Wesołych Świąt! Myśleliście, że sobie odpuszczę? No, jednak nie, ale mój większy prezent dla was pojawi się 1go Stycznia. Jako, że trochę czas mnie goni, nie będę się już więcej rozpisywać, trzymajcie się ciepło i...
Miłego Czytania :3
Rozdział 62:
Miłego Czytania :3
Rozdział 62:
-Kręci Cię to, przecież widzę. -Sylwia cicho się zaśmiała, nie mając pojęcia, że Anett właśnie stanęła za nią ze skrzyżowanymi rękoma.
Nienawidziła angielskiego, ale chociaż raz znajomość tego języka naprawdę się jej przydała, bo zdołała zrozumieć wszystko z rozmowy Sylwii i Kouyou. Po raz kolejny wyprowadzona z równowagi, w końcu ułożyła dłoń na ramieniu siostry, odsuwając ją, od swojego narzeczonego.
-To o to Ci chodzi. Wiedziałam, żeby Ci nie wierzyć. -Warknęła Anett, patrząc na siostrę, jakby ze wściekłości miała się zaraz na nią rzucić.
-Aneta, na żartach się nie znasz? -Sylwia nie ukazywała ani krzty pokory, a wręcz unosiła się dumą.
-Posłuchaj ty mnie... -Anett w tym momencie poruszyła nozdrzami, co dało Kouyou do zrozumienia, że naprawdę jest wściekła. -Jeżeli nie masz zamiaru wyjeżdżać, to się chociaż zachowuj i trzymaj łapy z dala od mojego faceta. Masz pecha, bo wszystko widziałam i słyszałam, więc nie próbuj się tłumaczyć, że to Kyu zaczął. A teraz zniknij mi z oczy, a najlepiej, to wymyśl coś ze sobą, żeby nie wchodzić mi w drogę przez te trzy miesiące. -Nie zawahała się ani przez chwilę, ukazując starszej, że wcale nie żartuje, ani tym bardziej, nie ma ochoty na żarty. Sylwia w odpowiedzi jedynie przewróciła oczami i opuściła kuchnie.
-Czyli naprawdę się wczoraj pokłóciłyście? -Kouyou podszedł do Anett, delikatnie ją obejmując.
-Nie wspominaj mi o niej na razie. Nie wiem jak to się skończy, ale ja tych trzech miesięcy nie wytrzymam. Zmusić jej do wyjazdu też nie mogę, a z mieszkania jej nie wyrzucę. Na razie nie mam pomysłu co z nią zrobić, ale jak dalej tak pójdzie, to zwariuje. -Brunetka zamknęła na chwilę oczy, ciężko wzdychając. Zmęczona tą sytuacją, choć to dopiero początek, postanowiła pomyśleć o tym na spokojnie trochę później.
Przez sprawę z gitarzystą, musiał odwołać swoje plany na ten dzień. Bo przecież jak wytłumaczy, że musi być w studiu, skoro dostał wolne od niej samej? Ah, jakież to zabawne, żeby jego dziewczyna, nawet nie będąc jego asystentką, normowała jego czas pracy, no bez jaj! Dobra, miał zająć się czymś innym, bo cierpliwość powoli mu się kończyła, ale skoro sprawa tak wyglądała, musiał dać sobie trochę więcej czasu.
Takanori podszedł z niezadowoloną miną na twarzy do lidera, czekającego na niego na szpitalnym korytarzu.
-Cześć. I co z nim? -Rzucił wokalista, siadając obok Kaia.
-Nic poważniejszego, ale nadal się nie wybudził. Dobrze, że menadżer ma zapasowe klucze. -Yutaka oparł głowę o ścianę, zamykając oczy. -Jaki On jest głupi.
-Że Yuu? To jego napadli. -Skomentował Takanori, unosząc brew.
-Taa, ale wiesz... Szedł sam, w środku nocy przez miasto, w dodatku pijany bardziej niż Kouyou w swojej szczytowej formie. Jeszcze ta złamana noga, noo... -Kai musiał już wstać z tych nerwów. Nie dość, że całą noc nie spał przez Echiko, to jeszcze menadżer kazał mu siedzieć w tym szpitalu, aż Aoi się nie obudzi.
-Sam wiesz, miłość nie wybiera. Tęskni za Tsune, ale w jednym jest racja, ostatnio przesadza. Ja naprawdę go rozumiem, ale Tsune zerwała kontakt ze wszystkimi, nie tylko z nim. -Takanori skrzyżował ręce i wyprostował nogi, patrząc na lidera. Kai natomiast widząc pielęgniarkę, wchodzącą wraz z lekarzem do sali, w której leżał Aoi, odetchnął jakby z ulgą.
-Chyba w końcu się wybudził. -Powiedział, cały czas patrząc na zamknięte już drzwi.
Anett po załatwianiu spraw związanych ze ślubem, nie miała ochoty wracać jeszcze do mieszkania. Postanowiła późnym popołudniem spotkać się z dziewczynami w ich kawiarni, a nawet Ayuko udało się wyrwać, kiedy tylko Yutaka wrócił do domu ze szpitala. Razem z Katherine i Ayuko, zgodnie stwierdziły, że zaproszenie Takemi nie będzie złym pomysłem, ale jakoś od informacji, że kobieta postanowiła zostać w Tokyo już na stałe, Anett czuła się jakoś niekomfortowo. Wiedziała, że to przez nieudany związek Takemi z jej “przyjaciółką” Gabrielą, się tak czuła, ale nic nie mogła za to, że One się rozstały.
-… No i mówię wam, jak tylko Takanori jest u mnie, to gdzie się nie obrócę, znajduje pączki. Jeszcze trochę i przytyje. -Wyżaliła się Kathy, mówiąc o ostatnim, dziwnym zachowaniu wokalisty.
-Może po prostu daje Ci do zrozumienia, że będzie Cię kochał, nawet jak przytyjesz? -Anett usilnie starała się nie uciekać wzrokiem w bok, by czerwonowłosa nie pomyślała, że Ona o czymś wie.
-Ta, przytyję, zbrzydnę i mnie kopnie w tyłek. Na facetach się nie znasz? -Kathy upiła łyk swojej kawy. -To przytyjesz, zbrzydniesz i będziesz sama z gromadką kotów. -Wokalistka cicho się zaśmiała, a przyjaciółka rzuciła tylko groźnym spojrzeniem w jej stronę.
-Żeby to Ciebie kaczuszka nie kopnęła w cztery litery, jak przytyjesz. -Na koniec Rin na ułamek sekundy wytknęła język w stronę brunetki.
Jeszcze przez chwilę, obie nawzajem sobie dogryzały, a Takemi siedziała, patrząc na nie jakoś dziwnie.
-Jakim cudem wy jeszcze się nie bijecie? -Zapytała.
-Przyjaźnią się od lat, a u nich to normalne. -Odpowiedziała jej Hitomi.
-An i Rin są jak siostry, muszą, ale to muszą rzucić sobie jakimiś wrednymi tekstami chociaż raz w tygodniu, bo za nudno by było. -Dodała Ayuko, kręcąc głową.
-My tu jesteśmy. -Mruknęła z oburzeniem An.
-Wiemy, ale jesteście tak zajęte licytacją, który, którą pierwszy zostawi, że nie chciałyśmy wam przeszkadzać. -Ayuko uśmiechnęła się szeroko. -Ale do poważniejszych spraw. Yuu się obudził i za kilka dni go wypuszczą. Problemem jest ta jego nieszczęsna noga. Przez gips jest uziemiony na kilka tygodni.
-To może opóźnić pracę, o urlopach nie wspomnę. -Anett zamyśliła się na chwilę.
-Ale trzeba znaleźć kogoś, kto się nim zajmie przez ten czas. Przecież żadne z nas nie będzie go niańczyć przez kilka tygodni. -Ayuko przyłożyła palce do swoich skroni, ale wokalistkę w tym momencie wręcz olśniło.
-Mam kogoś idealnego do tej pracy. -Powiedziała, uśmiechając się złowieszczo.
-Kogo? -Zapytała Hitomi z przerażeniem w oczach.
-A mam w mieszkaniu pewnego szkodnika, który ma mi przeszkadzać przez trzy miesiące. Bardzo chętnie bym się jej pozbyła, chociaż na kilka godzin dziennie.
-Mówisz o Sylwii? -Rin spojrzała na Anett, jakby ta zwariowała.
-Dokładnie o niej. Wiecie co dziś z rana wymyśliła? Zaczęła się dobierać do Kouyou. Myślałam, że mnie krew zaleje.
-To rzeczywiście szkodnik Ci się trafił. -Skomentowała Hitomi, cicho chichocząc pod nosem, jednak Ayuko szybko podarowała jej lekkiego kopniaka w kostkę, by ta się uspokoiła.
-Teraz jak już wiem, dlaczego tu przyleciała, musze znaleźć jej zajęcie, by nie miała czasu na kombinowanie i obmyślanie sam ten na górze wie czego. A Yuu, przynajmniej na kilka tygodni zajmie ją na całe dnie. -Anett uśmiechnęła się chytrze w stronę przyjaciółki, a później spojrzała na pozostałe kobiety siedzące przy stoliku, a w jej głowie ruszyła istna maszyneria złowieszczych pomysłów.
Wokalistka postanowiła jednak obmyślić swój plan co do najdrobniejszych szczegółów zanim się z kimś nim podzieli. Po powrocie do mieszkania zastała ją cisza i niesamowity spokój. Nawet pomyślała, że może Sylwia postanowiła jednak wrócić do Polski, tyle, że to byłoby zbyt piękne. Kiedy zajrzała do pokoju, Sylwia siedziała na łóżku czytając książkę. Jak tylko drzwi się otworzyły, starsza przeniosła wzrok na siostrę.
-Długo Cię nie było. -Skomentowała szatynka.
-Widziałam się jeszcze z przyjaciółkami, zresztą, to nie twoja sprawa...
-Aneta. -Sylwia weszła jej w słowo. -Mogłabyś nie traktować mnie jak wroga?
-Co? -Anett miała wrażenie, że się przesłyszała. -Po tej akcji z rana powinnaś się cieszyć, że nie kazałam Ci się spakować i wynieść. Tak w ogóle to znalazłam Ci już zajęcie na najbliższe kilka tygodni, może jak się czymś zajmiesz, to głupie pomysły wylecą Ci z głowy. -Brunetka dokładnie obserwowała oburzenie goszczące na twarzy siostry.
-Niby co takiego? -Sylwii nie drażniło to, co Anett powiedziała, ale jej ton, a szczególnie postawa. „Wielka, sławna wokalistka się znalazła” pomyślała, starając się nie dać siostrze po sobie poznać, że nie podoba jej się jakikolwiek pomysł.
-Nasz drugi gitarzysta niestety, ale złamał nogę i ktoś mu będzie musiał pomagać. Nie musisz dziękować, chyba, że chcesz, żebym wszystkim powiedziała o twoim wielkim, zajebistym pomyśle. No właśnie, tak myślałam. -Wokalistka z satysfakcją wymalowaną na twarzy odwróciła się i wyszła z pokoju. Resztę wieczoru spędziła w sypialni, znów z laptopem i telefonem przy swoim boku. Pisząc z Kouyou wyjaśniła mu swój plan, chociaż gitarzysta nie był zbyt przekonany, czy wysyłanie Sylwii do Yuu to dobry pomysł i miał do tego różne powody.
Następnego dnia, w godzinach bardziej południowych, Anett i Kouyou pojechali odwiedzić Yuu i wprowadzić go w plan wokalistki.
-Wy nie macie już co robić? -Zapytał Aoi na przywitanie, rzucając na ową dwójkę znudzonym spojrzeniem.
-Uprzedzałem Cię przecież, że przyjedziemy. -Kouyou podchodząc bliżej, delikatnie klepnął gips na nodze przyjaciela, a Aoi lekko się skrzywił.
-Mógłbyś? Mimo leków nadal boli. -Rzucił Yuu.
-A właśnie, jak już o tym wspomniałeś, to z tego co kojarzę to jutro wychodzisz, co nie? -Anett nagle się uśmiechnęła, tyle, że jakoś tak dziwnie, a w jej oku pojawił się jakiś złowrogi błysk.
-Jak wszystko będzie dobrze, to tak... A ty młoda, co kombinujesz? -Aoi zmrużył powieki, przyglądając się dziwnie zadowolonej na tą wieść, wokalistce.
-Nic, po prostu będę miała do Ciebie dwie malutkie prośby. -Anett uśmiechnęła się szerzej.
-Słucham. -Rzucił Yuu. Znał Anett już na tyle dobrze, że wiedział z góry, że to nie może się dobrze dla niego skończyć.
-Wiem, że gips wiele utrudnia i będziesz potrzebował pomocy, dlatego tak sobie pomyślałam, że podeśle Ci Sylwię, tak na kilka godzin dziennie, żeby się nie nudziła, a ja nie musiała ciągle jej oglądać... -Anett mówić to, zaczęła oglądać swoje paznokcie.
-W czym jest haczyk? -Aoi nagle jej przerwał, ponownie mrużąc powieki.
-Haczyk jest w tym, że Sylwia przyleciała tutaj, żeby znaleźć na mnie coś, co skutecznie zatruje mi życie, w tym przypadku jak wszyscy wiemy, nie tylko mi. Wiem, że będzie Cię wypytywać, dlatego nie możesz jej powiedzieć o niczym, co się działo, od kiedy tutaj przyleciałam. Nie możesz jej powiedzieć o nas, o Akirze, o Kouyou, a nawet o Miko. -Wyjaśniła wokalistka.
-Rozumiem, nic czym mogłaby nam zaszkodzić. -Dodał Yuu, lekko kiwając głową.
-Dokładnie tak. Sam rozumiesz, że jak wiele rzeczy by się wydało, moglibyśmy się pożegnać z karierą. -Dodał Kouyou, na koniec cicho wzdychając.
-Nie powiem, da się zrobić, ale jak to mówią, nie ma nic za darmo. -Aoi lekko, lecz złośliwie się uśmiechnął. Oczywiście jego ostatnie słowa były żartem, jednak nie miał pojęcia o tym, jak Sylwia działała Anett na nerwy.
-Załatwiłam Ci niańkę, praktycznie za darmo, bo milczenie to nie jest duża cena. Niby czego jeszcze chcesz? -Poirytowana Anett uniosła brew.
-Żartowałem, spokojnie. Coś ty taka drażliwa?
-Jakby twój brat przystawiał się do twojej narzeczonej, też byłbyś drażliwy. -Rzuciła Anett.
-Rozumiem, teraz już doskonale wszystko rozumiem. W tej sytuacji zajmowanie czasu twojej siostrze to będzie czysta przyjemność, ale nie gwarantuje, że nie zrobię z jej życia piekła. -Yuu w tym momencie rozgryzł plan Anett wobec jej starszej siostry, naprawdę, nie musiała już nic więcej mówić.
-I właśnie o to chodzi...
Katherine nikogo tego dnia się nie spodziewała ani z nikim nie była umówiona, a i tak rozproszył ją nagły dźwięk dzwonka do drzwi. Kiedy tym niezapowiedzianym gościem okazał się być Takanori, stała przez chwilę zaskoczona przy otwartych drzwiach.
-Nic nie mówiłeś, że przyjdziesz. -Czerwonowłosa patrzyła na wchodzącego wokalistę, dopóki ten nie ucałował jej policzka na przywitanie.
-Jakoś nie umiem wysiedzieć w domu. Pomyślałem, że Ci pomogę z tą papierologią. -Takanori delikatnie się uśmiechnął.
-Poradzę sobie sama, spokojnie, a ty powinieneś odpoczywać. Wiem, jutro jest to ważne spotkanie i...
-I menadżer nie zostawi na mnie suchej nitki. Widziałem już wyniki badań i nie wygląda to za dobrze. -Takanori przerwał kobiecie, udając się do salonu. Rin szybko zamknęła drzwi i podążyła za nim.
-Ale o czym tym mówisz? -Zapytała, zaraz stając naprzeciw niego.
-Trasa okazała się być zbyt intensywna i prawdopodobnie stracę głos szybciej niż podejrzewałem. Dlatego nie potrafię wysiedzieć w domu, nie chcę zostawiać zespołu, nie wiem co będzie dalej...
-Takanori... -Wtrąciła Rin, przerywając mu. Powoli ujęła jego dłonie, patrząc mu w oczy. -Nikt Ci nie każe zostawiać zespołu i to właśnie dlatego powinieneś odpoczywać. Niestety, ale każdy słyszy co się dzieje i niestety, ale fani też. Dodatkowo, wydaje mi się, że twoje odejście wiązałoby się z końcem zespołu. Jakby nie patrzeć to Ayuko i Yutaka mają dziecko, An i Kouyou planują ślub, o dziecku nie wspominając, a my... A my to akurat nic nie planujemy. -Nagle czerwonowłosa odwróciła głowę w bok, odsuwając się od niego.
-To, że ty nie planujesz, nie znaczy, że ja o tym nie myślę. -Ruki znów się uśmiechnął.
-Ale wiesz, że ja patrzę na to inaczej niż An. Ona zawsze chciała być z kimś, kto będzie ją kochał, założyć rodzinę, mieć dzieci, a ja jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Zawsze chciałam coś osiągnąć, a skończyłam jako asystentka mojej przyjaciółki. W ogóle ostatnio czuje się, jakbym żyła w cieniu jej problemów. -Katherine nagle, jakby zrezygnowana usiadła na kanapie, cicho wzdychając. Takanori potrzebował kilku sekund, żeby przetrawić to, co właśnie powiedziała.
-Kochanie, ale przecież tak nie jest. -Zaraz usiadł obok niej, ujmując jej dłonie. -To Ayuko Cię znalazła i chciała, żeby z An pracował ktoś, kto ją zna. Jesteś jej asystentką, ale nie biegasz za nią niczym cień, tylko pilnujesz jej grafiku i dokumentów, nic więcej. Przyjaźnicie się, więc wiadomo, że spędzacie ze sobą czas poza pracą i rozmawiacie o różnych rzeczach, o swoich sprawach, w tym problemach, to jest zrozumiałe. Nikt nie każe Ci żyć pod jej dyktando. -Takanori lekko przechylił głowę w bok, przyglądając się Rin. -Ale chyba wiem o co Ci chodzi. -Dodał po chwili.
-Chodzi o to, że to Ona jest tą wielką wokalistką, która ujarzmiła serce Uruhy i wszędzie jest o niej pełno, a ja utknęłam. -Kathy przewróciła oczami.
-Właśnie patrzę na osobę, przez którą zwariowałem z miłości i nie chciałbym, żeby wszyscy o niej mówili tak, jak o An. Pamiętam spotkania z fanami i tą masę ludzi, podchodzących krytycznie do Akumy, tylko dlatego, że jest z Uruhą. A jeżeli chcesz się wybić, nikt Ci tego nie zabrania, ale pamiętaj, że jak fani dowiedzą się, że jesteś ze mną, wcale nie będzie łatwiej. -Nagle Takanori wstał, nadal trzymając dłoń czerwonowłosej. -No i wiem, że tak naprawdę nie o to Ci chodzi, mnie nie oszukasz. Chodź, coś Ci pokaże...
Po wizycie w szpitalu, pojechali do domu gitarzysty, gdzie Anett mogła w końcu odpocząć od problemów z siostrą.
-Dalej nie rozumiem, dlaczego wpuszczasz ją w paszczę lwa. -Powiedział Kouyou, podchodząc do sofy i siadając obok Anett. odkładając kubki z herbatą na stoliku.
-Z tym piekłem z życia chodzi o to, żeby Yuu był straszną marudą i trochę ją po przeganiał, nic strasznego. Jak będzie zmęczona jego wymysłami, to nie będzie się mnie czepiać o byle co, a szczególnie o czas spędzony z tobą i o to, co robimy. -Anett wzruszyła ramionami.
-Ty jej naprawdę nienawidzisz. -Stwierdził gitarzysta, spoglądając na narzeczoną z lekkim niepokojem w oczach.
-Sylwia zawsze uważała się za tą lepszą, aż w końcu przegięła. Teraz próbuje wrócić na swoją pozycję, jednak na marne i wydaje jej się, że jedynym wyjściem jest zniszczenie mnie. Tęskniłam za nią przez te kilka lat, myślałam nawet, że jej w końcu odpuszczę, skoro przyleciała, ale kiedy stała tak blisko Ciebie, zrozumiałam... Przeszkadza jej to, że ja coś osiągnęłam. -Wyjaśniła Anett, po czym powoli wzięła kubek z herbatą. Oparła się wygodnie i upiła łyk.
-Wiem, że wyjechała i tak dalej, ale nigdy nie mówiłaś, że tęskniłaś. Zawsze unikałaś tego tematu jak pająków. -Uruha delikatnie objął ją ramieniem.
-Bo nienawidzę jej za to co zrobiła, właśnie dlatego. Od kiedy wyjechała, jej temat traktowałam jak temat tabu, nie chciałam o niej słuchać, nie chciałam wiedzieć co się u niej dzieje. Fakt, będąc w Polsce zajmowałam się Fabianem, ale to babcia zawsze go przyprowadzała i odbierała, rzadko ją widywałam, aż w końcu przyleciała tutaj. Ona mnie po prostu drażni, a teraz tym bardziej. -Wokalistka wyglądała na podminowaną i najchętniej zakończyłaby już ten temat, ale wiedziała, że przy Kouyou to nie będzie takie łatwe.
-Wydaje mi się, że powinnyście...
-Pogadać? Rozmawiałyśmy, zapewniała mnie, że przyleciała, ponieważ chce spędzić ze mną trochę czasu, dogadać się, a na następny dzień dobierała się do Ciebie! Jeżeli chcesz drążyć ten temat dalej, to proszę, ale beze mnie. -W tym momencie brunetka wstała.
-Anett, przecież wiem, że nie chcesz tam wracać. -Kouyou objął ją i delikatnie, tak by nie wylała herbaty, usadził kobietę na swoich kolanach.
-No nie chcę, ale Sylwia ukręci mi łeb, jak wrócę po dwudziestej. -Anett odłożyła kubek z herbatą i objęła gitarzystę w szyi.
-Do dwudziestej mamy jeszcze sporo czasu, a z tego co wiem, Temari szybko dzisiaj nie wróci. -Kouyou zmrużył lekko powieki.
-Rozumiem, że chodzi Ci o jeden z naszych planów. -Anett lekko przechyliła głowę w bok.
-Tak, mam czasami wrażenie, jakbyś czytała mi w myślach. -Uruha się zaśmiał, obejmując ją mocniej.
-Nie, to po prostu było do przewidzenia, kochanie. Ostatnio jakoś chodzi Ci tylko o jedno. -Brunetka udała zamyśloną, ale nagle poczuła wargi gitarzysty na swojej szyi. -Kyu...
-A ty mogłabyś na chwilę przestać myśleć i skupić się na czymś przyjemniejszym. -Kouyou wcale nie zamierzał przestawać. Nadal obdarowywał pocałunkami szyję narzeczonej.
-Może i masz rację, ale...
-Ale? -Kouyou nagle przestał i podnosząc głowę, spojrzał jej w oczy.
-Ale może poczekajmy z tym? Chociaż, aż sytuacja z Sylwią się uspokoi. -Anett uciekła wzrokiem w bok, cicho wzdychając. -Ja wiem, mamy plany...
-Właśnie, plany, a ja nie chcę, żebyś przejmowała się siostrą. -Kouyou jej przerwał. Lekko ujął jej podbródek między palcami, kierując jej twarz w jego stronę. -Rozumiem, nie masz ochoty, ale naprawdę chcesz rezygnować na dłużej z jej powodu?
-To nie tak. -Anett powoli wstała, uwalniając się zarazem z objęcia gitarzysty. -Mam wrażenie, że mam za dużo na głowie i myślenie o dziecku jakoś mi nie pomaga. Może przeczekajmy te zaręczyny Rukiego, sprawę z Sylwią, aż to wszystko się uspokoi.
-Chcesz czekać do jej wyjazdu? -Kouyou uniósł brew, cały czas na nią patrząc.
-Nie, ale chociaż do momentu, aż zajmie się sobą i przestanie mnie kontrolować na każdym kroku. -W tym momencie odezwał się dzwonek telefonu wokalistki. -Już dzwoni, gdzie jestem, świetnie. -Warknęła brunetka, z Uruha sięgnął po jej telefon, który wcześniej zostawiła na stoliku.
-Jesteś jasnowidzem, czy jak? Bo masz rację, Sylwia dzwoni.
-Nie odbieraj, ale właśnie o tym mówię. Zadzwoni raz i jak nie odbiorę, będzie dzwonić co chwilę, bo musi wiedzieć, gdzie jestem, z kim i co robię. Lepiej będzie, jak już wrócę. -Zrezygnowana Anett odebrała od Kouyou swój telefon, odrzucając połączenie.
-Odwiozę Cię. -Zaproponował brunet, od razu wstając.
-Wiesz co? Lepiej będzie, jak się przejdę, muszę to sobie wszystko poukładać.