24 wrz 2022

Rozdział 58

 Witam! Zbyt wiele się u mnie przez ten tydzień nie zmieniło, ale chcę tylko przekazać, że jakby ktoś miał wątpliwości do pewnego akapitu, to wyjaśnienie jest pod rozdziałem. A postanowiłam to wyjaśnić ze względu na delikatność sprawy.
Miłego czytania :3

Rozdział 58: 

  -A tobie muszę pogratulować, jednak umknął Ci mały szczegół. -W tym momencie Anett wyciągnęła z torebki opakowanie, które znalazła w rzeczach szatynki i położyła je przed nią. 
-Grzebałaś mi w rzeczach? Do reszty Ci odbiło?! -Meggy omal nie wstała z oburzenia. 
-Dzięki tobie tak, trochę tak. Mogłabyś mi łaskawie powiedzieć co to jest i ile na dzień mi tego dawałaś? -Po tym pytaniu nastała niezręczna cisza. Meggy szybko próbowała wymyślić jakąś wymówkę, jednak im dłużej milczała, tym bardziej się pogrążała. 
-To moje... -Tyle zdołała wymyślić, ale dla Anett było pewnym, że to powie.
-Kłamiesz. Nie powiem głośno kto Ci to dał, ale ja wiem, że ich nie przyjmujesz. A teraz odpowiadając za Ciebie na pytania i wyjaśniając dla czego kłamiesz... -Anett przerwała na chwilę, gdyż przerażona mina szatynki zaczęła ją bawić. -Są to silne psychotropy, które przyjmuje się będąc pod stałą opieką psychiatry, a tobie w Japonii nikt by tego nie przepisał. Nawet jeśli udało by Ci się jakimś cudem tak szybko to załatwić, my powinniśmy wiedzieć, że przyjmujesz tego rodzaju substancje, by mieć na Ciebie oko, czy Ci pod czaszką coś się nie pokręciło, ponieważ... A nie, to powiem później. Druga sprawa to dawkowanie, które według moich wstępnych wyliczeń przekroczyłaś. Tego typu leki przyjmuje się zazwyczaj raz dziennie w określonej przez lekarza dawce i w dodatku tabletka powinna być w całości, a ty je kruszyłaś, dodając mi je co rusz miałaś okazję, które na moje nieszczęście sama Ci dawałam. A teraz zadam Ci pytanie, na które już musisz odpowiedzieć. Czy masz pojęcie, jak to mogło się skończyć? -Na koniec, po rozbawieniu Anett nie było już śladu. Z Powagą patrzyła na Meggy, która nie miała już możliwości się wykręcić.  
-Nic by Ci się nie stało. -Warknęła Meggy, próbując nie zwracać już uwagi na Anett.  
-Wiesz, dlaczego powiedziałam, że powinniśmy wiedzieć, gdybyś to ty je przyjmowała? Ponieważ jednym ze skutków ubocznych są samobójstwa. Osoba, która Ci to dała o tym wie i nie bez powodu akurat te leki wybrała. -Anett powoli wstała, niewzruszona, że każdy patrzył na nią z rozszerzonymi oczami. -Tobie pewnie też o tym powiedziała.* 
-Nic nie zmieni tego, że jesteś zwykłym śmieciem! -Meggy wstała, trzymając w dłoni szklankę z trunkiem, którym z satysfakcją oblała wokalistkę. Odkładając naczynie, szybko ruszyła w stronę wyjścia. 
   -Meg, poczekaj! -Kai krzyknął, od razu wstając i idąc za nią. 
-Oł... -Wszyscy próbowali zrozumieć, co właśnie się wydarzyło. Anett spokojnie zajęła wcześniej zajmowane przez Meggy miejsce, chowając twarz w dłoniach. Ta cisza między nimi trwała dla każdego w nieskończoność, a tak naprawdę, to było tylko kilka minut, aż nagle Kouyou nerwowo wstał, udając się do wyjścia. 
    Yutaka dogonił Meggy tuż przy wejściu. Chwytając ją za rękę, pociągnął ją na bok, by osoby wchodzące do lokalu ich nie słyszały. 
-To co powiedziała Anett, to prawda? -Zapytał, mrużąc przy tym oczy. 
-Może tak, może nie. -Makijażystka wzruszyła jedynie ramionami. 
-Meg do cholery! Pomijając już, że do reszty Ci odbiło, to musiałaś wiedzieć, jakie to może przynieść konsekwencje. Masz szczęście, że słyszeliśmy to tylko my, a nie na przykład menadżer, bo skończyłabyś jak Noritoshi.  
-Oh, naprawdę? Naprawdę mam się teraz przed tobą spowiadać? A może zaraz zadzwonisz do Ayuko, co? To nie jest wasza sprawa i nie powinno was interesować, o co w tym wszystkim chodzi.  
-Ale nas interesuje, bo to co wyprawiasz nie jest normalne. Gdyby nie fakt, że mamy braki w załodze, już dawno byśmy Ci podziękowali. I niestety, ale jestem zmuszony to powiedzieć, ale jeszcze jutrzejszy koncert, finał i nasza współpraca już na zawsze zostaje zakończona. Akuma jest częścią zespołu, czy Ci się to podoba, czy nie i przy nas wszystkich powinna czuć się bezpiecznie, a ty Meggy zachowujesz się wobec niej karygodnie. Nie muszę Ci przytaczać sytuacji, które o tym świadczą, wystarczy to, co zrobiłaś przed chwilą. -Słowa lidera zamurowały szatynkę. Stała nieruchomo, patrząc na niego i nawet nie mogąc wykrztusić słowa.  
Kouyou po wyjściu szybko zlokalizował tą dwójkę, od razu do nich podchodząc.  
-Zwariowałaś do reszty? -Lekko popchnął Meggy, stając między nią, a Yutaką.  
-To ja was lepiej zostawię samych. -Rzucił Kai, zmierzając w stronę wejścia.  
-Kiyomi kazała Ci to zrobić, prawda? To była cena za informacje od niej? Uprzedzaliśmy Cię, Miko, ja i An, żebyś nie kręciła z Kiyomi. -Uruha nie ukrywał wściekłości, doskonale wiedział, dlaczego szatynka to zrobiła i kto jej dał te tabletki.  
-Nadal nie rozumiem, dlaczego Anett jest dla was taka święta, wręcz nietykalna. -Meggy stała niewzruszona całą tą sytuacją. 
-Wytłumacz mi proszę, jak można być tak tępym? Tu nie chodzi o Anett, tylko o Ciebie. Ty od samego początku ją atakujesz, tylko dlatego, że jest ze mną. Kontaktujesz się z Kiyomi, która nie daje nam spokoju, wyciągasz jakieś brudy z mojej przeszłości i po co? Naprawdę nie rozumiem po co Ci to wszystko. Nie mam pojęcia, co sobie wymyśliłaś, co dokładnie zaplanowałaś i nie chcę wiedzieć. Po prostu odpuść. -Kouyou już miał odejść, ale gdy tylko się odwrócił, szatynka złapała go za rękę. 
-Naprawdę myślisz, że zawsze chodzi o Ciebie? Na początku owszem, chodziło o Ciebie, ale potem Miko wyznała mi całą prawdę, powiedziała wszystko, co jej zrobiłeś. Najpierw Lisa, potem Miko i co dalej? Doskonale wiem, że utrata Anett nawet Cię nie ruszy, ale znowu byłbyś sam, a tylko na to zasługujesz... 
-Czyli jednak chodzi o mnie, sama sobie zaprzeczasz Meg. -Brunet jej przerwał, kręcąc głową. -Skoro Miko powiedziała Ci o wszystkim, to doskonale wiesz, co zrobiła i że mimo wszystko nie zostawiłem jej z tym samej. Z Lisą też wszystko wyglądało inaczej, ale przecież moje słowo się nie liczy. -Warknął gitarzysta, w końcu zostawiając szatynkę samą. 
 
    Kiedy tylko weszli do pokoju, Kouyou objął Anett od tyłu. 
-Przepraszam. -Powiedział cicho, patrząc przed siebie.  
-Ale za co ty mnie przepraszasz? -Anett powoli odwróciła się w jego stronę. -Przecież to nie twoja wina, że Meggy w jakiś pokręcony sposób próbuje zbawić świat.  
-Trochę moja, ale to nie jest ważne. Ważne jest to, że w jednym się myli, cholernie by mnie zabolało, gdybym Cię stracił.  
-Oboje o tym wiemy... -Anett spojrzała mu w oczy, lekko się uśmiechając. -Ale nie mam już dzisiaj siły o tym myśleć.  
-Oh, naprawdę? -Kouyou spojrzał na nią z chytrym uśmieszkiem na twarzy, po czym ją pocałował. 
-Naprawdę. W dodatku, piłeś. -Mruknęła brunetka pod nosem, odsuwając się od niego.  
-Skoro tak, to zajmuje łazienkę. -Uruha cicho się zaśmiał, kierując się do wspomnianego pomieszczenia. 
-Ej! To ja śmierdzę wódą. -Rzuciła szybko Anett, pośpiesznie podążając za nim. 
 
    Następnego dnia, w wolnej chwili, Yutaka i Kouyou próbowali wybić Takanoriemu z głowy jego durny pomysł. W końcu oboje postanowili użyć cięższego działa i w trójkę udali się do Anett.  
-An, słuchaj, bo jest taka sprawa... -Zaczął Kouyou. 
-Nie, przecież Ona wszystko wypapla Kathy. -Oburzył się Takanori na pomysł pozostałej dwójki. Anett w tym czasie odwróciła się w ich stronę, a na słowa wokalisty, na jej twarzy zagościł promienny uśmiech. 
-No ja nie wierzę, Ruki. -Zaśmiała się cicho. -Spokojnie, nic jej nie powiem. To co to za sprawa?  
-Bo ta mała blond chihuahua wymyśliła sobie tatuaż podpowiadający Rin, o co mu chodzi. -Wyjaśnił Kai. Takanori tylko coś burknął z niezadowoleniem pod nosem, prawdopodobnie chodziło o to, jak lider go nazwał. Akuma natomiast na te słowa uniosła brwi do góry. 
-Od razu na dupie se zrób... -Anett cicho westchnęła z rezygnacją. -Zwariowałeś, prawda? Przecież Ona Cię prędzej zabije niż powie “tak” -Na koniec pokręciła głową z zrezygnowaniem. -No Panowie, rzeczywiście ciężki przypadek. 
-A najlepsze jest to, że nie potrafimy wybić mu tego pomysłu z głowy. -Dodał Uruha, patrząc gdzieś w bok.  
-A co w tym złego? -Oburzył się Takanori, spoglądając po nich. 
-A to, że to idiotyczny pomysł. Chyba, że chcesz, by się wkurzyła, a przecież nie o to chodzi.  
-O co niby miała by się wkurzyć? -Ruki wszedł Anett w słowo, krzyżując ręce.  
-Pomyśl chwilę nad tym. To jest tak, jakbyś wytatuował sobie jej imię czy coś. Ja rozumiem, że chodzi Ci o przekaz, że chcesz, żeby była z tobą już na zawsze, ale to głupie. Po prostu głupie. -Anett wręcz musiała usiąść, znów cicho wzdychając.  
-Skoro jesteś taka mądra, to sama coś wymyśl. -Takanori tylko zmrużył powieki. 
-Ja się dziwię, że od razu nie przyszedłeś z tym do mnie... 
-Mówiliśmy mu, w końcu się przyjaźnicie, ale nie, bo On się uparł, że wszystko jej wygadasz.  
-Dobra, dobra. -Anett przerwała liderowi, przewracając oczami. -Ale chyba mam pomysł. -Nagle zmrużyła powieki, z dziwnym uśmiechem na twarzy. 
-Niby jaki? -Ruki uniósł brew. 
-A od czego wszystko się zaczęło? -Anett wyglądała coraz to bardziej tajemniczo.  
-No od pączków. -Odpowiedział blondyn, bardziej pytając.  
-No właśnie, bo przecież dla Kathy pączki to życie... 
 
    Po powrocie do Japonii każdy marzył już tylko o wyczekiwanym odpoczynku. Dwa tygodnie wolnego, przed porządnymi przygotowaniami do finału na pewno przydać miały się każdemu. A najbardziej Ayuko, która mogła w końcu część swoich obowiązków związanych z małą Echiko oddać w ręce męża.  
-Yutaka, przewinąłeś ją już? -Zawołała Ayuko, idąc do pokoju córki. 
-Przewinięta, najedzona i gotowa do drzemki. -Powiedział Yutaka, stojąc nad łóżeczkiem córki. Ayuko cicho zachichotała na ten widok 
-Zdrzemnęłam się na dosłownie pół godziny, a ty w tym czasie ogarnąłeś wszystko? -Dopytała, krzyżując ręce. 
-A od czego mnie masz kochanie? Cholernie za wami tęskniłem. Wiem, to był tylko miesiąc, ale... 
-Ale dali Ci w kość, prawda? -Kobieta przerwała mężowi, który powoli do niej podszedł. 
-Raczej dali mi wiele do przemyślenia. Wiesz, że Anett i Kouyou planują dziecko?  
-Już? Przecież jeszcze nie zaczęli planować ślubu. -Ayuko pokręciła głową w zdziwieniu i oboje wyszli z pokoju.  
-Wydaje mi się, że bardziej śpieszy im się z dzieckiem, niż ze ślubem, ale to nie nasza sprawa. -Yutaka jedynie wzruszył ramionami, zamykając za sobą drzwi.  
-No kochanie, nie poznaje Cię.  
-Bo mam teraz dwa tygodnie wolnego od tych wariatów. No, chyba, że Takanori znowu coś wymyśli z zaręczynami. -Lider przypadkowo się wygadał, a widząc zachwyconą minę swojej żony, ciężko westchnął. 
-Takanori chce się oświadczyć Katherine? Poważnie? To sporo mnie ominęło.  
-Na twoim miejscu, to bym się cieszył, że Cię tam nie było. -Kai spojrzał na nią błagalnie.  
-Tak wiem, wojna między Meggy, a Anett. -Nagle entuzjazm Ayuko opadł, a Yutaka wolał jej nawet nie wspominać o sytuacji w przeddzień ostatniego koncertu.  
-A tak w ogóle, to chciałam z tobą porozmawiać. -Brunetka spokojnie zasiadła na kanapie w salonie. 
-Coś się stało? -Kai oczywiście usiadł zaraz obok niej. 
-Nie, ale chcę wrócić do pracy.  
-Rozmawialiśmy już przecież o tym. -Perkusista wydał się oburzony. 
-Tak wiem, ale z finałem będzie sporo pracy, a Rin będzie z tym sama. I dodam, że Ona miała być asystentką Anett, a nie całego zespołu. Te wszystkie wywiady, sesje, ktoś musi to przecież ogarnąć. -Ayuko wyjaśniła na spokojnie, chociaż wiedziała, że to na jej męża nie zadziała. 
-Chodzi Ci o ploteczki, prawda? W trasie trochę Cię ominęło i nie chcesz tracić więcej. -Kai nagle zmrużył oczy, patrząc na nią z wrednym uśmieszkiem. 
-Dobra, masz mnie. -Ayuko przewróciła oczami, jakby niewzruszona jego odkryciem. -Ale może mi uda się zapanować nad Meggy. Nie zapominaj, że Ona się mnie trochę boi.  
-Kochanie, wolałbym jednak, żebyś z tym jeszcze poczekała. Nie potrzebujesz dodatkowego stresu, związanego z pracą, a z dziewczynami zawsze możesz się spotkać. -Kai delikatnie się uśmiechnął, obejmując Ayuko. 
 
    -Cholera... Kouyou, co to za syf? -Zawołała Anett, gdy po raz kolejny potknęła się o coś w salonie. Dopiero wstała i musiała przyznać, że w swoim łóżku w Japonii spało jej się najlepiej.  
Gdy zajrzała do kuchni, zobaczyła Kouyou, widzącego nad telefonem, z kubkiem kawy w drugiej ręce. -Szukałem czegoś, przepraszam. -Powiedział, nie odrywając wzroku od ekranu.  
-Oh i musiałeś zrobić z salonu pole bitwy? Mogłeś wczoraj spokojnie wrócić do siebie. -Anett, podeszła do niego. 
-Ale tutaj mam bliżej, nie zapominaj. -Rzucił kąśliwie gitarzysta, zerkając kątem oka na kobietę.  
-Tak, co mi to posprzątasz. -Anett groźnie na niego spojrzała, po czym poszła do łazienki. Gdy po jakiś piętnastu minutach z niej wyszła, salon nadal wyglądał tak, jak przed chwilą. -Kouyou!! 
-Musisz się drżeć z rana? Zaraz to sprzątnę. -Uruha wyjrzał z kuchni.  
-Z samego rana? Jest czternasta. Czemu nie obudziłeś mnie wcześniej? -Anett spojrzała na niego z czymś w rodzaju litości. 
-Oho, widzę, że moja księżniczka wstała dzisiaj lewą nogą. -Kouyou cicho się zaśmiał i podszedł do niej. Objął ją w pasie i lekko ucałował jej czoło. -Tak słodko spałaś, że nie miałem serca, żeby Cię budzić i naprawdę już się biorę za sprzątanie i znikam.  
-Nie wyganiam Cię, ale wolałabym się nie potykać co krok o twoje rzeczy. -Anett lekko się w niego wtuliła. 
-Dobra, rozumiem, mam posprzątać, ale mnie nie wypuścisz, prawda? -Kouyou uniósł brew.  
-Najchętniej, to masz rację, nie wypuściłabym Cię, ale przecież Temari czeka.  
-Temari może poczekać, nie jest przecież dzieckiem i pewnie jest jeszcze na uczelni.  
-Mówiłam, że przez ten tydzień z nami może mieć zaległości, mówiłam. -Anett tylko przewróciła oczami, bo przecież jej nikt nigdy nie słucha i weszła do kuchni, od razu otwierając lodówkę.  
-Przecież da sobie radę. A co do lodówki, to masz pustki, tak Ci przypomnę. Zanim pojadę do siebie, to jeszcze zawiozę Cię na zakupy. -Uruha przystanął przy blacie, opierając się o niego. 
-Sama mogę pojechać, dam sobie radę. A ty coś ostatnio strasznie kąśliwy się zrobiłeś. -Anett z podejrzeniem spojrzała na niego i za chwilę się zaśmiała, zamykając lodówkę. -A no tak, starość Cię dopadła.  
-Wypraszam sobie. Ktoś w nocy strasznie się wiercił i nie dał mi spać, znowu.  
-Spałam, nie wiem co w czasie snu robię, więc mnie nie obwiniaj o wszystko. -Brunetka ułożyła dłonie na biodrach. 
-I to ty zaczęłaś się wszystkiego czepiać, jak tylko wstałaś. -Gitarzysta z politowaniem pokręcił głową. -I pomyśleć, że zgodziłam się za Ciebie wyjść... 
 
    Meggy nie potrafiła zasnąć, a stres wręcz ją zżerał od środka. Nie miała zielonego pojęcia o tym, jak ma kobiecie przekazać, że ich plan się nie udał. Dotarła na spotkanie o czasie, jednak strach powstrzymywał ją przed wejściem do umówionej kawiarni. Przez szybę widziała, że Ona już na nią czekała. W końcu wzięła głęboki wdech, bo przecież nie może być tak źle i weszła do środka.  
-Już myślałam, że nigdy nie wejdziesz. -Powitała ją chłodno Kiyomi, spoglądając na szatynkę kątem oka.  
-Wybacz, myślałam, jak Ci to przekazać... -Zaczęła, dosiadając się do stolika. 
-Niby co? -W tym momencie Kiyomi zmrużyła powieki, wyglądając jeszcze groźniej. 
-Nie wspomniałaś mi, że Anett jest psychologiem.  
-Musiał mi umknąć ten fakt. To co takiego chcesz mi powiedzieć?  
-Wystąpiły skutki ubocznie i się zorientowała. Twój plan trafił szlag. -Meggy z poczuciem zwycięstwa i wyższości, wyprostowała się, krzyżując ręce. 
-Co?! Ty naprawdę do niczego się nie nadajesz! -Brunetka momentalnie wstała, ale po chwili znowu usiadła. -Miałaś tylko jedno małe zadanie, podawać jej to i ją osłabić, a ty to spieprzyłaś.  
-Gdybym wiedziała o tym małym, ale najważniejszym szczególe, zrobiłabym to inaczej. -Nagle Meggy znów miała przed oczami wykład Anett, który wokalistka jej dała wtedy w barze przed wszystkimi. -Ale nie rozumiem jednego. Dlaczego tak bardzo chcesz się jej pozbyć. -Wiedziała, że to pytanie było naiwne, ale zdążyła się domyślić, że obie miały inny cel.  
-Żeby odzyskać Kouyou i go zniszczyć... 

__________
*Zanim ktoś zacznie mi płakać, że ja nic nie wiem, wzięłam to sobie z palca i zacznie tłumaczyć: Te informacje nie wzięły się znikąd. Coś pamiętam ze studiów, dodatkowo zrobiłam mały research o skutkach ubocznych danej grupy leków. Nie podałam żadnej nazwy ze względu na to, że trudno byłoby mi osobiście dobrać odpowiednie, więc postanowiłam podejść do tego ogólnikowo, tak samo ze składem (Rozdział 57). Jeżeli sobie poszukacie, jakie leki w skutkach ubocznych wywołują np. drżenie rąk, to znajdziecie też składniki danych leków, jak i dotrzecie do szerszych informacji dotyczących dawkowania i tym podobnych. "Zalecanego" dawkowania również nie podałam, ponieważ również można znaleźć tak jak było to wspomniane, że psychiatra określa jakie dokładnie dawki i ile razy dziennie powinno się przyjmować w zależności od leku i przypadku, oraz, że tabletka musi być w całości. Oczywiście jestem świadoma, że (mówiąc znów ogólnikowo) prawidłowa dawka to zazwyczaj 20mg raz dziennie przyjmowane przy pierwszym posiłku.
Jeżeli kogoś natomiast zaniepokoiła, bądź rozdrażniła informacja, że samobójstwa są skutkiem ubocznym... Nie wiem na ile specjaliści informują o tym pacjentów, oraz nie wiem jak w rzeczywistości naprawdę wygląda ta "czujna obserwacja"(Jeżeli ktoś wie, nie ważne z jakiego powodu, może się podzielić informacją, bo w sumie jestem ciekawa), ale z głowy nie potrafię wybić sobie tej informacji. Wiem tylko tyle, że te minimum pierwsze trzy tygodnie są "najgorsze" dla pacjenta i w właśnie w okolicach tego trzeciego tygodnia występuje najwięcej targnięć na własne życie. ~Przyszły niedoszły Psycholog.

1 komentarz:

  1. Ja to się dziwię, że Meggy z miejsca nie wyleciała z roboty. Za takie coś powinna być dyscyplinarka i zaangażowanie policji...
    A Kouyou coś za bardzo zrzędzi. Starość go dopadła na całego
    Jak dobrze, że Ruks nie zrobi tego tatuażu, o jak dobrze

    OdpowiedzUsuń