A no witam :) Wiem, znowu rozdział dodaje z opóźnieniem, ale mimo tego, że był wcześniej gotowy, musiałam go dopracować. I tak ogólnie, to chciałabym coś wyjaśnić przed rozdziałem, więc będzie trochę dłużej niż zazwyczaj.
Wiecie, bardzo zależy mi na waszych komentarzach i cieszę się, że ostatnio pokazało się ich trochę więcej (Mówię również o tych poza rozdziałami) i mam nadzieję, że idąc za przykładem coraz więcej z was zacznie komentować :)
Jednak do jednego komentarza chciałabym się odnieść:
1. Dramy -No, takie opowiadanie no, które składa się z dram, bo inaczej byłoby nuuudno i w sumie gdzieś na 24 rozdziałach mogłabym skończyć. Mamy 43ci rozdział z zaplanowanych około 180ciu i uwierzcie mi, jeszcze nie raz będziecie chcieli mnie zamordować za moje pomysły. I oczywiście NIE będę przepraszać za gatunek, jaki wybrałam dla tego opowiadania...
2. Nazwanie babci Anett "gestapo" -Jeżeli ktoś się zaśmiał z tego stwierdzenia, proszę bardzo, nie potępiam, bo jak wpadłam na ten pomysł, też się nawet zaśmiałam, ale potem do pewności zajrzałam w te nasze magiczne internety. Tak, praktycznie zawsze, jak chcę użyć jakiegoś stwierdzenia, nazwy, czy o czymś napisać, robię sobie reaserach. I teraz do osób OBURZONYCH: Nie użyłam tego określenia w celach humorystycznych!! To, że coś wyjdzie zabawnie, lub wydaje się żartem nie zawsze nim jest! Użycie określenia "gestapo" miało na celu jedynie pokazać jaki bohaterka ma stosunek do danej osoby. Jak ktoś nie zauważył, to An nie cierpi swojej babci, plus to, dlaczego ją tak nazywa było opisane na samym początku poprzedniego rozdziału.
3. I teraz będzie brutalnie -Jeżeli nie chce wam się czytać tego opowiadania... NIE CZYTAJCIE! Przecież nikt was nie zmusza, nie przywiązuje do krzesła i nie każe czytać... Ja piszę hobbystycznie, nie zarabiam na tym i uwierzcie mi, nie, żeby nie zależało mi na cyferkach w statystykach, jednak wolałabym chyba mniej wejść, ale osób, które komentują. A i jeszcze jedno... Komentujcie proszę z sensem. Akurat komentarz do którego się odniosłam był według mnie i według jeszcze kilku osób bezsensowną krytyką, niewnoszącą niczego, a nie, przepraszam, wniósł... Ale tylko tyle, że ja i te kilka osób mieliśmy się z czego pośmiać, ale przecież nie o to w tym chodzi.
Miłego czytania :3
Rozdział 43:
Minęło zaledwie kilka dni, a Kouyou zdążył się przyzwyczaić do pobytu w Polsce, chociaż nadal nie wiedział, co Anett przed nim ukrywa. Jednak postanowił się tym nie przejmować, z nadzieją, że w swoim czasie się o wszystkim dowie. Tego ranka postanowił, że sam wyprowadzi Kiko, zarazem układając plan na ten dzień. Nie, żeby nie zwiedział, w tej kwestii Mateusz był bardzo aktywny, ale gitarzysta chciał spędzić trochę więcej czasu sam na sam z Anett.
Blondynka w tym czasie siedziała przed komputerem, odczytując maile z wytwórni, które nazbierały się w ciągu tych kilku dni. Nagle zadzwonił jej telefon. Mimo nieznanego numeru, postanowiła odebrać, w końcu, skoro to z Japonii, to pewnie praca.
-Słucham?
-Uważaj, jesteś na celowniku Yakuzy... -Anett usłyszała nieznajomy, męski głos i w sumie, tylko tyle usłyszała, bo osoba po drugiej stronie natychmiast się rozłączyła.
-Co jest grane? -Warknęła Anett pod nosem.
-Coś się stało kochanie? -Zapytał Kouyou, który właśnie wrócił. Zmartwiony podszedł do blondynki.
-Nie nic. Pewnie znowu jacyś ankieterzy. -Odpowiedziała spokojnie wokalistka, ale Kouyou jakoś nie chciał w to wierzyć.
-No skoro tak twierdzisz. Co powiesz na małe zakupy dzisiaj? -Uruha się uśmiechnął.
-Przecież lodówka jest pełna. -Rzuciła An.
-Wiesz, że nie o to mi chodzi.
-Naprawdę chce Ci się po wczorajszym latać po centrach handlowych? -Anett przewróciła oczami w niezadowoleniu. Dobrze wiedziała co ją czeka na zakupach z Uruhą.
-Obiecałaś mi. -Mruknął Kouyou, pochylając się nad An.
-Ty się lepiej ciesz, że ta menda Cię jeszcze do Auschwitz nie wywiozła. Chociaż nie, to akurat szkoda, bo po tym nie chciałoby Ci się iść na zakupy.
-Słyszałem! -Rzucił Mateusz krzątający się po kuchni. No tak, Anett w ciągu tych kilku dni tak przywykła do tego, że Kouyou starał się mówić po polsku, że japońskiego używali tylko w przypadku “prywatnych” rozmów, gdzie lepiej, żeby nikt ich nie rozumiał.
-Raczej myślałem o tym, że Mateusz na pewno nie pójdzie, więc będziemy mieli więcej czasu dla siebie. -Uśmiech z twarzy bruneta nie znikał, a Anett nagle odwróciła głowę w jego stronę.
-Ty... Ty jednak dobrze kombinujesz. -Blondynka pokiwała głową. -Ale jak będzie tak jak ostatnio w Tokyo, to zawiśniesz na miejscu swojej gitary. -Dodała, po czym wstała i udała się do łazienki, bo przecież mimo wszystko powinna jakoś wyglądać.
Akira gryziony wyrzutami sumienia, postanowił sam spotkać się z Kiyomi i spróbować coś od niej wyciągnąć. Nie był pewien, czy przypadkiem nie pogorszy sprawy, ale przecież tu nie chodziło tylko o Kouyou, czy Anett.
Czekał już w umówionym miejscu, na parkingu pod szpitalem, nieświadomy, że to był jedyny ślepy punkt dla kamer. W końcu dostrzegł brunetkę zmierzającą w jego stronę.
-Nic się nie zmieniłaś. -Warknął basista, kiedy kobieta do niego podeszła.
-A ty za to mnie zaskoczyłeś. Nie spodziewałam się, że odezwiesz się do mnie po tylu latach. -Kiyomi jak zwykle nabrała na twarz ten swój wykurzający każdego, wywyższający uśmieszek.
-W co ty grasz? -Akira nie miał zamiaru ukrywać, dlaczego się z nią spotkał.
-Ja? W nic. Staram się tylko odzyskać to co moje. -Warknęła Kiyomi, mrużąc niebezpiecznie powieki.
-Wiem, że maczałaś palce przy wypadku Miko. I wiem o tobie i Kouyou. -Basista nie schodził z agresywnego tonu.
-Ładnie, ładnie, ale nic na mnie nie masz. Ale za to ja coś wiem o tobie i bardzo mi się to nie podoba. Nie wiem czy Kouyou jest taki ślepy, czy udaje, że o niczym nie wie, ale raczej to pierwsze. W końcu sam lata za tą małą suką, niczym zakochany piesek, no chociaż tak się wam wydaje.
-Skąd o tym wiesz. -Akura zacisnął pięść.
-Nie jestem ślepa, a po drugie jakoś specjalnie się nie ukrywacie. Robisz to z zemsty, że zwinął Ci tą małą sprzed nosa, co? -Brunetka przechyliła lekko głowę w bok.
-Kocham ją. -Warknął ponownie basista, wkurzony tym, jak kobieta zaczęła się nim bawić.
-Taa, tak jak Kouyou kocha Anett. Ona pewnie się zastanawia, gdzie jej ukochany znika po nocach i szkoda, że biedaczka nie wie, że nasz drogi Kouyou najpierw pieprzy się z nią, a potem potulnie wraca do mnie. -Po tych słowach Kiyomi jak gdyby nigdy nic odwróciła się i poszła w swoją stronę. Akira potrzebował jeszcze chwili, by przetrawić w myślach słowa, które właśnie słyszał. Czyżby naprawdę, aż tak pomylił się co do swojego przyjaciela?
-Fuck. -Mruknął pod nosem, powstrzymując się, by nie przywalić z pięści w swój ukochany samochód.
“Któż to wymyślił, żeby w jednym mieście znajdowały się trzy centra handlowe? Cholera” myślała Anett, pokonując labirynt wśród sklepów, a mimo, że to miejsce znała najlepiej, zawsze się tutaj gubiła. Odetchnęła z ulgą, kiedy w końcu udało im się wyjść na część jadalną.
-Jakoś dziwnie się czuje... -Zaczął Kouyou, kiedy w końcu usiedli przy jakimś stoliku.
-Tak anonimowo? Masz rację, to dziwne uczucie. -Anett nie spuszczała wzroku z grupy nastolatków siedzących nieopodal. -Ale jak się nie zamkniesz, to ja anonimowość się skończy. -W tym momencie spojrzała w stronę gitarzysty.
-Mangowcy. Też kiedyś siedzieliśmy tak całymi dniami, dlatego daje im rok, góra dwa i każde pójdzie w swoją stronę. -Blondynka cicho westchnęła, zanurzając się myślami w wspomnieniach. W końcu się zaśmiała, kręcąc delikatnie głową.
-Tęsknisz za tym. -Stwierdził brunet, dokładnie przyglądając się wokalistce.
-Czasami. Człowiek był wtedy młody, nie myślał o tym, co będzie dalej, a kłopoty w które się pakowało, były błahe. -Anett spokojnie odłożyła kubek z napojem, którego łyk wcześniej upiła. Kiedy Akuma zaczynała mówić w ten sposób, Kouyou czuł niepokój.
-Chodzi o ten telefon z rana? -Zapytał, nie będąc pewnym, czy dostanie odpowiedź.
-Trzymałam się od tego najdalej jak się dało, pilnowałam Krisa, żeby nie pakował się w kłopoty, a i tak coś ode mnie chcą. -Akuma nie wychodziła z zamyślenia, tak jakby wszystko wokół okryte było mgłą, docierał do niej jedynie głos bruneta, ale nadal jej z tego nie wyrywał.
-O czym ty mówisz? -Uruha zmarszczył czoło, próbując coś zrozumieć z tego bełkotu.
-Dziwne, że ktoś z Japonii dzwonił na mój polski numer, skąd w ogóle go miał...
-Anett, tutaj jestem. -Przerażony już Kouyou próbował zwrócić na siebie uwagę wgapionej w grupkę niezwracających na nikogo uwagi osób Anett, a Ona miała wrażenie, jakby wszystko jeszcze bardziej pokrywało się mgłą, jakby oderwała się od rzeczywistości, nie zwracając uwagi na to, że swoje myśli wypowiada na głos.
-Yakuza. -Szepnęła blondynka, a Uruha przełknął głośno ślinę, wręcz momentalnie go sparaliżowało. -Kiyomi... -Szepnęła ponownie, jakby wracając. Spojrzała na Kouyou tymi swoimi lodowatymi tęczówkami. -Nie rozumiesz? -Zapytała, cicho wzdychając.
-Co Kiyomi ma.... -Mężczyzna nagle przerwał, układając wszystko w głowie.
-To tłumaczy to zacieranie śladów. -Anett zmrużyła powieki. -To tłumaczy, dlaczego jest tak pewna swego.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu?
-Nie chciałam Cię martwić. -Wokalistka wzruszyła ramionami.
-Wcale się nie zmartwiłem, jak odleciałaś przed chwilą. Co się z tobą dzieje? -Uruha przyglądał się jej uważnie, czy przypadkiem zaraz znowu nie pochłonie się w myślach, tak jak przed chwilą. To nie był przyjemny widok. -Co to był za numer? -Anett zaraz podała mu odblokowany telefon. Brunet na spokojnie przejrzał listę ostatnich połączeń, a numer, który znalazł wydawał mu się dziwnie znajomy.
-I co? -Blondynka uniosła brew ku górze, mając dośc tej niezręcznej ciszy.
-Kojarzę ten numer. Pogadam z Mikoto, może coś znajdzie, ale mam wrażenie, że ktoś chce Cię nastraszyć, żebyś nie wracała do Tokyo. -Uruha oddał kobiecie telefon.
-Kiyomi... -Szepnęła blondynka. -Kiedy to się skończy? -Dodała, a jej twarz wyglądała na zmartwioną.
-Spokojnie kochanie, pewnie niedługo jej się znudzi i zrozumie, że nic z tego. -Kouyou słabo się uśmiechnął, ujmując dłoń wokalistki.
Kiedy przyjechał do Temari, nadal miał w głowie słowa brunetki. Czuł, jakby w tamtym momencie wszystko się rozpadło. Przecież wierzył, a przez głupi żart okazało się, że okłamywał nie tylko siebie.
-Gdzie byłeś? -Zapytała młoda dziewczyna, otwierając mu drzwi.
-Widziałem się z Kiyomi. -Mruknął Akira wchodząc do środka.
-Zwariowałeś?
-Prosto w twarz mi powiedziała, że On ją zdradza, rozumiesz? Nadal chcesz to ukrywać? -Basista nie ukrywał rozczarowania.
-Ale... Jak? Przecież... -Zaskoczona Temari nie potrafiła się wysłowić.
-Przecież twierdzi, że ją kocha, wiem. -Dokończył basista, powoli wchodząc na górę. -Kłamie. Okłamuje nas wszystkich. -W końcu usiadł na kanapie. -Tylko nie rozumiem, po cholerę to wszystko planował. No tak, dziecko.
-O czym ty mówisz? -Dziewczyna usiadła obok niego.
-Kouyou zabrał Anett ze sobą do rodziców z jeszcze jednego powodu. Chciał się jej oświadczyć. Zakłamana gnida.
-Skąd ty o tym wiesz? -Zaskoczona Temari przez chwile nawet się ucieszyła, ale koniec końców przypomniała sobie, co Akira powiedział jej przed chwilą.
-Widziałem ten pierścionek. Do dzisiaj mu wierzyłem, że ją kocha i to jest najgorsze, wiedzieć, że twój najlepszy przyjaciel tak oszukuje osobę, która go kocha. -Basista odchylił głowę w tył.
-Ty też go oszukujesz. -Wtrąciła brunetka.
-Ale nie oszukuje Ciebie, a to różnica. Musimy jej powiedzieć. -Reita ciężko westchnął.
-Teraz? Są w Polsce. Co? Zadzwonisz do niej i powiesz jej, że Kouyou ją zdradza? Albo wyślesz jej wiadomość. Musimy poczekać, aż wrócą, a wtedy rozpęta się chyba jakieś piekło. -Temari rozsiadła się wygodnie, próbując coś wymyślić.
-Masz rację, musimy poczekać, a potem na spokojnie jej powiedzieć, zanim Kiyomi to zrobi. -Akira spojrzał na Temari ze słabym uśmiechem na twarzy.
Ledwo przekroczyli próg mieszkania, gdy do ich uszu dotarły jednoznaczne dźwięki z pokoju Mateusza. Anett podeszła do drzwi, w które uderzyła z pięści.
-Mati, nie rób mi z mieszkania burdelu! -Po tych słowach blondynka skierowała się do swojego pokoju, a Kouyou obładowany zakupami poszedł za nią. Kiedy rozpakowali zakupy, Anett niby zmęczona zasiadła przy komputerze ze słuchawkami na uszach, a Kouyou postanowił popracować nad powrotem do formy. Przez chwilę siedział wgapiony w tą jedną jedyną nieopisaną tabulaturę na ścianie, aż w końcu zaczął grać. Z każdą kolejną minutą coraz bardziej przekonywał się, że skądś to doskonale zna.
-Sayonara... -Szepnął, kierując swój wzrok na siedzącą w bezruchu i patrzącą na niego z przerażeniem w oczach Anett.
-Tak. -Odpowiedziała An.
-Ale jak? -Kouyou obserwował, jak kobieta wstała i powoli podeszła, siadając zaraz obok niego.
-Nie mówiłam wam, że gram, bo nie chciałam wtrącać się do waszej pracy, ale kiedy Takanori stwierdził, żebym zajęła się balladą, już to miałam.
-Przecież mogłaś powiedzieć, nie musiałaś kombinować. -Uruha zmrużył powieki.
-Gdyby nie Kris, nie musiałabym kombinować. Jak plan “A”, w którym miałam zająć Yuu, żeby nie miał czasu się tym zająć, nie wypalił, musiałam kręcić nosem, aż w końcu nie wyszło tak, jak ja chciałam. -Anett wiedziała, że Kouyou od razu połączy fakty i domyśli się, co miała na myśli.
-Spałaś z Yuu, tylko po to, by twój pomysł przeszedł. Wykorzystałaś go. -Brunet wstał odkładając swoją gitarę.
-Brawo, zgadłeś od razu. -Rzuciła An, po czym ciężko westchnęła.
-Wykorzystałaś Yuu, dla jakiegoś swojego durnego planu, zamiast od razu powiedzieć o co chodzi. Wykorzystałaś Akire żebym był zazdrosny, więc czego chcesz ode mnie? -Na twarzy gitarzysty pojawiło się rozczarowanie
-Wróć do tego, co powiedziałeś o Akirze, a po drugie, nie wykorzystałam go, sam chciał pomóc, to On wpadł na pomysł z zazdrością. -Kobieta lekko się uniosła, od razu wstając.
-Ostatnio naprawdę Cię nie poznaje. -Rzucił Kouyou, patrząc jej w oczy.
-Bo wiesz o mnie trochę więcej? Nie udawaj takiego zaskoczonego. -Warknęła Anett oschłym tonem głosu.
-Po prostu... -Gitarzysta od razu ugryzł się w język.
-Po prostu co? Masz kolejną rzecz, którą możesz mi wypominać? Chociaż, gdybyś się wtedy tak nie uparł, żeby się mnie pozbyć, gdybyś nie negował wszystkiego co było ze mną związane i gdybyś to ty mnie nie sprowadził do Japonii, nie miałbyś mi czego wypominać.
-Jeżeli tak osiągasz swoje cele, to naprawdę jesteś zwykłą dziwką. -Po tych słowach Kouyou stał chwilę nieruchomo, całkowicie zaskoczony. Spodziewał się piekącego bólu na policzku, ale nie tym razem. Tym razem Anett nie przyłożyła mu z liścia, tylko po prostu wyszła, przy okazji zabierając ze sobą psa. Uruha wiedział, że przegiął i to bardzo przegiął, a jej wyjście zabolało go nawet bardziej. Wiedząc, że Anett mu szybko tego nie odpuści, usiadł z powrotem na łóżku, a po kilku minutach dołączył do niego Mateusz.
-Co? Kłopoty w raju? -Zapytał młodszy, siadając obok gitarzysty.
-Po prostu powiedziałem o dwa słowa za dużo. -Kouyou schował twarz w dłoniach. -I chyba czeka mnie spanie na kanapie, aż do wyjazdu.
-No to grubo. Wole nie wiedzieć o co wam poszło ani co jej takiego powiedziałeś, ale musiałeś ją nieźle wkurzyć, skoro wyszła. -Mateusz rozsiadł się wygodnie.
-Ostatnio jej nie poznaje, jakby to nie była Ona. W dodatku te jej odloty... -Uruha zamyślił się na chwilę.
-Taa, to mnie też martwi. Miewała tak przy stanach depresyjnych, chociaż kto ją tam wie, co jej teraz po głowie chodzi. -Młodszy westchnął, zaraz się prostując.
-A ja przyczepiłem się o głupotę, która od dawna nie jest istotna.
-Stary, mam do Ciebie jedną prośbę. Uszanuj to, że wpuściła Cię do swojego świata, bo dla niej to nie jest łatwe. Tutaj wraca do niej pełno niemiłych wspomnień, ale widzę, że w końcu postanowiła walczyć z przeszłością, nawet unika znajomych, żeby to do niej nie wracało, dlatego, jeżeli jej nie pomożesz, Ona nie da sobie z tym rady. Ona znika w myślach, a ty jej nie poznajesz przez przeszłość, której lepiej, żebyś nie ruszał. -Mateusz na koniec poklepał Kouyou po ramieniu, po czym wstał i wyszedł.
Muzyka w słuchawkach, chłodne powietrze i wieczorny spacer, chociaż blondynka i tak do końca nie potrafiła się uspokoić, nawet kolejny odpalony papieros nie pomagał. Nagle zauważyła idącego w jej stronę Krystiana, tyle, że ten nie był sam.
-Fuck, tylko nie teraz. -Warknęła Anett sama do siebie, patrząc na dwójkę osób, które w rozmowie nawet nie zwróciły na nią uwagi.
-O An, hej. -Powiedział Kris, kiedy “przypadkiem” wpadł na blondynkę.
-Ta menda co tu robi? -Kobieta głową kiwnęła w stronę Marcina.
-Dobrze Cię widzieć. -Wydusił Marcin, przyglądając się temu, jak Anett przez te kilka lat się zmieniła. -A twierdziłaś, że nigdy nie zafarbujesz się na blond. -Dodał z lekkim uśmiechem na twarzy.
-To przejściowe. -Rzuciła An, przewracając oczami.
-Matko, a Ciebie co ugryzło? -Odezwał się Kris, wyczuwając, że Anett jest na coś zła.
-Nic mnie nie ugryzło, po prostu jestem zmęczona. W sumie to już wracamy do domu, co nie Kiko? -Ostatnie słowa Akuma skierowała do swojego psa, który w swój słodki sposób próbował się przywitać z nowo poznanym mężczyzną.
-O, to świetnie, akurat dawno nie widziałem się z Kyu. -Kris uśmiechnął się szeroko, mimo niezadowolenia blondynki.
-Kris, to nie jest dobry pomysł. -Anett przechyliła głowę w bok, wskazując wzrokiem na Marcina.
-Oj tam, nie przesadzaj. -Po tych słowach Krystian ruszył w stronę jej domu.
Kiedy weszli do mieszkania, Kouyou wraz z Mateuszem siedzieli w salonie i gadali o jakiś głupotach. Sądząc po tym jak siedzieli rozłożeni na kanapie, ewidentnie im się nudziło.
-Jestem i jest ktoś jeszcze. -Mruknęła Anett z niezadowoleniem w głosie wchodząc do salonu, a za nią Kris razem z Marcinem, jednak wokalistka zaraz zniknęła w swoim pokoju.
-A jej co? -Zapytał Krystian po dłuższej chwili, gdy w końcu każdy zasiadł z piwem w ręku.
-Pokłócili się. -Rzucił Mateusz, kiwając niby ukradkiem w stronę Kouyou.
-Ty chyba nie... -Kirs spojrzał na przytakującego mu gitarzystę. -No ja Cię kiedyś dojadę, ile jeszcze będziecie to wałkować? To było zanim byliście razem, ale może mam Ci przypomnieć, co ty wtedy odwalałeś.
-Kris... -Zaczął Kouyou powoli wstając. -Wiem, ale pojawiły się kwestie, o których nawet ty nie wiedziałeś. -Po tych słowach Uruha podszedł do drzwi pokoju.
-A ty, gdzie? -Szatyn uniósł brew ku górze.
-Pogadać, póki jeszcze nie wypiłem, bo jak spróbuje później, to ta diablica mnie zabije. -Po tych słowach zniknął w pokoju. Od razu zauważył Anett siedzącą przy komputerze z słuchawkami na uszach. No przynajmniej nie słyszała o czym rozmawiał z Krisem. Cicho wzdychając podszedł do niej, kładąc delikatnie dłonie na jej ramionach.
-Przepraszam... -Zaczął, kiedy kobieta odłożyła słuchawki, jednak nie odwróciła się do niego. -Nie powinienem tak mówić. To co było wcześniej między nami... Żałuję tego, ale w jednym miałaś rację, chciałem się wtedy Ciebie pozbyć. Miałaś być na chwilę, taki był mój plan. I po tym wszystkim nadal się dziwię, że jesteś ze mną, twierdząc, że mnie kochasz...
-A ty nadal usilnie starasz się to zmienić. -Warknęła blondynka, odwracając się w jego stronę.
-An, kochanie, to nie tak... -Niestety Kouyou nie było dane znowu dokończyć, kiedy wokalistka ponownie mu przerwała z wściekłością wymalowaną na twarzy.
-A niby jak? Wiem, miałam być na trzy miesiące, ty miałeś się zabawić i zniknąć, jak tylko wróciłabym do Polski, ale bum! Nie udało Ci się, zostałam na stałe. I kto tu kogo wykorzystuje, co? - Anett nie chciała dać mu dość do słowa, jednak gitarzysta zasłonił jej usta dłonią, chociaż z lekką obawą, że ta go zaraz ugryzie.
-Anett, posłuchaj. To, że zostałaś, wiele zmieniło. Wiem, byłem dla Ciebie okropny, ale w końcu dotarłem do tego, że Cię kocham i każda myśl, że ty... Z kimś innym, przeze mnie, sprawia, że się wściekam, sam na siebie. -Uruha spojrzał błagalnym wzrokiem na Anett, a ta ciężko westchnęła, kiedy w końcu odsłonił jej usta.
-Spałeś ze mną, kiedy byłeś z Miko, potem okazało się, że byliście już zaręczeni, a na koniec zrobiłeś jej dziecko. -Nagle Anett skrzyżowała ręce z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. -Chyba jesteśmy kwita, oboje mamy się o co wściekać...
Tym czasem w salonie Kris stał pod drzwiami podsłuchując. Nagle odbiegł od nich, zajmując swoje miejsce.
-Remis, pozamiatała go pod najcięższy dywan świata i już są pogodzeni. -Rzucił, szybko chwytając za swoje piwo.
-Stary, ale z nią się tak nie da, wiesz o tym. -Stwierdził Marcin, przewracając oczami.
-No wiesz, Kyu ma trochę więcej za uszami niż my oboje razem wzięci, chociaż... Ty w porównaniu do niego powinieneś się już dawno smażyć w piekle, ale no. I jak się kłócą, to sobie tak wypominają swoje grzeszki, aż do momentu, dopóki An nie wyciągnie swojego asa z rękawa, który będzie działał już zawsze, a po tym Kyu zawsze przez kilka dni lata wokół niej na każde jej zawołanie, także no, nie chcesz być na jego miejscu. -Kris na koniec się zaśmiał.
-Kto lata, ten lata. -Rzucił Kouyou, stojący nad Krisem. -An zaraz przyjdzie, tylko coś dokończy. -Dodał, siadając na kanapie.
-No co? To nie mnie bierze pod pantofel, tylko Ciebie, a ty się nawet postawić nie umiesz.
-Kris, nie teraz. I może nie chce się stawiać, nie chce się z nią kłócić? Szczególnie nie teraz, nie kiedy Kiyomi grasuje i nie wiem co znowu wymyśli, wystarczy, że próbuje ją nastraszyć. -Kouyou szybko przeszedł na japoński, by pozostała dwójka go nie zrozumiała. Szatyn na tą wieść zrobił oczy niczym pięciozłotówki, jednak nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ do salonu weszła Anett.
Blondynka rozejrzała się po chłopakach po czym podeszła do lodówki, którą otworzyła.
-Który bezszczel zabrał moją koronę? - Spojrzała złowrogo po każdym z nich.
-Spójrz na półkę na drzwiach, powinna jeszcze jedna być. -Rzucił szybko Mateusz.
-A no tak, tu jest jeszcze jedno. -Stwierdziła An głosem niewiniątka, a reszta głośno się zaśmiała. Wyjęła piwo z lodówki, od razu je otwierając i podeszła do nich. Chcąc zrobić Marcinowi na złość, usiadła Kouyou na kolanach, lekko się w niego wtulając. Od razu zauważyła jak pewność siebie jej byłego nagle osłabła.
-Ej, jest nas nawet spoko ekipa, może zrobimy sobie “Horror night”? -Pomysłem nagle, jakby znikąd rzucił Kris, patrząc ciekawsko po reszcie.
-Nie, nie dzisiaj. -Zamarudziła An, zaraz przystawiając butelkę do ust.
-Aneta przecież nie cierpi horrorów. -Wtrącił Marcin z dziwną satysfakcją w głosie.
-No nie, nie przesadzajmy, jeden to akurat trawi i to całkiem dobrze, nawet sama gra. -Kris wyszczerzył się szeroko w stronę przyjaciela.
-Nie chce mi się dzisiaj grać, serio. Wystarczy, że ten gra po nocach. -Palcem wskazała na Kouyou, na którego zaraz spojrzała, a ich wzrok nagle się spotkał. -Nie patrz tak na mnie. Myślisz, że nie wiem co robisz “po wszystkim” jak ja śpię? -Dodała, z zwycięską miną na twarzy, sięgając dłonią po paczkę papierosów.
-No stary, tego bym się po tobie nie spodziewał. -Krystian głośno się zaśmiał.
-Skąd ty w ogóle o tym wiesz? -Zapytał Kouyou, obserwując, jak An powoli zaciąga się dymem papierosowym.
-No bo czasami w nocy robi mi się zimno, to sprawdzam, czy przypadkiem nie zszedłeś mi na zawał. -Wokalistka powiedziała to dziecięcym, niewinnym głosikiem, jakby chciała go udobruchać.
No i wieczór tak mijał w miarę przyjemnej atmosferze. Chociaż, Marcin czuł nutkę zazdrości patrząc na Anett i Kouyou. Mimo wszystko postanowił się nie poddawać i poczekać jeszcze na pijackie potknięcie jego “konkurenta”.
Anett spojrzała do swojej paczki papierosów, z smutkiem stwierdzając, że powoli się kończą. Nagle spojrzała przed siebie pustym wzrokiem, myśląc, ile paczek jej jeszcze zostało schowanych przed wszystkimi. Spokojnie stwierdzając, że ma jeszcze spory zapas wzruszyła ramionami, po paczkę Kouyou, którą przed chwilą otworzył.
-Ej. -Gitarzysta natychmiast się wyprostował, a blondynka z papierosem w ustach spokojnie na niego spojrzała, odpalając zapalniczkę. -Ja już więcej z tobą nie pije. -Mruknął Kouyou udając oburzenie.
-Ty to w ogóle nie powinieneś pić po ostatnim. -Syknęła An z przekąsem w głosie.
-A co było ostatnio? -Zapytał Mateusz, szybko mrugając.
-Ogólnie to po prostu się dziwię, że nie wywieźli go dwa metry pod ziemię, po czym budzi mnie rano i oznajmia mi, że wyglądam jak jego była. No trzymajcie mnie narody.
-To przez włosy. Ja naprawdę przez chwilę myślałem, że to Miko śpi na kanapie w salonie. Chociaż nadal nie rozumiem, dlaczego na kanapie, a nie w łóżku. -Uruha próbował się jakoś wybronić, jednak na marne.
-W sumie to ty powinieneś spać na kanapie w tym stanie, ale jakoś było mi Cię szkoda i w końcu twój dom, więc... Nie rozwijajmy tego tematu. -Wokalistka starała się okrężną drogą wytłumaczyć Kouyou o co jej chodzi, nie chcąc wchodzić w szczegóły przy Marcinie. A ten uważnie ich obserwował, czekając, aż z tego rozwinie się jakaś kłótnia, ale nie. Wszyscy zareagowali zgodnie, jakby wiedząc o co chodzi, poza nim i po prostu zmienili temat, w sumie to Anett go zmieniła oznajmiając, że jest głodna.
-… Ale chipsy się skończyły. -Odpowiedziała bratu, pokazując mu pustą miskę. -Popcorn też. W sumie w zamrażalniku jest pizza i to chyba trzy, więc na nas wszystkich wystarczy. -Tym razem odpowiedziała sama sobie po czym wstała i przeszła do części kuchennej. Mateusz nagle stwierdził, że musi iść tam, gdzie król chodzi piechotą, Kouyou wstał i podszedł do An, a Kris z Marcinem zajęli miejsca na kanapie.
-Kochanie, ale Ona jest zamrożona. -Stwierdził Uruha, widząc na ile minut Anett ustawiła mikrofalówkę, bo z piekarnikiem nie chciało jej się bawić. Zaraz objął ją od tyłu.
-Oj, jak dam za dużo, to nie da się tego jeść. -Odpowiedziała, odwracając się w jego stronę z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Racja i przez to w końcu się przyzwyczaję, że ty zawsze masz rację. -Kouyou szepnął cicho, patrząc kobiecie w oczy.
-O nie i się okaże, że jestem nieomylna i co ja wtedy zrobię? -Anett się zaśmiała, ale zaraz poczuła na swoich ustach pocałunek, który z miłą chęcią odwzajemniła. Pogłębiając pieszczotę, kątem oka spojrzała na Marcina, który wyglądał, jakby gotował się ze złości.
Kris już wcześniej groźnym wzrokiem dał Marcinowi do zrozumienia, że nie przetłumaczy tego śpiewu dwóch zakochanych gołąbków.
-Daruj sobie. Wiem, że czekasz, aż się pokłócą czy coś, ale Oni oboje ewidentnie robią Ci teraz na złość. -Rzucił Kris, patrząc na migdalącą się parkę.
-To może jeszcze na złość mnie pójdą do łóżka. -Marcin starał się jakoś przekazać Krystianowi, że ten wcale nie ma racji.
-Raczej nie, An ma taki mały problem, wiesz... Ludzie... -Szepnął Kris, patrząc jak drugi zrobił duże oczy patrząc na niego.
-Kiedyś jej to jakoś nie przeszkadzało.
-Kiedyś i chyba zbyt przyjemnie to jej nie było. A może to po prostu kolejna trauma po tobie. -Kris rzucił w stronę przyjaciela pytającym spojrzeniem, a odpowiedź otrzymał, kiedy Marcin ponownie spojrzał na całującą się dwójkę.
Eh, oni to się będą wiecznie kłócić
OdpowiedzUsuńa Kiyomi wiecznie kręcić
ciągle czekam na traktor