7 sie 2020

Rozdział 15

Akuma spogląda zza rogu.- Już, już... Dodam ten rozdział w piątek nooo, spokojnie xD
WITAM! Tak jak obiecałam, posty dodaje regularnie. Fakt, dzisiaj trochę później ale... Musiałam się wyspać po nocce i w końcu jechać kupić nowe okulary (Bo ślepa jestem, wiecie...).
Uprzedzam już teraz i będę przypominać, że w piątek 28.08 może nie być rozdziału, z powodów wyjazdowych, gdzie nie będę miała możliwości, żeby dodać cokolwiek na bloga.
I jak zawsze... Miłego czytania :3

Rozdział 15:

           Pochłonięci pracą nawet nie zauważyli, że nastała połowa listopada. Anett niemal od razu zauważyła, jak zachowanie gitarzysty się zmieniło, a może po prostu ponownie zaczął zachowywać się tak jak na początku jej pracy z nimi. To, co nie dawało szatynce spokoju, to dziwna relacja między Kouyou, a Miko. Ku zaskoczeniu wszystkich ta dwójka zaczęła się dogadywać i to o wiele lepiej, niż kiedykolwiek po ich rozstaniu. Pamiętając słowa Ayuko sprzed kilku tygodni, Anett w międzyczasie zrozumiała co się stało... Kouyou wybrał Miko. Przez kilka dni spędzało to sen z jej powiek, jednak nadal nie potrafiła określić swoich uczuć i tego, dlaczego ją to tak ruszyło i dlatego nikomu nie przyznała się, że to było powodem jej ciągłego zmęczenia. 
Jedynie Kouyou domyślał się prawdy, ale widząc, że jego plan działa, postanowił z niego nie rezygnować, wiedząc, że w końcu nastanie dzień, kiedy niestety, ale Anett go znienawidzi. To co zaczęło gitarzystę niepokoić, to fakt, że “jego miejsce” zajął Akira. Prawie każdą wolną chwilę, wokalistka i basista spędzali razem, co również zauważył Kris, jednak Kouyou wymijająco próbował mu wytłumaczyć, dlaczego zaczęła unikać ich dwójki.

           Powoli kończyli nagrania, a każdy z podekscytowaniem odliczał dni do premiery ich nowego singla. No, poza Anett. Szatynka nadal nie odważyła się by zamknąć sprawę z Yuu, a upływało coraz więcej czasu i z każdym kolejnym tygodniem jej poczucie winy wzrastało, nie potrafiła tak po prostu zapomnieć. 
Nawet specjalnie go nie szukała, po prostu chodziła z miejsca w miejsce, szukając jakieś roboty dla siebie. Wchodząc do sali prób zastała Yuu, który brzdąkał na gitarze. Kobieta na chwilę zacisnęła pięść, powtarzając sobie w myślach, że teraz może i już jest późno, ale to idealna okazja. W końcu byli sam na sam.
-Anett, myślałem, że pomagasz Rukiemu. -Rzucił zaskoczony gitarzysta, odkładając gitarę. Dokładnie przyglądał się kobiecie, kiedy ta niby spokojnie podeszła i usiadła obok niego.
-My już skończyliśmy, ale nawet lepiej, że siedzisz tutaj sam. -Anett nie musiała nic więcej dodawać. Mężczyzna wyczuł, że była spięta, a skoro byli sami, to oznaczało tylko jedno.
-Chodzi o tamtą noc, prawda? Anett...
-Yuu, przepraszam. -Szatynka spojrzała na niego, po czym uciekła wzrokiem w bok. -To nie jest tak, jak ty to rozumiesz. To nie ty wykorzystałeś mnie, tylko ja Ciebie. Wykorzystałam Ciebie, moment, a potem nie miałam odwagi by się przyznać, a później to już za wiele się działo, by móc spokojnie o tym porozmawiać. -Aoi nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Zaskoczony patrzył na szatynkę przez chwilę, po czym delikatnie ją przytulił.
-To było tak dawno, że nie spodziewałem się, że jeszcze poruszysz ten temat. Ale to też nie jest tak, że chciałbym Cię kiedykolwiek wykorzystać. -Gitarzysta wziął głęboki wdech, wiedząc, że nastał moment, kiedy musiał jej powiedzieć. -Nie ważne, jak ubrałbym to w słowa, czy kiedy bym Ci o tym powiedział i tak Cię zaboli, więc pora, żebym powiedział Ci prawdę. -W tym momencie kobieta spojrzała na niego, a jej serce zabiło szybciej, ponieważ nie wiedziała czego może się spodziewać. -To było moim błędem, ponieważ patrząc na to, co działo się później, nie chciałem w to wchodzić, tym bardziej wchodzić w to z uczuciami, ze względu na Kouyou. On woli, żebyś go znienawidziła, ale zdążyłaś już zauważyć, co się z nim dzieje i sama zaczęłaś coś do niego czuć. Uruha niestety się wycofał, tak jak ja wtedy i pora, byś przygotowała się na najgorsze. -Kobieta słuchała go uważnie, ale po chwili obróciwszy lekko głowę, spojrzała przed siebie. Aoi miał rację, ale nie do końca rozumiała o co chodziło mu w ostatnich słowach, chociaż miała wrażenie, że myślą o tym samym –Kouyou wróci do Miko.
Niestety, nie zdążyła o to dopytać, gdy do środka wszedł wściekły Kouyou. Widok Yuu, przytulającego Anett dodatkowo go rozjuszył.
-Yuu, możesz wyjść? -Zapytał Uruha, nad wyraz spokojnie. Drugi gitarzysta jedynie na niego spojrzał. Anett w tym momencie zacisnęła wargi i z głośnym westchnięciem wstała, po raz kolejny nie wiedząc, co ją czeka.
-Nie, jeśli chcesz Anett coś powiedzieć, to mów. -Stwierdził Yuu, ponownie chwytając za gitarę. W sumie oboje z szatynką byli ciekawi, co gitarzystę tak rozwścieczyło. 
-Dobra. -Rzucił Kouyou przez zęby, po czym skierował wzrok na niczego się nie spodziewającą Anett. -Możesz mi wyjaśnić, skąd takie pomysły Ci przychodzą do głowy?! -Wrzasnął, a Anett odruchowo zrobiła mały krok w tył, patrząc na niego z przerażeniem w oczach. 
-O co ci chodzi? -Pytając, kobieta wzruszyła ramionami, zaraz kręcąc głową. 
-O to, co powiedziałaś wczoraj Miko!! -Ponownie rozległ się jego krzyk. Yuu niezadowolony z sytuacji odłożył gitarę i podszedł do nich.
-Weź się uspokój. -Aoi patrzył na przyjaciela, w ogóle go nie poznając. Uruha warknął jedynie “Nie wtrącaj się” po czym go odepchnął, zbliżając się do wokalistki. Yuu zbierając się z podłogi, obserwował, jak Kouyou złapał Anett za podbródek, zmuszając ją by podniosła głowę, na tyle wysoko, by spojrzeć jej w oczy.
-Nie podoba mi się to co robisz. Myślisz, że możesz z nas robić swoje pieski na posyłki? Nie jesteś pieprzoną księżniczką! A jeżeli coś osiągniesz, to dzięki nam, a właściwie to Rukiemu!! -Gitarzysta nie schodził z tonu, ale Anett udało się w tym momencie wyrwać z jego uścisku. “Facet ma naprawdę mocny chwyt” pomyślała, masując swoją obolałą szczękę. Patrzyła na niego, próbując powstrzymać łzy. W końcu się wyprostowała i spod zmrużonych powiek, spojrzała mu w oczy.
-Nie wiem, co Miko Ci powiedziała, bo od trzech dni z nią nie rozmawiałam, ale... -W tym momencie podeszła bliżej niego. -Wystarczy jedno twoje słowo, a odejdę. Jeszcze nie jest za późno, a mnie tu nic nie trzyma. -Po tych słowach po prostu go minęła i czując, jak pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, wyszła.
-Uruha, czy Miko wyprała Ci mózg?! -Tym razem wrzasnął Yuu, podchodząc do niego. -To jest Anett, mam Ci przypomnieć, jak robiłeś wszystko, żeby ją tutaj sprowadzić?! Weź się w końcu ogarnij... -Zatrzymał się na chwilę, zaciskając wargi w kreskę. -Anett nie jest w stanie Cię znienawidzić. -Dodał już spokojnie, po czym idąc śladami wokalistki, wyszedł, zostawiając Kouyou samego. 

           Anett skuliła się gdzieś w kącie, chowając twarz w kolanach. Łzy spływały po jej mokrych już policzkach, a Ona sama nie potrafiła się uspokoić. Nadal drżała z przerażenia, ponieważ nigdy nie widziała Kouyou w takim stanie. 
     Akurat Akira skończył dogrywać i wracając do reszty zespołu usłyszał cichy szloch. Rozejrzał się i dopiero po chwili dostrzegł, schowaną w kącie Anett. Powoli do niej podszedł i przykucnął przed nią. 
-Hej, młoda. Co się dzieje? -Zapytał, delikatnie przesuwając dłonią po jej włosach. 
-Nic, chcę już wrócić do domu. -Dopiero po chwili Anett na niego spojrzała. Reita widząc jej lekko opuchnięte oczy i mokrą od łez twarz, od razu ją przytulił.
-Nagrania jeszcze trwają. -Wyszeptał, jakby się zastanawiając, jednak widząc w jakim kobieta była stanie, wiedział, że chyba innego wyjścia nie ma. Zaraz podbiegł do nich Yuu. 
-Tutaj jesteś. - Stwierdził Yuu, któremu w tym momencie spadł kamień z serca.
-Co się stało? -Zapytał basista, przenosząc wzrok na Yuu.
-Kouyou już kompletnie odbiło. Nie wiem co Miko mu powiedziała, ale przegiął.
-A wszyscy się zastanawiali kto tak się wydziera. -Reita jedynie pokręcił głową i wstał. -Dobra, ja i Anett w sumie skończyliśmy na dzisiaj, więc pojadę ją odwieźć i raczej nie wrócimy już dzisiaj. -Dodał, cały czas patrząc na wokalistkę. 
-Dobry pomysł, Kouyou powinien sobie przemyśleć, komu wierzy. -Yuu skrzyżował ręce i głęboko westchnął. 

           -I ty tak po prostu jej wierzysz. – Rzekł Ruki, patrząc na gitarzystę spod byka, gdy ten opowiedział mu co zaszło między nim a wokalistką oraz dlaczego.
-Dlaczego miałbym jej nie wierzyć, skoro ją kocham? -Zapytał gitarzysta udając zaskoczonego. 
-Że co? Uruha, tobie od wódki to się w głowie już poprzewracało. Jeszcze niedawno sam mówiłeś, że ledwo wytrzymujesz w jej towarzystwie. -Takanori rozszerzył oczy, nie wierząc w słowa, które przed chwilą usłyszał. Nagle coś sobie uświadomił. Miko od jakiegoś tygodnia dała Anett powiedzmy, że spokój i ciągle chodziła wyszczerzona od ucha, do ucha, czyżby... -Idiota. -Burknął wokalista pod nosem. 
W tym czasie Kouyou siedział, patrząc przez okno, zaś podbródek podpierając o swoją pięść. Wiedział, że to co powiedział Takanori to prawda, ale dla dobra szatynki wolał się “poświęcić”, chociaż sam zrozumiał, że tego dnia przegiął w swoim aktorstwie. 
-Co ty tam marudzisz pod nosem? -Rzucił, kątem oka spoglądając przez chwilę na przyjaciela. 
-Że jesteś idiotą. Na twoim miejscu bym się teraz z tego szybko wykręcił, bo jak wyjdzie na jaw, że oszukujesz Miko, to dopiero będzie nieciekawie. -Takanori siedział z poważną miną, kręcąc głową. Jakim cudem wokalista tak szybko go rozgryzł. Uruha wiedział, że lata przyjaźni robią swoje, ale żeby, aż tak? 
-Tak naprawdę oszukuje sam siebie. -Odpowiedział spokojnie, nadal patrząc przez szybę. -Ale jeżeli to przynosi rezultaty, to z tego nie zrezygnuje. 
-I ją stracisz, wiesz o kim mówię. -Ruki czuł się zrezygnowany, ale może to nie był dobry dzień do przekonywania gitarzysty. -Zresztą, rób co chcesz. Mam własne sprawy na głowie. -Dodał blondyn, ciężko wzdychając. Uruha uniósł brew ku górze i swoje pytające spojrzenie skierował na wokalistę. 
-Kłopoty w raju? -Zapytał, lekko, lecz wrednie się uśmiechając.
-Coś takiego. Myślałem, żeby się w końcu ustatkować. Nawet myślałem, że spotkałem kobietę idealną do założenia rodziny, ale to było zbyt intensywne nawet jak dla mnie. -Takanori wzruszył jedynie ramionami.
-Czyli Ohara dołączyła do listy twoich byłych. -Kouyou się zaśmiał, a Ruki w odwecie rzucił w niego długopisem. 
-Żebym zaraz twoich byłych nie policzył. -Stwierdził Ruki, mrużąc oczy. 

           Anett siedziała skulona na kanapie w salonie, słuchając muzyki i patrząc się bez celu w ścianę. Niby uspokoiła się jeszcze przed wyjściem z wytwórni, jednak obraz sytuacji z Kouyou cały czas pałętał się po jej myślach. Ciągle próbowała analizować zachowanie gitarzysty, jednak nie potrafiła tego zrozumieć, a Ona na siłę chciała go usprawiedliwić. Nagle rozmyślanie przerwało jej pukanie do drzwi.
     Akira odwiózł kobietę, ale musiał pojechać jeszcze ze coś załatwić. Wracając do domu stwierdził, że podjedzie do Anett po drodze, zobaczyć, jak sobie radzi. 
Chwilę musiał poczekać, zanim Anett otworzyła mu drzwi, ale kiedy w końcu to zrobiła, nie wyglądała specjalnie lepiej, nawet na niego nie spojrzała. 
-Widzę, że samotność Ci nie sprzyja. -Powiedział z uśmiechem na twarzy, a kobieta wzruszyła ramionami i wpuściła go do środka. 
-Wiadomo, że nie przejdzie mi w kilka minut. -Szatynka pstryknęła palcami. -Tylko... Co jest ze mną nie tak? Na siłę chce go usprawiedliwić, ale przecież tego nie da się nawet wytłumaczyć. -Mówiąc to, kobieta ponownie zajęła miejsce na sofie, podciągając kolana do siebie. 
-Po prostu zawodzi Cię instynkt. -Reita usiadł obok niej.
-O jakim ty instynkcie znowu mówisz? -Akuma uniosła brew ku górze, kierując swój wzrok na basistę.
-A to nie jest tak, że tacy jak ty mają jakiś tam instynkt? -Słysząc pytanie basisty, Anett zasłoniła dłonią najpierw oczy, a potem usta, zastanawiając się, czy ma się śmiać, czy płakać. 
-Akira, daj spokój. -Anett pokręciła głową w zrezygnowaniu.
-Dobra, nie ważne. A wiesz o co mu właściwie chodzi? 
-O Miko. Tylko nie rozumiem, dlaczego to się odbija na mnie. Najpierw Ona, a teraz On. -Szatynka odpowiedziała na pytanie, ponownie kierując swój wzrok na pustą ścianę.
-No to ja widzę, że to grubsza sprawa. Poczekaj na mnie, za niedługo będę z powrotem. -Anett nawet nie zdążyła spojrzeć na basistę, gdy ten po swoich słowach, po prostu wstał i wyszedł...

            Po pracy oboje pojechali do domu gitarzysty, zaplanować dokładnie wielki dzień, który miał mieć miejsce następnego dnia. Niby wszystko było już gotowe, ale gitarzysta chciał mieć pewność, że jego kuzyn niczego tym razem nie zepsuje.
-To nie jest nic w rodzaju kina i kolacji, więc weź się w garść Takao. -Odrzekł Kouyou, patrząc na kuzyna spode łba. 
-Daj spokój Kouyou, to moje zaręczyny... A tak swoją drogą. Kiedy w końcu oświadczysz się Anett? - Takao uniósł brew, patrząc na kuzyna z wrednym uśmieszkiem na twarzy.
-Że komu? -Kouyou wręcz się zaśmiał, słysząc pytanie kuzyna. -Jak już to Miko i spokojnie, to już jest tylko i wyłącznie na mojej głowie. Takao szeroko otworzył oczy, nie wierząc własnym uszom w to, co gitarzysta właśnie powiedział.
-M...Miko? -Wydukał, nie wiedząc co ma ze sobą zrobić.
-Tak, Miko. Tylko mi nie mów, że ty też masz z tym jakiś problem. -Gitarzysta lekko zmrużył oczy.
-Po prostu pamiętam, dlaczego z nią zerwałeś. Na pewno chcesz wrócić do tego koszmaru? -Zapytał Takao zmartwionym głosem, zarazem siadając obok kuzyna.
-To moje życie i może warto spieprzyć je jedną złą decyzją, dla czyjegoś dobra. -Burknął gitarzysta od nosem, uciekając wzrokiem.
-Chodzi o Anett i zespół? -Takao lekko przechylił głowę w bok. -Myślę, że źle do tego podchodzisz i masz rację... -Brunet ciężko westchnął. -Spieprzysz je, ale nie tylko sobie, pomyśl o tym. 
-Zajmij się swoim życiem, a nie układaj mojego, dobra? Wystarczy, że jedna osoba wystarczająco już w nim namieszała. -Mówiąc to, Kouyou sięgnął po szklankę z trunkiem, którego upił łyk.
-Dobra, po prostu wydaje mi się, że to co robisz... -Takao przerwał, kręcąc przecząco głową. Nie wiedział, czy powinien kończyć zdanie, a szczególnie czując na sobie wzrok kuzyna. W geście poddania, Takao uniósł ręce do góry. 
-Dobra, to wiesz co masz jutro robić? -Zapytał Kouyou, delikatnie się uśmiechając.
-Tak, od tygodnia znam już rozkład dnia na pamięć. -Odpowiedział młodszy, odwzajemniając uśmiech.

           Akira wrócił do mieszkania Anett dopiero po dwóch godzinach. Szatynka akurat przesiadywała w kuchni szykując ciasto na naleśniki, bo czemu by nie? Przecież naleśniki z czekoladą są najlepsze na takie dni.
-Myślałam, że już nie przyjdziesz. -Rzekła kobieta, wpuszczając basistę do mieszkania.
-Przecież nie zostawiłbym Cię samej w tej sytuacji. -Mówiąc to, Reita lekko uniósł siatki pełne... Alkoholu.
-Przecież ty nie pijesz. -Kobieta westchnęła, patrząc na niego błagalnym wzrokiem.
-Ty też nie. Ale są przypadki, które wymagają procentów do terapii. -Basista się zaśmiał idąc w stronę kuchni.
-Żaden przypadek... -Anett zaczęła wołać za basistą, ale przerwała zastanawiając się chwilę. -Dobra, masz rację. 
-Wiem, że mam. - Akira odpowiedział jej wesołym śmiechem, ładując alkohol do lodówki. Kiedy skończył, wyprostował się i podszedł do szatynki, którą delikatnie przytulił od tyłu. -Ale twoim zadaniem jest o nim nie myśleć. 
-Od jakiś dwóch tygodni próbuje i jakoś mi nie wychodzi. -Anett jedynie odetchnęła, dalej dzierżąc w dłoni mikser. -A jak nie będziesz mi o tym dupku wspominał, to pójdzie szybciej. -W odpowiedzi Akira kiwnął głową przyglądając się temu, co kobieta robiła. 
-Nie wyjdą Ci. -Mruknął, jakby lekko niezadowolony.
-Oj wiem, cicho bądź. -Anett się zaśmiała, łokciem lekko go od siebie odpychając. Jednak basista nie dawał za wygraną i razem z Anett cicho się śmiejąc, nadal ją obejmował, aż do momentu, w którym szatynka chwyciła za patelnie. 
     W końcu po kuchennej walce z naleśnikami, zasiedli oboje w salonie, zaczynając opróżniać butelki, które wcześniej przyniósł basista.
-W sumie przyjaźnie się z nim od lat i wiesz, czego nie rozumiem? Co wy, kobiety w nim widzicie. - Akira zrobił zamyśloną minę, patrząc w sufit.
-Ale chodzi Ci o Kouyou, czy tego drugiego? Jak mu było... Uruha? -Anett odpowiedziała, cicho się śmiejąc. Akira spojrzał na nią kątem oka, uśmiechając się. Cieszył się, że udało mu się poprawić jej humor. 
-O ich obu, w końcu to niby jedna osoba. - Reita nadal przyglądał się szatynce, która najpierw kiwnęła jedynie głową.
-Fanki go nie doceniają. Mało kto bierze pod uwagę, że jest wrednym... -Akuma ugryzła się w język, zaciskając pięść. -Ale idealnie to maskuje, jak chce coś osiągnąć. -Dodała, cicho wzdychając. Akira zmarszczył czoło, zastanawiając się, co między nimi się tak naprawdę wydarzyło.

           Cieszył się, kiedy w końcu został sam. Wyłączył telefon i leżąc na kanapie, patrzył bez celu w sufit. W myślach cały czas powtarzał momenty z tego cholernego dnia. Miał dość, że każdy próbował mu mówić co ma robić. A jeżeli naprawdę kochałby Miko? Czy to naprawdę, aż tak widać? Cały czas zasypywał swoje myśli falą pytań, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi. 
Jedyne, czego był pewien to, to, że Akira niebezpiecznie zbliżał się do Anett. Na samą myśl o tej dwójce zacisnął pięści, na nieszczęście w jednej z nich trzymał szklankę z trunkiem. 
-Cholera. - Kouyou zaklnął, podnosząc się. Najpierw spojrzał na swoją mokrą od alkoholu koszulkę, a później na swoją dłoń. Wzrok skupił na kroplach krwi, powoli wypływających z miejsc, gdzie wbiło się szkło. Dopiero w tej chwili dotarło do niego, że kierowała nim zazdrość. Za każdym razem, gdy widział Akirę i Anett razem, wręcz płonął, ale z zazdrości. Wiedział, że będzie żałował swoich decyzji, ale nie był w stanie już tego cofnąć.
-Ty idioto. -Warknął, ponownie zaciskając krwawiącą dłoń i zamykając powieki, pod którymi pojawiły się łzy, by po chwili uderzyć pięścią w stół...

2 komentarze:

  1. Ej, Uru, ty głąbie
    ja wiedziałam że to się tak skończy. no wiedziałam
    z resztą, co to za pomysł w ogóle? idiotyczny, ot co!

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za debil z tego Uruhy
    A następny rozdział możesz dodać w czwartek jezeli w piątek jestes zajęta xD

    OdpowiedzUsuń