A no witam w ten jakże słoneczny dzień. Wiem, że czekaliście z niecierpliwością, ale w końcu wracam, chociaż na jakiś czas ^^" Nie no, żart, obiecuję się poprawić jeżeli chodzi o moją regularność w dodawaniu rozdziałów.
No to co? Z odświeżonym wyglądem bloga i niedokończonymi wątkami z drugiego sezonu, zaczynamy sezon trzeci, bo może w końcu wszystko się powyjaśnia... No powiem wam już, że nie, raczej to pomiesza się jeszcze bardziej, buahahahaha.
Miłego czytania :3
Rozdział 41:
-...On Cię naprawdę kocha i za wszelką cenę nie pozwól mu odejść. Sama zrobiłam wiele złego, przez co go straciłam, ale zrozumiałam, dlaczego pokochał Ciebie. Byłaś gotowa odejść, by był przy mnie i dziecku. Byłaś gotowa się dla niego poświęcić i zająć się tym dzieckiem. Jeżeli On tego kiedykolwiek nie doceni, to oznacza, że jest kompletnym kretynem i nie zasługuje na Ciebie. Mimo wszystko, zaopiekuj się nim. I przepraszam Cię za wszystko co zrobiłam, mimo tego, że dzięki temu jesteście razem, naprawdę przepraszam... -Te słowa Miko, kiedy Anett odwiozła ją na lotnisko, ciągle siedziały w głowie młodej blondynki, a szczególnie, kiedy w trakcie lotu do Polski, próbowała poukładać myśli i przygotować się na to, co ją tam czeka.
Tak, od tamtego dnia minęły dwa tygodnie. Kouyou wtedy za namową Anett pojechał do Miko do szpitala, ale następnego dnia wrócił, twierdząc, że nie jest tam teraz potrzebny. To z jakim spokojem mężczyzna podszedł do utraty dziecka niepokoiło Anett. W sumie już po kilku dniach zauważyła, że zaczęło się to na nim odbijać. Tuż po tym jak wrócili do Tokyo, Kouyou zamknął się w sobie, unikał każdego. Niby jedna sesja z najlepszym dla niego terapeutą, czyli alkoholem, pomogła mu się pozbierać, ale Anett i tak się martwiła.
A Miko? Miko załatwiła szybsze rozpoczęcie stażu i już po kilku dniach od wyjścia ze szpitala poleciała wraz z Amane do Stanów. Jak to możliwe? Okazało się, że Miko tak naprawdę nic się nie stało. Tak, ta blond menda wyszła z tego wypadku prawie bez szwanku. Żadnego złamania, żadnego urazu. Jedyne co straciła, to dziecko, którego przecież i tak chciała się pozbyć, właśnie po to by wyjechać. Lekarze nie widzieli przeciwskazań, pod warunkiem, że będzie pod kontrolą Amerykańskich lekarzy przez jakiś czas. Miko chciała po prostu wyjechać by zostawić to wszystko i zapomnieć.
Wraz z Takanorim ustalili, że Akuma w sumie mogłaby trochę zmienić swój wygląd na czas trasy, tak jak i reszta zespołu. Postanowili, ekhem... Anett postawiła na swoim, że zafarbuje się na rudo. W sumie to miał być marchewkowy rudy, ale powstał pewien problem. Naturalny kolor włosów wokalistki był za ciemny by uzyskać taki odcień, więc postanowiła najpierw rozjaśnić włosy, a po powrocie z polski przefarbować się na wybrany przez siebie kolor.
Tuż po wyjściu spod pędzla Hitomi, mimo, że był wieczór, postanowiła pojechać do Kouyou. W sumie była ciekawa jak mężczyzna zareaguje, widząc ją w blondzie. No i oczywiście się martwiła, od dwóch dni nie miała z Uruhą żadnego kontaktu. Jednak to był wieczór jego terapii. Temari jak zwykle gdzieś zwiała, chociaż Anett doskonale wiedziała do kogo młoda bruneta uciekała wieczorami. Po tym wszystkim co się stało stwierdziła, że nie będzie mówić gitarzyście o nowej miłości Temari.
Drzwi do domu były otwarte, a gdy blondynka weszła na górę, widok jaki zastała nawet ją uspokoił. Puste butelki walające się po stoliku w salonie, pełno brudnego szkła po trunkach i Kouyou opróżniający kolejną butelkę wódki prosto z butelki. W końcu od dnia wypadku usłyszała jego szloch, a na jego twarzy zauważyła łzy. Fakt, alkohol nie był rozwiązaniem, ale Anett wiedziała, że dzięki temu w końcu do niego dotarło to, co się stało. Nawet chciała wyjść niezauważenie, by mu nie przeszkadzać, ale dzwoniący do niej telefon ją zdradził.
-An, co ty tu robisz? -Kobieta prawie go nie zrozumiała, przez jego stan “upojenia”.
-Już idę. -Anett uśmiechnęła się słabo i już miała się odwrócić w stronę schodów, kiedy usłyszała:
-Zostań. Nie daje sobie już z tym rady. -Jego głos brzmiał jak błaganie. Blondynka podeszła do niego i usiadła obok, cały czas mu się przyglądając. Pozwoliła mu się w nią wtulić i delikatnie ułożyła dłoń na jego głowie.
-To było moje dziecko... -Te słowa Kouyou powtarzał w kółko, nie potrafiąc opanować płaczu, aż w końcu zasnął, a An spokojnie siedziała, podejmując w głowie pewną decyzję, którą wiedziała, że może pożałować.
Kiedy gitarzysta zasnął, z trudem zaprowadziła go do sypialni, a sama zabrała się za sprzątanie. Salon, a w sumie całe mieszkanie wyglądało, jakby Uruha całe te dwa dni po prostu pił. Nic dziwnego, że Temari zwiała na czas “terapi”.
Kiedy w końcu wyniosła ostatni wór z butelkami, których nawet nie miała siły zliczyć, sama postanowiła położyć się spać. Cicho weszła do sypialni, by zabrać jakąś koszulkę gitarzysty, po czym udała się do łazienki, a stamtąd z powrotem do salonu. Tak, postanowiła przespać się na kanapie dla własnego świętego spokoju.
-Anett, co ty tu robisz? -Nagle obudził ją męski głos. Gdy otworzyła oczy, jasne światło dochodzące z okna przez chwilę raziło ją po oczach, a zaraz zauważyła Kouyou pochylającego się nad nią. -I dlaczego wyglądasz jak Miko?
-O wypraszam sobie, nie obrażaj mnie. -Warknęła Anett, powoli się podnosząc. -Musiałam rozjaśnić włosy, na jakiś czas będę blondynką, ale nie wyglądam jak Miko. -Blondynka ziewnęła, po czym się rozejrzała. Kouyou stał przy sofie już odświeżony, ale i tak widziała po jego minie, że kac to nie odpuści mu przez tydzień.
-Dobra, ale co tu robisz? -Gitarzysta ponowił pytanie.
-Przyjechałam wczoraj, martwiłam się. Nawet chciałam wyjść, ale zadzwonił mi telefon i chciałeś, żebym została. -Czyżby Anett zobaczyła jak Kouyou spalił buraka na twarzy?
-No tak, przepraszam, miałaś się przefarbować. Nie powinnaś mnie widzieć w takim stanie. Nawet nie zauważyłem, że minął dodatkowy dzień, naprawdę przepraszam. -Kouyou miał powody, dla których nie chciał, żeby Anett go wtedy widziała i nie chodziło o łzy. Przecież obiecał sobie, że przystopuje z alkoholem.
-Pytanie raczej brzmi skąd miałeś tyle alkoholu i jakim cudem po tym żyjesz. Pomijając butelki po piwie, czy innym alkoholu, ale samej wódki było z pięć czy sześć butelek. No i kolejne pytanie, czy Ci to pomogło. -Akuma uśmiechnęła się słabo.
-Bo to zaplanowałem, czułem, że pękam. Zrobiłem zapasy plus w barku zebrała mi się niezła kolekcja przez kilka ładnych lat. I fakt, ledwo żyje, sam się dziwie, że mnie nigdzie nie wywieźli nogami do przodu. -Uruha pokręcił głową i usiadł obok Anett. -Ale w końcu do mnie dotarło co się stało, w końcu to poczułem. To było gorsze od informacji o tym, że Asami nie żyje. Ale już mi lepiej. -Kyu delikatnie ucałował jej czoło.
-Tak sobie myślałam wczoraj... -Anett zacisnęła powieki, próbując to z siebie wydusić. W końcu miała być sama w swoim świecie, a ten pomysł wszystko przekreślał. -Może polecisz ze mną do Polski? Oboje oderwiemy się na miesiąc od tego wszystkiego, co się tutaj dzieje...
Kouyou początkowo był przeciwny pomysłowi Anett, która nawet go nie namawiała, ale koniec końców postanowił polecieć razem z nią.
I tak właśnie blondynka analizowała słowa Miko, spoglądając na spokojnie drzemiącego Kouyou. Trzynaście godzin lotu to jakiś koszmar.
Ale w końcu wylądowali, a An odetchnęła z ulgą, wiedząc, że Japonia jest gdzieś cholernie daleko i równie daleko jest od tego “stanu umysłu”.
W trójkę, bo przecież Kris również leciał, spotkali się z Mateuszem przed lotniskiem.
-W końcu Polska. -Rzuciła Anett, rozciągając się.
-Em, An... Nie mówiłaś, że Kouyou też przylatuje. -Powiedział Mateusz, widząc mały problem logistyczny, szczególnie widząc gitarę Uruhy.
-Zdecydował się dwa dni przed wylotem i tak cud, że się załapał. A, dobra rozumiem. Kluczyki, bo papierów i tak pewnie nie masz. -Aneta wyciągnęła dłoń w stronę brata. Po jego minie od razu domyśliła się, że to nie Kouyou był problemem, a to, którym samochodem jej brat przyjechał. Mateusz zrezygnowany pokręcił głową i podał Anett kluczyki.
-An-Chan, na pewno chcesz prowadzić po tylu godzinach lotu? -Zapytał Kris, czując, że to zły pomysł.
-Przecież nie dam temu imbecylowi prowadzić, jak ja jestem. Chociaż problem jest w tym, że nawet moja walizka nie bardzo wejdzie do bagażnika, ale damy radę. -Blondynka zakręciła kluczykami na palcu. -Gdzie zaparkowałeś? -To pytanie skierowała do swojego brata.
-Chodźcie. -Mruknął Mateusz i ruszył, a pozostała trójka za nim. Nagle Anett wystrzeliła do przodu jak poparzona.
-Reita!! -Zawołała biegnąc w stronę samochodu. -Moje kochanie ty, moje najdroższe.
-Sławny Reita wersja 2.0? -Zapytał Kouyou, idąc z tyłu razem z Krisem.
-Tak, ale zapomnij, że kiedykolwiek siądziesz za kierownicą. Anett nikomu nie daje prowadzić swojego cudeńka. -Stwierdził Kris, podchodząc do samochodu. Kiedy Uruha zobaczył owe “cudeńko” niemal nie opadła mu szczęka z wrażenia. Nagle przypomniał sobie rocznik samochodu, jedynie rok starszego od ich zespołu, ponieważ samochód był utrzymany naprawdę w idealnym stanie. No ale i tak problem logistyczny naprawdę zaistniał. Bagażnik nadawał się co najwyżej na średniej wielkości zakupy, a Oni mieli trzy walizki, futerał z gitarą i sami musieli się pomieścić, ale An jakoś szybko to ogarnęła. Krystian wraz z Mateuszem zasiedli z tyłu, a Anett między nimi umieściła gitarę. Dwie walizki jakimś cudem udało jej się wrzucić do bagażnika, a trzecią kazała Kouyou wziąć do swoich nóg, dzięki czemu Mateusz siedział ściśnięty, bo fotel pasażera trzeba było odsunąć maksymalnie do tyłu.
-Gotowe. -Stwierdziła Anett wsiadając za kierownicę.
-Anett, jesteś pewna, że chcesz tym jechać? -Zapytał Kouyou, chociaż mógł spodziewać się reakcji.
-Czy ty właśnie obraziłeś Reite? Wspomaganie kierownicy jest, klimatyzacja jest, elektryczne lusterka, są. Samochód świeżutko po remoncie, na który wydałam masę kasy, żeby sprowadzić niektóre części, a ty chcesz go nazwać gratem? To mój Japoński złom i tylko ja mogę go tak nazywać. -Anett nadęła usta i zabrała się za ustawienie lusterek. Z tyłu przez chwilę było słychać śmiech, ponieważ Krystian odważył się wszystko przetłumaczyć.
-Ale mi chodziło raczej o wielkość tego samochodu i to, jak jest zapakowany... -Kouyou westchnął bezradnie
-No szwagier, tak trochę sobie nagrabiłeś. Mogłem Cię uprzedzić. -Mateusz nie mógł się powstrzymać, ale zaraz i On oberwał od Anety, która z przodu trafiła w jego rękę. -Ała! A to za co?
-Za poziom inteligencji poniżej normy. -Warknęła wokalistka po czym odpaliła silnik, połączyła telefon z radiem i w akompaniamencie śmiechu i jakieś wesołej muzyki ruszyła.
Ledwo wyjechali na autostradę, a na twarzy Anett pojawił się jakiś dziwny uśmieszek.
-Mateusz, jak myślisz, jakie mamy obciążenie? -Zapytała, blondynka, skupiając się na drodze.
-Takie, że nic nie powiem ojcu. -Taka odpowiedź wystarczyła Anett, która podśpiewując, nagle zjechała na lewy pas. Kouyou spojrzał na licznik, a widząc, że jadą już prawie 150km/h zrobił duże oczy.
-Tak, jestem piratem drogowym, nie wiedziałeś? Pytałam o obciążenie, żeby się upewnić, że żaden tir nas nie zdmuchnie. -Powiedziała An widząc minę gitarzysty, po czym wzruszyła ramionami i odpaliła papierosa.
-To, ile to waży?
-Teraz Ci nie powiem, bo zaczniesz panikować. -Te słowa blondynki wcale go nie uspokoiły. Kouyou wbił się w fotel, mając nadzieję, że jak przeżyje tą podróż, to nazwie ją najlepszym kierowcą na świecie. W końcu w Japonii Anett prowadziła przy nim, ale nigdy nie rozwijała takich prędkości, tym bardziej małą, wysoką puszką na kółkach. Kiedy zobaczył na liczniku prędkość powyżej 160 km/h, zbladł.
-Spokojnie stary, poczekaj, jak zacznie przeklinać za kierownicą. A tak w ogóle to witamy w Polsce, kraju absurdów. -Powiedział Kris, klepiąc bruneta po ramieniu.
Gdy dojechali na miejsce, Uruha cały spocony wysiadł z samochodu. Nigdy nie podejrzewał, że kobieta może tak prowadzić.
-Dobra, przyznaję, jesteś mistrzem kierownicy. -Stwierdził, unosząc ręce do góry.
-Może i jest to stare Suzuki, ale daje radę. -Anett się zaśmiała, otwierając bagażnik. Zaraz zauważyła, że niektóre sąsiadki z bloku naprzeciwko zaczęły patrzeć przez okno, a jedna nawet wyszła na balkon- niby na papierosa, a fakt, że Kouyou mówił po japońsku, wcale nie pomagał.
-Na tym zakręcie na autostradzie myślałem, że walniesz w barierki, albo w tego tira. -Gitarzysta zaraz podszedł, by pomóc z walizkami.
-Umiem jeździć swoim samochodem i wiem na co mogę sobie pozwolić. -Wokalistka przewróciła oczami. Oj już ją uszy piekły od tych plotek na osiedlu.
-Dobra, to ja zwijam do siebie, na razie. -Rzucił nagle Kris zabierając swoje rzeczy, po czym machając im na pożegnanie, poszedł.
-A my do mnie. -Aneta cicho westchnęła, po czym zamykając samochód chwyciła za swoją walizkę i weszła do bloku. Zaraz otworzyła drzwi do mieszkania na parterze, do którego w trójkę weszli. Kouyou nagle znalazł się w niewielkim przedpokoju prowadzącym do aneksu kuchennego. Po drodze znajdowało się dwoje drzwi, a w aneksie jeszcze jedne.
-Po lewej jest łazienka, po prawej miało być moje biuro, ale Mateusz tu mieszka jak akurat nie jest w Warszawie. -Powiedziała blondynka, wchodząc wgłąb mieszkania. Nagle podeszła do ostatnich drzwi. -A tu śpię ja i aktualnie też ty, chyba, że wolisz kanapę. Jest wygodna. -Dodała, otwierając drzwi. Uruha rozejrzał się po mieszkaniu. W pomalowanym na piaskowy kolor przedpokoju nie znajdowało się zbyt wiele, jedynie półka na buty, wieszak na ubrania, mała komoda i krzesło. Od razu zajrzał do małej beżowej łazienki, gdzie poza kabiną prysznicową, toaletą i umywalką znajdowała się jedynie mała wisząca szafka. Idąc do salonu zauważył, że jedna z ścian w pokoju Mateusza była pomalowana na czerwony kolor, ale wolał tam na razie nie zaglądać. Ściany aneksu pomalowane były na jasny kolor trawy cytrynowej, który idealnie komponował się z jasnymi meblami, oraz ciemno-brązową kanapą i fotelem w tym samym kolorze. W części kuchennej znajdował się jeszcze mały, kwadratowy stół z dwoma stylowymi krzesłami w kolorze brudnej oliwki.
-Em, nie chcę się czepiać, ale... Gdzie jest pralka albo zmywarka? -Kouyou zapytał niepewnie, wiedząc, że na pewno bez tego drugiego urządzenia Anett nie mogła żyć. Kobieta natomiast w odpowiedzi uniosła jedynie palec ku górze.
-Zmywarki akurat jeszcze nie kupiłam, może w końcu to zrobię. A pralka piętro wyżej u twoich “teściów”, a i ogrzewanie jest na piec, ale to nie zima, więc nie będziesz musiał co chwilę biegać po węgiel do piwnicy. -Wredny uśmieszek nie znikał z twarzy Akumy. -Właśnie, muszę iść po Kiko.
-Po co? -Uruha uniósł brew ku górze. Ta sytuacja chyba lekko go przerastała.
-Po psa. Tylko przypominam, że to jej mała dzidzia. - Rzucił Mateusz wychodząc ze swojego pokoju. -A i Aneta, zapomniałaś o małym, takim malutkim szczególiku w twoim pokoju. Jakbyś dała mi znać wcześniej, to bym to pościągał.
-A no tak, Uruhocepcja. Trudno, Kouyou nie będzie potrzebował lustra. -Anett wzruszyła ramionami i otworzyła drzwi do pokoju.
-Wow. -Uruha nie mógł się powstrzymać, kiedy wszedł do środka. Węższe ściany pokoju były w kolorze szarości, a pozostałe dwie w kolorze ciemno-niebieskim. Pod jedną z szarych ścian stała ogromna, czterodrzwiowa szafa, a obok niej stało dwuosobowe, metalowe, czarne łóżko. Po drugiej stronie łóżka znajdował się niewielki regał na książki, a wzrok gitarzysty utknął w miejscu tuż za regałem. W końcu zrozumiał, o co chodzi z Uruhocepcją. W tym rogu pokoju stało niewielkie rogowe biurko, nad którym w rogu wisiał duży monitor. Na ścianie przy regale wisiał również obraz z napisem “Warning, Genius at work”, a pod nim jedno z kilku jego zdjęć. Z kilku, ponieważ reszta przyczepiona była do tablicy korkowej, wiszącej na ścianie nad biurkiem. W sumie naliczył ich osiem, do tego kilka innych rzeczy związanych z zespołem, jak bilet na koncert czy kartki noworoczne, które wysyłane są dla członków fanclubu. Przyglądając się temu kątowi Kouyou znalazł jeszcze jedno swoje zdjęcie przyklejone do deski regału, a kolejne pod tablicą, zasłonięte kalendarzem, czyli w sumie było ich dziesięć. Rozglądając się dalej dotarł wzrokiem do komody znajdującej się pod drugą węszą ścianą, wysoką do parapetu okna, które się tam znajdowało. W sumie ta komoda wyglądała na coś w rodzaju “przedłużenia biurka”. Jednak to, co zobaczył następne dopiero go zamurowało. On chciał uczyć Anett grać na gitarze? Chyba o czymś nie wiedział, na pewno o czymś nie wiedział!
Pod ostatnią już ścianą znalazł pufę, a zaraz obok niej stojak na gitarę, z gitarą, a jakże by inaczej. Tym razem akustyczno-elektryczną, tuż obok niej znajdował się niewielki stolik, na którym znajdował się kilku calowy wzmacniacz i ku jego zaskoczeniu procesor do efektów. Nad stolikiem znajdował się uchwyt na jeszcze jedną gitarę, ten akurat był pusty, a Uruha domyślił się, że pewnie tutaj wisiał jej akustyk. Ściana dodatkowo ozdobiona była kilkoma kartkami z różnymi tabulaturami. Dopiero po chwili zwrócił uwagę na jeszcze jedną gitarę, tym razem elektryczną, stojącą po drugiej stronie stolika. Piękny, błękitny Schecter przykuł całą jego uwagę.
-Jeszcze jest bas, ale On jest u Mateusza w pokoju. -Nagle Anett stanęła w drzwiach, trzymając na rękach psa rasy Shih tzu. -A to właśnie jest Kiko. -W tym momencie się uśmiechnęła, i położyła psa na podłodze.
-Chwila. Omijając fakt, że jestem chyba w jakimś raju... To. -W tym momencie Kouyou wskazał ręką w stronę biurka. -Na to byłem przygotowany, ale to. -Tym razem wskazał na gitary. -Nie mówiłaś, że grasz.
-Od dziecka. Fakt, z kilkuletnią przerwą, ale tak, gram. Na gitarze, bo na basie zaczęłam się uczyć jakieś pół roku przed wyjazdem. -Kobieta stała niewzruszona, patrząc jak brunet podszedł do niej i ją objął.
-Dlaczego nam nie powiedziałaś? Przecież Akira spokojnie...
-Właśnie dlatego. Nie byłam wtedy przygotowana, w dodatku od miesiąca miałam jakąś blokadę twórczą. - Po tych słowach brunet przyjrzał się jednej kartce na ścianie, której zapis skądś znał. Jako jedyna nie była podpisana, ale postanowił na razie o to nie pytać.
-Mogłaś mi chociaż powiedzieć, jak przyniosłem Ci gitarę.
-Fajnie było poudawać, że nic nie wiem i nic nie umiem. Chociaż czasami myślałam, że padnę ze śmiechu. -Anett pokręciła głową i poszła do salonu po walizkę. Gitarzysta w końcu zwrócił uwagę na biegającego wokół niego psa, którego niepewnie pogłaskał po tym jego łaciatym łebku. Następnie usiadł na łóżku rozglądając się jeszcze raz po pokoju, zaraz odpływając myślami.
Anett wróciła z walizką i zaczęła się rozpakowywać. Mówiła coś do Kouyou, ale ten nie reagował. Nawet kiedy mówiła mu o miejscu w szafie, On nawet nie drgnął.
-Kyu, kochanie... -Blondynka właśnie chciała coś powiedzieć, kiedy przerwał jej dzwonek do drzwi. -Kogo to licho niesie? -Anett wstała, ale wychodząc z pokoju spojrzała na Kouyou, który siedział na łóżku w bez ruchu, a po jego policzku spłynęła łza.
-O już jesteście. -An usłyszała głos swojej mamy dobiegający z przedpokoju.
-Mamo, to nie jest dobry moment. Ale Aneta przyleciała z Kyu.. -Powiedział Mateusz, który zdążył otworzyć drzwi. Aneta zdążyła jedynie do nich podejść, po czym wprowadziła ich oboje do pokoju brata.
-Mati ma rację, to nie jest dobry moment, chcemy odpocząć. Dodatkowo Kouyou jest w rozsypce. Dwa tygodnie temu Miko miała wypadek i stracili to dziecko... -Dalej Anett postanowiła mówić szeptem. -Pierwszy tydzień był dla mnie koszmarny, bo Kouyou zachowywał się, jakby to się w ogóle nie stało, wiedziałam, że jak to w końcu do niego dotrze, to się na nim odbije. I tak się stało, najpierw zamknął się w sobie, nie chciał z nikim rozmawiać, potem dwa dni pił, a potem ciągle tylko by pracował. Chciałam, żeby przyleciał ze mną, bo myślałam, że ten wyjazd pomoże mu się od tego oderwać.
-Kochanie, nic nie mówiłaś przed lotem, że jest między wami źle. Ale ładnie Ci w tym kolorze. -Mama Anett próbowała jakoś rozweselić atmosferę, jednak na marne.
-Nie między nami, tylko z nim. Najgorsze jest to, że chyba nie do końca przemyślałam ten jego przylot tutaj, bo przecież to co widział w Japonii, jeżeli chodzi o tatę, to jakaś pieprzona iluzja. Przecież jak Oni się zgadają, to ta pijacka impreza nie wiem, ile potrwa. -Załamana An schowała twarz w dłoniach.
-Niczym się nie martw. Najlepiej się połóż, bo jesteś zmęczona. Przyjdę wieczorem. -Matka Anett wstała i posyłając im uśmiech wyszła, opuszczając mieszkanie.
-On nie wie, że masz zakaz przychodzenia na górę? -Zapytał Mateusz, obejmując siostrę.
-On o niczym nie wie i to jest najgorsze...
Takanori przedstawił Kaiowi swój plan, jednak lider nie był z tego zadowolony. Temari z racji tego, że miała za Kouyou zanieść jakieś dokumenty, trafiła na spotkanie reszty zespołu.
-Dziewczyny poleciały, no i Kris też, bo wiza, Kouyou poleciał wszyscy wiemy, dlaczego, a teraz ty nagle chcesz lecieć. -Yutaka nie ukrywał swojego niezadowolenia.
-Sprawdzałem swój grafik, te dwa tygodnie, kiedy chce lecieć nie mam nic, nawet małego wywiadu. Chcę tylko zrobić Rin niespodziankę, a Kouyou już tam jest, więc może być ciekawie. -Takanori nie dawał za wygraną.
-Ruki, jest sezon wywiadów przed trasą, Uruhy nie ma cały miesiąc, my jesteśmy zajęci, jak coś wypadnie to kto pójdzie? Plus papierkowa robota. -Kai rozsiadł się wygodniej na kanapie.
-To nic nie umawiajcie. Przecież między ich powrotem a trasą jest jeszcze trochę czasu, wtedy wszyscy razem odbębnimy te wywiady. Kouyou wystrzelił dwa dni wcześniej, że leci na cały miesiąc.
-Taka, na miejscu Kouyou, osobiście, nie wiem jak, dorwałbym tego kierowcę i własnoręcznie ukatrupił w męczarniach. Widziałeś w jakim był stanie przez ostatnie dni. Może ten czas sam na sam im pomoże to jakoś poukładać. Ale dobra, leć i daj mi spokój. Jakbym nie miał wystarczająco roboty. -Yutaka pokręcił w zrezygnowaniu głową.
-Jeżeli o Uruhe chodzi, to mam dziwne wrażenie, że jego problemy zaczęły się jak tylko Anett się tu pojawiła. -Nagle odezwał się Yuu.
-Coś w tym jest. -Stwierdził Akira patrząc przed siebie.
-No chyba jej teraz nie będziecie obwiniać. -Wtrąciła oburzona Temari.
-Nikt jej nie obwinia... -Zaczął basista. -Po prostu twój ojczulek sprowadził ją dla siebie, po to, by się zabawić. Kiedy okazało się, że zostaje na stałe narobił sam sobie bałaganu, a teraz wielką miłością próbuje to naprawić.
-Jakby nie patrzeć to artykuły były o niej. -Stwierdził Yuu.
-Ale gdyby nie sprawa z Lisą, Mitsutake nie miałby się za co mścić, a Kiyomi zawsze była jakaś dziwna, a Miko mogła odpuścić, kiedy był na to czas. -Akira zagryzł wargę.
-Czyli to jego wina? -Zapytała brunetka.
-Wychodzi na to, że tak. Kiedy widziałem go przed lotem, wyglądał tak samo, jak wtedy, kiedy dowiedział się o twojej rzekomej śmierci, Asami. O niczym nie masz pojęcia. Od tamtego momentu był, jest i zawsze będzie dupkiem, pieprzonym skurwysynem, szczególnie jeżeli chodzi o kobiety. Nie wierze, że miłość do An tak go zmieniła, skrzywdzi ją jeszcze nie raz, a mógł odpuścić. Mógł odpuścić, kiedy się pojawiła, mógł odpuścić, kiedy chciała odejść ze względu na jego dziecko z Miko. To On wprowadził ją na tą całą mine z twoją matką. Najpierw chciał, żeby go nienawidziła, potem mu się odwidziało, zaciągnął ją do łóżka kilka godzin po tym, jak oświadczył się Miko. Mógł to już zostawić, ale nie, znowu włączyła mu się faza na nienawiść i obrażanie jej. To, że wcześniej spała ze mną czy Akirą nie było wtedy istotne, nie miał prawa wyzywać jej od dziwek, tylko dlatego, że wykorzystał fakt, że coś do niego czuła. Wykorzystał ją, a potem obrażał, nic dziwnego, że nie chciała wrócić. Jak w końcu wróciła, nawet się do niej nie odezwał i nagle na pstryknięcie palcami zaczęli być razem. Dlatego stwierdziłem, że jego problemy zaczęły się od kiedy pojawiła się Anett. Twój ojciec chciał się po prostu zabawić, jak to miał w zwyczaju, a potem kombinował, tylko szkoda, że nie w tą stronę, żeby jego zamiary nigdy nie wyszły na jaw. -Yuu na koniec swojego wywodu ciężko westchnął.
-Tylko, że na ile ich znam, na tyle wiem, że są razem szczęśliwi, a z tego co mówicie, w ogóle nie powinni być razem. -Temari patrzyła na każdego z kolei. -Przecież sami chcieliście, żeby zakończyli tą grę i się związali w końcu.
-Tak, to prawda, ale to było zanim okazało się, że Miko była w ciąży i zanim twoja matka się pokazała. Czyli zanim wyszły te wszystkie komplikacje. To nie tak, że Anett jest idiotką, że z nim jest, nie. Kochają się, są razem, są szczęśliwi, ale ich związek generuje ciągle same problemy. Cieszymy się, że są razem, ale Kouyou musi w końcu ponieść konsekwencje tego co robił. -Tym razem wypowiedział się Kai.
-Jestem w stanie założyć się o to, jak to się skończy. Albo zostawi ją w najbardziej nieodpowiednim momencie, albo w najgorszy możliwy sposób, albo będzie ją zdradzał. -Reita spokojnie wymienił wszystkie trzy “albo”, jak gdyby nigdy nic, a do Temari coś dotarło.
-Już ją zdradza. -Szepnęła dziewczyna pod nosem.
-Co? - Zapytał Takanori.
-Nie, nic. -Temari się speszyła. Przecież obiecała, że nikomu nie powie.
-Dobra, nie ma co gdybać, zbieramy się. -Zarządził lider i zniknął za drzwiami, jak i Takanori i Yuu. Temari i Akira zostali sami.
-Nie wierze, że taki jesteś. -Rzuciła nagle brunetka.
-O co Ci chodzi? -Akira zmarszczył czoło zaskoczony.
-Zakład o to, jak się rozstaną, serio?! Spoko, załóżmy się i już Ci powiem jaki jest wynik. Zdradza ją, i co najlepsze, to zdradza ją z Kiyomi. No i co tak patrzysz? -Temari dopiero po chwili zrozumiała, dlaczego basista tak nagle szeroko otworzył oczy. -Cholera, miałam nikomu nie mówić.
-Temari, skąd ty to niby wiesz? -Akira nie wierzył w to co usłyszał, przecież to przed chwilą, to był tylko głupi żart.
-Widziałam ich jak się całowali. W sumie jakbym nie przyszła, to pewnie skończyli by w łóżku, tak to wyglądało. Błagał mnie, żebym nic nikomu nie mówiła, w sumie jak Anett się dowie, to się załamie. Ale z drugiej strony powinna wiedzieć, przecież Kouyou tą swoją wielką miłością może się co najwyżej podetrzeć.
Anett weszła do pokoju z szklanką wody, którą podała gitarzyście.
-Kouyou, mam taki pomysł, że może pójdziemy spać, chociaż na chwilę? Jestem padnięta, ty pewnie też. -Słowa wokalistki zostały bez reakcji. Uruha nawet się nie ruszył, by spojrzeć w jej stronę. -Kochanie, to nie twoja wina, przecież nie mogłeś przewidzieć...
-Czego? Że Miko będzie miała ten cholerny wypadek? Czułem to, ale uparłem się, żeby spotkać się z Hiroto, myślałem, że Kiyomi skupi się na tobie i chciałem pogadać o tamtym wypadku, więc zaproponowałem, żebyś jechała ze mną. Dopiero pamiętnik Yumi uświadomił mi, że to Miko jest w niebezpieczeństwie. Ledwo co o tym rozmawialiśmy, a po chwili dostałem wiadomość ze szpitala. A miałem tyle okazji, by tego uniknąć.
-O czym ty mówisz? -Blondynka usiadła obok niego.
-Mogłem do niej nie wracać, potem mogłem z nią zostać, bylibyśmy już po ślubie i było by po wszystkim. Mogłem Cię posłuchać i być z nią ze względu na dziecko, a na koniec, mogłem po prostu nie jechać. -Brunet westchnął, a Anett wiedziała, że to co za chwilę powie, nie będzie odpowiednie do tej sytuacji, ale miała dziwne przeczucie, że powinna nim wstrząsnąć.
-Kouyou, ale to było i nic na to nie poradzisz. Nie cofniesz czasu, dlatego błagam Cię, wróć do teraźniejszości, do rzeczywistości, bo jeszcze jestem ja i też Cię potrzebuje. Mam Ci przypomnieć, że jesteśmy w tym razem? Mam Ci przypomnieć, że oboje czekaliśmy na to dziecko? Że zgodziłam się być z tobą i je wychowywać? Razem czekaliśmy, razem urządzaliśmy pokój, razem zastanawialiśmy się, co dla niej będzie najlepsze. Tak, miałam Ci tego przez jakiś czas nie mówić, ale Miko nawet zdradziła mi płeć, kiedy tylko się dowiedziała. Przez te dwa tygodnie nikt poza Miko nie zapytał się mnie, jak ja się czuję, wszyscy skupili się na was, nawet ja na tobie. Wszyscy odsuwają mnie na bok, bo to nie moje dziecko, ale przecież to my mieliśmy stworzyć rodzinę. Mimo, że mnie to przerażało, czekałam z nadzieją, że wszystko się ułoży, ale nie mam już siły w to brnąć. Przestań się obwiniać za coś, na co nie miałeś wpływu. Jeśli naprawdę tego nie widzisz, to rzeczywiście byłeś, jesteś i zawsze będziesz dupkiem. -Po tych słowach Anett wstała, przeszła na drugą stronę łóżka i po prostu się położyła. Kouyou spojrzał na zegarek, uświadamiając sobie, że przesiedział nieruchomo prawie godzinę, oraz że An miała rację. W końcu się podniósł i poszedł się przebrać w coś wygodniejszego. Sen to nie był głupi pomysł. Szybko wrócił do pokoju i położył się obok blondynki, przytulając ją do siebie.
-Wszystko się ułoży, zobaczysz. -Szepnął cicho, a kobieta jedynie obróciła głowę w jego stronę.
-Mam do Ciebie jedną, jedyną prośbę na czas jak tu jesteśmy. Pod żadnym pozorem nie pij z moim ojcem, nawet niech Ci to przez myśl nie przejdzie. Później wytłumaczę Ci, o co chodzi, teraz naprawdę nie mam siły. Mam nadzieję, że to przeklęte gestapo da mi chociaż trochę pospać zanim przyjdzie. -Anett od razu wtuliła się w Kouyou, ale zaraz poczuli, jak coś małego wskoczyło na łóżko.
-O nie, nie ma opcji. -Uruha spojrzał na psa idącego w stronę jego twarzy.
-Jak to nie? -W tym momencie można by powiedzieć, że Anett i Kiko mieli takie same miny, a kiedy pies położył się obok blondynki, spojrzeli na niego wzrokiem zbitego szczeniaczka. -Patrz jaki jestem śliczny i słodki, zaraz naprawdę sobie pójdę. -Powiedziała An.
-Przyszło mi spać z psem, świetnie. -Kouyou nagle poczuł, jak pies kopnął go tylnymi łapami.
-Wybacz, ma taki tik nerwowy. -Wokalistka uśmiechnęła się głupkowato.
-Świetnie... -Mruknął Kouyou pod nosem i w końcu zamknął oczy. Na szczęście oboje szybko zasnęli, a Kiko po kilku minutach znudzony leżeniem po prostu sobie poszedł.
sory, Kaczysław, ale z piesełem nie wygrasz
OdpowiedzUsuńjuz się boję spotkania ojca An i Kaczysona, czuję że będzie masakra