30 maj 2021

Rozdział 35

 Dzień dobry/wieczór, w zależności o której porze dnia to czytacie. Przepraszam was za tak długą nieobecność, jednak wiecie... Sprawy związane z przeprowadzką i ciągły brak czasu uniemożliwiły mi pisane na ponad miesiąc. Ale już jestem i mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy. Dla osób, które nie dołączyły jeszcze do Grupy na FB, mam małą informację. Z racji wyżej wspomnianych powodów, postanowiłam, że kolejny rozdział pojawi się, kiedy już skończę pisać ten sezon, by móc spokojnie wrócić do regularności. Ale jest małe "ale", jak na razie z pisaniem idzie mi zbyt dobrze (Zarywając noce, bo magiczna godzina, kiedy nawiedza mnie wena to jakaś 1-1:30 w nocy xD), więc może nie będziecie musieli długo czekać :)
A tak w ogóle to jak podoba wam się "Mass"? Bo ja osobiście nie potrafię przestać przesłuchiwać tej płyty :)
Miłego czytania :3

Rozdział 35: 

           -Mówiłam Ci już, żebyś dała mi spokój! -Krzyknęła, myśląc, że to Kiyomi wróciła się by jeszcze bardziej ją dobić, jednak, gdy spojrzała przed siebie zobaczyła Kouyou stojącego z bukietem ciemnych róż.  
-Kouyou, co ty tu robisz? -Zapytała zaskoczona, wpuszczając go do mieszkania. 
-Miałaś rację, przepraszam. -Powiedział skruszony gitarzysta.  
-Z czym? Już wszystko wiem. Mogłeś mi powiedzieć o Kiyomi i że jestem dla Ciebie tylko zabawką. -Anett nie ukrywała swojego żalu do gitarzysty. Kouyou uniósł brew, nie wiedząc o czym szatynka mówi. 
-Kochanie, ale o czym ty mówisz? -Uruha odłożył kwiaty i zaraz objął szatynkę, jednak na marne, ponieważ ta się od niego odsunęła.  
-Kiyomi była tutaj. Powiedziała mi o was. -Anett westchnęła, kręcąc głową. -Mogłeś powiedzieć mi wprost, a nie wymyślać, żeby się mnie pozbyć.  
-An... Ja nie widziałem Kiyomi na oczy od lat. -Kouyou patrzył na wokalistkę z zmartwieniem w oczach. 
-Ale była tutaj. Dosłownie dziesięć minut temu wyrzuciłam ją z mieszkania. -Anett była wyjątkowo wzburzona. Najpierw sprawa z Miko, kłótnia z Kouyou, a na koniec przybycie Kiyomi. Gorszego dnia nie miała od dawna. -Nawet stwierdziła, że mam zakończyć nasz romans, bo gorzko tego pożałuje. -Dodała, od razu zagryzając wargę ze złości. 
-Spokojnie... -Kouyou po raz kolejny spróbował przytulić kobietę, tym razem skutecznie. Anett jakoś pod wpływem jego bliskości zaczęła się uspokajać. -Kiyomi to przeszłość, naprawdę poza Temari nie mam z nią nic wspólnego, nie przejmuj się. Ale to mi wiele wyjaśnia. -Kouyou zastanowił się chwilę, po czym zaprowadził Anett do sofy, by usiadła.  
-Niby co wyjaśnia? -Szatynka niezbyt rozumiała, co gitarzysta miał na myśli i chyba nie chciała rozumieć. Jednak spokojnie obserwowała jak Uruha usiadł obok niej. 
-To Kiyomi jest odpowiedzialna za śledzenie Miko. A właśnie, jeśli o Miko chodzi... -Uruha przerwał na chwilę zbierając myśli. -Miałaś rację. Wymyśliła to wszystko, żebyś nie zdążyła mi powiedzieć o jej planach, które są prawdziwe. Dostała się na staż, o który zabiegała od dawna, dla niej to naprawdę okazja, ale... Nie ma opcji, żeby zostawiła dziecko.  
-Więc to tak. -Kobieta mruknęła pod nosem.  
-Anett, ja nie chcę, żeby to między nami tak się skończyło. -Brunet objął wokalistkę, ponownie ją przytulając. -Jakoś to wszystko załatwię. -Dodał, przykładając wargi do jej czoła.  
-Tylko dlaczego twierdzisz, że Kiyomi jest odpowiedzialna za śledzenie Miko? -Kobieta spojrzała na gitarzystę, powoli i niechętnie się od niego odsuwając.  
-Nie zauważyłaś, że Mitsutake nagle jakby wyparował? I nagle pojawia się Kiyomi. Pojawiła się również w momencie, kiedy Miko rzuciła podejrzenia na Ciebie. Nie uważasz, że to podejrzane? -Kouyou oparł się wygodnie, zamykając oczy.  
-Ja nie chcę już o tym myśleć. -Szatynka wstała. -Nie chcę myśleć, słyszeć... 
-Spokojnie. -Uruha jej przerwał zaraz wstając i ujmując jej dłonie w swoje. -Zajmę się tym. Ze strony Kiyomi nic Ci nie grozi, nie odważy się, a Miko... No to już jest grubsza sprawa i sam muszę nad tym pomyśleć. -Stwierdził, patrząc Anett w oczy. -Wybacz mi, proszę. -Dodał skruszonym głosem, nie odrywając wzroku od tych przepięknych, lodowato-błękitnych oczu szatynki.  
-Następnym razem mnie po prostu posłuchaj. Nie bez powodu chciałam przełożyć tą rozmowę. -Anett powiedziała spokojnie, wtulając się w gitarzystę.  
-Wiem, teraz już wiem. -Odpowiedział Kouyou, kładąc dłoń na tyle jej głowy, przytulając ją do siebie. 

           W końcu jakimś cudem udało mu się wyrwać z tego spotkania. Nie wytrzymałby dłużej, gdyby miał słuchać tej dziewczyny. Fakt, szukał kobiety swojego życia, ale na pewno nie chciał by była nią głupia, pusta lalunia, a jak na razie tylko na takie trafiał.  
Yuu odpalił papierosa, idąc powoli przed siebie i tak idąc, cały czas myślał. Zazdrościł tym z zespołu, którym się udało, chociaż w sumie tylko Yutaka był po ślubie. Ale może Akira ma rację- Wystarczy poczekać na odpowiednią chwilę. No niezbyt miał czas czekać, miał już do cholery 43 lata na karku, to chyba ostatni dzwonek na zakładanie rodziny. 
Z tą myślą westchnął, gasząc papierosa. Spojrzał na szyld pubu, przed którym stał, a w głowie gitarzysty zrodziła się myśl, że czemu by się nie napić? Nie zastanawiając się dłużej wszedł do środka, się spodziewając się, że tam może kogoś poznać. 

           Anett i Kouyou postanowili spędzić wieczór na oglądaniu jakiś filmów. Jednak nieprzespana noc dawała się we znaki wokalistce i już w połowie pierwszego filmu walczyła sama ze sobą, by nie zasnąć. 
-Wiesz Kyu, ja chyba nie dam rady. -Szatynka powoli wstała, rozciągając się. 
-Coś się stało? -Zmartwiony Kouyou wstał zaraz za nią, obejmując szatynkę.  
-Nie, po prostu cholernie chce mi się spać. -Miauknęła wokalistka wtulając się w mężczyznę. Powoli zamknęła oczy. Zaraz jednak odsunęła się od niego leniwie. -Rób co chcesz, ale idę odwiedzić prysznic i do łóżka.  
-Znowu nie spałaś. -Kouyou wydał się zmartwiony i tym zmartwionym wzorkiem obserwował jak szatynka powoli udaje się w stronę łazienki. W końcu drzwi się za nią zamknęły. Gitarzysta wiedział, że to jego wina, to przez niego Anett nie spała.  
Szybko wyjął telefon z kieszeni wybierając numer do Temari. Chciał dziewczynę o coś zapytać, ponieważ naszła go pewna myśl. Jednak dziewczyna nie odbierała, pewnie znowu wyszła na jakąś imprezę. Czy Temari nie przesadza z tym imprezowaniem? Uruha zaśmiał się pod nosem uświadamiając sobie, że w wieku Asami też taki był.  
Skoro jego córka nie odbierała, postanowił przenieść „kino” z salonu do sypialni i przygotować jakieś kanapki. Ledwo co zaczął w kuchni, kiedy usłyszał kroki Anett zmierzające w jego stronę.  
-A ty się nie zbierasz? -Szatynka uniosła brew, opierając się o framugę.  
-Przecież muszę Cię pilnować, bo ktoś mi Ciebie ukradnie, skarbie. -Gitarzysta obrócił się w stronę kobiety, która spokojnym krokiem podeszła do niego i objęła go w szyi.  
-Zaniedbujesz Temari kochanie. -Anett nałożyła na twarz swój wredny uśmieszek numer pięć, lekko przy tym marszcząc nos.  
-Powiedzmy, że Temari jest dorosła i to Ona zaniedbuje starego ojca. -Kouyou sam się zaśmiał z własnych słów. 
-Temari znowu na imprezie? -Anett uniosła brew ku górze. 
-A jak żeby inaczej. -Uruha ucałował czoło ukochanej i wrócił do przygotowywania kanapek. Zaraz jednak poczuł, jak kobieta objęła go od tyłu, wtulając się w jego plecy.  
-Przeszkadzasz. -Stwierdził brunet z uśmiechem na twarzy. 
-Gdzieś to już od Ciebie słyszałam... A już wiem. -Anett cicho się zaśmiała, ale musiała “odkleić” się od gitarzysty, gdy ten odwrócił się w jej stronę, podając talerz z kanapkami. 
-Tylko coś mi zostaw głodomorku. Teraz ja idę “odwiedzić prysznic” -Kouyou gdy kobieta odebrała od niego talerz, zrobił cudzysłów w powietrzu cytując jej słowa. Nawet bawiły go niektóre powiedzenia wokalistki.  
Jak powiedział, tak zrobił. Chociaż Anett nie musiała na niego długo czekać, bo po zaledwie piętnastu minutach, gdy leżała już w łóżku, przeglądając coś na laptopie, poczuła, jak ktoś siada obok niej.  
-To co? Oglądamy dalej, zanim znowu będę zasypiać? -Wokalistka spojrzała na bruneta kątem oka, a Uruha kiwnął jedynie głową, ładując kanapkę do ust.  Wiecie... Pary mają zwyczaj oglądać film do połowy, a potem to wiadomo, czym dwójka osób się zajmuje... Nie tym razem. 
Anett po jakiś dwudziestu minutach odpłynęła do krainy sennych marzeń, pomrukując czasami coś pod nosem, a Kouyou został sam z pełnym dostępem do jej komputera. W sumie jakoś nie chciało mu się jeszcze spać, więc zabrał laptopa i cicho wychodząc z sypialni, na palcach by nie obudzić An, poszedł do jej pokoju. Nie miał zamiaru szperać w jej komputerze. Po prostu nie chciało mu się przeglądać internetu na telefonie. Jednak jego uwagę przykuła jedna ikona na pulpicie, a nazwa pliku wydawała mu się dziwnie znajoma. Postanowił spróbować się dowiedzieć, o czym An wraz z Krisem czasami mówią. Gdyby tylko wcześniej wiedział, że spędzi nad tym cholerstwem pół nocy, czasami tłumiąc krzyki.  

           Brunet siedział przy barze, podziwiając niesamowitej urody barmankę. Piękna, mądra i w dodatku zabawna- Gdyby tylko Yuu wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia. Siedział, popijając kolejne piwo i rozmawiając z Namiko, bo tak niewiaście było na imię. Gitarzysta był pod wielkim wrażeniem wszystkich zbiegów okoliczności tego dnia. Przecież wszedł do tego baru, by się napić, po nieudanej “randce”, a prawdopodobnie spotkał miłość swojego życia. Jednak ta sielanka nie mogła trwać wiecznie. Zauroczony barmanką Aoi nawet nie zwrócił uwagi na niezdarnego klienta, który odbierając zamówiony przez siebie kolejny trunek, niby przypadkiem wylał go na gitarzystę. Yuu warkną pod nosem, ale postanowił zachować spokój, mimo, że był mokry i śmierdział alkoholem.  
-… Zadzwoń jak będziesz miał chwilę. -Usłyszał brunet, zbierając się z miejsca. Spoglądając w stronę kobiety, zauważył, jak ta podaje mu karteczkę.  
-Na pewno się odezwę. -Odpowiedział z uśmiechem, odbierając z jej delikatnej dłoni kawałek papieru. Już nie mógł się doczekać następnego dnia, gdy znajdzie chwilę, by umówić się z kobietą. Jednak, gdy wyszedł z baru, pogoda przywróciła go na ziemię. Znowu padało, a Yuu przeklinał sam siebie, że postanowił nie brać ze sobą parasola.  

           Jakieś pięćdziesiąt zawałów później, gitarzysta położył się w końcu spać. Nie miał problemu z zaśnięciem, ale z rozbudzeniem się rano już tak. Anett okazała się tak kochaną osobą, że obudziła go śniadaniem do łóżka, szkoda tylko, że ponownie prawie dostał zawału, kiedy go budziła.  
-Kyu, co z tobą? -Szatynka spokojnie usiadła obok niego, ale nie mina nie należała do tych pytających. Uruha miał wrażenie, jakby Anett o wszystkim wiedziała, ale przecież spała.  
-Nie nic, jakiś durny koszmar. Nie przejmuj się. -Kouyou cicho się zaśmiał pod nosem, robiąc przy tym głupkowatą minę.  
-Mam się nie przejmować twoimi koszmarami? No skoro sam je sobie zafundowałeś... -Szatynka przerwała, śmiejąc się pod nosem. Kobieta wstała, rozciągając się. -A teraz się zbieraj, bo za godzinę mamy być na sesji. -Ah, jak Kouyou uwielbiał ten jej wredny uśmieszek, który właśnie posłała w jego stronę. Kiedy tylko Anett wyszła z sypialni, Uruha w biegu zjadł śniadanie, zgarnął swoje rzeczy i pobiegł do łazienki, by za pół godziny wyjść gotowym. Spojrzał na szatynkę, która siedziała na kanapie w salonie, przeglądając coś na telefonie.  
-Idziemy? -Anett lekko podniosła wzrok znad telefonu, patrząc na gitarzystę.  
-Tak, idziemy. -Rzucił Kouyou, kiwając głową w kierunku wyjścia. W drodze na parking oboje postanowili, że pojadą samochodem mężczyzny, mając nadzieję, że nie trafią na poranne korki.  
          Kiedy tylko dotarli na miejsce i weszli do środka, zaraz dopadł ich nie kto inny jak... Miko.  
-Kouyou, znowu całą noc nie spałeś? -Blondynka westchnęła z zrezygnowaniem kręcąc głową. 
-Aż tak widać? -Kouyou podrapał się po głowie, nie wiedząc jak wyjść z tej sytuacji najlepiej. 
-Ja nie mam z tym nic wspólnego. -Wtrąciła Anett, unosząc ręce w geście poddania się, a później spojrzała na gitarzystę, wzrokiem dając mu do zrozumienia, że wie, co robił w nocy. 
-Dobra, jakoś to zakryjemy. A tak swoją drogą Kou, mógłbyś nie nasyłać na mnie swoich byłych? - Anett już miała skierować się w stronę reszty zespołu, ale słysząc pytanie Miko, zaraz zrobiła kilka kroków w tył, wracając na miejsce, gdzie stała. 
-U Ciebie też była? -Kouyou otworzył szeroko oczy.  
-Tak, jakąś godzinę po tym jak wyszedłeś. -Pytanie gitarzysty zaskoczyło blondynkę.  
-U mnie też była, tyle, że wcześniej. -Wtrąciła Anett. -Najpierw była u mnie, potem u Ciebie, co za... -Wokalistka szybko zagryzła dolną wargę, by nie wyrazić swego zdania o Kiyomi.  
-Czyli za niedługo pojawi się u mnie. -Kouyou skrzyżował ręce, spoglądając w bok. -Tylko czego Ona chce... -Kouyou zastanawiając się, odszedł od kobiet w stronę, w którą wcześniej chciała udać się An.  
-Anett, co jest grane? -Miko niepewnie spojrzała na szatynkę. 
-Miko, posłuchaj mnie teraz uważnie... -Zaczęła Anett, cały czas patrząc za Kouyou, po czym przeniosła swój wzrok na blondynkę. -Najlepiej dla Ciebie i dziecka będzie, jak nie będziesz się wtrącała w tą sprawę. Kyu nie wybaczy sobie, jak coś wam się stanie, a mam dziwne wrażenie, że Kiyomi jest... Nieobliczalna. Także, ty nic nie wiesz i nie chcesz wiedzieć. -Anett cały czas mówiła z pełną powagą, a gdy skończyła, po prostu, jak gdyby nigdy nic minęła Miko, idąc w swoją stronę.  

           Po udanej sesji, Kouyou odwiózł Anett do domu, a sam pojechał, jak twierdził “Coś załatwić”. Wokalistka po przekroczeniu progu mieszkania miała ogromną nadzieję, że tym razem nikt nie zakłóci jej spokoju. Jednak po niecałej godzinie jej nadzieja prysła jak bańka mydlana, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Była niemalże pewna, że to Uruha czegoś zapomniał, jednak, gdy otworzyła drzwi, zobaczyła Akirę.  
-Cześć młoda, masz chwilę? -Powiedział basista, wchodząc do mieszkania.  
-No chwilę to może i mam. Co się dzieje? -Szatynka zamknęła drzwi i zaraz usiadła obok Reity na kanapie. 
-Właściwie, to ja się powinienem zapytać, co się dzieje. Przedwczoraj Kouyou do mnie dzwoni nawalony i się żali, że to raczej koniec, dzisiaj widzę, że już się pogodziliście. -Akira spojrzał na wokalistkę, unosząc brew ku górze. 
-Nic takiego. Małe nieporozumienie, ale już się dogadaliśmy. -Stwierdziła Anett, ale jakoś tak bez przekonania.  
-O co chodzi młoda? Przecież widzę, że coś Cię gryzie. -Basista uśmiechnął się słabo, a An jedynie westchnęła. 
-Kouyou po raz kolejny dał mi do zrozumienia, że bardziej ufa Miko niż mnie. -Anett po tych słowach oparła się wygodnie, lekko mrużąc powieki. -Nie wiem, ile dam rady jeszcze z nią walczyć. 
-Kou raczej chodzi o dziecko, nie chce go stracić. Sama przecież wiesz, jak było z Temari. -Akira lekko przechylił głowę w bok jakby się zastanawiając nad własnymi słowami.  
-Wiem Akira i ja to rozumiem, ale mimo, że Miko wyjedzie, to kiedyś wróci i nie da nam spokoju. 
-Miko wyjeżdża? -Zaskoczony słowami szatynki, basista otworzył szeroko oczy.  
-Taa, dostała się na jakiś staż i chcę wyjechać zostawiając Kouyou dziecko. -Akuma cicho westchnęła. -Ale wiem, że wróci, a Uruha zrobi wszystko, by nie odsunęła go od dziecka.  
-Anett... -Zaczął spokojnie basista, szukając odpowiednich słów. -Kouyou Cię kocha i jestem naprawdę pewien, że zrobiłby wszystko, byle by Cię nie stracić. Jesteś dla niego ważniejsza od tego dziecka... 
-Wiesz, ile razy już to słyszałam? -Nagle Anett mu przerwała. -Ale słyszę jedno, a widzę drugie. Był gotowy się rozstać tylko dlatego, że Miko mu coś wmówiła. Nawet wcześniej się nad tym nie zastanowił, od razu mnie zaatakował.  
-Akuma, uspokój się. -Akira wydał się zmartwiony, patrząc na szatynkę. -Proszę, uwierz mi na słowo. Uruha praktycznie płakał mi do słuchawki, że Cię stracił, że nie wie co będzie dalej bez Ciebie. -Słysząc te słowa, kobieta uniosła brew ku górze.  
-Upił się i gadał głupoty. -Szatynka uciekła wzorkiem w bok.  
-Teraz, to ty gadasz głupoty. Po prostu mu zaufaj, a Miko się nie przejmuj. -Akira ponownie uśmiechnął się słabo, lekko szturchając Anett ramieniem.  
Rozmawiali jeszcze długo, żadne z nich nie sprawdzało godziny, a minęło ich kilka, aż Anett dostała wiadomość od Kouyou, że ten chcę się spotkać.  

           Po drodze do domu, Uruha podskoczył jeszcze na szybkie zakupy, jednak cały czas czuł się obserwowany. Kiedy wrócił, widział jak samochód, który praktycznie spod bloku Anett cały czas jechał za nim, zaparkował przed jego domem i długi czas po prostu stał. Spodziewał się tego spotkania, jednak nie spodziewał się go tak szybko. Mężczyzna zajął się swoimi sprawami, tym bardziej, że Temari jak zwykle gdzieś wywiało, miał święty spokój. Minęła godzina, może dwie, aż w końcu usłyszał wyczekiwany dzwonek do drzwi. Specjalnie się ociągał z zejściem na dół. A może nie specjalnie, czuł jakby się bał tego spotkania. Kiedy otworzył drzwi, prawie jej nie poznał, ale w końcu, ile to lat minęło, od kiedy ostatnio miał okazję się z nią widzieć. 
-Kiyomi... -Szepnął, jakby nie wierząc swoim oczom. Tylko dlaczego jego serce nagle zaczęło bić jakby szybciej. -Wejdź. -Dodał wpuszczając brunetkę do środka.  
-Nic się nie zmieniłeś. -Po pomieszczeniu rozległ się słodki głos kobiety, kiedy tylko Kouyou zamknął drzwi.  
-Ty też nic się nie zmieniłaś, dalej jesteś tak samo nieprzewidywalna. -Mruknął gitarzysta kierując się na górę. Kiyomi bez wahania udała się za nim.  
-Chciałam po prostu porozmawiać. Tęskniłam. -Brunetka uśmiechnęła się pod nosem, patrząc jak Kouyou walczył sam ze sobą, a może raczej ze swoimi uczuciami.  
-Przez tyle lat się nie odezwałaś, a teraz wtrącasz się w moje życie, jakbym był Ci coś winien. -Uruha spojrzała ze złością na Kiyomi. -Ale to raczej ty jesteś mi winna wyjaśnienia.  
-Shima, to nie tak jak myślisz. Ja nie miałam wyboru... -Kiyomi nagle jakby posmutniała. 
-Jakiego wyboru? Oddałaś ją, pozwoliłaś mi przez prawie osiemnaście lat wierzyć, że Asami nie żyje. Nawet nie wiem, co się tam wtedy wydarzyło. -Uruha był nad wyraz spokojny. Miał okazję w końcu poznać prawdę, nie chciał spłoszyć brunetki, kiedy w końcu sama do niego przyszła. Nagle ta zaniosła się płaczem. 
-To nie ja... To wszystko przez Yumi... -Wybełkotała brunetka przez łzy, zaraz wpadając w ramiona mężczyzny. Kouyou powoli, chociaż niechętnie odsunął się od niej, spoglądając na nią pogardliwym wzrokiem.  
-Tak, oczywiście, Yumi, jakbym mógł się nie domyślić. -Gitarzysta zakpił, krzyżując ręce. -Nasze rozstanie? Oczywiście przez nią, bo nagadała Ci głupot... 
-Gdybym wiedziała jak bardzo była dwulicowa... -Kiyomi przerwała Kouyou, próbując powstrzymać się od łez. -Wyjechała, bo sama była w ciąży. A ja wtedy jej posłuchałam, bo nie umiałam Ci wybaczyć, że wybrałeś gitarę. Tylko, że ja cały czas Cię kocham.  
-Nie wybrałem gitary, ale ty nigdy nie chciałaś mnie słuchać. Kochałem was, ale ty mi to odebrałaś, a teraz jak zwykle zrzucasz winę na mnie. -Uruha westchnął, lekko kręcąc głową. Nie potrafił się na nią wściekać, nie kiedy w końcu stała przed nim. Czyżby nadal ją kochał? Nie, przecież był z Anett. 
-Shima, posłuchaj. Byłam młoda i głupia. Przez wypadek Yumi wydało by się, że zdradzała męża. Ona wiedziała, że mam znajomości w tym szpitalu, a dziewczynki były do siebie tak bardzo podobne. Wtedy było jakieś spore zamieszanie, przekonała mnie, że to między nami nie wyjdzie, a ja głupia zgodziłam się, żeby załatwić podmianę dokumentacji. – Kiyomi zaraz uciekła wzorkiem, cicho pochlipując. 
-Razem z Temari postanowiliśmy nie ruszać tej sprawy, także możesz być spokojna, nikt się nie dowie. Ale nie masz prawa nachodzić ani Anett, ani Miko. -Słowa kobiety jakoś nie przekonały Kouyou, wiedział, że Kiyomi coś przed nim ukrywa, ale nie chciał już w to wnikać. Dowiedział się tego, czego chciał.  
-Ty nie rozumiesz prawda? Mi nadal na tobie zależy. -Powiedziała brunetka półszeptem. Kouyou stał niewzruszony, chociaż miał ogromną ochotę ją przytulić. Zaraz jednak uświadomił sobie, że to po prostu była tęsknota, ale nic nie mogło zmienić tego, że to przez nią najbardziej cierpiał. 
-Tak jak już zdążyłaś się dowiedzieć, jestem z Anett. Nie wiem co byś musiała zrobić, żebym przestał ją kochać i żebym chciał w ogóle do Ciebie wrócić... -Kouyou nawet nie zdążył pomyśleć co powinien jeszcze jej powiedzieć, kiedy poczuł usta kobiety na swoich. Sam nie rozumiał, dlaczego, ale odwzajemnił ten pocałunek. Powoli ułożył dłoń na jej policzku, pogłębiając pieszczotę, a jego serce waliło jak nienormalne. Nie wiedział, ile to trwało, całkowicie zapomniał o An, o Temari i o tym wszystkim co się działo. Po prostu czuł jak jego uczucia do brunetki wracają, w końcu była w jego objęciach. Oboje byli tak pochłonięci pocałunkami, że nawet nie usłyszeli, jak ktoś wszedł do domu. 
-Nie wierzę. -Oderwał ich od siebie głos Temari, która stała, patrząc na nich z zawiedzioną miną. -Nie wierzę, że możesz jej to robić! - Wykrzyczała młoda dziewczyna, a Kouyou wiedział, że mówiła o Anett. 
-Temari, to nie tak...  -Uruha ruszył w jej stronę, ale młoda brunetka odwróciła się od niego i pobiegła w stronę schodów, a po kilku sekundach rozległ się trzask drzwi. Kouyou westchnął, zaciskając pięści. -Wyjdź. -Wycedził przez zęby. -Lepiej, żebyś też wyszła i już nigdy nie wracaj. 
-Kouyou, nie oszukasz sam siebie. -Kiyomi ułożyła dłoń na ramieniu, którą mężczyzna zdjął szybkim ruchem, nawet się do niej nie odwracając.  
-Nie, to ty oszukujesz mnie. Wykorzystujesz moją słabość do Ciebie, ale tego uczucia już dawno nie ma. -Uruha zacisnął powieki, mając nadzieję, że to co wydarzyło się przed chwilą, to tylko jakiś cholerny sen.  
-Jeszcze sam będziesz chciał, żebym wróciła kochanie. -Brunetka powiedziała to tym swoim słodkim głosem powoli podchodząc do niego. Delikatnie ucałowała jego policzek na pożegnanie jak to kiedyś miała w zwyczaju i skierowała się w stronę wyjścia. Sama nie spodziewała się takiej reakcji ze strony gitarzysty, który w ostatniej chwili ujął jej rękę by przyciągnąć ją do siebie i pocałować... 

           Cały dzień siedział z nosem w telefonie, pisząc z poznaną poprzedniego dnia barmanką. Z każdą kolejną wiadomością z jej strony, miał wrażenie, że Namiko to odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu. Prawie oszalał ze szczęścia, kiedy kobieta zgodziła się z nim spotkać, w dodatku tego wieczora. Przecież spotkanie z znajomą w kawiarni wcale nie jest zobowiązujące, czyż nie?  
Sam nie wiedział, czego może się spodziewać, jednak postanowił spróbować. Przecież siedząc w domu nigdy nie znajdzie miłości swojego życia. Już po niecałej godzinie był gotowy do wyjścia, jednak nadal się wahał, czy to nie za szybko na spotkanie, przecież dopiero co się poznali... Ale gdy dotarł na miejsce, nie żałował. Czas z Namiko mijał przyjemnie, a po “kawie” udali się na spokojny spacer po parku, cały czas rozmawiając. Yuu nie ukrywał kim jest, że jest sławny, ale kobieta zachowywała się wobec niego neutralnie. Może tym razem naprawdę się uda? Kto wie... 

           Kouyou powstrzymał się w ostatniej chwili, odsuwając się od Kiyomi i puszczając jej rękę.  
-Wyjdź, po prostu już wyjdź i nie wracaj. -Wycedził gitarzysta przez zęby, odwracając się od kobiety. Był wściekły na siebie, że nie potrafił opanować uczuć sprzed lat, a przecież dopiero co pogodził się z An. 
-Jeszcze będziesz błagał, żebym do Ciebie wróciła. -Po raz ostatni rozległ się głos brunetki, a po chwili ta wyszła z jego domu.  
Uruha usiadł na kanapie, chowając twarz w dłoniach. W myślach błagał, by Temari nigdy nie wspomniała Anett o tym co widziała, nie mógł przez chwilę słabości jej stracić. Nie kochał Kiyomi, tego był pewien.  
Gdy tak siedział, do jego głowy wpadł pewien pomysł związany z Miko, jednak musiał najpierw ustalić to z An. Już miał sięgnąć po telefon, by zadzwonić do kobiety, gdy po salonie rozległ się głos jego córki. 
-Nie powiem jej, nie martw się. Ale nadal nie wierzę... 
-Temari, nie rozumiesz. Kiyomi zawsze potrafiła manipulować ludźmi i wykorzystywać okazję. Tęskniłem za nią, to prawda, ale nie potrafię jej wybaczyć tego co zrobiła. -Mężczyzna jej przerwał, kierując wzrok w jej stronę.  
-To czemu ją całowałeś? Chociaż znając Ciebie, pewnie chciałeś zaciągnąć ją do łóżka... -Temari mówiąc to, usiadła obok niego. Kouyou chciał zostawić to bez komentarza, ale wiedział, że milcząc, utwierdzi ją w jej przekonaniu.  
-To był jakiś cholerny impuls. Kiedyś ją kochałem i nie potrafię o tym zapomnieć, ale kocham Anett i nie potrafiłbym jej skrzywdzić w taki sposób. -Uruha czuł się zrezygnowany. Miał wrażenie, że Temari mu nie wierzy, może u słusznie, sam przecież nie rozumiał własnych uczuć. -A teraz mam coś do załatwienia. -Mówiąc to, sięgnął w końcu po telefon leżący na stole i wysłał Anett wiadomość, żeby się spotkali. 
-Jeżeli ją zdradzisz, to własnoręcznie Cię wykastruje. -Mruknęła młoda brunetka, po czym poszła do swojego pokoju.  
Brunet nie chciał teraz o tym myśleć. Kiedy tylko dostał odpowiedź od szatynki, zebrał się i wyszedł. Postanowił się przejść i po drodze jeszcze raz przemyśleć sprawę z Miko. Nie był do końca przekonany, czy to dobry pomysł, ale wiedział, że to jedyne słuszne rozwiązanie. Jednak był jeden haczyk, Anett musiałaby się zgodzić.  
          Czekał już w umówionym miejscu, w parku, tam, gdzie jeszcze niedawno stało lodowisko. Ledwo co zgasił papierosa, gdy ją zobaczył. Jego ukochana szła spokojnym krokiem słuchając muzyki, jeszcze nieświadoma tego, że On może zaraz zrujnować jej cały świat. Dokładnie obserwował, jak Anett zbliżając się do niego, zdjęła słuchawki i schowała je do torby. 
-Co to za sprawa, która nie może czekać? -Po tych słowach Anett delikatnie pocałowała jego usta, jednak Kouyou nagle miał przed oczami jego pocałunek z Kiyomi, przez co przełknął głośno ślinę. -Coś się stało? -Dopytała niczego nieświadoma szatynka, patrząc na niego ze zmartwieniem w oczach.  
-Nie, nic takiego. Po prostu chciałem porozmawiać... No i spędzić z tobą miły wieczór. -Uruha uśmiechnął się, delikatnie ujmując jej dłoń po czym ruszył w głąb parku. Może i to było dziecinne, ale potrzebował czuć, że Anett jest blisko niego.  
Udali się w bardziej zalesioną część parku. Anett spoglądała na Kouyou kątem oka, widząc, że coś go gryzie, ale nie pytała. Jego milczenie jeszcze bardziej wzbudzało jej niepokój, tym bardziej, że czuła, jak od czasu do czasu gitarzysta mocniej ściskał jej dłoń, jakby chcąc się upewnić, że nadal jest obok niego. Kiedy zeszli ze ścieżki, gdzieś bardziej wgłąb lasu, szatynka wyczuła, że to odpowiedni moment by przerwać milczenie. Przecież nie bez powodu wyciągnął ją w środek lasu, gdzie nie będzie nikogo w okolicy, a tym bardziej, nikt ich nie usłyszy... “Nie An, nie panikuj... “wokalistka powtarzała w myślach, odganiając z myśli czarne scenariusze. W końcu oparła się plecami o jedno z drzew, przyciągając Kouyou bliżej siebie. 
-Kyu, kochanie, co się dzieje? -Zapytała z troską w głosie patrząc mu w oczy.  
-Chodzi o Miko... -Zaczął Uruha, dłonią opierając się o drzewo tuż nad jej głową, a An obserwowała, jak gitarzysta zacisnął wargi, odwracając głowę w bok. Po chwili spojrzał kobiecie w oczy, delikatnie ujmując jej dłonie w swoje. -Kocham Cię i nic tego nie zmieni. Wiem, że bez Ciebie nie dam sobie rady, ale pomyślałem, że jeżeli Miko chce zostawić mi to dziecko, niech tak będzie. -Kouyou w tym momencie jakby odetchnął z ulgą, a Anett otworzyła szerzej oczy z wyraźnym przerażeniem. -Ale będzie musiała zrzec się wszelkich praw. -Dokończył, jednak już wiedział, że ten pomysł nie podoba się szatynce.  
-Kouyou, ale Ona i tak wróci. -Wokalistka tak naprawdę nie wiedziała co myśleć. Jedyne co było dla nich ważne, to dobro tego dziecka. Tak, mimo wszystko, Anett też martwiła się o to nienarodzone jeszcze maleństwo.  
-Dlatego chciałbym, żebyś była matką dla tego dziecka... 

1 komentarz:

  1. Kaczucha... teraz jeszcze bardziej mam ochotę go wykastrować. Tępą łyżeczką, by cierpiał
    Bardzo cierpiał

    OdpowiedzUsuń