8 paź 2022

Rozdział 59

 Ha Ha! Nie spodziewaliście się mnie tu dzisiaj! No jak widać, plany z godziny na godzinę się nagle zmieniły, ale powiedzmy, że się wyrobiłam. Mam nadzieję, że ilość treści was nie wystraszy i...
Miłego czytania :3

Rozdział 59: 
 
-Żeby odzyskać Kouyou i go zniszczyć, tak jak On zniszczył mnie. -Kiyomi nagle się uśmiechnęła, jednak w tym uśmiechu było coś przerażającego. 
-Chwila, jak to? -Meggy patrzyła na nią z przerażeniem w oczach. Wiedziała doskonale, że jedyne co ich łączy, to Temari.  
-Jeszcze się pytasz? Sama chcesz się zemścić za to, co zrobił twoim przyjaciółkom, a ja chcę się tylko zemścić za siebie. Ciąża z Asami pokrzyżowała mi wiele planów i mimo, że Kouyou starał się być jak najlepszym ojcem, to mnie wszyscy wytykali palcami, tylko dlatego, że byłam nastoletnią matką. Był moment, że udało mi się pozbyć ich obojga, ale Yuko tuż przed śmiercią chciała wyznać nasz mały sekret, więc zostałam zmuszona, by pozbyć się jej szybciej z tego świata. Niestety, Kouyou i Temari się spotkali i moja tajemnica wyszła za jaw. W międzyczasie Kouyou stał się sławny i można by rzec, że przez to czuje się bezkarny, ale ty coś o tym wiesz. Dlatego chcę tylko pozbyć się Anett i zniszczyć to, co osiągnął przez te wszystkie lata. -Wypowiedź Kiyomi zmroziła krew w żyłach szatynki, która właśnie zrozumiała, dlaczego inni ją przed nią ostrzegali. Przełknęła głośno ślinę. 
-Mówisz poważnie? Tylko dlatego, że kiedyś popełnił jeden błąd i poszedł z tobą do łóżka? Wydaje mi się, że przesadzasz. Chciałam tylko, żeby dostał nauczkę, żeby raz cierpiał, tak jak Lisa, czy Miko, a ty... Ty chcesz zniszczyć jego karierę? 
-Nie tylko karierę, ale i całe jego życie.  
-Nie, wiesz co? Ja się w to dłużej nie mam zamiaru bawić. -Rzuciła Meggy, wstając od stolika.  
-Jeszcze sama do mnie przyjdziesz. -Powiedziała szeptem Kiyomi, patrząc z uśmiechem na twarzy na wychodzącą Meggy.  

     Minęło kilka kolejnych dni i aż trudno pomyśleć, że to już rok od kiedy Miko zamknęła Anett na tarasie. Ale nie tylko dla Anett i Kouyou miał to być jeden z trudniejszych dni, ponieważ Ruki miał zacząć wprowadzać w życie swój plan... W sumie to był plan Akumy, ale Kathy nie musiała o tym wiedzieć.  
Byli umówieni na wspólny wieczór, ale Takanori zdołał wybłagać od Rin zapasowe klucze, kiedy tylko ta wspomniała, że ma w planach wyskoczyć na zakupy. Oczywiście swoją zdobyć wokalista wykorzystał, by dostać się do mieszkania czerwonowłosej z samego rana.  
Kiedy Katherine jeszcze smacznie spała, Takanori zabrał się za przygotowanie śniadania, oczywiście do łóżka, bo inaczej nie miało by to sensu. Musiał zachowywać się cicho, ponieważ gdyby zostałby zdemaskowany, połowa tego długiego planu mogłaby się rozsypać.  
Gdy tylko wszystko było już gotowe i usłyszał budzik czerwonowłosej, wraz z tacą pełną jedzenia udał się do jej pokoju. Katherine leniwie się rozciągnęła, z nadal zamkniętymi oczami, niczego się nie spodziewając.  
-Dzień dobry kochanie. -Kiedy usłyszała głos Takanoriego, zerwała się wystraszona do siadu.  
-Co ty tu robisz?!  
-Przecież sama dałaś mi klucze. -Odpowiedział blondyn z szerokim uśmiechem na twarzy.  
-Umawialiśmy się na wieczór. Katherine potarła twarz dłońmi, próbując się rozbudzić. Była zaskoczona obecnością Rukiego z samego rana, w dodatku z śniadaniem do łóżka. 
-A to jakaś duża różnica? -Wokalista cicho się zaśmiał, odkładając w końcu tacę z jedzeniem na stolik obok łóżka, gdy tylko widział, jak kobieta bierze zamach z poduszką w ręce w jego stronę. Jednak Kathy nie trafiła przez jego szybki unik i poducha wylądowała na podłodze. 
-Jeżeli to jakiś twój sprytny sposób, na dostanie się do mojego łóżka bez ubrań, to zapomnij. -Czerwonowłosa powoli wstała, kierując się w stronę drzwi. 
-Nie zjesz? -Takanori zaskoczony uniósł brew.  
-Zaraz wrócę no... -Kathy przewróciła oczami, kiedy jeszcze przez krótką chwilę patrzyła na mężczyznę.  

     Kouyou też miał plany na wieczór tego dnia, do którego musiał się przygotować. Niezbyt był zadowolony z tego, że sam z siebie kazał spędzić Temari noc poza domem, a był na milion procent pewien, że jego córka będzie wtedy u Akiry.  
Wstając, już myślał o tym, co musi zrobić i jak się wyrobić przed przybyciem Anett, a jeszcze nie wiedział, że ten dzień będzie o wiele cięższy niż się na to przygotował.  
Ledwo opuścił łazienkę i szedł korytarzem w stronę kuchni, gdy minęła go Temari.  
-Ktoś na Ciebie czeka w salonie. A jeżeli to jest to co ja myślę, to twój dzisiejszy wieczór z Anett to nie będzie rocznica, a koniec waszego związku. -Szepnęła Temari, od razu chowając się w swoim pokoju. Wolała nie być świadkiem tej rozmowy, zdecydowanie nie chciała nim być.  
Kouyou ciężko westchnął, ruszając dalej, by kilka kroków później znaleźć się w salonie i zobaczyć ją -Długowłosą brunetkę o typowo azjatyckiej urodzie, aczkolwiek dużych, niemalże czarnych oczach. Widząc kobietę, głośno przełknął ślinę, ponieważ Temari nie żartowała.  
-Lisa? -Zapytał, patrząc na nią szeroko otwartymi oczami, nie wierząc w to, kogo właśnie widzi. 
-No w końcu jaśnie królewicz wstał. -Kobieta, która wcześniej zdążyła się wygodnie rozsiąść na jego kanapie, w tym momencie chwyciła za szyjkę pustej butelki po wódce, która stała na stoliku. Pomachała lekko butelką, patrząc wymownie na gitarzystę, a kiedy ją już odłożyła, wstała i podeszła do niego. -Nie martw się, nie chcę się mieszać między Ciebie, a twoją narzeczoną. Chcę tylko wyjaśnić sprawę z Meggy.  
-Sprawę z Meggy? -Kouyou był jeszcze bardziej tym zaskoczony, ale też lekko zdenerwowany. -Ty myślisz, że tylko to masz mi do wyjaśnienia? To przez Ciebie wyszedłem na skończonego skurwysyna, który Cię tak po prostu, jak zwykle przeleciał, zebrał się i zostawił bez słowa wyjaśnienia... 
-To nie ja, to Mitsutake. -Brunetka szybko mu przerwała ostrym warknięciem, stając z gitarzystą twarzą w twarz. -I tak, tylko to, bo obie sprawy się ze sobą łączą.  
-O, Mitsutake? No proszę. -Uruha prychnął.  -To mów, bo nie mam dzisiaj za wiele czasu.  
-Wydaje mi się, że będziesz musiał zrezygnować z dzisiejszych planów, ponieważ to będzie długa rozmowa... 

     Takanori i Kouyou nie byli odosobnieni w planowaniu tego wieczoru, jednak Yuu miał nieco inne zamiary. Pech jednak chciał, że w nocy ze stresu nie mógł zasnąć i On również się nie spodziewał, że akurat jego plany całkowicie legną w gruzach. Siedział właśnie w kuchni, wypalając kolejnego papierosa do “porannej” kawy, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. 
Tsune stała przed drzwiami, jeszcze chwilę się zastanawiając, jednak nie chciała zostawiać tego wszystkiego bez słowa. Wiedziała, że najtrudniejsze jest właśnie przed nią i to była rozmowa z Yuu. Musiała chwilę poczekać, aż mężczyzna jej otworzy i przez ten czas miała ochotę po prostu stamtąd uciec. Ale w końcu się stało, zobaczyła przed sobą zaskoczonego Yuu, który wpuścił ją do mieszkania. -Coś się stało, że przyszłaś tak wcześnie? -Aoi zamknął drzwi i podszedł do brunetki, by ją pocałować na przywitanie, jednak Tsune się odsunęła. 
-Tak. Mój brat dzwonił i muszę wyjechać już dzisiaj. Ayuko już o wszystkim wie... 
-Chwila, jak to dzisiaj? Przecież miałaś zostać do finału. -Gitarzysta szybko jej przerwał, kładąc dłonie na jej ramionach. Z pytającym wzrokiem spojrzał jej w oczy i dostrzegł w nich smutek.  
-Miałam, ale mamie się pogorszyło, a brat ma dużo pracy i nie da rady przy niej być. Przepraszam. -Tsune lekko zadrżała, kładąc dłoń na jego policzku i powoli się od niego odsunęła. -Wiem o czym rozmawialiśmy i myślałam o tym dużo, ale ten związek na odległość się nie uda, a ja już nie wrócę do Tokyo. Przepraszam Yuu. -Dodała, odwracając się od niego. 
-Tsune... -Aoi patrzył jak brunetka niepewnie szła w stronę drzwi, jednak, gdy wypowiedział jej imię, zatrzymała się. Nadal stał w miejscu, z bólem w klatce piersiowej.  
-Yuu, ja... -Nie spodziewał się, że kobieta zareaguje i że znów odwróci się w jego stronę, prędzej stawiałby na to, że po prostu wyjdzie.  
-Przecież mogę przyjeżdżać, fakt, to daleko, ale... Ja Cię kocham. -Wiedział, że te słowa już nic nie zmienią, jednak chciał przekonać Tsune, by nie skreślała ich związku. Kobieta natomiast poczuła ścisk w gardle. Chciała wyznać gitarzyście prawdę, którą skrywała przed wszystkimi i która była powodem, dla którego Yuu nie mógł nigdy jej odwiedzić. Przecież gdyby przyjechał, od razu poznałby prawdę.  
-No właśnie, nie możesz przyjeżdżać. Mama nie lubi obcych w domu i wiem co powiesz, że nie jesteś obcy, ale i tak będzie mi truła, jak tylko się pojawisz... -Tsune wiedziała, że właśnie zaczęła kręcić, dlatego postanowiła to zakończyć. -To było naprawdę piękne Yuu, dziękuję. -Dodała, z nieśmiałym uśmiechem, niemalże przez łzy. Krótko ucałowała jego policzek i ostatecznie opuściła jego mieszkanie.  
Yuu stał nieruchomo, analizując każde jej słowo i niedowierzając, że to się właśnie wydarzyło. Znów został sam, a już miał nadzieję, że jeden gest z jego strony wszystko zmieni i zatrzyma Tsune przy sobie. Poszedł do sypialni, gdzie z szuflady komody wyjął schowane tam pudełeczko i powoli je otwierając usiadł na łóżku. Z nienawiścią patrzył na pierścionek, nie mając pojęcia, co teraz z nim zrobić, a po chwili przyszła mu do głowy tylko jedna myśl. Szybko znalazł się w kuchni tuż nad koszem na śmieci, jeszcze przez moment się wahał, aż w końcu pudełku wraz z zawartością znalazło się w kuble. 

     Oboje zasiedli na kanapie w salonie, a Kouyou z niecierpliwością czekał, aż Lisa mu wszystko wyjaśni.  
-Cała ta sprawa między nami, to od początku Mitsutake. Przed wylotem nawet nie mówiłam mu o tobie, żeby nie pomyślał, że to z twojego powodu lecę do Stanów, ale On miał już wszystko przemyślane.  
-Jak to On. Ale przecież mogłaś dać mi znać. -Kouyou wszedł kobiecie w słowo, nerwowo zaciskając pięści. 
-No właśnie nie mogłam. Mitsutake na lotnisku ukradł mi telefon i pewnie widział nasze wiadomości, odkrywając prawdę, że go oszukiwaliśmy z naszym “związkiem”. Wiesz, że nie mam pamięci do numerów, a notes, w którym miałam numer do Ciebie też nagle zniknął. Dlatego nie mogłam się odezwać, ja nawet o tej sprawie nie wiedziałam. Kilka miesięcy później Mitsutake mnie znalazł i już wtedy współpracował z Kiyomi, to Ona pomogła mu mnie znaleźć, jednak żadne z nich mi o tym nie powiedziało. Nawet próbowałam się z tobą skontaktować, ale mnie zlewałeś, więc sobie odpuściłam. 
-A jaki to ma związek z Meggy? -Uruha zmrużył oczy, spoglądając na kobietę.  
-No właśnie do tego chciałam przejść, ale wracając. -Lisa wiedząc, że Kouyou ciągle będzie jej przerywał, przewróciła oczami. -Nazwisko Kiyomi skądś kojarzyłam i nie chciałam się mieszać w ich towarzystwo, chociaż Mitsutake obiecywał złote góry i właśnie wtedy postanowił się na tobie zemścić. Gdzieś w tym czasie poznałam Meggy, a pewnego dnia przyszła do mnie ucieszona, że zaproponowaliście jej współpracę przy trasach. Wtedy poprosiłam ją, żeby wam nie wspominała, że się znamy, ale z tego powodu musiałam jej powiedzieć, dlaczego. Ale powiedziałam jej prawdę, że nic między nami nie było i że chodzi o Mitsutake. Jedna trasa wystarczyła, żeby się głupio w tobie zakochała, a na drugiej była już Miko, ale ty mimo tego nadal dawałeś jej nadzieję. Przed tą trasą wierzyła, że twój związek z Akumą do fake, żeby przyciągnąć fanów, ale kiedy się spotkaliście, okazało się, że jednak nie, jeszcze te wasze zaręczyny. -Tsune przyłożyła palce do nasady nosa, ciężko wzdychając.  
-Kocham An i chcę z nią spędzić resztę życia, czy tak trudno to zrozumieć? -Uruha spojrzał na nią, ale wcale nie oczekiwał odpowiedzi.  
-Postaw się na jej miejscu, co, gdyby An wcześniej dawała Ci nadzieję, ale nagle była by z kimś innym i Cię już odsuwała?  
-Właśnie to przechodziłem z An i nawet też, ja to zawaliłem. Po prostu nie powiedziałem jej od razu i Meggy też mogła mi powiedzieć. Nie wiem co by to zmieniło, ale może ściągnąłbym ją tutaj i nawet nie byłoby Miko, nie wiem. Po rozstaniu z Miko nawet nie chciałem być z kimkolwiek, dopóki nie pojawiła się Anett. Dlatego błagam, nie racz mnie historyjką o tym, że się zakochała i bała mi się to powiedzieć. Zaprzyjaźniła się z Miko, mimo, że praktycznie co wieczór wchodziła mi do łóżka, miała wiele okazji, żeby mi o tym powiedzieć, sam nawet je wtedy tworzyłem. Różnica między tymi dwiema trasami jest znacząca, ponieważ wtedy Miko wystarczająco działała mi na nerwy i potrzebowałem odskoczni, gdyby mi wtedy powiedziała, może byłoby inaczej, miałbym powód, żeby zostawić Miko, a nie kombinować jak głupek.  Teraz jest już Anett, jesteśmy zaręczeni i nie czuję potrzeby, żeby spędzać noce z kimś innym, wręcz przeciwnie. A Meggy doprowadziła sprawę do takiego stopnia, że po finale już więcej się nie zobaczymy. -Kouyou starał się nie atakować Lisy, ale jego oschły ton wyraźnie pokazywał, że całe to tłumaczenie, że szatynka jest w nim zakochana i tym podobne, działały mu na nerwy. 
-Kouyou, ja Cię rozumiem. Ona nawet nie wie, że tu jestem, ale to nie koniec, niestety. W trakcie pierwszej przerwy, kiedy była w Stanach, widywała się z Miko i ta powiedziała jej o wszystkim, nawet o waszym dziecku. Dla Meggy to było już za wiele. Historia o tym, że zdradziłeś Miko z Anett, że zostawiłeś Miko z jej powodu i że to z Anett miałeś wychowywać twoje dziecko z Miko po prostu ją przerosła. Meggy się załamała, ponieważ podejrzewała, że dla niej nigdy byś tego nie zrobił i wiem, rozumiem Cię, przez to, że Ci nie powiedziała, nie może wiedzieć co by było, nie musisz powtarzać, ale właśnie wtedy, nie wiem skąd pojawiła się Kiyomi. Możliwe, że nadal obserwuje Miko i tak trafiła na Meggy, problem w tym, że opowiedziała jej wersję Mitsutake co do końca naszego niby związku i pewnie wiele innych rzeczy. A wiem to, ponieważ Meggy przyszła do mnie, chcąc wyjaśnień, dlaczego ją okłamałam i nie rozumiałam o co jej chodzi, kiedy powiedziała, że się na tobie zemści za mnie, za siebie i za Miko.  
-Meggy chciała się na mnie zemścić za siebie, bo nic mi nie powiedziała, za Ciebie, bo uwierzyła w to co powiedziała Kiyomi, a za Miko, bo pewnie ta jej powiedziała, że zostawiłem ją samą z dzieckiem? -W tym momencie gitarzysta parsknął śmiechem.  
-Co do Miko, to naprawdę nie wiem, nie znam jej za dobrze i nie utrzymuje z nią kontaktu. -Lisa spojrzała na niego, lekko się krzywiąc.  
-To już nie jest ważne. Mam to za sobą i chcę się skupić na Anett, ale dobrze wiedzieć, w co Kiyomi tak naprawdę gra.  
-Czego Ona od Ciebie chce? -Pytanie Lisy oczywiście zabrzmiało naiwnie i głupio.  
-Nie wiem, naprawdę nie wiem. Z jakiegoś powodu chce, żebym do niej wrócił i boje się, do czego jest w stanie się posunąć, żeby to osiągnąć... 
    Całkowicie nieświadoma spotkania Kouyou z Lisą, Anett wieczorem zadzwoniła do drzwi gitarzysty. Kiedy Kouyou jej otworzył, wpuścił ją do środka, krótko całując jej usta. 
-Już myślałem, że w ogóle nie przyjdziesz. -Rzucił zaczepnie, pomagając zdjąć jej płaszcz.  
-A kto sam mi pisał jakieś trzy godziny temu, żebym się nie śpieszyła, bo jest w rozsypce?  
-Masz mnie, przyznaje. -W tym momencie Uruha ujął dłoń wokalistki, prowadząc ją po schodach. Kiedy weszli na górę, Anett zastała półmrok, rozświetlony jedynie płomieniami wielu świec, a do jej nozdrzy zaraz dotarł zapach róż.  
-No, no, Panie Takashima, z okazji na okazję zaskakuje mnie Pan coraz bardziej. -Zażartowała, widząc na stoliku butelkę wina wraz z kieliszkami, oraz bukiet róż, chociaż przez chwilę zastanowił ją fakt, że przecież jeden bukiet nie mógłby wydawać tak intensywnego zapachu. Dopiero kiedy jej wzrok przyzwyczaił się do mroku, zauważyła, że cały salon był ozdobiony wieloma, o wiele większymi bukietami, których w pierwszej chwili nie była w stanie zliczyć. -Kyu... 
-Posłuchaj An... Ostatnio myślałem o tym, co się działo wcześniej... -Kouyou zaczął spokojnie, obejmując wokalistkę w talii i zarazem przyciągając ją do siebie. -Wcześniej nawaliłem tyle razy, że wchodząc na ten taras rok temu, nie wierzyłem, że przez następne dwanaście miesięcy będziesz przy mnie. Do dzisiaj żałuję, że zamiast odesłać Krisa do diabła sam wtedy wyszedłem, że nie skorzystałem z tych wszystkich okazji i wepchnąłem Cię w ramiona Akiry, chociaż teraz wiem, że wasz związek był tylko po to, żebym był zazdrosny. Żałuje też, że wtedy w szpitalu, zamiast powiedzieć Ci od razu co czuję, chciałem się jakoś wykręcić, a wtedy po moim wyjściu... -Kouyou sam cicho się zaśmiał pod nosem na to wspomnienie. -Kiedy jechaliśmy do studia, chciałem tylko spotkać Miko, powiedzieć jej, że to koniec, ale Yutaka mnie uprzedził, wchodząc i gratulując mi przy tobie zaręczyn z nią. Nawet po naszej kłótni przed twoim wyjazdem, pojechałem na lotnisko, ale nie zdążyłem. I do dzisiaj mogę sobie tylko wyobrazić, ile przekleństw w twojej głowie się przewinęło, kiedy jechałaś do mnie, tylko dlatego, że po pijaku do Ciebie wydzwaniałem. Ale kilka godzin później, po wywiadzie znów pozwoliłem Ci po prostu odejść... Wchodząc na ten taras rok temu, czułem się skończony, ale kiedy się we mnie wtuliłaś, wiedziałem, że to była moja ostatnia szansa, by Ci powiedzieć, że Cię kocham.  
-Kouyou... -Anett cicho westchnęła, zaraz wtulając się w niego, w ten san sposób, co rok wcześniej, kiedy chciała po prostu się ogrzać. -Przez ten rok też wiele się działo i kilka razy prawie się rozstaliśmy. Też Cię kocham i nie wiem, co jeszcze musiałoby się wydarzyć, żeby to się zmieniło, skoro wytrzymałam ciąże Miko, ataki Kiyomi i ciągłe klejenie się do Ciebie Meggy.  
-Przecież to dopiero rok, jeszcze zdążysz mnie znienawidzić. -Kouyou lekko ujął jej podbródek palcami, podnosząc jej głowę i czule ją pocałował. 
-Już kiedyś Cię nienawidziłam i nie chcę do tego wracać. -Szepnęła cicho Anett, odwzajemniając pocałunek.  

     Późnym wieczorem, po kilku godzinach jazdy i wielu przerwach na powstrzymanie łez, w końcu dotarła na miejsce. Nie wyciągała walizek z samochodu, tylko od razu udała się do drzwi domu, przed którym zaparkowała, wyjmując klucze z torebki.  
Starając się być cicho, weszła do domu, jednak jej zachowanie i tak nic nie dało. 
-Mama! -Od razu rozległo się wołanie kilkuletniego chłopca, szybko schodzącego po schodach.
-Yoichi, ty jeszcze nie śpisz? -Zapytała zaskoczona Tsune, kiedy sześciolatek się do niej przytulił. 
-Czekał, aż jego mama w końcu łaskawie przyjedzie. -Zaraz też pojawiła się starsza kobieta, wyglądająca na okaz zdrowia.  
-Mamo, nie przy Yoichim, już Ci nie raz to mówiłam. -Warknęła brunetka, kucając. -Kochanie, cieszę się, że czekałeś, ale mógłbyś dać mi jeszcze chwilę i pójść do swojego pokoju? Musze porozmawiać z babcią. -W odpowiedzi chłopiec tylko kiwnął głową i pobiegł schodami na górę. Tsune westchnęła z bezsilności i się wyprostowała, kierując się wgłąb domu, a konkretnie do salonu.  
-Cieszę się, że w końcu podjęłaś decyzję, szkoda tylko, że trzeba było postawić Cię pod ścianą, żebyś w końcu się ruszyła. -Powiedziała matka Tsune, idąc za nią, a brunetka na te słowa odwróciła się do niej.  
-Tak, zagranie kartą odebrania praw wobec jedynego żywiciela rodziny to świetny pomysł! Tylko pomyślałaś, za co będziemy teraz żyć? To miał być ostatni koncert, w międzyczasie miałam znaleźć tu pracę, ale nie... 
-Gdyby nie ja, zapomniałabyś o jego urodzinach. 
-Nie zapomniałabym! Miałam przyjechać! Kilka dni by Cię nie zbawiło, do cholery. No tak, zapomniałabym, twoim jedynym celem jest rujnowanie mi życia. 
-Sama je sobie zrujnowałaś. A co do twojej pracy, to przynajmniej nie będę musiała się wstydzić, że moja córka zajmuje się malowaniem facetów. 
-Dość!! Wypominasz mi znów to, że Yoichi jest na świecie? To Ci przypomnę. Nie byłam głupią nastolatką, ba! Byłam po studiach i miałam pracę, byliśmy zaręczeni i to nie moja wina, że Sasamu na wieść o dziecku uciekł na drugi koniec kraju, a teraz może sobie co najwyżej z klawiszami pogadać. Yoichi nigdy go nie interesował, także nie masz prawa mi tego wypominać. A co do mojej pracy, to nie ma czego się wstydzić, wystarczyłoby, żebyś trochę się zainteresowała tym co robię! -Tsune poczuła, jak łzy znów cisną się do jej oczu.  
-Mówiłam Ci od samego początku, że to nie był facet dla Ciebie, trzeba było mnie posłuchać. -Starsza kobieta podeszła bliżej córki, ale ta tylko obróciła głowę.  
-Ciekawe, czy Yuu by ci pasował. -Warknęła Tsunę, odwracając się na pięcie. -A i może wyślij Takado do pracy... A no tak, znów zapomniałam, mój kochany braciszek nie musi pracować. -Dodała, po czym szybkim krokiem poszła w stronę schodów. Szybko schowała się w swoim pokoju, znów powstrzymując łzy. Wyjęła telefon z kieszeni, który wyciszyła, gdy wyjeżdżała z Tokyo. Kilkadziesiąt nieodebranych połączeń od Yuu sprawiło, że po jej policzku spłynęły łzy. Nie zostało jej już nic innego, jak zablokowanie jego numeru, co zrobiła od razu. W końcu nie bez powodu w Tokyo spaliła za sobą wszystkie mosty.  
 
Obudziła się w środku nocy w łóżku gitarzysty, jednak szybko odkryła, że była w nim sama. Ubrana jedynie w majtki i koszulkę bruneta wstała i udała się do kuchni. Uradowana sukcesem, że znalazła Kouyou od razu, spojrzała na niego. Uruha stał oparty o kuchenny blat, odpalając papierosa, chociaż Anett nie wiedziała, że to już któryś z kolei, ale od razu wyczuła, że coś go gryzie.  
-Kochanie, coś nie tak? -Zadając to pytanie, wokalistka poczuła, jak jej serce na chwilę zamarło. Miała przecież wrażenie, że to właśnie o nią chodzi.  
-Nie śpisz? -Szepnął Kouyou, kierując swój wzrok w jej stronę.  
-Dobrze wiesz, że bez Ciebie w tym łóżku jakoś tak zimno się robi. -Anett zabrzmiała jakby zmartwiona i chociaż oboje dobrze znali już ten żart, żadne się nie zaśmiało.  
-Chodź tu do mnie. -Brunet wyciągnął rękę w jej stronę, a kiedy Anett stanęła obok niego, objął ją ramieniem. 
-To co takiego nie daje Ci spać? -Zapytała ponownie wokalistka, zabierając Kouyou papierosa, którym się zaciągnęła.  
-Lisa tu była, dzisiaj rano, dlatego napisałem, że byłem w rozsypce. Długo rozmawialiśmy i... -Ta wieść sprawiła, że Anett zakrztusiła się dymem. Odkaszlując, zasłoniła usta zewnętrzną stroną dłoni i odwróciła głowę w jego stronę. 
-Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?  
-To nie tak, że nie chciałem. Nie chciałem po prostu psuć nastroju, a jak się to skończyło sama wiesz. No i nie było, kiedy. -Kouyou chciał odebrać Anett swojego papierosa, ale ta odsunęła jedynie rękę, wydmuchując dym prosto w jego twarz, z rozgniewaną miną. Zrezygnowany sięgnął po paczkę.  
-Masz rację, wieść o tym, że kolejna twoja była się pojawiła, zdecydowanie wszystko by zepsuło. Chociaż z tego co pamiętam, to nie byliście razem, tylko wkręcaliście Mitsutake, ale nie ważne. Czego chciała? -An musiała chwilę poczekać na odpowiedź. Kouyou spokojnie odpalił papierosa, od razu zaciągając się dymem, a wypuszczając go, spojrzał przed siebie.  
-Chciała tylko porozmawiać, wyjaśnić tą sprawę z zakończeniem naszego “związku” oraz zachowanie Meggy, specjalnie przyleciała, jak ta zapłakana do niej zadzwoniła i... 
-Przyjaciółka Meggy, świetnie! -Tak, ta informacja zadziałała na kobietę niczym czerwona płachta na byka, a Uruha obserwował, jak wkurzona Anett sięgnęła po popielniczkę i z jaką agresją gasiła papierosa. -I co? Bo psiapsiółka Meggy specjalnie przyleciała, mam jej teraz wybaczyć? Zapomnij, wszyscy zapomnijcie.  
-Anett, to nie o to chodzi... 
-To o co tym razem? -Kiedy wokalistka po raz kolejny mu przerwała, Kouyou westchnął, przewracając oczami.  
-Nikt nie każe Ci nikomu, czegokolwiek wybaczać, ja też nadal jestem na nią wściekły, a to co powiedziała Lisa, wcale jej nie usprawiedliwia, wręcz przeciwnie. No i okazało się, że Meggy też nie powiedziała jej wszystkiego.  -Wyjaśnił, chociaż czuł, że to nic nie da. 
-Nawet nie wiem, czy chcę wiedzieć... 
-Powinnaś. -Tym razem to Uruha przerwał wokalistce. - Okazuje się, że jest we mnie zakochana, od kiedy się poznaliśmy, tyle, że nic mi nie powiedziała. Gdyby to zrobiła wcześniej, kiedyś... To może by to coś zmieniło, ale nie teraz, a Ona gra wielką pokrzywdzoną. Po tej akcji z barze z lekami, zadzwoniła do niej zapłakana, ale nie powiedziała Lisie o Noritoshim, czy w ogóle o tym jak Ci skutecznie zatruwała życie, dlatego Lisa przyleciała, chciała się dowiedzieć, jak to było naprawdę.  
-Boje się tylko, że jej obecność to kolejne kłopoty.  
-Nie, Lisa nie jest taka. Zresztą jak ją znam, to opieprzy Meggy za jej kłamstwa i manipulacje, po czym lada dzień wróci do Stanów. -Kouyou wzruszył ramionami.  
-Obyś miał rację. A teraz nie wiem jak ty, ale ja idę spać. Na rano jestem umówiona z dziewczynami, a potem Takanori będzie mnie torturował. -Anett nie miała już siły, by ciągnąć ten temat, dlatego po tych słowach wróciła do sypialni gitarzysty, mając nadzieję, że szybko zaśnie. 

1 komentarz:

  1. No proszę, proszę.... Myślę, że Tsune głupio zrobiła, Yuu by zrozumiał
    Powinien za nią pojechać
    A Ruki serio nie przemyślał wizyty na siusiu zaraz po wstaniu. Przecież to najważniejsza czynność całego poranka!
    Kiyomi, traktor już na ciebie czeka, mendo jedna!

    OdpowiedzUsuń