2 mar 2020

Rozdział 1

Witam.
Pewnie post pojawi się w godzinach mojej pracy, więc dodam kilka słów. Jeszcze pracuje nad blogiem pod kątem wizualnym, także na dniach coś może się zmieniać, jak i powinnam dodać kilka linków, które mogą być przydatne/ciekawe dla was.
No to tyle z mojej strony.
Miłego :)


Rozdział 1:
     Młoda dziewczyna czekała pod drzwiami, aż pacjent wyjdzie z gabinetu. Wiedziała, że mężczyzna ma teraz chwilę przerwy, więc postanowiła z nim w tym czasie porozmawiać. Po propozycji, którą dostała jakiś czas wcześniej, nie do końca była pewna czy jej decyzja jest właściwa, w końcu po rozpadzie zespołu inaczej widziała swoją karierę, a raczej w innej dziedzinie.
W końcu chłopiec w wieku około ośmiu lat wyszedł z gabinetu ze swoją mamą. Grzecznie i z uśmiechem na twarzy odpowiedziała na ich „do widzenia” i szybko niczym szpieg wślizgnęła się do środka.
-Aneta? Coś się stało? – Zapytał mężczyzna, patrząc z zaskoczeniem na dziewczynę siadającą przy biurku.
-Tak i zarazem nie.-Odpowiedziała na jednym wdechu patrząc na niego jakby zmartwiona.
-Jeżeli chodzi o tego pacjenta to mówiłem Ci, nie uratujesz wszystkich, zrobiłaś co mogłaś i w tempie jakim mogłaś i tak zrobiłaś dla niego dużo...
-Właśnie to... Mogłam to przewidzieć wcześniej, ale nie o tym chciałam porozmawiać. – Przerwała, nie chcąc już słuchać o swojej marnej porażce, zresztą, przerobiła już ten rozdział w swoim życiu.
-Więc chodzi o wyjazd. Anett, mówiłem Ci, że nic Cię tutaj nie zatrzyma, po drugie, z tego co pamiętam nadal Cię ciągnie do tego gitarzysty... – Na te słowa dziewczyna uciekła wzrokiem, wiedziała, że nie ma sensu teraz przerywać, bo i tak nie zdąży nic powiedzieć. – Po drugie od tyłu lat Cię obserwuje, pamiętam jaka byłaś, kiedy pierwszy raz do mnie przyszłaś, potem widziałem, jak się zmieniłaś przez te kilka lat między terapią, a praktykami i widzę teraz jak się zmieniasz z roku na rok i jesteś całkowicie kimś innym niż te lata temu, ale zawsze jesteś sobą...
-Ale ja podjęłam już decyzję i wyjeżdżam. - W końcu znalazła w jego wypowiedzi tą krótką chwilę, by móc coś powiedzieć. Widząc minę mężczyzny niemal się nie zaśmiała. – Myślałam nad tym długo, chcę trochę odpocząć od tego psychologicznego kieratu i wiem, że nie powinnam, ale tak już mam, chcę spróbować, a to tylko kilka miesięcy, tyle, że nie wiem, jak powiedzieć o tym Pani dyrektor. - Jej twarz nabrała niezadowolonego wyrazu.
-Tym się nie przejmuj moja droga, lubi Cię i też chce dla Ciebie jak najlepiej. – Mężczyzna uśmiechnął się, dokładnie przyglądając się młodej dziewczynie. Niby niedawno skończyła studia, ale było w niej coś... Niby chciała być kim jest od lat i dotarła do celu, ale jednak to nie dawało jej pełni szczęścia. – Idź, nie martw się, wszystko się uda, trzymam kciuki.
-Jak zawsze. – Zaśmiała się powoli wstając z krzesła. Podchodząc do drzwi rzuciła krótkie „do widzenia” i wyszła by biegiem udać się do gabinetu Pani dyrektor...

   Takanori kolejną noc bił się z myślami, w jego planie było małe „ale”, na które reszta zespołu nie chciała się zgodzić. Nawet menadżer za bardzo nie chciał słuchać, długo dał się prosić, zanim pozwolił Takanoriemu powiedzieć o wszystkich za i przeciw by ostatecznie przyznać mu rację.
-Kto jest zwycięzcą? – Z tymi słowami I z uśmiechem na ustach wszedł do sali.
-Taki mały, blond skrzat. – Burknął pod nosem Uruha nie przerywając strojenia swojej gitary. Jedynie lekko podniósł głowę by z wrednym uśmieszkiem na twarzy spojrzeć na wokalistę.
-Ty... – Ruki przerwał rozglądając się czy są sami, żeby nie wydać przed resztą zespołu jego słodkiego miłosnego sekretu. Kiedy już się upewnił, że w pomieszczeniu znajdują się tylko On i gitarzysta kontynuował. – Wredny zakochany kundlu, masz problem.
-” Zakochany kundlu”, teraz, żeś wymyślił i niby jaki problem co? – Gitarzysta uniósł brew i rozsiadł się wygodnie na kanapie by w udawanym spokoju wysłuchać tego co jego młodszy kolega ma do powiedzenia.
-Jak sama się zgodzi, to twoja europejska bogini zostanie z nami na stałe. Kai w końcu stwierdził, że “niech będzie” i nawet menadżer dał się przekonać. – Uśmiech z twarzy Takanoriego nie znikał, nawet w momencie, kiedy pewnie siadł obok gitarzysty, rozkładając się ramionami na oparciu.
-Jaka moja bogini? Coś ty sobie wmówił, zresztą twoja sprawa, ale nadal nie rozumiem, dlaczego mam mieć w związku z tym problem?
-Bo nie będziesz mógł sobie pozwolić na krótki, intensywny romans. – Po tych słowach Rukiego mina Kouyou diametralnie się zmieniła. Musiał przyznać, że przyjaciel go przejrzał na wylot, no tak jakby.
-O czym ty mówisz do cholery? Chciałeś kogoś, to Ci znalazłem, a ty sobie już całe historie wymyślasz. – Warknął wstając z sofy i nerwowo podszedł do drzwi, w których pojawił się Akira.
-Uważaj na niego, jego wyobraźnia zaczyna świrować. – Dodał, mijając basistę, żeby w końcu wyjść. Reita spojrzał na Rukiego zdziwiony, a ten jedynie wzruszył ramionami...

      -Moje dziecko, jeżeli jesteś pewna to śmiało. Zawsze będziesz mogła tu wrócić tylko... Co na to twoja rodzina? - Starsza kobieta siedząca naprzeciwko szatynki wraz z pytaniem, zmieniła pozycję siedzenia, opierając łokcie o blat swojego biurka, zarazem opierając podbródek o swoje lekko zaciśnięte pięści.
-Wie Pani dyrektor...- Dziewczyna cicho westchnęła, a nawet zaczęła nerwowo bawić się swoimi palcami. - Od kiedy córka marnotrawna wróciła do łask, świata poza moją siostrą nie widzą. Ojciec przez chwilę nawet próbował się przeciwstawiać mojej decyzji, ale... W końcu sam uznał, że jestem dorosła i będę i tak robić co chcę. - Przy ostatnim zdaniu młoda szatynka ponownie westchnęła, opierając się wygodnie o oparcie krzesła.
-Dobrze więc, tylko o nas nie zapomnij w tej Japonii, tym bardziej, że japoński znasz lepiej, niż angielski.
-No.- Skwitowała krótko szatynka kierując się już do wyjścia z gabinetu.
-” Japoński znasz lepiej niż angielski...” -Tuż po zamknięciu za sobą drzwi usłyszała karykaturalnie piskliwy głoś swojego... Wroga?... Nie, raczej konkurenta, chociaż nie do końca wiedziała o co mu chodzi, w końcu oboje zostali przyjęci do poradni tuż po studiach. Jednak Łukasz miał chyba do niej żal, że nie dostał się na praktyki do osoby, do której chciał, tylko dlatego, że Ona była już w trakcie, w dodatku na czas do zakończenia studiów została przyjęcia na “staż”, a On cudem został przyjęty, bo taka była potrzeba.
-Łukasz, proszę cię, nie mam nastroju do odgryzania się tobie.
-O, nie będzie niczego wrednego w rytmie tego twojego dziwacznego zespołu. -Na te słowa wargi odwróconej już Anett zacisnęły się w cieniutką linie. Unosząc i lekko kiwiąc wskazującym palcem, odwróciła się do niego.
-Mam dla Ciebie dobre wieści, przez kilka miesięcy nie usłyszysz ode mnie ani nutki, chyba, że sam sobie zapodasz.
-Urlop? Ty i urlop, a to śmieszne.
-Nie urlop, lecę do Japonii pracować, aż żałuję, że się zgodziłam, bo nie będę miała tak długo okazji, żeby Cię wkur...- Ostatnie słowo urwała, ze względu na pacjentów czekających na korytarzu poradni, mimo, że mówiła szeptem, ktoś mógł to usłyszeć.
-Uważaj, żeby Ci tam kataną głowy nie ucięli. - Na te słowa kobieta, idąca już powoli w stronę swojego gabinetu dyskretnie, po uprzednim upewnieniu się, że nikt tego nie zobaczy, pokazała mu środkowy palec.
-Dzień dobry, Państwo do mnie? Zapraszam. - Powiedziała spokojnie i z uśmiechem witając osoby czekające w małym aneksie tuż przed jej gabinetem.
W tym czasie starsza kobieta rządząca placówką wyjrzała z swojego gabinetu.
-Panie Romku. - Powiedziała, widząc zaprzyjaźnionego z młodą kobietą psychologa. - Wiem, że ma Pan teraz pacjenta, ale chciałam prosić na dosłownie pięć minut. - Gestem ręki zaprosiła mężczyznę do środka, a ten jak na ścięcie poszedł za nią, w końcu należał do tych, dla których każde 5 minut zwłoki to wieczność.
-Coś się stało?
-Co myślisz o decyzji Anety? Tak nagle, z dnia na dzień zdecydowała się wyjechać na drugi koniec świata. - Mężczyzna kompletnie nie spodziewał się takiej troski ze strony Pani dyrektor wobec młodego pracownika.
-Wydaje mi się, że Ona chce się po prostu wyrwać z swojej rzeczywistości. Dopiero co skończyła studia i myśli o specjalizacji, ale szybko doszło do tego nieszczęsnego wypadku, no i sytuacja rodzinna daje jej do odczucia, że została odsunięta od życia, do którego zdążyła się już przyzwyczaić. - Oznajmił spokojnie mężczyzna, dokładnie przyglądając się kobiecie. - A jeśli mogę zapytać, co się stało, że się tak Pani o nią martwi?
-Po prostu znam ją już kilka ładnych lat, oboje wiemy, ile przeżyła, nawet w związku z rozpadem zespołu i nie chcę, żeby w końcu skończyła na psychotropach.
-Spokojnie, nie jest może taka silna jak jej się wydaje, ale dobrze wie co robi i jeżeli zdecydowała się wyjechać, to Ona sama czuje, że ten wyjazd dobrze jej zrobi...

      Już wczesnym wieczorem zaczynał panować półmrok, co strasznie utrudniało perkusiście pracę. Ostatnimi czasy miał wrażenie, że praca w naturalnym świetle wszystkim idzie lepiej, chociaż ostatnie pomysły wokalisty zwalały go z nóg, no ale przecież Rukiego nikt nie przegada, nawet jeżeli miałoby to przekreślić te wszystkie lata ich ciężkiej pracy.
Siedział jeszcze w studiu, wszyscy już dawno poszli, no, ale przecież z przyjęciem nowej osoby jest teraz tyle papierkowej roboty. Nie było by tyle, gdyby to był ktoś z Japonii, a nie Europy, w dodatku ten jego pomysł... Na stałe... Na stałe... Yutaka wręcz był w stanie błagać kobietę na kolanach, by się nie godziła, byle nie musieć siedzieć po nocach nad papierami.
Aż w końcu okazało się, że nie pracował o tej porze sam. Jakież było jego zdziwienie, kiedy do pokoju wszedł Takanori, taki niby zamyślony, niby szczęśliwy, a jednak wychodziła z niego bestia.
-Ty jeszcze tutaj, kto Korona wyprowadzi? -Zapytał niby żartobliwie, patrząc na wokalistę znam stery papierów.
-Przecież nie zostawię Cię z tym samego, może i chce dogryźć Kouyou, ale nie kosztem naszego Pana Lidera. - Powiedział spokojnie wokalista, siadając naprzeciwko perkusisty.
-Czekaj, dogryźć Kouyou? O Co Ci chodzi? - Dopytał Kai z niedowierzaniem. Naprawdę nie wierzył własnym uszom, że takie słowa padły z ust Rukiego.
-A wy naprawdę tego nie widzicie? Kolejna dziewczyna, którą przyjmiemy nie ważne w jakim charakterze, ale z jego “widzi-mi się”.  Wiesz, jak będzie? Skończy z nim w łóżku maksymalnie trzy razy i tyle będzie z jego zakochania, jeszcze, że to ja pokazałem mu to samo nagranie kilka miesięcy temu...
-Więc to o to chodzi. -Westchnął Kai, kiwając lekko głową.  -Ale wydaje mi się, że przez to, co stało się lata temu, skoro nadal sobie z tym nie poradził, nie powinniśmy pchać go w związek, w dodatku na stałe.
-Niee...- Takanori aż wstał by przejść się po pokoju. - To co było niech zostanie w przeszłości i niech nikt tego nie rusza. ALE... To nie powód, żeby panienkę na jedną noc sprowadzać sobie, aż z Europy! -Ruki wręcz nie mógł się powstrzymać od gestykulacji każdego słowa. Sam nie wiedział, czy był zły, czy zmartwiony o przyjaciela, ale był pewien jednego... Że nikomu nie mógł się przyznać, jaki był prawdziwy powód, że tak się uparł i że wcale nie chodziło o Kouyou...

      Kobieta powoli zeszła do pełnej już dymu papierosowego piwniczki. Od kiedy przestali chodzić do swojego ulubionego pubu, musieli znaleźć sobie miejsce na przesiadywanie do rana w gronie przyjaciół, a tym miejscem stała się mała piwniczka domu jednego z jej bliższych przyjaciół.
-Już jestem, wybaczcie za spóźnienie i że was tak nagle zebrałam. -Powiedziała, spokojnie siadając w wygodnym fotelu.
-I tak jest piątek, właściwie już weekend, to możemy siedzieć. -Powiedział jeden z zgromadzonych, który coś brzdąkał na swojej gitarze.
-Nie ma wszystkich, ale to najwyżej kiedyś się dowiedzą. Mam dwie sprawy, w sumie...- Zrobiła sobie krótką przerwę w wypowiedzi, niby, żeby otworzyć podane jej piwo, a tak naprawdę strasznie się bała ich reakcji. -W sumie jedna to informacja, a druga, to sprawa z tym związana.
-No mów, umierasz czy co? -Zapytał krótko ścięty blondyn, siedzący obok niej.
-Artur, nie przerywaj. Dostałam propozycje wyjazdu do Japonii na kilka miesięcy. - Ostatnie słowa wypowiedziała szybko, by nikt nie zdążył jej przerwać. -Wylatuje jutro w nocy. -Dodała, widząc miny przyjaciół. Kilkoro z nich milczało z zachwytu, ale reszta stwierdzając, że to była informacja, domyślała się, jaka sprawa może być z tym związana.
-No tak, jakiś rok temu Kris wyleciał, a teraz nagle ty...-Powiedział mężczyzna trzymający gitarę, ale Artur mu przerwał.
-Przypomnę Ci, że On z dnia na dzień zapadł się pod ziemię i dopiero po kilku miesiącach raczył się do kogokolwiek odezwać.
-Ale to i tak wspaniale, że nasza Akumcia w końcu spełni swoje marzenia i zwiedzi Japonię. -Do dyskusji dołączył się długowłosy szatyn, na którego nagle wszyscy złowrogo spojrzeli.
-Fotograf, zaraz i tę kwestię poruszymy. -Szatynka w końcu zabrała głos w tej krótkiej chwili. Wszyscy uważali ich wspaniałego fotografa za dziwnego, a Ona czasami żałowała, że tylko Ona wie, dlaczego taki jest. -I tak macie rację, chodzi o Krisa. Wiem, że to moja wina, że tak nagle postanowił zniknąć, ale ja z nim kontaktu nie mam, nie lecę tam dla niego, nie tym razem. Ale skontaktujcie się z nim i przekażcie mu, żeby się do mnie odezwał, jak tam będę, chce się z nim przy okazji spotkać i przeprosić, niepotrzebnie wtedy zaczęłam go podejrzewać. -Anett westchnęła i w końcu upiła łyk złocistego trunku...

1 komentarz: