26 gru 2021

Rozdział 46

 Spóźnione Wesołych Świąt :)
Nie, nie zapomniałam o was, tylko moja wena przez ostatni czas skupiła się na czymś innym. To nie jest jedyne opowiadanie, które pisze, mam zaczętych już kilka, ale nad nimi pracuje jak złapie mnie na nie wena, lub chcę się rozpisać by złapać natchnienie na to opowiadanie. Nie są one tak długie jak to, maksymalnie na 20 rozdziałów i planuje kiedyś je publikować, pod warunkiem, że prace nad nimi będą zakończone, lub będę blisko końca. A piszę wam o tym, żebyście wiedzieli, skąd tutaj biorą się czasami takie opóźnienia, oraz... Proszę, przeczytajcie rozdział do końca, ponieważ pod rozdziałem, przygotowałam dla mas mały prezent ode mnie.
Miłego czytania :3

Rozdział 46: 

     Minął ponad tydzień. Yuu nadal nie potrafił się pozbierać. Jeśli nie musiał nie wychodził z domu, od nikogo nie odbierał, po prostu chciał być sam. Słowa Ayuko nadal wybrzmiewały echem w jego głowie i czasami się nad nimi zastanawiał, ale zaraz wybuchał śmiechem. Dopiero teraz docierało do niego, że kobieta miała rację. Był zazdrosny, ale nie o Anett, tylko o to, że jest z kimś, a właściwie, że to Kouyou znalazł „miłość swego życia”.  
Tego dnia jak zwykle wrócił z wywiadu, przebrał się w coś luźnego i zaległ na kanapie przed telewizorem. Kiedy po raz kolejny rozbrzmiał jego telefon, po prostu go wyłączył. Przez ostatnie dni ciągle ktoś do niego wydzwaniał albo co gorsza przychodził. Kiedy gitarzysta słyszał dzwonek do drzwi, już nawet nie wstawał by sprawdzić, kto tym razem zakłóca jego spokój.  
Akurat stwierdził, że najlepszym pomysłem będzie sen i już nawet przysypiał, kiedy usłyszał pukanie, nie, walenie do drzwi. Po dwudziestu minutach tego tłuczenia w końcu wstał i otworzył, patrząc wściekłym wzorkiem na perkusistę. 
-No w końcu. Co się z tobą dzieje? -Kai tak po prostu wszedł do mieszkania, mijając, jak gdyby nigdy nic wściekłego Yuu. 
-Nic, po prostu nie mam ochoty z nikim gadać, czy to tak trudno zrozumieć?  
-Yuu, już ponad tydzień, jak wszystkich unikasz. Wiem, to co powiedziała Ayuko było nie na miejscu, ale... 
-Ale miała rację. Tak, jestem zazdrosny, ale o to, że wszyscy wokół układają sobie życie, a ja nadal stoję w miejscu. -Aoi bezsilne opadł na kanapę. 
-Wcale nie stoisz w miejscu, tylko zaczynasz od nowa. -Rzucił Kai z niby uśmiechem na twarzy. 
-Jeszcze lepiej. Wiesz co Yutaka? Jeśli masz tak pierdolić, to lepiej wyjdź. Wiesz, gdzie są drzwi. -Yuu po raz kolejny spojrzał na lidera gniewnym wzrokiem. 
-Aoi, nie pierwsza i może nawet nie ostatnia, a ty zachowujesz się jak zakochany nastolatek. 
-Chciałem, żeby Namiko była ostatnią, nie rozumiesz?! -Nagle gitarzysta się zaśmiał. -No tak, nie rozumiesz, w końcu od kilku ładnych lat jesteś z Ayuko. 
-O to Ci teraz chodzi? Że wam nie wyszło? Stary, takie rzeczy się dzieją, nic na to nie poradzisz. -Zrezygnowany Kai pokręcił głową. Chyba naprawdę nie potrafił rozmawiać z Yuu, tak by mu pomóc. 
-Nie, nie o to. Ayuko dla mnie to przeszłość i nawet cieszę się, że jest z tobą. Chodzi o to, że ty nie rozumiesz, nie wiesz, jak to jest, kiedy ktoś kogo kochasz znika bez słowa, bo stwierdziła, że to nie jest to, czego Ona chce. -Yuu naprawdę chciał już zostać sam, nie miał ochoty nikomu nic tłumaczyć, co wywoływało u niego jeszcze większy gniew. 
-Może i nie rozumiem, ale ogarnij się w końcu. Zamknięcie się w domu i izolowanie się od wszystkich naprawdę Ci nie pomoże. -Stwierdził lider, po czym postanowił wyjść. -Naprawdę radzę Ci w końcu stanąć na nogi, to trudne, wiem, ale nic już z tym nie zrobisz. -Po tych słowach wyszedł, zostawiając gitarzystę z kolejnymi rozmyślaniami. 

     Kiedy się obudził, poczuł jakiś dziwny wewnętrzny chłód. Powoli usiadł na łóżku i jak zwykle spojrzał w stronę śpiącej blondynki, ale tym razem już jej nie było. Powoli wstał i udał się do łazienki. „W końcu ostatni dzień w Polsce” pomyślał, obmywając twarz wodą. Nawet uśmiechnął się pod nosem, chociaż czuł, że problemy mogą się dopiero zacząć, właśnie w Japonii. Kiyomi nadal wypisywała do Anett, która nadal na to nie reagowała w żaden sposób.  
Gdy wrócił do salonu, zastał tam jedynie Mateusza. Od kiedy Kathy i Takanori wyjechali kilka dni wcześniej, w mieszkaniu zrobiło się niesamowicie cicho. 
-A Anett, gdzie wywiało? -Gitarzysta usiadł obok brata wokalistki. 
-Pewnie znowu wzięła gitarę i pojechała popracować. W ogóle wiesz o co chodzi? -Mateusz uniósł brew ku górze.  
-Nic mi nie mówiła, ale od kilku dni tak znika. -Gitarzysta zamyślił się na chwilę, gdy młodszy po prostu wstał. 
-Dobra, ja muszę lecieć, do wieczora. -Rzucił Mateusz i zaraz zniknął w przedpokoju. Jak Kouyou został sam, przygotował sobie kawę i chwycił za swoją gitarę. Niestety, nie mógł długo posiedzieć w samotności. Czasami brakowało mu tego czasu sam na sam ze sobą, by nie robić nic samemu, czy na spokojnie pomyśleć.  
Anett widząc gitarzystę, odstawiła futerał z gitarą i usiadła obok niego, kładąc głowę na jego ramieniu.  
-Ciężki ranek, co? -Uruha spojrzał na blondynkę z lekkim uśmiechem na twarzy.  
-Nie, musiałam tylko coś dokończyć. -Akuma wyprostowała się, sięgając do swojej torby, z której wyjęła swojego laptopa.  
-Dziwi mnie, że gdzieś znikasz, żeby popracować. -Rzucił Kouyou, patrząc jak wokalistka spokojnie, z uśmiechem na twarzy otworzyła laptopa.  
-Potrzebowałam ciszy, spokoju i sprzętu, którego nie trzymam tutaj. -Nagle z głośników komputera wydobył się dźwięk. Zasłuchany Kouyou nawet nie zwrócił uwagi, kiedy Anett wstała, znikając w pokoju. Po chwili jednak wróciła, zajmując wcześniej zajmowane przez siebie miejsce. 
-Czekaj, ty to sama? -Brunet spojrzał na nią. 
-A no, sama. Dlatego nie chciałam pracować w domu, bo byś się wtrącał. A tak swoją drogą... -Anett spokojnie podała mu pudełko. -Chyba nie myślałeś, że zapomniałam.  
-Nie musiałaś. -W odpowiedzi Kouyou dostał jedynie wzruszenie ramionami uśmiechniętej blondynki. Jednak, kiedy otworzył pudełko, kątem oka ponownie na nią spojrzał. Widząc jej zadowoloną minę sam cicho się zaśmiał. -Anett, ale ja wiem, ile On kosztował.  
-Ale coś wspominałeś, że dołączyłbyś go do swojej kolekcji i może w końcu przestaniesz się spóźniać. -Wokalistka się wyszczerzyła, obserwując, jak mężczyzna ostrożnie wyjął srebrny zegarek z pudełka. -I tak sobie pomyślałam, że skoro jesteśmy ostatni dzień w Polsce, to może poszwendamy się po mieście na spokojnie?  
-Wiesz An, to naprawdę dobry pomysł. 

     Obserwowała dziewczynę już od kilku tygodni. Bardzo dobierze wiedziała, kiedy bywała w domu, a kiedy poza nim. Brunetka na szczęście zachowywała się zbyt przewidywalnie –Praca, zakupy, nauka w domu, wieczorne wyjścia do chłopaka i tak całymi tygodniami w kółko. Fakt, czasami zdarzało jej się robić coś innego, ale od kiedy wyjechał jej ojciec, dziewczyna codziennie robiła praktycznie to samo. 
Postanowiła w końcu wyjść z ukrycia i w końcu się z nią spotkać. W sumie to od kilku lat nie stała z córką twarzą w twarz i miała nadzieję, że uda się ją przekonać.  
Temari siedziała nad książkami, chociaż akurat tego dnia strasznie ciężko cokolwiek wchodziło jej do głowy, w dodatku co chwilę przerywał jej Akira kolejnymi wiadomościami. Dzwonek do drzwi ją zaskoczył, przecież nie była z nikim umówiona, a basista wiedział, że dziewczyna chcę poświęcić na naukę, głównie po to, by nie odczuć, że jest rok w plecy. Chociaż przydała by jej się teraz Anett, blondynka jakoś jest w stanie to wszystko zrozumieć.  
W końcu, gdy dzwonek do drzwi wybrzmiał po raz trzeci, postanowiła pójść otworzyć. Całkowicie nie spodziewała się tego, kogo zobaczyła przed drzwiami.  
-Witaj Asami. -Kiyomi uśmiechnęła się delikatnie i od razu weszła do środka. 
-Co ty tu robisz? -Temari patrzyła na kobietę, niczym na złą zjawę, zwiastującą jakieś nieszczęście. -Kouyou, nie ma, jeżeli o to Ci chodzi. -Warknęła, a Kiyomi lekko odwróciła głowę spoglądając na nią kątem oka i ruszyła po schodach na górę. Zrezygnowana młoda brunetka cicho westchnęła i poszła za nią. 
-Akurat chciałam się zobaczyć z tobą, córeczko... 
-Nie mów tak do mnie. Mam Ci przypomnieć, że to ty rzuciłaś pomysłem, by mnie podmienić? Zapomniałaś już, co zrobiłaś mi i ojcu? -Temari zmrużyła powieki, jednak zaraz się odwróciła. -Wyjdź. 
-Mówisz tak, bo teraz jest dobrze. Nie wiesz, co było, kiedy się urodziłaś. -Kiyomi podeszła bliżej Temari, stając przed nią.  
-Wiem wystarczająco. -Dziewczyna odwróciła głowę, ale zaraz spojrzała na matkę. 
-Wiesz, to, co On Ci mówi... 
-Wiem to, co wszyscy mówią! Przecież nie tylko Kouyou to pamięta. -Brunetka wiedziała, że niepotrzebnie się uniosła, ale chciała pozbyć się Kiyomi z domu, próbując pokazać jej, że nie mają o czym rozmawiać.  
-Kochanie, twój ojciec robił wtedy to co chciał, w sumie nadal to robi. Wszystko co inne robił, bo wiedział, że musi. Teraz jest to samo, przygarnął Cię, bo musiał, w końcu wyszło na to, że jest twoim ojcem. Ale nie nacieszysz się tym długo, bo przecież planuje uwić sobie gniazdko z inną. Ja tylko próbuję Cię przed tym chronić. -Kiyomi mówiła to z taką przerażającą pewnością siebie. Kiedy chciała dotknąć córkę, ta się odsunęła, patrząc na nią wzrokiem pełnym nienawiści. 
-Robił i w sumie robi to co kocha i myślisz, że wtedy było mu łatwo rozwijać karierę i zajmować się kilku miesięcznym dzieckiem, bez niczyjej pomocy? To ty wtedy zwiałaś, żeby ułożyć sobie życie, a kiedy Ci się to udało, przypomniałaś sobie o córeczce, chociaż ja wolałabym, żebyś zapomniała o mnie wtedy całkowicie.  
-Asami... 
-Nie Kiyomi, to ty teraz posłuchaj. Jesteś zła za to, że kiedy potrzebowałam pomocy, trafiłam na niego. No, ale ty przecież po śmierci Yumi rozpłynęłaś się w powietrzu, mimo, że byłaś jej najlepszą przyjaciółką. To Kouyou ze mną porozmawiał, to On postanowił zrobić badania, a to, że tu mieszkam? No tak, ty nic nie wiesz. -Temari cicho westchnęła, zastanawiając się, czy powinna powiedzieć kobiecie prawdę. -Kouyou pomagał mi, jeszcze zanim miał pewność, że jest moim ojcem. Po tym jak Hiroto mnie wyrzucił z domu, mieszkałam kątem u znajomych, którzy z mieszkania zrobili melinę, aż w końcu wywalili mnie w środku nocy, bo nie chciałam z nimi znowu imprezować. Kouyou to była jedyna osoba, do której mogłam zadzwonić i nie miał problemu, żeby przyjechać w środku nocy i mnie stamtąd zabrać. Kilka dni później stwierdził, że nie ma sensu, żebym szukała czegoś na szybko i że mogę zostać u niego, dlatego tu mieszkam. Ale Ciebie przecież przy tym wszystkim nie było. A jeżeli chodzi o Anett, to odpuść sobie. Kochają się, a ja nawet się cieszę, że są razem. Tak, pewnie przyjdzie dzień, że założą razem rodzinę, ale wiesz co? Mi to nie przeszkadza. 
-Dziecko, ty nawet nie wiesz co mówisz. Twój ojciec nigdy nikogo nie kochał, na pewno nie Ciebie... -Temari słuchała tych słów z niedowierzaniem, ale nagle coś do niej dotarło. Myśląc chwilę, pokręciła głową, po czym cicho się zaśmiała. 
-Chodzi Ci o to, że On Cię już nie kocha. Wyczułaś to wtedy i próbujesz go zmusić do tego uczucia, dlatego próbujesz rozwalić jego związek z Anett, za wszelką cenę. Miko Ci nie przeszkadzała, chodziło o dziecko. O jego dziecko, z którym ty nie miałabyś nic wspólnego, tylko inna kobieta... -Nagle dziewczyna poczuła piekący ból na policzku. Powoli przyłożyła dłoń do zaczerwienionej skóry, patrząc z przerażeniem na matkę. Czyli to prawda... 

     Ciesząc się słoneczną pogodą, przysiedli przy parkowym stawie, z dala od innych. Wtuleni w siebie patrzyli w wodę, po prostu ciesząc się chwilą. 
-Nie chcesz wracać, prawda? -Zapytał Kouyou, spoglądając kątem oka na Anett.  
-Przez ten miesiąc tutaj też wiele się działo. Można powiedzieć, że zbyt wiele w tak krótkim czasie. -Blondynka cicho westchnęła, spoglądając w niebo. 
-Chodzi Ci o to, że wiem? 
-Kouyou, wiesz po prostu jaka byłam kiedyś i że nie zawsze byłam święta. Ludzie się zmieniają, to niestety prawda. Czasami pod wpływem chwili, a czasami nawet i osoby.  No i mój talent do pakowania się w kłopoty. 
-A myślałem, że tylko Kris ma taki talent. -Uruha się zaśmiał, przytulając mocniej kobietę. Racja, że wcześniej nie spodziewał się po niej tego, czego się dowiedział w ciągu tego krótkiego miesiąca. Wiedział już, dlaczego starała się unikać spotkań ze znajomymi i dlaczego tak bardzo chciała walczyć ze swoją przeszłością.  
-Oj, akurat talent Krisa do pakowania się w kłopoty jest większy, niż mój. W tym przypadku na szczęście. -Anett w tym momencie usłyszała dźwięk powiadomienia, jaki wydobył z siebie jej telefon. Wyjęła go z kieszeni i na spokojnie zaczęła czytać wiadomość. -Cholera, Kiyomi była u Temari.  
-Spokojnie An... 
-Nie rozumiesz? Ona wie, że wracamy, więc zaczęła działać. -Kobieta powoli wstała. -Ale to jest nasze życie, tam, nie tu. -Anett lekko odwróciła głowę w stronę gitarzysty, z lekkim uśmiechem na twarzy. 
-Już się nie boisz? -Uruha również wstał, podchodząc do blondynki.  
-A to coś zmieni, że będę się bać? Musimy iść do przodu, nawet z Kiyomi na karku. -Akuma uśmiechnęła się szerzej, jakby miała się zaraz zaśmiać. 
-Tu masz rację, niczego nie zmienimy. -Kouyou odwzajemnił uśmiech. -Może już wracajmy? Bo jak Kris po raz kolejny za chwilę zadzwoni, gdzie jesteśmy, to osobiście... 
-Go zabijesz. Masz rację, czeka nas znowu wieczorne chlanie, a jutro lecimy. -Anett pokiwała lekko głową z wrednym uśmieszkiem na twarzy. 

     Akira wrócił do pokoju. Może i niepotrzebnie informował Anett o tym, co się stało, ale wolał, by wiedzieli. Kiedy Temari do niego zadzwoniła, nie wahał się ani chwili, tylko od razu przyjechał. Nie mógł uwierzyć, że Kiyomi była zdolna do tego, by uderzyć własną córkę.  
-Jeszcze nie śpisz? -Zapytał, obserwując siedzącą na parapecie dziewczynę.  
-Jakoś nie potrafię. Myśl o tym, co naprawdę nią kieruje nie daje mi spokoju. -Bruneta cicho westchnęła, patrząc przez szybę. Tak bardzo chciała by się mylić, jednak zachowanie jej matki tylko utwierdziło ją w tym przekonaniu. Nie musiała już więcej mówić Kiyomi że wyszła, ta jedynie rzuciła coś pod nosem i sama opuściła dom, a to tylko potwierdziło jej teorię.  
-Kochanie, będę tutaj tak długo jak trzeba. Wiedząc, że tu jestem, nie zbliży się do Ciebie. 
-Nie o to chodzi, coś jeszcze nie pozwala mi spać. Zanim przyjechałeś, coś mnie natchnęło, by ją sprawdzić i... Wiedziałeś, że miała męża? -Dziewczyna spojrzała na basistę, unosząc brew ku górze. 
-Nic o tym nie wiem, Kouyou pewnie też nie. -Akira podszedł bliżej. 
-Rozwiedli się dwa lata temu, ale nie znam powodu. -Temari cicho westchnęła, schodząc z parapetu.  
-Temari, wiem co Ci chodzi po głowie. Nie rób tego, nie powinnaś z nim rozmawiać. -Akira pokręcił głową, patrząc na dziewczynę. Po chwili lekko ją przytulił. 
-Ale On wie coś o niej, czego my nie widzimy. Z jakiegoś powodu się rozwiedli. -Brunetka spojrzała na niego z nadzieją w oczach. 
-Nie wiesz co to za typ, nie wiesz, z jakiego powodu się rozwiedli i lepiej nie wiedzieć, uwierz mi. Nie pojedziesz do niego, a ja osobiście tego dopilnuje.  
-Typ jest policjantem, a łącząc to ze sprawą Miko, nie wydaje Ci się podejrzane? -Temari odsunęła się od niego i usiadła na łóżku, a Akira zaraz obok niej. -Moja matka jest po rozwodzie, nagle i na siłę chce wrócić do mojego ojca i wścieka się na niego za to, że On po tylu latach już jej nie kocha.  
-Tym bardziej jestem przeciwny. Jeżeli chodzi o sprawy związane z Kiyomi, lepiej trzymać się od tego z daleka. 

     Następny ranek tak jak się spodziewali, należał do tych cięższych. Najpierw pośpiech i stres, ponieważ z powodu imprezy dzień wcześniej zaspali, a potem oczekiwanie na lotnisku. Aż w końcu po kolejnych kilkunastu godzinach wylądowali w Tokyo i o dziwo to tym razem Anett przespała cały lot.  Kouyou z racji tego, że zostawił swój samochód na parkingu, postanowił najpierw odwieźć Krystiana i Anett.  
-Coś Cię męczy? -Zapytał gitarzysta, kiedy został sam z kobietą w samochodzie. 
-Poza tym, że czuje się jak na celowniku, to nie. Po prostu, mimo, że przespałam większość lotu, to jestem zmęczona. -Anett uśmiechnęła się słabo.  
-Zaraz będziemy u Ciebie. A tak w ogóle, wiesz czemu Kris od kilku dni prawie nic nie mówi? -Kouyou spojrzał kątem oka na wzdychającą blondynkę. 
-Pokłócił się z Marcinem. W sumie poszło o ognisko i dlaczego Kris go nie zaprosił. Krystian w końcu powiedział co myśli o tym, co Marcin wyprawia i jak wcześniej mi nie wierzył, tak sam na własnej skórze się przekonał, jakim Marcin jest człowiekiem.  
-To znaczy? 
-Jak tylko Marcinowi skończyły się logiczne argumenty, a w sumie nie miał ich wcale, to zaczął go wyzywać. A znasz Krisa... -Anett cicho westchnęła, kierując wzrok na szybę.  
-Oj znam i chyba nie chcę znać szczegółów tej kłótni. -Uruha również westchnął. 
-Ja je znam. -Szepnęła Anett. -Marcin to osoba, która naprawdę nie na prawa wytykać Krisowi jego przeszłości czy błędów.  
-To chyba wiem, o co im poszło. -Rzucił Kouyou, skupiając się na parkowaniu. -No już jesteśmy. 
-Szkoda, że mam tylko trzy godziny, zanim nawiedzi mnie Hitomi. -Jęknęła bezsilnie Anett, otwierając drzwi samochodu. 
    W mieszkaniu Anett wtuliła się w gitarzystę, kiedy ten miał już wychodzić. 
-Teraz nie wiem, czy Cię zatrzymać, czy wystawić za drzwi. -Zaśmiała się cicho. 
-No wiesz, ja tam do jutra mam jeszcze wolne, to ty musisz się dzisiaj zmierzyć z następczynią Miko. -Kouyou również się zaśmiał.  
-Gdyby nie ten wywiad jutro, to też miałabym spokój.  
-Jutro wywiad, a po jutrze już koncert. -Uruha ponownie się zaśmiał, wiedząc, że Anett nie chce o tym słuchać. 
-Kyu, błagam. To będzie katastrofa. Już chyba wolę, żeby Kiyomi mnie dorwała. 
-Przesadzasz. Jesteś przygotowana na wszystko i dasz sobie świetnie radę. 
-Tak, dam, łatwo ci powiedzieć. -Anett powoli odsunęła się od gitarzysty. -Wiesz co? Idź już może lepiej. -W odpowiedzi usłyszała śmiech. 
-Masz rację, chciałbym jednak przeżyć. -Kouyou nadal chichocząc ucałował jej czoło i wyszedł. 

     Obudziła się wtulona w mężczyznę. Kiedy otworzyła oczy, spojrzała w stronę otwartego okna, przez które słyszała ryk silnika samochodu, wjeżdżającego do garażu. Leniwie sięgnęła swojego telefonu, sprawdzając godzinę, przy okazji patrząc na datę. 
-Cholera! -Krzyknęła, podnosząc się. 
-Temari, możesz nie wrzeszczeć z samego rana? -Zaspany Akira obrócił się jedynie na drugi bok. 
-Ale Ojciec już jest. Zapomniałam, że dzisiaj przylatują. -Warknęła Temari, próbując dobudzić basistę, jednak jej słowa skutecznie zadziałały. 
-Cholera, jest źle. -Reita natychmiast zerwał się z łóżka, zbierając swoje ubrania porozrzucane po pokoju i natychmiast zaczął się ubierać. Jednak zaraz oboje usłyszeli otwierające się drzwi do pokoju. 
    Kouyou gdy tylko wszedł na piętro, miał ochotę rozwalić się na kanapie i po prostu zasnąć. Jednak usłyszał jakieś głosy dobiegające z pokoju Temari, więc postanowił do niej zajrzeć, nie spodziewając się tego co zobaczy.  
-Akira?! -Wrzasnął, patrząc na półnagiego przyjaciela. -Kurwa. To mi się śni, prawda? Nie, to mi się nie śni. -Odpowiedział sam sobie, widząc jak owa dwójka patrzy na niego z przerażeniem w oczach. Kouyou wyszedł z pokoju i zakrył twarz w dłoniach, próbując zebrać myśli. Powoli przeszedł do salonu i już miał sięgnąć do barku, kiedy usłyszał za sobą głos basisty. 
-Kouyou, posłuchaj, to nie tak jak myślisz... 
-Skąd ty do cholery wiesz co ja myślę?! -Kouyou odwrócił się momentalnie w jego stronę. -Pieprzysz moją córkę!  
-Mówiłem, że to nie tak. Ja i Temari jesteśmy razem od dwóch miesięcy. -Ta wiadomość jeszcze bardziej wstrząsnęła gitarzystą. 
-I teraz mi dopiero mówisz! Zresztą, to nie ważne, jesteś od niej ponad dwadzieścia lat starszy! Jechałeś ze mną do szpitala, kiedy Kiyomi ją rodziła, przyjaźnimy się od lat... To jest chore. -Kouyou pokręcił głową. -Lepiej wyjdź. 
-Pomiędzy tobą a Anett jest trzynaście lat różnicy i nikomu to nie przeszkadza. Kocham ją i tego nie zmienisz, a nie chcieliśmy Ci wcześniej mówić, bo wiedzieliśmy, że tak zareagujesz... 
-Ale pomiędzy mną, a Anett, jak sam stwierdziłeś, jest trzynaście lat, nie dwadzieścia! I nie obchodzi mnie to, masz trzymać łapy z dala od mojej córki, jasne?! -Po tych słowach Kouyou usiadł na bezsilnie na kanapie, nie zwracając już uwagi na przyjaciela, który dla własnego bezpieczeństwa wolał wyjść. Siedział tak w zamyśleniu, całkowicie zapominając o zmęczeniu i nawet nie wiedział, ile czasu minęło. Z myśli wyrwała go siadająca obok niego Temari. 
-Tato, my się naprawdę kochamy. -Dziewczyna spojrzała na niego zmartwiona. 
-W jednym Akira ma rację, nie powinienem się czepiać różnicy wieku, ale jesteś moją córką i nie chcę, żebyś przez niego cierpiała. -Uruha cicho westchnął, po czym spojrzał na nią kątem oka. -I dlaczego nie powiedziałaś mi od razu?  
-Bo wiedziałam, że się na niego wkurzysz. Chcieliśmy na spokojnie Ci o tym powiedzieć, ale wyszła ta sprawa z Miko, a potem wyjechałeś. -Dziewczyna powoli wstała. -Nie było okazji, ale już wiesz, po sprawie. 
-Temari, nie jest po sprawie. Na Ciebie jestem zły, bo nie powiedziałaś mi od razu, że coś do niego czujesz, a na niego jestem wściekły, że w ogóle się do Ciebie zbliżył... 
-Zabrzmię teraz jak głupia nastolatka, ale... Nie obchodzi mnie to co myślisz. Kocham go i chcę z nim być, czy Ci się to podoba czy nie. -Po tych słowach Temari poszła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Kouyou westchnął bezsilnie, ale postanowił zostawić to na potem. Powoli zwlekł się z kanapy i udał się do swojej sypialni, mając nadzieję, że szybko zaśnie, a jak się obudzi, to, to wszystko okaże się tylko koszmarem. 

__________

                                                                    >Zapraszam<

Tak, zapraszam do kliknięcia w link i oczywiście dajcie mi znać, co wy na to :)
Do zobaczenia niebawem :3


1 komentarz:

  1. No i tatulek się dowiedział
    sprawa z Kiyomi robi się coraz bardziej skomplikowana, ale ja na ich miejscu bym się z tym facetem dogadała. Temari ma rację. Poza tym ta psycholka zasługuje na zamknięcie w kopalni uranu

    OdpowiedzUsuń