13 lis 2020

Rozdział 26

 Rozdział 26: 

          Minęły kolejne trzy dni, a Anett mogła w końcu wrócić do pracy. Znaczy mogła w końcu wyjść. Jeszcze zdarzały się sprzeczki między nią, a Kouyou o to, że wtedy wyszła, ale gitarzysta zaraz wpadł na pomysł jak pozbyć się natręta. Screeny wiadomości, które otrzymywała Anett wysłał do jego ojca. Nagle wszystko ucichło, nawet zarzuty o pobicie zostały wycofane. 
Jednak wokalistka zostawała sama jedynie na czas, kiedy gitarzysta wychodził do studia. Tego ranka musiała sobie sama poradzić z dojazdem do studia. Kouyou w końcu zgodził się wrócić do siebie. Dodatkowo Anett wiedziała, że gitarzysta był z kimś umówiony, więc pewnym było, że mężczyzna nie będzie rano w stanie prowadzić. Nawet Temari zdążyła ją już poinformować o jego stanie, a raczej o tym, o której wrócił, kłócąc się z schodami o to, że istnieją. Raczej tego dnia nie spodziewała się, że Uruha zjawi się w pracy.  
Jakoś udało się wokalistce przeżyć te tłumy w metrze i na szczęście nikt jej nie rozpoznał. Ale tak odzwyczaiła się od podróżowania komunikacją miejską, że nie mogła się doczekać, aż w końcu wyjdzie z pociągu. W studiu każdy zajął się swoją robotą, a szatynce kazali czekać w ich pokoiku. Po niedługim czasie Anett usłyszała zza drzwiami śmiech Takao, Ayuko i jeszcze jakieś kobiety, ale... Dobrze znała ten głos. To nie mogła być... 
-Anett, poznaj proszę... -Zaczęła Ayuko, tuż po tym jak weszli w trójkę do środka. Nie zdążyła nawet dokończyć, gdy Anett zerwała się z miejsca. 
-RIN!! -Krzyknęła wokalistka, podbiegając do przyjaciółki i wieszając się jej na szyi. -Co ty tutaj robisz?  
-Pracuję. -Odpowiedziała czerwonowłosa, kiedy wokalistka w końcu się od niej odsunęła i pozwoliła jej oddychać. Takao w tym czasie wolał się ewakuować, więc po prostu opuścił pomieszczenie. 
-Tak. Katherine początkowo miała być tylko twoją asystentką do spraw japońsko-polskich, ale sama wiesz jaka jest sytuacja i zgodziła się też przejąć moje obowiązki, dopóki nie wrócę. -Powiedziała Ayuko, uśmiechając się do dziewczyn. 
-To ty już...? -Zapytała Anett, patrząc ze smutkiem w oczach na brunetkę. 
-Nieee. -Ayuko się zaśmiała. -Yutaka jeszcze pozwala mi pracować, no ale w trasie ktoś będzie musiał odwalić tą całą brudną robotę. Dobra, ja wracam do biura ogarniać te wasze terminarze i wywiady. -Po tych słowach Ayuko wyszła, zostawiając przyjaciółki same.  
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że przylatujesz? -Anett nadal nie mogła uwierzyć, że jej najlepsza przyjaciółka właśnie stoi przed nią, w wytwórni w Tokyo i że w dodatku będą razem pracować.  
-Bo chcieli zrobić Ci niespodziankę. Ale teraz będziesz musiała mi o wszystkim... Powtarzam WSZYSTKIM mówić. Ale najpierw, przywiozłam Ci kogoś. -Po tych słowach Rin otworzyła drzwi, znikając na chwilę za nimi, a gdy wróciła, oczom Anett ukazał się charakterystyczny futerał na gitarę.  
-Ruru! Skarbie mój kochany, w końcu tu jesteś. -Rin przez chwilę obserwowała zaskoczona, jak An z większym entuzjazmem przytulała gitarę na przywitanie niż ją. Zaraz szatynka postanowiła wyjąć gitarę i usiadła z nią na kanapie.  
-Zastanawiam się, dlaczego nie wzięłaś jej od razu. Jednak dogadałam się z twoimi rodzicami i ją wzięłam. -Czerwonowłosa usiadła naprzeciwko, obserwując, jak Anett zaczęła brzdąkać na swoim akustyku.  
-Bałam się, że się uszkodzi w transporcie, ale dzięki. -Anett posłała w stronę Kathrine uśmiech. -No i struny muszę w końcu wymienić. -W tym momencie zajrzała do kieszeni futerału. Było tam wszystko poza... Strunami. -No tak, zostawiłam je w szufladzie biurka. No nic, muszę się przejść do sklepu.  
-A propos sklepu... Widziałam dzisiaj Krisa jak się tu kręcił. -Rin zmarszczyła czoło. Nie przepadała za szatynem i wiedząc, że On też jest w Japonii wolała go nie spotkać. 
-Kris pracuje z nami od dzisiaj. Tyle, że On zajmuje się sprzętem, a nie papierkową robotą. -Anett wyszczerzyła się, spodziewając się reakcji przyjaciółki na tą wiadomość. 
-An... Nieee.- Katherine westchnęła, patrząc błagalnym wzrokiem na szatynkę.  
 
           Obudził go dźwięk jego budzika. Ból głowy jaki poczuł był ogromny... Nie, koszmarny... Nie! Makabryczny! Z trudem się podniósł, próbując sobie przypomnieć, jak w ogóle dotarł do domu. Obok jego łóżka znajdowała się butelka z wodą. Pewnie Temari ją tutaj położyła zanim wyszła na uczelnię. Siedział przez chwilę na łóżku, przecierając dłońmi twarz, żeby jakoś się rozbudzić. Przecież musiał jechać do studia, więc musiał szybko powrócić do żywych. Musiał! Przecież obiecał Anett, że razem gdzieś wyjdą wieczorem. Na samą myśli szeroko otworzył oczy. Kobieta go zabije, jeżeli odwoła spotkanie z powodu gigantycznego kaca mordercę. A obiecywał sobie, że nie wypije dużo. Cholerny Mikoto!  
W końcu udało mu się stanąć o własnych siłach i zajść do łazienki. W sumie nie miał daleko. Temari jeszcze nie odkryła, że za przesuwnymi drzwiami w jego sypialni znajdowała się spora łazienka... Tylko jego, prywatna łazienka. Gdyby dziewczyna odkryła tą wielką wannę albo wypasioną kabinę prysznicową, to nie wychodziła by stąd godzinami. A tak? Nikt o niej nie wiedział, więc miał spokój. Znaczy, Temari z powodu braku jego kosmetyków itd. W łazience na górze, domyślała się, że gdzieś jest ukryta jeszcze jedna, ale dotychczas nie odkryła, że drzwi do szafy na pół ściany w jego sypialni, wcale nie prowadzą do szafy, a do jego prywatnego królestwa.  
Masaż pod wręcz lodowatym prysznicem pozwolił mu się całkowicie rozbudzić, ale nadal pozostawał problem z bólem głowy. Reita coś mu wspominał o genialnym sposobie Anett, ale, że kawa z cytryną?! Ciężko wzdychając postanowił spróbować. Ubrał się, wysuszył włosy i poszedł do kuchni. Temari oczywiście znowu zostawiła wszystko na wierzchu. “Mogła by czasami po sobie posprzątać. Ja rozumiem, że rano się śpieszy, no ale... “Przeklinał w myślach, ale postanowił po prostu coś zjeść, wypić magiczną miksturę wiedźmy Anett i wezwać taksówkę. Tak to był plan idealny. 
Na śniadanie zjadł jajecznicę, zbytnio wyboru nie miał. W lodówce znajdowały się jedynie jajka, mleko i ta nieszczęsna cytryna, której teraz najbardziej potrzebował. Po kolejnej godzinie przekonywania się do życia w końcu znalazł się w taksówce, w drodze do studia. Nawet nie zauważył, kiedy ból głowy po prostu zniknął, zostało tylko wszechogarniające zmęczenie. Ale z tym sobie przecież da radę. Byle by Anett nie odkryła, do jakiego stanu doprowadził się poprzedniego wieczora, bo urwie mu głowę albo co innego. Ałć!! 
-No w końcu jesteś. Dwie godziny spóźnienia i nie powiesz mi, że Anett Cię przytrzymała. -Oczywiście na wejściu musiał spotkać Aoi’ego, który najwidoczniej miał nastrój do czepiania się. Naprawdę pod tym względem mógłby być ojcem Anett. Młodszy gitarzysta spojrzał na przyjaciela, ściągając na chwilę okulary przeciwsłoneczne.  
-Stary, serio? -Uruha spojrzał na niego błagalnie, gdy ten cicho zaśmiał się pod nosem, widząc, w jakim jest stanie. 
-Kouyou, ty naprawdę powinieneś przystopować z piciem. -Skomentował Yuu, kierując się za Uruhą do windy.  
-Od półtora tygodnia nie piłem nic. Wczoraj obiecałem sobie, że nie wypije dużo, a ostatnie co pamiętam, to jak Mikoto wyrywał jakąś laskę.  
-Ale ty chyba nie... -Yuu zaraz poczuł na sobie wzrok Kouyou ciskający piorunami w jego stronę. 
-Stary, ja nawet nie pamiętam, jak wróciłem do domu. Ale obudziłem się w ubraniach, żadnej obcej dziewczyny nie było obok i ani jednego kobiecego śladu na ciele, także spokojnie. Nie zdradziłbym jej, nawet po pijaku. -Kouyou wzruszył ramionami i oboje wysiedli z windy. Po chwili do ich uszu dotarł dźwięk gitary. Cholera! Przecież wczoraj zostawił swoją gitarę, żeby jej ciągle nie wozić. Kouyou poderwał się do biegu, a Yuu za nim. Kiedy otworzyli drzwi, oboje stanęli jak wryci. Anett siedziała na kanapie z obcą dla nich obu gitarą i coś przygrywała, chociaż oboje dobrze znali tą melodię. 
-Ładnie to tak kłamać? -Zapytał Uruha, kiedy dźwięk instrumentu ucichł. Anett spojrzała na nich, jak gdyby nigdy nic, chociaż obecność Kouyou ją zaskoczyła. 
-Widzę, że pogodziłeś się ze schodami. -Szatynka uśmiechnęła się wrednie. Uruha podszedł do niej, dając jej buziaka w czoło na przywitanie. 
-O czym ty mówisz? -Zapytał młodszy gitarzysta, siadając obok wokalistki. Anett chwyciła za swój telefon wchodząc w wiadomości. 
-O godzinie 3:42 Temari napisała mi, cytuję: “Właśnie wrócił. Kłóci się z schodami o to, że po cholerę istnieją, bo nie umie wczołgać się na górę”. -W tym momencie Yuu się roześmiał, klepiąc przyjaciela po ramieniu. Rin jedynie siedziała, patrząc na nich jak na wariatów, praktycznie ich nie rozumiejąc. Szatynka szybko rzuciła w jej stronę, że później jej wszystko wytłumaczy, a potem spojrzała na ukochanego, który prawdopodobnie ze złości zaciskał wargi.  
-Dobra, to twoje cudo zobaczę później i poważnie sobie porozmawiamy. -Kouyou się zaśmiał. -A my się bierzemy do roboty, masz jeszcze chwilę luzu, dobrze ją wykorzystaj. -Po tych słowach wstał i razem z Yuu wyszli. 
-Czyli mam jakąś godzinę. Zbieramy “Girl power” i idziemy na kawę? -Zapytała Anett, chowając gitarę. 
-Wiesz... Bo ktoś jeszcze przyjechał. -Powiedziała Katherine, uciekając wzrokiem przed przyjaciółką.  
-Kto jeszcze miał czelność zakłócić mój spokój? -Szatynka spojrzała na nią kątem oka.  
-Gabi przyleciała ze mną. W sumie Ona tylko na miesiąc, ale nie miałam serca jej odmawiać ze względu na Ciebie.  
-No to wyciągaj ją z ciepłego łóżka i idziemy! -Zawołała Anett pełna entuzjazmu. Zaraz obie wyszły, kierując się do królestwa Ayuko. Uprzednio pukając, weszły do biura. 
-Ayu, słońce... -Zaczęła wokalistka przysiadając na biurku brunetki. -Chodź na kawę i plotki, bo mam godzinę spokoju od tych pięciu napaleńców. -Ayuko w tym momencie spojrzała na szatynkę, jakby ta urwała się z choinki. 
-A nie możemy umówić się na wieczór? Nie wyrabiam z układaniem twojego terminarza. Wszędzie chcą wywiadów z tobą. -Brunetka patrzyła tym swoim błagalnym wzrokiem, chociaż wiedziała, że Akuma jest cholernie uparta.  
-Wiesz, mam już pewne plany na wieczór. -Odpowiedziała Anett z uśmiechem na twarzy, nie zwracając uwagi, że do biura właśnie wszedł menadżer. 
-Taa. Coś przed chwilą słyszałem, że Uruha też ma pewne plany na wieczór. -Powiedział mężczyzna, kątem oka spoglądając na szatynkę.  
-Ja nic na ten temat nie wiem. -Anett uniosła ręce do góry, podnosząc swoje cztery litery z biurka. -To jak Ayuko, idziesz? Mam ostatnie chwile wolności, zanim dopadnie mnie Ruki i te medialne hieny. Potem już nie będę miała czasu na kawę z przyjaciółkami. -Asystentka słysząc przemowę Anett, spojrzała to na papiery i jeszcze nie odebrane maile, a to kątem oka na menadżera, który jedynie skinął głową, żeby poszła.  
          Po drodze oczywiście przyczepiła się do nich Miko. Jako że nowo przybyłe polki mieszkały w hotelu niedaleko, to Gabriela czekała już na nie w kawiarni. Oczom Ayuko i Miko ukazała się dobrze zbudowana, ciemnowłosa kobieta, gdzieś na oko w wieku Anett i Katherine, jednak jej karnacja była lekko brązowa. Miko najbardziej zauroczył latynoski typ urody kobiety, mimo złagodzonych rysów twarzy. I te ciemne brwi wraz z idealnie zarysowanym łukiem brwiowym. Blondynka miała już w głowie pełno stylizacji, które mogła by na niej wypróbować. Gabriela tak jak Anett znała dobrze japoński, więc mogła spokojnie tłumaczyć to, czego Rin nie zrozumiała. Po krótkiej chwili dołączyła do nich Temari.  
-Ona serio musi być z nami wszędzie? -Zapytała z przekąsem Miko, niezadowolona z obecności młodej dziewczyny. 
-Czy mogę się powstrzymać od komentarza? -Rzuciła Anett w stronę Ayuko. 
-Możesz.  
-Dziękuję. A jak tam maleństwo? Pamiętaj, że chcę pierwsza wiedzieć o tym, czy to będzie mały Yutaka, czy mała Ayuko, a nie, że dowiem się ostatnia i to od twojego męża. Czekaj, z czym tak było... -Wokalistka udała zamyślenie, opuszkiem wskazującego palca wodząc po swojej dolnej wardze. -A! Już wiem. -W tym momencie spojrzała na Miko, mrużąc oczy w groźnym spojrzeniu. Dopiero po chwili zauważyła, jak Gabi siedziała, zbierając szczękę z podłogi. 
-Tak, to żona Kaia. -Powiedziała po polsku Katherine, starając się uspokoić kobietę.  
-Anett, lepiej uważaj, żebyś ty w ciąże nie zaszła. -Zażartowała Ayuko.  
-Spokojnie, poczekam z rok, dwa, a może nawet i trzy. -Odpowiedziała wokalistka, a Ayuko z kontynuacją tematu poczekała, aż kelner, który przyniósł im napoje odejdzie od stolika. 
-Tylko pamiętaj, że Kouyou nie staje się młodszy. 
-Ja też nie. -Szatynka wzruszyła ramionami.  
-Czekaj, ty i Uruha... -Szepnęła Rin robiąc duże oczy. 
-Tak, jesteśmy razem od tygodnia. -Wokalistka również odpowiedziała szeptem. -Ale wiecie, gęba na kłódkę. 
-Em, wiecie, ja już muszę jednak iść. -Powiedziała szybko Miko i zaraz zniknęła za drzwiami kawiarni.  
-W końcu sobie poszła. -Temari przewróciła oczami, siadając wygodniej. 
-Wydaje się miła, dlaczego jesteście dla niej takie wredne? -Zapytała niepewnie Gabriela, patrząc na Temari, Anett i Ayuko, a one chórkiem jej odpowiedziały: 
-Bo jest wredną suką i nie ma osoby, która znosiła by jej towarzystwo.  
-Dobra, mój ojciec próbował, ale mu nie wyszło. Jednak stwierdził, że woli stracić życie z rąk Anett niż tej mądrali. -Dodała Temari po chwili namysłu. Polki analizując każde jej słowo, zaczęły się przyglądać młodej brunetce.  
-Tak, to jest córka Kouyou. -Rzuciła Ayuko, jakby znudzona. 
-I to właśnie Miko zamknęła mnie na tarasie, przez co nie mogłam wychodzić przez tydzień. -Dodała Anett.  Jednak do uszu Gabi i Rin dotarła tylko ta pierwsza informacja. 
-Uruha ma córkę? -Zapytała szeptem Gabriela, robiąc duże oczy. 
-Jak widać, tak. -Powiedziała Temari, lecz spokojnie. W myślach już dawno się przyzwyczaiła, że ludzie tak właśnie będą reagować na wieść o tym, kim jest jej ojciec.  
-Tak poza tematem. Dziewczyny. -Ayuko zwróciła się do polek, chociaż sprawa bardziej dotyczyła Rin. -Niestety, wynajmowanie mieszkania się przedłuży, ale rozmawiałam z Kouyou i On nie widzi problemu, żebyście na te kilka dni zalokowały się u niego... Znaczy u Anett. -Ayuko szybko się poprawiła, słysząc charakterystyczne chrząkniecie wokalistki. 
-Ja sobie wypraszam, ale Kouyou w ciągu tamtego tygodnia pozbył się możliwości decydowania o czymkolwiek w tym mieszkaniu, dopóki ja tam mieszkam. -Powiedziała Anett, z wrednym uśmieszkiem na twarzy.  
-Lubię was, ale wolę się nie mieszać w sprawy damsko-męskie między wami. -Rzuciła Ayuko, po czym szybko upiła łyk ciepłej herbaty.  
          Z racji tego, że wraz z Ayuko musiały wracać do pracy, Anett dała dziewczyną klucze do mieszkania, by w międzyczasie się tam przeniosły, a Takao miał im pomóc. W studiu można by rzecz, że Takanori oszalał. Kilka godzin ciągłej próby sprawiało, że jej gardło po chorobie odmawiało posłuszeństwa. Kobieta wiedziała, że zależy mu na czasie, przecież trasa koncertowa zbliżała się wielkimi krokami, a Oni mieli zaledwie kilka miesięcy, by doprowadzić wszystko do perfekcji. Kiedy wokalista sam był już zmęczony, zarządził w końcu przerwę. Pewnie chciał pracować do wieczora.  
Na sali prób została tylko Anett i Kouyou, reszta gdzieś się pozmywała. Brunet podszedł do niej i ją objął.  
-Nie martw się, doskonale Ci idzie. Po prostu Takanori zawsze wariuje przed trasą. -Kouyou po tych słowach ucałował czoło szatynki, wtulając ją w siebie. 
-A ja za chwilę stracę głos. Jeszcze trochę za wcześnie na taki wysiłek. Ale w sumie go rozumiem, w końcu nie mogę nawalić. -Stwierdziła wokalistka, lekko się odsuwając od gitarzysty, ale nadal pozostając w jego objęciach. Po prostu chciała spojrzeć mu w oczy. Nadal jego bliskość sprawiała, że jej serce biło jak szalone. Może i jakiś czas temu, nie chciała ponownie tego przechodzić, ale teraz była szczęśliwa. Mężczyzna, którego pokochała był blisko niej, był z nią... W końcu.  
-Kochanie, lada moment wrócisz do formy, a od nawalania jest tutaj Kai. -Uruha się zaśmiał, na wspomnienia z poprzedniej trasy. 
-Jeżeli Kai się pomyli na koncercie, to leże. Wy jesteście na to przygotowani, ale ja... 
-Ja też wtedy leże, tak Ci tylko pragnę przypomnieć. -Słowa gitarzysty wywołały u kobiety uśmiech.  
-No tak, ty i twój rytm... -Nagle Anett zaczęła się śmiać. W tym momencie jej umysł przypomniał sobie o tej cholernej piosence z Phineas’a i Ferb’a, co wywołało u niej falę śmiechu. Odsuwając się od niego, zakryła usta dłonią, a palcami zacisnęła swój nos, byle powstrzymać się od zaśpiewania refrenu. Widziała, jak gitarzysta patrzy na nią pytającym wzrokiem. Wiedząc, że zaraz zapyta ją, z jakiego powodu się śmieje, zaczęła przecząco kręcić głową.  
-Dobra, już wiem o co Ci chodzi. “Nie czuje rytmu...” -Zacytował, kręcąc głową.  
-Kris! Czy On musi Ci o wszystkim mówić?  
-Nie wszystkie żarty rozumiem, ale tak. Wiem nawet o twojej Uruhocepcji moja droga. -Powiedział spokojnie gitarzysta, podchodząc do szatynki. 
-O nie! A brakowało tylko twojej podobizny w skali 1:1. -Anett ponownie się zaśmiała, a mężczyzna ją objął.  
-Teraz masz mnie. W skali 1:1 i w dodatku żywego. -Po tych słowach złożył na jej wargach czuły pocałunek. Nie musiał czekać, by kobieta go odwzajemniła. Niespodziewanie drzwi do sali się otworzyły, ale tej całującej się dwójce to nie przeszkodziło, chyba nawet nie zwrócili na to uwagi. 
-No to ja już wiem, jakie oboje macie “pewne” plany na wieczór. -Do ich uszu dotarł głos menadżera, sprawiając, że wręcz od siebie odskoczyli, przełykając głośno ślinę. On był chyba ostatnią osobą, którą chcieli, by się dowiedziała. No to czekał ich wykład. 
-Tylko o jedno was błagam. Nie naróbcie czegoś. Po trasie, przed wydaniem nowej płyty róbcie co chcecie. Możecie sobie nawet burdel tutaj zrobić, ale jeśli teraz narozrabiacie, to obiecuje Kouyou, urwę Ci jaja. -Po tych słowach mężczyzna, jak gdyby nigdy nic wyszedł. Akuma i Uruha stali jak wryci w podłogę, mogąc spokojnie zbierać z niej swoje szczęki. Spodziewali się godzinnego monologu o tym, że są niepoważni, że to zniszczy zespół, bo przecież zachowują się jak jakieś cholerne dzieciaki, a jak fani się dowiedzą, to będzie katastrofa. A menadżer po prostu ukrycie stwierdził, że powinni przyhamować z sprawach łóżkowych. Chociaż Kouyou wykrył w jego słowach drugie dno... Miko.  
 
           Rin jeszcze na chwilę wróciła do studia, pod koniec pracy, dlatego do mieszkania wróciła razem z Anett, po drodze zahaczając o kilka sklepów. Szatynka miała dwie godziny, żeby wyszykować się na spotkanie z Kouyou. Ale gdy tylko przekroczyły próg mieszkania, zobaczyły Gigi krzątającą się po salonie. Gabriela musiała być zachwycona wystrojem, ponieważ oglądała każdy szczegół pomieszczenia.  
-Sypialnie możecie sobie spokojnie wziąć. Łóżko jest duże, mega wygodne. Nie, z Uruhą jeszcze go nie wypróbowaliśmy, więc spokojnie. -Rzuciła Anett, od razu kierując się do swojego pokoju. Jak dobrze było w końcu z kimś tutaj porozmawiać po polsku. Fakt, był Kris, ale z nim to nie to samo.  
-A powiesz mi, dlaczego menadżer wyszedł po chwili z sali prób jakiś taki... Zadowolony? -Zapytała Katherine, podążając za przyjaciółką.  
-Nakrył mnie i Kouyou jak się całowaliśmy. I raczej powinien być NIE zadowolony z tego faktu, ale kto go tam wie. Oczekiwaliśmy godziny jego wrzasków, a On tylko stwierdził, że po trasie to możemy sobie w studiu prywatny burdel zrobić, byle byśmy teraz nie narozrabiali. -Powiedziała szatynka, przeglądając swoje ubrania w szafie. Zaraz usłyszała gwizd dziewczyn. 
-A czy wy... -Zaczęła Gabriela. 
-Tak, raz... Ale to było jak em... Kouyou był jeszcze z Miko... -W tym momencie Anett uśmiechnęła się głupkowato, spodziewając się krytykującej reakcji ze strony Kathy. -A ja byłam wtedy z Akirą. -Dodała szybko, nabierając na twarz powagę i zaciskając swoje wargi.  
-To ilu ich było? -Zapytała Rin, krzyżując ręce na wysokości swojej klatki piersiowej.  
-Em... Yuu, Akira i Kouyou. Ale z gitarzystami po razie, a z Akirą... No czasami popłynęliśmy, ale to raczej był układ niż związek. -Szatynka odpowiedziała i zaraz wróciła do przeglądania zawartości swojej szafy.  
-Czyli Kris na imprezie miał rację, twierdząc, że robi się z ciebie jakaś cholera nimfomanka. -Stwierdziła czerwonowłosa. 
-Eee, ja bym tam nie przesadzała. Wiem, chodzi tam o tego kumpla Artura. Oj, był przystojny i świetnie całował, ale do Uruhy mu daleko. I spokojnie, tam nie było, gdzie tego zrobić. -Anett zaraz usłyszała za sobą śmiech, a gdy się odwróciła, jej przyjaciółki tarzały się po jej łóżku. -Wiecie, łóżko w sypialni jest nowe i nie ochrzczone, ale ten raz z Kouyou był tutaj. -Dodała z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Przecież nie kłamała.  
          Długo nie potrafiła się zdecydować w co powinna się ubrać. W sumie to spotkanie z Kouyou to była randka. Postanowiła to zostawić na później, udając się do łazienki. Wzięła szybki prysznic i zabrała się za suszenie włosów, wtedy spojrzała na zegarek. Godzina. No przecież w godzinę się nie wyrobi, by zrobić się na bóstwo! Wiedziała, że dla gitarzysty, to mogła się nawet bez makijażu pokazać, bo taką chyba wolał ją najbardziej. A wydedukowała to przez ten tydzień, kiedy nie odstąpił jej na krok. Jednak... Czy Ona na coś liczyła? “Cholera” zaśmiała się sama do siebie. Może Kris wtedy na imprezie miał rację. Wiedziała, że Temari nie będzie w domu, miała zostać u koleżanki na noc i uczyć się do jakiegoś kolokwium, a Anett od samego początku zastanawiała się, jak najlepiej będzie wykorzystać tą okazję, z racji tego, że pewne dwie polki zalokowały się w jej gniazdku. Po wysuszeniu włosów, postanowiła zostawić je takie jakie są. Naturalne fale opadały na jej ramiona i plecy, jednak do wykonania makijażu musiała je spiąć. Przeglądając swój “kuferek” z kosmetykami, przez chwilę się zastanawiała. Przecież jak miała się umalować, nie wiedząc jeszcze w co się ubierze! Cholerny Kouyou, że musiał wyleczyć kaca, akurat wtedy, kiedy jej niezdecydowanie sięgało zenitu. W końcu postanowiła pójść na łatwiznę, czyli naturalny, lekki makijaż, pasujący do wszystkiego. Oczywiście na jej wargach zagościła ciemna, bordowa szminka, którą tak uwielbiała. Rozczesując ponownie włosy, niemalże biegiem wróciła do swojego pokoju. Dobra! Teraz musi coś wybrać. Ale nawet nie wiedziała, co będą robić. Uruha nie chciał jej powiedzieć, twierdząc, że to niespodzianka. No, ale chyba oświadczać się jej jeszcze nie będzie, a romantyczna kolacja w restauracji była zbyt banalna na tak skrywaną niespodziankę. Więc sukienki odpadały. Szybko znalazła swoje ciemne jeansy, doskonale podkreślające kształt jej nóg. No to mamy dół, co dalej? W tej chwili Gigi weszła do pokoju i bez słowa wyjęła jedną z jej koszul, oraz bluzkę typu bokserka, podając wokalistce.  
-To masz być ty, a nie wypindżona lalunia. Jeśli Cię kocha, to we wszystkim będziesz wyglądać świetnie. -Po tych słowach przyjaciółka opuściła pokój wokalistki. Szatynka spojrzała na zestaw, “Nie no, zbyt banalne, ale ma rację.” Pomyślała, wracając wzrokiem na zawartość jej szafy. Koniec końców, skończyło się na rzeczach, które podała jej Gabriela, w których prezentowała się mimo wszystko -świetnie. Szybki dobór dodatków, perfum i można by rzec, że była gotowa. Sięgnęła po jedną z torb, którą przyniosła ze sobą z zakupów. Wiedziała, że popsuje mężczyźnie zabawę, kiedy ubierze buty na wysokim obcasie, ale te piękne botki na słupku tak idealnie pasowały do jej stroju. W końcu chwytając za swój czarny płaszcz i torbę, rzuciła w stronę dziewczyn oglądających telewizję szybkie “cześć” i wyszła z mieszkania.  
 
          Kouyou zgasił papierosa, patrząc na zegarek. Kobieta spóźniała się już pół godziny. Jego ukochana, zawsze punktualna Anett spóźnia się na randkę. Mimo, że był przyzwyczajony, że kobiety ZAWSZE przychodziły spóźnione, to akurat ta myśl wywołała uśmiech na jego twarzy. Czekał niedaleko parku, lecz zaczynał się martwić. Anett nie wysłała mu żadnej wiadomości, nawet nie zadzwoniła. Rozumiał, że miała mało czasu, żeby się wyszykować, więc pewnie dlatego nie marnowała czasu na informowanie go, jak jej idzie, jednak po ostatnich wydarzeniach, cholernie się martwił. W końcu w tłumie zauważył szatynkę. Z uśmiechem na twarzy się schował, a kiedy go minęła, podszedł do niej, zasłaniając jej oczy. Kobieta momentalnie zastygła w bezruchu. Nie wiedziała, czy ma zacząć krzyczeć, czy uciekać. Miała tylko jedną nadzieję... “Tylko nie Noritoshi, błagam.” 
-To tylko ja skarbie. -Kouyou wyszeptał jej do ucha, a Anett od razu odetchnęła z ulgą.  
-Chcesz, żebym zawału dostała? -Zapytała kobieta, odwracając się do niego przodem. Zaraz objął ją w pasie, przyciągając ją bliżej siebie.  
-To ty kazałaś mi na siebie czekać bez słowa. -Po tych słowach Kouyou czule ją pocałował na przywitanie. -Ale muszę przyznać, że było warto. 
-Wiem, przepraszam. Powinnam Ci chociaż napisać, że się spóźnię, ale nie dość, że mało czasu, to jeszcze... Nie wiedziałam w co się ubrać. -Przyznała szatynka niechętnie, a Kouyou cicho się zaśmiał.  
-Ty? Najbardziej naturalna i szczera kobieta, z którą się spotykam? 
-No wiesz... -Anett uciekła wzrokiem w bok, a Kouyou zaraz zauważył, jak jej twarz się zarumieniła i to wcale nie z zimna.  
-Wiesz, że dla mnie zawsze jesteś zjawiskowa kochanie. Ale chyba trochę Ci się urosło przez te dwie godziny. -Kouyou ponownie się zaśmiał, kręcąc lekko głową. Anett w tym momencie już całkowicie spaliła buraka. Powoli odsunęła się do niego. 
-A co? Tylko ty możesz być wysoki? Takanori chodzi na obcasach, to ja też mogę. -Powiedziała z udawanym oburzeniem.  
-Takanori jest jeszcze niższy od Ciebie. Zresztą i tak zaraz przywrócę Cię do twojego oficjalnego wzrostu i to bez żadnych sztuczek. -Uruha ręką szybko objął Anett w pasie i zaczął prowadzić w stronę parku. 
-A powiesz mi w końcu, co wymyśliłeś? -Zapytała Anett, spoglądając na niego kątem oka.  
-Powiedziałem, że niespodzianka. -Kouyou uniósł kącik ust w uśmiechu. Nie chciał, żeby Anett czegokolwiek się domyśliła, w końcu myślał na szybko, a to była jedyna rzecz, która wydawała mu się wystarczająco niebanalna. Jeszcze chwilę szli przez park, aż nagle Kouyou się zatrzymał, a oczom Anett ukazało się... 
___________
Witam. Tak wiem. Nie mam dobrych wieści...
Mianowicie... Rozdziału z tego wielkiego wydarzenia nie będzie, ale może jakoś wam to zrekompensuję czymś innym. Jeszcze myślę, czym, spokojnie. 
Wiem, miała pojawić kolejna ankieta, dotycząca nowego opowiadania, ale ten tydzień tak mną przeciorał... (I że ja mam jeszcze dzisiaj iść do pracy? No chyba jaja se ktoś robi). Także spokojnie, w najbliższych rozdziałach możliwe, że jakieś informację będą się pojawiać, ale to oczywiście nic pewnego :P 
(A i chyba bloggera naprawili, bo nie miałam problemów z dodaniem rozdziału xD)
Do następnego :3

1 komentarz:

  1. No no no
    Anett ma pełną chatę
    W sumie, Miko mnie trochę zaskakuje. Nikt jej nie lubi, ona też nikogo nie lubi, a mimo to zawsze w babskie wyjścia się wkręci
    Uruha poznał mojego arcywroga - schody są przebiegłe. Nie należy im ufać

    OdpowiedzUsuń