19 kwi 2020

Rozdział 7

Witam moi mili ;)
Na początku coś o czym zapomniałam przy poprzednim rozdziale. Chciałam podziękować mojej autokorekcie, która popchnęła mnie w pisaniu... Tak Rin, pewnie gdyby nie ty, to nadal siedziałabym nad szóstym rozdziałem, nie wiedząc jak go rozwinąć... Arigatou ;*
Dobra, ja już nie przedłużam i życzę miłego czytania ;)

Rozdział 7:

      Anett od razu zauważyła zaskoczenie na twarzy wokalisty, a ten spokojnie przysiadł na stojącym nieopodal fragmencie muru. Kobieta zaraz poszła w jego ślady, po czym cicho westchnęła.
-Dobra, zacznijmy od początku... Jest ode mnie starsza o kilka ładnych lat, no i jak to w życiu bywa wzięła ślub, wyprowadziła się, potem zaszła w ciąże, wszystko było normalne. Aż pewnego dnia zadzwoniła, że właśnie wyjeżdżają i urwali z nami kontakt. Siostrzeniec miał kilka miesięcy, no ale co zrobić? Żyliśmy dalej, tyle, że bez niej, mimo, że przez próby wyjaśnienia tego rodzicom, psychicznie jestem do teraz wrakiem. Raz się do mnie odezwała, ale ze złości od razu wygarnęłam jej co myślę, no i się pokłóciłyśmy, a kilka miesięcy temu wróciła jak bumerang. Okazało się, że za granicą mąż ją zdradzał, więc wzięła dziecko i postanowiła wrócić do rodziny. Rodzice początkowo nie chcieli jej za bardzo widzieć, więc zostało jej zamieszkać u naszej babci, tyle, że z czasem coraz lepiej radzi sobie z wykorzystywaniem roli biednej, zdradzonej żony z dzieckiem, tyle... Po prostu jej nienawidzę. -Ruki słuchając, nawet się nie poruszył, dopiero na koniec spojrzał na kobietę kątem oka.
-To o to chodzi... -Szepnął jakby sam do siebie, ale Anett i tak go słyszała.
-Z samochodem chodzi o zasadę. Od dziecka chciałam być lepsza od niej i nie wiem jak mi się to udało, ale się udało w praktycznie każdej dziedzinie, a samochód to jest jedyna rzecz, która naprawdę dostałam, a nie musiałam na niego zapracować.
-W dodatku jesteś tu i spełniasz marzenia. -Ruki się wtrącił, śmiejąc się w duszy. -Czyli po prostu nie chcesz by odebrała Ci twoją wyższość nad nią. Dobra, mało Cię znam i rozumiem, że Cię zraniła, ale nigdy nie uznałbym Cię za tak wyrachowaną sukę. -Takanori nie mógł powstrzymać chichotu. Nigdy by się nie spodziewał po tak słodkiej, wystraszonej osobie jak Anett takiego zachowania.
-Przepraszam za to, ale taka już jestem i tego nie zmienisz. Ale możemy już o niej nie mówić? Skoro już tak sobie szczerze gadamy, to chciałam Cię o coś zapytać. -Szatynkę temat jej siostry ponownie zaczął ją denerwować, co można było usłyszeć w jej głosie.
-Ale wiesz, dobrze, że taka jesteś, bo przynajmniej wiesz czego chcesz. Ale skoro tak chcesz, to słucham, o co chcesz mnie zapytać. - Ruki skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej, w ogóle nie spodziewając się, że Anett sama z siebie poruszy ten temat.
-Rozmawiałam dzisiaj z Ayuko i usłyszałam od niej coś dziwnego. Ona stwierdziła, że jeżeli chcę być bliżej Kouyou to mam uważać na Miko. Takanori, ja rozumiem powód, dla którego ty chcesz, żebym została, ale co Uruha ma z tym wspólnego? O co z nim chodzi. - Wokalistę wręcz sparaliżowało. Wiedział, że dobrze będzie poruszyć niewygodny temat, o którym nawet z gitarzystą nie rozmawiał od lat, ale wiedział jedno...
-Dobra, powiem Ci wszystko co jest z nim związane od samego początku, może to pozwoli Ci zrozumieć jego zachowanie, ale obiecaj mi jedno... Nigdy, ale to nigdy mu się nie przyznasz, że o tym wiesz, a w szczególności, że wiesz o tym ode mnie.
-Obiecuje...

      Lider miał już kończyć pracę, gdy jeden z gitarzystów przemknął mu przed nosem.
-Kouyou, zaczekaj. -Zawołał za mężczyznę, a gdy Uruha się zatrzymał, Kai do niego podszedł i razem ruszyli dalej w stronę windy.
-Znowu idziesz pić? -Perkusista zabrzmiał trochę jakby się czepiał, ale zaczynał się po prostu martwić. Widział w jakim stanie Kouyou chodzi od kilku dni.
-Ja chyba nie muszę się tłumaczyć TWOJEJ narzeczonej. -Gitarzysta nie był w nastroju do tłumaczenia się ze swoich planów, najchętniej z nikim by nie rozmawiał, ale przecież Yutaka by nie odpuścił. 
-A co tak nagle o Ayko Ci chodzi... -Lider przerwał wchodząc za Kouyou do windy, ale zaraz jakby zrozumiał. -To o Anett cały czas chodzi.
-Kai... Tak Ayuko mnie już pytała o plany na wieczór, a Anett nie jest jedyną kobietą w moim życiu. Po prostu Miko zaczyna już mnie naprawdę denerwować. 
-Czym?
-A nie widzisz, jak się zachowuje? Dobrze wie, że między nami nic już nie będzie, a ja i Akuma stoimy po dwóch różnych stronach barykady, więc ta relacja też nie pójdzie w tą stronę, a Miko zachowuje się jak zazdrosna nastolatka, a im Anett bardziej ją olewa, tym jest gorzej. I ja mam nie pić? -Nerwowy głos gitarzysty jedynie podkreślał jego frustrację sytuacją, ale Kai miał w głowie tylko ten ułamek zdania, w którym Uruha stwierdził, że Anett jest kobietą w jego życiu. Fakt, Uruha podkreślił, że nie jedyną, ale Kai po tylu latach przyjaźni doskonale umiał czytać między wierszami. 
Kiedy wyszli z windy perkusista podszedł do Kouyou i poklepał przyjaciela po ramieniu.
-Masz rację, ja stawiam.

     Takanori przez chwilę zbierał myśli i zastanawiał się od czego zacząć. Anett cierpliwie czekała, spoglądając raz po raz na wokalistę, aż pierwsze wypowiedziane przed niego słowa wbiły ją w ziemie.
-Kouyou miał narzeczoną i razem mieli córkę. -Takanori tylko kątem oka obserwował jak usta Anett rozchylają się ze zdziwienia.
-Jak mieli? -Szatynka nie spuszczała wzroku z blondyna, a jej reakcja nawet go nie bawiła.
-No, to, skoro dotarło, to mogę przejść do sedna. - W tym momencie Ruki zaczął patrzeć przed siebie, nadal utrzymując skrzyżowane ręce. -Kouyou i Kiyomi poznali się już w szkole, w sumie znali się długo, ale długo nie byli razem, kiedy Kiyomi zaszła w ciąże. Wiadomo, skoro dziecko w drodze, to głupi Kouyou się oświadczył, no i się zaczęło. Ona kontynuowała studia na medycynie, a Uruha jak wiadomo, oddał się gitarze. Kiyo bardzo się nie podobało, że Uruha wybrał gitarę, a nie zwykłą, nudną pracę czy studia no i postanowiliśmy spróbować z zespołem po raz ostatni. Jak wiadomo, nam się udało, a niedługo po powstaniu Gazetto urodziła się ich córeczka, normalnie oczko w głowie tatusia. - Takanori przerwał, wzdychając. Nawet jemu niełatwo było o tym wspominać. - Przez pierwsze kilka miesięcy układało im się świetnie i mimo, że nie mieszkali razem to Kouyou ciągle zajmował się małą. Nagle z dnia na dzień Kiyomi zaczęła utrudniać mu kontakty z córką, zerwała zaręczyny i z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. Mała Asami miała wtedy dwa lata i mimo, że cały czas o nią walczył doszło do tego, że Kouyou mógł ją zabierać do siebie tylko na jeden weekend w miesiącu. Akurat tamtego wieczora nie wiem czemu, ale jechali w trójkę samochodem, Kyu prowadził i mimo, że mała spała, Oni się kłócili, nagle wjechał w nich pijany kierowca... - Ponownie przerwał głośno przełykając ślinę, zarazem przygotowując się na najgorszą część tej historii. -Lekarzom nie udało się uratować Asami, a Kouyou od razu z miejsca wypadku zabrali na komisariat. Jak dowiedział się o jej śmierci? Kiedy na siłę to jemu chcieli postawić zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Trzymali go kilka dni, aż do wyjaśnienia, nawet nie był na jej pogrzebie, bo Kiyomi jakoś dziwnie z dnia na dzień załatwiła wszystkie formalności. Kouyou próbował się od niej czegokolwiek dowiedzieć więcej, ale Kiyo urwała kontakt i ulotniła się z dnia na dzień bez słowa i nie odezwała się do teraz.
-Ja pierdole... -Szatynka zaklnęła po swojemu i zaraz zagryzła dolną wargę, powstrzymując łzy. -Nawet jak się o tym tylko słyszy, to wszystko brzmi okropnie, ale... Nadal nie rozumiem co ja i Miko mamy do tego.
-No to jest dalsza część historii. Z jakiej reputacji Uruha słynie to wiesz i w sumie sam na to zapracował. Ale z jakieś dwa lata temu na siłę chciał się zmienić, wrócić do normalności i właśnie wtedy poznał Miko. W sumie to On nie chciał, żeby z nami pracowała, ale to już nieistotne. Istotne jest to, że jak to Kouyou zauważył sam, Miko chciała go kontrolować ze wszystkim. Wiesz, Ona już planowała ślub, gromadkę dzieci i tak dalej, a Uruha kombinował jak się z nią rozstać, aż w końcu to zrobił tak po prostu, powiedział jej, że to koniec. Dziewczyna nie przyjęła tego do wiadomości, więc ten idiota wpadł na genialny pomysł, by oficjalnie jej powiedzieć, że przez pół roku jak byli razem, po prostu się nią bawił, a Ona wzięła sobie za cel odzyskanie go, a Ayuko stwierdziła, że powinnaś uważać, bo Miko uważa Cię za zagrożenie tylko dlatego, że to właśnie Uruha Cię tutaj sprowadził.
-Czekaj, jak Uruha? -Anett przerwała wokaliście nie wierząc w jego słowa. -Przecież On mnie nie cierpi, najchętniej, jakby miał sam decydować, to wystawiłby mi wilczy bilet. -W tym momencie po słowach szatynki, Ruki się głośno zaśmiał, naprawdę brzmiała dla niego tak niewinnie.
-Możesz mi nie wierzyć, ale to jemu udało się dostać wasze nieudostępnione nagranie i kiedy już za bardzo nie mieliśmy wyboru nam je przedstawił. Doskonale wiedział jak i kiedy to zrobić, żebyśmy się zgodzili Cię tutaj sprowadzić, a dlaczego jesteś na stałe, to już wiesz. -Słowa wokalisty zaniepokoiły szatynkę. 
-A interesowałeś się, skąd ma to nagranie? -Zapytała, zaczynając powoli coś podejrzewać. Nagle przypomniała sobie o wiadomości od swojego starego przyjaciela, który postanowił w końcu się z nią skontaktować, a nawet spotkać następnego dnia.
-Próbowałem, ale Kouyou stwierdził, że to nie moja sprawa.
-Jeżeli moje przypuszczenia się sprawdzą, to, to jest wasza sprawa i na waszym miejscu zaczęłabym się naprawdę o niego martwić. -W głosie kobiety słychać było powagę, jakby wiedziała o czym mówi, ale Ona sama wtedy jeszcze nie wiedziała, jaka okaże się prawda.

      Lider wraz z gitarzystą nie siedzieli w barze do późna, przez co Kai nie miał problemu, by z rana przyjechać do studia. Był pierwszy, a zaraz po nim do pomieszczenia, gdzie wszyscy razem pracowali wszedł Kouyou.
-Uruha, ty w ogóle spałeś? -Zapytał, widząc stan w jakim był gitarzysta.
-Ciszej, głowa mi pęka. -Gitarzysta odpowiedział szeptem, rozkładając się wygodnie na sofie. -Obudź mnie jak reszta przyjdzie.
-Czyli grzecznie na jednym piwie się nie skończyło, jak mi obiecałeś, a co do snu... - Yutaka nawet nie dokończył obserwując, jak Kouyou w kilka sekund przeniósł się w objęcia morfeusza. -To położyłeś się dopiero teraz. -Dokończył sam do siebie zajmując się swoimi obowiązkami.
Nie trwało to długo, gdy do środka wszedł Akira razem z Anett, oboje roześmiani. Lider zaraz ich uciszył wskazując na gitarzystę. Szatynka spojrzała tylko na rozłożone na sofie “zwłoki” Uruhy, trochę mu zazdroszcząc, bo sama praktycznie nie spała. Nie dość, że wraz z Takanorim późno wrócili, to resztę nocy zastanawiała się, na ile jej przypuszczenia dotyczące Kouyou są prawdziwe.
-Znowu całą noc pił, chociaż... Przynajmniej nie będzie miał siły wrzeszczeć. -Akuma zaśmiała się cicho pod nosem zajmując ulubiony fotel Uruhy. Zaraz przyszedł Yuu, a na samym końcu Takanori, który zdziwił się, że tym razem to On przybył do studia jako ostatni. Ruki widząc śpiącego Kouyou rzucił w jego stronę swoją torbę, co momentalnie obudziło gitarzystę.
-C... Co się dzieje? Gdzie ja jestem? -Kouyou lekko się podniósł przecierając oczy.
-W pracy. -Rzucił Kai, obserwując jak Uruha się podnosi przeklinając Takanoriego o kilka pokoleń wstecz i w przód. 
Takanori stał, niepewnie rozglądając się po pozostałych członkach zespołu. W końcu obiecał Anett, że tego dnia powie reszcie prawdę o jego stanie zdrowia.
-Takanori, coś się stało? -Zapytał zmartwionym głosem Akira. Nikt nawet nie zauważył, jak szatynka bezgłośnie poruszyła wagami, jakby mówiła coś do wokalisty.
-Tak stało się... -Głos wokalisty lekko zadrżał, wiedział, że jego przyjaciele nie będą zadowoleni, ani z tego co im powie, ani z tego, że mówi im dopiero teraz. -Wiecie, że jak szukaliśmy dziewczyny do chórków to dużo wybrzydzałem, a nagle uparłem się, żeby Akuma została na stałe, nie bez powodu. Ja po prostu tracę głos... -Po tych słowach wszyscy poza Anett mogli zbierać szczęki z podłogi, ale Ruki postanowił kontynuować, zanim ktokolwiek się wtrąci. -Robiłem badania nawet po kilka razy w różnych miejscach, za każdym razem diagnoza była taka sama. Nie wiem, kiedy nadejdzie dzień, że już nawet nic nie powiem, dlatego chciałem mieć czas, żeby przygotować was i nowego wokalistę na moje odejście z zespołu. -Wszyscy milczeli. Pozostała czwórka już od jakiegoś czasu zauważyła, że z Takanorim i jego głosem zaczęło dziać się coś niedobrego, ale nie sądzili, że może być tak źle.
-Ruki, ale prima aprilis jest dopiero za pół roku. -Pierwszy odezwał się Yuu, mając nadal nadzieję, że wokalista po prostu się wydurnia.
-Aoi, to nie jest żart, mówię całkowicie poważnie i gdyby nie Anett to prawdopodobnie nie wiedzielibyście do samego końca.
-No normalnie chwała królowej. -Rzucił Uruha pełnym jadu głosem. 
-Wiesz co Kouyou, idź spać, bo na kacu jesteś naprawdę nieznośny. -Wtrąciła kobieta. Po części zrozumiała o co gitarzyście chodziło, ale z drugiej strony mógł po prostu ugryźć się w język, chociaż dobrze wiedziała, że w jego przypadku to było niemożliwe. 

      Po nowinie Takanoriego, Uruha zrozumiał, dlaczego tak wokaliście zależało, żeby kobieta została i że wcale nie chodziło o niego. Mimo zamieszania wywołanego przez wokalistów gitarzyście udało się urwać ze studia, żeby udać się na rozmowę ze swoim znajomym. 
Przez brak samochodu, droga do sklepu muzycznego, w którym pracował szatyn zajęła mu więcej czasu niż myślał, ale przynajmniej bez problemu dostał się na zaplecze.
-Kris, musimy pogadać. -Mężczyzna słysząc znajomy głos od razu oderwał się od swoich zajęć, patrząc na Kouyou, jakby ten spadł z choinki. 
-Kouyou, co ty tu robisz? -Szatyn szybko spojrzał na zegar wiszący na ścianie. - Zaraz Aneta tutaj będzie i lepiej, żeby nie widziała nas razem. -Tutaj Kris miał rację, ale nic nie mówił wcześniej, że postanowił w końcu odezwać się do dziewczyny.
-Mogłeś mnie poinformować, dzwoniłem do Ciebie jak tu szedłem, nawet nie raczyłeś odebrać.
-Bo mamy dzisiaj jakiś Sajgon na sklepie, więc jak widzisz, nie mam za dużo czasu.
-Nie zajmę Ci go dużo. -Wtrącił gitarzysta. -Ale o Anett chodzi. Ona zostanie na stałe, bo Takanori traci głos. -Nawet Krystiana ta wiadomość zaskoczyła. Szatyn oparł się o blat stołu i spojrzał z poważną miną na Kouyou.
-To się wyjaśniło, dlaczego Ruki tak się uparł, żeby została. -Kris cicho westchnął, dokładnie przyglądając się rozmówcy. -Ale wiesz stary, nie sądziłem, że na poważnie weźmiesz moje słowa. Jak Ci na niej zależy, to się za nią bierz, a nie grasz w jakieś dziwne nawet jak dla mnie gierki. -Na te słowa Uruha jedynie przewrócił oczami.
-Gdybym chciał, to już nie raz jęczała by pode mną z rozkoszy. -Rzucił Kouyou krzyżując ręce. 
-No patrzcie jaki pewny siebie. Macie oboje moje błogosławieństwo, tylko już Ci mówiłem, że Akuma nie należy do tych łatwych? Nawet dla ciebie, a tym bardziej przy twoim zachowaniu w stosunku do niej to życzę Ci powodzenia. -Ton szatyna był wystarczająco ostry, żeby Uruha zrozumiał, że nawet gdyby chciał, to jest na straconej pozycji. 
Nagle znikąd usłyszeli za sobą dobrze im obojgu znany, damski głos.
-Zdrajca, dupek....

1 komentarz:

  1. Zawsze do usług ;)

    no to teraz się zacznie prawdziwy sajgon, Kris. lepiej żeby Uru stamtąd uciekał, bo może tego nie przeżyć :D

    OdpowiedzUsuń