6 lis 2020

Rozdział 25

Przypominam o ankiecie Tutaj, tym bardziej, że zostało zaledwie kilka dni, a mamy jeden-jeden, więc... Do dzieła!
A! I przeczytajcie koniecznie to co napisałam pod rozdziałem :)

Rozdział 25: 


           Gdy Anett zasnęła, Kouyou postanowił zaryzykować i mając nadzieję, że kobieta się w tym czasie nie obudzi, wyszedł. Wiedział, że nie zajmie mu to dużo czasu. Po zaledwie 10 minutach drogi samochodem był pod blokiem, w którym mieszkała Miko. Miał nadzieję, że blondynka jest w mieszkaniu, przecież w razie czego, ze względu na Anett, nie mógł na nią czekać. 

Przełknął głośno ślinę i zapukał do jej drzwi. Po chwili zobaczył zaskoczoną blondynkę. 

-Kouyou? Co ty tu robisz? -Zapytała Miko, ale Uruha bez słowa wszedł do jej mieszkania, tak po prostu ją mijając.  

-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? Na imprezie, prawda? Dlatego zamknęłaś Anett na tym cholernym tarasie! -Kouyou się uniósł, mimo, że wiedział, że niepotrzebnie. Miko widząc jego wściekłą twarz zrozumiała, że mężczyzna domyślił się prawdy. 

-Dokładnie... -Szepnęła kobieta, uciekając wzrokiem w bok. -Wiedziałam, że zaraz do niej polecisz. W końcu to Anett, nic nie jest ważniejsze od niej! Nawet to, że jestem z tobą w ciąży! -Miko w tym momencie chciała to po prostu z siebie wyrzucić. Wyrzucić gniew jaki czuła szczególnie do swojej osoby. Kouyou patrzył na nią przez chwilę, jakby to co blondynka powiedziała usłyszał po raz pierwszy, a przecież wiedział. Tylko dlatego przyjechał, chciał to usłyszeć... Miko jest w ciąży i to jego dziecko. 

Gitarzysta pozwolił sobie usiąść na kanapie, chowając twarz w dłoniach. 

-Bo tak jest. -Spojrzał na kobietę, która usiadła właśnie obok niego. -Jak to się w ogóle stało? Za każdym razem byłem pewien... 

-To moja wina... -Zaczęła Miko. -Pomyślałam, że jeśli zajdę w ciążę zanim mnie zostawisz, to nie odejdziesz. Domyśliłam się, że mnie z nią zdradzałeś. Wszystko dokładnie zaplanowałam, wiedziałam, że nie zrezygnujesz... 

-Czyś ty zwariowała?!?! -Uruha jej przerwał, od razu stając na równe nogi. Miko nie musiała kończyć, wiedział co zrobiła. -Przekułaś moje prezerwatywy! Skąd wiedziałaś, gdzie je w ogóle trzymam, co? - Patrzył na nią z przerażeniem w oczach. Zaraz w jego głowie zrodziła się jedna myśl... A co, jeśli robiła to regularnie i mógł trafić na felerną sztukę wtedy... Z Anett. Wręcz się w nim coś zagotowało. -Kiedy?! Kiedy to zrobiłaś?! 

-Nie jestem głupia! Widziałam, gdzie je chowasz! -Krzyknęła Miło, mając już dość wrzasków gitarzysty. -To było na tydzień przed, zanim ty... Zanim mnie zostawiłeś. -Blondynka schowała twarz w dłoniach, ukrywając przed mężczyzną łzy. Kouyou poczuł, jak kamień spadł mu z serca. 

-I tylko wtedy? -Dopytał do pewności, a kobieta kiwnęła głową twierdząco w odpowiedzi. -No tak, gdyby Anett była w ciąży, było by już widać. -Mężczyzna zamyślił się na chwilę. -Miko, posłuchaj mnie teraz uważnie. Nie usuniesz tego dziecka, nawet o tym nie myśl. Urodzisz je. Ja wiem w jakiej jesteś sytuacji i pomogę Ci na ile to będzie możliwe, ale nie spodziewaj się nie wiadomo czego. Nie ważne co by się działo między mną, a Anett, nie wrócę do Ciebie. Łączy nas tylko to dziecko. -Powiedział chłodnym tonem, podchodząc do drzwi. -A i jeszcze jedno. Nikomu ani słowa o dziecku. Nie chcę by Anett dowiedziała się przypadkiem. Sam jej to powiem w najbardziej odpowiednim momencie, na pewno nie teraz. -Po tych słowach Miko usłyszała trzask drzwi. Od razu się rozpłakała. Od kiedy się rozstali błagała, by to nie wypaliło, żeby nie była w ciąży, ale jak na złość... Nosiła pod sercem dziecko jej ukochanego, który jej nienawidzi. 


           Kiedy Kouyou wrócił do mieszkania, Anett krzątała się po kuchni. Będąc niezauważonym podszedł do niej i objął ją od tyłu. Mimo tego wszystkiego co się wokół działo, Ona niesamowicie na niego działała. Boże, jaką On miał teraz ochotę się z nią kochać. Jednak zaraz odrzucił brudne myśli na bok, przecież Anett była chora i na pewno nie miała ochoty na skonsumowanie ich związku. Oby kobieta tylko nie wyczuła wybrzuszenia na wysokości jego krocza. 

-Myślałam, że pojechałeś do siebie. -Anett mówiąc to, odłożyła czajnik i wtuliła się w niego plecami. Była zdecydowanie za blisko, a gitarzysta niekontrolowanie zadrżał z podniecenia, przełykając przy tym głośno ślinę. „Cholera. Kobieto, czy ty zdajesz sobie sprawę z tego co właśnie ze mną robisz?” Pomyślał, czując ruch jej tyłka przy swoim kroczu. 

-Mówiłem, że zostanę u Ciebie, dopóki nie poczujesz się lepiej skarbie. Musiałem po prostu coś załatwić. -Brunet odpowiedział spokojnie, obserwując jak Anett odwraca się do niego przodem i ukradkiem spogląda w dół, tam, gdzie raczej teraz nie powinna.  

-A to nie przypadkiem tak, że chcesz poczekać, aż poczuję się lepiej, żeby się do mnie dobrać? -Zapytała Anett, posyłając w jego stronę swój wredny uśmieszek numer trzy.  

-Nie. -Uruha zaśmiał się głupkowato. -Na to poczekam, aż sama będziesz chciała... -Przerwał przykładając usta do jej ucha. -Słodko pojęczeć z rozkoszy, którą z wielką przyjemnością Ci dam. -Wyszeptał kuszącym głosem. Nagle poczuł, jak każdy mięsień kobiety się spiął. No, mówienie jej czegoś takiego do ucha i takim głosem po wydarzeniach na bankiecie nie było dobrym pomysłem. Jeszcze było o wiele za wcześnie. 

-Przepraszam.  -Szepnął, patrząc jej w oczy. Anett uciekła na chwilę wzrokiem.  

-Kiedyś to przejdzie... Jak przestanę o tym myśleć. -Anett spokojnie odpowiedziała, uśmiechając się do niego. Na siłę chciała go oszukać, że to nic nie zmieniło, ale oboje wiedzieli jaka była prawda.  

-No to ja się jednak przejdę do łazienki. -Kouyou ponownie głupkowato się zaśmiał, drapiąc po głowie z zakłopotania. 

          Gdy wyszedł po zimnym prysznicu, ogarnęło go zmęczenie. W końcu nawet kaca nie miał, kiedy wyleczyć. W sumie głowa przestała go boleć, gdy tylko zadzwonili z wytwórni, że ma przyjechać. Czyżby stres był jakimś cudownym lekiem na kaca mordercę? Nie, to raczej nie to. 

Gdy wszedł do sypialni, Anett już spała. Uśmiechnął się pod nosem, myśląc, że sen jej dobrze zrobi, przynajmniej przesypiając cały ten dzień, nie musiała myśleć o tym, co się wydarzyło. Położył się obok kobiety, jeszcze raz, spokojnie kładąc dłoń na jej czole. Westchnął, mając nadzieję, że za niedługo Anett będzie zdrowa i będzie miała wystarczająco siły, by udźwignąć to wszystko, a przecież Noritoshi to był dopiero początek. Mężczyzna ułożył się wygodnie, obejmując szatynkę, a ta przez sen wtuliła się w niego. Kouyou powoli zamknął oczy i mimo tak wielu myśli, które gromadziły się w jego głowie, udało mu się szybko zasnąć.  


           Minęły dwa dni. Anett czuła się już świetnie. Po chorobie nie zostało już praktycznie śladu, no prawie. Kaszel jeszcze dawał o sobie znać, ale nie występował tak często i nie był tak silny.  

Kouyou właśnie szykował śniadanie, gdy wokalistka okupowała łazienkę. Niespodziewanie Temari postanowiła ich odwiedzić, w końcu... Uruha nie widział córki od bankietu.  

Temari siedziała przy stole w kuchni, obserwując ojca. Wydawał się szczęśliwy, ale gdy miała okazję spojrzeć na jego twarz, w jego oczach widziała coś smutnego, jakby coś go męczyło. Ostatni raz widziała go takiego, na kilka dni przed przyjazdem Anett, a jeszcze wcześniej wtedy, gdy był w szpitalu.  

-Kouyou, a jak to z wami w końcu jest? No bo wtedy na imprezie widziałam, że coś się kręciło, ale teraz widzę, że coś Cię gryzie. -Zapytała młoda brunetka, nadal obserwując mężczyznę. Kouyou słysząc jej pytanie rozproszył się, a nóż przejechał po jego palcu. 

-Che!* -Krzyknął, odsuwając się od blatu.  

-No nie, zostawić to dziecko na chwilę samo w kuchni. -W tym momencie oboje spojrzeli na Anett, która pojawiła się w przejściu. Ubrana była w bluzę z jednej z ich tras koncertowych i wygodne jeansy, a na jej stopach gościły słodkie kapcie przypominające pandy. Świeżo wysuszone włosy spięła w niedbały kok, w ogóle nie przejmując się makijażem. Teraz tak patrząc, Kouyou miał wrażenie, że Anett bez makijażu wygląda, jak gdyby była w wieku jego córki, a przecież była od niej osiem lat starsza i nie była Azjatką. Specjalnych kosmetyków też w jej łazience, ani nigdzie nie widział, więc to może geny? Będzie musiał ją kiedyś o to zapytać.  

Szatynka podeszła do gitarzysty. Stając lekko na palcach czule ucałowała jego wargi. Następnie ujęła jego dłoń, oglądając krwawiący palec.  

-Do wesela się zagoi. -Rzuciła przewracając oczami, mówiąc po swojemu, a Uruha szybko sięgnął po chusteczkę. Dopiero po chwili do ich uszu dotarł gwizd i oboje spojrzeli na brunetkę, która patrzyła na nich z uśmiechem od ucha do ucha. 

-No w końcu! A tyle się was prosić trzeba było. To, kiedy doczekam się braciszka? -Ostatnie słowa Temari wypowiedziała oczywiście żartem, patrząc jak nagle mina mężczyzny się zmienia. Jakby coś go ugryzło. “Szybciej niż się spodziewasz” pomyślał Kouyou, patrząc na córkę, jednak zaraz się uśmiechnął. 

-Wiesz kochanie, nie taka jest kolej rzeczy. Raczej nie dotarliśmy jeszcze do tej bazy. -Odpowiedział gitarzysta, obejmując Anett.  

-Wiesz kochanie, my jeszcze nie dotarliśmy do bazy zwanej “seks”. -Tym razem odezwała się Anett, kierując swoje słowa w kierunku Uruhy. Temari cicho się zaśmiała, a Kouyou spojrzał na ukochaną, mrużąc niebezpiecznie oczy. 

-A tak w ogóle, to dlaczego przyszłaś? Mówiłaś, że chciałaś o coś zapytać. -Kouyou odezwał się do Temari, która zaraz zakryła oczy pod swoją grzywką, opuszczając delikatnie głowę. 

-Tak. Bo Daisuke wrócił do Tokyo i chciałam zapytać, kiedy wracasz do domu? -Temari uśmiechnęła się niepewnie.  

-Chciałabyś mieć chatę wolną co? Niestety, masz pecha, bo dzisiaj wracam. -Gitarzysta ubrał na twarz swój chytry uśmieszek, wiedząc, co ta młoda dwójka planowała. Sam przecież kiedyś był młody.  

-Ej! Wymyśliłeś to teraz, bo powiedziałam Ci, że mój chłopak przyjeżdża! -Temari nie ukrywała oburzenia. 

-Nie. Naprawdę dzisiaj wraca, bo go wyganiam. -Wtrąciła Anett, która akurat zabierała kubek spod ekspresu do kawy i sięgnęła po karton z mlekiem. -Nie chce mnie puścić na zakupy, więc niech chociaż w spokoju posprzątam, bo nawet się rozpakować nie zdążyłam.  

-Także, jak sama słyszysz wieczorem będę w domu. -Mówiąc to, Kouyou obserwował Anett, która po nagłym otrzymaniu sms’a wyszła, żeby go przeczytać.  

Anett nie znała tego numeru, ale treść wiadomości ją przeraził. Postanowiła jednak nikomu o niczym nie mówić, może to był po prostu głupi żart.  

-Kiedy zamierzasz jej powiedzieć? -Zapytała Temari, mrużąc oczy, a swoim głosem wyrywając gitarzystę z zamyślenia. 

-Ale... O czym? -Uruha zaskoczony pokręcił szybko głową. 

-No o Miko. Słyszałam, jak rozmawiała z kimś przez telefon o waszym dziecku. A po twojej mimice wnioskuje, że o tym wiesz. -Gitarzysta słysząc te słowa głośno westchnął.  

-Dlatego wystrzeliłaś z tym braciszkiem. Błagam, nic jej nie mów. Powiem jej w odpowiednim momencie, ale nie teraz. -Wyszeptał brunet, co chwilę zerkając, czy Anett nie wraca do kuchni.  

-O czym Temari ma mi nie mówić? -Zapytała szatynka, wchodząc i chwytając za swój kubek z kawą.  

-Em... Że te buty co Ci się podobały są na promocji. - Dziewczyna wymyśliła coś na szybko, a że wolała nie kłamać... 

-Co? -Anett skierowała swój wzrok na bruneta. -Widzisz Kyu, muszę wyjść!  

-Temari, o co chodzi? -Kouyou uniósł brew ku górze. Przecież Anett nie była zwolenniczką latania po galeriach handlowych. Młoda zaraz wyjęła z kieszeni telefon i podała go mężczyźnie.  

-O te chodziło? Dobrze pamiętam? -Temari jeszcze się upewniła, ale mina jej ojca ją rozbawiła. Kouyou patrzył to w ekran telefonu, to na Anett i tak kilka razy.  

-Anett, skarbie... Przecież ty się zabijesz na tych szczudłach. A tymi dziesięcioma centymetrami naprawdę nie masz się co martwić. -W tym momencie gitarzysta podszedł bliżej kobiety i spokojnie ucałował jej czoło**. -Widzisz jak idealnie? -Anett w odpowiedzi jedynie cicho się zaśmiała i spojrzała na niego.  

-Ale trafiasz w czoło, a nie w usta... Skarbie.  


           Kiedy Temari poszła, Anett zabrała się za sprzątanie. Kouyou postanowił jej pomóc i ogarnąć kuchnie i salon. Gdy skończył, zajrzał do jej pokoju. Z racji, że parapet był wystarczająco szeroki, Anett siedziała na nim, a patrząc przez okno, opierała głowę o szybę. Kouyou zauważył słuchawki w jej uszach. Ostrożnie do niej podszedł, przytulając ją.  

-Anett... -Szepnął, obserwując, jak kobieta wyjęła słuchawki z uszu. 

-Nie mogę o tym nie myśleć... -Jej wypowiedź przerwał dźwięk nowej wiadomości. -Od rana wypisuje. Co 5 minut, już nawet tego nie czytam. Nie chciałam Ci mówić, żeby Cię nie martwić, tym bardziej przy Temari, ale już nie mam siły. -Kiedy Anett mówiła dalej, Kouyou przechwycił jej telefon. Doskonale znał jej blokadę ekranu, nie była Ona dla niego żadną zagadką. Czytając wiadomości, które Anett otrzymywała od rana, wręcz się w nim zagotowało. Mężczyzna ją obserwował. Oprócz obleśnych treści, pisał jej co dokładnie robiła. Wiedział też, że Kouyou u niej był i skądś wiedział, że Anett na noc miała zostać sama.  

-Anett, posłuchaj. Ja podjadę do siebie, zrobię jakieś pranie, wezmę czyste ubrania i wracam, maksymalnie godzina, a ty nie wychodź. Błagam. -Mówiąc to, Uruha cały czas patrzył jej w oczy. Był przerażony wizją, że coś jej się stanie pod jego nieobecność. Anett jedynie pokiwała twierdząco głową. Wolała mu nawet nie wspominać, że pranie może zrobić u niej. W jej głowie zrodził się plan... 


           Temari wraz z jej chłopakiem siedzieli w jej pokoju. Dziewczyna po raz kolejny starała się mu wytłumaczyć, że nie mieszka już z swoim “ojcem”, tylko z jej biologicznym ojcem, czego chłopak nie rozumiał. Gdy po raz kolejny poczuła jego rękę na swoim udzie, chwyciła go za nadgarstek, ściągając jego rękę ze swojej nogi. 

-Daisuke, ty mnie w ogóle nie słuchasz! -Krzyknęła brunetka, odsuwając się od niego. -To nie On! On sobie mieszka dalej, gdzie mieszkał. Przez te pół roku jak Cię nie było tyle się działo... 

-Wiem kochanie, ale nadal nie mogę tego pojąć. -Odpowiedział chłopak, patrząc na dziewczynę. 

-Bo mnie nie słuchasz.  

-No to kim niby jest twój ojciec, co? Bo tej informacji unikasz jak ognia, a o tym, to chyba powinienem wiedzieć. -Słysząc jego słowa, wkurzona brunetka od razu zareagowała. Sięgnęła na półkę łapiąc za jakiś magazyn, który mu podała. 

-Po co mi to dajesz? -Oburzył się chłopak, patrząc na nią z niezrozumieniem w oczach. 

-Patrz na okładkę. -Temari spokojnie usiadła ponownie obok niego. 

-No Uruha z the GazettE, no i? Chwila, nie powiesz mi, że to twój ojciec. Nie powiesz mi, że facet, do którego zdjęć się śliniłaś to twój stary. -Daisuke zaczął się śmiać, ale widząc minę swojej dziewczyny spoważniał. -Ty mówisz serio. 

-Nie musisz mi przypominać. Na samą myśl o tym, chce mi się wymiotować, ale to prawda. Ale jest spoko. Nie kontroluje mnie na każdym kroku, zresztą... Teraz jest zajęty swoją nową dziewczyną. -Temari z racji tego, że okno jej pokoju znajdowało się z przodu domu, usłyszała cichnący warkot silnika, a zaraz zamykającą się bramę wjazdową. -Świetnie. Nawet go poznasz, bo serio wrócił.  

-W to, że jest twoim ojcem jakoś uwierzę, ale, że ma dziewczynę, taką na stałe, to jakoś nie. -Chłopak ponownie się zaśmiał, ignorując słowa brunetki. 

-Poważnie mówię. W sumie jakby nie ja, to pewnie nadal by się do niej tylko ślinił.  

-Wielki Uruha nie poradziłby sobie z poderwaniem dziewczyny? Serio? Temari, nie rozczulaj mnie.  

-Bo to nie ta liga. No i dużo przeszli, od kiedy przyjechała do Japonii. -Temari zauważyła, że Daisuke chciał coś powiedzieć, ale rozmowę przerwały im otwierające się drzwi do jej pokoju, w których pojawił się Kouyou. 

-Więc to ty jesteś Daisuke. -Powiedział Kouyou, krzyżując ręce na wysokości swojej klatki piersiowej. Patrzył na chłopaka mrużąc niebezpiecznie oczy. Jego czarne, długie włosy spięte były w kucyk, a na policzku chłopaka zauważył bliznę. Na jego ubiór nie zwrócił większej uwagi, po prostu bluza i jakieś jeansy. -Macie szczęście. Muszę u niej zostać jeszcze trochę. W sumie przyjechałem na chwilę.  

-Tato, coś się stało? -Zapytała Temari, podchodząc do mężczyzny. Oboje wyszli z pokoju, a Uruha zamknął za nimi drzwi. 

-Nic wielkiego, po prostu się martwię. Od rana dostaje dziwne wiadomości, chyba od Noritoshiego. Nie mogę jej zostawić samej. -Wytłumaczył gitarzysta. 

-Jasne, rozumiem. Tylko nie pakuj się w kłopoty. -Temari uśmiechnęła się do niego i wróciła do swojego pokoju. 

-Niech zgadnę. Akuha to prawda. -Daisuke uśmiechnął się złośliwie, gdy dziewczyna usiadła obok niego. 

-Akuma i Uruha? Powaliło Cię? Oni się nie cierpią. -Brunetka dobrze wiedziała, że prawda dotycząca tego, z kim jej ojciec jest powinna zostać tajemnicą. Jednak zaraz znowu poczuła na sobie jego dłonie. Serio? Czy On nie mógł sobie darować? Rozumiała, że wrócił kilka dni temu po tym, jak go długo nie było, ale przy każdym spotkaniu się do niej dobierał.  

-Daisuke, możesz przestać? Nie jestem w nastroju. -Dziewczyna powiedziała spokojnie, ponownie się od niego odsuwając.  

-Od kiedy wróciłem nie jesteś w nastroju... -Mówiąc to, zaczął delikatnie całować jej szyję. 

-Daisuke! -Temari wręcz została zmuszona by wstać. 

-Myślałem, że przez te pół roku coś zrozumiałaś. -Chłopak po prostu wstał i mijając ją, wyszedł trzaskając drzwiami. Dziewczyna oparła się o ścianę ciężko wzdychając, gdy zajrzał do niej jej ojciec. 

-Coś się stało? Wyszedł jak poparzony. -Kouyou podszedł do niej.  

-Nie, nic. Ja chyba po prostu nie rozumiem roli kobiet w związkach. -Temari ponownie westchnęła. Kouyou zrozumiał o co chodziło i pokręcił głową.  

-Temari, pamiętaj, nikt nie może Cię do niczego zmusić. Nie ważne, czy to pierwszy raz, piąty, czy setny, nie może. Nie na tym polega związek dwóch osób. Jak dobrze pamiętam to... Możesz porozmawiać o tym z Anett jak to wszystko się uspokoi. -Mężczyzna przytulił córkę, starając się ją pocieszyć.  


           Anett oczywiście nie miała zamiaru słuchać Kouyou. Zaraz po jego wyjściu i odczekaniu 10 minut ubrała się ciepło i wyszła na spacer. Chciała po prostu pochodzić, posłuchać muzyki i poukładać swoje myśli. Nagle w tłumie zauważyła Takao i... Rin? Nie, na pewno jej się przewidziało, to nie mogła być jej przyjaciółka. Chciała do nich podejść i się upewnić, jednak zatrzymał ją dźwięk powiadomienia. Wolała sprawdzić, czy to nie Uruha, który odkrył, że nie ma jej w mieszkaniu, ale pewnie w takiej sytuacji by dzwonił. Jednak nie, to znowu był ten obcy numer z informacją, że ją widzi. Zaraz dostała kolejną wiadomość z dokładnym opisem miejsca, gdzie stała i tym w co była ubrana. Postanowiła się nawet nie rozglądać, tylko od razu wrócić do mieszkania. Szła szybko, nie rozglądając się, nawet zbytnio nie patrzyła przed siebie i to był jej błąd. W pewnym momencie wpadła na kogoś, kogo teraz zdecydowanie nie chciała spotkać... 

          Temari obiecała, że wszystkim się zajmie, zarazem przekonując go, że powinien jak najszybciej wrócić do Anett. Szybko spakował potrzebne rzeczy i wsiadł do samochodu. Jadąc przez miasto, już niedaleko jej domu, sam nie wierzył swoim oczom. Anett szła przez miasto, jak gdyby nigdy nic! Widząc, że dziewczyna kieruje się w stronę blokowiska, na którym mieszka, nawet się nie rozglądając postanowił dać jej nauczkę. W miarę szybko udało mu się zaparkować kawałek dalej i poszedł w jej stronę. Specjalnie pozwolił, by kobieta na niego wpadła. 

-Kouyou? -Anett patrzyła na niego z przerażeniem w oczach. Przełknęła głośno ślinę, jednak nie uciekała. Ale przecież miał wrócić później.  

-Pogadamy w domu. -Warknął Kouyou, chwytając ją pewnie za rękę i prowadząc do samochodu. Po drodze żadne z nich się nie odezwało, ale złość gitarzysty była wyczuwalna. Po chwili byli już w mieszkaniu. Anett chciała pójść do swojego pokoju, jednak szybko poczuła ucisk na swoim nadgarstku. 

-Co ty sobie myślisz?! Nawet Cię nie prosiłem, ja Cię błagałem, żebyś nie wychodziła! Ale ty swoje! -Mężczyzna nie umiał powstrzymać złości, chociaż nie. To nie była złość ani rozczarowanie, to był po prostu strach o ukochaną.  

-Sam nie lubisz, jak ktoś Cię kontroluje, to nie kontroluj innych! -Anett wyrwała rękę z jego uścisku i już miała się odsunąć, gdy mężczyzna mocno ją do siebie przytulił. 

-Anett... Ja rozumiem, że czujesz się dobrze, ale jeszcze nie wyzdrowiałaś do końca. Po drugie, mogłaś nie trafić na mnie, tylko na niego i nawet bym nie wiedział. Gdyby coś Ci się stało, nigdy nie wybaczyłbym sobie, że zostawiłem Cię chociażby na minutę. Ja się o Ciebie martwię, w dodatku panicznie się boję, że Cię stracę... 

-Przepraszam. -Szepnęła kobieta, wtulając się w niego i słuchając bicia jego serca. 

 __________

 *No “cholera” no... Tylko chciałam, żeby tak jakoś lepiej brzmiało. Żeby nie było, że nie sprawdziłam: https://www.japonski-pomocnik.pl/wordDictionaryDetails/24099/-/%E3%83%81%E3%82%A7 

**Jeżeli ktoś wyobrażał sobie Akume z linijką przy twarzy i mierzącą, dokąd sięga Uruszce, to tak... Tak rzeczywiście było xD 


No idiotka... Skończona idiotka z tej Miko xD 

Nie wiem co się ostatnio ze mną stało, ale pisanie w tym tygodniu szło mi doskonale (Szczególnie, kiedy miałam kłaść się spać). Także jestem odrobinę do przodu. 

Zapraszam was też na The only way to free souls, gdzie pojawił się nowy rozdział. 

A co do mojego pisania to... Tak się zastanawiam, jednak ankieta pojawi się w następnym tygodniu. Ponieważ lektury na wattpadzie trochę mnie zainspirowały (Nie, nie yaoi, to tego nie jestem stworzona) i zaczęłam pisać coś nowego. Mam już kilka rozdziałów i nie będzie to takie długie jak to (Jakieś 15-25) rozdziałów) i się tak zastanawiam, czy chcielibyście już teraz coś w nieco innej odsłonie z Uruszką w roli głównej? Na spokojnie się zastanówcie, a głosowanie zaczniemy w przyszłym tygodniu.

Oj, wiem, długo dzisiaj, ale jest jeszcze jedna sprawa. To już drugi rozdział, z którym mam problem, żeby go dodać. Nie wiem czemu, ale blogger ma problem z wklejonym tekstem i nie używa do niego ustalonego przeze mnie koloru czcionki. Na dniach będę starała się to ogarnąć, jednak może być i tak, że przyszłe rozdziały też będą z problemami. Sami widzicie jak to wygląda, a ja nie mam pomysłu jak to naprawić, więc zostawiam już tak. Także jakbyście widzieli jakieś zmiany dotyczące tekstu, to znaczy, że próbuję zrozumieć i naprawić ten błąd. A jeżeli ktoś ma pomysł, co blogger takiego zrobił, że nie działa tak jak działał, to proszę, dajcie znać. 

Do następnego :3

1 komentarz:

  1. No co za.... babo, ja tu zawału dostałam, a Anett se na Kaczuche wpada, noo
    Ale tego "stalkera" powinna zgłosić od razu
    Temari, trzymaj swoje majtki dla kogoś wartościowego, a nie bęcwała który myśli o jednym!
    Hm hm hm... Takao, co ty kombinujesz?

    OdpowiedzUsuń