nimi dzieje. -Wokalista w odpowiedzi pokiwał głową, nadal przyglądając się zdjęciu. 
-Na zewnątrz się nie cierpią, a w środku to najchętniej nie odchodzili by od siebie na krok. -Takanori lekko zmrużył oczy, ponownie kierując wzrok w stronę gitarzysty.
     Po skończonej sesji, każdy powoli kierował się do wyjścia, no prawie każdy, bo Akira z Anett wyszli chwilę wcześniej, by basista zdążył odwieźć kobietę do domu i wrócić do studia na czas. Kouyou na spokojnie jako ostatni podszedł do swoich rzeczy, ale coś mu nie pasował. Dopiero po chwili zauważył plik kluczy leżący na jego torbie. Cicho zaśmiał się do siebie, unosząc kącik ust ku górze. Koniec końców wiedział, że Akuma w końcu odda mu zapasowe klucze, ale sposób w jaki to zrobiła postanowił odebrać jako zaproszenie... A mieli sobie wiele do wyjaśnienia...