30 lis 2021

Rozdział 45

 Witam wszystkich :) Wybaczcie mi, że znowu minął miesiąc, od ostatniego rozdziału, w dodatku znowu jest ostatni dzień miesiąca, ale... Przez jakiś czas może tak być. Mam teraz trochę więcej na głowie, przez co nie mam zbyt wiele czasu na pisanie, szczególnie, kiedy czasami rozdział zaczynam po kilka razy ^^'
No, ale już was nie zasmucam i do następnego (Mam nadzieję, że szybciej się wyrobię:))
Miłego czytania :3

Rozdział 45: 
 
Kouyou jeszcze zaspany usiadł na łóżku i spojrzał na śpiącą blondynkę. Powoli wstał i udał się do łazienki, ale gdy tylko przekroczył próg salonu, słyszał za sobą tuptanie psa. 
-Kiko, za chwilę. -Mruknął pod nosem, kiedy pies stanął przed nim. 
-Spokojnie, już z nim byłam. -Rzuciła Rin, na co gitarzysta kiwnął głową i zaraz zniknął w łazience. Przez pół nocy coś nie dawało mu spokoju, ale sam nie wiedział co. Czuł dziwny niepokój, którego sen nie powstrzymał. 
Kiedy wrócił do salonu, na stole czekała już na niego kawa. Podejrzliwie spojrzał na Katherine i Takanoriego.  
-Anett jeszcze śpi? -Zapytał, siadając obok nich. 
-Tak, ale to w końcu jej dzień, niech się wyśpi. -Rin jak gdyby nigdy nic upiła łyk pobudzającego napoju. 
-Jak to jej dzień? -Takanori szybko spojrzał na kalendarz. -Cholera, zapomniałem. To, dlatego tu przyjechaliśmy. 
-Dokładnie tak. -Odpowiedziała czerwonowłosa. -A ty Kyu, coś się tak zwiesił? Też zapomniałeś? -Kobieta uniosła brew ku górze.  
-Rin, masz mnie za idiotę? Jasne, że nie zapomniałem, tyle, że jej prezent utknął w Tokyo. Zresztą nie to mnie martwi.  
-Kiyomi czy Temari? -Takanori spojrzał kątem oka na przyjaciela.  
-Bardziej Kiyomi i Mitsutake. Wiem, że chcą zniechęcić Anett do powrotu do Japonii, a Ona staje się coraz bardziej spokojna... 
-To źle? Chyba dobrze, że to co wyprawia twoja była zaczyna po niej spływać... 
-Rin, znasz ją lepiej od nas i dobrze wiesz, że praktycznie nic po niej nigdy nie spływało, jak to nazwałaś. -Kouyou przerwał Katherine, patrząc w kierunku pokoju.  
-Racja, An zawsze i wszystkim się przejmuje. -Rin cicho westchnęła.  
-Kochanie, On raczej się boi, że Anett sobie jego odpuści. -Takanori cicho się zaśmiał, nie mając pojęcia, że w tym momencie w drzwiach pojawiła się ziewająca Anett.  
-Ruks, ty naprawdę chcesz zaliczyć kopniaka w cztery litery, co? -Blondynka przewróciła oczami i zaraz poszła do łazienki. 
-Bardziej to się boję, co Kiyomi wymyśli jako następne. -Szepnął Kouyou, patrząc w kierunku, gdzie przed chwilą zniknęła wokalistka.  
-Kouyou, ty lepiej myśl co zrobić, żeby się odczepiła. -Wokalista oparł się wygodnie. 
-Takanori, jedyne wyjście, to żebym do niej wrócił, ale to nie wchodzi w grę. Dowodów na jej winy też nie ma. Musimy po prostu poczekać, aż Kiyomi popełni błąd... 

     Wieczorem wrócił do mieszkania. Ku jego zaskoczeniu zastała go cisza, jakby nikogo nie było, a przecież rano Namiko twierdziła, że nie ma żadnych planów na wieczór. Aoi po przejrzeniu każdego z pokoi zasiadł spokojnie w salonie, a w planach miał tylko odpoczynek. Postanowił zadzwonić do kobiety, ale jedynie co usłyszał, to głos automatycznej sekretarki, co oznaczało, że jej telefon był wyłączony, co wydało mu się dziwne, bo Namiko zawsze pilnowała by jej telefon był naładowany.  
Poszedł do kuchni po coś do picia i dopiero w tym momencie zauważył na stole kartkę. Serce Yuu zabiło szybciej, ale pewnie to tylko wiadomość, gdzie poszła. Dopiero kiedy zaczął czytać dotarło do niego jak bardzo się mylił.  

“Yuu przepraszam, że nie miałam odwagi powiedzieć Ci tego w twarz, zarazem dziękuje Ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś oraz że pomogłeś mi, kiedy najbardziej tego potrzebowałam. Jednak dla mnie to nie jest “to” i nie potrafię się zmusić. Wiem, nie wymagałeś tego ode mnie, ale nie mogę być z kimś, do kogo nic nie czuje. Ja i Ikki postanowiliśmy spróbować jeszcze raz, przez co muszę wyjechać. Nie szukaj mnie, bo to nie ma sensu. Jeszcze raz przepraszam i dziękuję. ~Namiko.” 

 Yuu stał przez chwilę nie wierząc w to co czyta. Mimo, że cały “liścik” przeczytał już może z pięćdziesiąt razy, nadal nie rozumiał, aż w końcu dotarło. Dotarło do niego, że Namiko nigdy nie była z nim szczera, wykorzystywała jedynie jego uczucia do niej, żeby jej pomagał i to zabolało najbardziej. Kawałek papieru wyrzucił do śmietnika i poszedł do sypialni by upewnić się, czy ten moment na pewno mu się nie śnił, ale nie. Część jej szafy była pusta, co oznaczało, że naprawdę go zostawiła. 

     Kilka godzin później Uruha starał się unikać niewygodnych pytań, ale Anett od razu zauważyła, jak niby dyskretnie jej unikał. Postanowiła po obiedzie wyciągnąć go na spacer z psem, by móc spokojnie porozmawiać. 
-Kouyou, o co Ci chodzi? -Anett zmrużyła niebezpiecznie powieki, patrząc na mężczyznę kątem oka. 
-O nic. Ruki tylko coś palnął bez sensu... 
-Nie o to mi chodzi. Widzę, jak od rana mnie unikasz. -Kobieta mu przerwała, unosząc brew ku górze. 
-A to... -Uruha zaśmiał się cicho, stając w miejscu i drapiąc się po głowie. -Twój prezent utknął w Tokyo bo nie zdążył by dotrzeć do naszego wyjazdu, a nie chciałem, żebyś pytała... -Kouyou szybko ugryzł się w język, chociaż wiedział, że i tak się wygadał. Anett jedynie się zaśmiała i podeszła bliżej niego. 
-Naprawdę, tylko tyle? -Ponownie się zaśmiała, kręcąc głową. -Chyba czuje się już za stara na dostawanie jakiś super prezentów, chociaż zaczynam się bać, co wymyśliłeś, ale... Cieszę się, że tu jesteś i naprawdę mi to wystarcza. -Blondynka delikatnie się uśmiechnęła, chociaż w myślach przeklinała swoje pomysły.  
-Pogadamy jak wrócimy. -Gitarzysta uśmiechnął się szeroko, po czym minął blondynkę i ruszył dalej. 
-Kyu.... -Anett zmrużyła oczy i ruszyła za nim, zaraz go doganiając. 
Kiedy wrócili do mieszkania, Mateusz, który w sumie też dopiero przyszedł, zaczął ich poganiać do wyjścia. 
-Ale gdzie ty chcesz nas wywieźć? -Anett uniosła brew ku górze. 
-Oj, zobaczysz, ale zbieraj się. -Mruknął bezradnie Mateusz. 
-Bez makijażu nigdzie nie idę. -Prychnęła Anett, zamykając się w pokoju.  
-Kobiety... -Westchnął Ruki kręcąc głową. -A w ogóle, to co wymyśliłeś?  
-W sumie to Kris wymyślił, ale zobaczycie na miejscu. Dziewczyny, tylko się pośpieszcie! -Krzyknął na koniec Mateusz siadając na kanapie. 
    Kiedy po godzinie w końcu dotarli na miejsce, Mateusz odwiązał oczy siostry, które jeszcze w mieszkaniu zawiązał, by nie psuć jej niespodzianki. Byli w lesie nad jakimś małym stawem, ale była tam jeszcze mała grupa osób, która przy rozmowie niosła drewno na ognisko. 
-No w końcu jesteście! -Zawołał Kris, podchodząc do nich. Anett szybko się rozejrzała, dostrzegając wśród swoich znajomych Marcina. 
-Nawet tu go zabrałeś ze sobą serio? Nie mogłeś... -Niestety nie zdążyła dokończyć, kiedy usłyszała za sobą kolejny znajomy głos. 
-Cześć. Mam nadzieję, że dużo się nie spóźniłem. -Słysząc te słowa wokalistka niepewnie się odwróciła. Przed nią stał wysoki, dobrze zbudowany długowłosy brunet z brodą, którego ręce pokryte były tatuażami. Blondynka stała tak przez chwilę, mając nadzieję, że serce jej zaraz nie wyskoczy. W końcu przełknęła głośno ślinę i całkowicie olewając mężczyznę, podeszła do reszty znajomych witając się z nimi.  
-Paweł, co ty tu robisz? -Zapytała nagle Rin. 
-Spokojnie, ja go zaprosiłem. -Powiedział Artur podchodząc do nich, chociaż tak naprawdę kłamał, nie miał pojęcia, że przez jedną rozmowę, brunet postanowi przyjść bez zaproszenia. 
-Akuma Cię zabije... -Warknęła czerwonowłosa.  

     Temari z racji tego, że została na chwilę sama, postanowiła zadzwonić do Anett. W końcu to urodziny jej ulubionej przyszłej macochy. Jak dziewczyna uwielbiała tym stwierdzeniem drażnić wokalistkę. Nagle w trakcie rozmowy usłyszała jak głos blondynki się zmienił, jakby posmutniała. 
-Anett, coś się stało? -Zapytała niepewnie Temari. 
-W sumie to nie, ale coś do mnie dotarło. -Anett odpowiedziała spokojnie, na końcu cicho wzdychając. -Tylko, że nie wiem, czy chcę teraz o tym myśleć. 
-Jeżeli coś Cię dręczy, powiedz. -Głos brunetki był łagodny, chociaż przeczuwając co może zaraz usłyszeć, cała drżała. 
-Kiyomi nadal do mnie wypisuje, ale dzisiaj... Napisała, że naprawdę coś między nimi się wydarzyło i ty o tym wiesz, czy to prawda? -Pytanie kobiety sprawiło, że Temari musiała usiąść. Przez tyle czasu zastanawiała się jak jej to powiedzieć, a Kiyomi tak po prostu...  
-Posłuchaj... Od początku chciałam Ci powiedzieć, ale nie wiedziałam jak i naprawdę nie chciałam robić tego przez telefon, ale tak, to prawda. Widziałam, jak się całowali i to nie był zwykły buziak, Kyu sam przyznał, że gdybym wtedy nie przyszła, pewnie skończyli by w łóżku. Przepraszam, że nie powiedziałam Ci wcześniej, ale nie chciałam niszczyć tego co jest między wami. On naprawdę Cię kocha i tyle razy od tego zdarzenia Ci to udowodnił, że jedyne o co Cię proszę, to żebyś go zrozumiała.  
-O dziwo go rozumiem, ale to nie zmienia faktu, że sam dał Kiyomi przewagę. Przepraszam, ale musze kończyć. -W tym momencie blondynka się rozłączyła, a Temari spojrzała na Akirę stojącego w drzwiach. 
-Rozmawiałaś z Anett? -Zapytał. 
-Tak i wszystko zniszczyłam. Kiyomi nawet mnie w to wciągnęła, przez co musiałam powiedzieć An, że wiem.  
-Dobrze zrobiłaś kochanie. Teraz to już zależy od nich co z tym zrobią. -Akira delikatnie objął dziewczynę, pozwalając jej się w siebie wtulić. 

     -Kto to jest? -Zapytał Kouyou, patrząc na wytatuowanego mężczyznę. 
-Paweł i sądząc po reakcji An, to nadal twoja konkurencja. Raczej nie bez powodu tu przyszedł, więc radziłabym Ci nic dzisiaj nie spieprzyć. -Na koniec Katherine mruknęła, również obserwując mężczyznę, jak i pozostałych gości, również tych, który powoli do nich dołączali. 
Anett w tym czasie wyszła z pomiędzy drzew i witając się z znajomymi podeszła do Kyu i Kathy.  
-Kyu, kochanie, możesz na chwilę? -Zapytała z miłym uśmiechem od razu chwytając jego rękę. Gitarzysta zaniepokojony jej pytaniem, a raczej stwierdzeniem “Kyu, kochanie” poszedł za nią na bok. Nawet gdy się zatrzymała i odwróciła się w jego stronę, starała się zachować spokój. W końcu cicho westchnęła, zamykając oczy. 
-Anett, coś się stało? -Kouyou spróbował zbliżyć się do niej bardziej, ale blondynka się odsunęła, otwierając oczy. 
-Tylko powiedz mi prawdę. Całowałeś się z Kiyomi? -Ton, jakim zadała to pytanie zaskoczył bruneta. Kouyou nie wyczuł złości ani smutku, tylko jakby... Dziecięcą ciekawość.  
-Tak, to prawda, ale, to nie... -Uruha próbował coś wytłumaczyć, jednak na marne. Anett nadal stała z przechyloną w bok głową i tym dziecięcym, słodkim wzrokiem wbitym prosto w jego osobę, w końcu mu przerwała.  
-Gdyby Kiyomi mi dzisiaj nie napisała, że Temari o tym wie, gdyby Temari w końcu się nie wygadała, nawet o tym, co sam stwierdziłeś, nadal o niczym bym nie wiedziała. Jeszcze jedno, czy wymykałeś się, żeby się z nią spotkać?  
-Tak, ale to było raz. Chciałem z nią pogadać, żeby dała wam spokój. -Kouyou odpowiedział bez zastanowienia. Dobrze wiedział, że nie było już sensu czegokolwiek ukrywać, a zarazem mógł się spodziewać, jak ta rozmowa się skończy. Widział, jak na twarzy Anett pojawiło się rozczarowanie, jak pokręciła głową, cicho wzdychając, jakby bezsilnie. 
-Czyli to przez siebie... -Anett spojrzała ponownie na gitarzystę. -Całując ją, udowodniłeś jej, że ma szanse. Spotykając się z nią dałeś jej idealną okazję do wypisywania czego chce, o czym wiem, że wiesz, z dnia na dzień z coraz pikantniejszymi szczegółami. Co do spotkania, nie wiem, któremu z was mam wierzyć, bo gdyby nie Temari, nie mielibyśmy nawet o czym rozmawiać. Gdybym dosłownie przed chwilą nie zobaczyła Pawła, nie zrozumiałabym, nie domyśliłabym się, że pomiędzy tobą, a Kiyomi naprawdę musiało coś być, skoro Ona pozwala sobie na wszystko. Tak, to prawda, Ona jest świetną manipulantką, ale to ty wpuściłeś ją do “gry”, wiedziałeś, że groziła mi i Miko, ale pojawiła się, wróciły wspomnienia i uczucia, a Ona wykorzystała okazję, żeby mieć pewność, że nadal coś do niej czujesz. Teraz idealnie manipuluje sytuacją między nami, wiedząc, że któreś z nas w końcu nie wytrzyma. Że albo ja odejdę, albo ty, żebyś z nią był. -Wokalistka na koniec posmutniała. Powoli oparła się o drzewo. Uruha podszedł do niej, na chwilę ją przytulając, by zaraz odsunąć się i spojrzeć jej w oczy.  
-Wiem co chcesz powiedzieć i masz rację. Anett, kocham Cię, ale nadal walczę z uczuciami do niej, a z każdym jej wybrykiem, coraz bardziej jej nienawidzę. Nigdy nie byłbym w stanie kochać jej tak jak kiedyś.  
-Kouyou, ale to przez Ciebie się boję. Tak, to prawda, boje się wrócić do Japonii, bo nie wiem, czy tam przeżyje chociażby dzień. Wiem, w tym przypadku od ręki dostałabym ochronę dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, gdzie nawet palcem spokojnie nie ruszę, ale to udowodni jej, że się boję. Jak ty przy mnie będziesz, da to ten sam efekt... 
-Ty chyba nie... -Kouyou spojrzał na Anett zaskoczony. 
-Nie. Kocham Cię i wiem, że nie pozwolisz jej mnie skrzywdzić, a jedyne wyjście z tej sytuacji, to żyć dalej. Ona będzie, tylko następnym razem powiedz mi prawdę od razu, bo potem nie wiem na czym stoję, nie wiem, czy Ona przypadkiem nie mówi prawdy...  
-An, spokojnie. -Brunet jej przerwał, od razu ją przytulając. -Nie wiem, jak Kiyomi to sobie wyobraża, ale oboje wiemy, że musisz wrócić. W Tokyo będziemy dwa, licząc koncert, trzy dni, potem wyjeżdżamy, a Ona ma pracę, przez co musi zostać i nie jest głupia, by kogoś za nami wysłać, zbyt duże ryzyko, że wszystko się wyda. W trasie od niej odpoczniemy, a potem, obiecuje Ci, że coś wymyślę, a może jakimś cudem sama przez ten czas odpuści. -Nagle do ich uszu dotarła muzyka puszczona przez głośnik.  
-Masz rację, z trasie będzie spokój. Wracajmy, bo zaraz zaczną nas szukać. A... I nie mów nic Rin, bo Ona kiedyś rzeczywiście Cię wykastruje. -Rzuciła An, zmierzając w kierunku ogniska.  

     Nie do końca wiedział, co ma ze sobą w tej sytuacji zrobić. Od kilku godzin chodził po mieście, nawet nie miał ochoty pić, chciał po prostu z kimś pogadać. Jego nogi zaprowadziły go pod dom lidera. Zastanawiając się jeszcze chwilę, w końcu zadzwonił do drzwi. Już myślał, że po prostu ucieknie spod tych drzwi, kiedy Yutaka otworzył. 
-Yuu? A co ty tu robisz o tej porze? -Zaskoczony Kai patrzył na bruneta.  
-Chciałem pogadać. -Po gitarzyście od razu było widać, że coś go gryzie. 
-Wybacz, ale Ayuko uparła się na urządzanie pokoju dla dziecka i zaraz urwie mi łeb. -Kai uśmiechnął się słabo, wiedząc, że zawiódł przyjaciela. 
-Rozumiem... -Aoi już chciał się pożegnać, gdy za perkusistą pojawiła się jego żona. 
-Yuu, coś się stało? -Zapytała Ayuko. 
-Namiko wyjechała, praktycznie bez słowa. -Na te słowa gitarzysty Ayuko chwyciła go za rękę i od razu wciągnęła do środka.  
-Jak bez słowa? -Yutaka otworzył szeroko oczy, kiedy tylko znaleźli się w salonie.  
-Wróciłem, jej nie było. Na stole w kuchni zostawiła mi tylko kartkę. -Gitarzysta usiadł na kanapie, zaraz chowając twarz w dłoniach. -Stwierdziła, że nie miała odwagi powiedzieć mi w twarz, że postanowiła wrócić do swojego byłego i że wyjeżdża. Wykorzystała mnie, kiedy potrzebowała pomocy, a na koniec zniknęła bez słowa. -Yuu pokręcił głową, nie wierząc nawet we własne słowa.  
-Sam jeszcze niedawno mówiłeś, że coś przed tobą ukrywa. -Stwierdził Yutaka, przysiadając na stoliku, naprzeciw gitarzysty.  
-Ale nie myślałem, że tak po prostu odejdzie.  
-Yuu, wiem, to przykre, ale masz rację... Wykorzystała Cię. -Ayuko spojrzała na Yuu. -Tak, to okrutne, ale to prawda. Byłeś jej potrzebny, kiedy straciła pracę i nie miała gdzie mieszkać, a ty byłeś tylko kołem ratunkowym, na czas, aż czegoś nie wymyśli, ale wiesz co? W końcu sobie kogoś znajdziesz. -Na koniec delikatnie się uśmiechnęła. 
-Serio? Myślałem, że Namiko to właśnie ta jedyna, że zostanie, że to już koniec. Wszyscy wokół mnie już kogoś mają, a ja znowu jestem sam. -Aoi cicho westchnął, kręcąc głową. 
-Namiko to nie koniec świata i nie jest jedyną kobietą chodzącą po kuli ziemskiej. -Yutaka wzruszył lekko ramionami.  
-Kai, ty teraz tak poważnie? Myślałem, że ją kocham, myślałem o przyszłości z nią. Nikogo nie skrzywdziłem... 
-Jesteś zazdrosny. -Przerwał mu lider, mrużąc powieki. -Tak naprawdę, teraz chodzi Ci o Kouyou, jesteś zazdrosny, że jest z Anett.  
-Czy zawsze musi chodzić o nich? -Aoi nagle wstał.  
-Nie chodzi o nich, tylko o Ciebie. Starasz się na siłę sobie kogoś znaleźć, by zapomnieć. -Powiedziała spokojnie Ayuko. 
-O Akirze powiesz to samo? -Brunet spojrzał na nich oboje, zaciskając wargi w cienką kreskę.  
-Nie, ale widzę, co ty robisz. Ile znałeś Namiko, kiedy się do Ciebie wprowadziła? Widziałeś, że coś między wami się działo, ale ty nie dopuszczałeś do siebie myśli, że to może się skończyć. Ale się skończyło Yuu, Namiko wyjechała, a ty musisz żyć z tym dalej. -Ayuko na koniec lekko pokręciła głową patrząc na gitarzystę.  

     Blondynka postanowiła trochę odpocząć od tłumu i hałasu. Usiadła nieopodal przy stawie, patrząc w taflę wody. Jednak nie była długo sama. Zaraz przysiadła się do niej o kilka lat młodsza brunetka z niebeskimi pasemkami. 
-Coś nie tak? -Zapytała, patrząc na Anett. 
-Nie, chcę tylko trochę odpocząć. -Blondynka uśmiechnęła się słabo. 
-Za dużo alkoholu i ludzi co? Widzę, że nie umiesz się odnaleźć.  
-Gaja... -Jęknęła Anett, spoglądając na nią kątem oka. -Naprawdę chciałam przetrzeźwieć. Dobra, czuje się tutaj, jakby wyrwana z kontekstu, bo moje życie jest już teraz w Japonii. Nie wiem o czym czasami rozmawiają, bo mnie tutaj nie było i praktycznie z nikim stąd nie rozmawiam. Moi przyjaciele i znajomi, jak i moje życie jest tam. -Anett wzruszyła ramionami.  
-A widziałaś się z Domino? -Brunetka przechyliła głowę w bok. 
-Czasami go odwiedzam. Stwierdził ostatnio, że przeze mnie zatęsknił za graniem na scenie. -Blondynka wraz z brunetką się zaśmiały. -Ale nie rozumiem, co tutaj chcesz porównywać. Domino znam od lat, praktycznie tyle ile znam Krisa, był naszym menadżerem, a dobry kontakt mam z nim do teraz. Chcesz jego porównać do ludzi, których ostatni raz widziałam kilka miesięcy temu, a z niektórymi nie miałam kontaktu z kilka lat. Większość z was nawet nie miała odwagi się do mnie odezwać od kiedy jestem w Japonii i ty się dziwisz, że nie potrafię się odnaleźć? Dobrze mi, ale w moim towarzystwie. Kris sam żałuje tego pomysłu, chciał zorganizować małą imprezę wśród przyjaciół, ale każdy zaczął zapraszać każdego i większość nawet nie wie, dlaczego się spotkaliśmy. -Anett spojrzała błagalnie na dziewczynę, po czym wstała. -Idę się przejść, sama. -Jak powiedziała, tak po prostu się odwróciła i ruszyła przed siebie. Kiedy tylko z Kouyou wrócili do towarzystwa, obiecała sobie, że nie będzie myśleć o sprawie z Kiyomi i tak zrobiła. Zaczęła myśleć o tym, że najchętniej wróciłaby już do domu, ale Kris, czy Kouyou wraz z Takanorim dobrze się bawili, nawet Rin, znalazła wspólny język z niektórymi.  
    Kiedy w końcu zebrała myśli postanowiła wrócić i jakoś jeszcze wytrzymać wśród swoich starych znajomych. Nawet nie zwróciła uwagi, że ktoś ponownie postanowił do niej dołączyć. 
-Dawno się nie widzieliśmy. -Nagle usłyszała głos Pawła, który jakby znikąd pojawił się przed nią.  
-A ty tu jesteś, bo zaprosił Cię Artur, czy jest jeszcze jakiś powód? -Anett spojrzała na niego z widoczną w oczach złością, jednak mężczyzna mógł tego nie zauważyć przez panujący wokół półmrok.  
-Od kiedy ostatnio się widzieliśmy... Zmieniłaś się... 
-Naprawdę? Teraz po kilku latach Ci odpowiadam? Wybacz, ale jakbyś nie zauważył, to już z kimś jestem. -Wokalistka po tych słowach chciała go po prostu wyminąć, ale ten chwycił ją za rękę. 
-Zawsze możesz zmienić zdanie. -Paweł przyciągnął Anett bliżej siebie, niemalże przylegając do jej ciała. 
-Nie mam takiego zamiaru. Wiesz, między Krisem, Marcinem i tobą, a Kouyou jest ogromna różnica, której nie przeskoczysz, nie ważne jakbyś próbował. Jak ostatnio się widzieliśmy, miałeś mnie całkowicie gdzieś, mimo, że siedziałam obok, ty zajmowałeś się tylko swoimi sprawami, nie zwracając na mnie uwagi. Teraz nagle sobie o mnie przypomniałeś? Bo co? Jestem sławna? Daj mi spokój. -Na koniec Anett warknęła, wyrywając się mężczyźnie. Od razu wróciła do zebranej przy ognisku grupy ludzi, podchodząc do Kouyou. 
-Kochanie, coś się stało? -Zapytał zmartwiony gitarzysta, od razu obejmując blondynkę. 
-Nie, nic. Ale tak sobie myślę, że może dokończymy imprezę w domu? -Anett spojrzała na niego tym swoim słodkim spojrzeniem. 
-Na pewno nic się nie stało? -Uruha uniósł brew ku górze, patrząc na Anett.  
-Na pewno, po prostu... -Akuma cicho westchnęła. 
-Rozumiem. -Brunet lekko się uśmiechnął. W sumie też miał dość tych wszystkich ludzi. Szczególnie tych „przypadkowych”. Zaraz zwołał resztę i wspólnie ustalili, że najlepiej będzie wrócić do domu, nawet Kris, któremu obrót sytuacji się nie spodobał.  
Krystian poszedł po swoje rzeczy, po drodze żegnając się z niektórymi. 
-Na prawdę już się zbieracie? -Zapytał Artur, podchodząc do niego. 
-Tak. Wiesz, miało być maksymalnie piętnaście osób, a przyszło drugie tyle. Rozumiem, Paweł to przypadek, ale reszta zaprosiła kogo tylko chciała. Chciałem, żeby były tylko osoby bliskie dla An, a kilku nawet Ona nie zna. Siedzenie tutaj dłużej nie na sensu. -Kris wzruszył ramionami i zaraz dołączył do zbierającej się ekipy. 
-Wybacz An, inaczej to zaplanowałem. -Kris uśmiechnął się słabo, idąc obok blondynki. 
-Nic się nie stało, w końcu to nie twoja wina. -Odpowiedziała An uśmiechając się. 
    Kiedy wrócili do mieszkania, Anett odetchnęła z ulgą. W końcu była tylko wśród osób, z którymi chciała być. Wszyscy zasiedli w salonie z przekąskami i oczywiście alkoholem, a w dobrej atmosferze nie zwrócili nawet uwagi, kiedy nastała noc.