19 cze 2021

Rozdział 36

 A no dzień dobry :) Wiem, trochę mi to zajęło, a i tak nie skończyłam :/ Jednak postanowiłam, że będąc trochę już do przodu, zacznę dodawać rozdziały, żebyście nie musieli nie wiadomo ile czekać, aż skończę jeden rozdział X'D Także no ten... Wracam do regularności, chociaż do końca tego sezonu. Cieszycie się? Oj wiem, że tak :)
Miłego czytania :3

Rozdział 36: 
 
-Dlatego chciałbym, żebyś była matką dla tego dziecka. -Kouyou powiedział to z pełną powagą, cały czas patrząc szatynce w oczy.  
-Kouyou, ja... -Anett zacisnęła wargi, kręcąc przez chwilę głową. Miała pojęcie, że Uruha dokładnie to przemyślał i wiedział, na co Ona się pisze, zgadzając się, ale sama nie była pewna, czy powinna. Zaraz poczuła, jak mężczyzna delikatnie ujął jej podbródek, podnosząc jej głowę do góry, by złożyć na jej wargach czuły pocałunek.  
-A Miko co na to? -Anett natychmiast przerwała pocałunek, odsuwając Kouyou od siebie.  
-Jeszcze nic nie wie. -Uruha westchnął, widząc zrezygnowanie ze strony wokalistki. -Chciałem najpierw porozmawiać z tobą. Zrozum, jedyne co mi zostało, by pozbyć się Miko, to zająć się tym dzieckiem z nadzieją, że Ona nigdy nie wróci, a bez Ciebie tego nie widzę.  
-Kyu... -Akuma spojrzała na niego kątem oka, po czym ułożyła dłoń na jego policzku. -A co, jeśli się nie zgodzę? -Zapytała, tym razem patrząc mu w oczy.  
-Nie wiem. Pewnie wykombinuje coś, żeby nie mieć kontaktu z tym dzieckiem. Nie mogę Cię stracić przez jej głupotę. -Słysząc te słowa Anett chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Jednak to było silniejsze od niej, musiała wystrzelić: 
-To trzeba było pomyśleć o tym, z kim chcesz sypiać. Sypiałeś z nią z własnej nieprzymuszonej woli... -Na szczęście An nie dokończyła tego co chciała powiedzieć. Patrzyła tylko jak wargi Kouyou zmieniły się w cienką kreskę.  
Uruha wiedział, że za każdym razem, każdy będzie wyciągał tą zdradę. Nawet go to nie zabolało, przecież sam był sobie winny. Jednak postanowił coś sprawdzić. Bez dalszego zastanowienia, jakby chcąc zamknąć jej usta, by dalej nie mówiła, objął szatynkę i ją pocałował. Sam był zdziwiony, że Anett odwzajemniła ten pocałunek, ale zaraz go pogłębił, po chwili całując ją tak, jak jeszcze nie dawno całował Kiyomi. Tym razem nie poczuł nic, jakby żadne uczucie do wokalistki nie istniało. Nie rozumiejąc, powoli się od niej odsunął, zarazem odwracając się od niej.  
-Może i z własnej woli, ale jednak z przymusu. -Brunet warknął, uderzając pięścią o drzewo stojące przed nim i odwrócił się w stronę wokalistki. Z jakiegoś powodu czuł złość, ale to była złość na siebie. Wiedział, że ją kocha, ale dlaczego tego nie czuł? - Byłem z nią, byliśmy zaręczeni, więc co niby miałem jej powiedzieć? Że dlaczego nie chce iść z nią do łóżka? Starałem się, żeby to było jak najrzadziej, ale nie mogłem dać jej poznać, że coś jest nie tak. Nie wiedziałem o jej genialnym pomyśle, nie wiedziałem, że chce zajść w ciąże, ale to ja ponoszę najcięższą karę. Nie każ mi żałować tej zdrady... Największą karą jest to, że Cię tracę. - Mężczyzna powoli odgarnął kosmyk jej włosów z twarzy, zakładając go za jej ucho, po czym od razu ułożył dłoń na jej policzku i wtedy zrozumiał. Patrząc w te jej błękitne oczy zrozumiał, że pocałunek z Kiyomi to był po prostu impuls, odskocznia od tego, co działo się między nim, a Anett, ale nie chciał tego powtarzać. Przy tym nagłym pocałunku z An nie poczuł nic, ponieważ czuł to cały czas. Przecież od kilku miesięcy żył tym uczuciem. Brunet uśmiechnął się delikatnie pod nosem. -Czy to źle, że chcę założyć z tobą rodzinę? Wiem, że to nie nasze dziecko, ale przecież kiedyś... -Kouyou uśmiechnął się szerzej na samą myśl, że może za kila lat ich rodzina się powiększy. Powoli powiódł kciukiem po delikatnej skórze jej twarzy, a widząc, że ta chce coś powiedzieć, po prostu ją przytulił.  
Stali tak wtuleni w siebie w milczeniu przez dłuższą chwilę. Znowu nic poza nimi nie miało znaczenia, jakby nic nie istniało. 
-Miko nie będzie zadowolona, ale musisz jej powiedzieć. -Wyszeptała cicho Anett, a gitarzysta wiedział, że jej słowa, były również odpowiedzią.  

        Kobieta krzątała się po ich nowym mieszkaniu, powoli chowając rzeczy po szafkach. Od czasu do czasu spoglądała kątem oka w stronę narzeczonego, który ze stosem kartek siedział jakby przyklejony do swojego laptopa. 
-Takao, może byś mi trochę pomógł? -Zapytała Mino, próbując sięgnąć z talerzami do jednej z wiszących szafek w kuchni.  
-Zaraz przyjdę, mówiłem Ci, żebyś z tym poczekała. Tylko to dokończę. -Rzucił Takao, nie odrywając wzroku od ekranu, ale nagły hałas z kuchni oderwał go od pracy. Szybko pobiegł do pomieszczenia, skąd wydobył się dźwięk tłuczonego szkła. Gdy wszedł do kuchni zobaczył Mino stojącą przy szafkach, a wokół niej pełno roztrzaskanego szkła. Brunet cicho się zaśmiał, kręcąc głową. -Naprawdę tak Ci się śpieszy? -Podszedł do niej spokojnie i powoli ją objął.  
-Po prostu ty ciągle tylko pracujesz. -Mino spojrzała na narzeczonego z oburzeniem na twarzy.  
-Kochanie, tłumaczyłem Ci. Ciąża Ayuko sprawiła, że jej sprawy spadły również na mnie, bo Rin nie da sobie ze wszystkim rady i naprawdę muszę się wyrobić z moją częścią, bo Kouyou wraz z menadżerem urwą mi jaja. -Takao z niezadowoloną miną spojrzał na chwilę w bok, próbując dać kobiecie do zrozumienia, że sprawa jest poważna.  
-Ostatnio zajmujesz się tylko pracą. -Mino odsunęła się od Takao i przykucnęła, zbierając szkło. Mężczyzna cicho westchnął i zaraz poszedł w jej ślady, pomagając jej.  
-Mino, kochanie, to nie tak. Przecież jestem przy tobie, tylko akurat dzisiaj, kiedy mam nawał pracy, ty postanowiłaś zająć się rozpakowywaniem pudeł, to naprawdę mogło poczekać jeszcze godzinę. -Po głosie bruneta można było usłyszeć, że nie był zadowolony i nie chciał wysłuchiwać od narzeczonej kolejnych pretensji o jego pracę. Ale ją kochał i zawsze starał się na czas reagować na jej zazdrość. Był moment, że kobieta nawet zaczynała być zazdrosna o Katherine, ale chyba przypomnienie jej o pierścionku zaręczynowym na jej palcu ją uspokoiło.  
-Po prostu mam wrażenie, że praca jest dla Ciebie ważniejsza. -Odburknęła Mino, wyrzucając kawałki talerzy do śmietnika. Takao stojąc za nią, przewrócił oczami, mając nadzieję, że po ślubie nie będzie gorzej.  
-Bo nie jest, po prostu teraz jest dużo spraw do załatwienia, ile razy mam Ci to mówić? Trasa, wywiady, sesje i wiele innych. -Brunet starał się mówić najspokojniej jak się da, jednak Mino od razu wyczuła o co mu chodzi.  
-I ty myślisz, że to się uspokoi? -Zapytała, jakby naiwnie, spoglądając na narzeczonego kątem oka, zarazem się prostując. 
-Jak tylko Rin się wdroży, w końcu Ayuko też kiedyś wróci do pracy na pełnych obrotach. -Takao ponownie spróbował przytulić kobietę, tym razem z sukcesem. 
-Trzymam Cię za słowo, a teraz bierz się za pudła. -Rzuciła Mino, odrywając się po chwili od niego. 
-Tak jest! 

         Tym razem Kouyou nie został u Anett na noc. Postanowił dać jej czas na zastanowienie się, jednak martwił się, że wywoła u szatynki kolejną nieprzespaną noc. Koniec końców nie odpowiedziała mu wprost czy się zgadza z jego pomysłem, ale postanowił poczekać, no i porozmawiać z Miko.  
Z samego rana, przed rozmową z Miko, postanowił jeszcze porozmawiać z Mikoto, by upewnić się, czy jego plan prawnie jest w stanie zadziałać. Fakt, okazało się, że będzie z tym sporo roboty, ale to i tak dało gitarzyście zielone światło do działania. Od razu po spotkaniu udał się do blondynki, nie byli umówieni, więc mina Miko, kiedy go zobaczyła, wcale jej nie zaskoczyła. 
-Myślałam, że spędzasz czas ze swoją nową niunią. -Rzuciła Miko wpuszczając go do mieszkania.  
-Możesz przestać ją obrażać? W końcu to Ona zajmie się twoim dzieckiem razem ze mną, kiedy ty wyjedziesz. -Początkowo na słowa Uruhy, Miko wydała się zezłościć, ale zaraz w jej oczach jakby pojawiła się nadzieja. 
-Czyli jednak się zdecydowałeś? -Zapytała niby naiwnie.  
-Tak, to prawda, myślałem o tym sporo i dobrze, zgadzam się, ale pod jednym warunkiem. Zajmę się dzieckiem, ale ty pozbędziesz się wszelkich praw... -W tym momencie oczy blondynki wyglądały jak pięciozłotówki, a szczękę spokojnie mogła zbierać z podłogi. Patrzyła tak na gitarzystę, dokładnie analizując każde jego słowo. 
-Ale jak to? Przecież to nasze dziecko... 
-Nasze dziecko, które ty chcesz zostawić. -Warknął Kouyou, potwierdzając jej tym, że nie żartuje.  
-Ale nadal to ja jestem jego matką, a nie ta szmata. -Słowa Miko sprawiły, że Kouyou zacisnął wargi, jak i pięści, powstrzymując się z całych sił. Miko naprawdę ostatnio przesadzała.  
-Posłuchaj, jeżeli chcesz wyjechać na ten staż, to nie masz wyjścia. Ty urodzisz, my wrócimy z trasy, załatwimy szybko to co trzeba i możesz lecieć. Może pozwolę Ci je widywać, nie mówię, że nie, ale to już zależy od Ciebie. Jeżeli nadal będziesz tak traktować Anett, to możesz zapomnieć, że po wylocie, kiedykolwiek je zobaczysz. -Kouyou stał niewzruszony, chociaż w środku gotował się ze złości. Było do przewidzenia, że blondynka tak po prostu się nie zgodzi, ale On nie mógł się zgodzić, by ta ciągle obrażała wokalistkę.  
-I co? Mam tak po prostu pozwolić, żeby ta dziwka zajęła się moim dzieckiem? Zapomnij! Co? Przyleciała, namieszała Ci w głowie, zaciągnęła Cię do łóżka i myśli, że może wszystko? - Jakim cudem, słuchając jej słów Uruha nadal po prostu stał niczym niesamowita oaza spokoju, sam tego nie rozumiał.  
-Po pierwsze, to ja zaciągnąłem ją do łóżka, jak już musisz to tak nazywać, po drugie, to jest mój pomysł. Anett też ma wątpliwości co do tego, ale One dotyczą tylko i wyłącznie twojej osoby.  
-Nie ma opcji, że się na to zgodzę. Ta mała, wredna suka nie zajmie się naszym dzieckiem... -Miko w ostatniej chwili odskoczyła, patrząc z przerażeniem na Kouyou, który nie wytrzymał. Nawet nie celował w nią, celował w ścianę obok niej. Uderzył z całej siły pięścią w ścianę, mając już dość, nie mógł już spokojnie słuchać tego, jak Miko tak po prostu obraża Anett. Na nieszczęście to była prawa pięść. Od razu poczuł ból, ale zbytnio się tym nie przejął. Powoli pochylił się w stronę blondynki, kierując usta na wysokość jej ucha.  
-W takim razie spotkamy się w sądzie. Zapomnij o wyjeździe i o jakiejkolwiek pomocy przy dziecku z mojej strony, poza alimentami, bo wiem, że tego mi nie odpuścisz. -Po tych słowach brunet po prostu się wyprostował i skierował w stronę wyjścia. Otwierając drzwi, spojrzał jeszcze raz w stronę Miko, po czym wyszedł trzaskając drzwiami.  

         Z samego rana z wizytą przybyła Rin. Ku swojemu niezadowoleniu, Anett wpuściła ją do środka. A niezadowolenie z odwiedzin jej przyjaciółki wywołane było kolejną nieprzespaną nocą. W sumie udało jej się zasnąć dopiero jakąś godzinę wcześniej. Rin wchodząc głębiej mieszkania do salonu, od razu zwróciła uwagę na pełną popielniczkę i kilka butelek bezalkoholowego piwa, chociaż te z zawartością alkoholu również się znalazły.  
-Znowu problemy z Kaczuszką? -Zapytała czerwonowłosa, z zawiedzioną miną patrząc na wokalistkę.  
-Z nim nie, z Miko. -Mruknęła Anett, zabierając się za sprzątanie pustych butelek.  
-Mówiłam Ci, żebyś dała sobie spokój i nie wiązała się z nim... 
-A jemu doradzałaś, żeby mnie przeleciał. -Warknęła An, kierując ostry wzrok w stronę przyjaciółki.  
-Chciałam Ci pomóc, ale nadal uważam, że wasz związek jest bez sensu. Co tym razem? -Katherine usiadła bezsilnie na kanapie, nie spuszczając wzroku z Akumy.  
-To tak, jakbym ja Ci powiedziała, że twój związek z Takanorim nie ma sensu. -Anett ponownie mruknęła, siadając obok niej. -Kouyou wymyślił, że zajmie się tym dzieckiem, ale pod warunkiem, że Miko pozbędzie się praw do niego. Haczyk dla mnie polega na tym, że On chce, żebym, cytuje: “Była matką dla tego dziecka”. -Anett pokręciła głową.  
-Tylko mi nie mów, że się zgodziłaś?!- Katherine natychmiast wstała.  
-Jeszcze nie dałam mu konkretnej odpowiedzi, ale chcę z nim być, w dodatku bez Miko. -Odpowiedziała szatynka jakby bez przekonania. 
-Zwariowałaś! Najpierw zrobił jej dzieciaka, a teraz tobie każe się babrać w pieluchach. -Rin westchnęła głęboko, myśląc sobie, że Anett naprawdę zgłupiała. 
-Jeśli się nie zgodzę, to Miko nie wyjedzie i nie zostawi nas w spokoju, a to dziecko nie będzie miało ojca. Oboje nie mamy wyjścia. -Szatynka zakryła twarz dłońmi. Nagle ich rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Akuma przeklinając pod nosem, że kogo to licho znowu niesie, otworzyła drzwi, w których zobaczyła Kouyou. Czerwonowłosa od razu zrozumiała, że mimo, że dopiero przyszła, to odpowiedni moment, by zostawić ich samych.  
-Dobra, to ja się zbieram, a ty pamiętaj. Nie warto... -Rzuciła Rin w stronę Anett i nie zwracając uwagi na Kouyou, wyszła. 
-Ona tak zawsze? -Zapytał brunet, patrząc jak Anett zamyka drzwi za swoją przyjaciółką. 
-Ogólnie to chyba Cię lubi, ale przez to wszystko między nami i że jesteśmy razem, to jednak Cię nie lubi. -Stwierdziła Anett i wróciła do sprzątania, jednak na marne. Kouyou zaraz chwycił za jedną z butelek.  
-Piłaś? -Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.  
-Zero, bo lepiej się myśli, a procenty, żeby zasnąć. Naprawdę? Ty, największy alkoholik w zespole będziesz mnie krytykował? Mam Ci przypomnieć, jak raz nie potrafiłeś wejść po schodach? Ah, co ten alkohol robi z wami Azjatami. -Ostatnie zdanie Anett wypowiedziała po polsku, cicho się śmiejąc.  
-Odezwała się Pani mocna głowa, która picie ma niestety w genach. -Mruknął Kouyou pod nosem, a An patrzyła na niego zaskoczona, nie spodziewając się, że ją zrozumie. No tak, Takao to jego kuzyn, a Kouyou uparł się, że nauczy się polskiego... “Cholera, japoński nie, angielski nie, polski też już nie, chyba tylko niemiecki mi już tylko zostaje, ale ta gnida też go nauczy...” Myślała wokalistka, nie umiejąc wyjść z podziwu.  
-Co? Kris opowiedział Ci już wszystko? -Anett nałożyła na twarz wredny uśmieszek numer pięć, ćwiczony specjalnie na takie okazje. -Nie ważne, o co chodzi? -Nagle spoważniała, przypominając sobie, że przecież byli umówieni, że gitarzysta się do niej odezwie, zanim się pojawi. Kouyou tylko spojrzał ponownie na butelkę, którą trzymał i ciężko westchnął.  
-Znowu nie spałaś... Wiedziałem, że tak będzie. - Gitarzysta odłożył szkło, podchodząc do niej.  
-Dlatego nie chciałam, żebyś został. Naprawdę musiałam pomyśleć. -Anett w tej chwili naprawdę wyglądała na zmęczoną, ale nie tyle, że brakiem snu, a całą tą sytuacją. 
-Rozmawiałem z Miko. Nie zgodziła się... -Kouyou nagle przerwał, kierując wzrok w bok. Przez chwilę się zastanawiał, czy powinien jej powiedzieć, ale nie miał komu, a sam siebie nie poznawał. -Jak nigdy w życiu nie uderzyłbym kobiety, tak nie wytrzymałem. Gdyby nie odskoczyła, przywaliłbym jej. -Uruha zacisnął pięść, ponownie czując ból.  
-Zwariowałeś? Ona jest w ciąży! -Anett lekko się uniosła.  

-I teraz wolałbym, żeby tego dziecka nie było. Że też wcześniej się uparłem, żeby je urodziła. -Warknął Uruha, po czym podszedł do wokalistki, delikatnie ją obejmując. -Ale nie mogę spokojnie słuchać, jak Cię obraża. Nie jesteś dziwką, szmatą, ani suką... Chociaż to ostatnie... W łóżku... -Kouyou przez chwilę lekko kiwał głową w zadumie, kiedy w końcu zobaczył ten błagalny wzrok kobiety, która patrzyła na niego spode łba. -No, ale wracając. Po prostu nie wytrzymałem, przestałem się kontrolować... 
-A myślałam, że tylko w łóżku się nie kontrolujesz. -Nagle Anett wybuchła śmiechem.  
-A mnie to się karci. -Rzucił oburzony gitarzysta, krzyżując ręce.  
-Dobra, ale jeśli się nie zgodziła, to co teraz?  
-Nie wiem, będę próbował ją jakoś przekonać. Tylko nadal nie wiem, czy jest sens ją przekonywać. -W tym momencie mężczyzna spojrzał na wokalistkę, jakby czekając na odpowiedź. 
-Kouyou, wiesz, że chcę z tobą być i oboje wiemy, że to dziecko nas nie rozdzieli. W dodatku ty naprawdę nie dasz sobie rady sam. -Anett odpowiedziała z wrednym uśmieszkiem na twarzy.  
-Jesteś cudowna. -Kouyou od razu ujął jej twarz w dłonie i ją pocałował.  

        Minął kolejny miesiąc ciężkiej pracy, prób, sesji i wywiadów. Ale mimo tego kwiecień tego roku był piękny, nawet święto Hanami* wydawało się wyjątkowo udane. W końcu Anett mogła podziwiać wśród tych tysięcy ludzi zebranych w parku Ueno, jak kwitnące wiśnie zamieniły to miejsce tak, by park wyglądał niczym z bajki. Nawet udało jej się wymknąć na cmentarz Ayoama, gdzie również nie mogła wyjść z zachwytu. 
        Miko przerażona wizją, że nie będzie mogła wyjechać i w dodatku będzie musiała włóczyć się po sądach, by Kouyou łaskawie zajmował się dzieckiem, postanowiła się zgodzić na jego warunki. Kouyou i Anett postanowili od razu zabrać się za urządzanie pokoju dla dziecka, przecież później nie będzie czasu. A co do tych dwóch gołąbków, przez ostatnie dwa tygodnie najchętniej nie wychodzili by z łóżka. Zakochani po uszy zapominali o całym świecie. 
Tak też było tej nocy. Temari wyszła na imprezę, więc byli pewni, że do rana będą sami. Jednak młoda dziewczyna wróciła o wiele wcześniej. Słysząc charakterystyczne odgłosy z sypialni jej ojca, od razu domyśliła się, co się dzieje. Kiedy szła do swojego pokoju, nagle posmutniała. Szybko schowała się u siebie, jednak zalewając się łzami, nie potrafiła zasnąć. 
Anett obudziła się w środku nocy. Już miała udać się do kuchni, by się napić, gdy przypomniała sobie, że prawdopodobnie słyszała, jak Temari wróciła do domu wcześniej niż szósta nad ranem, jak to młoda miała w zwyczaju. Próbując się rozbudzić, powoli uwolniła się z objęć gitarzysty, starając się go nie obudzić. Kiedy w końcu jej się to udało, usiadła na łóżku, rozglądając się po pokoju. No tak, przecież większość ich ubrań została w salonie. Cicho wzdychając podeszła cichutko do ogromnej szafy gitarzysty. Chociaż szafa to za mało powiedziane... To była ogromna garderoba. Po ciemku wyszukała jakąś jego koszulkę i shorty, a po chwili była już gotowa, by wyjść z pokoju. Przechodząc przez salon szybko zebrała ich ubrania w jedno miejsce, chowając je pod jedną z poduszek, z myślą, że potem zaniesie je do sypialni. Ziewając weszła w końcu do kuchni, gdzie omal nie dostała zawału. 
-Temari... -Szepnęła wystraszona wokalistka. Czyli jednak jej się nie wydawało. Dobrze, że było ciemno, ponieważ Temari nie mogła zauważyć, jak Anett nagle spaliła największego buraka w życiu. “Cholera, tylko mi nie mówcie, że wszystko słyszała” pomyślała An i podeszła do dziewczyny. 
-Przepraszam, nie chciałam Cię wystraszyć. -Temari powoli zeszła z parapetu, na którym siedziała, a Anett sięgnęła po butelkę wody i szklankę.  
-Coś się stało? -Zapytała starsza, nalewając sobie wody.  
-Dlaczego wszyscy faceci myślą tylko o jednym? -Zapytała Temari, jakby niewinnym głosem, ale było też usłyszeć w nim smutek. 
-Wypraszam, nie wszy... A nie dobra, twój ojciec też. -Wokalistka przewróciła oczami na samo wspomnienie ostatnich dwóch tygodni.  
-Jak to między wami jest? Wiesz, nie chcę wchodzić w szczegóły, ale jakoś nie słyszałam... -Temari nagle przerwała, nie wiedząc jak powinna się wyrazić. “Cholera, czyli słyszała” Anett pomyślała szybko, analizując, jak wyjść z tej sytuacji.  
-Żebym się na coś nie zgadzała? -Zapytała Anett, zaraz orientując się, na jaką minę weszła.  
-Coś w tym stylu. Wiesz, raz zdarzyło mi się was podejrzeć i... 
-Temari... -Wtrąciła Anett nie wierząc w to co usłyszała. Przełknęła głośno ślinę, patrząc w stronę brunetki. 
-Przepraszam, wiem, że nie powinnam, ale to było... Dziwne... -Temari wzruszyła ramionami, nie wiedząc, jakiego innego słowa mogła by użyć. 
-Że twój ojciec związuje mi ręce paskiem od spodni, albo czasami zawiąże mi oczy? Oj to już chyba wiem, co widziałaś. -Anett zagryzła wargę, unosząc brwi ku górze.  
-Obie wiemy, że to nie wszystko...  
-Ej, miałaś nie wchodzić w szczegóły. -Wtrąciła Akuma, po czym upiła łyk wody.  
-Uwierz, naprawdę nie chcę. Nawet nie chcę wiedzieć co wyście dzisiaj tam robili. -Brunetka cicho mruknęła.  
-Oj, dzisiaj to akurat grzecznie było. -Wokalistka, aż cicho się zaśmiała.  
-Chodzi mi o to, że... Czy Kouyou Cię do czegoś zmusza? -Dziewczyna postanowiła w końcu zapytać wprost. Anett przez chwilę zastanawiała się nad tym pytaniem, nawet drapiąc się po szyi, ale nagle zrozumiała sens słow młodej. Z przerażeniem patrzyła na nią przez chwilę, ale postanowiła odpowiedzieć na jej pytanie.  
-Kouyou... Jeszcze się nie zdarzyło, ale Temari... Jeżeli Daisuke Cię zmusza, zakończ to, nie wchodź w to głębiej, to nie skończy się dobrze. 
-Już się skończyło. -Młodsza cicho chlipnęła, siadając przy stole. Anett zaraz usiadła naprzeciw niej.  
-Co tam się stało? -Zapytała An z troską w głosie. 
-Dasuke jak zwykle zaczął się do mnie dobierać. Kiedy powiedziałam mu, że nie chcę, wściekł się, że po raz kolejny odmawiam, a przecież skoro z nim jestem, to mam się z nim pieprzyć, kiedy On tylko chce. Pół godziny później spotkałam go w damskiej toalecie z przypadkową dziewczyną. -W tym momencie młoda brunetka zaniosła się płaczem. -Ja nie rozumiem. Czy naprawdę tak jest? Że jak jesteś z kimś, to masz mu dawać na każde jego zachowanie? -Szatynka słysząc te słowa zamyśliła się na chwilę, a bardziej to wróciła do wspomnień sprzed kilku lat.  
-Temi, nie jest tak. Zdarzał się, że nie chcę, ale Kouyou to rozumie, Akira też rozumiał. W związku, to oboje powinniście mieć ochotę na seks. Ale wiem, jak to jest, przechodziłam przez to i też się zastanawiałam, czy tak musi być. Na początku miało być bez obrazy, ale później... Kiedy ja nie chciałam, sprawiał, że nie miałam nawet ochoty go widzieć, przez to go znienawidziłam... -Anett nagle posmutniała. -Kilka miesięcy po tym, jak z nim zerwałam, okazało się, że mnie zdradzał, dlatego mówiłam, że to nie skończy się dobrze. Pamiętaj. Nigdy nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. -Ostatnie słowa wypowiedziała szeptem, słysząc kroki zmierzające w ich stronę. 
-A wy nie śpicie? -Zapytał Kouyou, zapalając światło.  
-Pytanie powinno brzmieć, dlaczego ty nie śpisz. -Anett odwróciła się w jego stronę, mrużąc oczy z powodu rażącego ją jeszcze światła. Uruha ubrany w jakąś zwykłą koszulkę i w bokserkach podszedł do nich.  
-Bo w łóżku jakoś zimno się zrobiło. -Szatynka od razu wyczuła lekki podtekst w słowach gitarzysty. Z pewnych względów oraz trochę na pokaz, spojrzała błagalnie na niego, wiedząc, że nawet nie będzie musiała używać słów. Kouyou lekko przewrócił oczami, niszcząc plany wokalistki, ale widząc jak jej mina się zmienia, jakby chciała mu coś przekazać, nagle zrozumiał. -Ale naprawdę tylko o temperaturę chodzi kochanie. -Podszedł no niej i pochylając się nad nią, ją objął. -W dodatku musimy rano wstać. 
-Tak, wiem, już idę. -Mruknęła szatynka, po czym poczekała, aż gitarzysta postanowi wrócić do sypialni. -Widzisz? 
-Tak, widzę, że nie umiesz udawać. Głupi by się nie nabrał, że nie chcesz. -Temari cicho się zaśmiała. -Spokojnie, mam zatyczki do uszu.  
-Nie ratujesz, a naprawdę za kilka godzin musimy wstać. -Warknęła cicho An.  
-Oj, to nie będziecie spać, mi to nie przeszkadza. -Temari wstała od stołu i poszła do swojego pokoju. Akuma cicho westchnęła i poszła zaraz za nią, jednak rozstały się tuż przy drzwiach do sypialni gitarzysty.  
-Coś się stało? -Zapytał zmartwiony Kouyou, od razu przytulając Anett, kiedy ta usiadła na łóżku obok niego. 
-Lepiej, jak sama Ci powie. -An spojrzała na niego, delikatnie kładąc dłoń na jego policzku. -Jak dobrze, że mam to już dawno za sobą. A teraz idziemy spać. -Szatynka lekko się uśmiechnęła, składając buziaka na jego ustach. 
-No nie wiem. Tak seksownie wyglądasz w moich ubraniach... -Wargi Kouyou zaraz znalazły się na szyi wokalistki, która kładąc dłoń na jego torsie, odsunęła go od siebie. 
-Domyślam się, ale jak rano oboje będziemy nieżywi, to nas ukatrupią. W dodatku Temari jest... No wiesz... 
-Tobie to naprawdę przeszkadza. No to w trasie będzie szlaban... Ale okej, nic nie mówiłem. Tyle, że będziesz musiała to kiedyś powtórzyć. -Uruha cicho się zaśmiał, a An lekko pacnęła go w ramie, kładąc się. -No co? Jeszcze będzie wiele okazji. -Gitarzysta położył się obok, od razu ją obejmując, a po chwili oboje zasnęli.  

         -Rin, wstawaj, bo się spóźnimy. 
-Najpierw pół nocy mnie męczysz, a teraz każesz wstawać, wredna menda. -Zająknęła czerwonowłosa, powoli się podnosząc.  
-Śniadanie czeka. -Dodał Takanori, podchodząc bliżej łóżka. 
-No i co z tego, ja chcę spać. -Rin usiadła na łóżku, próbując się rozbudzić. Samo wspomnienie tego, co działo się w nocy, sprawiło, że kobieta lekko się zarumieniła, co Takanori zaraz zauważył, jednak postanowił tego nie komentować.  
-Niestety, praca czeka, a z tego co widziałem, będzie ostro. -Stwierdził Ruki, podając Katherine swój telefon. Kobieta spojrzała na ekran, szybko rozpoznając, że wokalista pokazuje jej artykuł. Zaraz wzięła urządzenie do ręki i z pomocą translatora zaczęła czytać. 
-Cholera, ale nikt miał jeszcze oficjalnie nie wiedzieć. Żaden wywiad tego nie dotyczył... -Rin zaraz wstała jak poparzona i oddając mężczyźnie telefon, pobiegła do łazienki, by się przygotować. Po jakiś dwudziestu minutach była już gotowa. Lekko zdenerwowana weszła do kuchni. 
-Kochanie, ale przecież to nie dotyczy nas. -Skomentował Takanori, podając jej kubek z kawą. 
-Wiem, ale to niszczy cały plan, nad którym siedzimy wszyscy razem. W dodatku wypisali tam takie brednie... 
-Wiem kochanie, wiem, ale nic już na to nie poradzimy. Najpierw się naradźmy wszyscy razem co mamy z tym zrobić... 

         Kiedy An wstała, Temari i Kouyou byli już na nogach, krzątając się po piętrze. W sumie Kouyou chodził ciągle między parterem, gdzie był jego gabinet, a salonem na piętrze. Anett, jak gdyby nigdy nic udała się do kuchni.  
Kouyou zajęty swoimi sprawami nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Bez zastanowienia je otworzył, a jego oczom ukazał się Daisuke- chłopak jego córki. 
-Dzień dobry, jest Temari? -Zapytał chłopak, mając nadzieję, że ojciec Temari jeszcze o niczym nie wie.  
-Jest, ale musisz chwilę poczekać, bo jest zajęta. Wejdź. -Nieświadomy Kouyou wpuścił chłopaka do środka i wrócił do swoich spraw.  
Anett krzątała się po kuchni, zbierając się do zjedzenia śniadania, ale najpierw kawa. Tak, kawa to był doskonały pomysł. Nawet nie zwróciła uwagi, kiedy ktoś wszedł, stając obok niej. 
-Nie wiedziałem, że Temari ma takie ładne koleżanki. -Nagle do uszu wokalistki dotarł nieznany męski głos. Kiedy spojrzała w stronę chłopaka, zaraz domyśliła się kim On jest.  
-A ty przypadkiem nie jesteś za młody? -Mruknęła z niezadowoleniem Anett pod nosem, na tą próbę podrywu.  
-No nie bądź taka nieśmiała. -Chłopak uśmiechnął się pod nosem, sięgając dłonią na jej pośladek. 
-Kochanie, widziałaś może... -Kouyou, wiedząc, że wokalistka już wstała, wszedł do kuchni. Nagle zobaczył, jak Daisuke dostaje od Anett z liścia w twarz. Niewiele myśląc, podszedł do tej dwójki, obejmując ukochaną. -Coś się stało? -Dopytał głupio. 
-Najpierw zdradza Temari, a teraz myśli, że może mnie bezkarnie obmacywać. -Warknęła Anett, a Kouyou wręcz zagotował się w środku.  
-Że co? -Gitarzysta zmrużył niebezpiecznie oczy, powoli zbliżając się do chłopaka, ale szatynka złapała go za rękę, zarazem go odciągając. Daisuke patrzył na tą dwójkę i dopiero po chwili poznał An. Musiał przyznać, że bez makijażu wyglądała o wiele inaczej, na pewno młodziej i mniej poważnie niż na zdjęciach z sesji, czy w teledysku.  
-Wynoś się i lepiej nie wracaj. Temari nie chce z tobą rozmawiać, a nawet jak zatęskni, to sama wybije jej ten pomysł z głowy. -Powiedziała Anett, nie spuszczając wzroku z chłopaka. 
-Ona ma rację, wynoś się. -Nagle wszyscy usłyszeli głos Temari, która również dołączyła do ich małego spotkania w kuchni. Daisuke jedynie warknął coś pod nosem, że Oni wszyscy są powaleni i grzecznie wyszedł. Temari podążyła za nim, jedynie po to, by zamknąć za nim drzwi i zaraz wróciła. -A wy lepiej zobaczcie to. -Powiedziała szybko Temari, podając im tablet. Oczom Anett i Kouyou pojawił się artykuł dotyczący muzyków, a konkretniej tej dwójki.  
-Cholera... -Mruknęła An po polsku, chociaż z artykułu niewiele rozumiała, ale zamieszczone zdjęcia wyjaśniły jej wszystko. Nagle Temari zabrała tablet i zaczęła czytać. 
-Uruha i Akuma jednak naprawdę są parą. Starają się robić z fanów debili, zarzekając się, że to nie prawda. Jednak na pewno prawdą jest, że młoda wokalistka dostała się do zespołu tylko i wyłącznie przez łóżko nikogo innego, jak samego Uruhy. Ich romans na pewno trwa już długo...  
-Dobra, rozumiem o co chodzi. -Nagle Anett przerwała Temari, zaraz siadając przy stole. 
-Te zdjęcia zostały zrobione z ukrycia. -Kouyou westchnął, analizując, kiedy i kto mógł je zrobić. Przecież uważali... No dobra, nie zawsze. 
-Mitsutake tym razem nawet się podpisał. -Rzuciła Temari, a pozostała dwójka zaraz na nią spojrzała. 
-Co za szuja. -Warknęła Anett, domyślając się, dlaczego dziennikarz nagle zamieszkał w mieszkaniu naprzeciw niej i dlaczego tak nagle zniknął. -Nagle zniknął, bo miał gotowy materiał.  
-Nie zostaje nam nic innego, jak oficjalnie ogłosić, że jesteśmy razem i spróbować jakoś wyprostować jego kłamstwa. -Stwierdził Kouyou z rezygnacją w głosie... 
__________ 
* https://pl.wikipedia.org/wiki/Hanami 

1 komentarz:

  1. No no.... Kaczucha nadal cię nie lubię
    i związek UruAn jest zdecydowanie bardziej powalony niż RuRin
    biedna Temari, powinna mu przywalić patelnią a zwłoki zakopać w ogródku

    OdpowiedzUsuń