6 gru 2020

Rozdział 28

Rozdział 28: 

             Kiedy otworzyła oczy, zorientowała się, że zasnęła w objęciach gitarzysty. Oboje zasnęli w ubraniach w ciągu ich rozmowy. Anett delikatnie uwolniła się z objęć mężczyzny, który jedynie obrócił się na bok, mrucząc coś pod nosem. Powoli się podniosła ciężko wzdychając. Nadal nie była przekonana, czy związek z Kouyou w tej sytuacji ma jakikolwiek sens. Dopiero po chwili zadrżała z zimna. Że niska temperatura w pokoju nie obudziła ich w środku nocy. Zmarznięta zwlekła się z łóżka i pilnując, żeby nie obudzić bruneta podeszła do szafy. Wzięła jakieś ubrania i udała się do łazienki, całkowicie olewając gwar jej przyjaciółek wydobywający się z kuchni.  
Gorąca woda pod prysznicem dokładnie ogrzewała każdy milimetr jej zimnej skóry. Znowu przez Miko... Chociaż tym razem przynajmniej miała na sobie bluzę i długie spodnie, a nie tak jak wtedy, kiedy blondynka zamknęła ją na tarasie w samej sukience. Cały czas próbowała poukładać swoje myśli, jednak przed oczami widziała twarz bruneta, a w jej głowie rozbrzmiewały jego zapewnienia, że jej nie zostawi, na pewno nie ze względu na Miko.  
Kiedy już ubrana starała się zakryć makijażem wory pod oczami, do jej uszu dotarł jakiś hałas z salonu. Chyba Rin postanowiła w brutalny sposób obudzić Kouyou. Tak, to na pewno to. Szatynka była, aż ciekawa, co jej przyjaciółka wymyśliła, by podręczyć Uruhę z samego rana.  
-Cholera, jak zimno. -Rzucił Kouyou, gdy nagle niemalże wbiegł do łazienki. Anett nawet nie miała siły by protestować na jego obecność.  
-Trzeba było pomyśleć, zanim zasną... -Zaczęła kobieta, ale przerwała, czując jak Kouyou powoli wsunął lodowate dłonie pod jej koszulkę, układając je na wysokości jej talii. Ponownie przeszedł ją zimny dreszcz, który uniemożliwił jej jakikolwiek ruch.  
-Coś mówiłaś kochanie? -Zapytał Uruha, szepcząc jej do ucha z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Anett nagle się od niego odsunęła, kierując swój morderczy wzrok w jego stronę. 
-Idź pod prysznic, zanim ja postanowię Cię rozgrzać. -Warknęła, czując jak jej nozdrza się rozszerzają ze złości. 
-A to prośba czy groźba? -Kouyou, mimo, iż wiedział, że lepiej nie denerwować szatynki z rana, nie mógł się powstrzymać. 
-Groźba. -Rzuciła kobieta i wyszła, o mało co nie trzaskając drzwiami. Zaraz udała się do kuchni, skąd dobiegały śmiechy pozostałych dziewczyn. -Nie mogłyście dać chłopakowi pospać? Teraz się będzie wyżywał na mnie. -Anett niemalże automatycznie przełączyła się na używanie polskiego.  
-Nie, bo jak się nie pośpieszycie, to nie zdążymy do pracy. -Stwierdziła Kathy, wyciągając z szafki talerze.  
-Po pierwsze, jak chcesz zdążyć, to nigdy nie jedź z Akirą, Kouyou, albo Yuu, oni zawsze się spóźniają. Po drugie, trzeba było go zostawić, chciałam go zrzucić z łóżka. -W tym momencie Anett zamyśliła się na chwilę. - A tak swoją drogą, co mu zrobiłaś? -Zapytała, nie będąc pewną, czy chce poznać odpowiedź.  
-A nic. Wyrwałam mu tylko poduszkę spod głowy i chciałam go nią udusić, ale niestety uderzył głową o bok biurka i się obudził. -Rin jak gdyby nigdy nic wzruszyła ramionami. Anett się zaśmiała, wiedząc, że część wypowiedzi Kathy, dotycząca uduszenia była żartem. 
-Szkoda, zrzucenie go z łóżka było by bardziej efektywne, uwierz.  
-A próbowałaś? -Zapytała Gigi, opierając się o kuchenny blat, zaraz obok Anett.  
-Jeszcze nie, zabrałyście mi idealną okazję, która się już raczej nie powtórzy. -Na koniec wypowiedzi szatynka jakby posmutniała, chwytając za kubek z herbatą. Pozostałe kobiety na chwilę uciekły wzrokiem, zastanawiając się, jak nawiązać do tego tematu, nie zdradzając swojej słodkiej tajemnicy.  
-To w końcu jesteście razem, czy nie? -Gabriela nie wytrzymała, musiała zapytać. 
-Podsłuchiwałyście! -Anett od razu się domyśliła, bo przecież skąd by wiedziały o jej największym dylemacie.  
-Ups, no to sekret się wydał. Tak, znaczy, ile Gigi dała radę przetłumaczyć, bo tak zapierdzielaliście, że biedna nie wszystko była w stanie wychwycić. -Odpowiedziała Katherine, kierując swój wzrok w stronę przyjaciółki. Anett jakby automatycznie odwróciła głowę, uciekając wzrokiem na ścianę. Po prostu próbowała powstrzymać łzy, które pojawiały się na samą myśl. 
-Rozumiem, dlaczego On nie chce, ale ja tak nie potrafię. Jesteśmy razem, ale jest nas trójka, a za chwilę będzie czwórka. A ja... -Wokalistka przerwała, ciężko wzdychając. Powoli zacisnęła wargi, kierując głowę w dół i zamykając oczy. Tak bardzo chciała by teraz o tym nie myśleć.  
-Chciałabyś go mieć tylko dla siebie. To zrozumiałe. - Powiedziała Kathy, obserwując każdy, nawet najmniejszy ruch przyjaciółki.  
-O czym gadacie? -Nagle, jakby znikąd w kuchni pojawił się Uruha. Anett pod wpływem jego głosu, jakby się zresetowała. Po prostu chciała przed nim ukryć, że coś ją męczy, a Rin i Gigi wiedziały, że wokalistka jest mistrzem udawania.  
-O tym, że jak się nie pośpieszysz, to znowu się spóźnimy. A i jajecznica stygnie. -Szatynka nabrała na twarz uśmiech, ale chyba coś nie do końca jej wyszło. Kouyou podszedł do niej, delikatnie ją obejmując, po czym ucałował jej czoło. Następne skierował swoje usta w stronę jej ucha.  
-Przecież widzę, że coś nie gra kochanie. -Szepnął jej do ucha, po czym prostując się, podszedł do stołu.  
-Wiecie, jakoś nie jestem głodna, idę się spakować. -Anett nadal utrzymywała swój uśmiech na twarzy i powoli opuściła kuchnię. Kathy widząc, że gitarzysta chciał ruszyć za nią, chwyciła go szybko za rękę. 
-Daj jej pomyśleć. Chyba, że chcesz to spieprzyć do końca. -Rzuciła czerwonowłosa, wolną ręką podając mu talerz z jedzeniem. 
 
          Kiedy tylko przybyli na miejsce, Anett starała się unikać Uruhy na ile to było możliwe. Chciała po prostu na spokojnie zebrać myśli. Gitarzysta inaczej widział tą sytuację, rozumiała to, ale nie potrafiła się uporać z tym, że blondynka to wszystko zaplanowała. Racja, według Miko, wszystko miało wyglądać inaczej, jednak wystarczająco skomplikowała nawet aktualną sytuację. Przecież nadal będzie blisko Kouyou.  
Anett ukryła się w pomieszczeniu socjalnym, parząc kolejną herbatę. Odstawienie ponownie kawy, fakt, jest dobre dla jej zdrowia, ale przestawienie się zawsze zajmowało jej dużo czasu. Po chwili jednak nie była sama. Myśląc, że to gitarzysta ją znalazł, odwróciła się, odkładając kubek, jednak za sobą zobaczyła Miko. 
-Myślałam, że Cię dzisiaj nie zobaczę. -Stwierdziła blondynka, sięgając do szafki po kubek.  
-A dlaczego miałabym się nie pojawić w pracy? Chyba nie z twojego powodu... I twojego bachora. -Ostatnie słowa dodała pod nosem po polsku, wiedząc, że blondynka na pewno jej nie zrozumie. 
-Co tam mruczysz pod nosem? 
-Nic, nie twoja sprawa. -Warknęła wokalistka, upijając zaraz łyk ciepłej herbaty. Kątem oka śledziła każdy ruch blondynki. Jakoś tak nie czuła się bezpiecznie w jej otoczeniu.  
-Posłuchaj młoda. On się tobą pobawi i się znudzi. W końcu jesteś zwykłą dziwką. -Miko niebezpiecznie zmrużyła powieki. 
-Coś ty powiedziała. -Wokalistka zacisnęła pięść, powstrzymując się przed tym, by zaraz nie rzucić się na blondynkę.  
-Przecież sam Ci już kiedyś powiedział, że dla niego jesteś dziwką. Daj sobie spokój. I tak wróci do mnie. Teraz ma poważny powód, przecież nie zostawi swojego dziecka. -Miko mówiła to z taką wyższością, jakby pozjadała wszystkie rozumy tego świata. Anett ciężko westchnęła i krzyżując swoje ręce ze sobą, obróciła się w jej stronę. 
-Posłuchaj, stara. Kouyou nie zostawi dziecka, ale nie wróci do Ciebie. Pogódź się z tym... -Kobieta chciała coś jeszcze powiedzieć, gdy nagle poczuła jak jej głowa poruszyła się pod wpływem uderzenia, które wywołało piekący ból na jej lewym policzku. Wokalistka stała przez chwilę nieruchomo, analizując sytuację. Miko naprawdę właśnie uderzyła ją z liścia i to z całej siły. Akuma na chwilę zagryzła dolną wargę, opanowując gniew, przecież nie mogła tknąć ciężarnej.  
-Chciałam Ci zrobić większą niespodziankę... -Zaczęła Anett, chwytając mocniej kubek. -Ale powiem Ci to już teraz. Chcesz, to sobie go bierz. -Powiedziała na tyle spokojnie, jak tylko mogła i wyszła, czując jak do jej oczu ponownie napływają te cholerne łzy.  
 
          Brunetka nie miała nic ciekawego do roboty, więc postanowiła wyciągnąć ciemnowłosą na miasto. Żeby starsza trochę pozwiedzała, a przy okazji, żeby wyciągnąć ją na zakupy. W końcu dostała kieszonkowe od ojca! Chociaż Temari zastanawiało jedno. Kiedy wróciła w nocy, dom był pusty, a była niemalże pewna, że Anett i Kouyou wykorzystają wolną chatę. No, ale chyba coś im nie wyszło.  
-A tak swoją drogą. Kouyou był w nocy u was? -Zapytała młodsza z ciekawości, przecież nie mogło jej to dać spokoju. 
-Tak, mają z Anett jakiś problem. -Odpowiedziała Gabriela, skupiając swój wzrok na rozmówczyni.  
-Ah, czyli Anett już wie o ciąży Miko. -Temari zaraz posmutniała.  
-Dokładnie i raczej się rozstaną. 
-Szkoda, lubię ją. Może ta dwójka nie do końca do siebie pasuje, ale są razem szczęśliwi, a Miko znowu wszystko zepsuła. -Brunetka zwolniła kroku, chowając dłonie w kieszeniach swojej kurtki.  
-Ja tam nie wiem, znam tylko Anett, ale to dla niej nie jest łatwe. Ale też się jej nie dziwię, że skłania się bardziej do tego, żeby odejść. Dziecko innej kobiety to poważny problem. -Stwierdziła Gigi, na co Temari natychmiast się zatrzymała, patrząc na nią, jakby była w szoku. 
-A ja to co? -Zapytała Temari, unosząc brew ku górze.  
-Ty to ktoś inny. Jesteś starsza i z tego co zauważyłam to An Cię lubi. No a An i Miko się nie lubią i Miko pewnie będzie chciała tym dzieckiem zagarnąć twojego ojca całego dla siebie. -Po tych słowach polki, obie na chwilę zastanowiły. Temari wiedziała, że Gigi ma rację, tym bardziej, że poznała Miko wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że blondynka nie odpuści.  
-A.… tak swoją drogą. -Zaczęła niepewnie Gigi. -To, dlaczego twoi rodzice nie są razem? Jak nie chcesz, to oczywiście nie mów.  Po prostu interesuje mnie to bardziej ze względu na Anett. -Ciemnowłosa wzruszyła na koniec ramionami, a młodsza brunetka ciężko westchnęła. 
-Nie znam swojej biologicznej mamy. W sumie Kouyou też znam od niedawna. To wszystko działo się tak szybko... Okazało się, że moi rodzice nie są moimi rodzicami. A mój biologiczny ojciec jest gitarzystą, który z moją biologiczną mamą nie ma kontaktu od mojej “śmierci” -Temari zrobiła cudzysłów palcami w powietrzu, po czym delikatnie się uśmiechnęła do zaskoczonej polki. 
-Śmierci? -Dopytała Gabriela. 
-Tak, ale oboje nie wiemy co naprawdę się wtedy wydarzyło, a to już dłuższa historia. -Brunetka przechyliła jedynie głowę w bok na ułamek sekundy, idąc dalej.  
 
          Nieobecność wokalistki zaczęła już martwić resztę zespołu. Nikt nie wiedział o jej rozmowie z Miko, dlatego postanowili jeszcze chwilę poczekać. No, nie wszyscy. Kouyou, wiedząc jak naprawdę wygląda sytuacja, postanowił się przejść po studiu. Czuł, że Anett schowała się gdzieś nie bez powodu. I w sumie też tak było. Nie szukał długo, po prostu zajrzał do pomieszczenia, gdzie wspólnie pracowali. Szatynka siedziała skulona pod ogromnym oknem, skierowana bokiem, opierając głowę o zimną szybę. Oczy miała zamknięte, ale jej mina nie wskazywała na to, żeby spała. Po prostu starała się przed czymś mocno opanować.  
-An... -Brunet kucnął przed nią. -Co się stało? 
-Nic. Nie ważne. -Wokalistka odpowiedziała szeptem, kierując głowę w stronę okna, tak, by mógł widzieć tylko prawy profil jej twarzy. -Mówiłam Ci już, że to bez sensu. -Dodała, skupiając wzrok na widoku za oknem.  
-A ja mówiłem, że Ci na to nie pozwolę. -Kouyou delikatnie palcami ujął jej podbródek, powoli kierując jej twarz w swoją stronę. Szybko zauważył czerwony ślad na jej drugim policzku. -Co to jest? -Zapytał, kładąc dłoń na zaczerwienionej skórze. 
-Mówiłam Ci, nie ważne! -Anett od razu odsunęła się od niego i wstała. Chciała uciec, żeby nie musieć się tłumaczyć, ale gitarzysta szybko chwycił ją za rękę.  
-Ważne, bo raczej nie zrobiłaś sobie tego sama i od kiedy tylko przyjechaliśmy, mnie unikasz. -Kouyou cicho westchnął, podchodząc do niej bliżej. 
-Kouyou, naprawdę, nie ma sensu tego dłużej ciągnąć. Ona zrobi wszystko, a ja nie chcę brać udziału w jej gierkach. -Kobieta mówiąc to, powoli odwróciła się w jego stronę. Ten smutny, zaszklony wzrok Uruha znał doskonale.  
-Miko... -Warknął pod nosem. Anett odpowiedziała jedynie kiwnięciem głową.  -Obiecuję Ci, że to załatwię, ale muszę wiedzieć o co poszło. 
-Po prostu się pokłóciłyśmy, naprawdę nie ważne. -Kobieta szybko skrzyżowała ręce, uciekając od niego wzrokiem.  
-Tak po prostu by Cię nie uderzyła. -Wzrok gitarzysty natychmiast się zmienił. Musiał pokazać Anett, że nie jest zadowolony z tej sytuacji, a wręcz wściekły, że blondynka uniosła rękę na jego ukochaną. 
-Poszło o Ciebie, zadowolony? -Słowa kobiety wcale go nie zaskoczyły, przecież mógł się domyślić, bo o co innego kobietom by poszło? Ale Kouyou nie wiedział, jak ma dotrzeć do Miko, że nie wróci do niej, ani jak ma przekonać Anett, że ta sytuacja nic między nimi nie zmienia.  
-Świetnie. Najpierw taras, teraz to. Ciekawe, co będzie następne. -Gitarzysta westchnął. -Zostaw to mnie i następnym razem mów mi o takich rzeczach od razu. 
-Ale Kyu... 
-Nie. -Przerwał jej szybko. -Na nikim nie zależy mi tak jak na tobie i nie mogę Cię tak po prostu stracić. Nie po tym wszystkim. -Po tych słowach podszedł do niej bliżej i ją przytulił.  
 
          Po kolejnych godzinach męczenia przez Rukiego, w końcu mogła opuścić studio, ale oczywiście nie sama. Kathy i Ayuko postanowiły wyciągnąć zmęczoną wokalistkę na kawę, a na miejscu miały się spotkać jeszcze z Gabrielą i Temari. Kiedy Akuma w końcu usiadła, odetchnęła z wielką ulgą, chociaż nie miała zbyt wiele czasu na odpoczynek, tak dużo pracy jeszcze ją czekało.  
Kiedy tak siedziały, Anett milczała, cały czas się na czymś zastanawiając i nie, tym razem nie chodziło o Miko, a o Temi.  
-Temari, a jak tam na uczelni? Bo coś masz ostatnio dużo czasu, a z tego co wiem, to Prawo w każdym kraju jest wymagającym kierunkiem. -Rzuciła Anett, przerywając krótką ciszę. Nagle oczy pozostałej śmietanki towarzyskiej skierowały się na nią, a następnie na młodą dziewczynę. 
-Nie powiecie nic ojcu? -Zapytała niepewnie młoda.  
-Milczymy jak grób. -Odpowiedziała Ayuko z słodkim uśmiechem na twarzy, nie spodziewając się tego, co za chwilę usłyszy.  
-Zawaliłam kilka ważnych egzaminów i... Rzuciłam studia. Naprawdę, to nie jest moja bajka. -Powiedziała Temari, próbując zakryć twarz swoją grzywką. Nagle usłyszała gromkie “Oooo”, od reszty zebranych.  
-My Kouyou nie powiemy, ty mu powiesz. Ale chcę widzieć jego minę. O! Nagraj mi to... Albo wiesz co? Poczekaj, jak u was będę, ja muszę przy tym być. -Stwierdziła Anett, ale wcale nie była zadowolona z wyznania brunetki. Właściwie, jej słowa miały oznaczać, że Uruha będzie bardzo niezadowolony, ale po części ją rozumiała. Razem z Katherine i Gabrielą spojrzały po sobie i w trójkę kiwnęły głową.  
-Posłuchaj... -Zaczęła Gigi. -Najważniejsze, żebyś robiła w życiu to co chcesz robić.  
-Po prostu robienie sobie przerwy to najgorszy pomysł. -Dodała Rin, a Anett na koniec cicho westchnęła. 
-A niezdane egzaminy to nie koniec świata, nawet na prywatnych Uniwersytetach. A co do Kouyou, to, powścieka się i zrozumie, ale dobrze, żebyś miała dobry plan na to, co potem. -Po słowach Anett owa trójka ponownie kiwnęła głowami, a Ayuko patrzyła na nich, jakby urwały się z choinki. 
-Jakbym ja miała taką motywację do studiowania, to nie skończyłabym jako asystentka w jakimś zespole. -Słowa Ayuko przyciągnęły uwagę reszty. 
-I nie byłabyś żoną takiego pewnego perkusisty. Nie narzekaj. Co Anett ma powiedzieć? Jedne studia, drugie, doświadczenie zawodowe w całkiem innej dziedzinie i co? Skończyła jako wokalistka w tym jakimś zespole. -Stwierdziła Rin i szybko chwyciła za swój kubek z kawą.  
-Dziękuję Rin, ale potrafię się obronić i spójrz na siebie, z Ayuko możecie podać sobie ręce. Dobra... -W tym momencie Akuma uniosła rękę w geście poddania się. - Pracowałaś w zawodzie dłużej niż ja.  
-Czekajcie, czyli w razie czego mam jeszcze opcję odwrotu? -Zapytała naiwnie Temari, a kobiety się zaśmiały. 
-Tak, ale nie masz w życiu zbyt wielu takich opcji. Możesz podążać za marzeniami i może Ci się udać, a tu nagle jedna wiadomość wywróci twoje poukładane życie do góry nogami i znajdziesz się na drugim końcu świata. -Anett aż się zaśmiała na wspomnienia sprzed tych pięciu miesięcy.  
-Bo twoje życie kiedykolwiek było poukładane An-chan. -Kathy również się zaśmiała, kręcąc lekko głową w rozbawieniu.  
 
          Jak obiecał, tak zrobił. Pojechał z Miko na badania, jednak cały czas w głowie układał sobie to, co ma jej powiedzieć. Wiedział, że kobiety nigdy się nie dogadają, a jemu nie podobało się, że blondynka za każdym razem atakuje wokalistkę, a jak nie atakuje, to zrobi wszystko by uprzykrzyć jej życie.  
Gdy już wracali postanowił gdzieś zjechać, by móc w spokoju porozmawiać. Zdezorientowana Miko rozglądała się dookoła. 
-Zwariowałeś? -Zapytała, niemalże krzycząc, kiedy silnik samochodu zgasł.  
-Bo wywiozłem Cię w środek lasu? Tak, zwariowałem. -Mówiąc to, Uruha oparł głowę o zagłówek i zamknął powieki. -Ale nie denerwuj się, chcę po prostu pogadać.  
-Pogadać?  
-Tak. -Kouyou uchylił lekko powiekę i kątem oka spojrzał na blondynkę. -I ty dobrze wiesz o czym. Nie mów mi, że ty nie chcesz rozmawiać, albo że to nie moja sprawa. Nie podoba mi się to, co mówisz i robisz... -Gitarzysta westchnął, znowu zamykając oczy. Po prostu starał się nie wybuchnąć, nie krzyczeć. Starał się utrzymać ten cholerny spokój, mimo, że w środku cały się gotował w środku ze złości.  
-Aaa, czyli mała żmija może mówić co chce. -Warknęła Miko, poprawiając się na fotelu i krzyżując ręce ze sobą.  
-Powiedziała to przed faktem, czy po, jak ją uderzyłaś? A może przed tym jak nazwałaś ją dziwką, co? Fakt, nie chciała mi powiedzieć, musiałem z niej wyciągać to co się stało, jednak... -Brunet przerwał, cicho wzdychając. -Ostatnie słowa powiedziała w złości, ale nie bierz tego na poważnie. 
-Chwila... Anett traktuje Cię jak jakiś przedmiot, a ty jej jeszcze bronisz? -Miko zaskoczona, spojrzała na niego. Najchętniej by wysiadła, ale nie widziało jej się wracać na nogach kilkanaście kilometrów -Kouyou doskonale wiedział, jak zmusić ją do rozmowy, szczególnie, że nie czuła się najlepiej.  
-Nie, źle to rozumiesz. Anett naprawdę chce ze mną zerwać. Po tej waszej kłótni niemalże nie podjęła decyzji, a ja nie mogę jej stracić z twojego powodu, nie po raz kolejny. -Kouyou nagle się wyprostował. -Dlatego odpuść. To dziecko nic nie zmieni, a szczególnie między mną, a Anett.  
-Ale ty nawet nic o niej nie wiesz! -Miko nagle krzyknęła, sprowadzając na siebie gniewny wzrok mężczyzny. -Wszystko przed tobą ukrywa, nie znasz jej... -Blondynka widząc reakcję gitarzysty miała ochotę po prostu zniknąć. Przecież Kouyou jakby mógł, ciskał by piorunami z oczu w jej stronę.  
-Ah, o to Ci chodzi. -Brunet zaśmiał się pod nosem. -Ona o mnie też nie wie wszystkiego, ty też nie wiesz... 
-Ale o Temari wiedziała. -Przerwała mu blondynka z niezadowoleniem w głosie. -Byliśmy zaręczeni, a ty nie powiedziałeś nic. Dowiedziałam się od niej, że masz córkę.  
-Z Asami to duża i poważna sprawa. Musiałem Anett wyjaśnić o co chodzi, bo chciałem, żeby mi pomogła to poukładać. Moja córka nagle wróciła... Wróciła do żywych. Nie znasz jej matki i nie zrozumiesz tego. 
-Czekaj. To Asami, czy Temari? -Zapytała Miko, unosząc brew ku górze.  
-Dla mnie zawsze będzie Asami, w końcu to moja córka. Ale oboje nie wiemy i nie chcemy wiedzieć, jak doszło do tego, że znalazła się w innej rodzinie, gdzie nazywali ją Temari. Wiedziałem, że jeśli Ci powiem, to będziesz na siłę chciała poznać prawdę i drążyć w tym temacie. A ja i Temari postanowiliśmy to zostawić. -Kouyou wiedział, że to naiwne podejście, ale nie chciał Miko mówić wszystkiego. Nie spodziewał się, że kobieta przyczepi się do “tajemnic” Anett, oraz jego córki.  
-Tak, bo ktoś nagle pojawia się w twoim życiu, a ty wierzysz na słowo, że to twoja córka. -Skomentowała blondynka z niezadowoleniem w głosie. -To samo z Anett. Nic o niej nie wiesz, ale wpuszczasz ją do swojego życia z otwartymi ramionami... 
-Miko! - Uruha przerwał jej krzykiem, czując, że puszczają mu nerwy. -Co do Temari mam pewność, nie jestem idiotą, a Anett znam, jak się okazuje lepiej od Ciebie. Odwal się od niej i od reszty moich spraw. Mówiłem Ci już i powtórzę, dziecka nie zostawię, pomogę, ile będę mógł, ale do Ciebie nie wrócę. Anett nie pozwolę odejść i sam jej nie zostawię. Odpuść. Nie muszę Ci się ze wszystkiego tłumaczyć -Mówiąc to, brunet zacisnął pięść, czując, że jest na granicy przed wybuchem złości. Jednak najważniejszym dla niego było, że Miko nie zaczęła przedstawiać mu innej wersji jej rozmowy z Anett, co oznaczało, że szatynka mówiła prawdę.  
 
          Temari razem z dziewczynami udała się do mieszkania. Przecież nie mogła opuścić okazji na imprezę. No dobra, to nie miała być impreza tylko spotkanie, bo poza lokatorkami miał się pojawić jedynie Kris, no i może jej ojciec, ale to MOŻE. Ah ta Miko, nie da mu przecież spokoju.  
Jej rozmyślania przerwała wokalistka, która weszła do kuchni, w której brunetka się schowała. 
-Wojna Rin kontra Kris się rozpoczęła, wolę przeczekać sobie tutaj. -Anett zaraz usiadła na kuchennym blacie, tuż obok dziewczyny. -A powiedz mi... Myślałaś już co dalej? -Zapytała, uśmiechając się słabo w stronę młodszej. 
-Tak, dlatego odpuściłam. Ale będziesz się śmiać... -Temari jakby się zaczerwieniła, uciekając wzrokiem. 
-Nie chcesz, nie mów. Ale nawet jeśli to zabawne, to czasami warto porozmawiać z kimś o swoich planach. -Anett jedynie wzruszyła ramionami, zeskakując z blatu, po czym podeszła do lodówki. 
-Myślałam o psychologii. -Wyszeptała niepewnie Temari, a Anett o mało nie opuściła kartonu z sokiem, który akurat wyciągnęła z lodówki. 
-No, no. To Kouyou będzie niezadowolony. -Stwierdziła szatynka, kiwając lekko głową. 
-Co? Dlaczego? Przecież dalej będę studiować.  
-Dwóch psychologów mieszających mu w głowie pod jednym dachem? Nie pójdzie na to. -Anett się zaśmiała, widząc zaskoczoną minę dziewczyny. -Co? Nie wiedziałaś, że twój ojciec związał się z psychologiem? Jednak... Niełatwo go złamać, albo to ja już sama ze sobą nie daje rady. 
-Nie wiedziałam. Ale to w sumie dobrze się składa. -Temari uśmiechnęła się szeroko. Nagle głos Krisa z salonu przerwał ich rozmowę. 
-An! Ktoś przyszedł!... 
__________
Witam! Uruha miał dzisiaj wystąpić w czapce świętego Mikołaja, ale... Po drodze znalazł moją wódkę do czyszczenia się z atramentu... (Wiem, głupi żart, ale po wczorajszych zajęciach na "uczelni" mnie nadal trzyma. Ah moja biedna psychika).
Wiem, trochę mnie nie było bez uprzedzenia, znaczy do osób, do których mam kontakt napisałam z informacją o opóźnieniach. Wyszło tak z prostego powodu- Pisząc ten rozdział, cały czas coś mi nie pasowało, musiałam zrobić sobie krótką przerwę, a potem nie miałam czasu, kiedy się za to zabrać, a ostatnie opóźnienie, czyli, że rozdział pojawi się 6 grudnia, bezczelnie zaplanowałam :)
Data publikacji kolejnego rozdziału również jest już zaplanowana, ale niestety, będzie to dopiero w okresie świątecznym. To będzie właśnie ta moja planowana przerwa, by sobie wszystko poukładać, popisać coś więcej, chociaż co do planowania, to kilka rzeczy udało mi się już w tym opowiadaniu poukładać. 
No, to w sumie na dzisiaj ode mnie już wszystko. 
Do zobaczenia w święta :3

4 komentarze:

  1. Jak ja tej Miko nie cierpię
    Bożu, co za podłe babsko
    Kaczyson, gdzie ty miałeś oczy, gdy się z nią bzykałeś??
    Dlaczego mam wrażenie, że to dopiero preludium?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza moja uwaga to to że odcinek bardzo ale to bardzo.... Ale to w cholere bardzo... krótki:D powtarzać się nie będę ze Miko to wredny babsztyl ale za to powiem ze Anett to miękka dupa i daje się zbyt łatwo sprowokować Miko. No. To czekam na kolejny odcinek :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. Blog został dodany do spisu 'Pisane Szeptem'!
    Pozdrawiam ciepło,
    xvenom

    Pisane Szeptem

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć, przepraszam Cię bardzo za spam, ale na https://hell-is-empty-without-you.blogspot.com/ po długiej przerwie trafiły dwa rozdziały. Serdecznie zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń