14 sie 2020

Rozdział 16

Witam po raz kolejny. Przyznam, że patrząc na numerację jestem mile zaskoczona. Normalnie tyle rozdziałów pisałabym pewnie dwa lata, albo i nawet dłużej xD
Jednak spokojnie, to opowiadanie tak szybko się nie skończy, co to, to nie. Nadal nic nie mogę obiecać w sprawie rozdziału planowanego na 28.08, ale mogę dać wam odrobinę nadziei, że jednak się wyrobię, jednak dodanie go zostawię mojemu Japońskiemu klonowi ;)
A i możecie już zaglądać do opisów postaci. Jeszcze kilka osób mi zostało do opisania, ale najważniejsza szóstka już jest :)
Miłego czytania :3

Rozdział 16:

           Temari czekała w szpitalnym korytarzu, próbując usiedzieć na miejscu. Nagły telefon w środku nocy wystraszył ją na tyle mocno, że bez zastanowienia udała się do domu gitarzysty. Ale potem było jeszcze gorzej. Nie była pewna, czy powinna podawać się za jego córkę, ale nie miała wyjścia, inaczej niczego by się nie dowiedziała.
W końcu podszedł do niej mężczyzna w białym kitlu, z lekkim uśmiechem na twarzy. Gdy tylko go zauważyła, od razu wstała. 
-Już po wszystkim. Na szczęście szkło niczego nie uszkodziło, więc po kilku tygodniach ręka Pani ojca powinna wrócić do swojej sprawności. - Po tych słowach lekarza, Temari poczuła, jakby jakiś ciężar spadł z jej serca. Wiedząc, że mężczyzna szybko nie obudzi się po operacji, postanowiła odwiedzić go później. Mimo, że nie wiedziała, co się wydarzyło, cieszyła się, że nic poważnego mu się nie stało. W sumie w ciągu ostatnich tygodni nawet się zaprzyjaźnili, jednak nadal miała poczucie, że jeżeli wyniki będą negatywne, to ta znajomość się skończy szybciej, niż się zaczęła.

           Obudziła się z nieznośnym bólem głowy. Szybko ubrała się w jakieś luźne dresy i poszła za dźwiękami wydobywającymi się z jej kuchni. 
-Wiem, że szukasz wody, ale musisz tak trzaskać? -Anett oparła się o ścianę, patrząc na basistę. Była jeszcze na tyle zaspana, że była w stanie podnieść tylko jedną powiekę. 
-Woda jest, szukam czegoś na ból głowy. -Akira zamknął kolejną kuchenną szafkę i podszedł do niej, delikatnie cmokając szatynkę w policzek. -Ty w ogóle cokolwiek z wczoraj pamiętasz? -Zapytał, delikatnie obejmując ją w pasie.
-Pamiętam, nie mam tak słabej głowy jak ty... Czekaj, zrobiłeś to specjalnie... -Akuma nawet nie miała siły, żeby krzyknąć, a łomot w głowie nie pozwalał zebrać jej myśli.
-Nie, niespecjalnie. Do tego to bym nawet alkoholu nie potrzebował, skarbie. Jednak to był idealny sposób by oderwać Cię od twoich mrocznych myśli. 
-Tak, idealny. -Anett cichuteńko się zaśmiała, kładąc dłoń na nagim torsie basisty. -Ale idź już pod prysznic, bo mamy tylko dwie godziny, żeby wrócić do żywych. -Z tymi słowami, odepchnęła go lekko od siebie i sięgnęła po czajnik. 
     Kiedy Akira wrócił do kuchni po zimnym prysznicu, zastał Anett stojącą z kubkiem i patrzącą przez okno, jakby nad czymś myślała. Czyżby sprawa z Kouyou nadal nie dawała jej spokoju? Nie dowiedział się, co tak naprawdę wydarzyło się między nimi, ale widział, że zachowanie gitarzysty z poprzedniego dnia nadal dawało jej wiele do myślenia. 
Podszedł bliżej, chwytając w dłoń drugi kubek stojący na kuchennym blacie.
-Co to? -Zapytał, niby głupio, bo widział, że w kubku znajdowała się kawa, ale powiedział szybciej, niż zdążył pomyśleć.
-Kawa z cytryną. -Szatynka odpowiedziała spokojnie, nie spuszczając wzroku z widoku za szybą. 
-Co? -Dopytał, mając nadzieję, że się przesłyszał. 
-Kawa z cytryną, działa cuda na kaca, a przynajmniej na ból głowy. -Anett spojrzała na niego kątem oka, po czym sama upiła łyk owej kawy. Po chwili odłożyła kubek i sama udała się do łazienki. 
Akira usiadł przy stole, pogrążony w własnych myślach. Od tygodnia było coś między nim, a Anett i powoli nabierał nadziei, że Uruha naprawdę wrócił do Miko i da szatynce spokój. Mimo to, nadal nie dawał mu spokoju fakt, że przecież robił to w sumie dla niego. Chciał, żeby Kouyou przegrał ze swoją zazdrością i w końcu przyznał się do tego, co czuje do Anett. 

           Yutaka wszedł do środka, Anett i Akira przytulali kolejne butelki wody, natomiast Takanori siedział, pobrzękując na gitarze. Yuu powiedział wcześniej o sprawie, z którą do nich przyszedł. Kiedy stojąc w milczeniu, widział skupiony na nim wzrok pozostałej trójki, ciężko westchnął. 
-Dzwonili ze szpitala. Kouyou miał w nocy wypadek, ale nikt nie wie co dokładnie się stało. Wiadomo za to, że na kilka tygodni może zapomnieć o gitarze. -Zaskoczony dźwięk, jaki pozostali z siebie wydobyli mu przerwał. Zrezygnowany usiadł na kanapie, opierając łokcie o kolana. -Do czasu jego powrotu próby są bez sensu. – Mruknął, przecierając palcami swoje powieki 
-Nagrania mamy, więc mogę dalej pracować z Anett, bo w sumie na tym się przecież skupiamy. -Rzekł Takanori, odkładając gitarę. 
-To by było najlepsze wyjście. -Stwierdził Kai, który w głowie układał cały harmonogram i ile rzeczy będą musieli odwołać z powodu braku gitarzysty. Dobrze, że chociaż z nagraniami na płytę wyrobili się w czasie i tymi terminami nie musiał się przejmować, ale sesje zdjęciowe, czy wywiady stanowiły poważny problem. 
-Tylko, żeby się nie okazało, że wpadł w jakieś kłopoty. -Rzucił Akira, nie spodziewając się, że cała trójka niemal natychmiast skieruje wzrok na niego. 
-Raczej tu nie chodzi o kłopoty, a jego własną głupotę. -Skomentował lider, który sam do końca nie był pewien co się wydarzyło, ale nie chciał reszcie na razie o tym mówić. Nagle jakby mężczyzn coś olśniło i spojrzeli po sobie. 
-Cholera. -Mruknął Ruki pod nosem. -Anett, mogłabyś iść zrobić kawę, czy coś? -Zapytał, patrząc błagalnie na wokalistkę.
-Chcę wiedzieć. -Odpowiedziała oburzona szatynka. Akurat w tym momencie, jakby do niej samej dotarło o co może chodzić reszcie. Skrzyżowała ręce, opierając je o swoje piersi i wygodnie oparła się plecami o oparcie fotela. 
-To nie to, o czym myślisz. -Rzucił szybko wokalista, widząc jak mina kobiety się zmienia.
-Spokojnie, aż takim idiotą by nie był. Ale wy chcecie przede mną ukryć, że wpadł w ciąg i że to nie pierwszy raz. -Anett mówiąc to, niebezpiecznie mrużyła oczy, a pozostali szybko pouciekali wzrokiem od niej, rozglądając się po ścianach.
-Jak... Ty...? -Wybełkotał lider, prawie zbierając szczękę z podłogi.
-Od kilku dni nie jeździł swoim samochodem, a jego wczorajsze zachowanie nie należało do “normalnych”. -Anett zrobiła cudzysłów palcami w powietrzu. -Kouyou jaki jest, taki jest, ale nigdy nie wrzeszczy i nie używa siły.
-Zdarza się, że znika na kilka dni, czy tydzień... -Zaczął wokalista, ale przerwał mu lider.
-Poprzednim razem zniknął na miesiąc, jak tak mam Ci przypomnieć. -Kai ponownie westchnął. 
-Poprzednim, to znaczy, kiedy? -Zapytała Anett, nadal im się przyglądając.
-Po rozstaniu z Miko jakieś pół roku temu. Robi tak ja ma doła. -Odpowiedział Takanori.
-Jak ma doła. -Powtórzyła kobieta pod nosem, po czym, przy zaskoczeniu reszty, wstała i bez słowa wyszła.

           Temari wróciła trochę później, ale Kouyou nadal się nie przebudził. Siedziała obok niego, cicho czekając, aż mężczyzna w końcu otworzy oczy. Ostatnie informacje nie napawały jej optymizmem, a widok jaki zastała, kiedy przyjechała w nocy do jego domu, nadal widniał przed jej oczami. 
-An...ett. -Kouyou lekko poruszył głową, powoli otwierając oczy. Jasne światło początkowo go raziło, ale po chwili rozejrzał się po jasnym pomieszczeniu. -Temari? Co się dzieje? -Zapytał, próbując się podnieść. Nagle poczuł ogromny ból jego prawej dłoni, wręcz syknął, zaciskając mocno zęby.
-Nie ruszaj. -Rzuciła szybko brunetka, widząc, jak gitarzysta próbuje poruszać palcami. -Pamiętasz cokolwiek? -Zapytała zmartwionym głosem. 
-Gdzie ja do cholery jestem? - Kouyou wysyczał przez zęby. 
-Dzwoniłeś do mnie w środku nocy, żebym przyjechała. Czekaj, pójdę po lekarza. -Temari miała wrażenie, jakby go nie poznawała, ale to chyba wina leków. Szybko wstała i wyszła, zostawiając Kouyou samego.
     Dopiero chwilę po wyjściu lekarza, Temari odważyła się wejść na salę. Kouyou leżał patrząc w sufit, ale jego mina wskazywała na to, że był wściekły.
-Mówili mi, że chcesz wyjść na własne żądanie, to nie jest dobry pomysł. -Powiedziała dziewczyna, siadając obok łóżka.
-Oczywiście, będę leżał w szpitalu, jeszcze czego. -Warknął Kouyou, odwracając wzrok. 
-Jeżeli chcesz wrócić do grania na gitarze, to radziłabym Ci zostać. Po operacji myśleli, że wszystko będzie w porządku, ale... -Temari przerwała, zaciskając wargi w cienką wargę. -W dodatku straciłeś dużo krwi, powinieneś dość do siebie.
-Pieprzyć to. -Mężczyzna mruknął pod nosem, a kiedy po raz kolejny, próbował poruszyć palcami, ponownie poczuł niemiłosierny ból. Nie chciał przyznać Temari, że pamiętał co się stało, no przynajmniej do pewnego momentu.
-Kouyou, kiedy przyjechałam, leżałeś nieprzytomny w kałuży krwi, w dodatku było pełno szkła, więc nie wmówisz mi, że skaleczyłeś się, zbierając rozbitą butelkę. -Temari nie miała zielonego pojęcia, jak miałaby przekonać go do pozostania, w szpitalu. Nagle o czymś sobie przypomniała i szybko sięgnęła do kieszeni swojej bluzy. -Obok Ciebie leżała rozbita ramka, ale... Skąd ją znasz? -Zapytała, pokazując mu zdjęcie. 
-Kiyomi... -Szepnął gitarzysta, przyglądając się zdjęciu. Nagle spojrzał na dziewczynę. -Jesteście do siebie takie podobne. -Dodał, oddając jej fotografię. 
-Skąd ją znasz? -Zapytała ponownie. Kouyou opierając się na zdrowej ręce, ponownie lekko się podniósł i westchnął.
-To najprawdopodobniej twoja biologiczna matka. -Odpowiedział, patrząc bez celu przed siebie, przypominając sobie, co działo się, zanim stracił przytomność. -Chociaż teraz to może i lepiej dla Ciebie, gdyby się okazało, że nie jestem twoim ojcem, po co kolejny, skończony idiota w twoim życiu. - Dodał, a w jego głosie nie było żadnych emocji.
-Czekaj, przecież to najlepsza przyjaciółka Yumi. -Temari nawet nie zwróciła uwagi na to, co mężczyzna powiedział później. Patrzyła na niego zaskoczona, zarazem zastanawiając się, jak to wszystko mogło być możliwe, skoro kobiety się znały, a może po prostu poznały się później? Tego Temari nie miała prawa pamiętać, była za mała, ale miała wrażenie, że Yumi i Kiyomi znały się od zawsze.
-Jak to, to One się znały? -Kouyou również był zaskoczony tą informacją. Dla niego wszystko zaczęło powoli się układać w głowie, a imię, które wypowiedziała Temari zaczęło mu o kimś przypominać. Zmrużył powieki, jakby szukając czegoś w pamięci. -Yumi Otanawa, tak? Była od nas starsza, ale z Kiyomi były jak siostry. Myślałem, że kiedy Yumi wyjechała na studia, to kontakt między nimi się urwał, a wtedy z Kiyomi jeszcze nie byliśmy razem. -Uruha zamknął oczy, wracając do wspomnień z czasów, kiedy był z matką Asami. Dla Kiyomi był wtedy w stanie poświęcić wszystko... No prawie wszystko.
     Kouyou odurzony lekami ponownie zasnął. Dla Temari, to czego się dowiedziała, to było za dużo. Nadal nie umiała poukładać sobie tego wszystkiego w głowie, chociaż wiedziała, że jedyne, kto wie, co tak naprawdę się wtedy stało, po śmierci jej matki, zniknął z jej zasięgu. 
Jednak dziewczyna postanowiła zająć się czymś innym. Szybko zlokalizowała telefon Kouyou, w końcu sama zabierała jego rzeczy. Na szczęście pamiętała, jak odblokować urządzenie, a znalezienie pewnego numeru telefonu nie zajęło jej długo. Numer zapisała w swoim telefonie, a jego odłożyła na miejsce, po czym wyszła z sali, w razie, gdyby mężczyzna miał się obudzić. 

 “Wiem, że widziałyśmy się raz, ale mam do Ciebie prośbę. Porozmawiaj z Kouyou. Mam wrażenie, że jest coś, o czym chciałby Ci powiedzieć. W końcu nie bez powodu ciągle powtarzał twoje imię.  
                                                                                                                                   ~Temari”

Kiedy dziewczyna schowała telefon do kieszeni i już miała wracać do Kouyou, zobaczyła znajomą kobietę, o której rozmawiała z mężczyzną chwilę wcześniej. Przynajmniej tak przypuszczała, że to Kiyomi, ponieważ z kilku metrów, wśród kilku innych lekarzy ciężko jej było dostrzec dokładne rysy jej profilu, ale głos kobieta miała ten sam. Czyżby Kiyomi po śmierci jej matki przeniosła się tutaj? Ale dlaczego? Dlaczego tak nagle zniknęła, nie zostawiając po sobie żadnego śladu? Temari sama zaczęła nabierać pewnych podejrzeń.

         Po wiadomości, że Kouyou chce wyjść ze szpitala w trybie natychmiastowym, Takanori i Yutaka postanowili pojechać do niego i przemówić mu do rozumu. Anett siedziała sama, kiedy nagle usłyszała dźwięk swojego telefonu. Po przeczytaniu wiadomości, nie zastanawiała się nad jej treścią, a raczej nad tym, skąd dziewczyna miała jej numer. 
Jej przemyślenia przerwało wejście Akiry, który widząc, że kobieta znowu stoi przy oknie, podszedł do niej i ją objął.
-Coś się stało? -Zapytał zmartwionym głosem, obserwując, jak Anett szybko schowała telefon.
-Nie, nic. -Odpowiedziała, wtulając się w niego.
-Za bardzo się tym przejmujesz. 
-A wiesz coś więcej? -Zapytała szatynka, kierując wzrok na jego twarz.
-Nic, pewnie się dowiemy, jak ta dwójka wróci. -Akira patrząc jej w oczy, delikatnie się uśmiechnął, po czym złożył na jej wargach czuły pocałunek.
-Akira, nie tutaj. - Anett się zaśmiała, odsuwając się od niego. Basista już miał coś powiedzieć, gdy do pokoju wbiegła wściekła Miko. 
-Co ty mu zrobiłaś?!- Rzuciła blondynka, podchodząc do Anett. Wokalistka patrzyła na nią zdziwiona, jedynie domyślając się, o co jej chodzi.
-Ale o czym ty mówisz? -Anett zapytała, jednak nie była pewna, czy powinna w ogóle się odzywać. Nagle poczuła piekący ból na swoim policzku, kiedy Miko wymierzyła w niego swoją dłoń.
-To przez Ciebie Kouyou jest w szpitalu! Dowiem się, co dokładnie mu zrobiłaś! -Krzyczała Miko, a Akira w ostatniej chwili chwycił Anett, kiedy ta wyrwała się w stronę blondynki.
-Anett, nie, tylko damskiej bójki nam tutaj brakuje, naprawdę. -Stwierdził Akira, obejmując Anett ręką w pasie. -Miko, posłuchaj mnie. Nikt nie wie co się wydarzyło, ale Anett nie ma z tym nic wspólnego. Jesteśmy razem od tygodnia, a dzisiaj w nocy Akuma była ze mną. -Dodał, patrząc jak z blondynki zeszło całe powietrze. Przez chwilę Miko patrzyła na nich jak na wariatów, po czym pyskując coś pod nosem wyszła.
-Co ty robisz? Najpierw sam mówisz, żeby na razie nikomu nic nie mówić, a sam mówisz o nas największej plotkarze na kuli ziemskiej. -Powiedziała oburzona Anett, kiedy Miko zamknęła za sobą drzwi. 
-I tak się prędzej czy później dowiedzą, nawet Kouyou. -Odpowiedział basista, oglądając policzek szatynki. 
-Taa, ale ma rację, to moja wina. -Anett spojrzała w stronę drzwi, a w jej oczach pojawiły się łzy. Miała już naprawdę dość, że całe życie obrywało jej się za coś, z czym nawet nie miała nic wspólnego. Tym razem też tak było. Nie tylko Miko uważała, że wypadek gitarzysty był z jej winy, ale jej przy tym nie było, nawet nie wiedziała, co naprawdę się stało. 
-Kochanie, to nie twoja wina, że Uruha jest idiotą i oszukuje sam siebie. -Akira ponownie przytulił szatynkę, próbując ją uspokoić.
-Nie tylko On oszukuje sam siebie... -Szepnęła Anett.

           Wieczory były już naprawdę zimne, ale oboje lubili spacery w taką pogodę. Takao po kolei wykonywał każdy punkt planu, który ułożył z Kouyou, jednak miał wrażenie, jakby Mino zaczęła się czegoś domyślać. W końcu znaleźli się w miejscu, w którym się poznali, czyli przy jednej z parkowych fontann. 
-Tutaj zawsze jest tak pięknie. - Rzekła Mino, rozglądając się dookoła.
-Wiem. -Takao uśmiechnął się przystając na chwilę. Sięgnął do kieszeni swojej kurtki, widząc, że dziewczyna obraca się w jego stronę. Nagle za sobą usłyszał czyjeś wołanie i nawet nie zwrócił uwagi, gdy podbiegł do niego ogromny pies, który swoją siłą popchnął go do fontanny. Takao w akompaniamencie przeprosin właściciela psa i śmiechu Mino powoli zaczął się podnosić.
-Tego nie przewidziałeś cholerny pijaku. -Mruknął pod nosem, na tyle cicho, że nikt nie zdołał go usłyszeć, odgarniając swoje mokre włosy z twarzy. Nagle się uśmiechnął pod nosem i wyjmując pudełeczko, klęknął w lodowatej wodzie. 
-Mino, wyjdziesz za mnie? -Słysząc głos mężczyzny, Mino natychmiast przestała się śmiać, patrząc zaskoczona na Takao. Przez krótką chwilę nie umiała wydusić z siebie słowa. 
-Tak! -Zawołała, ponownie się śmiejąc z błagalnej miny Takao. Nawet nie zauważyła, kiedy mężczyzna obejmując, pociągnął ją za sobą do wody. 

           Samotne, wieczorne spacery po mieście, ostatnimi dniami stały się jej hobby. Miała tyle do przemyślenia, ale tego dnia nie sądziła, że jej nogi zaprowadzą ją pod dom wokalisty. 
Ciężko wzdychając postanowiła z nim porozmawiać, z nadzieją, że wygadanie się, pozwoli jej to wszystko poukładać w głowie. Niepewnie zapukała do drzwi mieszkania, mają nadzieję, że Rukiego jednak nie będzie. Przeklnęła w myślach, gdy blondyn otworzył jej drzwi.
-Anett, ty tutaj? -Takanori lekko przechylił głowę w bok, zaskoczony widokiem Akumy przed jego drzwiami. 
-Chciałam pogadać. -Odpowiedziała szatynka z niepewnością w głosie, jednak czuła łzy, napływające do jej oczu. Takanori widząc minę wokalistki, bez słowa wpuścił ją do środka i zaprowadził do salonu, gdzie oboje zajęli miejsce na sofie.
-Chodzi o Kouyou, prawda? -Zapytał cicho wokalista, przyglądając się jej twarzy bliskiej płaczu.
-Dlaczego każdy myśli, że ten wypadek to moja wina? -Rzuciła Anett drżącym głosem, zarazem zaciskając mocno powieki. 
-Jakby Ci to powiedzieć. -Takanori spojrzał przed siebie, zbierając myśli. Nie miał pojęcia jak jej wyjaśnić to, co działo się z gitarzystą. Gdy był wcześniej u niego w szpitalu, Uruha nie był zbyt rozmowny, ale przyznał mu się, że żałuje, ale nie chcę tego odkręcać. -Jak powiedzieć komuś, że jego winą jest to, że jest, że się pojawił w czyimś życiu? 
-Czyli naprawdę powinnam odejść. -Anett w odpowiedzi cicho szepnęła, opuszczając głowę w dół, a jej opadające włosy zakryły jej twarz. 
-Właśnie nie. Kouyou jest z Miko po to, by Cię przed nią chronić. Naprawdę tego nie widzisz? -Słowa Rukiego sprawiły, że kobieta spojrzała na niego, a On mógł zauważyć łzy płynące po jej policzkach.
-Pieprzyć Miko! -Anett nagle wstała. -Tutaj chodzi o nas, o mnie i Kouyou! 
-Ale przecież jesteś z Akirą. -Ruki nadal utrzymywał spokój, patrząc jak kobieta chodzi w kółko, zasłaniając twarz dłońmi. 
-Bo myślałam, że zapomnę... -Anett nagle przerwała ponownie zanosząc się płaczem. Usiadła obok Takanoriego, próbując się uspokoić. -Że w końcu uda mi się zapomnieć o tym co do niego czuje. -Ponownie się poderwała, a Ruki nie próbował jej zatrzymać. Kobieta znowu zaczęła chodzić w kółko. -Przecież wybrał Miko, dlaczego nie mogę tak po prostu zapomnieć? Tylko tego chce, już nic do niego nie czuć.
-A Reita? -Zapytał Ruki, podchodząc do niej.
-Wiem, to jest głupota, bo żadne z nas do siebie nic nie czuje. Ale ja przy nim naprawdę czasami zapominam o Kouyou. -Szatynka wzruszyła ramionami. Przecież doskonale wiedziała, dlaczego basista z nią był. -Oboje wykorzystujemy siebie nawzajem. -Dodała, jakby się uspokajając.
-Naprawdę powinniście pogadać. -Stwierdził Takanori, przytulając szatynkę.
-Wiem. Dzisiaj napisała do mnie Temari, nie wiem skąd się wzięła i kim dla niego jest, ale napisała, że ma wrażenie, że Kouyou chce mi coś powiedzieć. -Takanori zdziwił się na słowa kobiety. Fakt, słyszał już coś o Temari od przyjaciela, ale Uruha nigdy nie powiedział, kim Ona dla niego jest, a sam Ruki jeszcze jej nie widział, miał jedynie pewne podejrzenia.
-O Temari się nie martw, uwierz mi. A co do tego, co napisała, to... -Ruki uśmiechnął się wrednie pod nosem. -Co ty tu jeszcze robisz? Fakt, że jest wkurzony, że musi być w szpitalu, jest odurzony lekami, ale może chociaż Ciebie posłucha i będziecie mogli porozmawiać w spokoju na neutralnym gruncie.
-Masz rację, dzięki. -Szatynka delikatnie się uśmiechnęła i przecierając łzy, udała się od wyjścia. 

           Takanori miał rację, nie mogła dłużej zwlekać. Przecież wszyscy niby coś wiedzieli oprócz niej. Układając sobie wszystko w głowie, a zarazem powstrzymując łzy udała się od szpitala. Patrząc na zegarek upewniła się, że zdąży przed końcem odwiedzin. Nawet w pewnym momencie biegła.
Dysząc, w końcu znalazła się pod drzwiami jego sali. Pochylając się, oparła dłonie o kolana uspokajając oddech. Wiedziała, że gitarzysta będzie sam na sali, w końcu Ayuko z menadżerem sami to załatwiali. 
W końcu się wyprostowała i bez niczego weszła do środka. Kouyou stał oparty o ścianę, patrząc przez okno, w ogóle nie reagując na to, że ktoś właśnie wszedł.
-Wyglądasz teraz jak ja, przez kilka ostatnich dni. -Anett zażartowała, chociaż po jej głosie nie można było tego poznać. 
-Ty też przyszłaś tylko po to, żeby mnie przekonywać? Nie musisz, jutro wychodzę, czy się to komuś podoba, czy nie. -Odpowiedział gitarzysta, w ogóle się nie ruszając. Anett poczuła dziwne ukłucie w sercu, kiedy Uruha nawet na nią nie spojrzał.
-Zachowujesz się jak dziecko. Przyszłam porozmawiać o czymś innym, ale skoro sam zacząłeś. Moim zdaniem, zrobisz co chcesz, ale to głupota, lepiej, jakbyś posłuchał i został, chociaż dla kariery, dla samego siebie. -Anett wysyczała, próbując ponownie nie zanieść się płaczem. 
-O czym chcesz rozmawiać? -Kouyou oderwał się od ściany i powoli do niej podszedł, całkowicie ignorując to, co powiedziała. Kobieta mogła w końcu spojrzeć mu w oczy, ale jego groźny wzrok utkwiony na jej twarzy nie dodawał jej otuchy. W końcu westchnęła, na chwilę zamykając powieki.
-Jeśli jest coś, co chcesz mi powiedzieć, powiedz to teraz, bo jak wyjdę, będzie za późno. -Na słowa kobiety Uruha rozszerzył oczy w zaskoczeniu. Podszedł bliżej niej i ją przytulił. Czując jak kobieta się w niego wtula, objął ją mocniej, cichuteńko sycząc z bólu. 
-Posłuchaj, wiem, że znienawidzisz mnie za to, co się między nami stanie... -W tym momencie Anett wyrwała się z jego objęć i spojrzała mu w oczy. 
-O czym ty mówisz? -Zapytała, powstrzymując łzy.
-Anett... -Kouyou próbował ułożyć dłoń na jej policzku, ale kobieta się odsunęła. 
-Nie Kouyou. Nie rozumiem. Okej, jesteście Japończykami, jesteśmy w Japonii, ale wiesz co? Mam dość słuchania tego od wszystkich wokół, chce to usłyszeć od Ciebie!! - Krzyknęła szatynka, czując jak po jej policzku spływa kolejna łza tego dnia, zarazem wiedząc, że zaraz zleci się ktoś z personelu i ją wyprosi. 
-Ja nie chcę, żebyś cierpiała. -Kouyou powoli podszedł bliżej niej, kładąc zdrową dłoń na jej policzku. Kciukiem starł jej łzy, patrząc jej w oczy.
-Cierpię, ale przez ciebie, przez to, co robisz. Jakbyś chociaż robił to dla siebie. -Przy ostatnich słowach, Anett lekko zmrużyła powieki, dokładnie obserwując jego twarz. Miała dziwne przeczucie, że po raz ostatni stoją tak blisko siebie. 
-Kochanie, już jestem, mam to co chciałeś. -Nagle do środka weszła Miko, a Anett i Kouyou momentalnie od siebie odskoczyli. 
-Ja już wychodzę. -Rzuciła szatynka, patrząc jak Miko, lekko wtuliła się w gitarzystę. Odwróciła się i podeszła do drzwi, chciała jeszcze coś powiedzieć, ale blondynka ją uprzedziła.
-Co ta kurewka chciała? -Miko nawet nie poczekała, aż Anett wyjdzie, a Kouyou milczał. Wokalistka jedynie zacisnęła pięść, jak i powieki, po czym wyszła.
-Wychodzę... -Powtórzył szeptem Uruha, uświadamiając sobie, o co naprawdę szatynce chodziło. Od razu podbiegł do drzwi, o ile można było nazwać to biegiem. Zbierając siły, rozejrzał się, w którą stronę kobieta poszła.
-Anett! -Zawołał, zauważając ją, ale gdy nie zareagowała, ruszył za nią szybkim krokiem. -Anett!! -Powtórzył, ale zaraz ktoś zaczął go zatrzymywać. Nie reagował na to, co działo się wokół, chciał po prostu dogonić szatynkę. 
-Anett!! -Krzyknął ponownie ostatkami sił, a widząc otwierające się drzwi windy, zacisnął zabandażowaną pięść, uderzając nią o ścianę. - Ai...shi...te...ru. -Wydukał, tracąc przytomność z bólu. 

2 komentarze:

  1. Awhhhh no w końcu nasz Uruszka się ogarnia xD chociaz znając życie to zanim będą z Anett to jeszcze 5 innych rzeczy po drodze się spitoli xD

    OdpowiedzUsuń
  2. A nie mówiłam, że kretyn i ten "cudowny" plan się nie uda? Nie mówiłam?
    Niby chce ją chronić, a sam sprawia że cierpi.
    No skończony kretyn

    Fontanna najlepsza :D

    OdpowiedzUsuń