Cześć i czołem wszystkim urlopowiczom xD
Z góry dziękuje tym, który odważyli się mnie osobiście pośpieszyć do pisania, bo w trakcie urlopu się strasznie rozleniwiłam z pisaniem.
Kolejne posty będą już o wiele szybciej, o ile wena za szybko mnie nie opuści, także mam nadzieję, że zostawiając swój ślad po sobie w komentarzach do czego zachęcam, bądź pisząc do mnie osobiście nie będziecie musieli mnie poganiać xD
(Nie, nie zapomniałam...)
Oczywiście dzisiejszy post sponsored by KatheRINe ;*
Rozdział 11:
Młoda dziewczyna wyszła ze szpitala i zaraz usiadła na schodach przed budynkiem, a po jej policzkach spływały łzy. W dłoni trzymała otwartą już kopertę, a jej zawartość nie dawała jej powodu do radości. Jakim cudem jej rodzice nie byli jej rodzicami? Nawet jej mama, która zmarła kilka dni temu. Wszystko zaczęło się, gdy jej matka zachorowała i okazało się, że dziewczyna nie może być dla niej dawcą. Gdyby nie nadgorliwy ojciec wszystko było by w porządku, ale nie, musiał uprzeć się na badania, w których jawnie wyszło, że nie jest ich córką.
Po chwili gdy się uspokoiła, szybkim krokiem udała się na cmentarz, jak by to wyglądało, gdyby ich kochana „córeczka” spóźniła się na pogrzeb, co ludzie by powiedzieli. Dla jej rodziny zawsze liczyło się tylko to, co inni o nich myślą, w końcu jej rodzice byli poważnymi prawnikami.
Po pogrzebie, gdy wszyscy się rozeszli, Ona postanowiła zostać i przejść się pomiędzy grobami i spróbować zebrać myśli. Dzięki swoim znajomością udało jej się dowiedzieć w ciągu kilku ostatnich dni o wypadku, który cudem przeżyła w wieku dwóch lat. Zastanawiało ją, dlaczego rodzice nigdy jej o tym nie wspominali. A przypomniała sobie o tym, kiedy tylko zauważyła na jednej z płyt datę, kiedy to się wydarzyło. Jednak ze względu na dwóch mężczyzn stojących przy grobie, postanowiła na razie nie podchodzić bliżej, tylko schować się za pobliskim drzewem.
Całą noc nie spał, przeklinał w myślach Krisa i jego idealne wyczucie chwili. Niby udało mu się zasnąć nad ranem, ale co z tego, skoro po dwóch godzinach ponownie był na nogach. Miał w tym roku tego nie robić, miał do cholery raz sobie odpuścić, ale to w końcu jej urodziny i może chociaż na chwilę przestanie myśleć o Anett i tej całej sprawie.
Jak pomyślał, tak zrobił, przecież droga w jego rodzinne strony nie trwała długo. Nawet nikogo nie uprzedzał, że w tym roku jednak przyjedzie. Ale przecież miał wolne, a i tak nie miał nic ciekawszego do roboty, bo niby co? Myśleć o Anett? Próbować odkryć tajemnice jaka jest pomiędzy nią, a Krisem? Po co? Nie widział powodu, dla którego miałby się w to mieszać, a jeszcze nie wiedział, że jedna chwila wywróci jego życie do góry nogami...
Kouyou próbował zebrać myśli, stojąc w tym samym, jak co roku, przeklętym dla niego miejscu, wśród setek innych nagrobków. Nagle z myśli wyrwał go dość znajomy głos.
-Shima. -Gdy się odwrócił zobaczył swojego znajomego z czasów szkolnych, podchodzącego do niego wolnym krokiem.
-Mikoto? Myślałem, że wyjechałeś. -Kouyou lekko zdziwiony patrzył na mężczyznę.
-A no tak, ale właśnie odbył się pogrzeb mojej znajomej z starej pracy, a jako że cały czas byliśmy w kontakcie, głupio było się nie pojawić. - Widać było po mężczyźnie lekkie zakłopotanie, żadne z nich nie spodziewało się spotkania w takich okolicznościach. -No, ale mów co tam u Ciebie? Co to za rewolucje w zespole Takanori wprowadza? -” Cholera” pomyślał Kouyou, wiedząc, że nie może się wygadać i że to była sprawa, o której nie chciał myśleć.
-Wiesz, jak jest Mikoto, póki nic nie jest oficjalnie, nie mogę nic nikomu powiedzieć. -Kouyou delikatnie się uśmiechnął. -Szczerze? Miałem w tym roku zostać w Tokyo, nawet miałem nadzieję, żeby poukładać sobie w końcu życie, ale jak widzisz, jestem tutaj.
-Rozumiem. -Mikoto przytaknął. -Wiesz, Yumi miała córkę w wieku Asami, ale jak ją dzisiaj zobaczyłem...
-O czym ty mówisz? -Oczy Kouyou nagle się rozszerzyły, a jego serce zabiło mocniej, ale dlaczego tak zareagował? Przecież wiedział, że to niemożliwe, żeby Asami...
-Nie, nic, po prostu miałem wrażenie, że skórę to zdarła z Ciebie, niż z któregoś, że swoich rodziców.
-Wiesz, że to co mówisz...
-Wiem, nie powinienem, ale ja na twoim miejscu porozmawiał bym w końcu z Kiyomi, tym bardziej, że wiem, że od kilku dni jest w Tokyo i raczej zostanie na dłużej. Nagle po śmierci Yumi się tam przeniosła, a mi ta sprawa naprawdę śmierdzi.
-To niemożliwe, Asami nie żyje...
-Wiem. -Odpowiedział Mikoto spoglądając na zegarek. -Ja się muszę zbierać plus tutaj jest dużo prawniczej śmietanki towarzyskiej, chodź pogadamy po drodze. -Kouyou w odpowiedzi jedynie kiwnął głową i poszedł za mężczyzną.
Kiedy tylko mężczyźni poszli, dziewczyna odczekała chwilę dla pewności, że jej nie zauważą i niepewnie podeszła w miejsce, gdzie przed chwilą stali.
-Asami Takashima. -Przeczytała półszeptem niedowierzając własnym oczom. Ta dziewczyna była zaledwie miesiąc od niej młodsza, a data jej śmierci była taka sama jak data tego wypadku. Brunetka cicho westchnęła, nie wiedząc nawet od czego ma zacząć poszukiwania.
Kouyou po odprowadzeniu Mikoto postanowił zostać jeszcze chwilę, by chociaż spróbować zebrać myśli, co było silniejsze od niego. Nagle nad grobem swojej córki zauważył kogoś. Dokładnie młodą dziewczynę, wyglądającą tak, jak opisywał Mikoto. Mając pewność, że dziewczyna go nie zauważyła, zawrócił, mając przeczucie, że jeszcze się spotkają...
Minęły kolejne dwa tygodnie ciężkiej pracy. Kouyou niby wygadał się Takanoriemu o tym, co spotkało go na cmentarzu, jednak cały czas nie dawało mu to spokoju. Nawet nie myślał o Anett, cały czas w głowie zastanawiał się nad tym, co się wtedy naprawdę wydarzyło lata temu bądź skupiał się na nagraniach.
Od kilku dni nagrywali teledysk, w sumie zostały im ostatnie dwa dni, ale z jakiś powodów Anett i Takanori uznali, że lepiej będzie, jak nie będzie wtedy obecna, ale oczywiście Kouyou musiał być pochłonięty myślami, kiedy to to ustalali.
Niestety Ruki musiał ściągnąć tego dnia szatynkę na plan, żeby coś z nią ustalić, bo nie był pewien swojego konceptu, a przecież nad wszystkim pracowali razem. Nie trzymał jej długo, w sumie chodziło tylko o ustawienie do jakiegoś ujęcia i tyle, także wyszło na to, że Anett dla pięciominutowej rozmowy z Takanorim straciła pół dnia. Nudząc się, szatynka chodziła po planie, jednak nie wiedziała, gdzie zostały umieszczone terraria z pająkami, bez których Ruki nie wyobraża sobie tego teledysku... “No jeszcze czego?!” Pomyślała szatynka, rozglądając się, by nie natrafić na ten nieprzyjemny dla niej widok, ale niestety nie miała za dużo szczęścia.
Kouyou postanowił zobaczyć o jakiej ilości pająków Takanori mówił, ale kilka terrariów nie zrobiło na nim wrażenia.
-Chodź tu malutki, niech Cię zobaczę. -Szepnął, powoli wyciągając jednego z pająków. Akurat w tym momencie w tym samym pomieszczeniu pojawiła się Anett.
-Tu jesteś, zaczynają Cię już szukać. -Stwierdziła, odwracając się w jego stronę i przyglądając się gitarzyście, jednak, gdy ten się odwrócił...
-Patrz jaki fajny. -Powiedział Uruha z uśmiechem, wyciągając rękę w stronę Anett, jednak szybko zauważył, że coś jest stanowczo nie tak.
Anett stała przez chwilę jakby sparaliżowana, z lekko rozchylonymi wargami, a jej twarz wyglądała, jakby miała zaraz się rozpłakać.
-Anett, wszystko w porządku? -Zapytał, robiąc krok w jej stronę, ale jej odpowiedzią było zrobienie kroku w tył i kolejnego, i kolejnego, aż natrafiła na ścianę.
-Nie zbliżaj się z tym! -Krzyknęła, zamykając, wręcz zaciskając powieki. Kouyou widząc jej reakcję szybko odstawił zwierzątko na swoje miejsce i zaczął powoli do niej podchodzić. -Nie, nie, nie!! -Usłyszał jej krzyk, o ile nie można było nazwać tego piskiem, kiedy szatynka tylko się zorientowała, że gitarzysta do niej podchodzi, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Spokojnie, przecież nic się nie dzieje. -Uruha powoli ułożył dłonie na jej ramionach, ale zaraz szybko tego bardzo, ale to bardzo pożałował. Nagle poczuł znienawidzony przez mężczyzn ból, który wręcz wstrzymał jego oddech na kilka sekund.
-Co się tu.... -Nagle w przejściu pojawił się Aoi zaniepokojony krzykami, a za nim Reita. Oboje niemal nie wybuchli śmiechem widząc Kouyou zwijającego się z bólu po podłodze i trzymającego się za krocze. Akira, gdy tylko spojrzał na wokalistkę podszedł do niej i mocno ją przytulił, a ta po chwili, głęboko oddychając, zaczęła się uspokajać.
-Myśl o chomikach, tak... Chomiki są słodkie i mają takie milusie futerko. -Powtarzała Anett jakby mantrę, mimo, że nikt w tym momencie jej nie rozumiał, a Takao był za daleko, żeby to przetłumaczyć.
-Pozbyła mnie mojej męskości -Wyjęczał przez zaciśnięte z bólu zęby Uruha, nawet na nikogo nie spoglądając.
-A to nawet na dobre Ci wyjdzie. -Skomentował chłodnym głosem Yuu, patrząc na przyjaciela. Nagle do całej czwórki dołączył Kai, który wielkimi oczyma przyglądał się jak Uruha leży na podłodze i jęczy z bólu, a Aoi z wrednym uśmieszkiem się temu przygląda, a na dodatek Reita przytulający Akumę, która majaczy coś po polsku.
-Dobra przedszkole, ja nawet nie pytam, co się tutaj stało, ale się domyślam... -Przerwał lider, ciężko wzdychając. -Uruha, miałeś ją stąd wygonić w razie potrzeby, ale oczywiście jak o tym rozmawialiśmy, to przeniosłeś się do krainy tysiąca gitar. -Kai kręcił głową z niedowierzaniem, zasłaniając oczy dłonią.
W końcu dzięki znajomością, a właściwie znajomością jej “ojca” udało się jej dostać adres człowieka, którego widziała dwa tygodnie wcześniej na cmentarzu. Stojąc pod domem widziała, że ktoś jest w środku, ale nie wiedziała kto mógłby jej otworzyć i czego może się spodziewać. Przecież to takie... Niewiarygodne i niby co miała by powiedzieć?
W końcu przez fakt, że furtka była otwarta, podeszła do drzwi, do których po chwili zapukała.
Kouyou po powrocie do domu miał nadzieję na spokojny wieczór. Właśnie sprzątał po posiłku, kiedy niespodziewanie usłyszał pukanie do drzwi. Przeklinając w myślach powoli zszedł na dół by otworzyć drzwi, a kiedy to zrobił przeżył niemały szok. Dziewczyna, która stała przed nim, to była ta sama, którą widział dwa tygodnie wcześniej. Kiedy tak przez chwilę stali w ciszy, Kouyou dokładnie przyjrzał się jej twarzy. Dziewczyna wyglądała niemalże jak Kiyomi w czasach, gdy chodzili do szkoły.
-Wiedziałem, że przyjdzie taki dzień, że przyjdziesz, wejdź. -Ciszę przerwał gitarzysta, zapraszając dziewczynę do środka ręką.
-J... Ja nazywam się Temari i … -Dziewczyna zaczęła niepewnie, idąc za mężczyzną po schodach ku górze. Była w szoku reakcji mężczyzny na jej widok, jego mina naprawdę wyglądała, jakby się jej spodziewał, ale chyba oboje nie byli przygotowani na to spotkanie.
-Do tego zaraz przejdziemy. Napijesz się czegoś? -Zapytał Kouyou, wprowadzając brunetkę do salonu znajdującego się na piętrze. W sumie na dole oprócz sporego przedpokoju Temari zauważyła jedynie troje drzwi, czyżby reszta jego domu znajdowała się na piętrze?
Brunetka czekała w salonie, bawiąc się nerwowo palcami bądź rozglądając się po pomieszczeniu. Nigdzie nie zauważyła jakichkolwiek śladów, żeby ktoś z nim mieszkał, typowe mieszkanie samotnego mężczyzny.
-Proszę. -Nagle z myśli wyrwał ją jego głos, gdy podał jej kubek z herbatą. Kouyou spokojnie usiadł w fotelu znajdującym się obok sofy, na której siedziała Temari. Cicho westchnął, odkładając swój kubek na stoliku. -Teraz. Co Cię do mnie sprowadza Temari? -Zapytał, kierując wzrok w jej stronę.
-Ja wiem, jak zabrzmi to co powiem, ale... Chcę się dowiedzieć, co naprawdę stało się siedemnaście lat temu i kim są moi biologiczni rodzice, a jedyny trop trafia na Pana. -Słysząc ostatnie słowa, serce Kouyou na chwilę zamarło, a jego oczy momentalnie się rozszerzyły. Nagle odetchnął, kręcąc głową.
-O czym ty mówisz? -Zapytał niemal ostrym tonem, chociaż nie chciał wystraszyć dziewczyny, po prostu... Przecież jego córka nie żyje od 17tu lat.
-Wszystko zaczęło się, kiedy mama zachorowała... - Temari powoli zaczęła z opuszczoną głową, a wzrokiem błądziła na boki, ale po chwili ponownie skierowała wzrok na gitarzystę. -Potrzebowała dawcy, a ja nie mogłam nim być. Ojciec zaczął drążyć sprawę, mimo, że mama prosiła, by zostawił to spokoju, teraz mam wrażenie, że Ona coś wiedziała, ale tajemnice zabrała do grobu. W wynikach testów DNA, na które ojciec się uparł, wyszło, że nie jestem ani jego córką, ani jej. Tuż przed pogrzebem dowiedziałam się o wypadkach siedemnaście lat temu, oba w tym samym mieście, w ten sam dzień o podobnej godzinie i o dwóch dziewczynkach, które trafiły do tego samego szpitala, tyle, że jedna z nich nie przeżyła. -Kiedy skończyła, w jej oczach pojawiły się łzy, ale to dlatego, że bała się jego reakcji.
-Wiesz Temari... -Kouyou lekko przechylił głowę w bok i zmrużył oczy, patrząc na dziewczynę. -Ktoś inny pewnie w tym momencie by Cię wyprosił, ale ja sam chcę się dowiedzieć, co wtedy naprawdę się wydarzyło i wiem, że bez powodu byś mnie nie szukała. -Kouyou siedział niewzruszony, ale jego słowa zaskoczyły brunetkę, której oczy się rozszerzyły w zdziwieniu.
-Bo jest powód, nie mam nikogo. Całe życie czułam, że nie pasuje do ich świata, ale kiedy tylko wyszło na jaw, że nie jestem ich córką, ojciec postanowił wyrzucić mnie z domu i zrzec się wszystkiego, co ze mną związane, a że jest prawnikiem, to dobrze wie, jak to zrobić. -Po tych słowach Temari schowała twarz w dłoniach ukrywając przed Kouyou łzy. Ten natomiast poczuł gniew, aż jego dłonie zaświerzbiały, żeby w coś uderzyć, ale jedynie zacisnął je w pięści. Po chwili wstał, tylko po to by usiąść obok niej, a następnie delikatnie ją przytulił.
-Wiem, że będziesz musiała przejść przez to po raz kolejny, ale jeżeli jest tak jak myślimy, to kłopoty dopiero się zaczną...
Wieczory były już chłodne, ale Mino uparła się, by wyjść wraz ze swoim chłopakiem na spacer po parku. Przez ostatnie tygodnie nie mieli zbytnio czasu by się widywać, ponieważ Takao ciągle był zajęty swoją pracą, o której nic kobiecie nie mówił. Wiedziała jedynie, że pracuje jako tłumacz w zespole, w którym gra jego kuzyn, ale niepokoił ją fakt, że często pracował całymi dniami jako jedyny, nawet kiedy pozostali członkowie zespołu mieli wolne, On musiał pracować.
-No byliśmy na chwilę, trochę niepotrzebnie. -Odpowiedział Takao, na zadane wcześniej przez Mino pytanie. Znowu powiedział “byliśmy”, nigdy nie mówił, że On był, czy coś z tych rzeczy, nie. Zawsze chodzi o kogoś jeszcze, co strasznie irytowało kobietę.
-A coś ciekawego się działo? -Zapytała Mino, unosząc brew ku górze. Zauważyła, że jej chłopak tego dnia strasznie się denerwował, a zarazem na samą myśl o pracy prawie wybuchał śmiechem.
-Taa, Kouyou to chyba przez trzy dni nie będzie normalnie chodził... -Takao zaśmiał się pod nosem. -Kobieta, a ma tyle siły.
-Kto? -Mino uniosła brew, nagle się zatrzymując. Najpierw myślała, że chodziło o którąś z dziewczyn zajmujących się makijażem, ale mina bruneta wskazywała na to, że chyba powiedział za dużo.
-A! Nikt ważny. -Mężczyzna zaprzeczył lekko spanikowany. -Okazało się, że jedna z statystek ma arachnofobię, a nasz kochany Kouyou postanowił pochwalić się jednym z egzemplarzy uroczych pająków, które dzisiaj przyjechały, więc oberwał od niej kolanem prosto w krocze. -Takao podrapał się po głowie w zakłopotaniu, jednak Mino patrzyła na niego, lekko mrużąc powieki.
-Statystka tak? Przecież statyści opuścili plan wczoraj. Co ty mi wkręcasz Takao?
-Mino... -Takao westchnął po chwili namysłu. -Wiesz, że to odgórna decyzja, że na razie nikt nie może nic powiedzieć, ale nie masz o co być zazdrosna. Wyjdzie singiel, to wszystko Ci wyjaśnię, dobrze? -Mężczyzna delikatnie ją objął, patrząc swojej ukochanej w oczy, jednak ta niespodziewanie odsunęła się od niego i odwróciła.
-Chcę wrócić do domu. -Rzekła krótko i zaczęła iść przed siebie. Do tego dnia nie wiedziała, że chodzi o kobietę, a tajemnica, jaką Takao z tego robił jeszcze bardziej ją zirytowała.
-A to miał być taki cudowny wieczór. -Szepnął Takao cicho pod nosem i wsunął dłoń do kieszeni swojej kurtki, ściskając w niej małe pudełeczko, po czym ruszył za nią już nawet się nie odzywając. Nie wiedział po czyjej stronie powinien teraz być, czy powinien przeciwstawić się umowie i powiedzieć Mino o sytuacji w zespole, czy powinien jednak siedzieć cicho i spokojnie przeczekać do premiery nowego singla z nadzieją, że ten związek wytrzyma do tego czasu.
Mężczyzna wolał odwieźć dziewczynę o tej porze pod podany przez nią adres. Wcześniej dał jej swój numer telefonu, gdyby miała kiedyś jakiekolwiek kłopoty, no i ze względu na badania musieli mieć ze sobą jakiś kontakt.
Kouyou robił to wszystko raczej ze względu na to, że dzięki Temari mógł w końcu dowiedzieć się, dlaczego Kiyomi tak nagle zniknęła po śmierci Asami i może w końcu dowie się, co tak naprawdę się wtedy wydarzyło.
Kiedy tylko Temari zniknęła za drzwiami domu, Uruha nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Przez chwilę siedział w samochodzie, zastanawiając się nad tym, co najlepszego mógłby teraz zrobić dla siebie samego. Znowu samotne picie albo... W pewnym momencie delikatnie się uśmiechnął i w końcu ruszył w kierunku swojego domu, układając w głowie dokładny plan, który pewnie i tak mu nie wyjdzie.
W domu był dosłownie na chwilę, tylko po to by spakować najpotrzebniejsze rzeczy i wiedząc doskonale jaka jest pora, udał się do jej mieszkania...
Anett spojrzała na zegarek i widząc, że zbliża się godzina dziesiąta w nocy, spojrzała jedynie na pudła porozstawiane po pokoju, a jeszcze kilka z nich było w salonie. Fakt, mówiła rodzicom, żeby spakowali z jej pokoju wszystkie rzeczy, ale nie myślała, że wezmą to na tak poważnie. Przecież rachunek za takie przesyłki z Polski do Japonii będą kosmiczne, a rozpakowanie tego zajmie jej kolejne kilka dni. Dobrze, że wcześniej odwiedził ją Kris by złożyć kilka mebli.
Nagle wśród cichej muzyki puszczonej w tle usłyszała pukanie do drzwi. Zaklęła pod nosem, myśląc, że to przyjaciel czegoś zapomniał, jednak, gdy otworzyła drzwi zobaczyła Kouyou opierającego się nonszalancko o framugę drzwi.
-No witam, mam nadzieję, że nie przeszkadzam. -Uruha delikatnie się uśmiechnął, a Anett dopiero po chwili się zorientowała, że gitarzysta znowu chowa coś za plecami.
-Miło, że w końcu zapukałeś, a nie sam sobie otworzyłeś, ale jeżeli chowasz alkohol, to wybacz, ale nie mam ochoty dzisiaj pić, a jeżeli trzymasz tam jakiegoś pająka, to jesteś skazany na kastrację. -Po tych słowach kobieta się odwróciła i weszła w głąb mieszkania, zarazem wpuszczając Kouyou do środka, a ten wchodząc zaśmiał się pod nosem.
-Ładnych słów Cię Takao uczy, będę musiał z nim porozmawiać i pudło. -Uruha podszedł do niej i stojąc za nią objął ją ręką, podając jej różę. Zaskoczona wokalistka odwróciła się w jego stronę i spojrzała mu w oczy.
-Po pierwsze, nie chcę wiedzieć, skąd o tej porze dnia wziąłeś róże, a po drugie ja wiem jakie historie się tak zaczynają, więc po prostu powiedz o co Ci chodzi.
-Chciałem Cię przeprosić, naprawdę powinienem was słuchać...
-To ja powinnam Cię przeprosić, nie mogę wyjaśnić mojej reakcji, to była raczej obrona... -Szatynka westchnęła. -Już kilku debili wykorzystywało fakt, że często mnie paraliżuje i pająki znajdowały się na moim ramieniu lub kolanie, a w ostateczności reaguje jak przy łaskotkach, zaczynam kopać. -Po minie Anett widać było skruchę, ale Kouyou jedynie się uśmiechnął.
-Normalnie pewnie stwierdziłbym, że nic nie mówiłaś, ale wiem, że kiedy o tym rozmawialiśmy, to ja akurat myślałem o kimś. -W tym momencie Uruha szybko uciekł wzrokiem w bok, lekko przechylając głowę.
-O kimś, w końcu to przyznałeś. -W tym momencie Anett postanowiła wykorzystać okazję na wyciągnięcie od gitarzysty informacji o tym, co go męczy od dwóch tygodni i delikatnie ułożyła dłonie na jego torsie.
-Skąd wiedziałaś? -Zapytał, obserwując jak kobieta powoli staje na palcach, zarazem zbliżając swoją twarz do jego, a jego serce ponownie mocniej zabiło tego dnia.
-Pamiętaj... -Anett mówiła powoli, patrząc Kouyou głęboko w oczy. -Wystarczy mi chwila, by odkryć twój umysł. -Gitarzysta zatracił się w jej słodkim głosie i przez ułamek sekundy miał nadzieję na kolejną, idealną okazję na pocałunek, ale w ostatniej chwili kobieta odsunęła się od niego i z wrednym uśmieszkiem na twarzy patrzyła na niego. -A ta torba to po co Ci? -Szatynka przerwała trwającą kilka sekund ciszę, wskazując na torbę gitarzysty.
-Nie chciałem siedzieć sam w domu, to postanowiłem przenocować u Ciebie. W końcu to mieszkanie w papierach nadal należy do mnie, a nie do wytwórni. -Ostatnie zdanie dodał szybko, widząc jej niezadowolenie.
-Jak chcesz, sypialnia jest cała twoja. - Kobieta w odpowiedzi jedynie machnęła ręką i udała się do drugiego, tego mniejszego pokoju. Kouyou zostawił swoje rzeczy w salonie i poszedł za nią, ale widok tego pokoju po “małym” remoncie, na który się zgodził go zaskoczył.
Poza kilkoma kartonami w jego oczy rzucił się kolor ścian, już nie były beżowe. Jedna z nich była szara, a reszta fioletowa. W dodatku zauważył nowe biurko stojące przy oknie i rozłożoną kanapę, dokładnie pościeloną. Czyżby kobieta mówiąc, że sypialnia jest jego miała na myśli, że tutaj też i śpi? Poza innymi nowościami jak regał, który szatynka zaczęła zapełniać książkami czy fotelem stojącym przy biurku niczego specjalnego nie zauważył, jednak przecież trochę pudeł do wypakowania jeszcze zostało...
Blondynka szykowała się już do snu. Tego wieczora postanowiła wypróbować nowy krem do twarzy. Wychodząc z łazienki jeszcze krzątała się po mieszkaniu, a tu coś posprzątała, a tu obejrzała jakąś zabawną reklamę w telewizji, jednak cały czas zastanawiając się nad tym, jak odzyskać Kouyou, a zarazem oddalić go od Anett, ale za mało o niej wiedziała. Jej plan zaprzyjaźnienia się z szatynką powoli się udawał, ale problemem było to, że Anett dobrze dogadywała się z Ayuko, przy której Miko czuła, że ta ją pilnuje.
-Już niedługo znowu będziemy razem. -Szepnęła blondynka patrząc na ostatnie ich wspólne zdjęcie. Nagle Miko poczuła coś dziwnego na swojej twarzy, jakby pieczenie. Zrzucając ramkę ze zdjęciem z półki pobiegła do łazienki. Gdy tylko spojrzała w lustro niemalże nie krzyknęła z przerażenia. Na jej twarzy pojawiło się pełno różowych plam. Dobrze wiedziała, że szybko się tego nie pozbędzie, mimo, że niemalże natychmiast umyła twarz, a jeżeli ktokolwiek to zauważy, to nie dają jej żyć przez najbliższe tygodnie, w szczególności Ayuko i... Kouyou, który ostatnimi dniami traktował ją, jakby w ogóle nie istniała.
Dochodziła północ, Kouyou właśnie zwolnił łazienkę i zajrzał do Anett, która nadal nad czymś pracowała. Zastanawiało go to, ponieważ zakończyła już pracę w poradni, a nadal przeglądała jakieś skany na komputerze i coś notowała, ciągle coś podliczała. A może po prostu uwielbiała diagnozować ludzi. Kouyou cicho podszedł i rozłożył się wygodnie na jej “łóżku”. Dopiero kiedy kobieta zdjęła z ucha jedną ze słuchawek, w ogóle zauważył, że czegoś słuchała pod jego nieobecność.
-Tylko nie zaśnij. -Rzuciła krótko, spoglądając na mężczyznę kątem oka, po czym zdjęła słuchawki i odkładając je na bok, odsunęła fotel od biurka. -Dobra, to teraz ja idę... A tak właściwie... -Nagle coś sobie przypomniała, patrząc na leżącego gitarzystę. -Powiesz mi o kim ciągle tak myślisz? -Zapytała, przyglądając mu się, a Uruha jedynie uniósł brew ku górze.
-Jeżeli powiem, że o tobie, to mi nie uwierzysz, prawda?
-Prawda, gdybyś myślał o mnie, to cały czas patrzyłbyś na mnie, a ty wzrokiem ciągle gdzieś uciekasz, a pod nosem powtarzasz jakieś imię i nawet o tym nie wiesz. - Ostatnie słowa go zaskoczyły, naprawdę nie wiedział, że w czasie, gdy myśli o Asami go pochłaniały cokolwiek mówił.
Kobieta nie słysząc odpowiedzi pokręciła jedynie głową i wstała udając się do łazienki.
Anett wróciła do pokoju po jakiś dwudziestu minutach, ale Kouyou zdążył już w tym czasie odejść w objęcia morfeusza. Kobieta cicho westchnęła patrząc na niego. Dobrze, że zajął zewnętrzną stronę, bo to Ona zawsze spała od strony ściany, była przez to pewna, że nie spadnie w trakcie snu. Gdy tylko udało się jej dostać na łóżko bez budzenia gitarzysty zauważyła, że czegoś jej brakuje.
-No nie, nawet moją podusie z nimi zabrał i się przytula do siebie, narcyz jeden. -Szepnęła na tyle cicho, że sama siebie ledwo słyszała, wyciągając poduszkę spod głowy Kouyou na tyle ostrożnie, żeby go nie obudzić, i zaraz umiejscawiając ją pod swoją głową. “Od razu lepiej” pomyślała, kładąc się na boku tyłem do Uruhy.
Gdy już powoli zasypiała, poczuła ruch obok siebie, a zaraz Kouyou objął ją ręką. Anett przez chwilę leżała nieruchomo.
-Anett... -Usłyszała jego cichy szept przez sen, ale czy na pewno przez sen. Otworzyła oczy i obracając głowę spojrzała na niego, upewniając się, że ten nadal śpi. Zaśmiała się w duchu sama do siebie i wtulając się w jego rękę zamknęła oczy. A może On właśnie myślał o niej? Może akurat co do niego się myliła?...
No no no....
OdpowiedzUsuńJędza dostała to na co zasłużyła, mwahahahaha!
Bój się Takao, nie ma nic gorszego niż zazdrosna kobieta
To się teraz ciekawie porobi.