15 sie 2021

Rozdział 39

 Dzień dobry, wieczór :) Wiem, wracam do was znowu po miesiącu, ale mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczycie, bo od kwietnia u mnie naprawdę wiele się dzieje. No co ja mogę wam powiedzieć? Następny rozdział w ramach zadość uczynienia za wasze czekanie pojawi się w okolicach środy. Pewnie część z was domyśla się co wiąże się z publikacją następnego rozdziału... Nie, nie, opowiadanie się nie kończy, ale pamiętacie jak marudziłam kiedyś, że w drugim sezonie nie wyrobie się w 20 rozdziałów ze wszystkim? No to teraz mam ten problem z trzecim sezonem ^^'. Ale wracając, tak jednak wyrobiłam się w 20 rozdziałów i razem z publikacją następnego rozdziału, nastąpi planowana przerwa w publikacji. Ile ona potrwa, nie wiem, ponieważ mam pewien pomysł nad którym pracuję już od kilku dni. Jednak wszystko zależy od tego kiedy się z tym wyrobię, bo czeka mnie dużo pracy i czy w ogóle wyjdzie tak, jakbym tego chciała. Ale mam w planach wrócić do was najpóźniej pod koniec września. A jeżeli jesteście ciekawi co tam będę dla was szykować, to planuję na grupie publikować małe spoilerki z mojej pracy nad tym projektem. Także zapraszam was o >TUTAJ<.
I tak sobie ostatnio myślę, że moje poprzednie SKOŃCZONE opowiadanie miało tylko 33 rozdziały, a tutaj jestem już w trakcie pisania czterdziestego któregoś, więc nie jest źle, a co za tym idzie? Na pewno do was wrócę :)
Miłego czytania :3

Rozdział 39: 

     Jak szybko Aneta i Krystian obmyślili genialny plan, tak szybko z niego zrezygnowali, uważając, że nie warto zrzucać sobie kolejnych kłopotów na głowę. Ale ku zaskoczeniu dosłownie wszystkich zainteresowanych, lekarz Kouyou zmienił się już następnego dnia. Może Kiyomi przestała w końcu knuć... Marzenie... 

     Kwiecień minął zdecydowanie zbyt szybko, a zaraz po nim nastał maj. Anett odliczała już dni do wyjazdu do Polski- W końcu czekał ją miesiąc „świętego spokoju”. Kouyou pilnowany przez wszystkich wokół, a szczególnie przez An, mocno wziął sobie do serca rehabilitację, dzięki czemu jego dłoń wracała już do pełnej sprawności, jednak potrzebował jeszcze czasu, żeby wrócić do grania. 

    Tego ranka Kouyou krzątał się po mieszkaniu wokalistki, zbierając swoje rzeczy, które pozostawiał u niej przez kilka poprzednich dni. Anett siedziała w kuchni nad kubkiem porannej kawy, próbując się rozbudzić. Bo przecież co za idiota wymyśla nocną sesję zdjęciową?  
-An-chan, widziałaś gdzieś moją bluzę, tą czarną? -Zapytał gitarzysta wchodząc do kuchni, a zaraz zauważył, że jego bluza została ubrana przez szatynkę.  
-Nie chce mi się tam dzisiaj iść. -Mruknęła kobieta, zasłaniając dłonią ziewnięcie. Brunet jedynie uśmiechnął się pod nosem, wiedząc, co miało wydarzyć się tego dnia w studiu. 
-Ale musimy, taka praca. Wiedziałaś na co się piszesz skarbie. -Jednak jego słowa zostały skrytykowane błagalnym wzrokiem wokalistki, która dodatkowo przechyliła głowę lekko w bok.  
-Takanoriego pogrzało. To, że On nie potrzebuje snu, nie znaczy, że mi wystarczy godzina. 
-Powiedziała to osoba, która potrafi nie spać po kilka dni. -Uruha oczywiście zażartował. 
-A potem przez kilka dni śpię, kiedy i gdzie się tylko da. -Mruknęła An pod nosem, wstając od stołu. -Nic, trzeba się zbierać. -Dodała mijając Kouyou w przejściu. Zaraz zebrała swoje rzeczy i po chwili była gotowa do wyjścia.  
-Ej, a moja bluza? -Uruha podniósł brew ku górze. 
-Pożegnaj się z nią, jest mega wygodna. -Rzuciła Akuma z wrednym uśmieszkiem na twarzy. 

    W studiu praktycznie nikogo nie było. No tak, większość spała po nocnej sesji, jedynie zespół został zmuszony by przyjść z samego rana. Anett i Kouyou rozłożeni na kanapie, próbowali coś odespać, lecz na marne, gdy do środka wszedł Yutaka wraz z Takanorim. 
-No Anett, w końcu nastał moment, żebyś się o czymś dowiedziała... -Zaczął blond skrzat, uśmiechając się od ucha do ucha. Kai podał wokalistce jakieś kartki, a Akuma patrzyła na nich dwóch jak na kompletnych debili.  
-Dzisiaj jest dzień ogłoszenia światowej trasy, ale chcieliśmy, żebyś ty zobaczyła to pierwsza. -Dokończył lider, który również nagle zaczął się szczerzyć w jej stronę. Szatynka unosząc brew ku górze spojrzała na Kouyou, który wzruszył ramionami, z całej siły powstrzymując chichot. W końcu An spojrzała na kartki, powoli przeglądając daty i miejsca, gdzie mają występować. Nagle jej wzrok utknął w jednym miejscu na liście... -Polska. Wokalistka spojrzała jeszcze raz po pozostałej trójce i znowu utkwiła swój wzrok na tym miejscu w papierze.  
-W końcu. Czy naprawdę tyle trzeba było się was prosić?!- Jej reakcja zaskoczyła każdego, gdy szatynka nagle się podniosła, przytulając Takanoriego.  
-Em... Ale to sprawka twojego ukochanego Kouyou. W końcu musimy zobaczyć, gdzie uchowała się nasza mała wredota. -Lider się zaśmiał, ale zaraz poczuł na sobie groźny wzrok wokalistki. - No co? Głupio by było ominąć kraj, z którego pochodzi członek naszego zespołu. -Kai szybko się poprawił, z głupkowatym uśmiechem na twarzy.  
-Tylko nie mów, że się nie cieszysz. -Powiedział Kouyou, obejmując Anett od tyłu.  
-Cieszę się, tylko ten koncert jest w środku trzytygodniowej przerwy w trasie. -Anett spojrzała na bruneta kątem oka.  
-Wiza Anett. Bez wizy przecież nie wrócisz z nami. -Odpowiedział Takanori. 
-No tak, racja. -Anett pokiwała lekko głową. Oni jednak obmyślili wszystko zbyt dokładnie... 

     -Dobrze wiesz, że On o niczym nie może się dowiedzieć. Zamorduje nas oboje, jak się dowie. -Temari spojrzała na mężczyznę kątem oka, po czym cicho westchnęła, odwracając się w jego stronę.  
-Kiedyś i tak się dowie. Z tego co wiem, to na tydzień wyjeżdża, więc możesz być spokojna kochanie. -Młoda brunetka poczuła jak mężczyzna delikatnie ją objął. 
-Ale jest jeszcze Anett... 
-Nią się nie przejmuj. Słyszałem, że Shima chce ją zabrać ze sobą -Mężczyzna mocniej przytulił Temari do siebie. 
-A ja za kilka dni mam do nich przyjechać, też chcę zobaczyć się z dziadkami... Tymi prawdziwymi. A jak nie Anett, to nadal jest Miko. Ojciec przez nią w każdej chwili może wrócić, a jak nie będzie nas oboje, to może się zorientować, że coś jest na rzeczy.  
-Masz rację kochanie, przełóżmy ten wyjazd. -Mężczyzna cicho westchnął, nadal nie puszczając brunetki ze swoich objęć.  

     Kobieta po spotkaniu w studiu, jak się nagle okazało, miała zajęty cały dzień, a to Rin chciała się spotkać, a to Ayuko czegoś potrzebowała, a to zakupy trzeba było zrobić. Jedyne czego najmniej się spodziewała, to wizyta Miko tuż po tym, gdy Anett w końcu dotarła do mieszkania.  
-Coś się stało? -Zapytała zaskoczona szatynka, gdy wpuściła przerażoną Miko do środka. 
-Znowu ktoś mnie śledzi. Naprawdę. -Blondynka spojrzała błagalnie na wokalistkę, gdy ta przewróciła oczami słysząc co ta właśnie powiedziała.  
-I myślisz, że w momencie, jak ktoś Cię śledzi, przychodzenie do mnie to świetny pomysł? Powinnaś porozmawiać z Kouyou.  
-Problem w tym, że nie mam z nim kontaktu od kilku dni. Od operacji strasznie się zmienił. -Zmartwiona Miko ponownie spojrzała na Anett, mając nadzieję, że ta jej jakoś pomoże.  
-Kouyou stara się szybko wrócić do formy. Nie wiem czemu się z tobą nie kontaktuje, nie mam z tym nic wspólnego. Jutro wyjeżdża do rodziców na tydzień, ma jakieś sprawy do załatwienia. Problem w tym, że prasa ma nas na celowniku, a Kiyomi i Mitsutake wiedzą, że to dziecko jest jego. Jeżeli zobaczyli by nas obie razem, zaraz zaczęły by się plotki o jakimś trójkącie między nami. Chociaż to prawda, to jest jakiś chory trójkąt. -Anett cicho westchnęła siadając na kanapie.  
-Może pora przestać to ukrywać? -Blondynka usiadła obok Anett.  
-No tak, Uruha jest ze mną, ale ma dziecko z inną. Miko... Czy ty naprawdę chcesz zrobić ze mnie potwora? -Wokalistka zasłoniła oczy dłonią, próbując zebrać myśli.  
-No tak, bronisz swojego nadszarpniętego wizerunku. Ale sam fakt, że jesteś z Uruhą w związku stawia Cię w niekorzystnym świetle.  
-Obie wiemy co mówią o Kouyou i mogę być dla nich kolejną jego dziwką, okej. Kiedyś w końcu odpuszczą, ale nie mogę być kobietą, która odbiera dziecku ojca, w dodatku, że przecież tak nie jest... -Anett na chwilę odchyliła głowę w tył. -Ale im tego nie wytłumaczysz. Nie wytłumaczysz im, że od samego początku pchałam Kouyou w twoją stronę, by nie zostawiał tego dziecka, chciałam odejść, by był z wami. Póki Kiyomi i Mitsutake w tym grzebią, nikomu nic nie wyjaśnisz. Mitsutake ma znajomości by puścić w świat wszystko co chce, a Kiyomi jak się okazuje jest świetna w zbieraniu informacji.  
-Boisz się Kiyomi? -Miko lekko uniosła brew ku górze, zaskoczona postawą wokalistki. 
-Nie boje się jej, tylko boję się o Kouyou. Ona świetnie potrafi manipulować ludźmi, a On nadal coś do niej czuje, wiem to. Jej nagłe pojawienie się raczej oznacza, że chce coś ukryć. Coś o wiele gorszego niż podmiana dziecka z żywego na martwe...  

     Kouyou po rozmowie z Krystianem postanowił się przejść. Wiedział, że Anett coś przed nim ukrywała i wiedział, że Kiyomi o tym wie. Może lepiej, że dowiedział się w końcu o tym od ich wspólnego przyjaciela, niż od swojej byłej, ale musiał nad tym pomyśleć. Musiał przemyśleć to, czy powinien od razu powiedzieć wokalistce, że wie, czy jednak lepszym rozwiązaniem będzie poczekać na odpowiedni moment. Nie był zawiedziony tym, że mu nie powiedziała, w sumie po tym co usłyszał, sam wolałby nie wiedzieć.  
W końcu idąc ulicą wśród tłumu wpadł na pomysł, że okazję do tej rozmowy stworzy sam. Od razu zawrócił w stronę okolicy, w której mieszkał, układając w głowie plan.  
Wrócił do domu dosłownie na chwilę. Nie był pewien czy jego plan się uda, ale postanowił zaryzykować i jako że na wyjazd spakował się wcześniej, wysłał Temari wiadomość, że ma coś do załatwienia i wyjedzie z samego rana, a torbę wrzucił do samochodu. W sumie zastanawiał się, gdzie ostatnio Temari spędza całe dnie, a nawet noce, ale przez ostatnie dni nawet nie miał, kiedy jej o to zapytać. Pewnie i tak by mu nie powiedziała. Odjeżdżając, spojrzał kątem oka w kierunku swojego domu i cicho westchnął, mając nadzieję, że wszystko się w końcu poukłada.  
    Kiedy w końcu Anett otworzyła mu drzwi, wyglądała na przerażoną. Najpierw myślał, że jest po prostu na coś zła, ale gdy wszedł do środka, a kobieta bezsilnie upadła na kanapę, zrozumiał, że coś musiało się stać.  
-Kochanie, co się dzieje? -Zapytał, odkładając swoją torbę i zaraz do niej podszedł. 
-Miko tutaj była. Znowu ją śledzą, w dodatku Ona twierdzi, że od kilku dni nie ma z tobą kontaktu. -Anett lekko pokręciła głową, próbując zebrać myśli.  
-Wiem, że jesteś już tym zmęczona. A Miko... Po prostu staram się trzymać ją jak najdalej od tego burdelu, który się zrobił przez Kiyomi. -W tej chwili Kouyou delikatnie ułożył dłoń na policzku szatynki, kierując jej twarz w swoją stronę. -Ale tak sobie pomyślałem, że może pojechałabyś ze mną? Tydzień spokoju dobrze nam zrobi.  
-Jesteś pewien, że powinnam z tobą pojechać? Twoi rodzice pewnie też wierzą w te brednie. -Ta nutka niepewności w głosie wokalistki lekko rozbawiła Kouyou, ale ten jedynie delikatnie się uśmiechnął, zaraz przytulając Anett do siebie. 
-Oni akurat w to nie wierzą, wiedzą o wszystkim, zresztą tak jak już wszyscy. Mama chce Cię poznać, a ojciec... Z natury nie cierpi obcokrajowców, ale polubi Cię, zobaczysz.  
-Tym ostatnim jakoś mnie nie pocieszyłeś. -Anett powoli odsunęła się od gitarzysty. -Ale masz rację, trochę spokoju dobrze nam zrobi.  
-Czyli się zgadzasz? -Uruha w odpowiedzi dostał jedynie kiwnięcie głową.  
-To ja idę się spakować. -Po tych słowach Anett wstała i poszła do swojego pokoju. Oczywiście Kouyou zaraz poszedł w jej stronę. 

     Katherine wraz Takanorim właśnie wyszli z kina. Oboje w świetnych nastrojach postanowili jeszcze pospacerować, zanim zamkną się w czterech ścianach. Ruki cieszył się, że Rin tego dnia była w nad wyraz dobrym nastroju.  
-No co jest? -Zapytała czerwonowłosa, cały czas czując na sobie wzrok wokalisty. 
-Po prostu jeszcze Cię nie widziałem w tak dobrym humorze. -Takanori sam cicho się zaśmiał. -Wręcz zarażasz. 
-Wszystko jakoś się układa. -Rin uśmiechnęła się szeroko. 
-Czuję podstęp. -Blondyn objął Rin, przyciągając ją bliżej siebie. 
-To żaden podstęp kochanie. Po prostu, jestem szczęśliwa. -Katherine na chwilę przystanęła na palcach, by ucałować policzek wokalisty. 
-Ale obiecujesz, że wrócisz? -Takanori wiedział, że Rin po wyjeździe do Polski i tak będzie musiała wrócić. 
-Obiecuję, w końcu z wami pracuje głuptasie. Ale mamy jeszcze dwa tygodnie.  
-Wiem, a potem miesiąc Cię nie będzie.  
-Ruki... No nie poznaje Cię. -Czerwonowłosa się zaśmiała.  
-Masz rację, przy tobie też się nie poznaje. -Wokalista uśmiechnął się szeroko. Jak dobrze, że kobieta nie wiedziała o jego nikczemnym planie. 

     Kiedy Anett się spakowała, by rano nie biegać po całym mieszkaniu, oboje z Kouyou zasiedli wtuleni w siebie na kanapie, oglądając jakiś film. W sumie, w tym momencie niczego więcej nie potrzebowali, po prostu byli blisko siebie i to wystarczyło. Żadne nie wykonywało jakiegokolwiek ruchu, by pokazać, że chce czegoś więcej.  
Jednak ich spokój nie mógł trwać długo. Już myśleli, by położyć się spać, bo przecież rano trzeba było wstać- Kouyou o dziwo chciał wcześniej wyjechać, niż to planował jeszcze kilka dni wcześniej.  
Nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Muzycy zaskoczeni spojrzeli na siebie, unosząc wysoko brwi, a potem skierowali swoje głowy w stronę drzwi, z jeszcze większym zaskoczeniem. W końcu, gdy dzwonek zadzwonił po raz kolejny, oboje wstali, udając się do drzwi, a kiedy Anett je otworzyła, zobaczyli Krisa.  
-Cześć. Jesteście zajęci? -Zapytał szatyn, zaglądając wgłąb mieszkania. 
-Nie. -Odpowiedziała Anett, z morderczym uśmieszkiem na twarzy. 
-A, to mogę zostać. -Krystian chciał właśnie przekroczyć próg, ale Kouyou szybko chwycił za drzwi, ręką torując szatynowi drogę. 
-Nie. -Stwierdził gitarzysta, patrząc jak Krystian pochylając się, sprawnie minął jego rękę i wszedł do środka. 
-A planujecie coś? -Szatyn uśmiechnął się szeroko, patrząc na załamaną z powodu jego obecności dwójkę.  
-Nie. -Anett i Kouyou odpowiedzieli razem jakby chórkiem. 
-No właśnie widzę. Żadnych świec, kadzidełek, żadnej romantycznej muzyki. Nawet alkoholu nie macie... 
-Kris... -Warknęła Anett. 
-No, ale fajnie w końcu trafić was razem, jak akurat się nie pieprzycie... No co? Was to przez drzwi nawet słychać. -Dodał szybko młodszy mężczyzna, widząc na sobie morderczy wzrok przyjaciół. -W sumie to mam sprawę do Anett, ale cieszę się Kyu, że jesteś, bo Ona mnie zamorduje. Obronisz mnie, prawda kochanie? -Krystian w tym momencie wtulił się w rękę Kouyou, który pokręcił głową w rozbawieniu.  
-Ja rozumiem, że mamy tutaj jakoś czworokąt, ale Kris, nie przesadzaj. -Anett przewracając oczami wróciła na swoje miejsce na kanapie. 
-Czworokąt? -Dopytał zaskoczony brunet. 
-No, ja, ty, twoja była, która jest z tobą w ciąży i mój były, który jest szaleńczo w tobie zakochany. -Wokalistka zacisnęła wargi, patrząc jak Kouyou powoli usiadł obok niej. -Ale dobra, Kris, o co Ci chodzi? -Krystian w tym czasie, cicho śmiejąc się pod nosem, usiadł w fotelu. Kiedy szatynka zwróciła się do niego, nagle spoważniał. 
-No bo... Jak ostatnio byliśmy w Polsce, to poznałem pewnego typa i w sumie się zaprzyjaźniliśmy. Nie, spokojnie, On jest hetero, ale dzisiaj się dowiedziałem, że wy się znacie. -Kris mówiąc to, cały czas uciekał wzrokiem przed Anett.  
-Czekaj, mówiłeś o morderstwie... -Szatynka nagle niebezpiecznie zmrużyła oczy, łącząc fakty. -Na świecie jest tyle ludzi, a ty musiałeś się zaprzyjaźnić akurat z nim?! -Wokalistka nie ukrywała swojego oburzenia.  
-Chciałem, żebyś wiedziała, gdybyśmy mieli się kiedyś przypadkiem spotkać, a byłbym wtedy z Marcinem.  
-Ja nie chcę widzieć tego człowieka na oczy. -Anett warknęła po polsku. 
-Wiem, że za to co Ci zrobił powinienem mu obić mordę, ale tak ogółem, to spoko gościu. -Odpowiedział Krystian, w ogóle nie przejmując się tym, że Uruha ich w tej chwili nie rozumiał. 
-Dla Ciebie, nikt z naszej ekipy tak nie uważa, nikt nie chce go znać. -Anett nagle wstała. -Wybaczcie, ale jestem naprawdę zmęczona, a rano wyjeżdżamy. -Dodała, ale już po japońsku.  
-Czekaj, Kouyou, ty zabierasz ją ze sobą? -Szatyn wskazał palcem w kierunku wokalistki, patrząc na Uruhe.  
-Czemu nie? Jesteśmy razem i chce, żeby poznała moich rodziców, najlepiej jeszcze przed trasą. -Stwierdził Kouyou, wzruszając ramionami, a An patrzyła, jak Kris schyla się w jego stronę. 
-Czyli ty z tym pierścionkiem, to tak serio? -Szepnął szatyn tak, by kobieta nic nie usłyszała. 
-Cicho bądź. -Warknął Kouyou. 
-Co? -Zapytała Anett, nachylając się nad nimi.  
-Nie nic, nie ważne. To ja już sobie idę. -Kris po tych słowach wstał i tak sobie po prostu wyszedł.  
Anett stała nieruchomo, próbując opanować gotujący się w niej gniew. Nie był On wywołany tym, co powiedział Krystian, tylko wspomnieniami, które właśnie zaatakowały jej myśli. Kouyou powoli wstał, podszedł do kobiety, po czym ją objął. 
-Kochanie, co się dzieje?  
-Nic Kyu, naprawdę nic. -Anett delikatnie się w niego wtuliła. 
-A o co chodzi z tym całym Marcinem? -Kouyou nie do końca był pewien, czy powinien pytać.  
-To mój były. Proszę, nie rozmawiajmy o tym. -Kobieta cicho westchnęła. 
-Ale z tym czworokątem nieźle Ci wyszło. -Uruha cicho się zaśmiał.  
-Tak to wygląda. Miko jest z nami związana przez dziecko, a Kris cały czas do Ciebie podbija, a przyznał się do znajomości z Marcinem, tylko po to, by do tej porąbanej relacji dodać jeszcze jego.  
-Anett, naprawdę kocham tylko Ciebie. -Kouyou delikatnie się uśmiechnął, z nadzieją, że zaraz usłyszy, że Ona również go kocha.  
-Szczerze, gdyby nie ty, to wolałabym być sama. Po związku z nim czułam się jak zabawka, jeszcze próbowałam coś poczuć, ale gdy ktoś zranił mnie po raz kolejny, wolałam być już sama. Nawet było mi z tym dobrze, nie chciałam nic czuć, nie chciałam po raz kolejny przez to przechodzić, ale nagle w moim życiu pojawiłeś się ty. -Anett spojrzała Kouyou w oczy, ale widząc jego zawiedzioną minę, czule pocałowała jego usta, a następnie wtulając się w niego, schowała twarz w zagłębieniu jego szyi. Dla gitarzysty dotyk jej delikatnych warg znaczył więcej niż jakiekolwiek słowa. Delikatnie wplótł palce w jej włosy. 
-Po rozstaniu z Miko obiecałem sobie, że nigdy już nie zwiąże się z kobietą, ale pojawiłaś się ty. Czasami się zastanawiam, czy gdyby to wszystko potoczyło się inaczej, to czy naprawdę dałbym Krisowi szansę. -W tym momencie Kouyou poczuł jak An powoli się od niego odsuwa. 
-Ty i Kris? Serio? -Anett cicho się zaśmiała. 
-No co? Czasami jest słodki. Ale jesteś ty i wiem, że gdybym Cię stracił, byłbym sam już do końca. -Uruha ułożył dłoń na policzku szatynki. -Za niedługo wszystko wróci do normy. -Dodał, uśmiechając się.  
-Do jakiej normy Kyu? -Anett powoli zsunęła jego dłoń i spojrzała mu w oczy. -Między nami nigdy nie było “normalnie”. Najpierw kłótnie i ciągłe mijanie się, potem jak nam się udało, pojawiło się dziecko. Mieliśmy chwilę, by nacieszyć się sobą, ale teraz czekamy, aż Miko urodzi, by zająć się dzieckiem, w międzyczasie korzystając z każdej chwili, jaką mamy dla siebie. To nie jest normalne. Rin w jednym ma rację, nie powinniśmy być razem. 
-Ale jesteśmy razem i nie mów mi, że żałujesz. -Kouyou powoli odsunął się od Anett, lekko kręcąc głową. 
-Nie żałuję, cieszę się. Rin może i ma rację, ale mam to gdzieś, mam gdzieś co myślą wszyscy i nawet jestem gotowa, żeby pół świata mnie znienawidziło, ale Cię kocham i nie chcę stracić tego, co jest między nami. -Anett delikatnie ujęła rękę gitarzysty. 
-Ma rację, zbyt wiele razy Cię zraniłem, zbyt wiele razy już przeze mnie płakałaś i wiem, że wymagam od Ciebie niemożliwego, wiem, że nie pokochasz tego dziecka tak jakbym tego chciał, ale nie wyobrażam sobie tego bez Ciebie. -Powiedział Kouyou z maleńką iskierką nadziei w oczach. 
-Przecież jestem i będę. -Akuma uśmiechnęła się lekko, a zaraz poczuła na swoich wargach jego pocałunek. 

     Mimo wszelkich starań nie ominęło ich poranne zamieszanie. Oczywiście Kouyou przez sen wyłączył budzik, przez co zaspał. Fakt, nie mieli umówionej godziny czy coś, ale z jakiegoś powodu Kouyou chciał jechać najszybciej jak się da. Gitarzysta nie chciał nikomu mówić, że był umówiony z Hiroto- mężem Yumi. Kiedy ten tylko zadzwonił, że w rzeczach zmarłej żony znalazł coś, co bruneta zainteresuje, Kouyou nie wahał się ani chwili, by zgodzić się na spotkanie. 
Kiedy Uruha wszedł do kuchni, Anett siedziała na parapecie, paląc papierosa. Pierwszy raz od dawna wyglądała na spokojną.  
-Gotowy? -Zapytała wokalistka, zerkając w jego stronę kątem oka.  
-Tak, możemy się zbierać. Tylko mam prośbę, będziesz prowadzić? -Kouyou uśmiechnął się pod nosem. 
-Coś się stało? Coś z ręką? -Anett zaraz zgasiła papierosa i podeszła do niego.  
-Nie, po prostu uwielbiam, jak prowadzisz, skarbie. -Gitarzysta chicho się zaśmiał i ucałował czoło kobiety.  
-Wyczuwam podstęp, po drugie, wiesz, że nie znam drogi. -Kobieta zrobiła mię zbitego szczeniaczka. 
-No już dobrze, dobrze. Zbierajmy się, bo czas ucieka. 
-I kto to mówi, co? -Anett zaśmiała się i zaraz zebrali się do wyjścia. 
    W samochodzie panowała dziwna cisza. Szczególnie od momentu, kiedy An zauważyła coś dziwnego. Gdy jechali jeszcze przez miasto zauważyła Temari, tyle, że dziewczyna nie była sama, a z tego co było widać, była w dość bliskiej relacji z mężczyzną, którego Anett rozpoznała po chwili. Szatynka miała nadzieję, że skupiony na drodze Uruha ich nie zauważył, a sama zaczęła się zastanawiać, czy powinna mu powiedzieć o tym co widziała, a raczej o tym, kogo widziała całującego jego córkę. Nagle uciekła myślami gdzieś z daleka od rzeczywistości i tak siedziała zamyślona, gapiąc się przez szybę, nawet nie zwracając uwagi, że Kouyou coś do niej mówił.  
-C-co? -Anett zareagowała dopiero po dłuższej chwili.  
-Mówiłem, żebyś się tak nie stresowała. -Kouyou uśmiechnął się, spoglądając na kobietę kątem oka. 
-A...Aha... -Ja się nie stresuję, chociaż...  
-Kochanie, jeśli chodzi o mojego ojca, to po prostu nie wchodź z nim w dyskusję. -Kouyou, powiedział to z takim spokojem, jakby był do tych słów przyzwyczajony. 
-Wiesz, że jeżeli mnie wkurzy to mu się odgryzę. -Na to stwierdzenie szatynki, gitarzysta się zaśmiał. 
-No tak, ty i ten twój charakterek. Dlatego właśnie twierdzę, że Cię polubi. I w sumie już jesteśmy. -Mówiąc to, Kouyou zaparkował pod niewielkim, piętrowym domem, a Anett dopiero poczuła, jak ścisnęło ją w żołądku.  
-No ja nie wiem, czy to dobry pomysł, żebym tu była. -Stwierdziła szatynka, patrząc na uroczy, zachowany w japońskim stylu dom, otoczony dużym, pięknym ogrodem.  
-Przecież Cię nie zjedzą. -Rzucił Kouyou, wysiadając z samochodu.  
-No ja nie wiem. -Burknęła Anett pod nosem i zaraz poszła w ślady gitarzysty, również wysiadając z samochodu. Nawet nie zdążyli wyjąć bagażu, kiedy drzwi domu się otworzyły, a ich oczom ukazała się niewiele niższa od Anett, starsza kobieta, a szatynka zrozumiała, po kim jej ukochany odziedziczył “urodę”.  
-Przyjechaliście idealnie na obiad. A ty pewnie jesteś Anett, Kouyou tyle nam o tobie opowiadał. -Powiedziała kobieta, zaraz po przywitaniu się z synem, a za nią, jak gdyby znikąd pojawił się ojciec Kouyou. 
-Myślałem, że przyjedziesz z Miko.  
-Tato, tłumaczyłem Ci, że z Miko łączy mnie tylko dziecko. -Odpowiedział Kouyou i nagle dało się wyczuć niesamowicie napiętą atmosferę.  
-Kochanie, prosiłam Cię o coś, prawda? Miałeś nie wspominać o Miko. -Mama Kouyou zaraz skarciła męża, spoglądając w jego stronę kątem oka. -Chodźcie dzieci, nie będziemy przecież tak stali przed domem. Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że przyjechaliście oboje... 

1 komentarz:

  1. No no no
    Niby spokojnie, ale coś czuję że to cisza przed burzą
    Co ta Temari wymyśliła?

    OdpowiedzUsuń