25 gru 2020

Rozdział 29

Pamiętajcie, by odebrać Prezent :3

 Rozdział 29: 
 
          Kiedy odwiózł Miko, postanowił pojeździć jeszcze trochę po mieście i ochłonąć, mając nadzieję, że kobieta w końcu zrozumiała to, co ciągle jej powtarzał. Nie wiedział, ile czasu mu to zajęło, może godzinę, a może dwie, po prostu nie wiedział co ma ze sobą zrobić. W końcu postanowił, że chociaż spróbuje porozmawiać z Anett na spokojnie, bez zbędnych emocji. Przecież musiał ją uspokoić. Nie, musiał uspokoić siebie, bo nadal obawiał się najgorszego.  
Na miejscu, wchodząc do windy, spotkał kogoś znajomego, a konkretnie swojego starego sąsiada. Mitsutake był od niego kilka lat młodszy, a Kouyou po wyprowadzce, wiedział jedynie, że mężczyzna wyjechał za granicę. Do tego dnia myślał, że na stałe, ale w sumie, nigdy się tym nie interesował. 
-No kogo ja widzę. Dom jednak okazał się za duży na samotne życie? -Zapytał młodszy, uśmiechając się w stronę gitarzysty. 
-Nie. Po prostu odwiedzam czasami stare kąty. -Mimo, że w windzie byli sami, Kouyou musiał uważać na słowa. Mitsutake był dziennikarzem, który zdążył gitarzyście ukazać swoje umiejętności wchodzenia w czyjeś życie w trybie incognito. Chociaż nie z tego powodu, że wredna hiena mieszkała naprzeciw niego pod koniec ich znajomości się pokłócili. Nie, powód był inny, chociaż skoro chodzi o dwóch mężczyzn, to większość ludzi na świecie by się domyśliło, że poszło o kobietę. Akurat ten fakt został już dawno zapomniany przez Kouyou, raczej chodziło o artykuł, który pojawił się kilka dni później. Dlatego dziennikarzy zawsze nazywał hienami- Byli w stanie udawać przyjaciół, byle tylko mieć ciekawy materiał na temat czyjegoś prywatnego życia. A jeżeli Mitsutake wrócił do Tokyo i znajdował się blisko Anett, Uruha węszył kłopoty. Media muszą się czegoś domyślać.  
-Niech zgadnę. Chodzi o tą słodką szatynkę? -Zapytał mężczyzna, a jego uśmiech nie znikał, a jego wzrok stawał się coraz bardziej przenikliwy.  
-Nie twoja sprawa. -Warknął Kouyou. 
-Oh Kouyou, wróciłem kilka tygodni temu, po prostu nie mieliśmy okazji się spotkać. Ale wiem, że to Ona tam mieszka i że bardzo często ją odwiedzasz, a nawet zostajesz na noce. -Czy Mitsutake swoim tonem głosu chciał wyśmiać próbę gitarzysty ukrycia przed nim czegokolwiek? Możliwe.  
W końcu wysiedli na piątym piętrze. Mitsutake podszedł do drzwi naprzeciwko tych, które prowadziły do mieszkania Kouyou.  
-Kouyou, zapomniał byś w końcu. Mówiłem Ci już, że ten artykuł, to nie ja. -Powiedział spokojnie młodszy, wyciągając klucze z kieszeni swojej kurtki.  
-Tak, jasne. Tylko ty wiedziałeś o tamtej sytuacji. Tylko ty tam byłeś. -Kouyou ponownie warknął w odpowiedzi i zapukał do drzwi. Nie czekał długo, aż Kris mu otworzył i nagle sobie przypomniał, że to nie najlepszy moment na poważne rozmowy... 
          Mężczyzna wszedł do swojego mieszkania i od razu sięgnął po telefon. Zdjemując buty i kurtkę wybrał numer i od razu zadzwonił. Po chwili, po drugiej stronie usłyszał kobiecy głos. 
-Mitsutake? Mam nadzieję, że to coś ważnego. -Odezwała się kobieta, a po tonie jej głosu można było poznać, że nie była zadowolona. Czyżby w czymś jej przeszkodził. 
-Nie uwierzysz. Spotkałem Kouyou i wiem, gdzie mieszka jego dziewczyna. O tamtej blondi zapomnij. 
-O, to bardzo interesujące. Mów co wiesz. -Głos w słuchawce nagle stał się miły, dając wrażenie, że kobieta jest zainteresowana tym, co mężczyzna miał jej do powiedzenia. 
-Mieszka naprzeciw mnie. Wiesz, jego stare mieszkanie. Taka słodka szatynka, zresztą, jak pół świata, znasz ją. -Odpowiedział z uśmiechem na twarzy, zarazem siadając na kanapie. 
-Jesteś pewien? -Zapytał głos po drugiej stronie. 
-Tak, teraz już jestem pewien. 
-Pamiętasz nasz plan... 
-Tak, pamiętam. Na dniach zdam Ci raport. -Po tych słowach Mitsutake się rozłączył, chowając telefon do kieszeni swoich spodni. Nigdy nie żałował, że ją spotkał, w końcu mieli wspólnego wroga, którym był Kouyou. Nie do końca rozumiał, dlaczego Ona chciała się na nim mścić, przecież już to zrobiła lata temu, jednak coś nie dawało kobiecie spokoju i pewnie jak to Ona, się nie myliła. 
 
          Rozmowę Anett i Temari przerwało wołanie Krisa z salonu. Zaskoczona wokalistka od razu poszła w jego stronę. Nie ukrywała uśmiechu, widząc Kouyou.  
-Myślałam, że już nie przyjedziesz. -Powiedziała Anett, podchodząc do gitarzysty. Ten, gdy odwiesił swoją kurtkę, objął ją w pasie, cmokając jej czoło na przywitanie. Gdy kobieta lekko uniosła głowę, czule pocałował jej usta. Po chwili oboje spojrzeli na Krystiana, który palcem wskazywał na nich na zmianę.  
-Coś się wydarzyło, jak mnie nie było? -Na pytanie szatyna, Anett i Kouyou spojrzeli na siebie i już mieli coś powiedzieć, ale ktoś ich uprzedził.  
-Tak, Uruha legalnie rucha Akumę. -Powiedziała Rin po polsku, na co prawie wszyscy, bo poza Kouyou i Temari wybuchli śmiechem. 
-Naprawdę was to tak bawi? -Kouyou uniósł brew ku górze.  
-Ty to zrozumiałeś?!- Rin zrobiła duże oczy, nie wierząc w to, co usłyszała. 
-Em, bo nie zdążyłam wam powiedzieć. -Zaczęła szatynka. -Takao uczy Kouyou polskiego i... Ja mu wczoraj tłumaczyłam te żarty. Ale wczoraj sam się z tego śmiałeś. -Ostatnie zdanie skierowała do gitarzysty. 
-Bo nie bawi mnie to w kontekście naszego związku kochanie. -Uruha odpowiedział spokojnie, z wrednym uśmieszkiem na twarzy.  
-Dobra, wracając. No to, skoro jakimś cholernym cudem jesteście razem, to mam prośbę. Nie męczcie singli. -Rzucił Kris, wracając na swoje miejsce na kanapie.  
-Myślisz o tym samym co ja? -Anett spojrzała na Kouyou kątem oka, a ten bez zastanowienia ujął jej podbródek, by za chwilę po raz kolejny raz złożyć na jej wargach pocałunek.  
-Ej! - Zawołała reszta, chociaż od razu rozległ się ich śmiech. Jednak Anett i Kouyou w ogóle się tym nie przejęli. 
          Czas mijał szybko w dobrej atmosferze. Nawet Gigi po chwili się wyluzowała i zaczęła zachowywać się normalnie, nie zwracając już uwagi, że przecież Uruha siedzi razem z nimi. W pewnym momencie, po raz kolejny, ku niezadowoleniu Rin, wykrzykującej “Rzuciłabyś w końcu to świństwo!!!!”, Anett, Kris i Kouyou, czyli trójka palaczy udała się na balkon, żeby nie zatruwać reszty. Znaczy Anett została na chwilę zatrzymana przez narzekającą przyjaciółkę. 
-Jeżeli An nie wie co ma ze sobą robić, to jest jeden sposób... -Krystian uśmiechnął się złowieszczo pod nosem. -Każ jej zagrać w FNAF’a, wtedy zacznie robić wszystko, żeby tego nie ruszyć. - Dokończył, nie zwracając uwagi, że nie byli z Kouyou sami. Anett pokazała Kouyou, żeby nie mówił Krystianowi, że stoi za nim, po czym obniżyła swój głos, by brzmieć jak najbardziej męsko, byle by powiedzieć: 
-I always come back. -Na co Kris pisnął odskakując w stronę gitarzysty, omal nie pakując się w jego ramiona. Z przerażaniem w oczach patrzył na śmiejącą się wokalistkę. 
-To nie śmieszne! Mordercę dzieci Ci się zachciało udawać! -Krzyki Krisa chyba pół osiedla słyszało i rozumiało, bo nie zmienił języka na polski. Anett wręcz popłakała się ze śmiechu, widząc jego reakcję. 
-Ja chyba muszę sprawdzić, w co wy dzieci gracie. -Odrzekł Kouyou, kiedy spokojny już Kris odsunął się od niego.  
-Tak, tak. Zniszcz sobie psychikę, będziesz taki jak my. Nie polecam. -Odpowiedziała Anett z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Zaraz jednak zadzwonił telefon gitarzysty. Kouyou odszedł kilka kroków by odebrać, a Anett i Kris zajęci rozmową nawet nie myśleli by cokolwiek podsłuchać. Szatynka kątem oka zauważyła, że mężczyzna miotał się między złością, a zawiedzeniem. Kiedy Uruha skończył rozmowę, schował telefon i podszedł do nich gasząc papierosa. 
-Muszę iść... 
-Coś się stało? -Przerwała mu Anett, gdy tylko Kouyou cmoknął jej policzek. 
-Miko dzwoniła, coś nie tak... Zresztą, później Ci wyjaśnię. -Po tych słowach brunet wyszedł niczym poparzony, a po kilku minutach opuścił mieszkanie. Anett patrzyła przez chwilę zaskoczona na balkonowe drzwi, unosząc brew ku górze. Miko zadzwoniła, a On tak po prostu wyszedł. Chyba potrzebowała chwili by to przemyśleć.  
Nagłe wyjście Kouyou nie odjęło wieczorowi zabawy i śmiechu, jednak wokalistka czuła się cholernie niepewnie. Udając przed przyjaciółmi swoją wewnętrzną walkę, postanowiła na razie nikomu nic nie mówić. Przecież ten jeden telefon znowu rozpieprzył jej kochany porządek w jej myślach. 
 
          Rano, jak to rano jeszcze nie każdy się zjechał do pracy. W sumie brakowało tylko Kouyou i o dziwo Takanoriego, a Ayuko ze względu na badania miała dojechać później. Yutaka wraz z Yuu trochę znudzeni codziennością, długo myśleli, kogo by tu wyciągnąć na wieczorne wyjście, no i wymyślili. Ich ofiarą padł niepijący Akira. Siedzieli na sali prób w trójkę, przez chwilę w ciszy, jednak Reita widząc na sobie dziwny wzrok pozostałej dwójki, czuł się nie swojo. 
-Akira, słuchaj, bo jest sprawa. -Zaczął Kai z wrednym uśmieszkiem na twarzy. 
-Bo tak myśleliśmy, czy nie dałbyś się wyciągnąć wieczorem? -Dokończył Yuu, ukazując basiście swoje zęby w uśmiechu.  
-O nie, nie! Wiecie, że nie pije! Kouyou sobie weźcie. -Zaprotestował Reita, krzyżując ręce. Patrzył na ich zawiedzione miny, omal sam się nie zaśmiał.  
-Kouyou ma na głowie Miko i Anett, nie da się wyciągnąć. A Takanori jakoś ostatnio bardzo zajęty. -Zaśmiał się lider, podchodząc do basisty i klepiąc go po ramieniu.  
-Oj weź, przecież Cię nie upijemy. -Aoi spróbował uspokoić przyjaciela, jednak nadal jego uśmiech był zbyt podejrzany dla basisty. 
-Tak, nie dość, że nic nie zapamiętam, to jeszcze rano kac nie da mi żyć. Na zwykłe chlanie z wami nie idę, po drugie mam plany na wieczór. -Akira wzruszył jedynie ramionami i już miał coś dodać, gdy na korytarzu rozległ się jakiś hałas. No dobra, hałas to może przegięcie, po prostu dwie osoby radośnie do siebie krzyczały. Kiedy w trójkę wyjrzeli na korytarz, zobaczyli Takao, który witał się z jakąś dziewczyną.  
-A On nie ma narzeczonej? -Zapytał Reita szeptem, widząc jak owa dwójka nie potrafiła się od siebie rozdzielić.  
-No ma, a to... To na pewno nie Ona... -Yuu zaśmiał się pod nosem i już miał coś dopowiedzieć, kiedy dziewczyna witająca się z Takao odwróciła się w ich stronę, a cała trójka mogła spokojnie zbierać szczęki z podłogi. Kobieta była niemalże kopią Takao, tyle, że żeńską. Wzrost, twarz... No gdyby była facetem, była by jego wiernym klonem.  
-Cieszę się, ale właściwie, co tu robisz Takemi? -Zapytał młodszy brunet, idąc z kobietą w ich stronę. 
-Przyjechałam. Zakończyłam projekt we Francji i wróciłam do kraju. Chyba raz na kilka lat mogę was odwiedzić. No a co u was? Rodzice mówili, że w końcu się zaręczyłeś braciszku... -Ostatnie słowa kobiety uspokoiły lidera, gitarzystę i basistę. To nie był żaden damski klon, tylko jego siostra.  
-Tak, to prawda. Zaraz wszystko Ci opowiem. O cześć chłopaki. A Kouyou jeszcze nie ma? -Zapytał Takao z uśmiechem na twarzy. -A no tak, bym zapomniał. To jest Takemi, moja siostra bliźniaczka, dopiero co wróciła z Europy.  
-Taa, cześć... -Wypalili na raz całą trójką, a Takao uniósł brew ku górze. Czyżby Oni się zarumienili? “Co za debile” -pomyślał, śmiejąc się w myślach. 
-Em, a co do twojego pytania, to coś go zatrzymało. I z tego co się orientuje, to Anett go najpierw przejmie. -Powiedział Kai, nagle łapiąc powagę. 
-Kim jest Anett? -Zapytała Takemi, obracając głowę w stronę swojego brata.  
-Anett to Akuma no i... Dziewczyna naszego kuzyna. -Takao ostatnie zdanie wyszeptał jej na ucho. -Musiał coś przeskrobać, bo ich słowa oznaczają, że się na niego wścieka. -Dodał również szeptem. 
-A ja myślałam, że jest zaręczony z Miko. -Młodsza brunetka uniosła brew, patrząc na pozostałą czwórkę. 
-Naprawdę Ci wszystko siostrzyczko zaraz wyjaśnię. To chyba mniej skomplikowane niż mi się wydaje.  
-Braciszku, nie musisz traktować mnie jak dziecka! Przypominam, że jestem 10 minut od Ciebie starsza. -Takemi skrzyżowała ręce na wysokości swoich piersi, tupiąc nerwowo nogą. 
 
          Kiedy dojechał do studia po nieprzespanej nocy, postanowił od razu porozmawiać z Anett. Coś do jego uszu dotarło, że jego kuzynka przyjechała, ale były sprawy ważne i ważniejsze. Kiedy wszedł do środka, szatynka stała przy oknie, jakby się nad czymś zastanawiając.  
-An, skarbie, przepraszam Cię. Musiałem jechać. -Gitarzysta powoli i niepewnie podszedł do kobiety i już miał ją objąć, kiedy ta odwróciła się w jego stronę. 
-Wiem, Miko jest w szpitalu. Ale powiedz mi, tak będzie za każdym razem? Zadzwoni do Ciebie, a ty od razu do niej polecisz? -Anett nie była zła, lecz zawiedzona, a Kouyou nie był z tego zadowolony. Wolałby, żeby wokalistka była na niego wściekła, żeby wrzeszczała na niego na pół wytwórni, ale nie... Anett była spokojna, opanowana, zawiedziona, a smutek w jej oczach zmienił jej piękne tęczówki w zimny lód. 
-Anett, to nie tak. -Gitarzysta westchnął. -Miko jest tutaj sama. W tej sytuacji ma tylko mnie, zrozum.  
-I dlatego musisz lecieć na każde jej zachowanie. Przecież na tylu wspaniałych przyjaciół... -Anett pokręciła głową, odsuwając się od niego, a przez myśl Uruhy przeszło jedynie, jak powiedzieć jej prawdę o Miko.  
-Kochanie, z Miko... -Zaczął niepewnie zbierając myśli. -Miko naprawdę jest tutaj sama. Poza nami, czyli poza pracą nie ma żadnych znajomych, a tym bardziej przyjaciół, znasz ją przecież. Po drugie, Miko urodziła się w Stanach, cała jej rodzina tam jest. Wiem tylko tyle, że jej dziadkowie za młodu tam wyjechali no i tak zostało. Jednak, kiedy Miko postanowiła wyjechać do Japonii, w sumie jak już wyjechała, wyrzekli się jej. Próbowała złapać z nimi kontakt, dogadać się, ale Oni nie chcą jej znać. Nawet jak ostatnio planowaliśmy ślub, to próbowała... -Kouyou cicho westchnął. -Dlatego zrozum, Miko w tej sytuacji poza mną nie ma nikogo. Ani rodziny, ani przyjaciół. -Mężczyzna spróbował raz jeszcze ją objąć, jednak Anett ponownie się odsunęła, patrząc na niego z niezadowoleniem.  
-Nie może być tak, że polecisz za nią na każde jej tupnięcie nogą. Przypomnę Ci, że sama wrobiła się w to dziecko! -W końcu. W końcu Kouyou usłyszał jej krzyk i szczerze? Odetchnął z ulgą.  
-Ty chyba nie sugerujesz... -Zaczął, jednak widząc jak mina Anett diametralnie się zmieniła, od razu pożałował tych słów.  
-Nie, nic nie sugeruje. To, że ty ją zdradziłeś, nie znaczy, że Ona zdradzała Ciebie. Przecież to byłoby głupie i nielogiczne, gdyby chcąc Cię odzyskać, zdradzałaby Cię. -Ton głosu kobiety również się zmienił, był bardziej ostry. Anett szybko odwróciła głowę w bok, zagryzając dolną wargę. -To twoje dziecko i oboje, przepraszam, w trójkę o tym dobrze wiemy. -Dodała po chwili. Kouyou odwrócił się na chwilę, zakrywając oczy dłonią, by na chwilę zebrać myśli. 
-Ja rozumiem Miko, ale ty też zaczniesz mi to wypominać?  
-A ty jak wypominasz mi fakt, że zdradziłam Akirę, prawie na każdym kroku, to jest dobrze! -Wykrzyczała wokalistka, wcale nie ukrywając gniewu. W środku wręcz cała się gotowała.  
-Nawet nie wiesz jak teraz żałuje. Zrobiłem to, bo kocham Ciebie, nie ją. Ale gdybym wiedział, nawet bym wtedy nie przyjeżdżał. -Kouyou powiedział to spokojnie. Zbyt spokojnie, nawet dla niego. Wzruszył ramionami, obserwując, jak cała złość z Anett schodzi, jak wraca smutek. Nie powinien był jej tego mówić, bo to nie była prawda. -A wyjaśnisz mi, dlaczego powiedziałaś Miko, że jeżeli chce... -Nawet nie dokończył. Akuma pokręciła głową, ponownie zagryzając wargę. Chwilę milczała, zaciskając pięści. 
-Bo tak jest. Znasz moje zdanie na ten temat i sam widzisz jak świetnie wykorzystuje swoją sytuację. Myślisz, że ile razy się pokłócimy? Będziemy się kłócić cały czas, dlatego lepiej to skończyć...  
-O, tutaj są nasze gołąbeczki. -Powiedział Takao, wchodząc, jak gdyby nigdy nic do pokoju. -Em, my chyba nie w porę. -Dodał, widząc miny Anett i Kouyou.  
-Nie, wszystko okej, pogadajcie sobie. -Powiedziała szatynka po czym po prostu wyszła. Uruha zamknął na chwilę oczy cicho wzdychając.  
-Cześć Takemi. Co ty tu robisz? -Gitarzysta spojrzał zaskoczony na kuzynkę, po czym przytulił ją na przywitanie. 
-A, Europa mi się znudziła, więc wróciłam do Japonii. Ale widzę, że u was się dzieje pod moją nieobecność. -Odpowiedziała brunetka z uśmiechem na twarzy. 
-Tak, wybaczcie, ale mały kryzys...- Kouyou miał już wyjść, kiedy kuzyn chwycił go za rękę. 
-Stary, daj jej ochłonąć. Jak teraz pójdziesz, będzie jeszcze gorzej. -Stwierdził Takao, przyglądając się starszemu. 
-Młody, skończyliśmy na tym, że to koniec. Gorzej już być nie będzie. 
-Nie dokończyła. Daj jej chwilę, porozmawiajcie na spokojnie wieczorem. Miko teraz nie ma w pracy, więc nie będzie mieszać. -Stwierdził Takao. 
-Obyś miał rację... -Kouyou ciężko westchnął siadając na kanapie. 
-Kłopoty w raju? -Zapytała brunetka siadając obok kuzyna.  
-Taa...  
 
          Kiedy Ayuko tylko pojawiła się w studiu, zwołała pilne zebranie. Jedyne co było wiadomo, to to, że jeżeli asystentka zwołuje ich w takim trybie, to nie oznacza to nic dobrego. Siedzieli już grzecznie w szóstkę, wraz z Rin i Takao. Ayuko na samym wejściu nie wyglądała na zadowoloną, tym bardziej, że rzuciła tylko jakimś magazynem na stół stojący pośrodku.  
-Co to jest? -Zapytał Takanori, biorąc papier do rąk. 
-Właściwie, to jest moje pytanie. Możecie mi to wyjaśnić? -Ayuko skrzyżowała rękę, patrząc jak Aoi odbiera wokaliście magazyn.  
-” Prawdziwy talent, czy słodki dodatek”. -Przeczytał tytuł, po czym spojrzał po reszcie. -Chodzi o Anett. 
-Ja nic o tym nie wiem. -Anett uniosła ręce ku górze w geście poddania się.  
-Tego się domyślam, że nikt z nas nie autoryzował tego artykułu... -Ayuko zaczęła, powoli siadając obok męża. -Dlatego pytam, skąd to się wzięło w gazecie. 
-Z tego co ja widzę, to raczej czyjeś rozmyślania nad tym, dlaczego i jak Akuma dostała się do zespołu, a informacje na jej temat to albo wyssane z palca, albo jakieś rzeczy, które można w internecie znaleźć, jak się poszuka. Chociaż... -Aoi cicho się zaśmiał. -Znaleźli nawet informację o mieście skąd pochodzisz Anett.  
-Co? Przecież nikt tego nigdzie oficjalnie nie podawał. -Wokalistka zaraz pochyliła się w stronę gitarzysty, zabierając od niego lekturę.  
-I tak tego nie przeczytasz. -Rzucił Kouyou pod nosem, a Anett zamaszystym ruchem przystawiła mu czasopismo przed twarz. 
-To czytaj mądralo. -Szatynka przewróciłam oczami. 
-Musimy to wyjaśnić. Znajdźcie to, co kompletnie nie zgadza się z prawdą... 
-A wiadomo kto to napisał? -Kouyou przerwał asystentce, nie odrywając wzroku. Miał wrażenie, że doskonale zna ten styl pisania, który należał do Mitsutake.  
-Niestety, nie podpisał się prawdziwym nazwiskiem, a wydawca nie chce zdradzić danych tej osoby. Ale pracujemy nad tym.  
-Ta, no jasne. -Mruknął Kouyou pod nosem. 
 
          -To wróć z Akirą, a ja wrócę później, muszę coś jeszcze załatwić. -Anett pożegnała się z Kathy przed windą i zaraz udała się do pomieszczenia, w którym przebywał gitarzysta. -Dalej nad tym siedzisz? -Zapytała, siadając obok leżącego na kanapie Kouyou.  
-Wiem kto to napisał... -Uruha podniósł się, zaraz obejmując kobietę. -I niestety, większość jego przypuszczeń się zgadza z prawdą.  
-A możemy to na chwilę zostawić i wrócić do naszej rozmowy? -Anett spojrzała mu w oczy, unosząc lekko brew ku górze.  
-Myślałem, że powiedziałaś co chciałaś. 
-Nie dokończyłam przez Takao. Chodziło mi o to, że Miko nie da nam spokoju. 
-Za jakiś czas jej się znudzi. Razem damy radę. -Uruha po prostu przytulił kobietę.  
-Obyś miał rację Kyu... -Wyszeptała Anett, wtulając się w niego i zamykając oczy. Tak, siedzenie do późna ze znajomymi i cały dzień ciężkich prób powoli dawały się we znaki.  
-Zaraz mi tutaj zaśniesz. -Kouyou się zaśmiał, powoli gładząc dłonią po jej włosach. 
-To po prostu daj mi spać. -Mruknęła szatynka pod nosem, układając wygodniej głowę, opartą o jego tors. 
-Jedziemy do domu, powinnaś w końcu odpocząć. A... I uważaj na Mitsutake, dobrze? -Na jego słowa Anett lekko uniosła głowę i spojrzała na niego unosząc jedynie jedną powiekę.  
-Nie lubisz go, co?  
-Tak, nie lubię go i to jego artykuł. -Uruha lekko ucałował jej czoło i powoli wstał. -Zbieramy się. - Uśmiechnął się, patrząc na wstającą z kanapy powoli Anett. A jeszcze przed chwilą miał niemalże pewność, że ją stracił.  

__________
Wesołych świąt :)
Wiem, spóźnione, przepraszam, ale natłok spraw związanych ze świętami sprawiły, że nie wyrobiłam się w planach. No, ale... Pisałam, że na święta się pojawię? No to jak obiecałam... W prezencie macie ode mnie Oneshot'a, którego obiecałam za fakt, że nie będzie rozdziału z rocznicy. Mam nadzieję, że chociaż tam będziecie żywsi w dziale komentarzy, bo w sumie pierwszy raz pisałam jednopartówkę xD No i mam nadzieje, że przez to wybaczycie mi, że ten rozdział jest krótszy :)
Do końca roku jeszcze się odezwę, o to się nie martwcie. 
Także ten... Miłego czytania, bo macie co i szczęśliwej reszty świąt :3

Oneshot: Niedotrzymana obietnica

          -Obiecałaś!! -Wykrzyczałem ciskając ostatnią rzeczą jaka mi po tobie została, po czym padłem na kolana w swoim pokoju. W domu nikogo nie było, rodzice w pracy, a siostry gdzieś wywiało. Dla mnie to lepiej, mogłem w spokoju poddać się swojej rozpaczy. To już kolejny miesiąc, jak nie mam od Ciebie żadnej wiadomości. Zniknęłaś z mojego życia bez śladu, bez pożegnania. Najpierw zajęłaś najważniejsze miejsce w moim sercu, a potem wyrwałaś je, znikając bez słowa. 

           To było wiosną tego roku. Nowy rok szkolny, a ludzie Ci sami. No, poza jedną nową uczennicą w mojej klasie. Akira zauważył ją od razu, a ja byłem zajęty kimś innym, jednak to przy mnie nauczyciel kazał jej usiąść. Z tego, co dotarło do moich uszu, nazywała się Ayumi i do teraz żałuję, że nie zwróciłem na nią uwagi od razu.  
Czas w szkole tego dnia mijał szybko, za szybko, ale plus był taki, że Izumi w końcu zgodziła się ze mną umówić, w końcu... Nawet nie musiałem jej przekonywać. Od początku liceum miałem branie, cóż poradzić. Podczas długiej przerwy siedziałem wraz z moimi przyjaciółmi Akirą i Takanorim chociaż ten drugi był od nas rok młodszy, na zewnątrz, mimo, że temperatura na dworze nie była zbyt ciepła. Kątem oka zauważyliśmy Ayumi- tą nową, a Akira od razu ją zawołał. Widać, że niezbyt wysoka, szczupła brunetka o niezwykłej urodzie wpadła mu w oko.  
-Wybaczcie, ale muszę coś jeszcze pozałatwiać. -Do naszych uszu dotarł jej spokojny, słodki głos, a uśmiech z jej twarzy nie znikał. W sumie powiedziała to po chwili rozmowy z nami, jednak teraz dopiero dotarła do mnie jej obecność. W sumie to głównie Akira z nią rozmawiał. Ha! Romeo z Koziej trąby się znalazł. 
-Wyluzuj, bo ją spłoszysz... -Mruknąłem w stronę Akiry, kiedy dziewczyna od nas odeszła. Jak ja teraz żałuję tych słów, jak bardzo żałuję, że chciałem pomóc przyjacielowi ją poderwać. 
          Po szkole jakoś tak wyszło, że wracałem do domu sam. Takanori miał jeszcze jakieś zajęcia, a Akira poszedł na trening, który ja postanowiłem odpuścić, żeby przygotować się do randki z Izumi. Cieszyła mnie myśl, że spędzę z nią czas sam na sam, jednak chwila zachwytu nie trwała długo. 
-Ej ty, Shima!! -Zaraz po przekroczeniu terenu szkoły, usłyszałem za sobą głos byłego Izumi, z którym rozstała się tuż przed zakończeniem poprzedniego roku szkolnego, czyli jakieś trzy tygodnie temu. Chłopak chyba do teraz nie pogodził się z rozstaniem, bo zaraz zaciągnął mnie w ślepą uliczkę. Czy wspominałem już, że może i podrywanie dziewczyn idzie mi świetnie, ale nie umiem się bić. 
-Posłuchaj no, kaczousty. Spróbuj chociaż tknąć Izumi, a rozwalę Ci tą piękną buzinkę. -Zagroził chłopak, trzymając mnie za koszulę.  
-Przecież Cię zostawiła i z tego co mi wiadomo, ze względu na mnie. -Oj, taka odpowiedź chyba go nie zadowoliła, bo zaraz znalazłem się na ziemi, a z mojej wargi pociekła krew. 
-Coś ty powiedział chuderlaku? -Chłopak pochylił się nade mną i już miał wymierzyć cios, kiedy ktoś chwycił go za rękę. Jednak szczupła, dziewczęca postura mnie zaskoczyła. Za chłopakiem stała Ayumi, która bez trudu wykręcała mu rękę. 
-Zapomniałeś o czymś, skarbie. -Wyszeptała mu do ucha, a gdy tylko go puściła, ten uciekł, gdzie pieprz rośnie, zostawiając za sobą jedynie kłęby dymu, no jak w anime!  
Ayumi powoli kucnęła przede mną pomagając mi wstać. Za chwilę podała mi chusteczkę, a uśmiech nie znikał z jej twarzy. 
-Dziękuje, ale jak? -Zapytałem, przykładając papier do krwawiącej wargi. 
-Nie ważne, nie pytaj. Nie twoja sprawa. -Odpowiedziała tym razem chłodno. Kiwnąłem jedynie głową, miała rację, to nie moja sprawa.  
Z racji tego, że Ayumi mieszkała niedaleko mnie, postanowiłem ją odprowadzić, ale po drodze unikała tematu swojej osoby i tego, dlaczego w ostatniej klasie zmieniła szkołę. Chociaż intrygowało mnie to jedynie ze względu na Akirę. Jakim ja byłem debilem! 

           Szybko nastał piątek, koniec tygodnia. Ja niemalże codziennie widywałem się z Izumi. Oficjalnie nie byliśmy razem, ale muszę przyznać, że pocałunki z nią były cudowne. Jednak w tym czasie zrozumiałem, że jakoś tak, nie ciągnie mnie do niej. Nie była dziewczyną wartą zachodu, by zaciągnąć ją do łóżka... “Chwila co?! Kouyou, co ty za głupoty pieprzysz!” - Myślałem za każdym razem, kiedy to sobie uświadamiałem. Przez ten tydzień też Ayumi zbliżyła się do naszej trójki, była takim żeńskim pierwiastkiem w naszej ekipie. W tym czasie udało nam się dowiedzieć, że wraz z rodzicami przeprowadzili się na inną ulicę, oraz zmieniła szkołę z powodu prześladowców, a jednym z nich był były Izumi. A no tak, nie wspominałem, że On nie chodził do naszej szkoły. Coś kątem ucha w rozmowach nauczycieli usłyszałem, że to dość poważna sprawa, którą zajmuję się policja. Szkoda dziewczyny, naprawdę śliczna i mądra, jednak nie bez powodu tak bardzo zamknięta w sobie. Z nikim poza nami nie rozmawiała. Chociaż zaproponowała mi ostatnio, że pomoże mi z Japońskim i matematyką, anioł nie człowiek.  
          Tego dnia na długiej przerwie w czwórkę znowu zajmowaliśmy ławkę na zewnątrz i dopiero teraz do mnie dotarło, z jaką zazdrością patrzę na Ayumi i Akirę próbującego zdobyć jej serce. Akurat rozmawialiśmy o imprezie, którą Akira organizował z racji tego, że jego rodzice wyjechali, no takiemu to dobrze. Nasza nowa towarzyszka niezbyt była przekonana, czy powinna przychodzić na imprezę, jednak my byliśmy zdecydowani, że nikt inny nie musi się pojawić, możemy być tylko w czwórkę, a i tak będziemy się świetnie bawić. 
-No dobra, będę. -Dziewczyna zgodziła się w końcu, trzy dni przekonywania jej nie poszły na marne.  
-Cieszę się. -Rzuciłem bezmyślnie, a zaraz zauważyłem jako by Ayumi się zarumieniła. Chwila... Czyżby trzymała się z nami nie z powodu Akiry? Dostawałem coraz więcej powodów, by myśleć, że coś jest na rzeczy z jej strony. Uratowała mnie przed tamtym typem, zaproponowała pomoc w nauce, wracaliśmy razem do domów, a teraz to. Takashima, opamiętaj się, przecież twój przyjaciel ją podrywa, to wbrew zasadom.  
     W piątki po lekcjach również mieliśmy treningi piłki nożnej, a akurat dzisiaj ani ja, ani Akira nie mogliśmy go opuścić. Wiedziałem, że Ayumi po lekcjach wracała od razu do domu, ale miałem złe przeczucia, które niestety okazały się słuszne, tyle, że mnie przy tym nie było. 
Dopiero wieczorem, gdy przybyłem na imprezę, dowiedziałem się od młodszego przyjaciela, że kilku starych znajomych z poprzedniej szkoły czekało na Ayumi, by się na niej powyżywać. Byłem zaskoczony, kiedy jednak pojawiła się w mieszkaniu Akiry, ale od razu było poznać, że jej zawsze naturalna twarz pokryta była mocnym makijażem. Chciałem z nią porozmawiać, ale zaraz w moich objęciach znalazła się Izumi. Kilka godzin później litry alkoholu wypitego przez gości i gospodarza robiły swoje, a impreza naprawdę nieźle się rozkręciła. Nagle z widoku zniknął mi Akira i Ayumi, a ja nie mogłem się nigdzie ruszyć bez Izumi, w końcu nie wytrzymałem. Byliśmy w kuchni, zaprowadziłem ją tam, by porozmawiać. 
-Izu, posłuchaj. Nic z tego nie będzie. Jakoś tak... Między nami nic większego się nie dzieje, nie czuję tego. -No dobra, w takich sprawach też nie szło mi za dobrze. 
-Czekaj! Chcesz mi powiedzieć, że cały ten tydzień tak po prostu nic nie znaczył? -Młoda szatynka się zdenerwowała i nie ukrywała tego. 
-Ale nic między nami się nie wydarzyło... 
-Najpierw za mną biegasz, a teraz mnie zostawiasz?!- Dziewczyna krzyknęła, oblewając mnie alkoholem, który był zawartością plastikowego kubka. Chociaż prawda była inna. To Izumi za mną biegała, a ja tylko wykorzystałem odpowiedni moment. I wszystko było by w porządku, gdyby nie pojawienie się pewnej uroczej brunetki. Nawet nie zdążyłem odpowiedzieć, gdy szatynka odwróciła się ode mnie i zaraz opuściła imprezę.  
Ja natomiast postanowiłem poprosić przyjaciela o coś do przebrania. Od razu udałem się do pokoju Akiry. Najpierw grzecznie zapukałem, ale przez hałas z dołu nie usłyszałem odpowiedzi, a prawda była taka, że jej nie było. Gdy otworzyłem drzwi, z niewiadomych przyczyn poczułem, jak moje serce roztrzaskało się na kawałki. Akira i Ayumi... Oni się całowali. Przez chwilę stałem, patrząc na ich namiętne poczynania, aż w końcu nie wytrzymałem i wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami.  
Resztę imprezy przesiedziałem sam. Akira wrócił do gości po niedługiej chwili, pewnie trzask drzwi ich rozproszył, ale ja nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. Po prostu siedziałem sam, wlewając w siebie alkohol. 

           Od tamtej felernej imprezy minęły już dwa tygodnie, a to nadal siedziało w moim sercu i cholernie bolało. Nie rozumiałem tego. Dałem kosza najładniejszej dziewczynie w szkole, a potem odkryłem, że osoba, z powodu której to zrobiłem, obściskuje się z moim przyjacielem. A nie, czekajcie. Przecież Akira od samego początku ją podrywał, gdyby sytuacja była odwrotna i On czuł by ten ból, rozumiałbym, ale tak... Za cholerę nie wiedziałem co się ze mną dzieje. 
Był poniedziałek, w weekend nie wychodziłem z domu, w ogóle unikałem znajomych. W szkole niby z nimi rozmawiałem, ale ciągle miałem przed oczami tamtą chwilę w pokoju Akiry. Jedynie rozmawiałem z Ayumi, kiedy odwiedzała mnie by pomóc mi w lekcjach, ale rozmawialiśmy wtedy tylko o szkole i przerabianym materiale.  
Na lekcjach nie potrafiłem się skupić, ciągle obserwowałem ją i o niej myślałem. Była taka ładna, taka słodka. Rozpraszała mnie również myśl, że przez te dwa tygodnie relacja między Ayumi i Akirą osłabła. Dziewczyna po imprezie po prostu się od niego odsunęła. Czyżby jednak ten pocałunek ją przestraszył? Akira również to zauważył i próbował uzyskać ode mnie jakaś radę, ale go zbywałem. Nie chciałem się przyznać, że ich widziałem i że w jakiś sposób sprawiło mi to ból. 
     Ponownie opuściłem trening, chciałem być w domu i wedle mojego życzenia, byłem w nim sam. Rodzice w pracy, siostry albo na uczelni, albo gdzieś szlajały się po mieście z przyjaciółkami, w sumie nie obchodziło mnie to. Najważniejsze, że byłem sam i postanowiłem to wykorzystać. No wiecie, każdy musi sobie czasami ulżyć, co nie? A połowa dnia wpatrywania się w Ayumi... No nie, znowu, cholera! Sama myśl o niej robiła swoje.  
Byłem w trakcie, no prawie końcówka, czułem, że zaraz dojdę, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Olałem to, skupiłem się na tym, co miało się stać za chwilę, ale zaraz kolejny dzwonek i kolejny. Cholera, jeśli któraś z tych starszych mend zapomniała kluczy, to zabije, chociaż... A nie, to nawet lepiej, bo nikt nie przyłapie mnie na masturbacji, a wiecie, to dziewczyny, One nie rozumieją męskich robótek ręcznych. Niestety zmuszony byłem skończyć z przyjemnościami, ale dobrze, że okno z mojego pokoju miało widok na furtkę, więc mogłem zobaczyć, kto nie daje mi spokoju. Przez myśl przeszedł mi nawet Akira, zaniepokojony faktem, że bez słowa opuściłem trening, jednak to, kogo zobaczyłem omal nie zwaliło mnie z nóg. Przed furtką stała Ayumi, skądś wiedziała, że jestem w domu, bo spoglądała w stronę okna do mojego pokoju. W sumie szybko przez nie wyjrzałem i zawołałem do niej, żeby poczekała kilka minut, bo muszę się ogarnąć. W sumie nie kłamałem. Jako że mój przyjaciel nie dawał za wygraną, musiałem ubrać luźniejsze spodnie. Dres, tak, tak będzie najlepiej, ale najpierw chociaż ręce umyj człowieku! Na koniec został mi do ogarnięcia pokój, wiecie, trzeba było pochować ślady po moich wcześniejszych uczynkach. W końcu głęboko oddychając otworzyłem domofonem furtkę, a następnie drzwi do domu, modląc się, by Ayu nie zauważyła, w jakim jestem stanie. Wpuściłem ją do środka, a następnie jak zawsze poszliśmy do mojego pokoju i jak zawsze Ayumi usiadła przy moim łóżku, opierając się o nie. Jednak tym razem podciągnęła kolana pod brodę, kuląc się z smutnym wyrazem twarzy.  
-Kouyou, czy możemy sobie dzisiaj odpuścić z nauką? Chciałam porozmawiać. -Jej smutny wzrok skupił się na mnie, a ja jedynie kiwnąłem głową, siadając obok niej w podobnej pozycji, tak przynajmniej nie miała możliwości zobaczyć, co robi z moją dolną częścią ciała.  
-Coś się stało Ayu? -Zapytałem, powoli przesuwając dłonią po jej niesamowicie miękkich włosach. Mimo wszystko, przez te trzy tygodnie się zaprzyjaźniliśmy, ale ja nie umiałem traktować jej jak siostrę, może Takanori to potrafił, ale ja nie. Akira z pewnych powodów nawet nie próbował.  
-Chodzi o Akire. -Odpowiedziała cicho, jakby niepewnie.  
-Tylko mi nie mów, że coś Ci zrobił... -Sama myśl o tym sprawiła, że się zagotowałem w środku. 
-Nie, to nie tak. Ja wiem, że On coś do mnie czuje, ale co, jeśli moje uczucia są skierowane do innej osoby? -Dziewczyna odpowiedziała spokojnie, jednak wyraz jej twarzy się nie zmieniał, nadal była smutna.  
-A powiesz mi do kogo? -Zapytałem naiwnie, ale chciałem wiedzieć o kim tak naprawdę myśli, bo pewnie nie o mnie. Przecież wiedziała, co ludzie w szkole o mnie gadają. Takie dziewczyny jak Ona nie zwracają uwagi na chłopaków, wykorzystujących kobiecą naiwność na zaledwie kilka nocy.  
-Do kogoś, do kogo nie powinnam. Do kogoś, z kim staram się spędzać jak najwięcej czasu, ale ostatnio mnie unika... -Przerwała cicho wzdychając, a moje serce zaczęło bić jak szalone, przecież to pasowało... -Chodzi o Ciebie Kouyou. -Tym krótkim zdaniem przerwała moje myśli, patrząc w moją stronę. W tym momencie również zrozumiałem, dlaczego tamta sytuacja na imprezie mnie zabolała. Ja po prostu się zakochałem. Naprawdę się zakochałem. Patrzyłem na nią z szeroko otwartymi oczami, prawie zbierając szczękę z podłogi, a w mojej głowie nadal brzmiało jej ostatnie zdanie.  
-Ayu... -Zacząłem, ale zauważyłem, że jeszcze coś chciała mi powiedzieć. Postanowiłem wysłuchać, co ma jeszcze do powiedzenia. 
-Kou, ja... -Głos dziewczyny się załamał. -Ja wiem, że nie powinnam, wiem co o tobie mówią i że to prawda. Przecież z tego samego powodu umawiałeś się z Izumi... -No Ayumi, brawo! Właśnie twoja strzała prawdy trafiła prosto w moje wystarczająco obolałe serce. Ale miała rację, przecież o Izumi nigdy nie myślałem poważnie. W sumie od początku liceum o żadnej dziewczynie nie myślałem poważnie, liczyła się tylko krótka przyjemność. Aż do teraz. Brunetka zamknęła oczy, ale ja nadal nie miałem zamiaru jej przerywać. -Wtedy na imprezie... Ja Cię widziałam w jego pokoju. Jestem idiotką, bo odwzajemniłam ten pocałunek, tylko po to, żebyś był zazdrosny. Ale przecież się przyjaźnimy, nigdy nie... -Przerwała ponownie, nagle wstając. Szybko podeszła do drzwi, chyba chciała wyjść, ale szybko podskoczyłem do niej i mocno ją przytuliłem, byleby ją przy sobie zatrzymać. Potrzebowałem chwili, by poukładać sobie to wszystko w głowie. Trwaliśmy tak chwilę w milczeniu, czułem jak jej serce bije niemiłosiernie szybko, chociaż stała jakby sparaliżowana. 
-Nigdy nie spojrzę na Ciebie w ten sposób, to chciałaś powiedzieć. -W końcu się odezwałem. Niepewnie ją puściłem, czekając, aż wyjdzie, aż ponownie zada mi ten cholerny ból, ale przecież zasłużyłem, sam postarałem się o taką reputację. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, Ayu nie wyszła, tylko odwróciła się w moją stronę, postanowiłem nie tracić okazji, chociaż wewnątrz panikowałem. -Wtedy na imprezie, nawet nie masz pojęcia jak to cholernie zabolało i potrzebowałem czasu, żeby to zrozumieć Ayumi. Możesz mi nie wierzyć, nie ufać, ale ja... Nigdy tego nie czułem, nie w ten sposób. -Powiedziałem spokojnie, patrząc jej w oczy. Powoli uniosłem dłoń, by powoli przesunąć nią po jej policzku. Jej skóra była tak krucha, że miałem wrażenie, że przy mocniejszym dotyku się rozpadnie, ale to było cudowne. Chwila, czy ten kretyn na dole znowu się obudził? No nie. Nie teraz!  
Dziewczyna chciała coś powiedzieć, widziałem to, ale nie mogłem jej na to pozwolić. Pewnym ruchem złożyłem na jej kruchych wargach czuły pocałunek. Drżałem z niepewności i już miałem powoli się od niej odsunąć, odpuścić, kiedy wydarzyło się coś, w co przez pierwsze kilka sekund nie wierzyłem. Ayu objęła mnie w szyi odwzajemniając pocałunek. Szybko sam objąłem ją w talii, przyciągając do siebie. Następnie pogłębiłem pocałunek, który trwał chyba wieczność.  
Nagle brunetka odsunęła twarz od mojej patrząc mi w oczy. Następnie odsunęła się ode mnie zaciskając na chwilę wargi, by za moment ułożyć na nich swoje palce. Przez chwilę patrzyła na mnie zaskoczona, ale fakt, że zaczęła lekko kręcić głową mnie zaniepokoił.  
-Przepraszam. -Szepnąłem patrząc na nią zmartwionym wzrokiem. Widziałem, że się bała. Kochałem ją, ale jak przy takiej opinii wśród wszystkich znajomych można kogoś przekonać do tego, że nie chce się go skrzywdzić. -To nie tak. Ja naprawdę myślę o tobie poważnie. Wiem co mówią, wiem, dlaczego i wiem, że to prawda. Ale z tobą jest inaczej. Ayu... -Wpadłem w jakiś cholerny słowotok, czując, że zaraz się rozpłacze niczym dziecko. Byłem niemalże gotowy, by paść na kolana i błagać ją, by mi uwierzyła. Po chwili bez jej odpowiedzi odwróciłem się od niej i zasłoniłem oczy dłonią. Nie miałem już siły patrzeć na nią, na jej zaskoczony wyraz twarzy. Pewnie przychodząc tutaj się tego nie spodziewała.  
-Przepraszam, naprawdę muszę już iść. -W końcu usłyszałem jej głos, ale nie zdążyłem się odwrócić, a już wzięła swoją torbę i wyszła. Sam ją spłoszyłem, świetnie!  
Słyszałem, że na dole spotkała moje starsze siostry. Porozmawiała z nimi zaledwie dwie minuty i wyszła, a ja zostałem sam. Przekręciłem klucz w drzwiach do mojego pokoju, kładąc się na łóżku. Czułem się jeszcze gorzej, czując na swoich wargach jej delikatne, miękkie usta. Chciałem zostać sam. 

          Nastał wieczór. Całą rodziną siedzieliśmy przy wspólnej kolacji. Siostry coś trajkotały o promocjach, przynajmniej od lat już nie przebierają mnie w swoje sukienki. Zaśmiałem się na samo wspomnienie tego, jaki byłem głupi jako kilkuletnie dziecko. W sumie, może i jestem facetem, ale jestem najmłodszy w tej wesołej ferajnie. Nigdy nie miałem im tego za złe, cały czas trzymamy się w trójkę razem, zawsze mogłem z nimi porozmawiać. Szczerze, obie nigdy nie wydały o moich wybrykach z dwóch ostatnich lat rodzicom, a przez ostatnie tygodnie nawet od nich się odsunąłem.  
-Kouyou... -Usłyszałem głos ojca i od razu skierowałem swój wzrok w jego stronę. -Ayumi jutro nie będzie w szkole.  
-Nic nie mówiła. -Odpowiedziałem zaskoczony, upuszczając pałeczki z rąk. No tak, nasi ojcowie pracowali razem, ale dlaczego On mi o tym mówi?  
-Pewnie nie chce o tym rozmawiać. Ja nie chcę żebyście byli jutro zaskoczeni. Wiem, że się przyjaźnicie, najbliższe dni to będzie dla niej trudny czas. -Powiedział ojciec, a ja zacząłem się zastanawiać, o co chodzi.  
-Tak, to straszna historia... -Zaczęła moja mama, która kierowała swój wzrok na pozostałą dwójkę rodzeństwa. Siostry rozumiejąc powagę sytuacji, z racji tego, że skończyły jeść, opuściły pomieszczenie. 
-Ayumi nie bez powodu tak nagle zmieniła szkołę. -Zaczął ojciec. -O tym, że była prześladowana pewnie wiesz, ale to nie jest najgorsze. Jakiś czas temu późno wracała po zajęciach do domu, na nieszczęście sama. Czekali już na nią, zaciągnęli ją do ciemnej uliczki i pobili. Gdyby ktoś akurat tamtędy nie przechodził i nie zawiadomiłby policji, zgwałciliby ją... -Ja patrzyłem na ojca nie wierząc własnym uszom.  
-Dlaczego mi o tym mówisz? -Zapytałem, kręcąc głową. Zacząłem wszystko rozumieć.  
-Jej ojciec mnie o to prosił. Jutro pierwsza rozprawa, tak jak mówiłem, to dla niej będzie trudny czas, postarajcie się, żeby się nie załamała. -Po tych słowach tata po prostu wyszedł. Ja sam poszedłem zaraz do swojego pokoju. I jak miałem jej teraz nie skrzywdzić? Jak miałem ją chronić? Przecież każdy mój ruch może sprawić jej ból. Pewnie wyszła, bo myślała, że sobie z niej żartuje.  

           Nie przespałem tej nocy. Cały czas myślałem o Ayumi, o tym co powiedział mi ojciec i o tym, co do niej czuje. Byłem już pewien, ale nadal nie wiedziałem, jak mam ją do siebie przekonać. Przy śniadaniu na szczęście nikt nie zauważył, że lekko przysypiałem, chociaż wcale nie miałem ochoty iść do szkoły. Wolałem czekać na Ayu pod sądem, by być przy niej w tym koszmarze.  
Przed wyjściem poprawiłem koszule swojego mundurka patrząc w lustro. Makijaż by się teraz przydał. W końcu wyszedłem z domu i udałem się do szkoły. Po drodze spotkałem Akirę i Takanoriego, postanowiłem z nimi porozmawiać przed lekcjami. Na spokojnie opowiedziałem im o tym, czego się dowiedziałem poprzedniego wieczoru. 
-Racja, tata mówił mi o tej sprawie, sam ich przesłuchiwał. -Powiedział Takanori po chwili namysłu. -Dziewczyna tydzień przeleżała w szpitalu. Dobrze, że wszystkich złapali na miejscu.  
-Dobrze, że nie doszło do najgorszego. -Powiedziałem bezmyślnie, zmartwionym głosem. Wiedziałem o której ma się odbyć rozprawa i miałem już w głowie pewien plan. 
-A właśnie Kouyou, Ayumi była u Ciebie wczoraj, prawda? -Zapytał Akira, mrużąc lekko oczy. Wiecie, nawet się wystraszyłem. Miałem tylko nadzieje, że nie wie, że jego najlepszy przyjaciel próbuje odbić mu ukochaną.  
-Tak, była. -Rzuciłem szybko, nabierając na twarz głupkowaty uśmiech.  
-Taka, mógłbyś. -Akira zwrócił się do młodszego, kiwając lekko głową w bok. 
-Jasne, wy sobie lepiej pogadajcie. -Takanori powoli się wycofał, wchodząc do środka budynku, a ja zacząłem się bać jeszcze bardziej. Przecież Akira wiedział, że nie umiem się bić!  
-Czekała na mnie wczoraj po treningu, rozmawialiśmy. Przyznała się, że zadaje się z nami ze względu na Ciebie. Tą sytuację wtedy u mnie też wyjaśniła i dlaczego zaczęła mnie unikać. Kou, nie jestem zły, po prostu się stało, ale mam do Ciebie prośbę, nie skrzywdź jej, szczególnie teraz. -Słowa przyjaciela to była kolejna rzecz, która mnie zaskoczyła w przeciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin.  
-Akira, ja sam coś do niej czuje, ale oboje wiemy, jak jest. -Odpowiedziałem smętnym głosem, idąc w ślady młodszego przyjaciela. 
     Ułożyłem w głowie plan i przedstawiłem go przyjaciołom. Dogadałem się z Akirą, że pomoże mi urwać się z lekcji i będzie mnie krył w razie czego. Przez cały ranek niecierpliwie patrzyłem na zegarek, czekając na lekcję biologii, na której miałem zacząć realizować swój plan. Symulowanie chorób nigdy nie szło mi dobrze, ale tym razem chyba przegiąłem z moim “aktorstwem”. Tak jak było w planie na początku lekcji zgłosiłem, że źle się czuję, jednak stres robił swoje. Wiele razy urywaliśmy się z chłopakami z lekcji, ale nigdy nie udało się to w taki sposób. Odesłany do higienistki, w asyście Akiry grzecznie udałem się do odpowiedniego pomieszczenia, przygotowując się na to, że jeśli ta stara panna ma mnie puścić tak po prostu do domu, to mam kilka sekund, żeby naprawdę dostać gorączki, albo w najgorszym wypadku zacząć wymiotować.  
-No panie Takashima, co tym razem Pan wykombinował? -Zapytała higienistka, kiedy wszedłem do środka, trzymając się za brzuch. Kobieta uważnie się mi przyjrzała, po czym sięgnęła po moją “kartotekę”. -Bóle brzucha, wymioty, gorączka, kaszel, katar, bóle lub zawroty głowy... Czego myśmy jeszcze z Panem nie przerabiali? -Uniosła brew, ale zaraz kazała mi szybko usiąść. Jakimś cudem zwróciła uwagę, że strasznie zbladłem, nic dziwnego, całą noc nie spałem. Po dokładnym badaniu siedziała chwilę przy swoim biurku, nie wiedząc, co jeszcze może sprawdzić. Cholera, muszę wymusić wymioty, bo znowu to wredne babsko wezwie moich rodziców i oberwie mi się za symulowanie choroby. Cholera, cholera, Kouyou myśl! Nie zdążyłem, kiedy podała mi narzędzie ostatniej szansy- termometr. Grzecznie siedziałem, czekając na wyrok, ale jak wspominałem, stres robił swoje, a ja nagle poczułem, jak treść mojego żołądka zbliża się niebezpiecznie do gardła. Na nieszczęście dla wiedźmy, udało mi się dogadać z moim organizmem i wcale nie musiałem wciskać sobie palców do gardła. A dlaczego na jej nieszczęście? Ponieważ gdy podeszła by odebrać termometr, udekorowałem jej śnieżnobiały fartuch pięknym haftem. Patrząc na nią, domyśliłem się co mi zaszkodziło. Warto było wcisnąć w siebie tą wołowinę sprzed kilku dni w środku nocy.  
-Gorączka i wymioty co? Tym razem się Panu upiekło Panie Takashima. Od razu do lekarza, co Pan połowy szkoły nie pozaraża. -”Taa, zarażę zatruciem pokarmowym” pomyślałem, opuszczając jej gabinet. Akira pewnie wrócił już na lekcje, a ja starając się “wrócić do żywych” biegiem opuściłem szkołę. 
          Niestety, nie zdążyłem. Zostało mi czekać przed salą sądową. Nie wiedziałem, ile to potrwa, a nagle zacząłem czuć się coraz gorzej. Higienistka z tą gorączką nie żartowała. Ale musiałem być teraz przy Ayumi. Musiałem wytrzymać. W końcu po ponad dwóch godzinach ludzie zaczęli wychodzić, nagle zobaczyłem Ayu i jej rodziców, których przez te trzy tygodnie zdążyłem poznać. Szybko do niej podbiegłem i ją przytuliłem.  
-Kou, co ty tu robisz? -Zapytała zaskoczona brunetka, powoli uwalniając się z moich objęć. 
-Wiem, wszystko wiem. Mogłaś nam sama powiedzieć, wiesz, że nie pozwoliłbym Ci być samej w tej chwili. -Czyżbym zaczął bredzić? Sam nie wiedziałem, po prostu mówiłem, co mi ślina na język przyniosła. 
-Takashima, nie powinieneś być w szkole? -Usłyszałem obok nas głos jej ojca, ale zaraz zauważyłem, jak jej mama kiwa w jego stronę, po czym odszedł. Ayumi przyglądała mi się chwilę, aż w końcu ułożyła dłoń na moim czole. 
-Kouyou, ty masz gorączkę. -Stwierdziła, a jej wzrok był pełen zmartwienia.  
-Wiem, jeszcze zdążę do lekarza. Po prostu chciałem być przy tobie. -Powiedziałem, na krótko uciekając wzrokiem niczym jakiś cholerny szczeniak. Przy niej czułem, jak znowu moje serce bije jak szalone. 
-Porozmawiamy o tym innym razem Kou. -Ayumi powoli się ode mnie odsunęła i udaliśmy się razem w stronę wyjścia.  
Państwo Oso zgodnie stwierdzili, że odwiozą mnie do przychodni. W sumie byłem wdzięczny rodzicom Ayu, ponieważ bieg do sądu kosztował mnie wiele siły, a mój stan powoli się pogarszał.  

           Lekarz usadził mnie do końca tygodnia w domu. Niezbyt byłem z tego zadowolony, ale następnego ranka już się z nim zgodziłem. Zapchany nos i bolące gardło, a do tego dalszy ciąg gorączki zdecydowanie zniechęcały mnie do ruszenia się chociażby z własnego łóżka. Jedno było w tym dobre. Ayumi przychodziła do mnie codziennie z lekcjami, no prawie codziennie Ona. W ciągu tego tygodnia odbyły się jeszcze dwie rozprawy, więc Akira grzecznie notował co było na lekcjach, a my potem równie grzecznie wszystko przepisywaliśmy, przy okazji odrabiając mu prace domowe.  
Tego piątku Ayumi również przyszła, ale z racji tego, że był weekend, nie musiałem się śpieszyć z przepisywaniem notatek, w zamian, że pomęczę się z zadaniami. Siedziałem w swoim pokoju, grając na gitarze, kiedy dziewczyna weszła do środka. 
-Twoja mama mnie wpuściła. Mówiła, że już całkowicie dobrze się czujesz. -Usłyszałem jej słodki głos i od razu spojrzałem na nią wstając z łóżka i odkładając instrument.  
-To prawda, wyciągnęła mnie na zakupy. -Zaśmiałem się, podchodząc do niej. Przytuliłem ją na przywitanie i jak zwykle usiedliśmy przy moim łóżku. -Mówiłaś mi, że porozmawiamy o tym później. Ayu ja naprawdę się martwię. Wiem o tym od ojca, przykro mi, chcę Ci pomóc. -Uśmiechnąłem się w jej stronę. 
-Naprawdę, dobrze się trzymam, w sumie to dzięki wam. Jakbym była sama, pewnie bym o tym myślała. W szkole Akira i Takanori robią co mogą. Po szkole w sumie też, nie opuszczają mnie na krok, no poza chwilami, kiedy jestem u Ciebie. -Ayu się uśmiechnęła. W końcu mogłem ponownie zobaczyć ten jej szczery uśmiech. 
-Jednak nadal coś mnie męczy. Wtedy, kiedy o ironio mnie uratowałaś, powiedziałaś mu, że o czymś zapomniał. O co chodziło? -Zapytałem, jednak nagle uśmiech zniknął z jej twarzy, a jego miejsce zajęło przerażenie. Zaczęła głęboko oddychać, uspokajając się.  
-Tsuneo... Oboje wiemy kim jest, ale wiesz, dlaczego Izumi z nim zerwała?  
-Nie. -Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Nigdy mnie to nie interesowało, liczył się dla mnie tylko fakt, że nie są razem. 
-Pewnie słyszałeś o tym, że gdyby nie osoba, która wezwała policję zgwałciliby mnie. Tak naprawdę nie było ich czterech tylko pięciu. Tsuneo to zrobił, ale ja pamiętam to jak przez mgłę. Chwilę przed zaczęłam tracić przytomność, odzyskiwałam ją chyba z bólu albo ktoś chciał, żebym na żywca przeszła przez ten koszmar... -Jej głos nagle się załamał, a w oczach pojawiły się łzy. Szybko ją przytuliłem do siebie, a Ayu się rozpłakała. -Jemu jedynemu udało się uciec przed policją, ale na szczęście złapali go tuż przed rozprawą. Izumi gdy dowiedziała się, dlaczego go ścigają, stwierdziła, że nie chce go znać... -Ayumi nadal płakała, a ja czułem, jak nagle ta silna, mądra dziewczyna rozpadła się na tysiące kawałków. Milczałem, przytulając ją, pozwalałem jej się wypłakać, ale w głowie przysięgałem sobie, że jeżeli kiedyś go dorwę, to zamorduje.  
Ayu po czasie się uspokoiła. Odganiałem ją od tego tematu różnymi tematami, jednak jedno pytanie, które stawiałem sobie od kilku dni nie dawało mi spokoju. W pewnym momencie ciesząc się, że znowu słyszę jej śmiech i widzę jej uśmiech, zamilkłem, zbierając się w sobie. Niepewnie ująłem jej dłoń, a gdy spojrzała na mnie, ja spojrzałem w jej oczy. 
-Ayumi, wiem, że to nie odpowiedni moment, ale... Zostaniesz moją dziewczyną? -Zapytałem ją chyba w najgorszy możliwy sposób, ale już nie wytrzymałem. Ayumi jak to miała w zwyczaju przy trudnych pytaniach, przechyliła głowę w bok i cicho westchnęła. 
-Kyu, ja wtedy wyszłam, bo nie byłam przygotowana na to... 
-A teraz? -Przerwałem jej, a Ona uciekła ode mnie wzrokiem. -Proszę, zaufaj mi...  
-Ale ja Ci ufam Kou. -Dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła i już miała ucałować mój policzek, kiedy obróciłem głową, tak by nasze wargi się spotkały. Taka odpowiedź mi wystarczyła. Trwaliśmy długą chwilę w pocałunkach, a ja nie miałem zamiaru wypuszczać jej ze swoich ramion. Jednak w pewnym momencie do pokoju weszła moja siostra. 
-Nie chcę wam, przerywać gołąbeczki, ale Ayumi, twój tata przyjechał. -Oznajmiła, po czym z dziwnym uśmieszkiem na twarzy wyszła. Od kiedy zaczęły się rozprawy, rodzice Ayu stwierdzili, że lepiej będzie, gdy wieczorami będą sami ją odbierać, tak dla bezpieczeństwa, gdyby ktoś miał zamiar się zemścić. Pomogłem się jej pozbierać i odprowadziłem ją do drzwi. Jeszcze pocałowałem ją krótko na pożegnanie, po czym zniknęła za drzwiami.  
-Słyszałam... Kouyou ma dziewczynę. -Zaśmiała się najstarsza z sióstr. Tak, właśnie ta, która chwilę wcześniej pojawiła się w moim pokoju.  
-Nie pierwszą i nie ostatnią. -Stwierdziła druga z sióstr, wzruszając ramionami. 
-Młoda, gdybyś słyszała, jaką głupotę walną, to wiedziałabyś, że na długo to będzie ostatnia. -Najstarsza cicho się zaśmiała, a druga zaraz do nas doskoczyła, chcąc znać szczegóły.  
-...No a jak weszłam, to gołąbeczki się całowały... -Siostry trajkotały, idąc za mną na górę. 
-Dajcie mi święty spokój, swoimi facetami się zajmijcie. -Na koniec pokazałem im język i szybko schowałem się w swoim pokoju, zamykając drzwi na klucz, by żadna z nich nie weszła. Te jedynie w akompaniamencie swojego śmiechu, udały się do siebie.  

Ayumi: 

Widziałam Cię. Nie wiedziałeś, że przyjadę, to dlaczego czekałeś na dworcu? Już miałam do Ciebie podejść, wtulić się w Ciebie, oznajmić Ci, jak bardzo tęskniłam, ale ktoś mnie uprzedził. Podbiegła do Ciebie jakaś dziewczyna, wyglądała na młodszą od nas. Przytuliłeś ją, odpowiedziałeś jej, że również tęskniłeś i że cieszysz się, że w końcu jest. Ja stałam zaledwie kilka metrów dalej, ten widok mnie sparaliżował. Nawet mnie nie zauważyłeś. Nie było mnie zaledwie półtora miesiąca, a już znalazłeś sobie inną.  
Zawiedzona włóczyłam się po mieście, próbując powstrzymać łzy. Gdzieś po drodze kilka godzin później znowu was zobaczyłam. Byliście blisko siebie. Idąc z nią, czasami ją obejmowałeś, a wasz śmiech sprawiał, że moje serce krwawiło. Jeszcze kawałek szłam za wami, ale nawet się nie odwróciłeś, nawet gdy was minęłam, nie zwróciłeś na mnie uwagi. Za niedługo miałam pociąg powrotny do Tokyo. Czułam jak moje serce pękło, to bolało Kouyou, tak cholernie bolało. W drodze do domu nie wytrzymałam, rozkleiłam się. Pokochałam Cię Shima, oddałam Ci wszystko, obiecaliśmy sobie, że odległość nas nie rozdzieli, a ty? Już byłeś z inną. Wtedy postanowiłam już nigdy więcej się do Ciebie nie odezwać. Już tutaj nie wracać. 

           Widziałam Kouyou pierwszy raz ponad rok temu. Zadawał się z kilkoma osobami z mojej starej szkoły i mimo, że były to osoby, z którymi nie miałam problemu, wstydziłam się podejść i do nich zagadać, kiedy On był w ich towarzystwie. Kiedy zmieniałam szkołę, nie spodziewałam się, że znajdę się w jego klasie, ba! Że na części lekcji będę siedzieć obok niego. Kiedy wtedy na przerwie Akira zawołał mnie, podeszłam, ale wytrzymałam tylko chwilę z poczuciem, że serce mi zaraz wyskoczy. Potem była ta impreza, a właściwie to co stało się przed. Miyamoto i Takeru czekali na mnie kilka ulic od szkoły. Pobili mnie w zemście za zdradzenie policji nazwisk ich przyjaciół, no prawie, bo jak się okazało, za mną szedł Takanori i mimo swojego wzrostu odgonił oprawców. No i w końcu ta nieszczęsna impreza, na którą poszłam tylko z powodu Shimy, ale On był zajęty przez Izumi. No tak, z nią nie miałam szans. Kiedy pijany już Akira poprosił mnie o rozmowę, nie miałam siły, by się przeciwstawiać, a kiedy mnie pocałował, drzwi do jego pokoju otworzył nie kto inny jak Kouyou. Dlaczego myślałam, że może być zazdrosny? Wtedy tego nie wiedziałam. 
Potem przez dwa tygodnie było jakoś tak dziwnie, Shima unikał mnie, ja unikałam Akirę, a Takanori łączył nas tylko wtedy, kiedy byliśmy w szkole. W końcu nie wytrzymałam, chciałam powiedzieć chłopakowi co do niego czuję, ale wiedziałam co jego przyjaciel czuje do mnie, dlatego najpierw poczekałam na Akirę, aż skończy trening i w drodze na przystanek wyjaśniłam mu całą sytuację. Był smutny z tego powodu, ale zrozumiał. Z wizytą u Kouyou nie czekałam dłużej, zapytałam tak po prostu, czy możemy porozmawiać, ale w trakcie coś wymknęło nam się spod kontroli... On mnie pocałował. Nie wierzyłam w to, nie potrafiłam uwierzyć w ani jedno jego słowo, po prostu nie wierzyłam. Wiedziałam o tym jaki jest, dziewczyny w szkole ciągle o tym wspominały, mimo, że większość z nich do niego wzdychała, a ja się bałam. Bałam się, że osoba, którą pokocham po prostu mnie skrzywdzi, dlatego wyszłam.  
Kou zaskoczył mnie, kiedy pojawił się w sądzie, nie spodziewałam się, ale nie jego obecności, a tego, jak bardzo potrzebowałam jego obecności w tym momencie. Potem do końca tygodnia nie było go w szkole, ale i tak codziennie go odwiedzałam, zanosząc notatki z lekcji. Tego piątku też tak było, ale coś się wydarzyło. Ja i Kouyou... Można by rzec... Zostaliśmy parą. 

           Przez weekend nie widziałam się z Kou. Pojechałam z rodzicami do mojej babci mieszkającej w Tokyo, ale cholernie tęskniłam za chłopakiem. W sobotę wieczorem tak jak się umówiliśmy, zadzwoniłam do niego, jak miło było usłyszeć jego głos. W poniedziałek poszliśmy razem do szkoły, oboje w znakomitych humorach. Ale przez cały dzień czułam na sobie zazdrosny wzrok innych dziewczyn, od momentu, kiedy Kouyou ucałował mój policzek przy wszystkich bez skrupułów, bo tak. Ludzie nie są głupi, wiedzą, że coś jest na rzeczy, kiedy dwójka osób chodzi po szkolnych korytarzach trzymając się za ręce. Po lekcjach Kouyou udał się wraz z Akirą na trening, a ja w eskorcie rodzicielki wróciłam od razu do domu by przygotować się do rozprawy następnego dnia, która miała być już ostatnią.  
     Kouyou uparł się, że będzie tam ze mną i tak jak obiecał, pojawił się w sądzie chwilę przed rozprawą. Moi rodzice byli zaskoczeni, ale chyba rozumieli co jest na rzeczy. Fakt, że mój ukochany był na Sali podniósł mnie na duchu w tych ostatnich godzinach. Czułam się przez to lepiej, czułam jakby wyzwiska rzucane w moją stronę przez oprawców do mnie nie docierały.  
Kiedy było już po wszystkim, chciałam stamtąd po prostu uciec, szczegóły, których nie znałam przez utratę przytomności mnie dobijały. Gdy wyszliśmy przed sąd, wtuliłam się w Kouyou cicho łkając ze szczęścia, że mam to za sobą. 
-Ty pieprzona dziwko!! Zapłacisz mi za to!! -Wykrzyczał Tsuneo, wyprowadzany przez policję. Kouyou tylko spojrzał w jego stronę. -No nie wierzę, najpierw Izumi teraz Ona. Niezłego masz alfonsa suko! -Dodał i pewnie dalej coś by krzyczał, ale dwóm postawnym policjantom udało się do wcisnąć do radiowozu.  
-Spokojnie skarbie, już po wszystkim. -Powiedział Kyu, po czym delikatnie ucałował moje czoło. Nie wiem jakim cudem przekonał moich rodziców, ale udało mu się wyciągnąć mnie od razu na spacer do parku. Ja się cieszyłam, mogłam w końcu spędzić z nim dużo czasu. O tej porze nie było wiele osób, a my schowaliśmy się w małym lasku, gdzie po prostu siedzieliśmy i gadaliśmy. No dobra, rozmowa była tylko przerywnikiem między pocałunkami. Ale przy nim zapominałam o tym wszystkim, tak po prostu... Czułam się bezpieczna.  

           Następnego dnia znowu razem szliśmy do szkoły, po drodze zbierając ze sobą Akirę i Takanoriego. W budynku, z racji tego, że moja szafka była na drugim końcu korytarza rozdzieliliśmy się, ale to co zobaczyłam, sprawiło, że znieruchomiałam, poczułam się jak w poprzedniej szkole. 
Na drzwiach mojej szafki widniał namalowany czarnym sprayem napis “Jesteś następna”. Nagle zaczęłam szybko oddychać i już chciałam uciekać, gdy właścicielka szafki obok bez niczego do mnie podeszła, a była nią Izumi.  
-Myślałam, że dotarło do Ciebie, żebyś trzymała się od niego z daleka. -Izumi uśmiechnęła się do mnie tym swoim wrednym uśmieszkiem, po czym otworzyła szafkę. 
-Jesteś zazdrosna, że woli wykorzystać mnie, niż Ciebie? -Zapytałam, szukając wzrokiem książki do matematyki. “No tak, przecież zostawiłaś ją ostatnio u Kouyou.” -Pomyślałam, ciężko wzdychając. 
-To nie ja to napisałam. Albo Yumi, albo Keiko. Je obie najpierw rozkochał, potem wykorzystał i zostawił. Licząc wszystkie dziewczyny o których wiem, jest ich kilkanaście. A ty jesteś tylko kolejnym wpisem na jego liście. -Oznajmiła Izumi, po czym odeszła. Ja poczułam jak do moich oczu napływają łzy. Przecież Izu miała rację, przecież Kouyou nie zmienił by się dla mnie. Mogłam już jedynie liczyć dni, kiedy mnie zostawi. Próbując ogarnąć myśli, obserwowałam Kou idącego w moją stronę. Ten widząc moją minę, podbiegł, a jego wzrok utknął na drzwiach mojej szafki. 
-No co za wredne... -Chyba ugryzł się w język. -Nie przejmuj się, po prostu są zazdrosne. -Po tych słowach spokojnie mnie objął i czule pocałował, ale przerwał nam dźwięk dzwonka na lekcje. 
-Co mamy pierwsze? -Zapytał z niezadowoleniem w głosie. 
-Matematykę, tylko... W piątek zapomniałam u Ciebie podręcznika. -Odpowiedziałam, słabo się uśmiechając i patrząc mu w oczy. Jak mogłam pogodzić się z myślą, że to kiedyś się skończy, jak jego wzrok roztapiał mnie za każdym razem. 
-Spokojnie, ja mam swój, a i tak siedzimy razem to damy radę, a po szkole oddam Ci twój. -Stwierdził Kouyou, wzruszając ramionami, po czym poszliśmy na lekcje.  

Kouyou: 

Nie wytrzymałem tej pustki. Po prostu wybiegłem z domu, zabierając ze sobą jedynie kurtkę. Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłaś? Ayu, ja naprawdę Cię kocham. Wcześniej nie wyobrażałem sobie życia bez Ciebie, a teraz nie potrafię bez Ciebie wytrzymać. Biegłem przed siebie, a w moich myślach rozbrzmiewał twój głos, kiedy obiecywaliśmy sobie, że odległość nas nie rozdzieli. Wiadomość o tym, że z kimś się spotykasz totalnie mnie rozbiła. Nie miałem ochoty na nic. Swoją złość wyładowałem nawet na gitarze, która połamana stała tam, gdzie zawsze, ale roztrzaskana, tak jak moje serce. Nie wierzyłem, nie chciałem wierzyć, chciałem się przekonać na własnej skórze, ale Ona powiedziała, że nie chcesz mnie znać, nie podała twojego nowego adresu, ani numeru telefonu. Ayumi, kochanie, dlaczego? Zmieniłem się, chcę tylko Ciebie, nie rozumiem. Na żadną dziewczynę nie potrafię spojrzeć już tak jak na Ciebie, jestem wierny, aż do teraz, więc dlaczego?... 
-Wytłumacz mi, dlaczego?!?!?! -Wykrzyczałem, stojąc na jednym z mostów... 

           Tego dnia w szkole, ludzie dziwnie się zachowywali. Ja tylko podszedłem do swojej szafki i zaraz udałem się w kierunku mojej dziewczyny. Zadowolony planami na popołudnie zauważyłem ją w oddali, ale widząc jej minę bliską płaczu, od razu do niej podbiegłem. To co zobaczyłem sprawiło, że się zagotowałem. “Jesteś następna” przeczytałem na drzwiach jej szafki i od razu wiedziałem o co chodzi. “Nie, nie jest następna. Jest ostatnia.” -Pomyślałem, próbując uspokoić Ayumi. Zaraz udaliśmy się na lekcje. Na jednej z przerw podszedłem do Yumi, jednej z moich byłych, wiedząc, że tylko Ona byłaby do tego zdolna.  
-Yumi, tym razem przegięłaś. -Warknąłem w stronę dziewczyny, a ta jedynie wzruszyła ramionami. 
-To ty pieprzysz wszystko co popadnie. Ja chciałam ją tylko ostrzec. -Oznajmiła z zwycięskim uśmiechem na twarzy. Ja jedynie się zaśmiałem, wiedząc, że jej uśmieszek za chwilę zniknie. Nigdy wcześniej nie mówiłem nikomu o tym, co myślę naprawdę o dziewczynach, z którymi jak dotąd się spotykałem, wiedziałem, że będę przegrany do końca, ale teraz byłem z Ayumi, żadna inna mnie nie interesowała.  
-Posłuchaj Yumi, bo nie będę się powtarzać. Ty i reszta jesteście dla mnie zwykłymi dziwkami. Myślisz, że nie wiem o waszych zakładach, która kolejna wskoczy mi do łóżka? Same pozwoliłyście mi was wykorzystywać, a ja wykorzystywałem okazję. A potem po kolei płakałyście, że tak to się skończyło. -Przerwałem na chwilę, żeby się zaśmiać z miny dziewczyny. -Jakbyście nie zauważyły, nie tknąłem żadnej dziewczyny, która sama by nie zaczęła, no poza Ayumi. Ale Ayumi to dla mnie ktoś ważny, dlatego nawet się nie waż robić czegokolwiek... -Zmrużyłem niebezpiecznie powieki, warcząc przez zęby ostatnie słowa, po czym odszedłem.  
Przerwę później zauważyłem Ayumi w gronie koleżanek z klasy, a czy wspominałem, że Yumi i Izumi do tego grona należą? Tak, nie przemyślałem swoich słów wcześniej pod tym kątem, że teraz pewnie wszystko jej powiedzą, cholera! Chcąc ratować sytuację, powoli, że niby przypadkiem zacząłem iść w ich stronę, ale do moich uszu dotarł słodki głos Ayumi. 
-...Ale ja o tym wiem, rozmawialiśmy o tym. A tak swoją drogą, to Kouyou ma racje, same się prosiłyście, więc o co wam teraz chodzi? -Czy ja wspominałem, że to anioł nie człowiek? Jednak i tak znalazła się w opresji, z której trzeba było ją uratować, bo reszta dziewczyn pewnie zaraz rozszarpałaby ją na strzępy. Spokojnie podszedłem do niej, delikatnie obejmując ją ręką. 
-Porywam Cię na chwilę. -Powiedziałem z uśmiechem na twarzy i razem odeszliśmy od grupki dziewczyn. Skierowaliśmy się w stronę sali, gdzie miała się odbyć kolejna lekcja. 
-Mogłeś uprzedzić, że rozmawiałeś z Yumi, w dodatku w taki sposób. -Stwierdziła Ayumi z niezadowoleniem w głosie. Domyśliłem się, że szczęśliwa z tego powodu nie będzie, ale po prostu nie miałem, kiedy. 
-Wiem, powinniśmy najpierw porozmawiać, ale nie chcę by Cię tak traktowały z mojego powodu. A dzisiaj po lekcjach aktualne? -Zapytałem, z głupim uśmiechem na twarzy. 
-Tak, pogoda dzisiaj jest cudowna, więc spacer to dobry pomysł. -Ayu uśmiechnęła się do mnie. Uwielbiałem patrzeć na ten jej słodki uśmiech. Zarazem chciałem spędzać z nią jak najwięcej czasu, mimo, że widywaliśmy się całymi dniami, od rana, do wieczora. Nawet lekcje odrabialiśmy razem.  
            Po lekcjach spotkałem się jeszcze na chwilę z chłopakami. Takanori i te jego mrzonki o zespole. Czasami było to zabawne, ale widać było, że mu zależało. Dużo czasu i serca poświęcał swoim tekstom. Chwilę też gadaliśmy o tym co się wydarzyło i o mojej rozmowie z Yumi. Akira nie był zadowolony z mojej szczerości, ale ja miałem to gdzieś. Tak naprawdę to czułem, jak kamień spadł mi z serca. Tak dobrze szła nam rozmowa, że nie czułem, jak czas zleciał. Z przerażeniem patrzyłem na zegarek- byłem już grubo spóźniony. 
-Przepraszam was chłopaki, muszę lecieć. - I tyle mnie widzieli, po prostu pomachałem w ich stronę i pobiegłem do parku, na umówione miejsce. Miałem kawał drogi do przebiegnięcia, więc kiedy tylko znalazłem się na miejscu, dyszałem niczym pies w upał. Szybko się rozejrzałem, mając nadzieję, że Ayumi jeszcze na mnie czeka. „Tak debilu, czekała by ponad godzinę...” pomyślałem, czując, że ją zawiodłem. Już miałem się odwrócić i wracać do domu, chociaż lepiej najpierw było sprawdzić, czy Ayu już wróciła, kiedy ją dostrzegłem. Siedziała na ławce, jak gdyby nigdy nic i czytała książkę. Chyba nawet nie zwróciła uwagi, że się tyle spóźniłem. 
-Przepraszam, całkiem straciłem poczucie czasu. -Ucałowałem jej policzek na przywitanie, a brunetka jedynie spojrzała na mnie kątem oka. 
-Wiem, po drodze widziałam Cię z Akirą i Takanorim. Przynajmniej miałam co robić. -Ayu cicho się zaśmiała patrząc na mnie. 
Popołudnie minęło nam spokojnie, w sumie większość czasu przesiedzieliśmy na tej ławce rozmawiając o wszystkim i o niczym, a potem trochę pospacerowaliśmy, kierując się powoli do domów. A do mnie coraz bardziej docierało, że coraz bardziej ją kocham. 

           Po tym spotkaniu nie mieliśmy już wiele czasu na prywatne spotkania. Sprawdzian gonił sprawdzian przez cały następny tydzień. Oczywiście widywałem się z Ayumi, ale skupialiśmy się na nauce. W sumie dzięki niej udało mi się zdać kilka naprawdę ciężkich sprawdzianów.  
Na weekend rodzice i siostry wyjeżdżali, ja miałem zostać sam, ale przez Takanoriego miałem trochę roboty. Z dołu wydobywał się gwar pakującej się do podróży rodzinki, a ja siedziałem w pokoju ze swoją gitarą. Brzdąkałem próbując coś wymyślić, ale w mojej głowie była jedynie pustka. Nawet nie usłyszałem pukania do drzwi. 
-Twoja mama mnie wpuściła. -Jako że siedziałem przy biurku, usłyszałem za sobą jedynie znajomy mi głos. Od razu się odwróciłem z uśmiechem na twarzy. 
-Ayumi, nie wiedziałem, że przyjdziesz. -Odłożyłem gitarę na miejsce i podszedłem do dziewczyny, delikatnie ją objąłem. 
-Tak, wiem. Mieliśmy się spotkać jutro, ale masz moją książkę. -Brunetka cicho się zaśmiała i ucałowała mój policzek. -Nie mówiłeś, że wyjeżdżacie.  
-Ja zostaję. Mam jeszcze trochę nauki. -Uśmiechnąłem się i zaraz zajęliśmy nasze ulubione miejsce przy moim łóżku. 
-No tak racja. Miałam Ci jutro pomóc. -Dziewczyna się zaśmiała. 
-Ale cieszę się, że jesteś dzisiaj. -Ponownie się uśmiechnąłem, nasłuchując odgłosów odjeżdżającego samochodu.  
-Bo jesteśmy sami? 
-Nie, bo Takanori nie daje mi żyć. -Tym razem się zaśmiałem, kiedy dziewczyna uniosła brew ku górze. Z racji piątku, postanowiliśmy odpuścić sobie z nauką i zająć się swoimi sprawami w jakiś sposób razem. Ayumi postanowiła się zrelaksować przy książce, a ja wróciłem do grania na gitarze. W jaki sposób moje brzdąkanie jej nie przeszkadzało? Nie mam pojęcia. Po prostu siedziała na moim łóżku i spokojnie czytała. Możliwe, że lektura tak ją pochłonęła, że nawet nie usłyszała, kiedy po raz kolejny się pomyliłem. Spojrzałem na nią kątem oka, ponownie odkładając gitarę. Powoli wstałem, przenosząc się na łóżko obok Ayu, delikatnie ją obejmując. 
-Musi być bardzo interesująca, skoro nic Ci nie przeszkadza. -Powiedziałem cicho, spoglądając na widniejące na papierze litery. Brunetka lekko uniosła głowę i wzrok znad książki spoglądając na mnie. 
-Bardziej, to twoja gra pomaga mi się skupić. -Jej odpowiedź mnie zaskoczyła. Po nauce z nią wiedziałem, że prawie wszystko ją rozpraszało, poza cichą, spokojną muzyką, która wręcz przeciwnie- jej pomagała. Ale dopiero teraz do mnie dotarło, że często przy wspólnej nauce siedziałem właśnie z gitarą. Aż cicho się zaśmiałem na samą myśl, a Ayumi delikatnie przyłożyła mi książką po głowie. 
-Co w tym zabawnego? - Zapytała i sama zaczęła się śmiać, odkładając książkę.  
-Nic skarbie, kompletnie nic. -Uśmiechnąłem się chytrze pod nosem i zacząłem ją łaskotać, czego Ona oczywiście nienawidziła. Kiedy jej nogi odmówiły posłuszeństwa i zaczęła kopać, pochyliłem się nad nią, jakoś automatycznie ją całując. Delikatny, czuły jak zwykle pocałunek przerodził się w namiętne, pełne żaru szaleństwo. Otworzyłem szerzej oczy zaskoczony faktem, że to jej ręka pierwsza znalazła się pod moją koszulką. Kiedy powoli się podniosłem, zauważyłem jak Ayumi swoją czerwoną od rumieńców twarz skierowała w bok, zagryzając słodko dolną wargę. Pewnym, lecz powolnym ruchem przesunąłem nosem wzdłuż jej szyi, napawając się zapachem jej perfum.  
-Mi się nigdzie nie śpieszy. -Wyszeptałem jej do ucha, a dziewczyna spojrzała w moją stronę. -Masz prawo się bać i doskonale wiem, dlaczego... 
-Przestaniesz bez sensu gadać. -Ayu mi przerwała podnosząc się. Kładąc dłonie na moich policzkach pocałowała mnie.  
-Na pewno? -Spojrzałem jej w oczy, powoli kierując jej ciało swoim, tak by się położyła. 
-Na pewno. -Jej odpowiedź była pewna i zdecydowana, bez żadnego cienia zwątpienia. A ja muszę przyznać, że z żadną dziewczyną nigdy nie było mi tak dobrze.  

 Ayumi: 

Nie wierzę! Nie wierzę, że mi nie powiedziała, że byłeś! Że powiedziała Ci, co mówiłam, kiedy wróciłam. Byłam wtedy wściekła i do teraz żałuje tych słów. Wtedy czułam, że Cię nienawidzę, ale z czasem miłość wygrała z nienawiścią, ale nie miałam odwagi się odezwać. Każdego dnia zaciskałam mocno pięści na samą myśl, że jesteś już z inną.  
W końcu się odważyłam, zadzwoniłam, ale odebrała twoja mama, informując mnie, że aktualnie nie ma Cię w domu. Coś we mnie wtedy pękło. Byłam sama w domu. Odkładając słuchawkę po prostu się rozpłakałam. Siedziałam pod ścianą i ryczałam jak głupia z myślą, że pewnie jesteś z inną. Chciałam Ci wszystko wyjaśnić, powiedzieć Ci jak bardzo tęsknie i jak bardzo Cię kocham. Zostało mi jedno wyjście... 

           Następnego ranka obudziłam się w objęciach chłopaka, ubrana w jego koszulkę, która na mnie była ZDECYDOWANIE za duża. Kouyou zdecydowanie jest wysoki. Poprzedniego wieczora całkowicie zapomniałam, żeby uprzedzić rodziców, że zostanę u niego. Jednak to Oni zdążyli zadzwonić pierwsi. Wiedzieli, że będę u niego, więc wiedzieli, gdzie zadzwonić, na szczęście zrobili to na samym początku, a nie w najbardziej nieodpowiedniej chwili, a co mnie zaskoczyło najbardziej? Że nie mieli problemu, że zostaje z chłopakiem sam na sam na noc, w sumie... To zgodzili się na cały weekend. Tak zgodzili się, bym wróciła dopiero w poniedziałek po szkole, ponieważ Oni nagle też musieli wyjechać do babci, więc było im na rękę, że nie zostaje sama w domu. Jednak, kiedy wróciliśmy do jego pokoju, dopadły mnie zwątpienia. Jednak nie dotyczyły One Kouyou i tego co wszystkim w szkole o nim wiadomo. Dotyczyły One faktu, że w sumie to mój pierwszy raz. No okej, nie dosłownie pierwszy, ale to co zrobił Tsuneo... Cieszyłam się, że tego nie pamiętam.  
-Ayumi, jeśli coś jest nie tak, albo nie chcesz, po prostu powiedz. -Usłyszałam głos Kouyou, kiedy przestał całować moją szyję, tuż po tym, jak moja koszulka znowu wylądowała gdzieś obok łóżka. Chyba wyczuł, jak zadrżałam na samą myśl o Tsuneo.  
-Ja chcę, tylko... -Przerwałam, spoglądając na niego kątem oka.  
-Nie skrzywdzę Cię, obiecuję. -Chłopak delikatnie się uśmiechnął, kładąc dłoń na moim policzku. I przyznaje, że nie żałowałam. To były cudowne chwile uniesienia.  
     No, ale wracając do poranka. Nie chcąc go budzić, powoli wyswobodziłam się z jego objęcia i zaczęłam zbierać swoje ubrania. Chciałam podejść do domu by zabrać ze sobą kilka rzeczy potrzebnych na weekend i na poniedziałek do szkoły. Coś szybko sprawiło, że usiadłam na łóżku, na konkretnie Kouyou, który mnie objął, przyciągając do siebie. 
-Potajemnie uciekasz? -Zapytał, cicho się śmiejąc. 
-Nie uciekam. Muszę na chwilę podejść do siebie, skoro mam być u Ciebie cały weekend. -Odpowiedziałam, po czym odwzajemniłam jego pocałunek.  
-Ale bez śniadania nigdzie się nie ruszasz.  
-Zdążę wrócić, zanim cokolwiek przygotujesz. -Pewnym ruchem uwolniłam się z jego objęć i wstałam. -Daj mi maksymalnie godzinę. -Po tych słowach ucałowałam jego policzek i już ubrana, opuściłam jego pokój.  
Weekend zleciał nam głównie na nauce, widziałam jak bardzo Kouyou się starał. W sobotę wieczorem nawet Akira z Takanorim przyszli, by nam trochę potowarzyszyć.  

           Była już połowa czerwca, czyli lekko ponad miesiąc od naszego pierwszego razu z Kouyou. Od tamtego czasu częściej zostawałam u niego na noc pod pretekstem nauki. W sumie nasi ojcowie się przecież znali więc... No właśnie. Nikt nawet nie podejrzewał, albo nikt się nie przyznawał, że podejrzewa co często robiliśmy cicho po nocach, kiedy wszyscy spali, a fakt niewyspania tłumaczyliśmy nauką do późna. Przez pierwsze kilka dni po tamtej nocy bałam się, że to się zaraz skończy, przecież chłopak dostał to co chciał, co nie? Jednak nic takiego się nie stało. Nadal byliśmy razem i byliśmy szczęśliwi, jednak to miało się za niedługo skończyć. 
Zbliżała się letnia przerwa, 40 dni wolnego od szkoły i wszystko było by świetnie, przecież mielibyśmy tyle czasu i okazji by spędzać z Kouyou dużo czasu razem. Nawet planowaliśmy wspólny wyjazd całą ekipą. Niestety nagła decyzja, na którą nie miałam wpływu wszystko zepsuła, tylko jak miałam powiedzieć o tym chłopakowi?  
-Kouyou, masz chwilę? -Zapytałam, łapiąc go po szkole, ale chwilę przed treningiem.  
-Śpieszę się. Jak znowu się spóźnię, trener urwie mi co trzeba, a szkoda się narażać w ostatnim roku. -Brunet lekko ucałował mój policzek i pobiegł na trening. Westchnęłam ciężko, a moje ramiona opadły. Cały dzień w szkole nie wiedziałam, jak mu to powiedzieć albo nie było odpowiednej okazji.  
Postanowiłam poczekać, mimo, że miał być to długi trening przed jakimś ważnym meczem. Nie żebym nie kibicowała ukochanemu, ale piłka nożna nigdy specjalnie mnie nie interesowała. Czekałam spokojnie siedząc na trybunach naszego szkolnego boiska i odrabiając lekcje. Zauważyłam, że Kouyou był zaskoczony faktem, że czekam. Zawsze w tym czasie wracałam już do domu, a dzisiaj czekałam do końca.  
Trening skończył się wieczorem, a chłopcy byli wykończeni. Czekałam przy szatni, prawie wszyscy zdążyli już wyjść, ostatni był Akira.  
-Kouyou rozmawia z trenerem. Za chwilę wyjdzie. -Powiedział chłopak, uśmiechając się w moją stronę. 
-Dzięki Aki. -Słabo odwzajemniłam jego uśmiech.  
-Coś się stało? -Dopytał, ale w odpowiedzi pokręciłam głową, po czym się ze mną pożegnał i poszedł w swoją stronę. No Kou, ile mam na Ciebie do cholery czekać?! Chodziłam nerwowo w kółko, kiedy drzwi szatni w końcu się otworzyły. Brunet wyglądał na zdenerwowanego, ale ja nie mogłam dłużej czekać. Musiałam mu powiedzieć, dzisiaj!  
-Kou, musimy porozmawiać... -Zaczęłam, ale chłopak szybko mi przerwał. 
-Ayu skarbie, nie mam dzisiaj już siły. To nie może poczekać? -Spojrzał na mnie błagalnie, a ja jedynie pomyślałam- “Nie no, może poczekać, ale lepiej nie.”  
-To ważne. Naprawdę ważne. -Kouyou w odpowiedzi jedynie kiwną głową i ruszyliśmy w stronę wyjścia ze szkoły. Po drodze powrotnej mijaliśmy park, więc postanowiliśmy tam usiąść gdzieś na ławce i porozmawiać. 
-To co jest tak ważne, że nie może poczekać? -Kou ponownie spojrzał na mnie tym swoim błagalnym wzrokiem, a ja cicho westchnęłam. 
-Mój ojciec dostał ten awans. Za dwa tygodnie, razem z początkiem przerwy letniej wyjeżdżamy do Tokyo. Nawet szkołę mi już tam załatwili. -Powiedziałam spokojnie, obserwując, jak jego mina z sekundy na sekundę się zmieniała. 
-Ale jak to? Nie możesz zostać? -Mogłam się domyślić jego reakcji, czyż nie?  
-Niestety nie, muszę jechać z rodzicami. Nawet na nasz wyjazd nie pojadę, bo będziemy zajęci przeprowadzką do babci. Przepraszam. -Opuściłam głowę. Było mi smutno, bo wiedziałam, że zostały nam zaledwie dwa tygodnie. 
-Akurat teraz! -Kouyou uderzył pięściami o swoje kolana po czym wstał i zaczął nerwowo chodzić w kółko.  
-Kouyou, oboje nic na to nie poradzimy. -Wstałam i podeszłam do niego. Bez uprzedzenia wtuliłam się w niego, by w końcu przestał chodzić. Słyszałam szalone bicie jego serca.  
-Wiem. -Nagle poczułam jego dłoń na swojej głowie, jak zaczął głaskać moje włosy. Spojrzałam na niego, a On się uśmiechał. -Ale Tokyo nie jest wcale tak daleko. Ayu, mogę mieć do Ciebie prośbę? -Jego dłoń znalazła się na moim policzku, a my staliśmy przytuleni, patrząc w sobie w oczy. 
-Oczywiście. -Wyszeptałam cicho, chociaż nie byłam pewna, co On wymyśli. 
-Obiecuję, że odległość nie zniszczy naszej miłości i naszego związku. Obiecujesz? -Jego pytanie mnie zaskoczyło. Oboje mieliśmy obiecać sobie, że odległość nas nie rozdzieli... 
-Obiecuje. -Odpowiedziałam pewnie, zaraz czując jego wargi na swoich, zamykając nas w pocałunku. 

           Przez te dwa tygodnie spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę. Kou nawet chłopaków kilka razy olał, byle byśmy mogli nacieszyć się sobą przed moim wyjazdem. W ostatni weekend wyjechaliśmy razem do jakiegoś domku nad jeziorem, ważne było tylko to, że byliśmy razem i byliśmy sami. Niestety ten czas minął zdecydowanie za szybko. Nim się obejrzałam, a machałam w jego stronę przez szybę samochodu. Przez pierwsze kilka dni chodziłam jak struta, czekając na naszą umówioną godzinę. Tak, dokładnie. Razem z Kouyou umówiliśmy się, że codziennie będziemy do siebie dzwonić na zmianę o konkretnej godzinie. Fakt, nie rozmawialiśmy długo, ale ten moment, kiedy mogłam usłyszeć jego głos, dawał mi siłę na kolejny dzień bez ukochanego.  
     Minęło półtora miesiąca przerwy, a ja przygotowywałam się mentalnie do pójścia do nowej szkoły- znowu. Jednak rodzice zgodzili się, bym pojechała do Kouyou na dwa tygodnie, ale to miała być dla niego niespodzianka, dlatego nic nie wspominałam o moim przyjeździe, kiedy rozmawialiśmy przez telefon. Nocleg też miałam załatwiony u znajomej mojej mamy, także, w razie, gdyby Państwo Takashima mieli coś przeciwko, miałam gdzie spać.  
W końcu nadszedł dzień wyjazdu i moment, gdy wysiadłam z pociągu. Ruszyłam pewnym krokiem przed siebie, ale nagle go zauważyłam. Przecież Shima nie wiedział, że przyjeżdżam, więc co robił na dworcu? Może jednak ktoś się wygadał i mój kochany Kou przyszedł mnie odebrać. Oj jak ja się myliłam! Już miałam do niego podejść i się przywitać, kiedy obok przebiegła pewna dziewczyna, uderzając mnie przypadkowo ramieniem. Kiedy się wyprostowałam po próbie utrzymania równowagi, zauważyłam jak ta dziewczyna przytula się do mojego chłopaka. Kiedy podeszłam kilka kroków bliżej usłyszałam skrawek ich rozmowy.  
-Cieszę się, że już jesteś. Cholernie tęskniłem... -Powiedział Kouyou do nieznajomej mi dziewczyny, uśmiechając się. Ona wyglądała na młodszą od nas, ale może tak z dwa lata. Ja stałam sparaliżowana obserwując jak Kou ją objął i odeszli w stronę wyjścia. Byłam bliska płaczu, doskonale zrozumiałam co się właśnie wydarzyło.  
-Obiecałeś, a już masz inną. -Wyszeptałam przez napływające do moich oczu łzy, stojąc jeszcze chwilę w miejscu. Postanowiłam nie zostawać w mieście, tylko od razu wrócić, ale miałam kilka godzin do pociągu powrotnego do Tokyo. Bagaż zostawiłam w przechowalni i poszłam się przejść. Żeby się dobić wybierałam miejsca, gdzie spędzaliśmy czas. Najwięcej czasu spędziłam w parku, siedząc na ławce, przy której dwa miesiące wcześniej obiecaliśmy sobie, że odległość nas nie rozdzieli. Powstrzymywałam łzy, nie chcąc, by ktokolwiek mnie zaczepiał, by ktokolwiek pytał. Powoli musiałam jednak wracać na pociąg. Idąc przez miasto, nagle spojrzałam przed siebie, słysząc znajomy głos. Przede mną szedł Kouyou razem z swoją nową dziewczyną. Może i nie trzymali się za ręce, ale z daleka było widać, że coś ich łączy, ciągle się śmiali, tak jak my kiedyś. Nie wytrzymałam i postanowiłam ich wyprzedzić, nawet na ułamek sekundy spojrzałam na nich, ale zauważyłam jedynie, że Shima był zbyt zajęty rozmową, by zwrócić na mnie uwagę.  
Cały czas czułam ten cholerny ból. Moje serce rozpadło się na kawałki. Siedząc w pociągu nie wytrzymałam, rozkleiłam się, przeklinając go w myślach. Pokochałam go, a wystarczyło, że zniknęłam, by znalazł sobie inną.  
Weszłam do domu zapłakana, rzucając swoją torbę w kąt i pobiegłam do swojego pokoju. Moi rodzice razem z moją babcią patrzeli na mnie zaskoczeni moim natychmiastowym powrotem. 
-Nienawidzę go!! Nie chce go znać!! -Krzyczałam, kiedy któreś z nich próbowało dostać się do mojego zamkniętego na klucz pokoju, a za drzwiami słyszałam te głupie pytania o to, co się stało. W końcu odpuścili, a ja siedziałam skulona na łóżko i płakałam. Przepłakałam całą noc, dopiero nad ranem zmęczenie zmusiło mnie do snu. Ale w międzyczasie postanowiłam, że już nigdy więcej się do niego nie odezwę. 

 Kouyou: 

 Stałem na tym moście i rozmyślałem. Nie chciałem skoczyć. Chciałem tylko wiedzieć, dlaczego zerwałaś naszą obietnicę. Stałem z zamkniętymi oczami, by przypominać sobie twoją twarz, kiedy się uśmiechałaś. Byłem przy tobie, kiedy mnie potrzebowałaś. Do teraz nie wierzyłem, że znalazłaś sobie kogoś nowego w Tokyo i nawet nie miałaś odwagi się odezwać i powiedzieć mi, że to koniec. Akira Cię widział z nim. Mróz zaczął mi dokuczać, więc postanowiłem wrócić, mając nadzieję, że nikogo z domowników jeszcze nie będzie. Wróciłem trzęsąc się z zimna, nadal chciałem być sam, ale nagle do moich uszu dotarła wiadomość, że ktoś czeka w moim pokoju. Przekląłem w myślach, który z tej cholernej dwójki ma czelność zakłócać mój spokój, ale kiedy otworzyłem drzwi... 

           Zanim Ayumi wyjechała, było dobrze. Potem żyłem z dnia na dzień, czekając na rozmowę z Ayu przez telefon. Półtora miesiąca jakoś zleciało, praktycznie nie wychodziłem, mimo, że Akira i Takanori ciągle przychodzili by mnie gdzieś wyciągnąć. Wiecie, te dwie cholerne mendy nie rozumiały tego co czułem. Akurat tego dnia musiałem wyjść, by odebrać kuzynkę, która przyjechała do nas na tydzień. W sumie nie widziałem jej jakieś 2-3 lata. Jej rodzice mieszkali na drugim końcu kraju, więc nie widywaliśmy tą część rodziny jedynie na rodzinnych uroczystościach. Yuno była ode mnie dwa lata młodsza, ale ile miała siły. Gdy tylko mnie zobaczyła, od razu podbiegła, niemal nie przewracając jakiejś dziewczyny. Przez chwilę wydawało mi się, że tą dziewczyną była Ayumi, ale przecież to niemożliwe, Ayu była w Tokyo. Jednak nie zdążyłem się przyjrzeć, ponieważ Yuno mocno mnie przytuliła na przywitanie, omal nie łamiąc mi żeber. Cieszyłem się, że ją widzę. Tęskniłem za kuzynką, ponieważ zawsze wiedziała, jak poprawić mi humor. Niemal od razu po tym, jak dotarliśmy do domu, Yuno zostawiła swoje rzeczy w pokoju jednej z sióstr i wyciągnęła mnie na miasto. Chodziliśmy bez celu, tak jak kiedyś z Ayumi. Rozmawialiśmy o tym co się działo przez te lata, kiedy się nie widzieliśmy, jednak ja unikałem tematu moich doświadczeń z dziewczynami. Ze względu, że straszna z niej gaduła, nie chciałem, by komuś w rodzinie rozpowiedziała o moich szkolnych podbojach, ani nie chciałem w ogóle poruszać tematu Ayumi. Wiedziałem, że to zniszczy mój dobry humor. Wieczorem, kiedy powoli szliśmy w stronę domu, ktoś nas wyprzedził krokiem, jakby przed kimś uciekał. Ja akurat opowiadałem kuzynce o ostatnim meczu, chociaż miałem dziwne wrażenie, jakbym znał posturę dziewczyny, która właśnie pośpiesznym krokiem szła przed nami. Zatrzymałem się na chwilę. 
-Ayu...? -Uniosłem brew i już miałem pobiec za dziewczyną, ale Yuno chwyciła mnie za rękę. 
-Kim jest Ayu? -Zapytała zaskoczona. -Twoja dziewczyna?  
-Tak, Ayumi jest moją dziewczyną, ale to nie była Ona. Ayumi od początku przerwy mieszka w Tokyo. Powiedziałaby, gdyby miała przyjechać. -Kiedy spojrzałem w stronę idącej przed nami dziewczyny, jej już nie było. Westchnąłem ciężko, a do mnie docierało, że to co powiedziałem przed chwilą to prawda. To niemożliwe, żeby to była moja Ayumi.  
Kiedy wróciliśmy z Yuno do domu, zadzwoniłem do Ayu, ale dostałem jedynie informację, że nie mam jej w domu. Głos ojca dziewczyny wydawał się, jakby ten był zaskoczony, ale nic więcej nie powiedział. Może poznała kilku znajomych i akurat wyszła z domu. To dobrze, chociaż Ona wychodzi z domu. Z tą myślą wróciłem do swojego życia.  

          Zbliżał się koniec przerwy. Od tamtego dnia już więcej nie usłyszałem Ayumi. Za każdym razem, kiedy dzwoniłem, albo nikt nie odbierał, albo ktoś mnie informował, że jej nie ma w domu. Zacząłem się zastanawiać, czy może coś jej się nie stało, a jej rodzina nie chce mnie martwić, no ale nie... Przecież jej rodzice by mi powiedzieli, gdyby coś jej się stało. Ostatnie dni prawie chodziłem po ścianach, zastanawiając się nad tym, co się dzieje z Ayumi. Postanowiłem porozmawiać z rodzicami, a Oni się zgodzili, bym pojechał do Tokyo na te ostatnie kilka dni przed powrotem do szkoły. Tak też zrobiłem. Szybko się spakowałem i następnego ranka byłem już w drodze. Ayu przed wyjazdem zostawiła mi adres jej babci, gdzie miała mieszkać z rodzicami. Cieszyłem się, że ją zobaczę. Nie docierało do mnie, że coś może pójść nie tak, przecież dziewczyna nie odzywała się do mnie od prawie miesiąca.  
Trochę mi zajęło, zanim znalazłem się na odpowiedniej ulicy. Okolica była ładna, fakt, do centrum było daleko, ale spokój jaki tu panował... Niemal taki jak u nas. Niepewnie zapukałem do drzwi, upewniając się, że to ten adres. Otworzyła mi starsza kobieta, to musiała być jej babcia. 
-W czym pomóc? -Zapytała kobieta, lekko wychylając się zza drzwi. Przyglądała mi się uważnie, a ja poczułem się jakoś tak dziwnie. 
-Dzień dobry. Jestem Takashima Kouyou. Zastałem Ayumi? -Przełknąłem głośno ślinę, ponieważ kiedy kobieta usłyszała moje imię, zmarszczyła gniewnie czoło.  
-Państwo Oso się przeprowadzili. Ale Ayumi nie chce Cię znać. Nie wiem co jej zrobiłeś, ale nikt nie będzie doprowadzać mojej wnuczki do łez. -Babcia Ayu już miała zamknąć mi drzwi, kiedy przytrzymałem je ręką. Przecież musiałem zobaczyć moją Ayu i jakoś to wyjaśnić. Dlaczego płakała, dlaczego przeze mnie? Nie rozumiałem tego. 
-A mógłbym prosić o jej adres, albo numer telefonu? Nagle z dnia na dzień przestała się do mnie odzywać i nie wiem co się stało. Proszę. -Użyłem swojego najbardziej błagalnego głosu i wzroku, jednak kobieta była nieugięta. 
-Ayumi nie chce Cię znać, daj jej spokój! Poszedł mi stąd! -Nagle drzwi trzasnęły przed moją twarzą, a ja czułem jak do oczu napłynęły mi łzy. Stałem tam jeszcze chwilę zaciskając pięści, ale postanowiłem odejść, bo ta wredna baba jeszcze by wezwała policję czy coś. Pociąg miałem dopiero rano, więc poszedłem do hotelu zostawić rzeczy. Dobrze, że rodzice przewidzieli taką ewentualność i dołożyli mi trochę grosza na czarną godzinę. Jednak postanowiłem nie siedzieć w pokoju, tylko wyszedłem na miasto, mając nadzieję, że jak będę chodził bez celu, to jakimś cudem na nią trafię. 
Jednak bezskutecznie. Wróciłem załamany, w pokoju padłem na łóżko i rozpłakałem się jak dziecko, wtulając w siebie poduszkę. Tak bardzo chciałem, by Ayumi była teraz przy mnie. Mówiąc do siebie przepraszałem za wszystko co zrobiłem źle, ale przecież nie zrobiłem nic, przez co dziewczyna nie chciałaby mnie znać. Tak przepraszając w kółko nawet nie wiedziałem, kiedy zasnąłem.  

           Po powrocie z Tokyo nadal się zastanawiałem, co zrobiłem nie tak. Powrót do szkoły bez Ayumi był dla mnie ciężki. Pierwszego dnia każdy dziwnie na mnie patrzył, chyba te dwie mendy zdążyły się wygadać o tym co się stało. Ale czas leciał, chociaż nie umiałem się skupić na lekcjach i na treningach. Nawet nauczyciele zauważyli, że opuściłem się w nauce od kiedy Ayumi nie było. Do mnie docierały najgorsze scenariusze, które musiałem od siebie odpychać. Podejrzewałem nawet, że może Ayumi jest w ciąży i dlatego jej rodzice postanowili ją przede mną ukryć. Ale nie, przecież Ayu by mi tego nie zrobiła. Przecież powiedziała by mi, prawda?  
Wrzesień, Październik, Listopad... Kolejne trzy miesiące bez Ayumi, ale to Grudzień był najgorszy. Już na początku miesiąca nie miałem siły by wstawać. Często, kiedy reszta rodziny wychodziła przede mną, ja wracałem do swojego pokoju. Tak zacząłem unikać szkoły, Ona mi tylko przypominała o brunetce. Stwierdziłem, że te kilka dni nieobecności nic nie zmieni w mojej edukacji, a ja mogłem być sam ze sobą. Po pewnym weekendzie Akira zaczepił mnie po treningu, jednak nie miał dobrych wieści.  
-No bo wiesz... Ty postanowiłeś zostać w domu, a my z Takanorim pojechaliśmy do Tokyo, no wiesz, mieliśmy jechać w trójkę. Nagle zauważyłem Ayumi, ale nie była sama. Chcieliśmy się z nią przywitać, ale nas totalnie olała. Przykro mi stary... -Ja słuchałem tego, stojąc jak wryty. Nie wierzyłem. Ayumi kogoś spotkała, to pewnie dlatego. A ja głupi myślałem, że naprawdę coś zrobiłem nie tak, albo że coś jej się stało! Po tej informacji nie wychodziłem przez tydzień. Siedziałem zamknięty w swoim pokoju, jadłem i piłem tylko wtedy, kiedy naprawdę musiałem, chociaż najchętniej zdechłbym z głodu. Wychodziłem jedynie do toalety, biorąc prysznic raz na kilka dni.  
Tego dnia znowu zostałem sam. Rodzice udali się do pracy, a siostry na uczelnie czy gdzieś, nie obchodziło mnie to, ważne, że zostałem sam. Pierwszy raz od tygodnia chwyciłem za gitarę i zacząłem bezmyślnie grać. Nagle w mojej głowie zacząłem sobie przypominać tę pierwszą noc z Ayumi. Wtedy też grałem, a Ona spokojnie czytała książkę. Do cholery, grałem to samo co wtedy! Gwałtownie wstałem, rzucając gitarą o podłogę. Cholera! Moja gitara przypominała teraz moje serce. Połamany gryf, pudło popękane, nawet kilka odłamków drewna się znalazło. Wiedząc, że to nic nie da i tak chwyciłem za taśmę klejącą i zacząłem starannie sklejać gryf i przyklejać kawałki drewna, które odpadły. Następnie ją odłożyłem i usiadłem na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Znowu się rozpłakałem. Chcecie wiedzieć co było tą ostatnią rzeczą, która mi po niej została? Była to jej koszulka, którą u mnie zostawiła w razie nagłego nocowania. A przez ostatnie miesiące zasypiałem tylko kiedy przytulałem ten cholerny materiał. 
-Obiecałaś!! -Wykrzyczałem dorywając koszulkę, byle nią rzucić o podłogę. Sam w końcu padłem na kolana, cały czas łkając. Byłem sam, więc nikt nie zareagował, na szczęście. Pewnie, jakby ktoś teraz wszedł do pokoju, rozkleiłbym się jeszcze bardziej. Nie potrafiłem wytrzymać tej pustki. Lepiej było, kiedy spotykałem się z dziewczynami dla przyjemności, ale musiałem się zakochać. Gdybym wiedział, że tak to będzie bolało, Ayumi naprawdę była by “następną”. Gdybym wiedział, nie pozwoliłbym sobie na to.  
Nawet nie zauważyłem, kiedy mama wróciła z pracy. Znowu stanęła przed drzwiami próbując mnie pocieszyć głupimi tekstami i mówiąc, że nie mogę tak opuszczać szkoły i że powinienem wyjść. Tym razem spojrzałem w stronę swojej gitary. Stała na swoim miejscu, ale tym razem roztrzaskana jak moje serce, tyle, że ją udało się skleić, mimo, że jest do niczego, a moje serce? Kiedy po raz kolejny usłyszałem, że powinienem wyjść do ludzi, znowu nie wytrzymałem. Wybiegłem z pokoju, pośpiesznie ubrałem buty, chwyciłem kurtkę i wyszedłem z domu biegnąc przed siebie. Nie patrząc przed siebie po prostu stawiałem kolejne kroki. Nie wierzyłem w to. Kiedyś nie wyobrażałem sobie życia bez Ayumi, a teraz nie umiałem bez niej wytrzymać. Kiedy znowu w głowie zacząłem słyszeć jej głos, kiedy znowu echem odbijało się jej “obiecuje”, ponownie przyśpieszyłem.  
-Wytłumacz mi, dlaczego?!?!?! -Wykrzyczałem, stojąc na jednym z mostów. Stałem nieruchomo patrząc w tafle wody, po której płynęły kry lodu. Zacząłem głęboko oddychać, powoli się uspokajając... 

 Ayumi: 

 -Mitsu to tylko kolega. Pomagał mi odnaleźć się w szkole. Tyle. -Wytłumaczyłam, siadając przy rodzinnym obiedzie u mojej babci.  
-Dalej czujesz coś do tego chłopca, prawda? -Zapytała babcia, a ja spojrzałam na nią zaskoczona. Ona nigdy wcześniej nie wspominała o Kouyou.  
-Babciu, Kouyou to przeszłość. -Odpowiedziałam, uciekając wzrokiem w kierunku talerza. 
-Czyli dobrze mu powiedziałam, że nie chcesz go znać. -Jej słowa mnie zaskoczyły. 
-Niby kiedy? -Otworzyłam szeroko oczy. 
-No był tutaj. Tuż po waszej przeprowadzce do nowego mieszkania, jakoś przed końcem przerwy letniej.  
-I nic mi nie powiedziałaś?!! -Krzyknęłam, wstając od stołu. Tyle czasu ukrywała przede mną, że Kouyou był w Tokyo, że mnie szukał. Zagotowałam się cała ze złości. Nadal go kochałam. Tak, na początku czułam, że go nienawidzę, ale miłość wygrała z nienawiścią, a potem nie miałam odwagi już się do niego odezwać, przecież był już z inną.  
Resztę kolacji przesiedzieliśmy w ciszy, a jak z rodzicami wróciliśmy do mieszkania, zamknęłam się w swoim pokoju. Przesiedziałam w nim do następnego ranka, myśląc nad tym, co dalej. W szkole przysypiałam, bo przecież całej nocy nie przespałam, ale chociaż podjęłam decyzję, że zadzwonię. Kiedy tylko wróciłam do domu, od razu chwyciłam za telefon. Zbliżał się już wieczór, ponieważ w nowej szkole brałam udział w zajęciach dodatkowych, byle, by nie myśleć o Kouyou, a rodziców nie było w domu. Pewnie znowu wrócą w nocy. W końcu się odważyłam i wybrałam numer do Państwa Takashima. Głos mi drżał, ledwo wydukałam to jedno pytanie, czy Kouyou jest w domu. Jednak jego mama odpowiedziała mi, że go nie ma, ale powinien za niedługo wrócić. Chyba była zaskoczona tym, że dzwonię po tak długim czasie. W końcu to już cztery miesiące. Spokojnie odłożyłam słuchawkę, opierając się o ścianę, by powoli zsunąć się w dół. Schowałam twarz w kolanach i znowu się rozpłakałam. Od razu się domyśliłam, że pewnie jest ze swoją nową dziewczyną. Ryczałam tak przez chwilę, nawet zastanawiając się, czy to nadal ta sama, z którą go wtedy widziałam, czy może już któraś kolejna. W końcu dotarło do mnie, że mam jedno jedyne wyjście, żeby to wyjaśnić. Nie miałam zbyt wiele czasu, ponieważ z tego co pamiętałam, pociąg był za godzinę. Szybko spakowałam się do swojego małego plecaka, wyjmując przy okazji spod łóżka odłożone pieniądze na czarną godzinę. No, można by rzec, że to była taka czarna godzina. Wiedziałam też, że jeżeli wrócę nad ranem, to rodzice nawet się nie zorientują, że mnie nie ma- zawsze dbali o mój odpoczynek, więc nigdy po późnym powrocie z pracy nie zaglądali do mojego pokoju, a wiem to po wielu nieprzespanych, przepłakanych nocach. 
Po długim biegu, udało się, zdążyłam. Ale dopiero w pociągu zaczęłam myśleć nad tym, co ja mu powiem? Przecież to ja urwałam kontakt, nie odzywałam się przez cztery cholerne miesiące, a teraz pojawiam się w jego domu, jak gdyby nigdy nic. Ale koniec końców odetchnęłam, stwierdzając, że nie ma czym się przejmować, bo nawet nie wiadomo, czy uda mi się z nim zobaczyć. Kiedy dotarłam pod jego adres, zbliżała się 21sza, wiedziałam, że to zdecydowanie za późno, ale nie mogłam tego już przełożyć, bo skoro już tutaj jestem. Zanim ktokolwiek otworzył mi drzwi, chciałam uciec, ale dzielnie walczyłam sama ze sobą, by nie ruszyć nogami.  
-Ayumi dziecko, co ty tutaj robisz o tej porze? -Nagle usłyszałam głos mamy Kouyou. Spojrzała na nią niepewnie, głośno przełykając ślinę. 
-Ja tylko... -Szybko przerwałam, uciekając wzrokiem i powstrzymując łzy poprzez zaciśnięcie powiek. 
-Jeszcze nie wrócił i nie wiem, gdzie jest. Nagle wybiegł i naprawdę się o niego martwię. Wejdź, przecież nie będziesz się o tej porze włóczyć po mieście, a tym bardziej go szukać. -W odpowiedzi kiwnęłam głową i weszłam do środka. Pani Takashima po chwili rozmowy uznała, że lepiej będzie, jak jej syn nie zobaczy mnie od razu, przez co uznała, że lepiej, żebym poczekała w jego pokoju. Ale... Gdy tylko weszłam zrozumiałam, że po prostu chciała, żebym przez ten widok przygotowała się na trudną rozmowę. W pokoju Kou nic nie było na swoim miejscu, ubrania, książki, zeszyty porozrzucane były wszędzie. W sumie to książki zajmowały miejsce na meblach, a ubrania na podłodze. Była jedna, jedyna rzecz stojąca na swoim miejscu- gitara, jednak, gdy tylko się jej przyjrzałam... Była połamana, potrzaskana, a przecież to jego ukochana gitara, którą kochał bardziej niż cokolwiek, czy kogokolwiek na świecie.  
-Kouyou... -Szepnęłam, kucając przy instrumencie, przesuwając palcem po podstrunnicy, w miejscu, gdzie powinna znajdować się trzecia struna. Powinna, ale pewnie szlag ją trafił przy uderzeniu jak i inne.  
-To nie twoja wina... 

 Kouyou: 

           Stałem tam długo, możliwe, że i nawet kilka godzin. Po prostu rozmyślałem, próbując przypomnieć sobie jej twarz, ale dalej w moich myślach pojawiały się słowa Akiry. Nie chciałem skoczyć, nic z tych rzeczy, po prostu chciałem, żeby mnie olśniło, dlaczego Ayumi nagle urwała kontakt. W końcu postanowiłem wrócić do domu trzęsąc się z zimna, chociaż gdybym się rozchorował, to miałbym spokój od szkoły na kolejny tydzień, ale prawda była taka, że zacząłem przeginać z nieobecnościami, a przecież za kilka miesięcy kończyłem szkołę.  
-Kouyou, ktoś na Ciebie czeka. -Usłyszałem głos swojej rodzicielki, która podeszła do mnie niemalże od razu, jak tylko wszedłem do domu. Pytająco przechyliłem głowę w bok, ale mama jedynie skierowała swój wzrok w stronę schodów, nic więcej nie mówiąc. Nie wiem, która z tych dwóch mend nie rozumie, że chcę być sam, ale kiedyś ich ukatrupię, naprawdę. Jednak, gdy otworzyłem drzwi swojego pokoju, nie wierzyłem własnym oczom. Ayumi kucała przy mojej gitarze, ze łzami w oczach... Chwila... Ayumi? 
-To nie twoja wina. -Powiedziałem, w ogóle nie wiedząc, co tak naprawdę powinienem powiedzieć, co powinienem zrobić. Po prostu stałem jak głupek patrząc na nią. Dziewczyna słysząc mój głos od razu się podniosła, a ja miałem ochotę jedynie ją mocno przytulić, ale oboje się powstrzymaliśmy. -Co ty tutaj robisz? -Zapytałem, zamykając na sobą drzwi. Ułożyłem dłoń na jej policzku, nie wierząc, że Ona naprawdę stoi tu przede mną.  
-Chciałam to wyjaśnić. Dzwoniłam, ale Cię nie było. Postanowiłam przyjechać i w końcu Cię zobaczyć. -Odpowiedziała spokojnie, na koniec ciężko wzdychając. Szybko zabrałem rzeczy z łóżka, na którym po chwili usiedliśmy.  
-To słucham. Dlaczego? Dlaczego tak nagle zniknęłaś bez słowa? - Nawet na nią nie spojrzałem. Patrzyłem przed siebie, no ale przecież chciałem wiedzieć, tak długo czekałem na ten moment, a teraz nawet nie potrafiłem na nią spojrzeć. 
-Widziałam Cię z nią. -Do moich uszu dotarły jej słowa, które sprawiły, że od razu skierowałem wzrok w jej stronę. -W połowie sierpnia miałam zrobić Ci niespodziankę i przyjechałam na dwa tygodnie. Byłam zdziwiona twoją obecnością na dworcu, ponieważ miałeś nie wiedzieć, że przyjeżdżam, aż nagle podbiegła Ona, niemal mnie nie taranując. Stałam tak niedaleko, ale mnie nie zauważyłeś. Potem minęłam was na mieście i też nic, chociaż już wtedy wiedziałam, że już raczej nie jestem Ci potrzebna... Dopiero wczoraj się dowiedziałam, że później przyjechałeś. Gdybym wiedziała wcześniej... -Słuchając jej, próbowałem sobie przypomnieć, o czym mówiła i nagle mnie olśniło. Tak, wtedy to naprawdę była Ayumi, która na moje nieszczęście pomyślała, że Yuno to moja nowa dziewczyna. Nagle się zaśmiałem. 
-Skarbie, to była moja kuzynka. Nie mówiłem Ci wcześniej, że przyjeżdża, bo sami dowiedzieliśmy się wieczór wcześniej. Rodzice nie mieli, gdzie jej odesłać na czas, kiedy sami wyjechali, więc przyjechała do nas. Ja Cię wtedy widziałem, ale przecież ty miałaś być w Tokyo. Yuno... No niestety nadal wszystko robi na szybko, dlatego nie zdążyłem zareagować wtedy na dworcu. Na mieście też miałem wrażenie, że Cię widzę, ale Ona mnie zatrzymała, a kiedy spojrzałem w twoją stronę, Ciebie już nie było. Przepraszam. -Opuściłem głowę, zagryzając wargę. Przecież było w tym coś jeszcze. -Tak, poczułem się wtedy jak śmieć. Nie wiedziałem, dlaczego nie chcesz mnie znać, nie dostałem adresu ani telefonu, nie mogłem już nic zrobić. Ale ty szybko znalazłaś sobie pocieszenie. -Dodałem, spoglądając na nią kątem oka. Widziałem jej zmieszanie wymalowane na twarzy. 
-Akira... -Warknęła przez zęby. -To nie tak. Śpieszyłam się, a Mitsu szedł za mną nie wiem po co. Pomagał mi, kiedy pojawiłam się w nowej szkole, ale przez ostatnie tygodnie zachowuje się dziwnie. Wie, że nic z tego nie będzie, a jest cholernie zazdrosny. Naprawdę mnie nic z nim nie łączy, ale nie mogłam się z nimi przywitać, głupio wyszło. Mogłam się domyślić, że powiedzą Ci, że z kimś jestem. -Po jej słowach, bez namysłu ją objąłem, w końcu była obok mnie. Czułem jak spokojnie się wtuliła, a ja byłem już spokojny. Gdybym tylko wtedy uwierzył, że to ją widzę, nic by się nie stało. -Przepraszam, powinnam od razu z tobą porozmawiać. -Ayu swój wzrok skierowała na mnie.  
-Ale w końcu jesteś i już mnie tak nie zostawiaj. -Powiedziałem uśmiechając się, po czym czule ją pocałowałem. -Twoi rodzice wiedzą, że tu jesteś? -Zapytałem, ale po jej reakcji domyśliłem się, że nie. -Dobra, to daj mi numer telefonu, zadzwonię. Powinni wiedzieć, nie ważne czy się zorientują, czy nie, a ja nie pozwolę Ci wracać w środku nocy. -Delikatnie ucałowałem jej policzek i powoli wstałem. 
Rodzice Ayu jednak wrócili wcześniej niż dziewczyna się spodziewała, więc mój telefon ich uspokoił. Z racji tego, że było późno, moi i jej rodzice postanowili, żeby została na noc. Nie spaliśmy, całą noc przegadaliśmy o tym, co się działo przez te cztery cholerne miesiące, a ja zrozumiałem, że naprawdę ją kocham. Nie miałem już żadnych wątpliwości. Z samego rana Państwo Oso przyjechali odebrać córkę, by mieć pewność, że wróci do Tokyo, zanim skończą się lekcje tego dnia. Nie byli na nią źli, miałem wręcz wrażenie, że rozumieli, dlaczego dziewczyna nagle bez słowa zniknęła. Chociaż ja nie miałem ochoty wypuszczać ją z objęć, bojąc się, że znowu ją stracę... 
          Od czasu, kiedy Ayumi wróciła do Tokyo, znowu rozmawialiśmy codziennie przez telefon, a w weekend ja pojawiłem się u niej.  
W końcu nastały święta, a ja z niecierpliwością czekałem, aż One się skończą, ponieważ w przerwie między świętami a sylwestrem Ayumi miała do mnie przyjechać. W prezencie od rodziców dostałem nową gitarę, co pomogło mi w wytrzymaniu tych kilku dni, ale ciągle przypominałem sobie reakcję mojej kochanej Ayu, kiedy opowiedziałem jej, co przydarzyło się mojej starej gitarze, że skończyła jak skończyła. Prawidłowo nazwała mnie wtedy głupkiem, śmiejąc się.  
W końcu nastał ten dzień... 28 grudnia, a ja znowu mogłem przytulić moją ukochaną Ayu. Mieliśmy dla siebie kilka kolejnych dni, ale cudownie było przywitać nowy rok z ukochaną osobą u boku. 

           Tuż po zakończeniu szkoły przeprowadziłem się do Tokyo. Tak z Ayumi nadal byliśmy razem i musiałem stwierdzić, że te cztery miesiące ciszy scementowało nasz związek. Fakt, razem z Akirą i Takanorim przenieśliśmy się do stolicy z powodu pracy nad zespołem, ale cieszyłem się jak dziecko, kiedy Państwo Oso zgodzili się, by Ayumi zamieszkała ze mną. Od wtedy już zawsze była przy mnie, zawsze dodając mi otuchy w drodze do kariery, a ja przygrywałem jej naszą melodię zawsze, kiedy potrzebowała się skupić na nauce na studia...